Am 6,1a,4-7
Biada beztroskim na Syjonie i dufnym na górze Samarii, książętom pierwszego z narodów, których słucha dom Izraela. Leżą na łożach z kości słoniowej i wylegują się na dywanach; jedzą oni jagnięta z trzody i cielęta ze środka obory. Fałszywie śpiewają przy dźwiękach harfy i jak Dawid obmyślają sobie instrumenty do grania. Piją czaszami wino i najlepszym olejkiem się namaszczają, a nic się nie martwią upadkiem domu Józefa. Dlatego teraz ich poprowadzę na czele wygnańców, i zniknie krzykliwe grono hulaków.
1Tm 6,11-16
Ty natomiast, o człowiecze Boży, uciekaj od tego rodzaju rzeczy, a podążaj za sprawiedliwością, pobożnością, wiarą, miłością, wytrwałością, łagodnością! Walcz w dobrych zawodach o wiarę, zdobądź życie wieczne: do niego zostałeś powołany i [o nim] złożyłeś dobre wyznanie wobec wielu świadków. Nakazuję w obliczu Boga, który ożywia wszystko, i Chrystusa Jezusa – Tego, który złożył dobre wyznanie za Poncjusza Piłata – ażebyś zachował przykazanie nieskalane, bez zarzutu aż do objawienia się naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Ukaże je, we właściwym czasie, błogosławiony i jedyny Władca, Król królujących i Pan panujących, jedyny, mający nieśmiertelność, który zamieszkuje światłość niedostępną, którego żaden z ludzi nie widział ani nie może zobaczyć: Jemu cześć i moc wiekuista! Amen.
Łk 16,19-31
A żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień w dzień świetnie się bawił. U bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody. Umarł żebrak, i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany. Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu. Lecz Abraham odrzekł: Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A prócz tego między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać. Tamten rzekł: Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca. Mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki. Lecz Abraham odparł: Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają. Nie, ojcze Abrahamie – odrzekł tamten – lecz gdyby kto z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą. Odpowiedział mu: Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą.
Biada beztroskim i zadufanym
Ileż to razy mieliśmy okazję się przekonać, że bogactwo, a szczególnie to nieuczciwie i zachłannie zdobywane nie przynosi szczęścia? A chociażby i wybory ostatnich lat pokazują nam stale, że ludzie, którzy zapomnieli, po co zostali wybrani, jako reprezentanci narodu i "oddali się z rozkoszą nabijaniu swoich kies" ostatecznie z kretesem przegrali. I oby tylko tak się to skończyło. Bo jeśli nowe (stare), neo-komunistyczne władze dobiorą się do majątków tych panów, to wcale się nie zdziwię i nawet im przyklasnę. Byłaby to dobra nauczka dla ich beztroski i zadufania. Pokazali bowiem wystarczająco na czym im naprawdę zależało i warto by było ich porozliczać, skoro oni nie zrobili tego w swoim czasie. Ale zostawmy na boku politykę, bo ona ma swoje prawa i swoimi (nie zawsze czystymi i uczciwymi) zasadami się rządzi.
Beztroscy i zadufani w sobie żyją jednak dookoła nas i wydaje się, że dobrze im się powodzi. Niektórzy im nawet zazdroszczą i chcieliby dołączyć za wszelką cenę do ich grona. Przestrogą jest jednak przypowieść z dzisiejszej Ewangelii, a także gorzkie słowa proroka Amosa z pierwszego czytania.
Zdumiewa arogancja i zadufanie, większości ludzi bogatych. Oczywiście nie można uogólniać, ale trudno jest rzeczywiście znaleźć wśród bogatych tego świata takich, którzy nie byliby zaślepieni swoim bogactwem. Czasami mam wrażenie, że nie jest to nawet zła wola, ale jakaś niebezpieczna choroba oczu, ślepota, czy katarakta, która nie pozwala im widzieć dalej niż czubek własnego nosa. Oni tak bardzo uwierzyli w siłę swoich bogactw, tak bardzo zaufali potędze pieniądza, tak bardzo zaskorupili się w swoim dostatku i dobrobycie, że nie są nawet w stanie dostrzec, że tuż obok, niejako na progu ich domu, "żyje żebrak" - człowiek biedny, samotny, opuszczony, nieudacznik, któremu się nie powiodło. A może jemu nie powiodło się właśnie dlatego, że im powodzi się za dobrze? Tylko, że im to nawet do głowy nie przyjdzie. Oni są tak ślepi i zadufani w sobie, że taka myśl jest im całkowicie i absolutnie obca. Ci bogaci są nawet skłonni nerwowo i brutalnie opędzać się od potrzebujących i biednych, twierdząc, że bieda jest tylko i wyłącznie efektem lenistwa i jeśli ktoś żyje w biedzie, to widocznie sobie na to zasłużył. A słowa takie, jak powyższe są dla nich jedynie wyrazem grubiaństwa i braku kultury osobistej. Spróbujcie powiedzieć coś takiego „w salonach” współczesnego świata, a przykleją wam łatkę –delikatnie mówiąc- grubianina, o ile nie gorszą.
Bogaty Łazarz jest doskonałym przykładem powiedzenia, że niewielka władza i odrobina dobrobytu zaślepia. Człowiek, który -w bardziej lub mniej uczciwy sposób- dorobił się majątku jest jak szkło do którego dodano odrobinę srebra. Dopóki szkło jest bez domieszki srebra, jest przeźroczyste i można przezeń zobaczyć świat i innych ludzi, ale jeśli dodać do niego odrobinę srebra, staje się lustrem i można już zobaczyć tylko siebie. Świat i inni ludzie są niewidzialni, niezauważalni.
Nie znaczy to wcale, że bogactwo samo w sobie jest złe i że każdy bogaty jest egoistą, czy arogantem, ale jest chyba tak, że trudniej jest mu dostrzec innych i ich potrzeby. Jest chyba tak, że jest on niejako w większym niebezpieczeństwie zadufania i zaślepienia swoim bogactwem. O ileż trudniej przychodzi mu się dzielić? O ileż bardziej musi być ostrożnym, aby nie wpaść w pychę i beztroskie nadużywanie dóbr? I ku takim ludziom skierowana jest przestroga dzisiejszej Ewangelii i słowa samego Chrystusa „Jak trudno jest bogatym wejść do królestwa Bożego. ... jakże trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego” (Mk 10,23-25). Bo bogactwo samo w sobie nie jest złe, ale kryje się w nim niebezpieczeństwo: skąpstwa, zachłanności, arogancji, beztroski, zadufania ... i najgroźniejszej choroby - ślepoty.
Chroń mnie Panie przed niebezpieczeństwem bogactwa.
Otwórz moje oczy na potrzeby innych, abym posiadając nie zapomniał,
że najlepszą rzeczą jaką mogę zrobić z tym co posiadam,
jest dzielenie się tym z innymi.
A wszystko czym się nie podzieliłem z innymi
będzie mi ciążyć nieznośnie w dniu Sądu Ostatecznego.
jak ślepi jesteśmy ...
Zbrojenia na świecie – 780 mld
Narkotyki – 400 mld
Alkohol (tylko w Europie) – 105 mld
Papierosy (tylko w Europie) – 50 mld
Rozrywki i wypoczynek (tylko w Japonii) – 35 mld
Pożywienie dla piesków i kotków w USA i w Europie – 17 mld
Zaspokojenie głodu na świecie – 13 mld
Zużycie perfum w USA i w Europie – 12 mld
Na lody w Europie wydaje się – 11 mld
Zapewnienie dostępu do wody dla wszystkich ludzi na świecie – 9 mld
Zakup kosmetyków tylko w USA – 8 mld
Zapewnienie wszystkim dzieciom na świecie podstawowej edukacji - 6 mld
... za życia otrzymałeś swoje dobra ... i co z nimi zrobiłeś?
piątek, 28 września 2007
sobota, 22 września 2007
XXV Niedziela w ciągu roku – C
Am 8.4-7
Słuchajcie tego wy, którzy gnębicie ubogiego i bezrolnego pozostawiacie bez pracy, którzy mówicie: Kiedyż minie nów księżyca, byśmy mogli sprzedawać zboże? Kiedyż szabat, byśmy mogli otworzyć spichlerz? A będziemy zmniejszać efę, powiększać sykl i wagę podstępnie fałszować. Będziemy kupować biednego za srebro, a ubogiego za parę sandałów i plewy pszeniczne będziemy sprzedawać. Przysiągł Pan na dumę Jakuba: Nie zapomnę nigdy wszystkich ich uczynków.
1Tym 2,1-8
Zalecam więc przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: za królów i za wszystkich sprawujących władze, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością. Jest to bowiem rzecz dobra i miła w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy. Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus, który wydał siebie samego na okup za wszystkich jako świadectwo we właściwym czasie. Ze względu na nie, ja zostałem ustanowiony głosicielem i apostołem – mówię prawdę, nie kłamię – nauczycielem pogan we wierze i prawdzie. Chcę więc, by mężczyźni modlili się na każdym miejscu, podnosząc ręce czyste, bez gniewu i sporu.
Łk 16,1-13
Powiedział też do uczniów: Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek. Przywołał go do siebie i rzekł mu: Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego zarządu, bo już nie będziesz mógł być rządcą. Na to rządca rzekł sam do siebie: Co ja pocznę, skoro mój pan pozbawia mię zarządu? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. Wiem, co uczynię, żeby mię ludzie przyjęli do swoich domów, gdy będę usunięty z zarządu. Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: Ile jesteś winien mojemu panu? Ten odpowiedział: Sto beczek oliwy. On mu rzekł: Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz: pięćdziesiąt. Następnie pytał drugiego: A ty ile jesteś winien? Ten odrzekł: Sto korcy pszenicy. Mówi mu: Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt. Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światłości. Ja też wam powiadam: Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy [wszystko] się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków. Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Jeśli więc w zarządzie niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, prawdziwe dobro kto wam powierzy? Jeśli w zarządzie cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, kto wam da wasze? żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i mamonie.
Nikt nie może dwóm panom służyć ...
Niezrozumiałym wydaje się w dzisiejszej Ewangelii to, że Jezus niejako pochwala nieuczciwość rządcy. Czy chodzi tu jednak o pochwałę nieuczciwości, czy raczej o pochwałę roztropności w "zarządzaniu niegodziwą mamoną"? Wszystko co posiadasz jest ci tylko powierzone i do niczego nie możesz sobie uzurpować prawa własności. Umiej odpuścić, darować tym, którzy są ci coś winni. Nie dopominaj się o każdy "pożyczony grosz", chciej zobaczyć ludzi biedniejszych od ciebie i "pożycz im na wieczne nieoddanie", bo synowie tego świata, bankierzy i przedsiębiorcy, biznesmeni i politycy przebieglejsi są i mądrzejsi w "zarządzie nieuczciwą mamoną i w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie ..." niż chrześcijanie w swoich rachunkach. I wiedz przy tym, że nie możesz cieszyć się swoim bogactwem i dostatkiem tak długo, jak długo są na świcie ludzie biedni i umierający z głodu.
Jest bowiem całkowitym absurdem fakt, że w tym samym momencie, w jednym miejscu na świecie umierają z przejedzenia i z nudów dobrzy chrześcijanie, a w innym miejscu również dobrzy chrześcijanie umierają z głodu! Jest rzeczą nie do przyjęcia fakt, ze 260 najbogatszych ludzi świata ma na swoich kontach tyle samo co roczny dochód 3 miliardów najuboższych, a więc drugiej, biedniejszej połowy ludzkości.
Niesprawiedliwość społeczna współczesnego świata jest jednym z największych grzechów ludzkości i na nic sympozja, akcje charytatywne, wielkie słowa, deklaracje i dyskusje. O tym właśnie przypominał nam Papież Jan Paweł II i być może dlatego między innymi Jego nauczanie było i jest takie niepopularne wśród żyjących w dostatku wśród ludzi zamożnych i żyjących w luksusach?
Dopóki są na świecie biedni i umierający z głodu, nikt nie ma prawa być szczęśliwy i zadowolony. Bo nie można służyć Bogu i mienić się uczniem Chrystusa, a jednocześnie zamykać się w twierdzy obojętności na biedę i potrzeby innych.
Czy mój dostatek, nawet uczciwie zarobiony jest naprawdę uczciwy, wobec nędzy innych, którym się gorzej w życiu powiodło? Czy oni nie dlatego cierpią ubóstwo, że ja mam po prostu za dużo?
Słuchajcie tego wy, którzy gnębicie ubogiego i bezrolnego pozostawiacie bez pracy, którzy mówicie: Kiedyż minie nów księżyca, byśmy mogli sprzedawać zboże? Kiedyż szabat, byśmy mogli otworzyć spichlerz? A będziemy zmniejszać efę, powiększać sykl i wagę podstępnie fałszować. Będziemy kupować biednego za srebro, a ubogiego za parę sandałów i plewy pszeniczne będziemy sprzedawać. Przysiągł Pan na dumę Jakuba: Nie zapomnę nigdy wszystkich ich uczynków.
1Tym 2,1-8
Zalecam więc przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: za królów i za wszystkich sprawujących władze, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością. Jest to bowiem rzecz dobra i miła w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy. Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus, który wydał siebie samego na okup za wszystkich jako świadectwo we właściwym czasie. Ze względu na nie, ja zostałem ustanowiony głosicielem i apostołem – mówię prawdę, nie kłamię – nauczycielem pogan we wierze i prawdzie. Chcę więc, by mężczyźni modlili się na każdym miejscu, podnosząc ręce czyste, bez gniewu i sporu.
Łk 16,1-13
Powiedział też do uczniów: Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek. Przywołał go do siebie i rzekł mu: Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego zarządu, bo już nie będziesz mógł być rządcą. Na to rządca rzekł sam do siebie: Co ja pocznę, skoro mój pan pozbawia mię zarządu? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. Wiem, co uczynię, żeby mię ludzie przyjęli do swoich domów, gdy będę usunięty z zarządu. Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: Ile jesteś winien mojemu panu? Ten odpowiedział: Sto beczek oliwy. On mu rzekł: Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz: pięćdziesiąt. Następnie pytał drugiego: A ty ile jesteś winien? Ten odrzekł: Sto korcy pszenicy. Mówi mu: Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt. Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światłości. Ja też wam powiadam: Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy [wszystko] się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków. Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Jeśli więc w zarządzie niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, prawdziwe dobro kto wam powierzy? Jeśli w zarządzie cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, kto wam da wasze? żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i mamonie.
Nikt nie może dwóm panom służyć ...
Niezrozumiałym wydaje się w dzisiejszej Ewangelii to, że Jezus niejako pochwala nieuczciwość rządcy. Czy chodzi tu jednak o pochwałę nieuczciwości, czy raczej o pochwałę roztropności w "zarządzaniu niegodziwą mamoną"? Wszystko co posiadasz jest ci tylko powierzone i do niczego nie możesz sobie uzurpować prawa własności. Umiej odpuścić, darować tym, którzy są ci coś winni. Nie dopominaj się o każdy "pożyczony grosz", chciej zobaczyć ludzi biedniejszych od ciebie i "pożycz im na wieczne nieoddanie", bo synowie tego świata, bankierzy i przedsiębiorcy, biznesmeni i politycy przebieglejsi są i mądrzejsi w "zarządzie nieuczciwą mamoną i w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie ..." niż chrześcijanie w swoich rachunkach. I wiedz przy tym, że nie możesz cieszyć się swoim bogactwem i dostatkiem tak długo, jak długo są na świcie ludzie biedni i umierający z głodu.
Jest bowiem całkowitym absurdem fakt, że w tym samym momencie, w jednym miejscu na świecie umierają z przejedzenia i z nudów dobrzy chrześcijanie, a w innym miejscu również dobrzy chrześcijanie umierają z głodu! Jest rzeczą nie do przyjęcia fakt, ze 260 najbogatszych ludzi świata ma na swoich kontach tyle samo co roczny dochód 3 miliardów najuboższych, a więc drugiej, biedniejszej połowy ludzkości.
Niesprawiedliwość społeczna współczesnego świata jest jednym z największych grzechów ludzkości i na nic sympozja, akcje charytatywne, wielkie słowa, deklaracje i dyskusje. O tym właśnie przypominał nam Papież Jan Paweł II i być może dlatego między innymi Jego nauczanie było i jest takie niepopularne wśród żyjących w dostatku wśród ludzi zamożnych i żyjących w luksusach?
Dopóki są na świecie biedni i umierający z głodu, nikt nie ma prawa być szczęśliwy i zadowolony. Bo nie można służyć Bogu i mienić się uczniem Chrystusa, a jednocześnie zamykać się w twierdzy obojętności na biedę i potrzeby innych.
Czy mój dostatek, nawet uczciwie zarobiony jest naprawdę uczciwy, wobec nędzy innych, którym się gorzej w życiu powiodło? Czy oni nie dlatego cierpią ubóstwo, że ja mam po prostu za dużo?
piątek, 21 września 2007
21.09. Świętego Mateusza - Apostoła i Ewangelisty
Ef 4,1-7.11-13
A zatem zachęcam was ja, więzień w Panu, abyście postępowali w sposób godny powołania, jakim zostaliście wezwani, z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości. Usiłujcie zachować jedność Ducha dzięki więzi, jaką jest pokój. Jedno jest Ciało i jeden Duch, bo też zostaliście wezwani do jednej nadziei, jaką daje wasze powołanie. Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który [jest i działa] ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich. Każdemu zaś z nas została dana łaska według miary daru Chrystusowego. I On ustanowił jednych apostołami, innych prorokami, innych ewangelistami, innych pasterzami i nauczycielami dla przysposobienia świętych do wykonywania posługi, celem budowania Ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa.
Mt 9,9-13
Odchodząc stamtąd, Jezus ujrzał człowieka imieniem Mateusz, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: Pójdź za Mną! On wstał i poszedł za Nim. Gdy Jezus siedział w domu za stołem, przyszło wielu celników i grzeszników i siedzieli wraz z Jezusem i Jego uczniami. Widząc to, faryzeusze mówili do Jego uczniów: Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami? On, usłyszawszy to, rzekł: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników .
Nie potrzebują lekarza zdrowi ...
Bóg wybiera kogo chce i Jego wybory nie są uzależnione od powierzchownych uprzedzeń. Dlatego też Chrystus wybrał na Apostoła celnika, a więc kogoś kim inni Żydzi pogardzali, kogoś kto według nich był sprzedawczykiem, płatnym wyrobnikiem u okupanta. I to nie Lewi - Mateusz szuka kontaktu z Chrystusem, jak Zacheusz, ale to sam Chrystus powołuje w sposób najbardziej prosty i bezpośredni tego właśnie człowieka. Ot, mówi mu po prostu: "Pójdź za Mną!" Bez wielkich słów i deklaracji, bez zbytnich czułości i gestów. Ale też i Mateusz, bez zastrzeżeń i bez zastanowienia odpowiada. Ot po prostu: "... wstał i poszedł za Nim." Miał Mateusz swój biznes w Kafarnaum, nad jeziorem Galilejskim i na pewno nie powodziło mu się źle, ale kiedy Chrystus stanął przed jego stolikiem zapełnionym papierami i zbieranymi podatkami i powiedział: "Pójdź za Mną!" ten nie zawahał się ani chwili. I od tego momentu poszedł za Chrystusem. Wiedział bowiem doskonale, że będąc chorym został uzdrowiony w sposób zasadniczy i dogłębny. I wiedział także co znaczą słowa: "Miłosierdzia chcę raczej nić ofiary ...".
Mateusz przyjąwszy zaproszenie Chrystusa, sam odwdzięcza się zaproszeniem. Uzdrowiony cieszy się i -w sposób jak najbardziej ludzki- zaprasza do stołu swego Mistrza. Oczywiście nie mogło się to spodobać, przekonanym o swojej wyższości i purytańskim faryzeuszom. Ich krytyka – w ich oczach słuszna i uzasadniona- jest krytyką samego Chrystusa, ale także wyrazem pychy i samo wywyższenia w stosunku do takich jak Mateusz; celników i grzeszników. A Chrystus niestety nie przyznaje im racji i nie staje po stronie sprawiedliwych i świątobliwych. On widzi głębiej, On widzi serce człowieka i pod skorupą grzechu widzi prawość, ale i biedę i tej biedzie chce zaradzić. Dlatego też jego odpowiedź jest tak bardo nie do zaakceptowania dla zarozumiałych i pysznych faryzeuszów. „Nie potrzebują lekarza zdrowi ...”, jeśli nie zrozumiesz, że przed Bogiem większą ma wartość miłosierdzie i pokora niż purytańska i obłudna czystość, jeśli będziesz przekonany o swoim zdrowiu i doskonałości, Bóg będzie ci do niczego nie potrzebny. Pogardzany celnik Mateusz zrozumiał to doskonale i został uzdrowiony. Kto sam się uznaje za zdrowego i nie chce nic zawdzięczać Bogu, a wszystko jedynie swoim wysiłkom i nic od Boga nie oczekuje oprócz uznania i pochwał, ten też niestety nic od Boga nie otrzyma ...
To właśnie apostołowi Mateuszowi tradycja przyznaje autorstwo pierwszej (w kolejności spisu, a nie czasu powstania) Ewangelii, chociaż nie wyklucza się współudziału innych osób. Tekst powstawał przez wiele lat, pierwotnie w języku aramejskim, łącząc i rozbudowując istniejące źródła ustne jak i pisane, zwłaszcza zredagowaną wcześniej Ewangelię wg św. Marka. Ostateczną postać (w języku greckim) uzyskał ok. roku 80.
Według tradycji po Wniebowstąpieniu Chrystusa Mateusz głosił najpierw Ewangelię w Palestynie, później w Persji, a w końcu poniósł śmierć męczeńską w Palermo na Sycylii.
Św. Mateuszu - celniku powołany na Apostoła ....
naucz nas jak iść za Chrystusem bez zastanowienia.
A zatem zachęcam was ja, więzień w Panu, abyście postępowali w sposób godny powołania, jakim zostaliście wezwani, z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości. Usiłujcie zachować jedność Ducha dzięki więzi, jaką jest pokój. Jedno jest Ciało i jeden Duch, bo też zostaliście wezwani do jednej nadziei, jaką daje wasze powołanie. Jeden jest Pan, jedna wiara, jeden chrzest. Jeden jest Bóg i Ojciec wszystkich, który [jest i działa] ponad wszystkimi, przez wszystkich i we wszystkich. Każdemu zaś z nas została dana łaska według miary daru Chrystusowego. I On ustanowił jednych apostołami, innych prorokami, innych ewangelistami, innych pasterzami i nauczycielami dla przysposobienia świętych do wykonywania posługi, celem budowania Ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa.
Mt 9,9-13
Odchodząc stamtąd, Jezus ujrzał człowieka imieniem Mateusz, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: Pójdź za Mną! On wstał i poszedł za Nim. Gdy Jezus siedział w domu za stołem, przyszło wielu celników i grzeszników i siedzieli wraz z Jezusem i Jego uczniami. Widząc to, faryzeusze mówili do Jego uczniów: Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami? On, usłyszawszy to, rzekł: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników .
Nie potrzebują lekarza zdrowi ...
Bóg wybiera kogo chce i Jego wybory nie są uzależnione od powierzchownych uprzedzeń. Dlatego też Chrystus wybrał na Apostoła celnika, a więc kogoś kim inni Żydzi pogardzali, kogoś kto według nich był sprzedawczykiem, płatnym wyrobnikiem u okupanta. I to nie Lewi - Mateusz szuka kontaktu z Chrystusem, jak Zacheusz, ale to sam Chrystus powołuje w sposób najbardziej prosty i bezpośredni tego właśnie człowieka. Ot, mówi mu po prostu: "Pójdź za Mną!" Bez wielkich słów i deklaracji, bez zbytnich czułości i gestów. Ale też i Mateusz, bez zastrzeżeń i bez zastanowienia odpowiada. Ot po prostu: "... wstał i poszedł za Nim." Miał Mateusz swój biznes w Kafarnaum, nad jeziorem Galilejskim i na pewno nie powodziło mu się źle, ale kiedy Chrystus stanął przed jego stolikiem zapełnionym papierami i zbieranymi podatkami i powiedział: "Pójdź za Mną!" ten nie zawahał się ani chwili. I od tego momentu poszedł za Chrystusem. Wiedział bowiem doskonale, że będąc chorym został uzdrowiony w sposób zasadniczy i dogłębny. I wiedział także co znaczą słowa: "Miłosierdzia chcę raczej nić ofiary ...".
Mateusz przyjąwszy zaproszenie Chrystusa, sam odwdzięcza się zaproszeniem. Uzdrowiony cieszy się i -w sposób jak najbardziej ludzki- zaprasza do stołu swego Mistrza. Oczywiście nie mogło się to spodobać, przekonanym o swojej wyższości i purytańskim faryzeuszom. Ich krytyka – w ich oczach słuszna i uzasadniona- jest krytyką samego Chrystusa, ale także wyrazem pychy i samo wywyższenia w stosunku do takich jak Mateusz; celników i grzeszników. A Chrystus niestety nie przyznaje im racji i nie staje po stronie sprawiedliwych i świątobliwych. On widzi głębiej, On widzi serce człowieka i pod skorupą grzechu widzi prawość, ale i biedę i tej biedzie chce zaradzić. Dlatego też jego odpowiedź jest tak bardo nie do zaakceptowania dla zarozumiałych i pysznych faryzeuszów. „Nie potrzebują lekarza zdrowi ...”, jeśli nie zrozumiesz, że przed Bogiem większą ma wartość miłosierdzie i pokora niż purytańska i obłudna czystość, jeśli będziesz przekonany o swoim zdrowiu i doskonałości, Bóg będzie ci do niczego nie potrzebny. Pogardzany celnik Mateusz zrozumiał to doskonale i został uzdrowiony. Kto sam się uznaje za zdrowego i nie chce nic zawdzięczać Bogu, a wszystko jedynie swoim wysiłkom i nic od Boga nie oczekuje oprócz uznania i pochwał, ten też niestety nic od Boga nie otrzyma ...
To właśnie apostołowi Mateuszowi tradycja przyznaje autorstwo pierwszej (w kolejności spisu, a nie czasu powstania) Ewangelii, chociaż nie wyklucza się współudziału innych osób. Tekst powstawał przez wiele lat, pierwotnie w języku aramejskim, łącząc i rozbudowując istniejące źródła ustne jak i pisane, zwłaszcza zredagowaną wcześniej Ewangelię wg św. Marka. Ostateczną postać (w języku greckim) uzyskał ok. roku 80.
Według tradycji po Wniebowstąpieniu Chrystusa Mateusz głosił najpierw Ewangelię w Palestynie, później w Persji, a w końcu poniósł śmierć męczeńską w Palermo na Sycylii.
Św. Mateuszu - celniku powołany na Apostoła ....
naucz nas jak iść za Chrystusem bez zastanowienia.
sobota, 15 września 2007
XXIV Niedziela w ciągu roku – C
Wj 32,7-11.13-14
Pan rzekł wówczas do Mojżesza: Zstąp na dół, bo sprzeniewierzył się lud twój, który wyprowadziłeś z ziemi egipskiej. Bardzo szybko odwrócili się od drogi, którą im nakazałem, i utworzyli sobie posąg cielca ulanego z metalu i oddali mu pokłon, i złożyli mu ofiary, mówiąc: Izraelu, oto twój bóg, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej. I jeszcze powiedział Pan do Mojżesza: Widzę, że lud ten jest ludem o twardym karku. Zostaw Mnie przeto w spokoju, aby rozpalił się gniew mój na nich. Chcę ich wyniszczyć, a ciebie uczynić wielkim ludem. Mojżesz jednak zaczął usilnie błagać Pana, Boga swego, i mówić: Dlaczego, Panie, płonie gniew Twój przeciw ludowi Twemu, który wyprowadziłeś z ziemi egipskiej wielką mocą i silną ręką? Wspomnij na Abrahama, Izaaka i Izraela, Twoje sługi, którym przysiągłeś na samego siebie, mówiąc do nich: Uczynię potomstwo wasze tak liczne jak gwiazdy niebieskie, i całą ziemię, o której mówiłem, dam waszym potomkom, i posiądą ją na wieki. Wówczas to Pan zaniechał zła, jakie zamierzał zesłać na swój lud.
1Tm 1,12-17
Dzięki składam Temu, który mię przyoblekł mocą, Chrystusowi Jezusowi, naszemu Panu, że uznał mnie za godnego wiary, skoro przeznaczył do posługi mnie, ongiś bluźniercę, prześladowcę i oszczercę. Dostąpiłem jednak miłosierdzia, ponieważ działałem z nieświadomością, w niewierze. A nad miarę obfitą okazała się łaska naszego Pana wraz z wiarą i miłością, która jest w Chrystusie Jezusie. Nauka to zasługująca na wiarę i godna całkowitego uznania, że Chrystus Jezus przyszedł na świat zbawić grzeszników, spośród których ja jestem pierwszy. Lecz dostąpiłem miłosierdzia po to, by we mnie pierwszym Jezus Chrystus pokazał całą wielkoduszność jako przykład dla tych, którzy w Niego wierzyć będą dla życia wiecznego. A Królowi wieków nieśmiertelnemu, niewidzialnemu, Bogu samemu – cześć i chwała na wieki wieków! Amen.
Łk 15,1-32
Zbliżali się do Niego wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie. Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi. Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła. Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia.
Albo jeśli jakaś kobieta, mając dziesięć drachm, zgubi jedną drachmę, czyż nie zapala światła, nie wymiata z domu i nie szuka staranne, aż ją znajdzie. A znalazłszy ją, sprasza przyjaciółki i sąsiadki i mówi: Cieszcie się ze mną, bo znalazłam drachmę, którą zgubiłam. Tak samo, powiadam wam, radość powstaje u aniołów Bożych z jednego grzesznika, który się nawraca.
Powiedział też: Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada. Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał.
Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników. Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem. Lecz ojciec rzekł do swoich sług: Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi. Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się. I zaczęli się bawić.
Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to ma znaczyć. Ten mu rzekł: Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego. Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu. Lecz on odpowiedział ojcu: Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę. Lecz on mu odpowiedział: Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął a odnalazł się.
Skrucha nieodzownym warunkiem przebaczenia
Syn marnotrawny - .przepiękna opowieść nie tylko marnotrawnym i zarozumiałym dziecku, ale przede wszystkim o Miłosiernym i pełnym mądrości Ojcu. Wszyscy z ufnością i nadzieją tak właśnie myślimy o Bogu, na Którego Miłosierdzie i przebaczenie liczymy. Inaczej być zresztą nie może, bo to właśnie był cel przypowieści Chrystusa - pokazać nam Miłosierdzie Boga Ojca. I tak rzeczywiście jest, że Bóg jest Miłosierny i miłujący wszystkie swoje dzieci, i tego marnotrawnego, rozrzutnego syna, który przepuścił znaczną cześć ojcowskiego majątku, ale i tego drugiego, buntowniczego i zadziornego. Bóg miłuje i przebacza. To jest niewątpliwie prawda.
Zapominamy jednak dosyć często, że warunkiem "sine qua non" – nieodzownym warunkiem ojcowskiego miłosierdzia jest skrucha i pokora owego zarozumiałego syna. Gdyby tenże syn nie "był poszedł po rozum do głowy" i nie uznał konieczności zmiany życia, gdyby się sam na powrót do domu Ojca nie zdecydował ... nie mógłby dostąpić ojcowskiego przebaczenia i miłosierdzia. Ojciec nie mógł i nie chciał na siłę go do siebie sprowadzać, szanując jego wolność, nawet wtedy, gdy bolał i cierpiał z powodu upadku syna. I o tym, o konieczności skruchy i nawrócenia nie można zapominać. Słowa owego syna, wypowiedziane "na końcu drogi odejścia", na dnie niejako: "Zabiorę się i wrócę ..." są konieczne i nieodzowne, są początkiem nawrócenia i warunkiem miłosierdzia. I o tym wielu nie chce pamiętać, mówiąc sobie: "Będę żył jak mi się podoba, a Bóg-Miłosierny i tak mi wszystko wybaczy". Albo: "Bóg jest Miłosierny, nie ma się więc po co straszyć i stresować grzechami". Nic bardziej złudnego. Bóg jest Miłosierny, ale tylko i wyłącznie dla tych, którzy umieją się przyznać do popełnionych błędów i mają odwagę cywilną powiedzieć: "popełniłem grzech, potrzebuję Bożego Miłosierdzia". Liczenie na Miłosierdzie Boże z lekceważeniem osobistego nawrócenia i zmiany życia jest nieporozumieniem i oszukiwaniem samego siebie. Miłosierny Ojciec pozwolił nawet, aby wracający syn wypowiedział te bardzo trudne do wypowiedzenia, słowa: "Ojcze zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem Ciebie ..."
"Nie potrzebują bowiem lekarze zdrowi, ale ci, którzy się źle mają ..." i są tego świadomi.
Dopóki nie uświadomisz sobie, że jesteś chory, nie możesz być uleczony!
Bóg szuka każdego z nas, jak ów pasterz zagubionej owcy, jak owa kobieta zgubionej drachmy, ale nigdy nie przymusi cię do powrotu wbrew twojej woli, bo byłbyś nieszczęśliwy.
Wj 32,7-11.13-14
Pan rzekł wówczas do Mojżesza: Zstąp na dół, bo sprzeniewierzył się lud twój, który wyprowadziłeś z ziemi egipskiej. Bardzo szybko odwrócili się od drogi, którą im nakazałem, i utworzyli sobie posąg cielca ulanego z metalu i oddali mu pokłon, i złożyli mu ofiary, mówiąc: Izraelu, oto twój bóg, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej. I jeszcze powiedział Pan do Mojżesza: Widzę, że lud ten jest ludem o twardym karku. Zostaw Mnie przeto w spokoju, aby rozpalił się gniew mój na nich. Chcę ich wyniszczyć, a ciebie uczynić wielkim ludem. Mojżesz jednak zaczął usilnie błagać Pana, Boga swego, i mówić: Dlaczego, Panie, płonie gniew Twój przeciw ludowi Twemu, który wyprowadziłeś z ziemi egipskiej wielką mocą i silną ręką? Wspomnij na Abrahama, Izaaka i Izraela, Twoje sługi, którym przysiągłeś na samego siebie, mówiąc do nich: Uczynię potomstwo wasze tak liczne jak gwiazdy niebieskie, i całą ziemię, o której mówiłem, dam waszym potomkom, i posiądą ją na wieki. Wówczas to Pan zaniechał zła, jakie zamierzał zesłać na swój lud.
1Tm 1,12-17
Dzięki składam Temu, który mię przyoblekł mocą, Chrystusowi Jezusowi, naszemu Panu, że uznał mnie za godnego wiary, skoro przeznaczył do posługi mnie, ongiś bluźniercę, prześladowcę i oszczercę. Dostąpiłem jednak miłosierdzia, ponieważ działałem z nieświadomością, w niewierze. A nad miarę obfitą okazała się łaska naszego Pana wraz z wiarą i miłością, która jest w Chrystusie Jezusie. Nauka to zasługująca na wiarę i godna całkowitego uznania, że Chrystus Jezus przyszedł na świat zbawić grzeszników, spośród których ja jestem pierwszy. Lecz dostąpiłem miłosierdzia po to, by we mnie pierwszym Jezus Chrystus pokazał całą wielkoduszność jako przykład dla tych, którzy w Niego wierzyć będą dla życia wiecznego. A Królowi wieków nieśmiertelnemu, niewidzialnemu, Bogu samemu – cześć i chwała na wieki wieków! Amen.
Łk 15,1-32
Zbliżali się do Niego wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie. Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi. Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: Któż z was, gdy ma sto owiec, a zgubi jedną z nich, nie zostawia dziewięćdziesięciu dziewięciu na pustyni i nie idzie za zgubioną, aż ją znajdzie? A gdy ją znajdzie, bierze z radością na ramiona i wraca do domu; sprasza przyjaciół i sąsiadów i mówi im: Cieszcie się ze mną, bo znalazłem owcę, która mi zginęła. Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia.
Albo jeśli jakaś kobieta, mając dziesięć drachm, zgubi jedną drachmę, czyż nie zapala światła, nie wymiata z domu i nie szuka staranne, aż ją znajdzie. A znalazłszy ją, sprasza przyjaciółki i sąsiadki i mówi: Cieszcie się ze mną, bo znalazłam drachmę, którą zgubiłam. Tak samo, powiadam wam, radość powstaje u aniołów Bożych z jednego grzesznika, który się nawraca.
Powiedział też: Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada. Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, którymi żywiły się świnie, lecz nikt mu ich nie dawał.
Wtedy zastanowił się i rzekł: Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników. Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem. Lecz ojciec rzekł do swoich sług: Przynieście szybko najlepszą szatę i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi. Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się. I zaczęli się bawić.
Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to ma znaczyć. Ten mu rzekł: Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego. Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu. Lecz on odpowiedział ojcu: Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę. Lecz on mu odpowiedział: Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył, zaginął a odnalazł się.
Skrucha nieodzownym warunkiem przebaczenia
Syn marnotrawny - .przepiękna opowieść nie tylko marnotrawnym i zarozumiałym dziecku, ale przede wszystkim o Miłosiernym i pełnym mądrości Ojcu. Wszyscy z ufnością i nadzieją tak właśnie myślimy o Bogu, na Którego Miłosierdzie i przebaczenie liczymy. Inaczej być zresztą nie może, bo to właśnie był cel przypowieści Chrystusa - pokazać nam Miłosierdzie Boga Ojca. I tak rzeczywiście jest, że Bóg jest Miłosierny i miłujący wszystkie swoje dzieci, i tego marnotrawnego, rozrzutnego syna, który przepuścił znaczną cześć ojcowskiego majątku, ale i tego drugiego, buntowniczego i zadziornego. Bóg miłuje i przebacza. To jest niewątpliwie prawda.
Zapominamy jednak dosyć często, że warunkiem "sine qua non" – nieodzownym warunkiem ojcowskiego miłosierdzia jest skrucha i pokora owego zarozumiałego syna. Gdyby tenże syn nie "był poszedł po rozum do głowy" i nie uznał konieczności zmiany życia, gdyby się sam na powrót do domu Ojca nie zdecydował ... nie mógłby dostąpić ojcowskiego przebaczenia i miłosierdzia. Ojciec nie mógł i nie chciał na siłę go do siebie sprowadzać, szanując jego wolność, nawet wtedy, gdy bolał i cierpiał z powodu upadku syna. I o tym, o konieczności skruchy i nawrócenia nie można zapominać. Słowa owego syna, wypowiedziane "na końcu drogi odejścia", na dnie niejako: "Zabiorę się i wrócę ..." są konieczne i nieodzowne, są początkiem nawrócenia i warunkiem miłosierdzia. I o tym wielu nie chce pamiętać, mówiąc sobie: "Będę żył jak mi się podoba, a Bóg-Miłosierny i tak mi wszystko wybaczy". Albo: "Bóg jest Miłosierny, nie ma się więc po co straszyć i stresować grzechami". Nic bardziej złudnego. Bóg jest Miłosierny, ale tylko i wyłącznie dla tych, którzy umieją się przyznać do popełnionych błędów i mają odwagę cywilną powiedzieć: "popełniłem grzech, potrzebuję Bożego Miłosierdzia". Liczenie na Miłosierdzie Boże z lekceważeniem osobistego nawrócenia i zmiany życia jest nieporozumieniem i oszukiwaniem samego siebie. Miłosierny Ojciec pozwolił nawet, aby wracający syn wypowiedział te bardzo trudne do wypowiedzenia, słowa: "Ojcze zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem Ciebie ..."
"Nie potrzebują bowiem lekarze zdrowi, ale ci, którzy się źle mają ..." i są tego świadomi.
Dopóki nie uświadomisz sobie, że jesteś chory, nie możesz być uleczony!
Bóg szuka każdego z nas, jak ów pasterz zagubionej owcy, jak owa kobieta zgubionej drachmy, ale nigdy nie przymusi cię do powrotu wbrew twojej woli, bo byłbyś nieszczęśliwy.
14.09. Podwyższenie Krzyża świętego
Czytania: Lb 21,4b-9; Flp 2,6-11; J 3,13-17
Homilia ....
Aby nikt nie zginął ...
Ktoś powiedział bardzo mocne słowa: "Jeśli odrzucamy krzyż Chrystusa, to dlatego, że mamy go nosić na ramionach, a nie w butonierce." Sądzę, że jest w tym dużo racji, bo dla wielu chrześcijan krzyż Chrystusa nadal jest albo głupstwem, albo zgorszeniem, albo tylko nic nieznaczącą ozdobą. Pamiętam jeszcze z czasów, kiedy w Polsce, jako młody ksiądz chodziłem "po kolędzie", czyli z wizytą duszpasterską. W wielu domach oglądałem się za krzyżykiem na ścianie, a czasami nawet wprost zapytałem, czy jakiś religijny symbol jest gdzieś w domu. Niestety nie było go w wielu domach, a tłumaczenie gospodarzy przyprawiało o zawrót głowy: "Księże, czy ksiądz o tym nie wie, że krzyż przynosi nieszczęście?!?!? Dlatego nie wieszamy go w domu."
A więc głupstwo, ozdoba, talizman, zgorszenie, zły omen .... czy znak zbawienia? Kiedy św. Paweł pisze w liście do Galatów: "Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata." (Ga 6,14), to wyraża swoją najgłębszą wiarę w to, że krzyż Chrystusa jest narzędziem zbawienia dla całego rodzaju ludzkiego i powodem chluby dla wszystkich wierzących w Chrystusa. Krzyż nie jest tylko jednym z wielu religijnych symboli. Krzyż jest narzędziem zbawienia. To na nim –jak śpiewamy w Wielkopiątkowej Liturgii- zawisło zbawienie świata.
A jaki jest mój stosunek do krzyża? Nie byłoby nadziei zbawienia i zmartwychwstania, nie byłoby Kościoła i życia wiecznego, Sakramentów i wiary, nie byłoby życia gdyby nie ten znak, gdyby nie krzyż Pana naszego Jezusa Chrystusa. Od początku chrześcijaństwa był on dla wierzących symbolem zwycięstwa dobra nad złem, zwycięstwa miłości nad nienawiścią, był znakiem chluby i pomostem wiodącym do zbawienia. A my ...? mówimy, że krzyż na ścianie w domu przynosi nieszczęście!!?!?!!
Jest taka opowieść o ludziach, którzy zagubili się w życiu i po długiej wędrówce postanowili wrócić do opuszczonego wcześniej raju. Długo szukali kogoś, kto by ich poprowadził, aż w końcu znaleźli człowieka, który zgodził się podjąć tę próbę i poprowadzić ludzi do krainy szczęścia. Postawił jednak niezwykle dziwne wymaganie, a mianowicie; każdemu (z chcących udać się w drogę powrotną) kazał sporządzić krzyż. Ludzie ze zdziwieniem szemrali przeciwko takiemu wymaganiu, ale przewodnik nie ustępował. W końcu, kiedy już każdy miał krzyż zrobiony na swoją miarę, wyruszyli w drogę. Wędrówka trwała całymi latami. Wędrowcy przedzierali się przez gęstą dżunglę, gdzie krzyże były całkowicie nieprzydatne i tylko zawadzały. Szli wiele lat przez pustynię, gdzie wielu porzuciło swoje krzyże bo były za ciężkie. Miesiącami przeprawiali się wielokrotnie przez góry. Niektórzy skracali sobie i zmniejszali ten absolutnie nikomu i od niczego niepotrzebny przedmiot. Inni porzucali go gdzieś po drodze. Po wielu latach wędrówki grupa wędrowców dotarła w końcu do celu swojej podróży. Na horyzoncie ukazała się niesamowicie piękna kraina. Wszyscy wiedzieli, że to jest utracony i latami poszukiwany raj. Pozostało im jeszcze co najwyżej kilka dni drogi, aby wejść do ziemi obiecanej. Po kilku dniach docierają w końcu prawie do wrót raju i okazuje się, że dzieli ich od niego jeszcze jedna przeszkoda, głęboka i szeroka przepaść. Nie można jej obejść, bo ciągnie się kilometrami na lewo i prawo, nie można jej przeskoczyć, bo jest za szeroka. Nie ma mostu, ani nawet drzew aby taki most zbudować. Ludzie zniechęceni zwracają się z pretensjami do przewodnika. "Dlaczego nam nie powiedziałeś, że czeka nas tutaj taka przeszkoda. Gdybyśmy wiedzieli wcześniej, to przecież mogliśmy ze sobą przynieść materiały potrzebne do zbudowania chociażby kładki. A tak .... jesteśmy bezradni i będąc już tak blisko celu nie możemy się tam dostać, a za nami tylko pustynia rozciągająca się na wiele dni i tygodni"
Na co przewodnik odpowiada: "Przecież ja wam od początku kazałem nieść materiał na budowę kładki. To po to każdy z was dźwigał sporządzony przez siebie krzyż, aby właśnie teraz po nim przeprawić się do upragnionego raju." I rzeczywiście okazało się, że ci, którzy donieśli krzyż aż dotąd, mogli łatwo i swobodnie po nim przejść na drugą stronę przepaści.
Tyle legenda, opowieść ...
A przecież i nam się czasami wydaje, że przedmiot ten jest nam do niczego niepotrzebny, że nam zawadza, że jest zbyteczny, że jest uciążliwy i nie do zniesienia ...
Krzyżu Chrystusa bądźże pochwalony ...
i stań się nam bramą do życia wiecznego.
Nie bójmy się tej logiki krzyża, bo jak pisze C. K. Norwid w wierszu "Dziecko i krzyż":
Ojcze mój! Twa łódź
Wprost na most płynie
Maszt uderzy!...wróć...
Lub wszystko zginie...
Patrz! Jaki tam krzyż,
Krzyż niebezpieczny...
Maszt się niesie wzwyż,
Most mu poprzeczny.
Synku! Trwogi zbądź!
To znak zbawienia!
Płyńmy! Bądź co bądź...
Patrz jak się zmienia!
Oto - wszerz i wzwyż
Wszystko toż samo.
Gdzież się podział krzyż?
Stał nam się bramą!
To jest właśnie logika krzyża, który staje się bramą do Życia.
Czytania: Lb 21,4b-9; Flp 2,6-11; J 3,13-17
Homilia ....
Aby nikt nie zginął ...
Ktoś powiedział bardzo mocne słowa: "Jeśli odrzucamy krzyż Chrystusa, to dlatego, że mamy go nosić na ramionach, a nie w butonierce." Sądzę, że jest w tym dużo racji, bo dla wielu chrześcijan krzyż Chrystusa nadal jest albo głupstwem, albo zgorszeniem, albo tylko nic nieznaczącą ozdobą. Pamiętam jeszcze z czasów, kiedy w Polsce, jako młody ksiądz chodziłem "po kolędzie", czyli z wizytą duszpasterską. W wielu domach oglądałem się za krzyżykiem na ścianie, a czasami nawet wprost zapytałem, czy jakiś religijny symbol jest gdzieś w domu. Niestety nie było go w wielu domach, a tłumaczenie gospodarzy przyprawiało o zawrót głowy: "Księże, czy ksiądz o tym nie wie, że krzyż przynosi nieszczęście?!?!? Dlatego nie wieszamy go w domu."
A więc głupstwo, ozdoba, talizman, zgorszenie, zły omen .... czy znak zbawienia? Kiedy św. Paweł pisze w liście do Galatów: "Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata." (Ga 6,14), to wyraża swoją najgłębszą wiarę w to, że krzyż Chrystusa jest narzędziem zbawienia dla całego rodzaju ludzkiego i powodem chluby dla wszystkich wierzących w Chrystusa. Krzyż nie jest tylko jednym z wielu religijnych symboli. Krzyż jest narzędziem zbawienia. To na nim –jak śpiewamy w Wielkopiątkowej Liturgii- zawisło zbawienie świata.
A jaki jest mój stosunek do krzyża? Nie byłoby nadziei zbawienia i zmartwychwstania, nie byłoby Kościoła i życia wiecznego, Sakramentów i wiary, nie byłoby życia gdyby nie ten znak, gdyby nie krzyż Pana naszego Jezusa Chrystusa. Od początku chrześcijaństwa był on dla wierzących symbolem zwycięstwa dobra nad złem, zwycięstwa miłości nad nienawiścią, był znakiem chluby i pomostem wiodącym do zbawienia. A my ...? mówimy, że krzyż na ścianie w domu przynosi nieszczęście!!?!?!!
Jest taka opowieść o ludziach, którzy zagubili się w życiu i po długiej wędrówce postanowili wrócić do opuszczonego wcześniej raju. Długo szukali kogoś, kto by ich poprowadził, aż w końcu znaleźli człowieka, który zgodził się podjąć tę próbę i poprowadzić ludzi do krainy szczęścia. Postawił jednak niezwykle dziwne wymaganie, a mianowicie; każdemu (z chcących udać się w drogę powrotną) kazał sporządzić krzyż. Ludzie ze zdziwieniem szemrali przeciwko takiemu wymaganiu, ale przewodnik nie ustępował. W końcu, kiedy już każdy miał krzyż zrobiony na swoją miarę, wyruszyli w drogę. Wędrówka trwała całymi latami. Wędrowcy przedzierali się przez gęstą dżunglę, gdzie krzyże były całkowicie nieprzydatne i tylko zawadzały. Szli wiele lat przez pustynię, gdzie wielu porzuciło swoje krzyże bo były za ciężkie. Miesiącami przeprawiali się wielokrotnie przez góry. Niektórzy skracali sobie i zmniejszali ten absolutnie nikomu i od niczego niepotrzebny przedmiot. Inni porzucali go gdzieś po drodze. Po wielu latach wędrówki grupa wędrowców dotarła w końcu do celu swojej podróży. Na horyzoncie ukazała się niesamowicie piękna kraina. Wszyscy wiedzieli, że to jest utracony i latami poszukiwany raj. Pozostało im jeszcze co najwyżej kilka dni drogi, aby wejść do ziemi obiecanej. Po kilku dniach docierają w końcu prawie do wrót raju i okazuje się, że dzieli ich od niego jeszcze jedna przeszkoda, głęboka i szeroka przepaść. Nie można jej obejść, bo ciągnie się kilometrami na lewo i prawo, nie można jej przeskoczyć, bo jest za szeroka. Nie ma mostu, ani nawet drzew aby taki most zbudować. Ludzie zniechęceni zwracają się z pretensjami do przewodnika. "Dlaczego nam nie powiedziałeś, że czeka nas tutaj taka przeszkoda. Gdybyśmy wiedzieli wcześniej, to przecież mogliśmy ze sobą przynieść materiały potrzebne do zbudowania chociażby kładki. A tak .... jesteśmy bezradni i będąc już tak blisko celu nie możemy się tam dostać, a za nami tylko pustynia rozciągająca się na wiele dni i tygodni"
Na co przewodnik odpowiada: "Przecież ja wam od początku kazałem nieść materiał na budowę kładki. To po to każdy z was dźwigał sporządzony przez siebie krzyż, aby właśnie teraz po nim przeprawić się do upragnionego raju." I rzeczywiście okazało się, że ci, którzy donieśli krzyż aż dotąd, mogli łatwo i swobodnie po nim przejść na drugą stronę przepaści.
Tyle legenda, opowieść ...
A przecież i nam się czasami wydaje, że przedmiot ten jest nam do niczego niepotrzebny, że nam zawadza, że jest zbyteczny, że jest uciążliwy i nie do zniesienia ...
Krzyżu Chrystusa bądźże pochwalony ...
i stań się nam bramą do życia wiecznego.
Nie bójmy się tej logiki krzyża, bo jak pisze C. K. Norwid w wierszu "Dziecko i krzyż":
Ojcze mój! Twa łódź
Wprost na most płynie
Maszt uderzy!...wróć...
Lub wszystko zginie...
Patrz! Jaki tam krzyż,
Krzyż niebezpieczny...
Maszt się niesie wzwyż,
Most mu poprzeczny.
Synku! Trwogi zbądź!
To znak zbawienia!
Płyńmy! Bądź co bądź...
Patrz jak się zmienia!
Oto - wszerz i wzwyż
Wszystko toż samo.
Gdzież się podział krzyż?
Stał nam się bramą!
To jest właśnie logika krzyża, który staje się bramą do Życia.
piątek, 7 września 2007
08.09. Narodzenie N.M.P.
Mi 5,1-4
A ty, Betlejem Efrata, najmniejsze jesteś wśród plemion judzkich! Z ciebie mi wyjdzie Ten, który będzie władał w Izraelu, a pochodzenie Jego od początku, od dni wieczności. Przeto [Pan] wyda ich aż do czasu, kiedy porodzi mająca porodzić. Wtedy reszta braci Jego powróci do synów Izraela. Powstanie On i paść będzie mocą Pańską, w majestacie imienia Pana Boga swego. Osiądą wtedy, bo odtąd rozciągnie swą potęgę aż po krańce ziemi. A Ten będzie pokojem. Jeśli Asyria wtargnie do naszego kraju, jeśli stąpać będzie po naszych pałacach, wzbudzimy przeciw niej siedmiu pasterzy i ośmiu książąt ludu.
lub Rz 8,28-30
Wiemy też, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według [Jego] zamiaru. Albowiem tych, których od wieków poznał, tych też przeznaczył na to, by się stali na wzór obrazu Jego Syna, aby On był pierworodnym między wielu braćmi. Tych zaś, których przeznaczył, tych też powołał, a których powołał - tych też usprawiedliwił, a których usprawiedliwił - tych też obdarzył chwałą.
Mt 1,1.18 - 23
Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama. Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów. A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy: Bóg z nami.
Doskonale współpracująca z Łaską Bożą
Ostatnie święto maryjne roku liturgicznego przypomina nam o narodzeniu Tej, Która z woli Boga samego stała się Matką Syna Bożego. Żadne z dzisiejszych czytań nie mówi wprost i bezpośrednio o fakcie narodzenia Najświętszej Dziewicy. Nie wiemy na ten temat nic, nie mamy żadnych szczegółów, nawet takich jak w wypadku narodzenie św. Jana Chrzciciela. Rodowód Jezusa Chrystusa podany w Ewangelii św. Mateusza mówi jedynie, że: "Jakub był ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem." (Mt 1,16). Pobożna tradycja chrześcijańska czci Joachima i Annę (26.07), jako rodziców Najświętszej Dziewicy. Niewątpliwie jednak, nawet bardzo zwykłe i nie teologiczne rozumowanie podpowiada nam, że Maryja, Matka Chrystusa narodziła się w sposób normalny i ludzki w normalnej, żydowskiej rodzinie. Że musiała być w takiej rodzinie wychowywana i zgodnie z żydowską tradycją zaślubiła Józefa. Nic w tym wszystkim nie byłoby nadzwyczajnego i cudownego, gdyby nie fakt, że taż właśnie kobieta, a właściwie pobożna dziewczyna wybrana została przez samego Boga w sposób szczególny, do niezwyczajnej i wcale nie normalnej roli, Matki Syna Bożego. I tutaj teologowie i cała tradycja Kościoła w sposób jednoznaczny upatrują źródło wszystkich "przywilejów Maryi". Mając być Matką Syna Bożego została więc w sposób cudowny, od swego poczęcia, zachowana Bożą mocą od wszelkiej zmazy grzechu, od wszelkiego najmniejszego nawet cienia pożądania, czy nieprawości. I przez to czcimy ją jako Niepokalanie Poczętą, Najświętszą, Przeczystą Dziewicę.
Tyle może na temat teologicznych refleksji związanych z dzisiejszym świętem. A jakie możemy znaleźć implikacje i myśli, moralne lub etyczne, jakie wskazówki życiowe? Najpierw chyba właśnie to, że wybranie Maryi nie dokonało się w sposób czarodziejski, ani arbitralny. Bóg -istniejący poza czasem- przewidział, poznał w swojej Opatrzności, że właśnie ta niewiasta, ta kobieta w sposób najdoskonalszy będzie współpracować z Łaską Bożą i Ją właśnie zachował od wszelkiej zmazy grzechu. Bo "Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra ..." Nie moją jest sprawą domagać się, czy oczekiwać nadzwyczajnych przywilejów i łask, ale do mnie na pewno należy z otrzymanymi łaskami współpracować. Wielkość Maryi nie tylko na Jej wybraniu polega, ale także na Jej wielkiej pokorze, miłości, ufności i na Jej zaufaniu i zawierzeniu Bogu.
Wybór, powołanie i usprawiedliwienie, a ostatecznie zbawienie dokonują się z mocy i woli Boga, ale nie dokonują się bez naszego udziału i naszej współpracy. Kto zamyka się codziennie na działanie łaski w swoim egoizmie, kto lekceważy sobie powołanie Boże i Jego dary (jakie każdy z nas otrzymuje) ten nie może mieć do Boga pretensji. Maryja nie jest boginią, ale doskonałym i pełnym człowiekiem, obrazem Jezusa Chrystusa, Syna Bożego właśnie przez swoją absolutną gotowość na działanie w Niej Ducha Świętego. Od poczęcia, od narodzenia całkowicie poddana działaniu Łaski Bożej. Od początku, do końca otwarta na działanie Ducha, poszukująca tylko i wyłącznie woli Bożej, w ten sposób staje się wzorem pełnego człowieczeństwa, upodabniania się do swojego Boskiego Syna.
A Maryjna pobożność ....
chyba nie jedynie na odmawianiu zdrowasiek polega,
ale raczej na naśladowaniu Jej - Bożej Rodzicielki
w naszej szarej, ludzkiej codzienności.
A ty, Betlejem Efrata, najmniejsze jesteś wśród plemion judzkich! Z ciebie mi wyjdzie Ten, który będzie władał w Izraelu, a pochodzenie Jego od początku, od dni wieczności. Przeto [Pan] wyda ich aż do czasu, kiedy porodzi mająca porodzić. Wtedy reszta braci Jego powróci do synów Izraela. Powstanie On i paść będzie mocą Pańską, w majestacie imienia Pana Boga swego. Osiądą wtedy, bo odtąd rozciągnie swą potęgę aż po krańce ziemi. A Ten będzie pokojem. Jeśli Asyria wtargnie do naszego kraju, jeśli stąpać będzie po naszych pałacach, wzbudzimy przeciw niej siedmiu pasterzy i ośmiu książąt ludu.
lub Rz 8,28-30
Wiemy też, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według [Jego] zamiaru. Albowiem tych, których od wieków poznał, tych też przeznaczył na to, by się stali na wzór obrazu Jego Syna, aby On był pierworodnym między wielu braćmi. Tych zaś, których przeznaczył, tych też powołał, a których powołał - tych też usprawiedliwił, a których usprawiedliwił - tych też obdarzył chwałą.
Mt 1,1.18 - 23
Rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama. Z narodzeniem Jezusa Chrystusa było tak. Po zaślubinach Matki Jego, Maryi, z Józefem, wpierw nim zamieszkali razem, znalazła się brzemienną za sprawą Ducha Świętego. Mąż Jej, Józef, który był człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, zamierzał oddalić Ją potajemnie. Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło. Porodzi Syna, któremu nadasz imię Jezus, On bowiem zbawi swój lud od jego grzechów. A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez Proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy: Bóg z nami.
Doskonale współpracująca z Łaską Bożą
Ostatnie święto maryjne roku liturgicznego przypomina nam o narodzeniu Tej, Która z woli Boga samego stała się Matką Syna Bożego. Żadne z dzisiejszych czytań nie mówi wprost i bezpośrednio o fakcie narodzenia Najświętszej Dziewicy. Nie wiemy na ten temat nic, nie mamy żadnych szczegółów, nawet takich jak w wypadku narodzenie św. Jana Chrzciciela. Rodowód Jezusa Chrystusa podany w Ewangelii św. Mateusza mówi jedynie, że: "Jakub był ojcem Józefa, męża Maryi, z której narodził się Jezus, zwany Chrystusem." (Mt 1,16). Pobożna tradycja chrześcijańska czci Joachima i Annę (26.07), jako rodziców Najświętszej Dziewicy. Niewątpliwie jednak, nawet bardzo zwykłe i nie teologiczne rozumowanie podpowiada nam, że Maryja, Matka Chrystusa narodziła się w sposób normalny i ludzki w normalnej, żydowskiej rodzinie. Że musiała być w takiej rodzinie wychowywana i zgodnie z żydowską tradycją zaślubiła Józefa. Nic w tym wszystkim nie byłoby nadzwyczajnego i cudownego, gdyby nie fakt, że taż właśnie kobieta, a właściwie pobożna dziewczyna wybrana została przez samego Boga w sposób szczególny, do niezwyczajnej i wcale nie normalnej roli, Matki Syna Bożego. I tutaj teologowie i cała tradycja Kościoła w sposób jednoznaczny upatrują źródło wszystkich "przywilejów Maryi". Mając być Matką Syna Bożego została więc w sposób cudowny, od swego poczęcia, zachowana Bożą mocą od wszelkiej zmazy grzechu, od wszelkiego najmniejszego nawet cienia pożądania, czy nieprawości. I przez to czcimy ją jako Niepokalanie Poczętą, Najświętszą, Przeczystą Dziewicę.
Tyle może na temat teologicznych refleksji związanych z dzisiejszym świętem. A jakie możemy znaleźć implikacje i myśli, moralne lub etyczne, jakie wskazówki życiowe? Najpierw chyba właśnie to, że wybranie Maryi nie dokonało się w sposób czarodziejski, ani arbitralny. Bóg -istniejący poza czasem- przewidział, poznał w swojej Opatrzności, że właśnie ta niewiasta, ta kobieta w sposób najdoskonalszy będzie współpracować z Łaską Bożą i Ją właśnie zachował od wszelkiej zmazy grzechu. Bo "Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra ..." Nie moją jest sprawą domagać się, czy oczekiwać nadzwyczajnych przywilejów i łask, ale do mnie na pewno należy z otrzymanymi łaskami współpracować. Wielkość Maryi nie tylko na Jej wybraniu polega, ale także na Jej wielkiej pokorze, miłości, ufności i na Jej zaufaniu i zawierzeniu Bogu.
Wybór, powołanie i usprawiedliwienie, a ostatecznie zbawienie dokonują się z mocy i woli Boga, ale nie dokonują się bez naszego udziału i naszej współpracy. Kto zamyka się codziennie na działanie łaski w swoim egoizmie, kto lekceważy sobie powołanie Boże i Jego dary (jakie każdy z nas otrzymuje) ten nie może mieć do Boga pretensji. Maryja nie jest boginią, ale doskonałym i pełnym człowiekiem, obrazem Jezusa Chrystusa, Syna Bożego właśnie przez swoją absolutną gotowość na działanie w Niej Ducha Świętego. Od poczęcia, od narodzenia całkowicie poddana działaniu Łaski Bożej. Od początku, do końca otwarta na działanie Ducha, poszukująca tylko i wyłącznie woli Bożej, w ten sposób staje się wzorem pełnego człowieczeństwa, upodabniania się do swojego Boskiego Syna.
A Maryjna pobożność ....
chyba nie jedynie na odmawianiu zdrowasiek polega,
ale raczej na naśladowaniu Jej - Bożej Rodzicielki
w naszej szarej, ludzkiej codzienności.
XXIII Niedziela w ciągu roku – C
Mdr 9,13-18
Któż bowiem z ludzi rozezna zamysł Boży albo któż pojmie wolę Pana? Nieśmiałe są myśli śmiertelników i przewidywania nasze zawodne, bo śmiertelne ciało przygniata duszę i ziemski przybytek obciąża lotny umysł. Mozolnie odkrywamy rzeczy tej ziemi, z trudem znajdujemy, co mamy pod ręką - a któż wyśledzi to, co jest na niebie? Któż poznał Twój zamysł, gdyś nie dał Mądrości, nie zesłał z wysoka Świętego Ducha swego? I tak ścieżki mieszkańców ziemi stały się proste, a ludzie poznali, co Tobie przyjemne, i wybawiła ich Mądrość.
Flm 1,9b-10.12-17
Jako stary Paweł, a teraz jeszcze więzień Chrystusa Jezusa - proszę cię za moim dzieckiem - za tym, którego zrodziłem w kajdanach, za Onezymem. Jego ci odsyłam; ty zaś jego, to jest serce moje, przyjmij do domu! Zamierzałem go trzymać przy sobie, aby zamiast ciebie oddawał mi usługi w kajdanach /noszonych dla/ Ewangelii. Jednakże postanowiłem nie uczynić niczego bez twojej zgody, aby dobry twój czyn był nie jakby z musu, ale z dobrej woli. Może bowiem po to oddalił się od ciebie na krótki czas, abyś go odebrał na zawsze, już nie jako niewolnika, lecz więcej niż niewolnika, jako brata umiłowanego. /Takim jest on/ zwłaszcza dla mnie, ileż więcej dla ciebie zarówno w doczesności, jak w Panu. Jeśli więc się poczuwasz do łączności ze mną, przyjmij go jak mnie!
Łk 14,25-33
A szły z Nim wielkie tłumy. On zwrócił się i rzekł do nich:
Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć. Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestoma tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju. Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem.
Kto nie ma w nienawiści ...
Szokujące słowa wypowiada dziś Jezus. Jak można "mieć w nienawiści" swoich najbliższych, swoją rodzinę? Przecież to jest nieludzkie, przecież to jest wbrew przykazaniu miłości. Najbardziej jednak drastyczne są ostatnie słowa: "Kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada nie może być moim uczniem !" Czy takie radykalne podejście do chrześcijaństwa jest jeszcze dla normalnego człowieka? Na czym polega owo wyrzekanie się wszystkiego, owo zaparcie się siebie?
Takie pytanie musimy sobie stawiać bardziej osobiście. Na czym – według mnie - polega ów radykalizm ewangeliczny? Co znaczy - dla mnie - wyrzekanie się wszystkiego? Jak ja mam nieść mój własny krzyż, aby być godnym miana ucznia Chrystusowego? Nie ma bowiem w tym względzie jakichś generalnych rozwiązań i ogólnych recept. Nie ma jednej, ogólnie powszechnej odpowiedzi. Ale też nie można pozostawić tego fragmentu Ewangelii z boku, udawać, że go nie ma, że jest to tylko wynik redakcyjnych zabiegów św. Łukasza. Ewangeliczny radykalizm jest jednym z najważniejszych przesłań chrześcijaństwa. I bez niego wszystko rozmywa się w nijakości, w mdłym moralizatorstwie i słodkim ględzeniu.
Innego radykalizmu będzie potrzebował kartuski zakonnik, czy siostra zakonna, a innego matka chorego dziecka, czy ojciec wielodzietnej rodziny. Innego zaparcia się siebie będzie Chrystus oczekiwał od ucznia przed maturą, a innego od dyrektora zakładu pracy przed bardzo trudną decyzją personalną. Każdy musi rozważyć i policzyć, czy stać go na poniesienie wszystkich konsekwencji swojej decyzji. Niemniej jednak każdy z nas jest osobiście zobowiązany do klarownych rozstrzygnięć definitywnych.
Któż bowiem z ludzi rozezna zamysł Boży albo któż pojmie wolę Pana? Nieśmiałe są myśli śmiertelników i przewidywania nasze zawodne, bo śmiertelne ciało przygniata duszę i ziemski przybytek obciąża lotny umysł. Mozolnie odkrywamy rzeczy tej ziemi, z trudem znajdujemy, co mamy pod ręką - a któż wyśledzi to, co jest na niebie? Któż poznał Twój zamysł, gdyś nie dał Mądrości, nie zesłał z wysoka Świętego Ducha swego? I tak ścieżki mieszkańców ziemi stały się proste, a ludzie poznali, co Tobie przyjemne, i wybawiła ich Mądrość.
Flm 1,9b-10.12-17
Jako stary Paweł, a teraz jeszcze więzień Chrystusa Jezusa - proszę cię za moim dzieckiem - za tym, którego zrodziłem w kajdanach, za Onezymem. Jego ci odsyłam; ty zaś jego, to jest serce moje, przyjmij do domu! Zamierzałem go trzymać przy sobie, aby zamiast ciebie oddawał mi usługi w kajdanach /noszonych dla/ Ewangelii. Jednakże postanowiłem nie uczynić niczego bez twojej zgody, aby dobry twój czyn był nie jakby z musu, ale z dobrej woli. Może bowiem po to oddalił się od ciebie na krótki czas, abyś go odebrał na zawsze, już nie jako niewolnika, lecz więcej niż niewolnika, jako brata umiłowanego. /Takim jest on/ zwłaszcza dla mnie, ileż więcej dla ciebie zarówno w doczesności, jak w Panu. Jeśli więc się poczuwasz do łączności ze mną, przyjmij go jak mnie!
Łk 14,25-33
A szły z Nim wielkie tłumy. On zwrócił się i rzekł do nich:
Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć. Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestoma tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju. Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem.
Kto nie ma w nienawiści ...
Szokujące słowa wypowiada dziś Jezus. Jak można "mieć w nienawiści" swoich najbliższych, swoją rodzinę? Przecież to jest nieludzkie, przecież to jest wbrew przykazaniu miłości. Najbardziej jednak drastyczne są ostatnie słowa: "Kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada nie może być moim uczniem !" Czy takie radykalne podejście do chrześcijaństwa jest jeszcze dla normalnego człowieka? Na czym polega owo wyrzekanie się wszystkiego, owo zaparcie się siebie?
Takie pytanie musimy sobie stawiać bardziej osobiście. Na czym – według mnie - polega ów radykalizm ewangeliczny? Co znaczy - dla mnie - wyrzekanie się wszystkiego? Jak ja mam nieść mój własny krzyż, aby być godnym miana ucznia Chrystusowego? Nie ma bowiem w tym względzie jakichś generalnych rozwiązań i ogólnych recept. Nie ma jednej, ogólnie powszechnej odpowiedzi. Ale też nie można pozostawić tego fragmentu Ewangelii z boku, udawać, że go nie ma, że jest to tylko wynik redakcyjnych zabiegów św. Łukasza. Ewangeliczny radykalizm jest jednym z najważniejszych przesłań chrześcijaństwa. I bez niego wszystko rozmywa się w nijakości, w mdłym moralizatorstwie i słodkim ględzeniu.
Innego radykalizmu będzie potrzebował kartuski zakonnik, czy siostra zakonna, a innego matka chorego dziecka, czy ojciec wielodzietnej rodziny. Innego zaparcia się siebie będzie Chrystus oczekiwał od ucznia przed maturą, a innego od dyrektora zakładu pracy przed bardzo trudną decyzją personalną. Każdy musi rozważyć i policzyć, czy stać go na poniesienie wszystkich konsekwencji swojej decyzji. Niemniej jednak każdy z nas jest osobiście zobowiązany do klarownych rozstrzygnięć definitywnych.
sobota, 1 września 2007
XXII Niedziela w ciągu roku – C
Syr 4,17-18. 20. 28-29
Synu, w sposób łagodny prowadź swe sprawy, a każdy, kto jest prawy, będzie cię miłował. O ile wielki jesteś, o tyle się uniżaj, a znajdziesz łaskę u Pana. Wielka jest bowiem potęga Pana i przez pokornych bywa chwalony. Na chorobę pyszałka nie ma lekarstwa, albowiem nasienie zła w nim zapuściło korzenie. Serce rozumnego rozważa przypowieści, a ucho słuchacza jest pragnieniem mędrca.
Hbr 12,1819. 22-24a
Nie przystąpiliście bowiem do dotykalnego i płonącego ognia, do mgły, do ciemności i burzy ani też do grzmiących trąb i do takiego dźwięku słów, iż wszyscy, którzy go słyszeli, prosili, aby do nich nie mówił. Wy natomiast przystąpiliście do góry Syjon, do miasta Boga żyjącego, Jeruzalem niebieskiego, do niezliczonej liczby aniołów, na uroczyste zebranie, do Kościoła pierworodnych, którzy są zapisani w niebiosach, do Boga, który sądzi wszystkich, do duchów sprawiedliwych, które już doszły do celu, do Pośrednika Nowego Testamentu - Jezusa, do pokropienia krwią, która przemawia mocniej niż [krew] Abla.
Łk 14,1.7-14
Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili. Opowiedział więc zaproszonym przypowieść, gdy zauważył, jak sobie pierwsze miejsca wybierali. Tak mówił do nich: Jeśli cię kto zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by czasem ktoś znakomitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: Ustąp temu miejsca; i musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce. Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. Wtedy przyjdzie gospodarz i powie ci: Przyjacielu, przesiądź się wyżej; i spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony. Do tego zaś, który Go zaprosił, rzekł: Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę. Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym tobie się odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych.
Kto się wywyższa będzie poniżony ...
Jakby potwierdzeniem i rozszerzeniem Ewangelii z ubiegłej niedzieli są słowa dzisiejszej Ewangelii. Jakże często w naszym codziennym życiu bywa tak, że jedni ustawicznie szukają zaszczytów i honorów, a inni ... stoją jakby w cieniu, niezauważeni, zepchnięci na margines, czasami pogardzani. Czy nie jest i tak, że jesteśmy grzeczni, usłużni, a nawet czołobitni wobec tych, od których się czegoś spodziewamy, którzy są naszymi zwierzchnikami lub od których coś w naszym życiu zależy? Ale wobec innych, podwładnych, nieznajomych, biednych i ubogich jesteśmy niegrzeczni, aroganccy, lekceważący? Ewangelia dzisiejsza na pewno nie będzie popularna wśród współczesnych polityków, ale i nowobogackich, biznesmenów, hochsztaplerów, cwaniaków i tych wszystkich, którzy z „gestem rozdają swoje wizytówki”. Oni dokładnie przeciwnie, szukają pierwszych i zaszczytnych miejsc. Ale i wśród wielu katolików, czy nie jest tak jak na opisywanym w Ewangelii, proszonym obiedzie? Te zaszczyty, te tytuły, te przymilne uśmieszki, te kolorki i rangi, ten cały nie ewangeliczny sztafaż i pompa??
Czy wszystko co robię, nie robię przypadkiem interesownie, mając na celu jedynie i wyłącznie zysk i lepszą pozycję? A moje "dobre uczynki", czy również nie są jedynie wyrachowanym szukaniem pochwał, samozadowolenia, uznania u innych? "Niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa", a ja tak często chciałbym aby wszyscy widzieli, jaki to jestem dobry i miłosierny, jaki życzliwy i usłużny ... A czy grzeczny i usłużny nie jestem też tylko faryzejsko i na pokaz, żeby mnie inni widzieli i chwalili? Czy zrobiłem coś kiedyś naprawdę bezinteresownie?
Trudno jest żyć tak, jak wymaga i zaleca nam Chrystus. Trudno, bo jest to przeciwko naszemu najgłębszej i najtrudniejszej do wyplenienia wadzie, przeciwko pysze. A tak trudno rozpoznać pychę w sobie, tak trudno z nią walczyć ... szczególnie jeśli przykryta jest fałszywą pobożnością, obłudną grzecznością na pokaz i uładzonym uśmieszkiem.
Czy ja nie szukam raczej swojej chwały?
Czy się nie wywyższam, bo uważam, że to mi się należy, że jestem kimś?
A przecież jestem nikim !!!
A ty, który szukasz zaszczytów i chwały,
a innych traktujesz arogancko i z góry ... czy pamiętasz o tych słowach:
kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony ...
Synu, w sposób łagodny prowadź swe sprawy, a każdy, kto jest prawy, będzie cię miłował. O ile wielki jesteś, o tyle się uniżaj, a znajdziesz łaskę u Pana. Wielka jest bowiem potęga Pana i przez pokornych bywa chwalony. Na chorobę pyszałka nie ma lekarstwa, albowiem nasienie zła w nim zapuściło korzenie. Serce rozumnego rozważa przypowieści, a ucho słuchacza jest pragnieniem mędrca.
Hbr 12,1819. 22-24a
Nie przystąpiliście bowiem do dotykalnego i płonącego ognia, do mgły, do ciemności i burzy ani też do grzmiących trąb i do takiego dźwięku słów, iż wszyscy, którzy go słyszeli, prosili, aby do nich nie mówił. Wy natomiast przystąpiliście do góry Syjon, do miasta Boga żyjącego, Jeruzalem niebieskiego, do niezliczonej liczby aniołów, na uroczyste zebranie, do Kościoła pierworodnych, którzy są zapisani w niebiosach, do Boga, który sądzi wszystkich, do duchów sprawiedliwych, które już doszły do celu, do Pośrednika Nowego Testamentu - Jezusa, do pokropienia krwią, która przemawia mocniej niż [krew] Abla.
Łk 14,1.7-14
Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili. Opowiedział więc zaproszonym przypowieść, gdy zauważył, jak sobie pierwsze miejsca wybierali. Tak mówił do nich: Jeśli cię kto zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by czasem ktoś znakomitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: Ustąp temu miejsca; i musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce. Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. Wtedy przyjdzie gospodarz i powie ci: Przyjacielu, przesiądź się wyżej; i spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony. Do tego zaś, który Go zaprosił, rzekł: Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę. Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym tobie się odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych.
Kto się wywyższa będzie poniżony ...
Jakby potwierdzeniem i rozszerzeniem Ewangelii z ubiegłej niedzieli są słowa dzisiejszej Ewangelii. Jakże często w naszym codziennym życiu bywa tak, że jedni ustawicznie szukają zaszczytów i honorów, a inni ... stoją jakby w cieniu, niezauważeni, zepchnięci na margines, czasami pogardzani. Czy nie jest i tak, że jesteśmy grzeczni, usłużni, a nawet czołobitni wobec tych, od których się czegoś spodziewamy, którzy są naszymi zwierzchnikami lub od których coś w naszym życiu zależy? Ale wobec innych, podwładnych, nieznajomych, biednych i ubogich jesteśmy niegrzeczni, aroganccy, lekceważący? Ewangelia dzisiejsza na pewno nie będzie popularna wśród współczesnych polityków, ale i nowobogackich, biznesmenów, hochsztaplerów, cwaniaków i tych wszystkich, którzy z „gestem rozdają swoje wizytówki”. Oni dokładnie przeciwnie, szukają pierwszych i zaszczytnych miejsc. Ale i wśród wielu katolików, czy nie jest tak jak na opisywanym w Ewangelii, proszonym obiedzie? Te zaszczyty, te tytuły, te przymilne uśmieszki, te kolorki i rangi, ten cały nie ewangeliczny sztafaż i pompa??
Czy wszystko co robię, nie robię przypadkiem interesownie, mając na celu jedynie i wyłącznie zysk i lepszą pozycję? A moje "dobre uczynki", czy również nie są jedynie wyrachowanym szukaniem pochwał, samozadowolenia, uznania u innych? "Niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa", a ja tak często chciałbym aby wszyscy widzieli, jaki to jestem dobry i miłosierny, jaki życzliwy i usłużny ... A czy grzeczny i usłużny nie jestem też tylko faryzejsko i na pokaz, żeby mnie inni widzieli i chwalili? Czy zrobiłem coś kiedyś naprawdę bezinteresownie?
Trudno jest żyć tak, jak wymaga i zaleca nam Chrystus. Trudno, bo jest to przeciwko naszemu najgłębszej i najtrudniejszej do wyplenienia wadzie, przeciwko pysze. A tak trudno rozpoznać pychę w sobie, tak trudno z nią walczyć ... szczególnie jeśli przykryta jest fałszywą pobożnością, obłudną grzecznością na pokaz i uładzonym uśmieszkiem.
Czy ja nie szukam raczej swojej chwały?
Czy się nie wywyższam, bo uważam, że to mi się należy, że jestem kimś?
A przecież jestem nikim !!!
A ty, który szukasz zaszczytów i chwały,
a innych traktujesz arogancko i z góry ... czy pamiętasz o tych słowach:
kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony ...
Subskrybuj:
Posty (Atom)