sobota, 16 października 2010

XXIX Niedziela w ciągu roku – C


Wj 17,8-13

Amalekici przybyli, aby walczyć z Izraelitami w Refidim. Mojżesz powiedział wtedy do Jozuego: Wybierz sobie mężów i wyruszysz z nimi na walkę z Amalekitami. Ja jutro stanę na szczycie góry z laską Boga w ręku. Jozue spełnił polecenie Mojżesza i wyruszył do walki z Amalekitami. Mojżesz, Aaron i Chur wyszli na szczyt góry. Jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry, Izrael miał przewagę. Gdy zaś ręce opuszczał, miał przewagę Amalekita. Gdy ręce Mojżesza zdrętwiały, wzięli kamień i położyli pod niego, i usiadł na nim. Aaron zaś i Chur podparli jego ręce, jeden z tej, a drugi z tamtej strony. W ten sposób aż do zachodu słońca były ręce jego stale wzniesione wysoko. I tak zdołał Jozue pokonać Amalekitów i ich lud ostrzem miecza.

2Tm 3,14-4:2

Ty natomiast trwaj w tym, czego się nauczyłeś i co ci zawierzono, bo wiesz, od kogo się nauczyłeś. Od lat bowiem niemowlęcych znasz Pisma święte, które mogą cię nauczyć mądrości wiodącej ku zbawieniu przez wiarę w Chrystusie Jezusie. Wszelkie Pismo od Boga natchnione /jest/ i pożyteczne do nauczania, do przekonywania, do poprawiania, do kształcenia w sprawiedliwości - aby człowiek Boży był doskonały, przysposobiony do każdego dobrego czynu. Zaklinam cię wobec Boga i Chrystusa Jezusa, który będzie sądził żywych i umarłych, i na Jego pojawienie się, i na Jego królestwo: głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, /w razie potrzeby/ wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz.

Łk 18,1-8

Powiedział im też przypowieść o tym, że zawsze powinni modlić się i nie ustawać: W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: Obroń mnie przed moim przeciwnikiem. Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie. I Pan dodał: Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?

Kto puka temu otworzą ...

Zdawać by się mogło, że nasze modlitwy nie są wysłuchiwane, że nasz prośby to, „jak grochem o ścianę” milczenia ze strony Boga. A czy nie jest raczej tak, że modląc się nie wierzymy, że prośby nasze będą wysłuchane, albo tak, że prosząc nie dodajemy "nie moja, ale Twoja wola"? Albo może, tak bardzo jesteśmy przywiązani do naszej prośby, że nie zauważamy, że Bóg już wysłuchał naszych próśb lepiej i dał nam o wiele więcej niż myśmy Go prosili? Modlitwa wstawiennicza, modlitwa prośby, to nie tylko wyliczanie potrzeb i oczekiwań, ale także uświadomienie sobie, że ja sam mogę i powinienem coś zrobić, że oto wiele leży w zasięgu moich możliwości, że potrzeba tylko odrobiny wysiłku i dobrej woli. A może jest i tak, że ja modlę się i proszę, ale sam jestem głuchy na prośby innych?

Modlimy się w codziennym "Ojcze nasz": "i odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy ..." a czy nie można by dorzucić i takiego wezwania, "wysłuchaj naszych próśb i modlitw, tak jak i my wysłuchujemy..."

Przypowieść Jezusa z dzisiejszej Ewangelii, to nie tylko przypowieść o natrętnej kobiecie, ale także o egoistycznym i głuchym człowieku, który dopiero pod presją uporu i natręctwa spełnia swój obowiązek sędziego.

Jak traktuję swoje dzieci, żonę, swoich najbliższych, krewnych, swoich podwładnych, penitentów i interesantów, którzy przychodzą do mnie z różnymi prośbami? Czy sam prosząc nie jestem głuchy na prośby innych? Czy nie daję się prosić zbyt długo, czy nie zbywam ich próśb lekceważącym wzruszeniem ramion? Rachunek sumienia w tym względzie wiele może mi pomóc i otworzyć moje oczy.

Naucz mnie Panie, jak -prosząc o Twoją pomoc- nie być głuchym na prośby innych.

sobota, 9 października 2010

XXVIII Niedziela w ciągu roku – C


2Krl 5,14-17

Odszedł więc Naaman i zanurzył się siedem razy w Jordanie, według słowa męża Bożego, a ciało jego na powrót stało się jak ciało małego dziecka i został oczyszczony. Wtedy wrócił do męża Bożego z całym orszakiem, wszedł i stanął przed nim, mówiąc: Oto przekonałem się, że na całej ziemi nie ma Boga poza Izraelem! A teraz zechciej przyjąć dar wdzięczności od twego sługi! On zaś odpowiedział: Na życie Pana, przed którego obliczem stoję – nie wezmę! Tamten nalegał na niego, aby przyjął, lecz on odmówił. Wtedy Naaman rzekł: Jeśli już nie chcesz, to niechże dadzą twemu słudze tyle ziemi, ile para mułów unieść może, ponieważ odtąd twój sługa nie będzie składał ofiary całopalnej ani ofiary krwawej innym bogom, jak tylko Panu.

2Tm 2,8-13

Pamiętaj na Jezusa Chrystusa, potomka Dawida! On według Ewangelii mojej powstał z martwych. Dla niej znoszę niedolę aż do więzów jak złoczyńca; ale słowo Boże nie uległo skrępowaniu. Dlatego znoszę wszystko przez wzgląd na wybranych, aby i oni dostąpili zbawienia w Chrystusie Jezusie razem z wieczną chwałą. Nauka to zasługująca na wiarę: Jeżeliśmy bowiem z Nim współumarli, wespół z Nim i żyć będziemy. Jeśli trwamy w cierpliwości, wespół z Nim też królować będziemy. Jeśli się będziemy Go zapierali, to i On nas się zaprze. Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego.

Łk 17,11-19

Zmierzając do Jerozolimy przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami. Na ich widok rzekł do nich: Idźcie, pokażcie się kapłanom. A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec. Do niego zaś rzekł: Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła.

Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami ...

Syryjski wódz Naaman chciał i umiał okazać wdzięczność za uzdrowienie. Niewierny i pogardzany przez prawowiernych Żydów, trędowaty Samarytanin także wiedział, co to jest wdzięczność. Ale, czy ja wiem, co to jest wdzięczność? Jakże często wołam o pomoc? Jakże często się jej domagam, a nawet żądam ... ale zwrotu "dziękuję bardzo" nie ma w moim słowniku.

Albo z innej strony
Kończy się Tydzień Miłosierdzia ... co dobrego zrobiłeś?

Jezus nie był obojętny na wołanie i potrzebę, na biedę drugiego człowieka. Nie był głuchy, nie udawał, że nie słyszy, nie widzi, nie ma czasu ... Nikomu, kto prosił, kto był w potrzebie, kto był w niedostatku nie odmawiał, nie lekceważył, nie przechodził obok ... A ja? Czy widzę, czy słyszę, czy zauważam? Czy też udaję, że nie ma sprawy, że nie mam czasu, że jestem zajęty ... A może nawet do głowy mi nie przyjdzie, że mogę, że leży to w zasięgu moich możliwości ...? Może nawet nie pomyślę o tym, że mógłbym pomóc? Jeden z moich znajomych widząc kiedyś człowieka w potrzebie zareagował w bardzo "modny" sposób, mówiąc cynicznie i "żartobliwie": "Nie mój cyrk, nie moje małpy". I był bardzo zadowolony z użytego wyrażenia. Życzę jemu i wszystkim innym podobnym żartownisiom, aby i im ktoś kiedyś odpowiedział w równie cyniczny i "żartobliwy" sposób: "Nie mój cyrk, nie moje małpy".

Czy bieda tego świata, to naprawdę nie twoja sprawa?!?!?

Ejże, człowieku pewny siebie, czy to aby nie ty potrzebujesz pomocy?

Czy to aby nie twoje sumienie zostało dotknięte trądem i paraliżem?

wstrząsająca statystyka ... Co 3 sekundy ktoś na świecie umiera z głodu ...

A ty, ile jedzenia dzisiaj zniszczyłeś, wyrzuciłeś, ile dobra zmarnowałeś ...?

Czy aby na pewno nie twój cyrk i nie twoje małpy?

środa, 6 października 2010

7 PAŹDZIERNIKA – 2010 MATKI BOŻEJ RÓŻAŃCOWEJ

Różaniec na pewno nie jest modlitwą trudną, ani skomplikowaną. Jej nazwa pochodzi ze średniowiecza, a oznacza rosarium – ogród różany. Składała się ona początkowo ze 150 „Zdrowaś Maryjo” i 15 „Ojcze Nasz” podzielonych na 15 tajemnic w trzech częściach. Miały te modlitwy zastępować 150 psalmów odmawianych przez zakonników i kapłanów.

• Mamy więc cześć Radosną z tajemnicami: Zwiastowania NMP, Nawiedzenia św. Elżbiety, Narodzenia Pana Jezusa, Ofiarowania Pana Jezusa w Świątyni i Odnalezienia Pana Jezusa w Świątyni. Cześć ta to medytacja nad okresem dzieciństwa Pana Jezusa.
• W części drugiej – Bolesnej rozważamy Mękę i Śmierć Zbawiciela w pięciu tajemnicach: Modlitwa Pana Jezusa w Ogrójcu, Biczowanie, Cierniem ukoronowanie, Droga krzyżowa, Ukrzyżowanie i śmierć Jezusa
• I w części trzeciej – Chwalebnej wspominamy wydarzenie Zmartwychwstania i następujące po nim Wniebowstąpienie, Zesłanie Ducha Świętego, Wniebowzięcie NMP. i Ukoronowanie Matki Bożej na Królową nieba i ziemi.

Tajemnice Radosne odmawiane są zazwyczaj w poniedziałki i soboty, Tajemnice Bolesne we wtorki i piątki, Tajemnice Chwalebne w środy i niedziele.

16 października 2002 roku (w 24 rocznicę wyboru na stolicę Piotrową) Papież Jan Paweł II ustanowił pięć nowych tajemnic, które zostały nazwane Tajemnicami Światła. W czwartki w kolejnych tajemnicach: Chrzest Jezusa w Jordanie, Cud na weselu w Kanie Galilejskiej, Głoszenie Królestwa Bożego i wzywanie do nawrócenia, Przemienienie na górze Tabor, Ustanowienie Eucharystii rozważamy trzyletni okres działalności Pana Jezusa. W ten sposób Różaniec staje się niejako streszczeniem czterech ewangelii i katechezą biblijną.

Za prekursora modlitwy różańcowej uważa się założyciela Dominikanów św. Dominika, któremu miała się objawić Matka Najświętsza i przykazać rozpowszechnianie tej modlitwy na całym świecie. Legenda głosi, że to właśnie w czasie jednej z jego kaznodziejskich wypraw przeciwko Albigensom (około 1213 roku), zrodziła się modlitwa różańcowa. Pomimo postów i modlitw kaznodziejska posługa św. Dominika nie przynosiła owoców. Wówczas objawiła mu się Matka Boża i poleciła, by nie tylko głosił kazania, lecz by połączył je z odmawianiem tzw. Psałterza Maryi (150 Zdrowaś Maryjo i 15 Ojcze nasz). Od tej pory św. Dominik przeplatał swoje nauki modlitwą różańcową, w której rozważał wraz ze słuchaczami treści zawarte w Ewangelii. Do Polski modlitwę różańcową sprowadził i rozpropagował ją wśród wiernych dominikanin Święty Jacek Odrowąż. Dzięki zakonowi dominikańskiemu modlitwa różańcowa już w XV wieku stała się znana w całym Kościele.

Więcej informacji na temat historii Różańca i cudów modlitwy różańcowej (bitwa pod Lepanto, cud w Hiroszimie, czy cud na Filipinach) można przeczytać w artykule Pani Beaty Ciastoń na stronie internetowej: http://www.opoka.org.pl/biblioteka/M/ML/historia%20rozanca3.html

Interesująca jest historia Różańca, ale na pewno ważniejsza jest sama modlitwa i jej codzienne praktykowanie. Wielki czciciel Maryi, Ojciec Święty Jan Paweł II odmawiał ja kilka razy dziennie mimo swoich niezliczonych zajęć i obowiązków. Interesującym jest spostrzeżenie, że na wielu zdjęciach widać Papieża z różańcem w ręku. W kilu artykułach o świętym Ojcu Pio znalazłem informacje, że odmawiał on Różaniec po kilkanaście razy dziennie. Miesiąc październik to tradycyjnie w Polsce miesiąc Różańca. Warto by może było -mimo codziennych zajęć- wejść wieczorem do kościoła na półgodzinne nabożeństwo różańcowe. Skoro od wieków modlitwa ta zwana „drabiną do nieba” okazuje się tak pomocna, to i w twoim życiu może wiele zmienić i naprawić.


Homiia II

Różaniec tak jak i jasełka, żłóbek czy szopka, Misteria Męki Pańskiej, freski i rzeźby w świątyniach, czy witraże w katedrach były od początku chrześcijaństwa sposobem przedstawienia historii Zbawczej w sposób dostępny dla tych, którzy nie umieli czytać i nie znali języka liturgii - łaciny, a więc nie mieli dostępu do skarbca Pisma Świętego i tekstów liturgicznych. Trudno jest jednoznacznie przedstawić początki modlitwy różańcowej. Według pobożnej tradycji sama Matka Boska dała Różaniec świętemu Dominikowi założycielowi Dominikanów, wraz z instrukcją jak go należy używać. Sama nazwa Różaniec pochodzi od łacińskiego słowa „rosarium” – ogród różany i jest wyrazem pobożnego przekonania, że modląc się przy użyciu różańca, lub odmawiając różaniec składamy Maryi bukiet róż. Różaniec przez wieki był odmawiany w sposób znany nam do dzisiaj i miał szczególne miejsce w pobożności nie tylko ludowej. Jego kompozycja to układ modlitw pochodzących głównie z Pisma św., chociaż na początku recytujemy Skład Apostolski. To miało pomóc w przypominaniu głównych prawd wiary tym, którzy różaniec regularnie odmawiali. Modlitwa „Ojcze nasz”, odmawiana na początku każdej dziesiątki pochodzi oczywiście z Ewangelii i jest jedyną modlitwą, jakiej nauczył nas sam Zbawiciel (Mt 6:9-13). Na zakończenie każdej dziesiątki odmawiamy modlitwę, „Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu ...” , która jest również pochodzenie biblijnego i jest zakończeniem wielu modlitw i tekstów biblijnych (Mt 28:19; Rz 16:27; Jud 25).

Centralną częścią różańca jest jednak modlitwa „Zdrowaś Maryjo” (Ave Maria), składająca się z pozdrowienia Anielskiego (Łk 1:28) i pozdrowienia Elżbiety (Łk 1:42). Słowa drugiej części tej modlitwy (święta Maryjo) mają na celu podkreślić status Maryi, tej Która urodziła Syna Bożego (Gal 4:4)

Różaniec jest jak witraż, w którym różne kolorowe elementy układają się w całość widoczną z pewnej perspektywy. Kto tego nie rozumie i nie chce dostrzec będzie w tej modlitwie widział tylko pojedyncze elementy, nieciekawe i nudne, pozbawione wyrazistości. Trzeba wejść w modlitwę różańcową, jak się wchodzi w katedrę, której wielkość i piękno widoczne są tylko kiedy się ją ogląda z różnych perspektyw.

Część Radosna Różańca, to pięć wydarzeń z tzw. "Ewangelii dzieciństwa", których opisy znajdujemy u św. Łukasza Ewangelisty. Wydarzenia te mają nam przypomnieć i uzmysłowić, że Bóg stał się człowiekiem i wszedł w ludzką historię w sposób jak najbardziej ubogi i prosty, przyjął na siebie wszystkie ludzkie rygory, wymagania i słabości, za wyjątkiem grzechu. Bóg naprawdę stał się jednym z nas. Rozważając te tajemnice warto uświadomić sobie ten podstawowy fakt, że oto Bóg stał się człowiekiem dla mnie, abym ja stał się dzieckiem Bożym. Tajemnice Radosne rozważamy w poniedziałek i sobotę każdego tygodnia.

Tajemnice Światła, to pięć wydarzeń które mają nam pomóc w medytacji tych wydarzeń z życia Chrystusa, które obejmują Jego trzyletnie nauczanie od momentu Chrztu w Jordanie do ustanowienia Eucharystii. Jest to naturalne wypełnienie istniejącej wcześniej luki w rozważaniach różańcowych. Papież Jan Paweł II -wprowadzając te tajemnice- chciał uczynić Różaniec "modlitewną Ewangelią". Chrzest i cud w Kanie Galilejskiej są początkiem Objawienia się Chrystusa jako Syna Bożego. Głoszenie Królestwa, nawoływanie do nawrócenia i przemienienie na Górze Tabor, to wypełnienie misji Zbawczej Jezusa, która ma się dopełnić w Misterium Paschalnym. Misja ta w sposób bezkrwawy zostaje uwieńczona w ustanowieniu Eucharystii, a w sposób ostateczny dopełnia się w Męce, Śmierci i Zmartwychwstaniu Chrystusa. Tak więc Tajemnice Światła z poprzedzającymi je Tajemnicami Radosnymi i następującymi po nich Tajemnicami Bolesnymi i Chwalebnymi obejmują całe Misterium Zbawcze Wcielonego Syna Bożego. Tajemnice te zapraszają nas do modlitewnego i medytacyjnego pochylenia się nad nauczeniem i cudami Chytrusa, nad Jego ziemskim życiem. Tajemnice Światła rozważamy we czwartki.

Część Bolesna Różańca, to pięć wydarzeń, które możemy na pewno zaliczyć do najważniejszych wydarzeń w historii ludzkości. Obejmują one zaledwie kilkanaście godzin od wieczoru Wielkiego Czwartku do poranka Wielkanocnego, ale na pewno mogą być uznane za najważniejsze godziny w historii świata. W tym czasie dokonało się nasze odkupienie, nasze zbawienie. Rozważając tajemnice bolesne warto nie tylko wzruszać się cierpieniami Chrystusa, ale także zadać sobie pytanie: "Czy jestem świadom, że to właśnie jest cena mojego zbawienia? Czy zdaję sobie sprawę z tego, że oto sam Bóg wydał się w ręce człowieka, aby człowieka do siebie doprowadzić?" Tajemnice Bolesne rozważamy we wtorki i piątki każdego tygodnia.

Część Chwalebna Różańca, to pięć wydarzeń kończących Misterium Zbawcze, które jest przedmiotem rozważań różańcowych. Bóg, Jezus Chrystus okazuje się Zwycięzcą śmierci i zła. I nie tylko On sam. Zaprasza do tego zwycięstwa także nas. Jego chwalebne Zmartwychwstanie i Wniebowstąpienie, wyniesienie do chwały nieba Maryi Matki Chrystusa i naszej Matki, jest i zaproszeniem i zapowiedzią naszej ostatecznej przyszłości. tajemnice Chwalebne Różańca mają zarazem wymiar Soteriologiczny (zbawczy), jak i Eschatologiczny. Zapraszają nas do rozważania nie tylko tego co Bóg już dla nas zrobił i co nadal robi, ale i do rozważania naszego przeznaczenia, naszej wieczności. Tajemnice Chwalebne rozważamy w środy i niedziele każdego tygodnia.


Homiia III

7 października wspominamy Matkę Boską Różańcową. Cały miesiąc październik to czas poświęcony tej właśnie formie modlitwy, która wydaje się z początku modlitwą bardzo monotonną i nudną. Na jednej ze stron (poświęconych różańcowi – Krucjata Różańcowa - ) przeczytałem taką oto refleksję:

„W społeczeństwie istnieje pewna niechęć do różańca. Skąd to się bierze? Całkiem możliwe, że przeżywamy kryzys tej modlitwy. Zarzuca się różańcowi monotonię, takie sobie „klepanie” pacierza. Czy rzeczywiście tak jest? Czy minęła już epoka różańca? O tym, że różaniec szczególnie pasuje do XXI w., przekonałem się pewnego razu podróżując rzymskim autobusem. Na przeciw mnie siedział stary Arab. Robił wrażenie skupionego. Dostrzegłem w jego ręku paciorki - coś na kształt naszego różańca - którymi nieustannie przebierał. Pomyślałem - to jest mistyka. A potem przyszło zawstydzenie. Przypomniałem sobie, że mam przecież różaniec w kieszeni. Od tamtej pory zacząłem chodzić z różańcem w ręce, odmawiać go w drodze.”

Czytając te rozważania przypomniałem sobie zdarzenie sprzed kilku laty, kiedy będąc jeszcze Afryce miałem wielokrotnie okazję pomagać w naszej salwatoriańskiej misji na Komorach (niewielki archipelag na Oceanie Indyjskim). Komory to kraj w 100% islamski, a nasza katolicka misja była raczej nastawiona na katolików przyjeżdżających tam z pobliskiego Madagaskaru i z kontynentu afrykańskiego. W głównej misji, w stolicy Komorów Moroni jest jedyny czynny kościół katolicki, w którym codziennie wieczorem odprawiałem Mszę św. dla niewielkiej garstki katolików. Wielokrotnie w ciągu dnia miałem okazję widzieć muzułmanów przesuwających paciorki „tazbiri” - muzułmański odpowiednik różańca. Ortodoksyjny muzułmanin odmawia go praktycznie cały czas, przesuwając pomiędzy palcami paciorki i wymawiając 99 imion Boga. Według wyjaśnień jakich udzielił mi mój komoryjski znajomy (pracujący na misji jako stróż nocny), każdy muzułmanin ma obowiązek nieustannie przypominać sobie wszystkie 99 przymiotów Boga. Setny, ten najważniejszy i najpiękniejszy przymiot zostanie mu objawiony w chwili śmierci. Oczywiści „tazbiri” nie jest modlitwą różańcową w rozumieniu katolików, gdyż nie jest to modlitwa przez pośrednictwo Najświętszej Maryi Panny, ale raczej uwielbieniem Boga przez wielokrotne recytowanie Jego przymiotów czy właśnie imion. Widząc tych „odmawiających” tazbiri muzułmanów, zastanawiałem się i ja często ilu katolików ośmieliłoby się tak publicznie i bez zażenowania odmawiać różaniec? To ciekawe spostrzeżenie jak często wstydzimy się naszej wiary czy naszej pobożności twierdząc jednocześnie, że jesteśmy praktykującymi katolikami?

Ale wracając do zdarzenia, o którym chciałem napisać. Otóż przed każdą Mszą świętą miałem zwyczaj spacerować wokół kościoła (ubrany w mój biały, misyjny habit) i odmawiać różaniec. Nasza misja na Komorach to nie tylko kościół, ale także przychodnia lekarska, niewielki szpitalik, porodówka i apteka dla najuboższy, których nie stać na leczenie w państwowym szpitalu. Ludzie, którzy przychodzą do szpitala muszą przejść przez plac przykościelny i bardzo często z zaciekawieniem zaglądają do małego, misyjnego kościółka. Widząc spacerującego księdza pozdrawiają go z szacunkiem swoim muzułmańskim pozdrowieniem „Allahu akbar. Salam alejkum”. (Bóg jest wielki. Pokój z tobą). Pozdrawiali i mnie, na co również z szacunkiem odpowiadałem „Allahu akbar. Alejkum salam.” Pewnego jednak wieczora przyszedł odwiedzić swoją żonę (leżącą w porodówce) imam z pobliskiego meczetu (w 20 tysięcznym Moroni jest ponad 600 meczetów). Mijając mnie zatrzymał się, pobożnie pozdrowił i zagadnął takimi słowami. „Widzę, że jesteś bardzo pobożnym człowiekiem i nie wstydzisz się swojej wiary. Nosisz wzorowo swoją dżalabiję (tak określił mój zakonny habit) i nie wstydzisz się odmawiać publicznie tazbiri. Widzę, że jesteś na pewno człowiekiem Allaha. Szkoda, tylko że nie jesteś muzułmaninem i nie wejdziesz z nami do raju.” Uśmiechnąłem się grzecznie i wyjaśniłem, że moja dżalabija to mój strój zakonny, przez który daję świadectwo mojego zakonnego powołania, a tazbiri, które odmawiam to różaniec, który używam do modlitwy za pośrednictwem Maryi Niepokalanej. W dalszej kolejności on (jeszcze raz) wyjaśnił mi zasady odmawiania tazbiri, a ja z kolei wyjaśniłem mu zasady modlitwy różańcowej. Nie oburzył się, nie uśmiechał lekceważąco, przyznał, że nasz różaniec (z jego czterema częściami i dwudziestoma tajemnicami) jest o wiele bardziej skomplikowany niż tazbiri i wspomniał nawet, że wie kim jest Maryja, wzmiankowana w Koranie kilkakrotnie jako dziewicza matka proroka Jezusa.

Wydarzenie to miało miejsce w połowie roku 2000, na kilka lat przed śmiercią Jana Pawła II, ale pamiętam, że jakoś niedługo po tym fakcie zauważyłem, że Papież na bardzo wielu zdjęciach pokazuje się właśnie z różańcem w ręku. Wiem też, że umierając 2 kwietnia 2005 roku odmawiał także różaniec. Pomyślałem wtedy, że skoro sam papież nie wstydzi się publicznie odmawiać różańca i skoro nawet muzułmanie z szacunkiem odnosili się do mnie kiedy właśnie tę modlitwę odmawiałem, tzn. że i ja nie powinienem się tego wstydzić, nawet jeśli niektórzy katolicy mieliby określać mnie słowem „dewot”, czy „bigot” wypowiadanym z uśmiechem politowania.

Różaniec odmawiam regularnie. Nie wstydzę się używać go w samolocie, czy autobusie, odmawiam go nawet prowadząc samochód na dalekich, kanadyjskich trasach. Jeden z księży pracujących w sąsiedniej parafii, powiedział mi: „Kiedyś byłem kierowcą wielkiej 40 tonowej ciężarówki. Jeździłem po 4 – 5 tysięcy kilometrów i bardzo często nudziło mi się w drodze. Z braku lepszego zajęcia zacząłem odmawiać różaniec. I dzięki dzisiaj jestem księdzem”.

Miesiąc październik, poświęcony Różańcowi i dzisiejsze wspomnienie Matki Boskiej Różańcowej przypominają nam o bardzo często niedocenianym skarbie jakim jest Różaniec w życiu katolika.

Tekst do druku: TUTAJ

piątek, 1 października 2010

XXVII Niedziela w ciągu roku – C


Ha 1,2-3; 2,2-4

Dokądże, Panie, wzywać Cię będę – a Ty nie wysłuchujesz? Wołać będę ku Tobie: Krzywda [mi się dzieje]! – a Ty nie pomagasz? Czemu każesz mi patrzeć na nieprawość i na zło spoglądasz bezczynnie? Oto ucisk i przemoc przede mną, powstają spory, wybuchają waśnie. Odpowiedział Pan tymi słowami: Zapisz widzenie, na tablicach wyryj, by można było łatwo je odczytać. Jest to widzenie na czas oznaczony, lecz wypełnienie jego niechybnie nastąpi; a jeśli się opóźnia, ty go oczekuj, bo w krótkim czasie przyjdzie niezawodnie. Oto zginie ten, co jest ducha nieprawego, a sprawiedliwy żyć będzie dzięki swej wierności.

2Tm 1,6-8.13-14

Z tej właśnie przyczyny przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie przez włożenie moich rąk. Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia. Nie wstydź się zatem świadectwa Pana naszego ani mnie, Jego więźnia, lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według mocy Boga! Zdrowe zasady, któreś posłyszał ode mnie, miej za wzorzec w wierze i miłości w Chrystusie Jezusie! Dobrego depozytu strzeż z pomocą Ducha Świętego, który w nas mieszka.

Łk 17,5-10

Apostołowie prosili Pana: Przymnóż nam wiary. Pan rzekł: Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze, a byłaby wam posłuszna. Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: Pójdź i siądź do stołu? Czy nie powie mu raczej: Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił? Czy dziękuje słudze za to, że wykonał to, co mu polecono? Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać.

Gdyby wiara wasza była jak ziarno gorczycy

Rzeczywiście, gdyby wiara moja była chociażby jak ziarno gorczycy mógłbym góry przenosić ... Ale niestety nie jest i dlatego niejednokrotnie tak bardzo cierpię, bo nie umiem zaufać Bogu, bo za bardzo liczę na własne siły, na moje koneksje, znajomości i układy, na mój spryt i przebiegłość ... I co więcej, uważam się za wierzącego, za kogoś, komu należy się szacunek i takie lub inne "Boże usługi". Nie ma we mnie pokory sługi, ani wiary dziecka. Nie ma we mnie radości i prostoty. Jest nadal skomplikowane balansowanie pomiędzy dobrem, a złem, pomiędzy obowiązkiem, a przykazaniem, pomiędzy tym co muszę, a tym co mogę ...

Zastanawiam się więc uczciwie i rzeczowo; dlaczego moja wiara jest taka słaba i mała? Zastanawiam się coraz bardziej dochodzę do wniosku, że jest to wynik zaniedbania i lekceważenia z mojej strony. Ja je po prostu nie rozwijam, nie pielęgnuję. Uznałem ja –już kiedyś, dawno temu- za coś gotowego, za coś, w co zostałem wyposażony i coś, co jest statyczne. A przecież wiara jest jak ziarno i domaga się troski, rozwoju, pielęgnacji, doglądania, pogłębiania. Wiara nie jest meblem, który się raz kupiło i postawiło pod ścianą. Wiara jest rzeczywistością dynamiczną i zarazem osobistą. To ja mam ją rozwijać, to ja mam ją pogłębiać, to ja mam czynić ją żywą i znaczącą w moim życiu. A skoro odłożyłem ją –jak świąteczne ubranie- na półkę i używam tylko od czasu do czasu, „na niedzielę” lub rzadziej, „od święta” to czemu się dziwię, że zbutwiała, że stała się przykrótka i po prostu mi „nie leży”?

I dlatego w moim stosunku do Boga jestem letni i nijaki, w moim stosunku do człowieka, jestem egoistyczny i zachłanny, jestem obojętny i pokrętny w moim życiu codziennym i stale się tylko domagam i żądam, skarżę i narzekam. Rok za rokiem mija bezpowrotnie, a w moim życiu nic się nie zmienia, bo wiara mis się sfilcowała, bo zjadły ją mole codziennych trosk, grzechów i upadków. A wiara to przecież wierność i zaufanie, a w moim życiu nie ma, ani jednego ani drugiego. Jest tylko pokrętne kombinowanie, jakby tu wyjść na swoje. I dlatego proszę razem z Apostołami:

Panie, przymnóż mi wiary, umocnij moją nadzieję
i miłość uczyń prawdziwą, a nie egoistyczna, nie obłudną.