sobota, 24 lutego 2018




II Niedziela Wielkiego Postu


 ->  homilia

Liturgia Słowa:

I czytanie: Rdz 15,5-12.17-18
Psalm resp.: Ps 26(27), 1. 7-8. 9. 13-14 (R.: por 1a )
II czytanie: Flp 3,17-4,1
Werset: Łk9,35
Ewangelia: Łk 9,28-36

Rdz 12:1-4

Pan rzekł do Abrama: Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę. Uczynię, bowiem z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem. Będę błogosławił tym, którzy ciebie błogosławić będą, a tym, którzy tobie będą złorzeczyli, i ja będę złorzeczył. Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi. Abram udał się w drogę, jak mu Pan rozkazał, a z nim poszedł i Lot. Abram miał siedemdziesiąt pięć lat, gdy wyszedł z Charanu.

2 Tm 1:8b-10

Nie wstydź się, zatem świadectwa Pana naszego ani mnie, Jego więźnia, lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według mocy Boga! On nas wybawił i wezwał świętym powołaniem nie na podstawie naszych czynów, lecz stosownie do własnego postanowienia i łaski, która nam dana została w Chrystusie Jezusie przed wiecznymi czasami. Ukazana zaś została ona teraz przez pojawienie się naszego Zbawiciela, Chrystusa Jezusa, który przezwyciężył śmierć, a na życie i nieśmiertelność rzucił światło przez Ewangelię.

Mt 17:1-9

Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i brata jego Jana i zaprowadził ich na górę wysoką, osobno. Tam przemienił się wobec nich: twarz Jego zajaśniała jak słońce, odzienie zaś stało się białe jak światło. A oto im się ukazali Mojżesz i Eliasz, którzy rozmawiali z Nim. Wtedy Piotr rzekł do Jezusa: Panie, dobrze, że tu jesteśmy; jeśli chcesz, postawię tu trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza. Gdy on jeszcze mówił, oto obłok świetlany osłonił ich, a z obłoku odezwał się głos: To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie, Jego słuchajcie! Uczniowie, słysząc to, upadli na twarz i bardzo się zlękli. A Jezus zbliżył się do nich, dotknął ich i rzekł: Wstańcie, nie lękajcie się! Gdy podnieśli oczy, nikogo nie widzieli, tylko samego Jezusa. A gdy schodzili z góry, Jezus przykazał im mówiąc: Nie opowiadajcie nikomu o tym widzeniu, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie.

Przemiana

Aby dostrzec Boga i Jego wielkość trzeba nam najpierw "wejść na górę", wspiąć się ponad przyziemne i doczesne sprawy, wyjść z codzienności, udać się "na osobność", wsłuchać się w głos Boga, przyjąć Jego zaproszenie. Bóg zaprasza nas, jak Abrahama; 'wyjdź z twojej ziemi" i z twojego domu, z twoich spraw i małostek. Jak Jezus wziął ze sobą Apostołów, tak i nas pragnie wziąć ze sobą i zaprowadzić "na górę wysoką, osobno". Kto nie chce przyjąć tego zaproszenia i nie chce pójść za Jezusem "na osobność" nigdy nie doświadczy i nie dozna zachwytu wielkością Boga, nigdy nie doświadczy przemienienia, nigdy nie zobaczy ostatecznego sensu i celu swojego życia, zawsze będzie orał nosem po ziemi i szukał tylko doczesnego spełnienia.

Okres Wielkiego Postu jest okazją do takiego wyjścia z siebie i z przyziemności, jest okazją do owej wspinaczki "na górę", aby nie zostać przytłoczonym doczesnością, jest doskonałą okazją do przeżycia i doświadczenia przemiany. Trzeba tylko podjąć wysiłek opuszczenia swojego "małego domku doczesności i interesików".

Czy stać mnie jeszcze na inne spojrzenie na moje życie?
Czy już stale będę tylko zanurzony w codzienności i przyziemnych sprawach?

oto jestem ...

Bóg tak głęboko wchodzi w historię człowieka, że staje się jednym z nas (1Tm 2:5). A robi to nie dla siebie, nie po to, że Jemu jest to potrzebne, ale dla człowieka. On nie tylko stał się jednym z nas, On stał się, On nadal jest dla nas. Ta bliskość i obecność Boga wyraża się szczególnie w drugim dzisiejszym czytaniu, ale -na dobrą sprawę- całe Pismo Św. jest historią Boga, który jest z człowiekiem i dla człowieka. Kiedy Chrystus na górze Tabor objawia swoją boskość, to czyni to także dla człowieka, chcąc przygotować swoich uczniów na chwilę ostatecznej próby, ale zarazem pokazać, że oto Bóg jest z człowiekiem.

Pozostaje jednak pytanie: „Czy ja jestem z i dla Boga? Czy jak Abraham potrafię w ekstremalnych warunkach zaufać Bogu do końca i odpowiedzieć –jak on, ojciec wierzących- oto jestem? To bycie Boga z i dla człowieka wyraziło się najpełniej w męce i śmierci Chrystusa na Krzyżu. Tutaj Bóg poszedł niejako „na całość”. Tutaj pokazał, jak bardzo jest z nami i dla nas.

A ze strony człowieka, jaką mamy odpowiedź? Mamy Abrahama, z jego dwukrotnym „oto jestem”, mamy Samuela z jego „oto jestem przecież mnie wołałeś” (1 Sm 3: 4), mamy Izajasza i jego słowa „oto jestem, poślij mnie” (Iz 6: 8) i mamy Maryję z Jej pełnym zaufania „fiat, oto ja służebnica Pańska” (Łk 1:38). Czy nie warto zadać sobie pytania: „A ja? Gdzie ja jestem? Dla kogo lub dla czego jestem? Po co ostatecznie żyję?” Bo bardzo często tylko pozornie jestem, choć w rzeczywistości tylko wegetuję walcząc nawet z samym sobą.

Św. Paweł mówi: „Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam?” (Rz 8:31) No właśnie, Bóg na pewno jest ze mną, tylko że ja sam mogę być przeciwko sobie, jeśli na Boże wołanie nie odpowiadam jak Abraham, jak Samuel, jak Izajasz, jak Maryja „oto jestem”.


piątek, 16 lutego 2018

I Niedziela Wielkiego Postu

Liturgia Słowa:

I czytanie: Pwt 26,4-10
Psalm resp.: Ps 91(92), 1-2. 10-11. 12-13. 14-15 (R.: por. 15b)
II czytanie:  Rz 10,8-13
werset: Mt 4, 4
Ewangelia: Łk 4,1-13

Rdz 2:7-9, 3:1-7

Wtedy to Pan Bóg ulepił człowieka z prochu ziemi i tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, wskutek czego stał się człowiek istotą żywą. A zasadziwszy ogród w Eden na wschodzie, Pan Bóg umieścił tam człowieka, którego ulepił. Na rozkaz Pana Boga wyrosły z gleby wszelkie drzewa miłe z wyglądu i smaczny owoc rodzące oraz drzewo życia w środku tego ogrodu i drzewo poznania dobra i zła. A wąż był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg stworzył. On to rzekł do niewiasty: Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu? Niewiasta odpowiedziała wężowi: Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli. Wtedy rzekł wąż do niewiasty: Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło. Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy. Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią: a on zjadł. A wtedy otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki figowe i zrobili sobie przepaski.

Rz 5:12-17

Dlatego też jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli... Bo i przed Prawem grzech był na świecie, grzechu się jednak nie poczytuje, gdy nie ma Prawa. A przecież śmierć rozpanoszyła się od Adama do Mojżesza nawet nad tymi, którzy nie zgrzeszyli przestępstwem na wzór Adama. On to jest typem Tego, który miał przyjść. Ale nie tak samo ma się rzecz z przestępstwem jak z darem łaski. Jeżeli bowiem przestępstwo jednego sprowadziło na wszystkich śmierć, to o ileż obficiej spłynęła na nich wszystkich łaska i dar Boży, łaskawie udzielony przez jednego Człowieka, Jezusa Chrystusa. I nie tak samo ma się rzecz z tym darem jak i ze [skutkiem grzechu, spowodowanym przez] jednego grzeszącego. Gdy bowiem jeden tylko grzech przynosi wyrok potępiający, to łaska przynosi usprawiedliwienie ze wszystkich grzechów. Jeżeli bowiem przez przestępstwo jednego śmierć zakrólowała z powodu jego jednego, o ileż bardziej ci, którzy otrzymują obfitość łaski i daru sprawiedliwości, królować będą w życiu z powodu Jednego - Jezusa Chrystusa.

Mt 4:1-11

Wtedy Duch wyprowadził Jezusa na pustynię, aby był kuszony przez diabła. A gdy przepościł czterdzieści dni i czterdzieści nocy, odczuł w końcu głód. Wtedy przystąpił kusiciel i rzekł do Niego: Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz, żeby te kamienie stały się chlebem. Lecz on mu odparł: Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych. Wtedy wziął Go diabeł do Miasta Świętego, postawił na narożniku świątyni i rzekł Mu: Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół, jest przecież napisane: Aniołom swoim rozkaże o tobie, a na rękach nosić cię będą byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień. Odrzekł mu Jezus: Ale jest napisane także: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego. Jeszcze raz wziął Go diabeł na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do Niego: Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon. Na to odrzekł mu Jezus: Idź precz, szatanie! Jest bowiem napisane: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz. Wtedy opuścił Go diabeł, a oto aniołowie przystąpili i usługiwali Mu.



Potrójny głód

Wielki Post nie jest okresem bezmyślnego wyrzeczenia, "sportowego zadawania sobie umartwień", czasem skwaszonej miny i okresem wymyślonym przez Kościół dla "pognębienia ludzkiej radości życia". Wielki Post jest raczej czasem refleksji nad naszym codziennym życiem, nad obecnością zła w naszej codzienności, nad jego źródłami, przyczynami i sposobami zwalczania go. Dlatego już pierwsze dzisiejsze czytanie z Księgi Rodzaju próbuje na te pytania odpowiedzieć. Zło jest nieposłuszeństwem wobec Boga, wyrazem ludzkiej pychy i chciwości. Człowiek, który otrzymał od Boga wszystko, chciał jeszcze więcej, chciał sam stać się Bogiem, chciał stanowić o tym, co jest dobre, a co złe. I tak jest do dzisiaj. To samo jest obecne w każdym naszym grzechu; pycha, pożądliwość, chciwość.

Podobnie i Ewangelia próbuje nam pokazać na czym polega zło i grzech. W każdym naszym grzechu obecny jest ów potrójny głód: głód chleba, głód ciała czyli chciwość i nieczystość, głód chwały czyli pycha i głód władzy - stanowienia, ustanawiania co dobre, a co złe. A odpowiedź Chrystusa – to trzy rady ewangeliczne: ubóstwa, czystości i posłuszeństwa.

Nie mamy w czasie Wielkiego Postu bezmyślnie się umartwiać. Nie mamy obłudnie posypywać głów popiołem ... mamy znaleźć odpowiedź na pytanie: "A jak jest w moim życiu? Czy nie uganiam się zbytnio za bogactwem? Czy nie szukam tylko swojej chwały? Czy nie pragnę jedynie władzy i dominowania nad innymi? Czy nie chciałbym wszystkiego ustawiać i ustalać po swojemu?

I nade wszystko jest to okres, w czasie którego mamy sobie uświadomić, że tylko z pomocą Chrystusa możemy pokonać zło obecne w naszym życiu. Umartwienia zaś -jeśli takowe podejmujemy- i posypanie głowy popiołem są jedynie środkiem do tego, aby taką refleksję prowadzącą do nawrócenia podjąć. W przeciwnym wypadku są one tylko nic nieznaczącymi gestami.

Czy podejmuję wysiłek rozpoznania swoich błędów? Czy za tym rozpoznaniem idzie moje działanie i zmiana?

Potrójna pokusa

Kuszenie Jezusa na pustyni -w dzisiejszej Ewangelii tak skrótowo przedstawione przez św. Marka- u Mateusza i Łukasza jest o wiele dokładniej zrelacjonowane (Mt 4:1-11; Łk 4:1-13). Czytając te relacje nachodzą mnie myśli i refleksje, które przekładają tę Ewangelię na język współczesny.

Iluż z nas uległo tak łatwo pokusie zgłodniałego ciała? Głód chleba, napoju, używek, seksu, rozrywki, lenistwa... Ciało ma swoje prawa, ale jeśli mu ulec, szybko i łatwo potrafi zdominować i sterroryzować ducha.  I tak niewiele trzeba, aby stało się tyranem. Jeśli nawet sam Bóg-Człowiek był kuszony ... Czy zdaję sobie sprawę, jak  łatwo jest ulec pokusom ciała? A jednocześnie, jak trudno się od nich uwolnić?

Iluż z nas uległo pokusom pychy i zarozumiałości? Pokaż co potrafisz, bądź efektowny, przecież jesteś wielki i wspaniały, a reszta, to nie warte uwagi pionki. Pycha, zarozumiałość, chęć pokazania się, dominacji, bycia kimś. Największa pokusa, która stoi u podstaw każdego grzechu, od początku stworzenia, od raju („otworzą się wam oczy i będziecie jako bogowie”) –obiecuje Szatan Ewie i Adamowi (Rdz 3:5). I efekt pychy... zawsze ten sam; zawód i rozczarowanie. Iluż z nas doświadczyło tego na własnej skórze?

A iluż z nas uległo pokusie bogactwa, chciwości, chęci posiadania, bezsensownego gromadzenia, zachłannego zbierania? „Oddaj mi pokłon, a dam ci wszystko, bo mnie jest poddane i mogę je odstąpić komu zechcę...” –kusi szatan (Mt 4:9, Łk 4:7) Obiecuje i nie daje, a iluż mu się kłania, iluż z nas bije czołem, oddaje hołd demonowi bogactwa, mamony, posiadania?

Jakże dziwnie te trzy pokusy łączą się ze sobą? Trzy pokusy współczesnego świata. Pokusa tyrańskiego i zgłodniałego ciała, pokusa aroganckiej pychy i pokusa zachłannej i ślepej chciwości. Cały świat współczesny im hołduje, cały świat je gloryfikuje i próbuje uzasadnić. A my? A my mamy Chrystusa, który mówi stanowczo: „NIE!!!” Żyj Słowem Bożym, Bogu cześć oddawaj, nie wystawiaj Pana, Boga twego na próbę. Tylko kto chce dzisiaj słuchać Chrystusa? On taki niemodny i tak bardzo ogranicza moją wolność. Lepiej iść za podszeptami Złego, to takie przyjemne... i tak wiele obiecuje.


I niestety, tak jak w raju, tylko obiecuje... i zostawia na lodzie.

Materiały homiletyczne na Wielki Post

Materiały na Wielki Post TUTAJ:
- Kazania i homilie na Wielki Post
- Materiały homiletyczne na Wielki Post
- Kazania Pasyjne
- Rekolekcje
- Drogi Krzyżowe

piątek, 9 lutego 2018

VI Niedziela Zwykła - rok B

PIERWSZE CZYTANIE
Kpł 13, 1-2. 45-46
Odosobnienie trędowatego

Czytanie z Księgi Kapłańskiej

Tak mówił Pan do Mojżesza i Aarona: «Jeżeli u kogoś na skórze ciała pojawi się nabrzmienie albo wysypka, albo biała plama, która na skórze jego ciała jest oznaką trądu, to przyprowadzą go do kapłana Aarona albo do jednego z jego synów kapłanów.
Trędowaty, dotknięty tą plagą, będzie miał rozerwane szaty, włosy nieuczesane, brodę zasłoniętą i będzie wołać: Nieczysty, nieczysty! Przez cały czas trwania tej choroby będzie nieczysty. Będzie mieszkał w odosobnieniu. Jego mieszkanie będzie poza obozem».
Oto słowo Boże.

PSALM RESPONSORYJNY
Ps 32 (31), 1b-2. 5 i 11 (R.: por. 7)

Refren: Tyś mą ucieczką i moją radością.
Szczęśliwy człowiek, †
któremu nieprawość została odpuszczona, *
a jego grzech zapomniany.
Szczęśliwy ten, któremu Pan nie poczytuje winy, *
a w jego duszy nie kryje się podstęp.
Refren.
Grzech wyznałem Tobie i nie skryłem mej winy. †
Rzekłem: «Wyznaję mą nieprawość Panu», *
a Ty darowałeś niegodziwość mego grzechu.
Cieszcie się i weselcie w Panu, sprawiedliwi, *
radośnie śpiewajcie wszyscy prawego serca!
Refren.

DRUGIE CZYTANIE
1 Kor 10, 31 – 11, 1
Paweł naśladowcą Chrystusa

Czytanie z Pierwszego Listu Świętego Pawła Apostoła do Koryntian

Bracia:
Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie. Nie bądźcie zgorszeniem ani dla Żydów, ani dla Greków, ani dla Kościoła Bożego, podobnie jak ja, który się staram przypodobać wszystkim pod każdym względem, szukając nie własnej korzyści, lecz dobra wielu, aby byli zbawieni. Bądźcie naśladowcami moimi, tak jak ja jestem naśladowcą Chrystusa.
Oto słowo Boże.

ŚPIEW PRZED EWANGELIĄ
Por. Łk 7, 16
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.
Wielki prorok powstał między nami
i Bóg nawiedził lud swój.
Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

EWANGELIA
Mk 1, 40-45
Uzdrowienie trędowatego

Słowa Ewangelii według Świętego Marka

Pewnego dnia przyszedł do Jezusa trędowaty i upadłszy na kolana, prosił Go: «Jeśli zechcesz, możesz mnie oczyścić». A Jezus, zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: «Chcę, bądź oczyszczony!» Zaraz trąd go opuścił, i został oczyszczony.
Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: «Bacz, abyś nikomu nic nie mówił, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich».
Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego.
Oto słowo Pańskie.




Panie, jeśli chcesz możesz mnie uzdrowić

Czyż to nie jest nieszczęście być trędowatym? W Polsce nie mamy o tym pojęcia, bo nie ma u nas ludzi chorujących na tę chorobę. Są jednak kraje we współczesnym świecie, gdzie jest to nadal poważny problem. Pracując kilkanaście lat na misjach w Afryce, miałem okazję wiele razy widzieć trędowatych, rozmawiać z nimi i słuchać ich utyskiwań. Choroba zaczyna się od niewielkich żółtych plam na ciele, które z czasem rosną, stają się twardsze i ropiejące. Nie można sobie z nimi poradzić. Ciało w tych miejscach zaczyna gnić i odpadać. Są to najczęściej palce u rąk i nóg, ramiona, czasami policzki, lub oczodoły... Trędowaty straszy swoim wyglądem, ludzie się od niego odsuwają, uciekają. On sam jest świadom, że stał się wyrzutkiem społeczeństwa, że jego miejsce nie jest już wśród zdrowych. Dotknięte chorobą części ciała -najczęściej kończyny, twarz- stają się kalekie, gniją, cuchną, ropieją i po jakimś czasie obumarłe odpadają. To straszna choroba. W wielu przypadkach tylko cud może tu coś zmienić, pomóc, zaradzić.

Z grzechem jest tak samo. Zaczyna się -jak z trądem- od niewielkich, czasami niezauważalnych zmian, zażółceń naskórka. A później... coraz szybciej, w nieodwracalny sposób wszystko zaczyna gnić, odpadać, cuchnąć... Ludzie się od ciebie odsuwają, uciekają, stajesz się wyrzutkiem społeczeństwa. Zdaje ci się (na początku), że jest to niegroźne, że można sobie z tym poradzić, coś zmienić..., że to uleczalne. A choroba rozwija się coraz szybciej i zatacza coraz szersze kręgi, powodując coraz większe zniszczenia i spustoszenia. Stajesz się trędowatym. Te strupy i rany pokrywają coraz większe powierzchnie twego życia i sam już sobie z tym nie poradzisz! Wołaj póki czas: "Panie ! jeśli chcesz, tylko Ty możesz mnie oczyścić!" A usłyszysz: "Chcę! bądź oczyszczony", bo On do chorych przyszedł i do trędowatych, do zadżumionych i grzeszników, a nie do zadowolonych z siebie i zdrowych zarozumialców.

Jest tylko jedna podstawowa zasada... grzechu tak jak i trądu nie wolno lekceważyć!!! Niestety we współczesnym postindustrialnym i postmodernistycznym, skonfundowanym i pogubionym społeczeństwie nie chcemy się przyznać, że trąd-grzech istnieje. I to jest prawdziwa katastrofa. Największym grzechem i nieszczęściem współczesnego człowieka jest pełne pychy przekonanie, że GRZECHU NIE MA! To są słowa św. Jana Pawła II.

Chrystusa stać na gest dobroci: „Jezus zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł: Chcę, bądź oczyszczony!”. Ale my w naszej pysze i zarozumiałości nie jesteśmy w stanie przyjść do Niego i jak "trędowaty i upadając na kolana, prosić Go: Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić". My mówimy: "nie mam trądu, nie jestem chory, nie potrzebuję oczyszczenia."

Wydaje się, że takich ludzi „trędowatych”, to znaczy odrzuconych przez innych, jest na świecie dużo więcej, niż było trędowatych w Palestynie. Współczesnym trądem, oprócz samotności, są także niewątpliwie: alkoholizm, pijaństwo, narkomania i wszelkiego rodzaju nałogi. One, bowiem odbierają człowiekowi trzeźwość myślenia i działania. Współczesnym „trędowatym” trudno jest uwierzyć, że ktokolwiek ich kocha, nawet Bóg. Pomimo to gorąco pragną tylko tego, by ich ktoś pokochał i wzniecił w nich wiarę, uzdrowił, przywrócił im normalne życie.

Ale jest jeszcze bardziej przerażająca obserwacja, bo można zauważyć, że ta choroba trądu - jakim jest grzech - dotyka nie tylko jednostek. Są, bowiem w naszej współczesności całe obszary kultury, całe obszary życia, całe społeczności a nawet całe społeczeństwa i kraje dotknięte tą chorobą. Wystarczy przecież wspomnieć tylko, jakich zniszczeń dokonuje pornografia i amoralne życie, na które w wielu społeczeństwach istnieje ogólne przyzwolenie. Wystarczy przyglądnąć się temu, co dzieje się w naszych współczesnych mediach, w polityce, w edukacji, w życiu wielu rodzin.



W najbliższą środę POPIELCOWĄ rozpoczynamy kolejny Wielki Post. Czy nie byłoby właściwym znaleźć trochę czasu i poświęcić go –np. w czasie nocnych adoracji na wołanie „Jezu przyjdź i uzdrów nas, uzdrów nasze serca i nasze sumienia, uzdrów nasze szkoły i nasz język, nasze rodziny i nasze życie społeczne”? Potrzebujemy tego głębokiego uzdrowienia, jak nigdy dotąd. I nikt nie inny może nas uzdrowić, jak tylko Chrystus … Chciejmy Go tylko o uzdrowienia prosić, a  usłyszymy „bądź oczyszczony”.

piątek, 2 lutego 2018

V Niedziela w ciągu roku - B

Hi 7,1-4.6-7

Czyż nie do bojowania podobny byt człowieka? Czy nie pędzi on dni jak najemnik? Jak niewolnik, co wzdycha do cienia, jak robotnik, co czeka zapłaty. Zyskałem miesiące męczarni, przeznaczono mi noce udręki. Położę się, mówiąc do siebie: Kiedyż zaświta i wstanę? Lecz noc wiecznością się staje i boleść mną targa do zmroku. Czas leci jak tkackie czółenko i przemija bez nadziei. Wspomnij, że dni me jak powiew. Ponownie oko me szczęścia nie zazna.

1Kor 9,16-19.22-23

Nie jest dla mnie powodem do chluby to, że głoszę Ewangelię. Świadom jestem ciążącego na mnie obowiązku. Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii! Gdybym to czynił z własnej woli, miałbym zapłatę, lecz jeśli działam nie z własnej woli, to tylko spełniam obowiązki szafarza. Jakąż przeto mam zapłatę? Otóż tę właśnie, że głosząc Ewangelię bez żadnej zapłaty, nie korzystam z praw, jakie mi daje Ewangelia. Tak więc nie zależąc od nikogo, stałem się niewolnikiem wszystkich, aby tym liczniejsi byli ci, których pozyskam. Dla słabych stałem się jak słaby, by pozyskać słabych. Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby w ogóle ocalić przynajmniej niektórych. Wszystko zaś czynię dla Ewangelii, by mieć w niej swój udział.

Mk 1,29-39

Jezus zaraz po wyjściu z synagogi przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł do niej i podniósł ją ująwszy za rękę, tak iż gorączka ją opuściła. A ona im usługiwała. Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest. Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Pośpieszył za Nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: Wszyscy Cię szukają. Lecz On rzekł do nich: Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem. I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy.

Panie, wszyscy Cię szukają

Cierpiący Hiob i tłumy znoszące swoich chorych do Chrystusa, to coś co bardzo łatwo wyobrazić sobie w dzisiejszych czasach. Ludzkość dokonała ogromnego postępu, sięgnęliśmy gwiazd, ale choroby, cierpienia i śmierci nie udało się zlikwidować. Wydaje się nawet, że jest jej jakby więcej, tylko wstydliwie ukrywanej przed oczami tłumów. O chorobie i cierpieniu się nie mówi, bo to wstyd dla człowieka Xxi wieku.

A Chrystus Uzdrowiciel, Który jednym prostym gestem leczący najpoważniejsze choroby duszy i ciała ... jakże bardzo byłby nam dzisiaj potrzebny, przy naszej chorej Służbie Zdrowia ... a może i ją także by uzdrowił?

Tak, Chrystus na pewno jest poszukiwany także i dzisiaj. I to nie tylko, jako Cudowny Lekarz ludzkich chorób fizycznych, psychicznych i duchowych. On jest także poszukiwany, jako Przyjaciel, jako Droga, jako Sens, jako Szczęście, jako Prawda, a w końcu jako samo Życie. Ale skoro jest tak bardzo poszukiwany, to dlaczego tak niewielu Go znajduje ... ?

Chyba dlatego, że Jego wyznawcy nie umieją Go innym pokazać. A ja? Jakim jestem chrześcijaninem, jakim uczniem Chrystusa? Skoro tak bardzo Go wszyscy szukają, to dlaczego nie umiem Go innym pokazać? Mogę to przecież zrobić nie przez napuszone i wielkie słowa, ale przez proste i czytelne gesty, przez dobre życie, przez dobro świadczone na co dzień wobec innych, przez życzliwość, serdeczność, uprzejmość, miłosierdzie, przez wyrozumiałość, usłużność, altruizm ...

A dlaczego tak nie jest? Dlaczego nie ukazuję? Czyżby dlatego, że to tak trudno? A przecież od innych tego samego oczekuję, na to samo liczę, to samo chciałbym uzyskać. Bo dookoła mnie tacy sami chrześcijanie i uczniowie Chrystusa ... A może dlatego, że chrześcijaninem, katolikiem, uczniem Chrystusa jestem tylko w niedzielę, od święta i we Wigilię, lub przy okazji jakiejś akcji charytatywnej?


"Panie, gdzie się ukryłeś? Wszyscy Cię szukają?" Ja sam Cię ukryłem w mojej malutkiej, niedzielnej, prywatnej religijności od święta ...