sobota, 27 lutego 2010

II Niedziela Wielkiego Postu – C

Rdz 15,5-12.17-18

I poleciwszy Abramowi wyjść z namiotu, rzekł: Spójrz na niebo i policz gwiazdy, jeśli zdołasz to uczynić; potem dodał: Tak liczne będzie twoje potomstwo. Abram uwierzył i Pan poczytał mu to za zasługę. Potem zaś rzekł do niego: Ja jestem Pan, który ciebie wywiodłem z Ur chaldejskiego, aby ci dać ten oto kraj na własność. A na to Abram: O Panie, mój Boże, jak będę mógł się upewnić, że otrzymam go na własność? Wtedy Pan rzekł: Wybierz dla Mnie trzyletnią jałowicę, trzyletnią kozę i trzyletniego barana, a nadto synogarlicę i gołębicę. Wybrawszy to wszystko, Abram poprzerąbywał je wzdłuż na połowy i przerąbane części ułożył jedną naprzeciw drugiej; ptaków nie porozcinał. Kiedy zaś do tego mięsa zaczęło zlatywać się ptactwo drapieżne, Abram je odpędził. A gdy słońce chyliło się ku zachodowi, Abram zapadł w głęboki sen i opanowało go uczucie lęku, jak gdyby ogarnęła go wielka ciemność. A kiedy słońce zaszło i nastał mrok nieprzenikniony, ukazał się dym jakby wydobywający się z pieca i ogień niby gorejąca pochodnia i przesunęły się między tymi połowami zwierząt. Wtedy to właśnie Pan zawarł przymierze z Abramem, mówiąc: Potomstwu twemu daję ten kraj, od Rzeki Egipskiej aż do rzeki wielkiej, rzeki Eufrat,

Flp 3,17-4,1

Bądźcie, bracia, wszyscy razem moimi naśladowcami i wpatrujcie się w tych, którzy tak postępują, jak tego wzór macie w nas. Wielu bowiem postępuje jak wrogowie krzyża Chrystusowego, o których często wam mówiłem, a teraz mówię z płaczem. Ich losem - zagłada, ich bogiem - brzuch, a chwała - w tym, czego winni się wstydzić. To ci, których dążenia są przyziemne. Nasza bowiem ojczyzna jest w niebie. Stamtąd też jako Zbawcy wyczekujemy Pana naszego Jezusa Chrystusa, który przekształci nasze ciało poniżone, na podobne do swego chwalebnego ciała, tą potęgą, jaką może On także wszystko, co jest, sobie podporządkować. Przeto, bracia umiłowani, za którymi tęsknię - radości i chwało moja! - tak stójcie mocno w Panu, umiłowani!

Łk 9,28-36

W jakieś osiem dni po tych mowach wziął z sobą Piotra, Jana i Jakuba i wyszedł na górę, aby się modlić. Gdy się modlił, wygląd Jego twarzy się odmienił, a Jego odzienie stało się lśniąco białe. A oto dwóch mężów rozmawiało z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jerozolimie. Tymczasem Piotr i towarzysze snem byli zmorzeni. Gdy się ocknęli, ujrzeli Jego chwałę i obydwóch mężów, stojących przy Nim. Gdy oni odchodzili od Niego, Piotr rzekł do Jezusa: Mistrzu, dobrze, że tu jesteśmy. Postawimy trzy namioty: jeden dla Ciebie, jeden dla Mojżesza i jeden dla Eliasza. Nie wiedział bowiem, co mówi. Gdy jeszcze to mówił, zjawił się obłok i osłonił ich; zlękli się, gdy [tamci] weszli w obłok. A z obłoku odezwał się głos: To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie! W chwili, gdy odezwał się ten głos, Jezus znalazł się sam. A oni zachowali milczenie i w owym czasie nikomu nic nie oznajmiali o tym, co widzieli.

Przemienienie na Górze Tabor

Można patrzeć i nie widzieć, można słuchać i nie słyszeć, można słyszeć i widzieć, a mimo to być ślepym i głuchym wewnętrznie na to, co się widzi i słyszy. I tak jest chyba w wypadku wielu współczesnych zobojętniałych chrześcijan. Tak chyba zresztą było i w wypadku Apostołów; Piotra, Jana i Jakuba, którzy byli przecież świadkami niezwykłego wydarzenia, widzieli i słyszeli, a przecież nie zrozumieli i nie rozumieli jeszcze bardzo długo. "Dobrze, że tu jesteśmy ..." - mówi Piotr w zachwycie. "Zostańmy tutaj, bo tak nam tu dobrze". Jakże wielu chrześcijan dzisiejszych szuka w religii tylko takich właśnie zachwytów i uniesień? Ale kiedy przychodzą chwile próby ich wiary, kiedy trzeba zdać egzamin moralny z głębi tego, w co wierzą, to tak szybko zapominają o zachwytach i są zdziwieni, uciekają, odchodzą, jak Piotr w czasie męki i ukrzyżowania.

Można patrzeć i nie widzieć, można słuchać i nie słyszeć, można być ślepym i głuchym wewnętrznie ... I dlatego może trzeba abyśmy zrozumieli, co chce nam powiedzieć Bóg Ojciec w słowach: "To jest Syn mój wybrany, Jego słuchajcie". Chrystus ma nam na pewno coś do powiedzenia i to na pewno coś głębszego i bardziej substancjalnego, niż tylko powierzchowne zachwyty i uniesienia. Chce nam mówić o miłości, ale o miłości wymagającej i nie sentymentalnej, chce mówić o przebaczeniu i o zbawieniu, ale nie na siłę i wbrew woli człowieka, chce być przyjacielem i bratem, ale nie narzucającym się i raczej szanującym wolność ludzkiego wyboru. Chce nam powiedzieć o niebie i tam nas doprowadzić, ale nie w sposób naiwny i czułostkowy. Chce nas zaprowadzić z Góry Tabor - góry przemienienia na Górę Kalwarię. Bo tylko tamtędy wiedzie droga do Góry Wniebowstąpienia, do zbawienia i szczęścia wiecznego. Czy jestem na to gotowy? Piotr był zachwycony na Górze Przemienienia, ale nieobecny na Kalwarii ... Musiał jednak i on przejść swoją Kalwarię, aby zostać już na zawsze ze swoim Mistrzem ... Góra przemienienia to tylko etap, tak jak i Kalwaria, i warto o tym pamiętać w chwilach uniesień, ale i w chwilach prób i doświadczeń.

II Niedziela Wielkiego Postu ->

kazanie rekolekcyjne -> homilia

Liturgia Słowa:

I czytanie: Rdz 15,5-12.17-18

Psalm resp.: Ps 26(27), 1. 7-8. 9. 13-14 (R.: por 1a )

II czytanie: Flp 3,17-4,1

Werset: Łk9,35

Ewangelia: Łk 9,28-36

oto jestem ...

Bóg tak głęboko wchodzi w historię człowieka, że staje się jednym z nas (1Tm 2:5). A robi to nie dla siebie, nie po to, że Jemu jest to potrzebne, ale dla człowieka. On nie tylko stał się jednym z nas, On stał się, On nadal jest dla nas. Ta bliskość i obecność Boga wyraża się szczególnie w drugim dzisiejszym czytaniu, ale -na dobrą sprawę- całe Pismo Św. jest historią Boga, który jest z człowiekiem i dlaczłowieka. Kiedy Chrystus na górze Tabor objawia swoją boskość, to czyni to także dla człowieka, chcąc przygotować swoich uczniów na chwilę ostatecznej próby, ale zarazem pokazać, że oto Bóg jest z człowiekiem.

Pozostaje jednak pytanie: „Czy ja jestem z i dla Boga? Czy jak Abraham potrafię w ekstremalnych warunkach zaufać Bogu do końca i odpowiedzieć –jak on, ojciec wierzących- oto jestem? To bycie Boga z i dla człowieka wyraziło się najpełniej w męce i śmierci Chrystusa na Krzyżu. Tutaj Bóg poszedł niejako „na całość”. Tutaj pokazał, jak bardzo jest z nami i dla nas.

A ze strony człowieka, jaką mamy odpowiedź? Mamy Abrahama, z jego dwukrotnym „oto jestem”, mamy Samuela z jego „oto jestem przecież mnie wołałeś” (1 Sm 3:4), mamy Izajasza i jego słowa „oto jestem, poślij mnie” (Iz 6:8) i mamy Maryję z Jej pełnym zaufania „fiat, oto ja służebnica Pańska” (Łk 1:38). Czy nie warto zadać sobie pytania: „A ja? Gdzie ja jestem? Dla kogo lub dla czego jestem? Po co ostatecznie żyję?” Bo bardzo często tylko pozornie jestem, choć w rzeczywistości tylko wegetuję walcząc nawet z samym sobą.

Św. Paweł mówi: „Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam?” (Rz 8:31) No właśnie, Bóg na pewno jest ze mną, tylko że ja sam mogę być przeciwko sobie, jeśli na Boże wołanie nie odpowiadam jak Abraham, jak Samuel, jak Izajasz, jak Maryja „oto jestem”.

Tekst do druku TUTAJ

sobota, 20 lutego 2010

I Niedziela Wielkiego Postu …

Liturgia Słowa:

I czytanie: Pwt 26,4-10

Psalm resp.: Ps 91(92), 1-2. 10-11. 12-13. 14-15 (R.: por. 15b)

II czytanie: Rz 10,8-13

werset: Mt 4, 4

Ewangelia: Łk 4,1-13


Potrójna pokusa

Kuszenie Jezusa na pustyni -w dzisiejszej Ewangelii tak skrótowo przedstawione przez św. Marka- u Mateusza i Łukasza jest o wiele dokładniej zrelacjonowane (Mt 4:1-11; Łk 4:1-13). Czytając te relacje nachodzą mnie myśli i refleksje, które przekładają tę Ewangelię na język współczesny.

Iluż z nas uległo tak łatwo pokusie zgłodniałego ciała? Głód chleba, napoju, używek, seksu, rozrywki, lenistwa... Ciało ma swoje prawa, ale jeśli mu ulec, szybko i łatwo potrafi zdominować i sterroryzować ducha. I tak niewiele trzeba, aby stało się tyranem. Jeśli nawet sam Bóg-Człowiek był kuszony ... Czy zdaję sobie sprawę, jak łatwo jest ulec pokusom ciała? A jednocześnie, jak trudno się od nich uwolnić?

Iluż z nas uległo pokusom pychy i zarozumiałości? Pokaż co potrafisz, bądź efektowny, przecież jesteś wielki i wspaniały, a reszta, to nie warte uwagi pionki. Pycha, zarozumiałość, chęć pokazania się, dominacji, bycia kimś. Największa pokusa, która stoi u podstaw każdego grzechu, od początku stworzenia, od raju („otworzą się wam oczy i będziecie jako bogowie”) –obiecuje Szatan Ewie i Adamowi (Rdz 3:5). I efekt pychy... zawsze ten sam; zawód i rozczarowanie. Iluż z nas doświadczyło tego na własnej skórze?

A iluż z nas uległo pokusie bogactwa, chciwości, chęci posiadania, bezsensownego gromadzenia, zachłannego zbierania? „Oddaj mi pokłon, a dam ci wszystko, bo mnie jest poddane i mogę je odstąpić komu zechcę...” –kusi szatan (Mt 4:9, Łk 4:7) Obiecuje i nie daje, a iluż mu się kłania, iluż z nas bije czołem, oddaje hołd demonowi bogactwa, mamony, posiadania?

Jakże dziwnie te trzy pokusy łączą się ze sobą? Trzy pokusy współczesnego świata. Pokusa tyrańskiego i zgłodniałego ciała, pokusa aroganckiej pychy i pokusa zachłannej i ślepej chciwości. Cały świat współczesny im hołduje, cały świat je gloryfikuje i próbuje uzasadnić. A my? A my mamy Chrystusa, który mówi stanowczo: „NIE!!!” Żyj Słowem Bożym, Bogu cześć oddawaj, nie wystawiaj Pana, Boga twego na próbę. Tylko kto chce dzisiaj słuchać Chrystusa? On taki niemodny i tak bardzo ogranicza moją wolność. Lepiej iść za podszeptami Złego, to takie przyjemne... i tak wiele obiecuje.

I niestety, tak jak w raju, tylko obiecuje... i zostawia na lodzie.

I Niedziela Wielkiego Postu - C

Pwt 26,4-10

Kapłan weźmie z twoich rąk koszyk i położy go przed ołtarzem Pana, Boga twego. A ty wówczas wypowiesz te słowa wobec Pana, Boga swego: Ojciec mój, Aramejczyk błądzący, zstąpił do Egiptu, przybył tam w niewielkiej liczbie ludzi i tam się rozrósł w naród ogromny, silny i liczny. Egipcjanie źle się z nami obchodzili, gnębili nas i nałożyli na nas ciężkie roboty przymusowe. Wtedy myśmy wołali do Pana, Boga ojców naszych. Usłyszał Pan nasze wołanie, wejrzał na naszą nędzę, nasz trud i nasze uciemiężenie. Wyprowadził nas Pan z Egiptu mocną ręką i wyciągniętym ramieniem wśród wielkiej grozy, znaków i cudów. Zaprowadził nas na to miejsce i dał nam ten kraj opływający w mleko i miód. Teraz oto przyniosłem pierwociny płodów ziemi, którą dałeś mi, Panie. Rozłożysz je przed Panem, Bogiem swoim. Oddasz pokłon Panu, Bogu swemu.

Rz 10,8-13

Ale cóż mówi: Słowo to jest blisko ciebie, na twoich ustach i w sercu twoim. Ale jest to słowo wiary, którą głosimy. Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych - osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami - do zbawienia. Wszak mówi Pismo: żaden, kto wierzy w Niego, nie będzie zawstydzony. Nie ma już różnicy między Żydem a Grekiem. Jeden jest bowiem Pan wszystkich. On to rozdziela swe bogactwa wszystkim, którzy Go wzywają. Albowiem każdy, kto wezwie imienia Pańskiego, będzie zbawiony.

Łk 4,1-13

Pełen Ducha Świętego, powrócił Jezus znad Jordanu i przebywał w Duchu [Świętym] na pustyni czterdzieści dni, gdzie był kuszony przez diabła. Nic w owe dni nie jadł, a po ich upływie odczuł głód. Rzekł Mu wtedy diabeł: Jeśli jesteś Synem Bożym, powiedz temu kamieniowi, żeby się stał chlebem. Odpowiedział mu Jezus: Napisane jest: Nie samym chlebem żyje człowiek. Wówczas wyprowadził Go w górę, pokazał Mu w jednej chwili wszystkie królestwa świata i rzekł diabeł do Niego: Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego, bo mnie są poddane i mogę je odstąpić, komu chcę. Jeśli więc upadniesz i oddasz mi pokłon, wszystko będzie Twoje. Lecz Jezus mu odrzekł: Napisane jest: Panu, Bogu swemu, będziesz oddawał pokłon i Jemu samemu służyć będziesz. Zaprowadził Go też do Jerozolimy, postawił na narożniku świątyni i rzekł do Niego: Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się stąd w dół! Jest bowiem napisane: Aniołom swoim rozkaże o Tobie, żeby Cię strzegli, i na rękach nosić Cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień. Lecz Jezus mu odparł: Powiedziano: Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego. Gdy diabeł dokończył całego kuszenia, odstąpił od Niego aż do czasu.

Trzy pokusy

Potrójne kuszenie Jezusa na pustyni, ma na pewno swój głębszy sens i znaczenie. Co więcej, Chrystus chce nam coś pokazać, coś uzmysłowić, przed czymś przestrzec, w czymś pomóc ... Nie jestem profesjonalnym egzegetą i na pewno nie potrafię przeprowadzić dogłębnej i naukowej analizy egzegetycznej tekstu dzisiejszej Ewangelii, ale spróbuję przybliżyć ją sobie i zarazem Tobie.

Trzy pokusy:

- przemień kamień w chleb,

- oddaj mi pokłon, a będziesz bogaty,

- udowodnij swoją wielkość,

to trzy pokusy współczesnego świata, który stale i pod rożnymi przykrywkami proponuje nam zaspokojenie naszych pragnień i kusi trzema mirażami:

- zaspokajaj wszystkie potrzeby twojego ciała,

- zdobywaj bogactwo wszelkimi sposobami,

- bądź wielki, rządź światem.

Te trzy pokusy, to krócej mówiąc:

- pokusa ciała,

- chciwość i

- pycha.

I one są stale obecne w naszym życiu. Co więcej, cały współczesny świat nastawiony (hedonistycznie) na sukces i tanie efekciarstwo, ustawicznie gra na tych pokusach i próbuje nas mamić, obiecując pełnię szczęścia i zaspokojenie wszelkich potrzeb właśnie przez te trzy miraże. Widzimy zresztą i na co dzień, że ludzie, którzy zaspokajają wszystkie swoje zachcianki i pragnienia, dobrze się mają i że powodzi się im nienajgorzej, ale zarazem szybko się nudzą i szukają coraz to mocniejszych wrażeń.

Jest w tym fakcie - kuszenia Jezusa, Boga Człowieka - jakieś symboliczne i głębsze znaczenie. Jezus próbuje nam pokazać jak bardzo niebezpieczne jest uleganie złudom i mirażom. I dlatego na te trzy szatańskie pokusy odpowiada:

- "Nie samym chlebem żyje człowiek ..." - nie jesteś tylko ciałem i twoje ciało mimo, że ma swoje prawa i twoim obowiązkiem jest zaspokojenie jego podstawowych wymagań, nie może stać się tyranem w twoim życiu. Nie możesz się poddać tyrańskim i żądaniom twojego ciała, bo one cię zniszczą. Jesteś człowiekiem, a nie zwierzęciem, które działa pod wpływem instynktów i wszystkie potrzeby instynktownie musi zaspokajać. To duch tobą rządzi, a nie ciało i nie możesz się zredukować do poziomu zaspokajania wszelkich zachcianek ciała.

- "Panu Bogu swemu będziesz oddawał pokłon ..." - nie kłaniaj się wszystkim bożkom wokoło, a już na pewno nie kłaniaj się najpotężniejszemu bożkowi tego świata - bogactwu. Nie sprzedawaj się za dobrobyt, nie ulegaj pokusie pieniądza, bo on w końcu nad tobą zapanuje. Czyż nie widzisz, jak pomału stajesz się niewolnikiem dobrobytu i bogactwa? Czyż nie widzisz, jak pomału się odczłowieczasz, tylko po to aby więcej mieć, więcej posiadać, a w rzeczywistości, to nie ty posiadasz cokolwiek, ale jesteś posiadany, przez układy, koniunkturę, rzeczy którymi się otaczasz ... Nie kłaniaj się wszystkim i wszystkiemu dookoła, tylko po to, aby więcej mieć. Bo i tak, nic z tego co posiadasz nie weźmiesz ze sobą w chwili śmierci.

- "Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga swego ..." - złudna jest pokusa wielkości i potęgi. Nie próbuj dać się złapać na tę przynętę, bo albo staniesz się tyranem i będziesz znienawidzony, albo będziesz satrapą, marionetką w rękach sił, które i tak od ciebie nie zależą. Mirażem i ułudą jest każda wielkość i potęga, oparta na ludzkiej sile i bogactwie. Zobacz tylko tych współczesnych "wielkich tego świata". Iluż z nich jest już tylko karykaturami człowieczeństwa, ilu z nich jest naprawdę wielkich, a ilu z nich jest tak głęboko znienawidzonych, że najlepiej byłoby dla nich gdyby "znikli z horyzontu". A dla iluż z nich, dopiero śmierć okazała się najlepszym zakończeniem smutnej i tragifarsy ich życia?

Nie, na pewno te trzy pokusy współczesnego świata nie czynią człowieka ani szczęśliwym, ani większym, ani bardziej ludzkim. Szatan przebrał się tylko w inne szatki, ale kusi nadal i nadal szepcze do ucha wielu z nas:

- zamieniaj kamień w chleb, a nakarmisz miliony i będziesz popularny,

- oddaj mi pokłon, a będziesz bogaty,

- pokaż swoją wielkość, jesteś wspaniały i należy ci się ogólny szacunek i posłuch, jesteś najlepszy.

Co mu odpowiesz?

*************

Jezus daje na te pokusy odpowiedź także w trzech radach ewangelicznych:

- czystości – przeciw pokusie i tyranii ciała

- ubóstwa - przeciw pokusie i tyranii bogactwa

- posłuszeństwa – przeciw pokusie i tyranii władzy i pychy.

Te trzy rady ewangeliczne zakonnice i zakonnicy przyjmują jako drogę swojego życia na wzór Boskiego Mistrza.

Ale to nie znaczy, że rady te są tylko dla zakonników. Tak żyć może, a nawet powinien każdy, bo:

- czystość nie znaczy celibat,

- ubóstwo nie znaczy bieda,

- a posłuszeństwo nie znaczy ubezwłasnowolnienie.

To jest propozycja życia godnego człowieka, życia w którym ani ciało, ani bogactwo ani pycha nie są tyranami.

Czy potrafisz zrozumieć i przyjąć propozycje Chrystusa?

Plik do druku TUTAJ

sobota po Popielcu

Liturgia Słowa:

I czytanie: Iz 58, 9b-14

Psalm resp.: Ps 86, 1-2ab. 2c-4. 5-6 (R.: por. 11a)

Ewangelia: Łk 5,27-32

Prawdziwy post i pokuta

Na nic wszystkie moje paciorki i modlitwy, na nic najbardziej regularne uczestnictwo w nabożeństwach pokutnych, Gorzkich Żalach i drogach krzyżowych, na nic moja umartwiona mina, na nic drobne lub większe umartwienia i posty jakie sobie nakładam jeśli w tym wszystkim nie ma miłości Boga i bliźniego. Można bowiem pościć i pokutować "dla sportu" lub dla własnej chwały i samozadowolenia, a jednocześnie nie widzieć człowieka potrzebującego pomocy, samotnego, przygnębionego, czy głodnego. Okres Wielkiego Postu nie ma sensu jeśli nie otwiera mi oczu na drugiego człowieka, jeśli nie pozwala mi, albo nawet nie zmusza mnie do zmiany mojego postępowania względem ludzi wśród których żyję. Prawdziwy post i autentyczna pokuta to przede wszystkim zmiana i nawrócenie serca, to wyzwolenie się od chciwości, egoizmu, to oczyszczenie się z brudnego myślenia, to uwolnienie się spod władzy łakomstwa i pazerności. Jest to radykalna przemiana serca, które poznało i uznało konieczność dogłębnej i czasami bardzo bolesnej zmiany. Przykładem tego radykalizmu jest celnik Lewi, który usłyszawszy jedno zdanie: "Pójdź za Mną." wypowiedziane przez Chrystusa zostawił wszystko i poszedł za Panem.

Prawdziwy post i autentyczna pokuta ma na celu nie tylko pomoc bliźniemu, ale także uleczenie mnie samego, wyprostowanie moich poplątanych ścieżek. Koniecznym jest jednak najpierw rozpoznanie swojego stanu, a nie upieranie się, że wszystko jest w najlepszym porządku. Uświadomienie sobie, że jestem chory jest pierwszym i nieodzownym warunkiem uzdrowienia. Bez tego stanięcia w prawdzie, bez przyznania się do choroby, nawet sam Chrystus nie potrafi mi pomóc. A jedną z najcięższych chorób współczesnego człowieka jest ślepota i obojętność, egoizm i zapatrzenie w siebie. Inną -niemniej groźną chorobą- jest pełne pychy przekonanie, że jestem samowystarczalny i doskonały, że nic nie muszę w swoim życiu zmieniać, nic naprawiać, nic odbudowywać i leczyć, że jestem bez grzechu.

Jezus mówi bardzo wyraźnie, że ludzie przekonani i swoim zdrowiu lekarza nie potrzebują, nawet jeśli sami siebie za bezgrzesznych uważają. Prawdziwa pokuta i autentyczny post to przede wszystkim zdarcie maski, którą sam sobie nakłam, aby nie widzieć swojej prawdziwej, nieraz obrzydliwej twarzy.

piątek, 19 lutego 2010

piątek po Popielcu ...


Liturgia Słowa:

I czytanie: Iz 58, 1-9

Psalm resp.: Ps 51(50), 3-4. 5-6. 18-19 (R.: por. 19b)

werset: Am 5, 14

Ewangelia: Mt 9,14-15

Obłudna pokuta i post

Tak się jakoś w naszym życiu społecznym dziwnie stało, że rozeszły się drogi naszych praktyk religijnych i naszego życia. Bardzo często zdarza się tak, że skądinąd pobożni i praktykujący katolicy, jakby zapominają o Bogu i Jego przykazaniach poza murami kościoła. To rozdwojenie wydaje się być czymś normalnym, bo tak nam usiłowano wmówić w minionym systemie, że sprawy wiary i moralności, to sprawy osobiste, z którymi nie należy się afiszować. Podobnie i dzisiaj postmodernistyczne trendy społeczne i polityczne usiłują za wszelką cenę zepchnąć wiarę na margines życia, do pozycji całkowicie prywatnych, a nawet wstydliwych, szafując oskarżeniami o fanatyzm, fundamentalizm, klerykalizm, lansując nową religię laicyzmu. I my się temu poddajemy, zamykamy wiarę w czterech ścianach kościoła, a poza nim ... rządzą prawa rynku, ekonomii, zysku, popytu i podaży, wymagania efektownego sukcesu.

I dzieje się tak, że nasze religijne praktyki, nawet takie jak post i pokuta, nie mają przełożenia na życie codzienne. Bardzo często jest tak, jak ukazuje to pierwsze dzisiejsze czytanie, że „pościmy wśród waśni i sporów”. Albo jak pisze św. Jakub w swoim liście – utrzymujemy, że wierzymy, ale nie widzimy naglących potrzeb żyjącego obok człowieka. (Jk 2:14-17) A wtedy nasza wiara, która nie jest „połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie”. Jak się przed tym bronić, jak nie pozwolić zamknąć wiary w kościelnej zakrystii?

Może warto -szczególnie w okresie Wielkiego Postu- zwrócić uwagę na tę sprawę w naszym życiu Może warto zrewidować naszą postawę wobec najbliższych, wobec ludzi wśród których żyjemy? Na nic post i pokuta, na nic uczestnictwo w drodze krzyżowej czy nabożeństwie Gorzkich Żalów jeśli w praktyce życia codziennego jestem nieuprzejmy, niewyrozumiały, niemiłosierny, egoistyczny, zarozumiały, arogancki. Na nic post i pokuta jeśli nie umiem wybaczać, nie widzę potrzeb drugiego człowieka, jeśli zamykam swoje oczy i serce (1J 3:17; 1J 4:20-21).

Przypomina mi się taka oto krótka anegdota:

Po śmierci pewien człowiek stanął przed Bogiem

Z wielką dumą wyciągnął przed nim swoje ręce i powiedział:

- Panie, zobacz, jak czyste są moje ręce!

Pan Bóg uśmiechnął się do niego i z cieniem smutku powiedział:

- Tak, to prawda, ... ale są one również puste, tak jak i twoje serce. To prawda, że nie popełniałeś zła, ale też

nic dobrego nie zrobiłeś.

Nie wystarczy nie czynić zła, nie wystarczy pościć, trzeba jeszcze umieć czynić dobro.