Tegoroczne rozważania Męki Pańskiej rozpoczynamy od tego co stało się w Ogrójcu, od tej jedynej i niepowtarzalnej modlitwy Boga-Człowieka, Jezusa Chrystusa, w czasie której sam Bóg zaczął odczuwać lęk i drżenie, od tej wstrząsającej chwili, w której sam Bóg poci się krwawym potem. Warto jednak zobaczyć tę chwilę, te kilka, kilkanaście minut modlitwy w szerszym kontekście. Zazwyczaj wzruszamy się śpiewając w Hymnie Gorzkich Żali:
Żal duszę ściska, serce boleść czuje, *
Gdy słodki Jezus na śmierć się gotuje; *
Klęczy w Ogrójcu, gdy krwawy pot leje, *
Me serce mdleje.
W pierwszych wiekach chrześcijaństwa, wiekach męczenników za wiarę:
w roku 40 po Chrystusie – zginęło około 1 000 chrześcijan
w roku 50 po Chrystusie – 1 400
w roku 150 po Chrystusie – 40 500
w roku 200 po Chrystusie – 217 800
w roku 250 po Chrystusie – 1 171 000
w roku 300 po Chrystusie – aż 6 299 000
———————————————————————-
w sumie, ciągu trzech pierwszych wieków – 7 725 700.
Ale warto pamiętać i o tym, że jedynie w ubiegłym, XX wieku zginęło ponad 45 milionów (!!!) TAK 45 MILIONÓW chrześcijan, i to tylko dlatego, że byli wierzącymi. I to wiek XX próbował nam wmówić, że “człowiek to brzmi dumnie”.
Bóg człowiek pocący się gęstymi kroplami krwi, przeżywa z całą wyrazistością i rozdzierającym bólem trwogę konania wszystkich tych, którzy konali, konają i konać będą w ciągu całej historii ludzkości. On poci się krwawym potem, bo nosi w sobie lęk konania i agonię tych milionów – jak On niewinnych – skazańców, którzy oczekują na śmierć, do śmierci się przygotowują, swoją męczeńską śmierć boleśnie i jeszcze przed śmiercią przeżywają.
więcej: zobacz tutaj
Plik w formacie „.pdf” do pobrania tutaj
sobota, 28 lutego 2009
I Niedziela Wielkiego Postu - B
Rdz 9,8-15
Potem Bóg tak rzekł do Noego i do jego synów: Ja, Ja zawieram przymierze z wami i z waszym potomstwem, które po was będzie; z wszelką istotą żywą, która jest z wami: z ptactwem, ze zwierzętami domowymi i polnymi, jakie są przy was, ze wszystkimi, które wyszły z arki, z wszelkim zwierzęciem na ziemi. Zawieram z wami przymierze, tak iż nigdy już nie zostanie zgładzona wodami potopu żadna istota żywa i już nigdy nie będzie potopu niszczącego ziemię. Po czym Bóg dodał: A to jest znak przymierza, które ja zawieram z wami i każdą istotą żywą, jaka jest z wami, na wieczne czasy: Łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną a ziemią. A gdy rozciągnę obłoki nad ziemią i gdy ukaże się ten łuk na obłokach, wtedy wspomnę na moje przymierze, które zawarłem z wami i z wszelką istotą żywą, z każdym człowiekiem; i nie będzie już nigdy wód potopu na zniszczenie żadnego jestestwa.
1P 3,18-22
Chrystus bowiem również raz umarł za grzechy, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby was do Boga przyprowadzić; zabity wprawdzie na ciele, ale powołany do życia Duchem. W nim poszedł ogłosić [zbawienie] nawet duchom zamkniętym w więzieniu, niegdyś nieposłusznym, gdy za dni Noego cierpliwość Boża oczekiwała, a budowana była arka, w której niewielu, to jest osiem dusz, zostało uratowanych przez wodę. Teraz również zgodnie z tym wzorem ratuje was ona we chrzcie nie przez obmycie brudu cielesnego, ale przez zwróconą do Boga prośbę o dobre sumienie, dzięki zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. On jest po prawicy Bożej, gdyż poszedł do nieba, gdzie poddani Mu zostali Aniołowie i Władze, i Moce.
Mk 1,12-15
Zaraz też Duch wyprowadził Go na pustynię. Czterdzieści dni przebył na pustyni, kuszony przez szatana. żył tam wśród zwierząt, aniołowie zaś usługiwali Mu. Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię.
Nie samym chlebem żyje człowiek
Post, umartwienie i pokuta nie są celem samym w sobie, ale środkiem i nie powinny być zaniedbywane, tylko dlatego, że żyjemy już w XXI wieku i tego rodzaju akty przestały być modne. Ich celem jest zwrócenie naszej uwagi na rzeczy ważniejsze i głębsze. Ich celem jest przygotowanie, pewnego rodzaju trening, opanowanie naszych pożądliwości i namiętności wynikających ze skłonności naszej ludzkiej natury. Dlatego też okres Wielkiego Postu nie może być tylko symbolem, okresem pustym, szarym i bez znaczenia w moim życiu. Kończy się okres karnawału, w Rio de Janeiro wielkie szaleństwa i zabawy. Informuje o tym - prawie codziennie - telewizja. Ale nie poda ona jednocześnie informacji, że zaczyna się okres Wielkiego Postu, okres poważniejszego zastanowienia się nad sensem swojego życia, nad jego ostatecznym celem i znaczeniem, okres w którym post, pokuta i umartwienie, wyrzeczenia i wyciszenie mają pomóc człowiekowi być człowiekiem.
Kiedy Jezus podjął czterdziestodniowy post na pustyni, to na pewno nie dla sportu czy dla idei. Jego post był przygotowaniem do misji, jaką miał spełnić na ziemi. A jaką ja mam misję do spełnienia? Czy rzeczywiście umiem się do niej przygotować, ją rozeznać, i ją wypełniać na co dzień w moim życiu? Czy nie żyję tylko dla chleba i tylko dla przyjemności? A kiedy przyjdzie czas rozliczeń i zdawania sprawy, z przerażeniem stwierdzę, że całkowicie przespałem i zmarnowałem swoje życie goniąc jedynie za chlebem, czyli w sumie za tym co nie nasyci i nie zaspokoi mojego człowieczeństwa i mojej tęsknoty za nieskończonością?
Homilia alternatywna
Potrójna pokusa
Kuszenie Jezusa na pustyni -w dzisiejszej Ewangelii tak skrótowo przedstawione przez św. Marka- u Mateusza i Łukasza jest o wiele dokładniej zrelacjonowane (Mt 4:1-11; Łk 4:1-13). Czytając te przekazy nasuwają mi się myśli i refleksje, które przekładają tę Ewangelię na język współczesny.
Iluż z nas uległo tak łatwo pokusie zgłodniałego ciała? Głód chleba, napoju, używek, seksu, rozrywki, lenistwa... Ciało ma swoje prawa, ale jeśli mu ulegniemy, niepostrzeżenie przejmie ster naszego życia, zdominuje i sterroryzuje ducha. I tak niewiele trzeba, aby stało się dyktatorem i tyranem. Jeśli nawet sam Bóg-Człowiek był kuszony ... Czy zdaję sobie sprawę, jak łatwo jest ulec pokusom ciała? A jednocześnie, jak trudno się od nich uwolnić?
Iluż z nas wprzęgło się w jarzmo pychy i zarozumiałości? Pokaż co potrafisz, bądź efektowny, przecież jesteś wielki i wspaniały, a reszta, to nie warte uwagi pionki. Pycha, zarozumiałość, chęć pokazania się, dominacji, bycia kimś. Największa pokusa, która stoi u podstaw każdego grzechu, od początku stworzenia, od raju („otworzą się wam oczy i będziecie jako bogowie”) –obiecuje Szatan Ewie i Adamowi (Rdz 3:5). I efekt pychy... zawsze ten sam; zawód i rozczarowanie. Iluż z nas doświadczyło tego na własnej skórze?
A iluż z nas dało się wciągnąć w mroczne imperium bogactwa, chciwości, chęci posiadania, bezsensownego gromadzenia, zachłannego zbierania? „Oddaj mi pokłon, a dam ci wszystko, bo mnie jest poddane i mogę je odstąpić komu zechcę...” –kusi szatan (Mt 4:9, Łk 4:7) Obiecuje i nie daje, a iluż mu się kłania, iluż z nas czołobitnie oddaje hołd demonowi bogactwa, mamony, posiadania?
Jakże dziwnie te trzy pokusy łączą się ze sobą? Trzy pokusy współczesnego świata. Pokusa tyrańskiego i zgłodniałego ciała, pokusa aroganckiej pychy i pokusa zachłannej i ślepej chciwości. Cały świat współczesny im hołduje, cały świat je gloryfikuje i próbuje uzasadnić. A my? A my mamy Chrystusa, który mówi stanowczo: „NIE!!!” Żyj Słowem Bożym, Bogu cześć oddawaj, nie wystawiaj Pana, Boga twego na próbę. Tylko kto chce dzisiaj słuchać Chrystusa? On taki niemodny i tak bardzo ogranicza moją wolność. Lepiej iść za podszeptami Złego, to takie przyjemne... i tak wiele obiecuje.
I niestety, tak jak w raju, tylko obiecuje... i zostawia na lodzie, bo - jak pisał ks. J. Tischner – „zło jest tym, co nie ma podstawy, i co pozbawia podstawy, co działa jak rozkładowa moc irracjonalności”. A skoro zło nie ma podstawy i podstawy pozbawia, to jego efektem jest jedynie pustka.
Potem Bóg tak rzekł do Noego i do jego synów: Ja, Ja zawieram przymierze z wami i z waszym potomstwem, które po was będzie; z wszelką istotą żywą, która jest z wami: z ptactwem, ze zwierzętami domowymi i polnymi, jakie są przy was, ze wszystkimi, które wyszły z arki, z wszelkim zwierzęciem na ziemi. Zawieram z wami przymierze, tak iż nigdy już nie zostanie zgładzona wodami potopu żadna istota żywa i już nigdy nie będzie potopu niszczącego ziemię. Po czym Bóg dodał: A to jest znak przymierza, które ja zawieram z wami i każdą istotą żywą, jaka jest z wami, na wieczne czasy: Łuk mój kładę na obłoki, aby był znakiem przymierza między Mną a ziemią. A gdy rozciągnę obłoki nad ziemią i gdy ukaże się ten łuk na obłokach, wtedy wspomnę na moje przymierze, które zawarłem z wami i z wszelką istotą żywą, z każdym człowiekiem; i nie będzie już nigdy wód potopu na zniszczenie żadnego jestestwa.
1P 3,18-22
Chrystus bowiem również raz umarł za grzechy, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby was do Boga przyprowadzić; zabity wprawdzie na ciele, ale powołany do życia Duchem. W nim poszedł ogłosić [zbawienie] nawet duchom zamkniętym w więzieniu, niegdyś nieposłusznym, gdy za dni Noego cierpliwość Boża oczekiwała, a budowana była arka, w której niewielu, to jest osiem dusz, zostało uratowanych przez wodę. Teraz również zgodnie z tym wzorem ratuje was ona we chrzcie nie przez obmycie brudu cielesnego, ale przez zwróconą do Boga prośbę o dobre sumienie, dzięki zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa. On jest po prawicy Bożej, gdyż poszedł do nieba, gdzie poddani Mu zostali Aniołowie i Władze, i Moce.
Mk 1,12-15
Zaraz też Duch wyprowadził Go na pustynię. Czterdzieści dni przebył na pustyni, kuszony przez szatana. żył tam wśród zwierząt, aniołowie zaś usługiwali Mu. Gdy Jan został uwięziony, Jezus przyszedł do Galilei i głosił Ewangelię Bożą. Mówił: Czas się wypełnił i bliskie jest królestwo Boże. nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię.
Nie samym chlebem żyje człowiek
Post, umartwienie i pokuta nie są celem samym w sobie, ale środkiem i nie powinny być zaniedbywane, tylko dlatego, że żyjemy już w XXI wieku i tego rodzaju akty przestały być modne. Ich celem jest zwrócenie naszej uwagi na rzeczy ważniejsze i głębsze. Ich celem jest przygotowanie, pewnego rodzaju trening, opanowanie naszych pożądliwości i namiętności wynikających ze skłonności naszej ludzkiej natury. Dlatego też okres Wielkiego Postu nie może być tylko symbolem, okresem pustym, szarym i bez znaczenia w moim życiu. Kończy się okres karnawału, w Rio de Janeiro wielkie szaleństwa i zabawy. Informuje o tym - prawie codziennie - telewizja. Ale nie poda ona jednocześnie informacji, że zaczyna się okres Wielkiego Postu, okres poważniejszego zastanowienia się nad sensem swojego życia, nad jego ostatecznym celem i znaczeniem, okres w którym post, pokuta i umartwienie, wyrzeczenia i wyciszenie mają pomóc człowiekowi być człowiekiem.
Kiedy Jezus podjął czterdziestodniowy post na pustyni, to na pewno nie dla sportu czy dla idei. Jego post był przygotowaniem do misji, jaką miał spełnić na ziemi. A jaką ja mam misję do spełnienia? Czy rzeczywiście umiem się do niej przygotować, ją rozeznać, i ją wypełniać na co dzień w moim życiu? Czy nie żyję tylko dla chleba i tylko dla przyjemności? A kiedy przyjdzie czas rozliczeń i zdawania sprawy, z przerażeniem stwierdzę, że całkowicie przespałem i zmarnowałem swoje życie goniąc jedynie za chlebem, czyli w sumie za tym co nie nasyci i nie zaspokoi mojego człowieczeństwa i mojej tęsknoty za nieskończonością?
Homilia alternatywna
Potrójna pokusa
Kuszenie Jezusa na pustyni -w dzisiejszej Ewangelii tak skrótowo przedstawione przez św. Marka- u Mateusza i Łukasza jest o wiele dokładniej zrelacjonowane (Mt 4:1-11; Łk 4:1-13). Czytając te przekazy nasuwają mi się myśli i refleksje, które przekładają tę Ewangelię na język współczesny.
Iluż z nas uległo tak łatwo pokusie zgłodniałego ciała? Głód chleba, napoju, używek, seksu, rozrywki, lenistwa... Ciało ma swoje prawa, ale jeśli mu ulegniemy, niepostrzeżenie przejmie ster naszego życia, zdominuje i sterroryzuje ducha. I tak niewiele trzeba, aby stało się dyktatorem i tyranem. Jeśli nawet sam Bóg-Człowiek był kuszony ... Czy zdaję sobie sprawę, jak łatwo jest ulec pokusom ciała? A jednocześnie, jak trudno się od nich uwolnić?
Iluż z nas wprzęgło się w jarzmo pychy i zarozumiałości? Pokaż co potrafisz, bądź efektowny, przecież jesteś wielki i wspaniały, a reszta, to nie warte uwagi pionki. Pycha, zarozumiałość, chęć pokazania się, dominacji, bycia kimś. Największa pokusa, która stoi u podstaw każdego grzechu, od początku stworzenia, od raju („otworzą się wam oczy i będziecie jako bogowie”) –obiecuje Szatan Ewie i Adamowi (Rdz 3:5). I efekt pychy... zawsze ten sam; zawód i rozczarowanie. Iluż z nas doświadczyło tego na własnej skórze?
A iluż z nas dało się wciągnąć w mroczne imperium bogactwa, chciwości, chęci posiadania, bezsensownego gromadzenia, zachłannego zbierania? „Oddaj mi pokłon, a dam ci wszystko, bo mnie jest poddane i mogę je odstąpić komu zechcę...” –kusi szatan (Mt 4:9, Łk 4:7) Obiecuje i nie daje, a iluż mu się kłania, iluż z nas czołobitnie oddaje hołd demonowi bogactwa, mamony, posiadania?
Jakże dziwnie te trzy pokusy łączą się ze sobą? Trzy pokusy współczesnego świata. Pokusa tyrańskiego i zgłodniałego ciała, pokusa aroganckiej pychy i pokusa zachłannej i ślepej chciwości. Cały świat współczesny im hołduje, cały świat je gloryfikuje i próbuje uzasadnić. A my? A my mamy Chrystusa, który mówi stanowczo: „NIE!!!” Żyj Słowem Bożym, Bogu cześć oddawaj, nie wystawiaj Pana, Boga twego na próbę. Tylko kto chce dzisiaj słuchać Chrystusa? On taki niemodny i tak bardzo ogranicza moją wolność. Lepiej iść za podszeptami Złego, to takie przyjemne... i tak wiele obiecuje.
I niestety, tak jak w raju, tylko obiecuje... i zostawia na lodzie, bo - jak pisał ks. J. Tischner – „zło jest tym, co nie ma podstawy, i co pozbawia podstawy, co działa jak rozkładowa moc irracjonalności”. A skoro zło nie ma podstawy i podstawy pozbawia, to jego efektem jest jedynie pustka.
środa, 25 lutego 2009
Środa Popielcowa
Refleksje alternatywne na Środę Popielcową tutaj
Inne teksty na cały Wielki Post tutaj
Drogi Krzyżowe
Inne teksty na cały Wielki Post tutaj
Drogi Krzyżowe
poniedziałek, 23 lutego 2009
Środa Popielcowa – A,B,C
Jl 2,12-18
Przeto i teraz jeszcze - wyrocznia Pana: Nawróćcie się do Mnie całym swym sercem, przez post i płacz, lament. Rozdzierajcie jednak serca wasze, a nie szaty! Nawróćcie się do Pana Boga waszego! On bowiem jest łaskawy, miłosierny, nieskory do gniewu i wielki w łaskawości, a lituje się na widok niedoli. Kto wie? Może znów pożałuje i pozostawi po sobie błogosławieństwo [plonów] na ofiarę z pokarmów i ofiarę płynną dla Pana Boga waszego. Na Syjonie dmijcie w róg, zarządźcie święty post, ogłoście uroczyste zgromadzenie. Zbierzcie lud, zwołajcie świętą społeczność, zgromadźcie starców, zbierzcie dzieci, i ssących piersi! Niech wyjdzie oblubieniec ze swojej komnaty a oblubienica ze swego pokoju! Między przedsionkiem a ołtarzem niechaj płaczą kapłani, słudzy Pańscy! Niech mówią: Przepuść, Panie, ludowi Twojemu i nie daj dziedzictwa swego na pohańbienie, aby poganie nie zapanowali nad nami. Czemuż mówić mają między narodami: Gdzież jest ich Bóg? I Pan zapalił się zazdrosną miłością ku swojej ziemi, i zmiłował się nad swoim ludem.
2Kor 5, 20 – 6, 2
Tak więc w imieniu Chrystusa spełniamy posłannictwo jakby Boga samego, który przez nas udziela napomnień. W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem. On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą. Współpracując zaś z Nim napominamy was, abyście nie przyjmowali na próżno łaski Bożej. Mówi bowiem Pismo: W czasie pomyślnym wysłuchałem ciebie, w dniu zbawienia przyszedłem ci z pomocą. Oto teraz czas upragniony, oto teraz dzień zbawienia. Nie dając nikomu sposobności do zgorszenia, aby nie wyszydzono naszej posługi.
Mt 6,1-6.16-18
Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie. Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę, powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.
Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię
Wstrząsające są słowa z księgi Joela: "Nawróćcie się do mnie całym waszym sercem, przez post i płacz, i lament. Rozdzierajcie jednak wasze serca a nie szaty!" Ich kontynuacją i rozwinięciem są słowa samego Chrystusa, który w Ewangelii mówi jeszcze wyraźniej: "Strzeżcie się żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was inni widzieli." Wielu z nas -w czasie rozpoczynającego się dzisiaj Wielkiego Postu- podejmie różnego rodzaju umartwienia i wielkopostne zobowiązania. A przecież nie post -jako taki- jest celem, ale nawrócenie i przemiana serca, zmiana myślenia, wartościowania i postępowania. A w ostatecznym efekcie chodzi o to, aby uwierzyć Bogu, aby do Niego przylgnąć, uczynić Go centrum i źródłem naszego codziennego życia.
Tak ładnie mi się to napisało (powiedziało) i tak okrąglutko ... ale czy ja naprawdę wiem, o co w tym wszystkim chodzi i jak ma się dokonać we mnie to wewnętrzne i prawdziwe nawrócenie? Od tylu już lat próbuję i stale jakoś mi to nie wychodzi i nie udaje się. Stale potykam się o własny egoizm i pychę, o moje malutkie przyzwyczajenia i słabostki, o mój charakterek i robienie wszystkiego na pokaz.
Obym tylko nie zrezygnował i nie przestał próbować i stale na nowo podejmować wysiłków. Obym tylko nie zapomniał, że to ostateczne i dogłębne nawrócenie mojego serca nie dokona się jedynie dzięki moim własnym wysiłkom, ale że to On sam tego we mnie dokona, Jego mocą i Jego Słowem. A moim zadaniem jest ustawiczne zmaganie się ze sobą i stałe podnoszenie się, nawet jeśli zaraz po tym znowu upadam i znowu się zapominam. A post, płacz i lament, posypanie głowy popiołem, jałmużna i umartwienie pomagają mi tylko w przygotowaniu się do przyjęcia Jego działania, pomagają nie zapomnieć, że wielkie rzeczy wymagają wielu wyrzeczeń i uczciwej pracy.
Dla ilu słowa powyższe są tylko pobożnym ględzeniem? Przecież praca nad sobą, post i umartwienie są absolutnie nie w modzie w współczesnym, zracjonalizowanym świecie nastawionym na spektakularny sukces. Bardziej się liczy efektywność, a czasem nawet tylko tanie efekciarstwo i to, żeby dobrze wypaść. A ja tu ględzę tak pobożniutko i słodko ... o poście i nawróceniu ... To takie niemodne i nudne ...
A może warto czasem inaczej popatrzeć na życie? Nie tylko przez pryzmat dochodów i nowszego modelu Mercedesa lub bardziej wystawnego stylu życia? Może jednak są jakieś inne, większe wartości, niż trzeci już, elegancki i komfortowy domek budowany w coraz to bardziej luksusowej dzielnicy?
Posypanie głowy popiołem, to tylko znak i symbol. Ale ten znak może być równie pusty i bez znaczenia, jak całe moje życie ...
No i jeszcze jedno ... tak łatwo korygujemy i poprawiamy, krytykujemy i widzimy błędy innych. Wielki Post daje nam szansę abyśmy zobaczyli najpierw nasze grzechy i skorygowali siebie.
Homilia alternatywna -I
Pokuta i nawrócenie
Środa Popielcowa to doskonała okazja do przypomnienia sobie tego, o czym zazwyczaj nie chcemy lub nie lubimy pamiętać. Nie należy jednak rozumieć tego zalecenia jako karcenie lub straszenie, ale raczej jako rzetelne wyeksponowanie najważniejszego rdzenia naszego życia duchowego, uczciwe ustalenie warunków naszej prawdziwej wolności. Stefan Świeżawski pisał – „naprawdę wolny jest człowiek, w którym może się rozwijać pełne życie duchowe, przyrodzone i nadprzyrodzone, nie natrafiając na przeróżne opory rozlicznych braków, a zwłaszcza grzechu”. Uwolnić się od rozlicznych spętań, jakie nawarstwiały się całymi miesiącami w naszym życiu, żeby swobodnie zbliżać się do Boga, wzmacniać miłujące więzi ze Stwórcą, to podstawowy cel Wielkiego Postu. Tak w dzisiejszych czytaniach, jak i w całej liturgii pojawiają się dwa elementy: temat nawrócenia i element pokuty. Cały Wielki Post to okres szczególnie tym dwóm tematom poświęcony. A w liturgii Środy Popielcowej wyraża się to nie tylko słowami czytań, ale i formułą jaką kapłan wypowiada posypując nasze głowy popiołem (Joz 7:6; 2Sm 13:19; Est 4:1; Iz 58:5): „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mt 1,15) lub „Pamiętaj, że jesteś prochem i w proch się obrócisz” (por Rdz 3,19; Ps 103,14). Przypominają nam te słowa o konieczności ustawicznego, dogłębnego rewidowania naszego życia i pogłębiania naszej wiary, oraz o jego kruchości i skończoności. Być może dlatego dzisiaj Kościół przypomina nam tę prawdę o skończoności naszego doczesnego życia, aby z tym większą radością oznajmić na zakończenie Wielkiego Postu, że Zmartwychwstanie Chrystusa daje nam szansę na coś o wiele wspanialszego, na życie wieczne. (Rz 6:5; J 6:47)
Zanim jednak dojdziemy do radości Wielkanocnego poranka trzeba, abyśmy się nawrócili i naprawdę uwierzyli Panu Życia i Śmierci, Jezusowi Chrystusowi, który ma moc odrodzenia naszych śmiertelnych ciał do życia wiecznego. Tak więc ani Środa Popielcowa, ani Wielki Post nie są czasem żałoby i ponuractwa. Są raczej czasem realnej i bardzo rzeczowej refleksji nad sobą i czasem przypominania o tym, o czym zazwyczaj nie chcemy pamiętać.
Mówienie w dzisiejszych czasach o pokucie i potrzebie nawrócenia nie bardzo jest w modzie, bo czasy współczesne cierpią na duchową krótkowzroczność i oczarowanie doczesnością. Nie dostrzegając wiecznych horyzontów, gloryfikują doraźny sukces i płytkie szczęście. Stąd tym bardziej trzeba sobie o tym przypominać, abyśmy nie dali się pochłonąć owej doczesności. Bo doczesność sama w sobie nie jest złem, ale tylko wtedy, gdy jest mądrze przemieniana w wieczność. I to właśnie proponuje nam Kościół w okresie rozpoczynającego się Wielkiego Postu; jak mądrze przez pokutę i nawrócenie przemieniać w tworzywo wieczne to, co nieustannie przemija.
Pochylając głowę do posypania popiołem pomyśl właśnie o tym, że oto Chrystus, Który jest także Panem czasu i wieczności powołuje cię właśnie do czegoś większego, do nieśmiertelności.
Homilia alternatywna - II
Wyzwolenie
Tyle już razy w moim życiu przeżywałem Środę Popielcową, tyle już razy rozpoczynałem Wielki Post ... I za każdym razem powracające z coraz większą wyrazistością pytanie; „I co się w moim życiu zmieniło?” A nawoływanie Chrystusa: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mt 1,15) pozostaje nadal zadaniem do wykonania. Jak trudno jest coś zmienić w życiu, jak trudno jest radykalnie uwierzyć w Ewangelię ... Dlaczego? Przecież nie brak mi ani środków, ani możliwości. Przecież nie jestem ateistą, czy nawet kimś religijnie obojętnym. Przecież wewnętrznie jestem przekonany o słuszności Ewangelii, o Prawdzie Dobrej Nowiny, tylko ... tylko jakiś marazm już dawno wkradł się w moje życie. Marazm i zniechęcenie, ociężałość i brak dynamizmu. Życie codzienne arogancko wciska się ze swoimi potrzebami i nakazami, ze swoimi ekonomicznymi „prawami” . I tak trudno nabrać dystansu, tak trudno oderwać się -chociaż na chwilę- od konieczności robienia pieniędzy, tak trudno zaryzykować i pójść na całość. Tak trudno w końcu zaufać Chrystusowi, w Którego przecież wierzę! Ale jakoś tak nijako i bez przełożenia na życie. I powracają pełne wyrzutu słowa Chrystusa: „Biada tobie, bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno w worze i w popiele by się nawróciły.” (Mt 11:21)
Każdy Wielki Post, to kolejna okazja do wyrwania się z marazmu i nijakości, do krytycznego spojrzenia na swoje życie, do podjęcia na nowo wysiłku zmiany, nawrócenia, do otrząśnięcia się i rozpoczęcia na nowo. Warto co roku podejmować taki wysiłek, mimo, że nieraz wydaje się nam, że jest on tak nieefektywny, że skutki są tak mało widoczne. Warto, bo może bez tych corocznych małych wstrząsów byłoby jeszcze gorzej? Bo może bez tego corocznego posypania głowy popiołem zapomniałbym w ogóle, że prochem jestem i wpadłbym w pychę nie do uniesienia? A nie ma nic gorszego dla człowieka niż pełne pychy przekonanie, że się jest doskonałym i że już nic nie należy zmieniać.
Dlatego słowa: „Pamiętaj, ze prochem jesteś i w proch się obrócisz” to nie groźba, nie straszenie, ale przypomnienie tej podstawowej prawdy, że tak na dobrą sprawę jestem niczym i bez Boga nic nie potrafię. A skoro tak, to nie mam żadnego powodu do wynoszenia się i do pychy. I to jest właśnie podstawowy wymiar i cel rozpoczynającego się dzisiaj Wielkiego Postu. A nie umartwienia jako takie czy obłudne i puste praktyki pokutne.
Przeto i teraz jeszcze - wyrocznia Pana: Nawróćcie się do Mnie całym swym sercem, przez post i płacz, lament. Rozdzierajcie jednak serca wasze, a nie szaty! Nawróćcie się do Pana Boga waszego! On bowiem jest łaskawy, miłosierny, nieskory do gniewu i wielki w łaskawości, a lituje się na widok niedoli. Kto wie? Może znów pożałuje i pozostawi po sobie błogosławieństwo [plonów] na ofiarę z pokarmów i ofiarę płynną dla Pana Boga waszego. Na Syjonie dmijcie w róg, zarządźcie święty post, ogłoście uroczyste zgromadzenie. Zbierzcie lud, zwołajcie świętą społeczność, zgromadźcie starców, zbierzcie dzieci, i ssących piersi! Niech wyjdzie oblubieniec ze swojej komnaty a oblubienica ze swego pokoju! Między przedsionkiem a ołtarzem niechaj płaczą kapłani, słudzy Pańscy! Niech mówią: Przepuść, Panie, ludowi Twojemu i nie daj dziedzictwa swego na pohańbienie, aby poganie nie zapanowali nad nami. Czemuż mówić mają między narodami: Gdzież jest ich Bóg? I Pan zapalił się zazdrosną miłością ku swojej ziemi, i zmiłował się nad swoim ludem.
2Kor 5, 20 – 6, 2
Tak więc w imieniu Chrystusa spełniamy posłannictwo jakby Boga samego, który przez nas udziela napomnień. W imię Chrystusa prosimy: pojednajcie się z Bogiem. On to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą. Współpracując zaś z Nim napominamy was, abyście nie przyjmowali na próżno łaski Bożej. Mówi bowiem Pismo: W czasie pomyślnym wysłuchałem ciebie, w dniu zbawienia przyszedłem ci z pomocą. Oto teraz czas upragniony, oto teraz dzień zbawienia. Nie dając nikomu sposobności do zgorszenia, aby nie wyszydzono naszej posługi.
Mt 6,1-6.16-18
Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie. Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać. Zaprawdę, powiadam wam: otrzymali już swoją nagrodę. Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie. Kiedy pościcie, nie bądźcie posępni jak obłudnicy. Przybierają oni wygląd ponury, aby pokazać ludziom, że poszczą. Zaprawdę, powiadam wam: już odebrali swoją nagrodę. Ty zaś, gdy pościsz, namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz, ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.
Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię
Wstrząsające są słowa z księgi Joela: "Nawróćcie się do mnie całym waszym sercem, przez post i płacz, i lament. Rozdzierajcie jednak wasze serca a nie szaty!" Ich kontynuacją i rozwinięciem są słowa samego Chrystusa, który w Ewangelii mówi jeszcze wyraźniej: "Strzeżcie się żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was inni widzieli." Wielu z nas -w czasie rozpoczynającego się dzisiaj Wielkiego Postu- podejmie różnego rodzaju umartwienia i wielkopostne zobowiązania. A przecież nie post -jako taki- jest celem, ale nawrócenie i przemiana serca, zmiana myślenia, wartościowania i postępowania. A w ostatecznym efekcie chodzi o to, aby uwierzyć Bogu, aby do Niego przylgnąć, uczynić Go centrum i źródłem naszego codziennego życia.
Tak ładnie mi się to napisało (powiedziało) i tak okrąglutko ... ale czy ja naprawdę wiem, o co w tym wszystkim chodzi i jak ma się dokonać we mnie to wewnętrzne i prawdziwe nawrócenie? Od tylu już lat próbuję i stale jakoś mi to nie wychodzi i nie udaje się. Stale potykam się o własny egoizm i pychę, o moje malutkie przyzwyczajenia i słabostki, o mój charakterek i robienie wszystkiego na pokaz.
Obym tylko nie zrezygnował i nie przestał próbować i stale na nowo podejmować wysiłków. Obym tylko nie zapomniał, że to ostateczne i dogłębne nawrócenie mojego serca nie dokona się jedynie dzięki moim własnym wysiłkom, ale że to On sam tego we mnie dokona, Jego mocą i Jego Słowem. A moim zadaniem jest ustawiczne zmaganie się ze sobą i stałe podnoszenie się, nawet jeśli zaraz po tym znowu upadam i znowu się zapominam. A post, płacz i lament, posypanie głowy popiołem, jałmużna i umartwienie pomagają mi tylko w przygotowaniu się do przyjęcia Jego działania, pomagają nie zapomnieć, że wielkie rzeczy wymagają wielu wyrzeczeń i uczciwej pracy.
Dla ilu słowa powyższe są tylko pobożnym ględzeniem? Przecież praca nad sobą, post i umartwienie są absolutnie nie w modzie w współczesnym, zracjonalizowanym świecie nastawionym na spektakularny sukces. Bardziej się liczy efektywność, a czasem nawet tylko tanie efekciarstwo i to, żeby dobrze wypaść. A ja tu ględzę tak pobożniutko i słodko ... o poście i nawróceniu ... To takie niemodne i nudne ...
A może warto czasem inaczej popatrzeć na życie? Nie tylko przez pryzmat dochodów i nowszego modelu Mercedesa lub bardziej wystawnego stylu życia? Może jednak są jakieś inne, większe wartości, niż trzeci już, elegancki i komfortowy domek budowany w coraz to bardziej luksusowej dzielnicy?
Posypanie głowy popiołem, to tylko znak i symbol. Ale ten znak może być równie pusty i bez znaczenia, jak całe moje życie ...
No i jeszcze jedno ... tak łatwo korygujemy i poprawiamy, krytykujemy i widzimy błędy innych. Wielki Post daje nam szansę abyśmy zobaczyli najpierw nasze grzechy i skorygowali siebie.
Homilia alternatywna -I
Pokuta i nawrócenie
Środa Popielcowa to doskonała okazja do przypomnienia sobie tego, o czym zazwyczaj nie chcemy lub nie lubimy pamiętać. Nie należy jednak rozumieć tego zalecenia jako karcenie lub straszenie, ale raczej jako rzetelne wyeksponowanie najważniejszego rdzenia naszego życia duchowego, uczciwe ustalenie warunków naszej prawdziwej wolności. Stefan Świeżawski pisał – „naprawdę wolny jest człowiek, w którym może się rozwijać pełne życie duchowe, przyrodzone i nadprzyrodzone, nie natrafiając na przeróżne opory rozlicznych braków, a zwłaszcza grzechu”. Uwolnić się od rozlicznych spętań, jakie nawarstwiały się całymi miesiącami w naszym życiu, żeby swobodnie zbliżać się do Boga, wzmacniać miłujące więzi ze Stwórcą, to podstawowy cel Wielkiego Postu. Tak w dzisiejszych czytaniach, jak i w całej liturgii pojawiają się dwa elementy: temat nawrócenia i element pokuty. Cały Wielki Post to okres szczególnie tym dwóm tematom poświęcony. A w liturgii Środy Popielcowej wyraża się to nie tylko słowami czytań, ale i formułą jaką kapłan wypowiada posypując nasze głowy popiołem (Joz 7:6; 2Sm 13:19; Est 4:1; Iz 58:5): „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mt 1,15) lub „Pamiętaj, że jesteś prochem i w proch się obrócisz” (por Rdz 3,19; Ps 103,14). Przypominają nam te słowa o konieczności ustawicznego, dogłębnego rewidowania naszego życia i pogłębiania naszej wiary, oraz o jego kruchości i skończoności. Być może dlatego dzisiaj Kościół przypomina nam tę prawdę o skończoności naszego doczesnego życia, aby z tym większą radością oznajmić na zakończenie Wielkiego Postu, że Zmartwychwstanie Chrystusa daje nam szansę na coś o wiele wspanialszego, na życie wieczne. (Rz 6:5; J 6:47)
Zanim jednak dojdziemy do radości Wielkanocnego poranka trzeba, abyśmy się nawrócili i naprawdę uwierzyli Panu Życia i Śmierci, Jezusowi Chrystusowi, który ma moc odrodzenia naszych śmiertelnych ciał do życia wiecznego. Tak więc ani Środa Popielcowa, ani Wielki Post nie są czasem żałoby i ponuractwa. Są raczej czasem realnej i bardzo rzeczowej refleksji nad sobą i czasem przypominania o tym, o czym zazwyczaj nie chcemy pamiętać.
Mówienie w dzisiejszych czasach o pokucie i potrzebie nawrócenia nie bardzo jest w modzie, bo czasy współczesne cierpią na duchową krótkowzroczność i oczarowanie doczesnością. Nie dostrzegając wiecznych horyzontów, gloryfikują doraźny sukces i płytkie szczęście. Stąd tym bardziej trzeba sobie o tym przypominać, abyśmy nie dali się pochłonąć owej doczesności. Bo doczesność sama w sobie nie jest złem, ale tylko wtedy, gdy jest mądrze przemieniana w wieczność. I to właśnie proponuje nam Kościół w okresie rozpoczynającego się Wielkiego Postu; jak mądrze przez pokutę i nawrócenie przemieniać w tworzywo wieczne to, co nieustannie przemija.
Pochylając głowę do posypania popiołem pomyśl właśnie o tym, że oto Chrystus, Który jest także Panem czasu i wieczności powołuje cię właśnie do czegoś większego, do nieśmiertelności.
Homilia alternatywna - II
Wyzwolenie
Tyle już razy w moim życiu przeżywałem Środę Popielcową, tyle już razy rozpoczynałem Wielki Post ... I za każdym razem powracające z coraz większą wyrazistością pytanie; „I co się w moim życiu zmieniło?” A nawoływanie Chrystusa: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mt 1,15) pozostaje nadal zadaniem do wykonania. Jak trudno jest coś zmienić w życiu, jak trudno jest radykalnie uwierzyć w Ewangelię ... Dlaczego? Przecież nie brak mi ani środków, ani możliwości. Przecież nie jestem ateistą, czy nawet kimś religijnie obojętnym. Przecież wewnętrznie jestem przekonany o słuszności Ewangelii, o Prawdzie Dobrej Nowiny, tylko ... tylko jakiś marazm już dawno wkradł się w moje życie. Marazm i zniechęcenie, ociężałość i brak dynamizmu. Życie codzienne arogancko wciska się ze swoimi potrzebami i nakazami, ze swoimi ekonomicznymi „prawami” . I tak trudno nabrać dystansu, tak trudno oderwać się -chociaż na chwilę- od konieczności robienia pieniędzy, tak trudno zaryzykować i pójść na całość. Tak trudno w końcu zaufać Chrystusowi, w Którego przecież wierzę! Ale jakoś tak nijako i bez przełożenia na życie. I powracają pełne wyrzutu słowa Chrystusa: „Biada tobie, bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno w worze i w popiele by się nawróciły.” (Mt 11:21)
Każdy Wielki Post, to kolejna okazja do wyrwania się z marazmu i nijakości, do krytycznego spojrzenia na swoje życie, do podjęcia na nowo wysiłku zmiany, nawrócenia, do otrząśnięcia się i rozpoczęcia na nowo. Warto co roku podejmować taki wysiłek, mimo, że nieraz wydaje się nam, że jest on tak nieefektywny, że skutki są tak mało widoczne. Warto, bo może bez tych corocznych małych wstrząsów byłoby jeszcze gorzej? Bo może bez tego corocznego posypania głowy popiołem zapomniałbym w ogóle, że prochem jestem i wpadłbym w pychę nie do uniesienia? A nie ma nic gorszego dla człowieka niż pełne pychy przekonanie, że się jest doskonałym i że już nic nie należy zmieniać.
Dlatego słowa: „Pamiętaj, ze prochem jesteś i w proch się obrócisz” to nie groźba, nie straszenie, ale przypomnienie tej podstawowej prawdy, że tak na dobrą sprawę jestem niczym i bez Boga nic nie potrafię. A skoro tak, to nie mam żadnego powodu do wynoszenia się i do pychy. I to jest właśnie podstawowy wymiar i cel rozpoczynającego się dzisiaj Wielkiego Postu. A nie umartwienia jako takie czy obłudne i puste praktyki pokutne.
sobota, 21 lutego 2009
VII Niedziela w ciągu roku - B
Iz 43,18-19,21-22,24b-25
Nie wspominajcie wydarzeń minionych, nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy. Oto Ja dokonuję rzeczy nowej: pojawia się właśnie. Czyż jej nie poznajecie? Otworzę też drogę na pustyni, ścieżyny na pustkowiu. Lud ten, który sobie utworzyłem, opowiadać będzie moją chwałę. Lecz ty, Jakubie, nie wzywałeś Mnie, bo się Mną znudziłeś, Izraelu! Raczej Mi przykrość zadałeś twoimi grzechami, występkami twoimi Mnie zamęczasz. Ja, właśnie Ja przekreślam twe przestępstwa i nie wspominam twych grzechów.
2Kor 1,18-22
Bóg mi świadkiem, że w tym, co do was mówię, nie ma równocześnie tak i nie. Syn Boży, Chrystus Jezus, Ten, którego głosiłem wam ja i Sylwan, i Tymoteusz, nie był tak i nie, lecz dokonało się w Nim tak. Albowiem ile tylko obietnic Bożych, w Nim wszystkie są tak. Dlatego też przez Niego wypowiada się nasze Amen Bogu na chwałę. Tym zaś, który umacnia nas wespół z wami w Chrystusie, i który nas namaścił, jest Bóg. On też wycisnął na nas pieczęć i zostawił zadatek Ducha w sercach naszych.
Mk 2,1-12
Gdy po pewnym czasie wrócił do Kafarnaum, posłyszeli, że jest w domu. Zebrało się tyle ludzi, że nawet przed drzwiami nie było miejsca, a On głosił im naukę. Wtem przyszli do Niego z paralitykiem, którego niosło czterech. Nie mogąc z powodu tłumu przynieść go do Niego, odkryli dach nad miejscem, gdzie Jezus się znajdował, i przez otwór spuścili łoże, na którym leżał paralityk. Jezus, widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy. A siedziało tam kilku uczonych w Piśmie, którzy myśleli w sercach swoich: Czemu On tak mówi? On bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, prócz jednego Boga? Jezus poznał zaraz w swym duchu, że tak myślą, i rzekł do nich: Czemu nurtują te myśli w waszych sercach? Cóż jest łatwiej: powiedzieć do paralityka: Odpuszczają ci się twoje grzechy, czy też powiedzieć: Wstań, weź swoje łoże i chodź? Otóż, żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów - rzekł do paralityka: Mówię ci: Wstań, weź swoje łoże i idź do domu! On wstał, wziął zaraz swoje łoże i wyszedł na oczach wszystkich. Zdumieli się wszyscy i wielbili Boga mówiąc: Jeszcze nigdy nie widzieliśmy czegoś podobnego.
Twoje grzechy są odpuszczone
Odpuszczenie grzechów, to nie magiczna, szamańska praktyka, formułka, której skutków nie widać ani nie czuć. To najbardziej wewnętrzne uzdrowienie człowieka, to ingerencja w jego istotę, w jego najgłębsze struktury, w jego osobowość i w jego człowieczeństwo. Ingerencja zbawcza i lecząca. To sam Bóg dotykający człowieka i odnawiający go w jego najgłębszej warstwie, w jego najbardziej intymnej rzeczywistości. Tylko, że taka ingerencja nie może się dokonać w sposób mechaniczny, rutyniarski i bezmyślny. Sam człowiek musi współpracować z tym odnawiającym aktem Boga, bo bez tej współpracy ze strony człowieka, Bóg jest niestety bezsilny.
Podstawowym zaś warunkiem, warunkiem niejako sine qua non jest WIARA. Bez wiary, że Bóg może odpuścić człowiekowi grzechy, że może go uleczyć, że może go odnowić, postawić na nogi, bez tej wiary nic się nie dokona! I tylko ci, którzy wierzą mogą doznać cudu uleczenia, cudu odnowy, przemiany, mogą podnieść się i iść o własnych siłach. Ci, którzy nie wierzą nic nie zobaczą, nic nie doświadczą, nie zerwą ze swoją przeszłością i nie zostaną uleczeni.
Odpuszczenie grzechów, którego Bóg dokonuje w Sakramencie Pokuty nie jest jednak tyko uniewinnieniem, ułaskawieniem, lub darowaniem kar. Jest czymś znacznie więcej. Jest odrodzeniem, uleczeniem człowieka, jest nowym początkiem. I tu także potrzebna jest współpraca człowieka. Łaska Sakramentalna musi trafić na podatny, dobry grunt, aby tam mogła dokonać cudu. Jeśli tego gruntu nie przygotuję, jeśli z Łaską nie będę współdziałał, jeśli po Spowiedzi nie podejmę wysiłku współpracy, na nic się nie zda moje uleczenie. To do jawnogrzesznicy Pan wyraźnie powiedział: "Idź i nie grzesz więcej". Nic nie dzieje się tu automatycznie i magicznie, bez udziału człowieka.
Pan ma moc działania cudów w naszym życiu, ale my musimy Mu na to przyzwolić, oddać się w Jego leczące ręce.
Nie wspominajcie wydarzeń minionych, nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy. Oto Ja dokonuję rzeczy nowej: pojawia się właśnie. Czyż jej nie poznajecie? Otworzę też drogę na pustyni, ścieżyny na pustkowiu. Lud ten, który sobie utworzyłem, opowiadać będzie moją chwałę. Lecz ty, Jakubie, nie wzywałeś Mnie, bo się Mną znudziłeś, Izraelu! Raczej Mi przykrość zadałeś twoimi grzechami, występkami twoimi Mnie zamęczasz. Ja, właśnie Ja przekreślam twe przestępstwa i nie wspominam twych grzechów.
2Kor 1,18-22
Bóg mi świadkiem, że w tym, co do was mówię, nie ma równocześnie tak i nie. Syn Boży, Chrystus Jezus, Ten, którego głosiłem wam ja i Sylwan, i Tymoteusz, nie był tak i nie, lecz dokonało się w Nim tak. Albowiem ile tylko obietnic Bożych, w Nim wszystkie są tak. Dlatego też przez Niego wypowiada się nasze Amen Bogu na chwałę. Tym zaś, który umacnia nas wespół z wami w Chrystusie, i który nas namaścił, jest Bóg. On też wycisnął na nas pieczęć i zostawił zadatek Ducha w sercach naszych.
Mk 2,1-12
Gdy po pewnym czasie wrócił do Kafarnaum, posłyszeli, że jest w domu. Zebrało się tyle ludzi, że nawet przed drzwiami nie było miejsca, a On głosił im naukę. Wtem przyszli do Niego z paralitykiem, którego niosło czterech. Nie mogąc z powodu tłumu przynieść go do Niego, odkryli dach nad miejscem, gdzie Jezus się znajdował, i przez otwór spuścili łoże, na którym leżał paralityk. Jezus, widząc ich wiarę, rzekł do paralityka: Synu, odpuszczają ci się twoje grzechy. A siedziało tam kilku uczonych w Piśmie, którzy myśleli w sercach swoich: Czemu On tak mówi? On bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, prócz jednego Boga? Jezus poznał zaraz w swym duchu, że tak myślą, i rzekł do nich: Czemu nurtują te myśli w waszych sercach? Cóż jest łatwiej: powiedzieć do paralityka: Odpuszczają ci się twoje grzechy, czy też powiedzieć: Wstań, weź swoje łoże i chodź? Otóż, żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów - rzekł do paralityka: Mówię ci: Wstań, weź swoje łoże i idź do domu! On wstał, wziął zaraz swoje łoże i wyszedł na oczach wszystkich. Zdumieli się wszyscy i wielbili Boga mówiąc: Jeszcze nigdy nie widzieliśmy czegoś podobnego.
Twoje grzechy są odpuszczone
Odpuszczenie grzechów, to nie magiczna, szamańska praktyka, formułka, której skutków nie widać ani nie czuć. To najbardziej wewnętrzne uzdrowienie człowieka, to ingerencja w jego istotę, w jego najgłębsze struktury, w jego osobowość i w jego człowieczeństwo. Ingerencja zbawcza i lecząca. To sam Bóg dotykający człowieka i odnawiający go w jego najgłębszej warstwie, w jego najbardziej intymnej rzeczywistości. Tylko, że taka ingerencja nie może się dokonać w sposób mechaniczny, rutyniarski i bezmyślny. Sam człowiek musi współpracować z tym odnawiającym aktem Boga, bo bez tej współpracy ze strony człowieka, Bóg jest niestety bezsilny.
Podstawowym zaś warunkiem, warunkiem niejako sine qua non jest WIARA. Bez wiary, że Bóg może odpuścić człowiekowi grzechy, że może go uleczyć, że może go odnowić, postawić na nogi, bez tej wiary nic się nie dokona! I tylko ci, którzy wierzą mogą doznać cudu uleczenia, cudu odnowy, przemiany, mogą podnieść się i iść o własnych siłach. Ci, którzy nie wierzą nic nie zobaczą, nic nie doświadczą, nie zerwą ze swoją przeszłością i nie zostaną uleczeni.
Odpuszczenie grzechów, którego Bóg dokonuje w Sakramencie Pokuty nie jest jednak tyko uniewinnieniem, ułaskawieniem, lub darowaniem kar. Jest czymś znacznie więcej. Jest odrodzeniem, uleczeniem człowieka, jest nowym początkiem. I tu także potrzebna jest współpraca człowieka. Łaska Sakramentalna musi trafić na podatny, dobry grunt, aby tam mogła dokonać cudu. Jeśli tego gruntu nie przygotuję, jeśli z Łaską nie będę współdziałał, jeśli po Spowiedzi nie podejmę wysiłku współpracy, na nic się nie zda moje uleczenie. To do jawnogrzesznicy Pan wyraźnie powiedział: "Idź i nie grzesz więcej". Nic nie dzieje się tu automatycznie i magicznie, bez udziału człowieka.
Pan ma moc działania cudów w naszym życiu, ale my musimy Mu na to przyzwolić, oddać się w Jego leczące ręce.
sobota, 14 lutego 2009
VI Niedziela w ciągu roku - B
Kpł 13,1-2. 45-46
Dalej powiedział Pan do Mojżesza i Aarona: Jeżeli u kogoś na skórze ciała pojawi się nabrzmienie albo wysypka, albo biała plama, która na skórze jego ciała jest oznaką trądu, to przyprowadzą go do kapłana Aarona albo do jednego z jego synów kapłanów. Trędowaty, który podlega tej chorobie, będzie miał rozerwane szaty, włosy w nieładzie, brodę zasłoniętą i będzie wołać: Nieczysty, nieczysty! Przez cały czas trwania tej choroby będzie nieczysty. Będzie mieszkał w odosobnieniu. Jego mieszkanie będzie poza obozem.
1Kor 10,31-11,1
Przeto czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie Nie bądźcie zgorszeniem ani dla Żydów, ani dla Greków, ani dla Kościoła Bożego, podobnie jak ja, który się staram przypodobać wszystkim pod każdym względem nie szukając własnej korzyści, lecz dobra wielu, aby byli zbawieni. Bądźcie naśladowcami moimi, tak jak ja jestem naśladowcą Chrystusa.
Mk 1,40-45
Wtedy przyszedł do Niego trędowaty i upadając na kolana, prosił Go: Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić. Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: Chcę, bądź oczyszczony! Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony. Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: Uważaj, nikomu nic nie mów, ale idź pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich. Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego.
Panie, jeśli chcesz możesz mnie uzdrowić
Czyż to nie jest nieszczęście być trędowatym? W Polsce nie mamy o tym pojęcia, bo nie ma u nas ludzi chorujących na tę chorobę. Są jednak kraje we współczesnym świecie, gdzie jest to nadal poważny problem. Pracując od kilku lat na misjach w Afryce, miałem okazję wiele razy widzieć trędowatych, rozmawiać z nimi i słuchać ich utyskiwań. Choroba zaczyna się od niewielkich żółtych plam na ciele, które z czasem rosną, stają się twardsze i ropiejące. Nie można sobie z nimi poradzić. Ciało w tych miejscach zaczyna gnić i odpadać. Są to najczęściej palce u rąk i nóg, ramiona, czasami policzki, lub oczodoły ... Trędowaty straszy swoim wyglądem, ludzie się od niego odsuwają, uciekają. On sam jest świadom, że stał się wyrzutkiem społeczeństwa, że jego miejsce nie jest już wśród zdrowych. Dotknięte chorobą części ciała -najczęściej kończyny, twarz- stają się kalekie, gniją, cuchną, ropieją i po jakimś czasie obumarłe odpadają. To straszna choroba. Tylko cud może tu coś zmienić, pomóc, zaradzić.
Z grzechem jest tak samo. Zaczyna się -jak z trądem- od niewielkich, czasami niezauważalnych zmian, zażółceń naskórka. A później ... coraz szybciej, w nieodwracalny sposób wszystko zaczyna gnić, odpadać, cuchnąć ... Ludzie się od ciebie odsuwają, uciekają, stajesz się wyrzutkiem społeczeństwa. Zdaje ci się (na początku), że jest to niegroźne, że można sobie z tym poradzić, coś zmienić ... że to uleczalne. A choroba rozwija się coraz szybciej i zatacza coraz szersze kręgi, powodując coraz większe zniszczenia i spustoszenia. Stajesz się trędowatym. Te strupy i rany pokrywają coraz większe powierzchnie twego życia i sam już sobie z tym nie poradzisz! Wołaj póki czas: "Panie ! jeśli chcesz, tylko Ty możesz mnie oczyścić!" A usłyszysz: "Chcę! bądź oczyszczony.", bo On do chorych przyszedł i do trędowatych, do zadżumionych i grzeszników, a nie do zadowolonych z siebie i zdrowych zarozumialców.
A iluż takich „trędowatych” potraktowaliśmy brutalnie, wyrzucając ich poza nawias społeczności? To tylko Chrystusa stać na gest dobroci: „Jezus zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł: Chcę, bądź oczyszczony!”. My ???? opatrzyliśmy takiego delikwenta etykietką „nietykalny - trędowaty”.
Dalej powiedział Pan do Mojżesza i Aarona: Jeżeli u kogoś na skórze ciała pojawi się nabrzmienie albo wysypka, albo biała plama, która na skórze jego ciała jest oznaką trądu, to przyprowadzą go do kapłana Aarona albo do jednego z jego synów kapłanów. Trędowaty, który podlega tej chorobie, będzie miał rozerwane szaty, włosy w nieładzie, brodę zasłoniętą i będzie wołać: Nieczysty, nieczysty! Przez cały czas trwania tej choroby będzie nieczysty. Będzie mieszkał w odosobnieniu. Jego mieszkanie będzie poza obozem.
1Kor 10,31-11,1
Przeto czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek innego czynicie, wszystko na chwałę Bożą czyńcie Nie bądźcie zgorszeniem ani dla Żydów, ani dla Greków, ani dla Kościoła Bożego, podobnie jak ja, który się staram przypodobać wszystkim pod każdym względem nie szukając własnej korzyści, lecz dobra wielu, aby byli zbawieni. Bądźcie naśladowcami moimi, tak jak ja jestem naśladowcą Chrystusa.
Mk 1,40-45
Wtedy przyszedł do Niego trędowaty i upadając na kolana, prosił Go: Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić. Zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł do niego: Chcę, bądź oczyszczony! Natychmiast trąd go opuścił i został oczyszczony. Jezus surowo mu przykazał i zaraz go odprawił, mówiąc mu: Uważaj, nikomu nic nie mów, ale idź pokaż się kapłanowi i złóż za swe oczyszczenie ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich. Lecz on po wyjściu zaczął wiele opowiadać i rozgłaszać to, co zaszło, tak że Jezus nie mógł już jawnie wejść do miasta, lecz przebywał w miejscach pustynnych. A ludzie zewsząd schodzili się do Niego.
Panie, jeśli chcesz możesz mnie uzdrowić
Czyż to nie jest nieszczęście być trędowatym? W Polsce nie mamy o tym pojęcia, bo nie ma u nas ludzi chorujących na tę chorobę. Są jednak kraje we współczesnym świecie, gdzie jest to nadal poważny problem. Pracując od kilku lat na misjach w Afryce, miałem okazję wiele razy widzieć trędowatych, rozmawiać z nimi i słuchać ich utyskiwań. Choroba zaczyna się od niewielkich żółtych plam na ciele, które z czasem rosną, stają się twardsze i ropiejące. Nie można sobie z nimi poradzić. Ciało w tych miejscach zaczyna gnić i odpadać. Są to najczęściej palce u rąk i nóg, ramiona, czasami policzki, lub oczodoły ... Trędowaty straszy swoim wyglądem, ludzie się od niego odsuwają, uciekają. On sam jest świadom, że stał się wyrzutkiem społeczeństwa, że jego miejsce nie jest już wśród zdrowych. Dotknięte chorobą części ciała -najczęściej kończyny, twarz- stają się kalekie, gniją, cuchną, ropieją i po jakimś czasie obumarłe odpadają. To straszna choroba. Tylko cud może tu coś zmienić, pomóc, zaradzić.
Z grzechem jest tak samo. Zaczyna się -jak z trądem- od niewielkich, czasami niezauważalnych zmian, zażółceń naskórka. A później ... coraz szybciej, w nieodwracalny sposób wszystko zaczyna gnić, odpadać, cuchnąć ... Ludzie się od ciebie odsuwają, uciekają, stajesz się wyrzutkiem społeczeństwa. Zdaje ci się (na początku), że jest to niegroźne, że można sobie z tym poradzić, coś zmienić ... że to uleczalne. A choroba rozwija się coraz szybciej i zatacza coraz szersze kręgi, powodując coraz większe zniszczenia i spustoszenia. Stajesz się trędowatym. Te strupy i rany pokrywają coraz większe powierzchnie twego życia i sam już sobie z tym nie poradzisz! Wołaj póki czas: "Panie ! jeśli chcesz, tylko Ty możesz mnie oczyścić!" A usłyszysz: "Chcę! bądź oczyszczony.", bo On do chorych przyszedł i do trędowatych, do zadżumionych i grzeszników, a nie do zadowolonych z siebie i zdrowych zarozumialców.
A iluż takich „trędowatych” potraktowaliśmy brutalnie, wyrzucając ich poza nawias społeczności? To tylko Chrystusa stać na gest dobroci: „Jezus zdjęty litością, wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł: Chcę, bądź oczyszczony!”. My ???? opatrzyliśmy takiego delikwenta etykietką „nietykalny - trędowaty”.
sobota, 7 lutego 2009
V Niedziela w ciągu roku - B
Hi 7,1-4.6-7
Czyż nie do bojowania podobny byt człowieka? Czy nie pędzi on dni jak najemnik? Jak niewolnik, co wzdycha do cienia, jak robotnik, co czeka zapłaty. Zyskałem miesiące męczarni, przeznaczono mi noce udręki. Położę się, mówiąc do siebie: Kiedyż zaświta i wstanę? Lecz noc wiecznością się staje i boleść mną targa do zmroku. Czas leci jak tkackie czółenko i przemija bez nadziei. Wspomnij, że dni me jak powiew. Ponownie oko me szczęścia nie zazna.
1Kor 9,16-19.22-23
Nie jest dla mnie powodem do chluby to, że głoszę Ewangelię. Świadom jestem ciążącego na mnie obowiązku. Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii! Gdybym to czynił z własnej woli, miałbym zapłatę, lecz jeśli działam nie z własnej woli, to tylko spełniam obowiązki szafarza. Jakąż przeto mam zapłatę? Otóż tę właśnie, że głosząc Ewangelię bez żadnej zapłaty, nie korzystam z praw, jakie mi daje Ewangelia. Tak więc nie zależąc od nikogo, stałem się niewolnikiem wszystkich, aby tym liczniejsi byli ci, których pozyskam. Dla słabych stałem się jak słaby, by pozyskać słabych. Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby w ogóle ocalić przynajmniej niektórych. Wszystko zaś czynię dla Ewangelii, by mieć w niej swój udział.
Mk 1,29-39
Jezus zaraz po wyjściu z synagogi przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł do niej i podniósł ją ująwszy za rękę, tak iż gorączka ją opuściła. A ona im usługiwała. Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest. Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Pośpieszył za Nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: Wszyscy Cię szukają. Lecz On rzekł do nich: Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem. I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy.
Panie, wszyscy Cię szukają
Cierpiący Hiob i tłumy znoszące swoich chorych do Chrystusa, to coś co bardzo łatwo wyobrazić sobie w dzisiejszych czasach. Ludzkość dokonała ogromnego postępu, sięgnęliśmy gwiazd, ale choroby, cierpienia i śmierci nie udało się zlikwidować. Wydaje się nawet, że jest jej jakby więcej, tylko wstydliwie ukrywanej przed oczami tłumów. O chorobie i cierpieniu się nie mówi, bo to wstyd dla człowieka Xxi wieku.
A Chrystus Uzdrowiciel, Który jednym prostym gestem leczący najpoważniejsze choroby duszy i ciała ... jakże bardzo byłby nam dzisiaj potrzebny, przy naszej chorej Służbie Zdrowia ... a może i ją także by uzdrowił?
Tak, Chrystus na pewno jest poszukiwany także i dzisiaj. I to nie tylko jako Cudowny Lekarz ludzkich chorób fizycznych, psychicznych i duchowych. On jest także poszukiwany, jako Przyjaciel, jako Droga, jako Sens, jako Szczęście, jako Prawda, a w końcu jako samo Życie. Ale skoro jest tak bardzo poszukiwany, to dlaczego tak niewielu Go znajduje ... ?
Chyba dlatego, że Jego wyznawcy nie umieją Go innym pokazać. A ja? Jakim jestem chrześcijaninem, jakim uczniem Chrystusa? Skoro tak bardzo Go wszyscy szukają, to dlaczego nie umiem Go innym pokazać? Mogę to przecież zrobić nie przez napuszone i wielkie słowa, ale przez proste i czytelne gesty, przez dobre życie, przez dobro świadczone na co dzień wobec innych, przez życzliwość, serdeczność, uprzejmość, miłosierdzie, przez wyrozumiałość, usłużność, altruizm ...
A dlaczego tak nie jest? Dlaczego nie ukazuję? Czyżby dlatego, że to tak trudno? A przecież od innych tego samego oczekuję, na to samo liczę, to samo chciałbym uzyskać. Bo dookoła mnie tacy sami chrześcijanie i uczniowie Chrystusa ... A może dlatego, że chrześcijaninem, katolikiem, uczniem Chrystusa jestem tylko w niedzielę, od święta i we Wigilię, lub przy okazji jakiejś akcji charytatywnej?
"Panie, gdzie się ukryłeś? Wszyscy Cię szukają?" Ja sam Cię ukryłem w mojej malutkiej, niedzielnej, prywatnej religijności od święta ...
Czyż nie do bojowania podobny byt człowieka? Czy nie pędzi on dni jak najemnik? Jak niewolnik, co wzdycha do cienia, jak robotnik, co czeka zapłaty. Zyskałem miesiące męczarni, przeznaczono mi noce udręki. Położę się, mówiąc do siebie: Kiedyż zaświta i wstanę? Lecz noc wiecznością się staje i boleść mną targa do zmroku. Czas leci jak tkackie czółenko i przemija bez nadziei. Wspomnij, że dni me jak powiew. Ponownie oko me szczęścia nie zazna.
1Kor 9,16-19.22-23
Nie jest dla mnie powodem do chluby to, że głoszę Ewangelię. Świadom jestem ciążącego na mnie obowiązku. Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii! Gdybym to czynił z własnej woli, miałbym zapłatę, lecz jeśli działam nie z własnej woli, to tylko spełniam obowiązki szafarza. Jakąż przeto mam zapłatę? Otóż tę właśnie, że głosząc Ewangelię bez żadnej zapłaty, nie korzystam z praw, jakie mi daje Ewangelia. Tak więc nie zależąc od nikogo, stałem się niewolnikiem wszystkich, aby tym liczniejsi byli ci, których pozyskam. Dla słabych stałem się jak słaby, by pozyskać słabych. Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby w ogóle ocalić przynajmniej niektórych. Wszystko zaś czynię dla Ewangelii, by mieć w niej swój udział.
Mk 1,29-39
Jezus zaraz po wyjściu z synagogi przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł do niej i podniósł ją ująwszy za rękę, tak iż gorączka ją opuściła. A ona im usługiwała. Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest. Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Pośpieszył za Nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: Wszyscy Cię szukają. Lecz On rzekł do nich: Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem. I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy.
Panie, wszyscy Cię szukają
Cierpiący Hiob i tłumy znoszące swoich chorych do Chrystusa, to coś co bardzo łatwo wyobrazić sobie w dzisiejszych czasach. Ludzkość dokonała ogromnego postępu, sięgnęliśmy gwiazd, ale choroby, cierpienia i śmierci nie udało się zlikwidować. Wydaje się nawet, że jest jej jakby więcej, tylko wstydliwie ukrywanej przed oczami tłumów. O chorobie i cierpieniu się nie mówi, bo to wstyd dla człowieka Xxi wieku.
A Chrystus Uzdrowiciel, Który jednym prostym gestem leczący najpoważniejsze choroby duszy i ciała ... jakże bardzo byłby nam dzisiaj potrzebny, przy naszej chorej Służbie Zdrowia ... a może i ją także by uzdrowił?
Tak, Chrystus na pewno jest poszukiwany także i dzisiaj. I to nie tylko jako Cudowny Lekarz ludzkich chorób fizycznych, psychicznych i duchowych. On jest także poszukiwany, jako Przyjaciel, jako Droga, jako Sens, jako Szczęście, jako Prawda, a w końcu jako samo Życie. Ale skoro jest tak bardzo poszukiwany, to dlaczego tak niewielu Go znajduje ... ?
Chyba dlatego, że Jego wyznawcy nie umieją Go innym pokazać. A ja? Jakim jestem chrześcijaninem, jakim uczniem Chrystusa? Skoro tak bardzo Go wszyscy szukają, to dlaczego nie umiem Go innym pokazać? Mogę to przecież zrobić nie przez napuszone i wielkie słowa, ale przez proste i czytelne gesty, przez dobre życie, przez dobro świadczone na co dzień wobec innych, przez życzliwość, serdeczność, uprzejmość, miłosierdzie, przez wyrozumiałość, usłużność, altruizm ...
A dlaczego tak nie jest? Dlaczego nie ukazuję? Czyżby dlatego, że to tak trudno? A przecież od innych tego samego oczekuję, na to samo liczę, to samo chciałbym uzyskać. Bo dookoła mnie tacy sami chrześcijanie i uczniowie Chrystusa ... A może dlatego, że chrześcijaninem, katolikiem, uczniem Chrystusa jestem tylko w niedzielę, od święta i we Wigilię, lub przy okazji jakiejś akcji charytatywnej?
"Panie, gdzie się ukryłeś? Wszyscy Cię szukają?" Ja sam Cię ukryłem w mojej malutkiej, niedzielnej, prywatnej religijności od święta ...
Subskrybuj:
Posty (Atom)