sobota, 27 października 2012
XXX Niedziela w ciągu roku – B
Jr 31,7-9
To bowiem mówi Pan: Wykrzykujcie radośnie na cześć Jakuba, weselcie się pierwszym wśród narodów! Głoście, wychwalajcie i mówcie: Pan wybawił swój lud, Resztę Izraela! Oto sprowadzę ich z ziemi północnej i zgromadzę ich z krańców ziemi. Są wśród nich niewidomi i dotknięci kalectwem, kobieta brzemienna wraz z położnicą: powracają wielką gromadą. Oto wyszli z płaczem, lecz wśród pociech ich przyprowadzę. Przywiodę ich do strumienia wody równą drogą - nie potkną się na niej. Jestem bowiem ojcem dla Izraela, a Efraim jest moim synem pierworodnym.
Hbr 5,1-6
Każdy bowiem arcykapłan z ludzi brany, dla ludzi bywa ustanawiany w sprawach odnoszących się do Boga, aby składał dary i ofiary za grzechy. Może on współczuć z tymi, którzy nie wiedzą i błądzą, ponieważ sam podlega słabościom. I ze względu na nią powinien jak za lud, tak i za samego siebie składać ofiary za grzechy. I nikt sam sobie nie bierze tej godności, lecz tylko ten, kto jest powołany przez Boga jak Aaron. Podobnie i Chrystus nie sam siebie okrył sławą przez to, iż stał się arcykapłanem, ale uczynił to Ten, który powiedział do Niego: Ty jesteś moim Synem, jam Cię dziś zrodził, jak i w innym miejscu: Tyś jest kapłanem na wieki na wzór Melchizedeka.
Mk 10,46-52
Tak przyszli do Jerycha. Gdy wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. Ten słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: Synu Dawida, ulituj się nade mną! Jezus przystanął i rzekł: Zawołajcie go! I przywołali niewidomego, mówiąc mu: Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię. On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się i przyszedł do Jezusa. A Jezus przemówił do niego: Co chcesz, abym ci uczynił? Powiedział Mu niewidomy: Rabbuni, żebym przejrzał. Jezus mu rzekł: Idź, twoja wiara cię uzdrowiła. Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.
Czy moja ślepota jest uleczalna?
"Jezusie Synu Dawida ulituj się nade mną, spraw abym przejrzał, bo jestem ślepy ..."
jestem ślepy na piękno stworzonego przez Ciebie świata ...
jestem ślepy na potrzeby i biedę drugiego, żyjącego obok mnie człowieka ...
jestem ślepy na własne grzechy, nałogi i moją nędze, które mnie od lat rujnują ...
jestem ślepy na moją chorobę i kalectwo ...
a nade wszystko jestem ślepy na Twoją do mnie Miłość ...
"Jezusie Synu Dawida ulituj się nade mną, spraw abym przejrzał, bo jestem ślepy .."
i tylko Ty możesz mnie uzdrowić ..., przywrócić wzrok ..., sprawić, że zobaczę to, co najważniejsze w moim życiu.
sobota, 20 października 2012
XXIX Niedziela w ciągu roku – B / Niedziela Misyjna
Iz
53,10-11
Spodobało
się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem. Jeśli On wyda swe życie na ofiarę za
grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży, a wola Pańska spełni się przez
Niego. Po udrękach swej duszy, ujrzy światło i nim się nasyci. Zacny mój Sługa
usprawiedliwi wielu, ich nieprawości On sam dźwigać będzie.
Hbr
4,14-16
Mając więc
arcykapłana wielkiego, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Bożego,
trwajmy mocno w wyznawaniu wiary. Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by
nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze
podobieństwo, z wyjątkiem grzechu. Przybliżmy się więc z ufnością do tronu
łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę dla /uzyskania/ pomocy w
stosownej chwili.
Mk
10,35-45
Podeszli do
Niego synowie Zebedeusza, Jakub i Jan, i rzekli: Nauczycielu, chcemy, żebyś nam
uczynił to, o co Cię poprosimy. On ich zapytał: Co chcecie, żebym wam uczynił?
Rzekli Mu: Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, drugi po
lewej Twej stronie. Jezus im odparł: Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić
kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?
Odpowiedzieli Mu: Możemy. Lecz Jezus rzekł do nich: Kielich, który Ja mam pić,
pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie. Nie do
Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale [dostanie
się ono] tym, dla których zostało przygotowane. Gdy dziesięciu [pozostałych] to
usłyszało, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana.
A Jezus
przywołał ich do siebie i rzekł do nich: Wiecie, że ci, którzy uchodzą za
władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak
będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech
będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie
niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby Mu służono,
lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu.
Małość i wielkość
Nie
jest łatwo zrozumieć, ani tym bardziej zaakceptować słowa Chrystusa z
dzisiejszej Ewangelii: "Jeśli ktoś chce być wielkim między wami
niech się stanie sługą i jeśli ktoś chce być pierwszym między wami, niech
będzie ostatnim. Ja sam nie przyszedłem, aby mi służono, lecz aby służyć."
Nie,
takie słowa wydają się być co najmniej pustą frazeologią w świecie sukcesu i
walki o władzę, w świecie obliczonym na tanie efekciarstwo i rządzonym twardymi
regułami rynku, ekonomii i życiowego sukcesu, gdzie liczy się siła przebicia,
spryt i umiejętność ustawienia się. A przecież zgadzamy się gdy Chrystus mówi:
"W świecie, rządcy uciskają swoich poddanych i dają im odczuć swoją
władzę." Czyż nie jest tak, że czujemy sami na sobie ciężar
władzy, którą (nawiasem mówiąc) niejednokrotnie sami wybraliśmy? Czyż nie jest
tak, że władza staje się coraz bardziej arogancka i nie zwraca w ogóle uwagi na
swoich wyborców? Czyż nie jest tak, że władza (jakakolwiek) dba coraz bardziej
o siebie i swoje własne interesy i robi wszystko, żeby się przy władzy
utrzymać? A my mamy po prostu tego dosyć?
Kto
naprawdę jest wielkim, a kto malutkim i żałosnym w tym naszym pokręconym
świecie? Nie, logika Chrystusa i to, do czego On nas powołuje nie jest na
"normalny" ludzki rozum. I na pewno nie idzie w parze z
logiką tego świata. Tylko, że ten świat skończy się
kiedyś i: "pierwsi będą ostatnimi, a ostatni ... pierwszymi".
A może warto spróbować pójść za głosem rozumu, a nie zdrowego rozsądku?
A może warto zmienić coś w tym drapieżnym i przewrotnym świecie? A może warto
stracić życie, aby je w pełni odzyskać ...?
A
jak w tym wszystkim wygląda kobieta wynoszona dzisiaj (19.10.2003) na ołtarze,
Matka Teresa z Kalkuty? Była mała, czy wielka. Służyła, czy pozwalała sobie
służyć .... , była pierwsza czy ostatnia? Kiedy zmarła kilka lat temu (1997)
jej śmierć zbiegła się w czasie ze śmiercią dwóch innych, wielkich tego świata:
księżnej Diany i byłego prezydenta Zairu Mobutu Seseseko. Pomyślałem sobie
wtedy:
Oto
umierają zarówno książęta jak i żebracy ....
a
jak to jest po tamtej stronie?
Kto
jest pierwszym, kto ostatnim ...
Kto
naprawdę wielkim, a kto malutkim ...
Kto
nadal pokornym i żyjącym w miłości ...
Kto
aroganckim i żyjącym w chciwości i nienawiści ...
Kto
pokornym, a kto pysznym i zarozumiałym ...
Kto
wygrał chociaż pozornie przegrał ...
A
kto przegrał chociaż wydawało mu się, że wygrał?
Sic transit gloria mundi ...
Tydzień Misyjny – 21-27
października 2012
Niedzielą w ostatniej dekadzie października
rozpoczyna się w Kościele Tydzień Misyjny. W tym roku jest to niedziela 18
października. Jest to kolejna okazja do modlitwy i ofiary mającej na celu pomoc
misjonarzom i ludziom ubogim w krajach misyjnych. Ale przecież nie tylko ….
W ciągu ponad 30-tu lat mojego kapłańskiego
życia (1992-2005) miałem okazję pracować w Afryce jako misjonarz. Pracowałem w
Demokratycznej Republice Kongo (ówczesny Zair), w Tanzanii i na Komorach (4
maleńkie wyspy na Oceanie Indyjskim). W ciągu tych lat miałem na pewno okazję
poznać pracę misyjną -jak się to mówi- „od podszewki”. Sam uważam, że był to
jeden z najpiękniejszych – chociaż także - najtrudniejszych okresów w moim
życiu. Przed dziewięcioma laty opublikowałem nawet książkę „Listy z
Afryki i nie tylko ...”, w której opisałem wiele moich misyjnych
doświadczeń i spostrzeżeń. Pisałem tam min. że praca misyjna to praca, w której
głównym zadaniem jest głoszenie Chrystusa tym, którzy o Nim jeszcze nie
słyszeli. I to jest na pewno prawda.
Od sześciu lat pracuję w Kanadzie i …
W 1999 roku 45% Kanadyjczyków deklarowało się
katolikami, ale w dwa lata później, w
2001 roku już tylko 43%. Obecnie, w 2012 liczba ta zmalała do zaledwie 23%.
Możecie mi wierzyć, że pracując tutaj od sześciulat nadal uważam, że jestem
misjonarzem … w bardzo pogańskim kraju! I nadal głoszę Chrystusa tym, którzy (w
wielu wypadkach) nic o Nim nie słyszeli, albo jeśli nawet słyszeli to raczej
baśniowe i legendarne historyjki. Nie generalizując, można powiedzieć, że
liberalizm końca XX wieku doprowadził społeczeństwo północnoamerykańskie do
stanu neo-pogaństwa, czy wtórnego pogaństwa. Obawiam się, że jest to prawda nie
tylko w odniesieniu do tej części świata, gdzie obecnie pracuję, ale także w
znacznej mierze w odniesieniu do całej Europy, niestety z Polską włącznie.
W wyniku działania tych liberalistycznych sił
stworzono bowiem bożka o imieniu „Jezus”, który nie ma jednak nic wspólnego z
Jezusem Chrystusem, Synem Bożym, głoszonym przez Kościół Katolicki przez
ostatnie dwa tysiące lat. Ten bożek o imieniu „Jezus” to: „niezły facet”,
„równy gość”, który przedstawia ciekawą wizję świata i ma nawet interesujące
poglądy, ale ostatecznie nie jest na pewno Synem Bożym i nie wymaga od nas
prawie niczego. Jest on raczej postrzegany jako „hippisowski pacyfista”,
„duchowy guru”, „nieszkodliwy idealista”, może nawet „duchowy mistrz”, czy
„idol”. Tak stworzony bóg odpowiada zapotrzebowaniom „duchowym” współczesnego
człowieka i zaspokaja „duchowe tęsknoty” człowieka ery komputerów. Ale nic
więcej. Ja sam mogę robić co mi się podoba i wystarczy tylko, że uznam go za
mojego idola, a na pewno będę zbawiony. Religia jest tylko stanem pewnych
estetycznych uniesień, wysublimowanych ekstaz i gustownych wzlotów, ale jest to
religia bez etyki i duchowość bez moralności.
W czasie jednej ze swoich pielgrzymek do
Polski, Papież Jan Paweł II wołał w Warszawie (14 czerwca 1987 roku): „Kościół cały jest misyjny. Cały i
wszędzie! Wy wszyscy, którzy nie podejmujecie posługi na terenach misyjnych —
nie zapominajcie, że nasza własna, polska Ojczyzna wciąż potrzebuje nowej
ewangelizacji. Podobnie jak cała chrześcijańska Europa.”
Odnosi się to na pewno nie tylko do Polski i
nie tylko do Europy. Odnosi się to do całego świata. Świat nadal nie zna Jezusa
Chrystusa, Syna Bożego i nadal nie widzi w nim Zbawiciela. Świat -mimo ponad
dwóch tysięcy lat chrześcijaństwa- nadal jest pogański, a może raczej
należałoby powiedzieć że popadł we wtórne pogaństwo „stwarzając sobie boga
według własnego uznania”, odpowiadającego zapotrzebowaniom i oczekiwaniom
konsumpcyjnego społeczeństwa supermarketów. Taki wygodny bóg, a raczej bożek,
idol właśnie, nie ma nic wspólnego z Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem
Jakuba. Nie ma nic wspólnego z Bogiem Nowego Testamentu, Jezusem Chrystusem,
Wcielonym Synem Bożym. Polska, Europa, świat cały potrzebuje na pewno „nowej
ewangelizacji”. Polska, Europa, świat cały, to na pewno nadal teren misyjny
gdzie podstawowym zadaniem jest głoszenie Chrystusa, Syna Bożego tym, którzy o
Nim nie słyszeli, albo jeśli słyszeli, to raczej baśniowe i legendarne
historyjki.
Kościół na pewno cały jest misyjny, cały i
wszędzie. Pamiętając w czasie Tygodnia Misyjnego (18-24 października) o krajach misyjnych Afryki, Azji i Oceanii nie zapominajmy jednak i o
krajach misyjnych Europy i Ameryki Północnej. Według moich obserwacji żyje tam
na pewno więcej pogan niż w Afryce, Azji i Oceanii.
Ks. Franciszek Jordan, Założyciel
Salwatorianów (zgromadzenia zakonnego do którego należę) powiedział kiedyś: „Dopóki
żyje na świecie chociaż jeden człowiek, który nie zna i nie kocha Jezusa
Chrystusa Zbawiciela, nie wolno ci spocząć.” Sądzę, że słowa te są
wezwaniem nie tylko dla Salwatorianów.
niedziela, 14 października 2012
XXVIII Niedziela w ciągu roku – B
Mdr 7,7-11
Dlatego się modliłem
i dano mi zrozumienie, przyzywałem, i przyszedł na mnie duch Mądrości.
Przeniosłem ją nad berła i trony i w porównaniu z nią za nic miałem bogactwa.
Nie porównałem z nią drogich kamieni, bo wszystko złoto wobec niej jest garścią
piasku, a srebro przy niej ma wartość błota. Umiłowałem ją nad zdrowie i
piękność i wolałem mieć ją aniżeli światło, bo nie zna snu blask od niej
bijący. A przyszły mi wraz z nią wszystkie dobra i niezliczone bogactwa w jej
ręku.
Hbr 4,12-13
Żywe bowiem jest
słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające
aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i
myśli serca. Nie ma stworzenia, które by było przed Nim niewidzialne,
przeciwnie, wszystko odkryte i odsłonięte jest przed oczami Tego, któremu
musimy zdać rachunek.
Mk 10,17-30
Gdy wybierał się w
drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, pytał Go:
Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne? Jezus mu rzekł:
Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz
przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie,
nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę. On Mu rzekł: Nauczycielu, wszystkiego
tego przestrzegałem od mojej młodości. Wtedy Jezus spojrzał z miłością na niego
i rzekł mu: Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj
ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną. Lecz on
spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.
Wówczas Jezus spojrzał wokoło i rzekł do swoich uczniów: Jak trudno jest
bogatym wejść do królestwa Bożego. Uczniowie zdumieli się na Jego słowa, lecz
Jezus powtórnie rzekł im: Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego „tym,
którzy w dostatkach pokładają ufność”. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez
ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego. A oni tym bardziej się
dziwili i mówili między sobą: Któż więc może się zbawić? Jezus spojrzał na nich
i rzekł: U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest
możliwe. Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: Oto my opuściliśmy wszystko i
poszliśmy za Tobą. Jezus odpowiedział: Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie
opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól z powodu Mnie i z
powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów,
braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w
czasie przyszłym.
Najważniejsze
pytanie
Zarzynam
swoje życie, urabiam się po łokcie, dałem się wciągnąć w cały ten młyn,
nakręcany maszyną, której na imię sukces. Mam już wszystko, albo prawie
wszystko ... i oczywiście przyklejony do ust fałszywy i nieszczery uśmieszek,
człowieka sukcesu. Wmówiłem sobie, że to wszystko daje mi szczęście, że dzięki
temu, i temu i jeszcze temu będę szczęśliwy. A jeśli nie jestem to sprawiam
wrażenie, wmawiam sobie. Pokazuję innym jak bardzo dobrze mi się powodzi,
chełpię się swoim bogactwem i dobrobytem, kłuję oczy innych moją zamożnością,
za którą przecież zapłaciłem zdrowiem, wysiłkiem, spokojem sumienia ... I am
happy!!!
Człowieku
pozornego sukcesu, człowieku nieszczerego i udawanego uśmieszku ... Czy
naprawdę jesteś szczęśliwy? Czy naprawdę masz już wszystko? Czy rzeczywiście
osiągnąłeś sukces? A może się tylko łudzisz i okłamujesz zarówno siebie, jak i
Twoich przyjaciół, sąsiadów, rodzinę i znajomych. A może tylko ze wstydu nie
chcesz się przyznać, że Twoje życie -tak naprawdę- jest absurdalnie puste!? A
może trzeba Ci usłyszeć słowa wypowiedziane przez Jezusa do bogatego
młodzieńca: "Sprzedaj wszystko co masz, pozbądź się całego tego
zbędnego balastu, rozdaj to ubogim, niech się cieszą chwilowym szczęściem, Ty
chodź za mną i nie licz za bardzo na zdobyte przez ciebie bogactwa. Wszystko to
śmieci i nic z tego nie weźmiesz ze sobą. Nie tego potrzebujesz i nie za tym
tęsknisz! Nie szukaj i nie zabijaj się dla czegoś co ulegnie zniszczeniu."
Coś
co wydaje się być absurdem w ludzkich oczach, niekoniecznie jest nim naprawdę.
Bogatszym
staje się nie ten, kto zbiera, ale ten, kto rozdaje ...
Szczęśliwym
nie ten, kto szuka szczęścia, ale ten, kto próbuje innych czynić szczęśliwymi
...
Zamożnym
nie ten, kto zaspakaja wszystkie swoje zachcianki, ale ten, kto umie je
poskramiać ...
Po
co ja żyję? Jaki jest cel mojego zabieganego życia? Czy naprawdę, to co uważam
za nieodzowne, jest tak bardzo nieodzowne, że gotów jestem poświęcić dla tego
kolejną noc, kolejne godziny ukradzione rodzinie, kolejnych ludzi zgnojonych
przeze mnie ...? Po co ja żyję?
Opuść wszystko i
zobacz, że czeka na ciebie stokroć więcej i życie wieczne na dodatek ...
28 Sunday in Ordinary Time – B
Mk 10:17-30
As Jesus was setting out on a journey, a man ran up, knelt down before him, and asked him, "Good teacher, what must I do to inherit eternal life?"
Jesus answered him, "Why do you call me
good?
No one is good but God alone.
You know the commandments:
You shall not kill;
you shall not commit adultery;
you shall not steal;
you shall not bear false witness;
you shall not defraud;
honour your father and your mother."
He replied and said to him, "Teacher, all of these I have observed from my youth."
Jesus, looking at him, loved him and said to him,
"You are
lacking in one thing. Go, sell what you have, and give to the poor and you will
have treasure in heaven; then come, follow me."
At that statement his face fell, and he went away sad,
for he had many possessions.
Jesus looked around and said to his disciples, "How hard it is for those who have wealth to
enter the kingdom of God!"
The disciples were amazed at his words.
So Jesus again said to them in reply, "Children,
how hard it is to enter the kingdom of God! It is easier for a camel to
pass through the eye of a needle than for one who is rich to enter the kingdom
of God." They were exceedingly astonished and said among themselves,
"Then who can be saved?" Jesus looked at them and said, "For
human beings it is impossible, but not for God. All things are possible
for God."
Peter began to say to him, "We have given up
everything and followed you." Jesus said, "Amen, I say to you, there
is no one who has given up house or brothers or sisters or mother or father or
children or lands for my sake and for the sake of the gospel who will not
receive a hundred times more now in this present age: houses and brothers and
sisters and mothers and children and lands, with persecutions, and eternal life
in the age to come."
HOMILY in English
The teaching against our selfish culture
It's interesting:
The question asked by young men: "What
must I do to inherit eternal life?" Jesus does not answer: "Be
free. Follow your conscience. If you feel good do whatever you wish"
– like some of our contemporary liberalistic theologians.
Jesus' answer is precise and sharp:
"You know the commandments:
you shall not kill;
you shall not commit adultery;
you shall not steal;
you shall not bear false witness;
you shall not defraud;
honour your father and your mother."
We prefer to have the watered, nice and polite
answers. But Jesus answers directly and sharply: Keep commandments! God gave us the commandments as an objective and
reliable point of reference. We shall not dissolve them in the subjective and
relativistic ideologies and politically correct theories. Like to the young
men, He tells me also: "If you would like to inherit eternal life
there is only one way; KEEP THE COMMANDMENTS!!!!"
So, do I realize that unless I keep the God's
commandments I will NOT ENTER THE KINGDOM
OF GOD?
I certainly know the commandments and I don't need to
smooth and flatten them, make them easy and more human. There are the objective
and the most reliable means of entering the eternal life.
But this is not the end of Christ's teaching.
Many or
most of us, sitting in the pews are not killers, adulterers, thieves, chronic
liars, sinister schemers of fraud, or parent abusers. Rather, we are observing
the commandments with faithfulness. Perhaps there are many people in our
congregation who might be able to say to Jesus with the young man from the
Gospel – “Teacher, all of these I
have observed from my youth”. Nevertheless, like the young, rich man,
Jesus can most likely address each one of us with the words – "You are lacking one thing … sell what you have,
and give to the poor".
And
this is the climax of His teaching. This is the most difficult point of His
Gospel, because we –in the individualistic society- we are convinced that it is
my right to posses, to defend and to multiply my possessions. The whole world around me is telling me
that I am the most important, the most precious person and my needs, my
requirements and desires are on top and should be satisfied by all means. If
there are not satisfied, I am disappointed; I am upset and even frustrated.
And
Jesus in His teaching is going against this mentality. He says openly: "Go, sell what you have, and give to the poor and you will have treasure
in heaven; then come and follow me."
Very sturdy and very difficult teaching ...
My rights to posses against the teaching of
Christ …
The teaching, which is not at all smooth and nice. The
teaching which openly states: "How
hard it is for those who have wealth to enter the kingdom of God!"
Why is it difficult for rich men to enter the Kingdom of
God? Is it the richness a kind of curse? Is richness a sin? Or maybe it is
rather because the richness makes me blind and so I cannot see anymore nor God
neither my neighbour?
"How hard it is for those who have
wealth to enter the kingdom of God!"
It is hard not because the richness as such is a sin
but because being rich very often I become blind and selfish, self-centered …
It's my choice to listen to - or not.
Subskrybuj:
Posty (Atom)