- homilia na Dzień Zaduszny - tutaj
- Homilia w formacie .pdf
- matriały na 1 i 2 listopada do wydruku, w formacie .pdf
- homilies in English
wtorek, 28 października 2014
02. 11. - Dzień Zaduszny
01.11. Uroczystość Wszystkich Świętych
Wprowadzenie do
Mszy Świętej
Akt Pokutny i uznanie własnej grzeszności na początku każdej Mszy Świętej
nie jest katem upokorzenia, ale prawdy. Uznajemy, że jeszcze nie jesteśmy
święci, że do świętości dążymy, że jest to możliwe jedynie dzięki odkupieńczej
Ofierze Jezusa Chrystusa , w której uczestniczymy. Wyznajmy więc nasze grzechy
i prośmy o wstawiennictwo tych, którzy już są błogosławieni w Królestwie
Niebieskim.
Ap 7,2-14
I
ujrzałem innego anioła, wstępującego od wschodu słońca, mającego pieczęć Boga
żywego. Zawołał on donośnym głosem do czterech aniołów, którym dano moc
wyrządzić szkodę ziemi i morzu: Nie wyrządzajcie szkody ziemi ni morzu, ni
drzewom, aż opieczętujemy na czołach sługi Boga naszego. I usłyszałem liczbę
opieczętowanych: sto czterdzieści cztery tysiące opieczętowanych ze wszystkich
pokoleń synów Izraela: Potem ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt
policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed
tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. I
głosem donośnym tak wołają: Zbawienie u Boga naszego, Zasiadającego na tronie i
u Baranka. A wszyscy aniołowie stanęli wokół tronu i Starców, i czworga
Zwierząt, i na oblicza swe padli przed tronem, i pokłon oddali Bogu, mówiąc:
Amen. Błogosławieństwo i chwała, i mądrość, i dziękczynienie, i cześć, i moc, i
potęga Bogu naszemu na wieki wieków! Amen. A jeden ze Starców odezwał się do
mnie tymi słowami: Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli? I
powiedziałem do niego: Panie, ty wiesz. I rzekł do mnie: To ci, którzy
przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili.
1J 3,1-3
Popatrzcie,
jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i
rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego.
Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy.
Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim
jest. Każdy zaś, kto pokłada w Nim tę nadzieję, uświęca się, podobnie jak On
jest święty.
Mt 5,1-12
Jezus,
widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego
uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami:
Błogosławieni
ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni,
którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
Błogosławieni
cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
Błogosławieni,
którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.
Błogosławieni
miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Błogosławieni
czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
Błogosławieni,
którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.
Błogosławieni,
którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy
królestwo niebieskie.
Błogosławieni
jesteście, gdy /ludzie/ wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią
kłamliwie wszystko złe na was.
Cieszcie
się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem
prześladowali proroków, którzy byli przed wami.
Nie święci garnki lepią
Ale i świętych nie z innej
lepią gliny. To nie ludzie nadzwyczajni lub
niezwyczajni, żyjący gdzieś daleko w odległych krajach lub zamierzchłych
czasach. To nie herosi, idole, prawie anioły, nieosiągalni w swej doskonałości
i nieprzystępni w swej świętości. To nasi bliscy, krewni, znajomi ... Ludzie
szczęśliwi, chociaż pozornie niedorajdy i fajtłapy, nieudacznicy życiowi,
którym się nie wiedzie, bo nie umieli się dobrze ustawić, bo zapomnieli, że o
swoje trzeba dbać i pilnować interesu, bo nie umieli być sprytni, przebiegli i
zaradni, bo na kłamstwo mówili, że to jest kłamstwo, a na zło, że to jest zło.
Oni nazywali rzeczy po imieniu i nie byli obłudnymi dyplomatami o podwójnej
twarzy. Dla nich rzeczy były i są proste i świat po Bożemu poukładany. To nie
ludzi szukający świętego spokoju i unikający kłopotów za wszelką cenę. Święci,
to ludzie jak najbardziej normalni, po bożemu normalni, a nie po ludzku.
Szczęśliwi i pełni prostoty w swojej
naiwnej uczciwości i rzetelności. Szczęśliwi, bo czystego serca, szczęśliwi, bo
ubodzy duchem, łagodni i chociaż czasami płaczący z bezsilności wobec zła, to
jednak w ostatecznym rachunku zwycięscy. Pełni miłosierdzia dla cierpiących,
ale niemiłosierni dla oszustów i hochsztaplerów, dla karierowiczów i chciwców,
głodni sprawiedliwości dla zakłamanych i obłudników. Oni zrozumieli, gdzie są
prawdziwe wartości i dlatego są szczęśliwi i błogosławieni. Wprowadzający
pokój, ale bez kompromisów i dwulicowości. To ludzie, dla których „tak”
znaczyło ”tak”, a „nie” znaczyło po prostu „nie”.
Iluż z tych, którzy tę piękna pieśń -"Błogosławieni"
śpiewało kiedyś dla Papieża Jana Pawła II, zrozumiało głębię jej słów? Iluż z
tych, którzy jej słuchali, doceniło wartość i znaczenie tego tekstu? A przecież
jest to pieśń właśnie o świętych, o wszystkich świętych bezimiennych i nie
kanonizowanych, i tych zmarłych z głodu i zimna w czasie ostatniej zimy w
Polsce także ... i o zamordowanych, bezbronnych dzieciach także, i o tych
nienarodzonych, chociaż oni jeszcze nic nie zrozumieli ... również...
BŁOGOSŁAWIENI i SZCZĘŚLIWI,
chociaż żyli obok nas i byli pogardzani, niezauważani, lekceważeni, wyśmiewani,
odsądzani od czci.
BŁOGOSŁAWIENI i SZCZĘŚLIWI
... niedoceniani, którym nawet prawa do życia nie przyznano ...
BŁOGOSŁAWIENI i SZCZĘŚLIWI ...
oni już tak ... my ... jeszcze nie.
Homilia alternatywna I
144 tysiące wybranych ?
Czyżby tylko tak niewielka liczba ludzi
miała się zbawić? Jeśli wziąć pod uwagę liczbę kanonizowanych i beatyfikowanych
przez świętego Papieża Jana Pawła II, to chyba już niewiele miejsc wolnych pozostało ... Czy
się jeszcze załapiemy?
Nie sądzę jednak aby u bram raju stali
buchalterzy liczący wchodzących. To tylko w niektórych parafiach, od czasu do
czasu proboszczowie liczą wiernych na Mszach św. każąc ministrantom liczyć
wchodzących do kościoła. Pan Bóg ma jednak na pewno inne metody i nie używa
naszych kalkulatorów czy komputerów.
Św. Augustyn powiedział coś, co można
zastosować do tej „Bożej buchalterii”. Jego słowa to: "Przy końcu
życia będziemy rozliczani jedynie z miłości". I -tak na dobra
sprawę- to będzie jedyne kryterium wstępu do Królestwa Niebieskiego i jedyny
warunek uczestnictwa w życiu wiecznym. Nikt nie będzie tam liczył wchodzących,
nikt nie będzie zwracał uwagi na krawat, smoking czy nie wyczyszczone buty,
nikomu do głowy nie przyjdzie sprawdzać paszportów, wiz i posiadanej gotówki
... Nikt nie będzie pytał czy jesteś ze strefy Schoengen, czy twój paszport
jest zielony, niebieski czy czerwony ... Jedynym pytaniem będzie: "Czy
i jak kochałeś Boga i bliźniego swego?" Czy Twoja miłość była
tylko uczuciowo-sentymentalna, czy czynna i konkretna, jak w dzisiejszym
kazaniu Chrystusa na Górze Ośmiu Błogosławieństw?
Liczba 144 tysięcy jest zapewne wysoce
symboliczna, i pewnym jest też, że Bóg ze swej strony nie nakłada żadnych
ograniczeń. On przyszedł na świat zbawić wszystkich, i wszystkich
zaprasza, i wszystkich chciałby mieć u siebie. To tylko my, naszym egoizmem,
obojętnością, chciwością, zachłannością, nienawiścią, brakiem zrozumienia,
lenistwem, małostkowością, pożądliwością i innymi grzechami wykluczamy się z
liczby zbawionych..
A tak swoją drogą, to ...
do spotkania w niebie, czego i Tobie,
i sobie życzę.
Wersja
druga;
144 tysiące wybranych ?
Każdego roku w Uroczystość Wszystkich Świętych czytamy przepiękny tekst z
Apokalipsy św. Jana opisujący liturgię Nowego Jeruzalem. A w nim słowa: „I
usłyszałem liczbę opieczętowanych: sto czterdzieści cztery tysiące
opieczętowanych ze wszystkich pokoleń synów Izraela: Potem ujrzałem: a oto
wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich
pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem.”
Z jednej strony mam tutaj rzeczywiście liczbę 144 tysiące, która ma
znaczenie raczej symboliczne i może być odczytywana jako; symbol doskonałości,
powszechności zbawienia, czy po prostu wyraz przekonania że członkowie
wszystkich pokoleń Narodu Wybranego (12 pokoleń po 12 tysięcy) zostaną
zbawieni. Z drugiej jednak strony już w następnym zdaniu autor niejako
zaprzecza samemu sobie mówiąc: „Potem ujrzałem: a oto wielki tłum,
którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń,
ludów i języków ...”. Czy więc będzie to rzeczywiście niepoliczalny tłum,
czy tylko 144 tysiące jak chcą np. Świadkowie Jehowy, czy Mormoni?
Czyżby tylko tak niewielka liczba ludzi miała się zbawić? Jeśli wziąć pod
uwagę liczbę kanonizowanych i beatyfikowanych przez świętego Papieża Jana Pawła II, to chyba już niewiele wolnych miejsc w niebie pozostało ... Czy się jeszcze
załapiemy?
Nie sądzę jednak aby u bram raju stali buchalterzy liczący wchodzących. To
tylko raz do roku w parafiach proboszczowie każą ministrantom liczyć wchodzących
do kościoła. Pan Bóg ma jednak na pewno inne metody i nie używa naszych
kalkulatorów czy komputerów.
Bóg na pewno chce zbawić wszystkich, chociaż z drugiej strony pewne jest i
to, że nie wszyscy będą zbawieni, bo sam Chrystus mówi wielokrotnie o tych,
którzy sami skazali się na wieczne potępienie
Św. Augustyn powiedział coś, co można zastosować do tej „Bożej
buchalterii”. Jego słowa to: "Przy końcu życia będziemy rozliczani
jedynie z miłości". I -tak na dobra sprawę- to będzie jedyne
kryterium wstępu do Królestwa Niebieskiego i jedyny warunek uczestnictwa w
życiu wiecznym. Nikt nie będzie tam liczył wchodzących, nikt nie będzie zwracał
uwagi na krawat, smoking czy nie wyczyszczone buty, nikomu do głowy nie
przyjdzie sprawdzać paszportów, wiz i posiadanej gotówki ... Nikt nie będzie
pytał czy jesteś ze strefy Schoengen, czy twój paszport jest zielony, niebieski
czy czerwony ... Jedynym pytaniem będzie: "Czy i jak kochałeś Boga i
bliźniego swego?" Czy Twoja miłość była tylko
uczuciowo-sentymentalna, a więc egoistyczna, czy raczej czynna i konkretna,
nastawiona na drugiego człowieka, jak w dzisiejszym kazaniu Chrystusa na Górze
Ośmiu Błogosławieństw?
Liczba 144 tysięcy jest zapewne wysoce symboliczna, i pewnym jest też, że
Bóg ze swej strony nie nakłada żadnych ograniczeń. On przyszedł na świat zbawić
wszystkich, i wszystkich zaprasza, i wszystkich chciałby mieć u siebie.
To tylko czy my sami, naszym egoizmem, zatwardziałością, pychą obojętnością,
chciwością, zachłannością, nienawiścią, brakiem zrozumienia, lenistwem,
małostkowością, pożądliwością i innymi grzechami nie wykluczamy się z liczby
zbawionych..
A tak swoją drogą, to ...
do spotkania w niebie, czego i Tobie, i sobie życzę.
Homilia alternatywna II
W książce Bruno Ferrero „Czy jest tam ktoś? Krótkie opowiadania dla
ducha" znalazłem takie oto krótkie opowiadanie:
Pewien
mistrz murarski pracował wiele lat w wielkim zakładzie budowlanym. Kiedyś
jednak od prezesa tegoż zakładu otrzymał interesujące zamówienie na wybudowanie
wspaniałej willi według własnego projektu i uznania. Mógł wybrać najpiękniejsze
miejsce i nie przejmować się żadnymi kosztami. Wszystkie koszty miały być
pokryte z funduszy zakładu.
Prace
rozpoczął natychmiast. Wykorzystując jednak pokładane w nim bezgraniczne
zaufanie, jakim go obdarzono, pomyślał sobie, że może użyć starych surowców z
odzysku oraz zatrudnić mniej wykwalifikowanych robotników, aby w ten sposób
zagarnąć dla siebie nieuczciwie zaoszczędzone pieniądze. I tak w krótkim czasie
wybudował zamówioną willę, ale jej jakość daleka była od tego, co mógłby zrobić
gdyby był uczciwy i rzetelny.
Kiedy
dom został ukończony, w czasie wydanego na tę okoliczność przyjęcia, wręczył
swojemu prezesowi klucze do posiadłości. Prezes jednak zwrócił mu je
natychmiast i z uśmiechem powiedział :
"Ten
dom jest naszym podziękowaniem dla ciebie za rzetelną pracę. Niech będzie
wyrazem naszego poważania i szacunku dla ciebie i twojej pracy.”
Autor
opowiadania dodaje na zakończenie: „Twoje dni są cegłami, z których
budujesz dom swojej wieczności.”
W dniu dzisiejszym warto byłoby zadać sobie pytanie:
"A jaki dom na wieczność buduję sobie ja?" Święci których dzisiaj
czcimy wybudowali na pewno domy trwałe, ufundowane na skale, jaką jest
Chrystus. Cegłami, których używali były: cichość, czystość serca, ubóstwo,
sprawiedliwość, miłosierdzie i pokój. I otrzymali nagrodę życia wiecznego. Czy
ja jednak nie buduję domu na piasku swoich uczuć i kaprysów, a w dodatku
używając kiepskich materiałów, oszukując i kantując. A czy cegłami których
używam nie są przypadkiem: spryt, cwaniactwo, obłuda, cynizm i pycha?
Przed laty, podczas pogrzebu usłyszałem bardzo wstrząsające
zdanie: "Jakie życie taka śmierć, jaka śmierć taka wieczność". Kiedy
myślę o życiu tych tysięcy świętych, których dzisiaj wspominamy, to widzę
niemalże namacalnie, że ich wieczność wpisana była w ich codzienne życie. W
codzienności budowali dla siebie wieczność i otrzymali „nagrodę wielką w
niebie”. Święci to nie tylko mistrzowie życia duchowego, ale na pewno także
„mistrzowie budowlani”, którzy wybudowali sobie wiecznotrwały dom.
A jak to jest w moim wypadku. Jaką nagrodę ja otrzymam?
Zgodnie z z powiedzeniem: „Jakie życie taka wieczność”, moją wieczność
kształtuję już dzisiaj. Jakąż więc wieczność sobie przygotowuję?
Modlitwa wiernych
Wstęp – Z pokorą i ufnością prośmy Boga, Który jedynie jest święty, aby dopuścił
nas do uczestnictwa w swej chwale, w Królestwie Niebieskim, abyśmy Go kiedyś
ujrzeli takim jakim jest ...
1 – Za Kościół
pielgrzymujący, aby jego pasterze; biskupi i kapłani prowadzili lud Boży do
światłości życia wiecznego, - „Ciebie prosimy”
2 – Za tych, którzy
oddalili się od Chrystusa, aby z pomocą świętych orędowników i patronów
odnaleźli drogę powrotną do owczarni Chrystusowej, - „Ciebie prosimy”
3 – Za chorych i
cierpiących, aby zjednoczeni z cierpieniami Chrystusa dostrzegli i uznali
odkupieńczą wartość swojego cierpienia, - „Ciebie prosimy”
4 – Za umierających,
aby w Miłosierdziu Bożym odnaleźli ukojenie i pocieszenie w ostatnim momencie
ziemskiego życia, - „Ciebie prosimy”
5 – Za Kościół
oczekujący w czyśćcu z tęsknotą na ostateczne spotkanie z Bogiem, aby wsparty
naszymi modlitwami dostąpił zbawienia wiecznego, - „Ciebie prosimy”
Zakończenie – Miłosierny Boże wejrzyj na Miłość i Mękę swojego Syna Jezusa Chrystusa i
wybacz nam nasze winy, abyśmy mogli razem z Nim uczestniczyć w Twojej chwale,
gdzie żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen
Słowo „przed rozesłaniem”
Ofiara Odkupieńcza
Jezusa Chrystusa, w Której uczestniczyliśmy jest zadatkiem i zapowiedzią
naszego zbawienia. Idźmy i głośmy naszym codziennym życiem tę radosną nowinę.
poniedziałek, 27 października 2014
XXXI Niedziela w ciągu roku – A
XXXI
Niedziela w ciągu roku – A
Ml 1,14b-2,2b. -10
Ja jestem potężnym Królem a imię moje będzie wzbudzać lęk między narodami.
Teraz zaś do was, kapłani, odnosi się następujące polecenie: Jeśli nie
usłuchacie i nie weźmiecie sobie do serca tego, iż macie oddawać cześć memu
imieniu, mówi Pan Zastępów, to rzucę na was przekleństwo i przeklnę wasze
błogosławieństwo, a przeklnę je dlatego, że sobie nic nie bierzecie do serca.
Wy zaś zboczyliście z drogi, wielu doprowadziliście do sprzeniewierzenia się
Prawu, zerwaliście przymierze Lewiego, mówi Pan Zastępów. A przeto z mojej woli
jesteście lekceważeni i macie małe znaczenie wśród całego ludu, ponieważ nie
trzymacie się moich dróg i stronniczo udzielacie pouczeń. Czyż nie mamy wszyscy
jednego Ojca? Czyż nie stworzył nas jeden Bóg? Dlaczego oszukujemy jeden
drugiego, znieważając przymierze naszych przodków?
1Tes 2,7b-9.13
1Tes 2,7b-9.13
A jako apostołowie Chrystusa mogliśmy być dla was ciężarem, my jednak
stanęliśmy pośród was pełni skromności, jak matka troskliwie opiekująca się
swoimi dziećmi. Będąc tak pełni życzliwości dla was, chcieliśmy wam dać nie
tylko naukę Bożą, lecz nadto dusze nasze, tak bowiem staliście się nam drodzy.
Pamiętacie przecież, bracia, naszą pracę i trud. Pracowaliśmy dniem i nocą, aby
nikomu z was nie być ciężarem. Tak to wśród was głosiliśmy Ewangelię Bożą.
Dlatego nieustannie dziękujemy Bogu, bo gdy przyjęliście słowo Boże, usłyszane
od nas, przyjęliście je nie jako słowo ludzkie, ale - jak jest naprawdę - jako
słowo Boga, który działa w was wierzących.
Mt 23,1-12
Wówczas przemówił Jezus do tłumów i do swych uczniów tymi słowami: Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi. Otóż wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus. Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony.
Mt 23,1-12
Wówczas przemówił Jezus do tłumów i do swych uczniów tymi słowami: Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi. Otóż wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus. Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony.
Biada gorszycielom ...
Wiele we
współczesnym kościele mówi się na temat zgorszenia dawanego przez księży, wiele
słyszy się ostrej i nieraz bardzo pryncypialnej krytyki. Z wypiekami na
policzkach czytamy o skandalach seksualncyh czy malwersacjach finansowych wśród
księży, czy nawet biskupów. I jest w tym na pewno sporo przykrej prawdy i
ludzkiej racji. Niewątpliwie można znaleźć księży którzy swoją postawą gorszą i
powodują skandal. Nikt z ludzi nie jest wolny od mozłiwości popełnienia zła,
nie ma (poza Maryją) tych, którzy są niepokalani. Uzasadnione są więc słowa
proroka Malachiasza kiedy mówi w imieniu Pana: "Wy zaś zboczyliście z drogi,
wielu doprowadziliście do sprzeniewierzenia się Prawu, zerwaliście przymierze,
mówi Pan Zastępów. A przeto z mojej woli jesteście lekceważeni …".
Nie
zamierzam na pewno bronić przewrotnych, zachłannych, nieuczciwych, złych
księży, bo i po co … oni sami dają świadectwo o sobie i oni sami poniosą
odpowiedzialność za popełnione grzechy i za wyrządzone krzywdy, za skandal i
zgorszenie, które wywołali. Jest w tym wszystkim jednak i pewne
niebezpieczeństwo. Dopóki widzę zło i obłudę (nie tylko zresztą księży, ale i
innych wśród których się obracam) i ubolewam nad tym, nie jest to jeszcze takie
złe i niebezpieczne. Zawsze -widząc zło- mogę zapytać: „a jaki ja jestem,
jak się obronić przed takim zachowaniem, jak nie wpaść w fałsz i obłudę?”
I wtedy zło popełniane przez innych nie dotyka mnie, a nawet jest okazją do
mojego nawrócenia czy trwania w dobrym. Ale !!!!! No właśnie ale …
jest też
taka możliwość, że zło popełniane przez innych, a szczególnie tych
którzy są na świeczniku, powoduje, że ja sam się usprawiedliwiam myśląc, czy
nawet mówiąc: „jeśli on (mój proboszcz, ksiądz, którego poznałem, szef,
teściowa tu …... wstaw inne, właściwe określenie) jest
TAAAAAAKI, to ja na tym tle wypadam całkiem nieźle i nie nie muszę się wcale
wysilać ani niczym przejmować. Mogę spać spokojnie i nadal robić to co robię
nawet jeśli jest to grzech”. Jestem usprawiedliwiony i nie muszę
chodzić do kościoła, czy do spowiedzi, starać się zmianę swojego życia, nie
muszę podejmować żadnych wysiłków w moim własnym życiu …. bo mój proboszcz
popełnia TAAAKIE grzechy!!! Taka postawa jest ogromnie niebezpieczna, bo prowadzi
nie tylko do zaniedbania swojego własnego nawrócenia, ale usypia moją wolę i
moje sumienie nieraz na lata. Powoduje również, ze porównując się z TAAAKIM
ZŁYM KSIĘDZEM ja sam się usprawiedliwiam
i nie robię nic. To jest właśnie to o czym mówi Chrystus ostrzegając swoich
uczniów: „Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz
uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary
wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem
ruszyć ich nie chcą.”
Nie ma tu
nigdzie pochwały ani usprawiedliwienia moich osobistych grzechów. Chrystus nie
mówi nigdzie, że przewrotność i zakłamanie faryzeuszów, uczonych w Piśmie i
kapłanów usprawiedliwiają moje grzechy i dyspensują mnie z wysiłku czynienia
dobrze. Wprost przeciwnie mówi wyraźnie: „Czyńcie więc i zachowujcie
wszystko, co wam polecą ...”, bo to co polecają jest dobre i pochodzi
od Boga, a fakt że sami nie zachowują tego czego uczą, będzie dla nich
powodem do kary.
Mówiąc
najogólniej, nigdy i w żadnym przypadku złe postępowanie innej osoby, nawet
najbardziej eksponowanej i najwyżej postawionej nie może być dla mnie
usprawiedliwieniem mojej podłości, zła przeze mnie wyrządzonego, czy grzechu
przeze mnie popełnionego. Każdy będzie odpowiadał za swoje własne grzechy i za
spowodowany tymi grzechami skandal i zgorszenie. Na pewno zły i grzeszny
ksiądz, odpowie za swoje postępowanie i wyrządzone zło i zgorszenie, które
wywołał, ale jego grzechy wcale nie usprawiedliwią mnie i nie anulują moich
grzechów. Warto o tym pamiętać, oskarżając i szafując pryncypialne wyroki ...
Homilia
alternatywna
Nie chodzę do kościoła bo ....
Stale powracający temat i problem ... zgorszenia spowodowanego przez tych,
którzy powinni przewodzić i być wzorem. Bardzo ostre słowa w pierwszym
czytaniu: "Wy zboczyliście z drogi, wielu doprowadziliście do
sprzeniewierzenia się Prawu, ... A przeto z mojej woli jesteście lekceważeni i
macie małe znaczenie wśród całego ludu, ponieważ nie trzymacie się moich dróg i
stronniczo udzielacie pouczeń ... ". I jeszcze mocniejsze słowa
krytyki z ust samego Pana Jezusa, wobec przywódców Ludu Bożego: „Mówią
bowiem, ale sami nie czynią”. Ale przecież nie tylko wobec nich, bo i
wobec wszystkich, którzy przedkładają wygodę, własną chwałę i pychę, urządzanie
się i kumoterstwo, koniunkturę i zaszczyty ponad Prawdę. Chrystus krytykując
uczonych w Piśmie i faryzeuszów, wytyka raczej postawę i krytykuje zachowanie
pełne pychy i cwaniactwa, a nie osoby. Tak samo, jak faryzeusze i uczeni w
Piśmie mogą się zachowywać i inni, w tym na pewno współcześni księża.
Chrystus nie potępia samych kapłanów, ale jakby przestrzega, że są pewne
stanowiska, pewne funkcje, które predysponują do wynoszenia się, do pychy. Chce
jakby przestrzec przed szukaniem tytułów, zaszczytów, próżnej chwały („nie
pozwalajcie nazywać się Rabbi ... nie chciejcie, żeby was nazywano mistrzami”).
To nie o same tytuły i zaszczyty chodzi, ale o to co się za nim kryje, czego
naprawdę szukają ci, którzy je noszą, piastują, celebrują. Ojciec św. Jan Paweł
II nie był wielki przez samo to, ze był Papieżem. On pokazał, że wielkość
człowieka w czym innym niż w tytułach, zaszczytach i godnościach. Czy Jemu
Chrystus mógłby coś zarzucić dlatego, że pozwolił nazywać się Ojcem? Za tytułem
musi iść pewna postawa. To nie tytuły piętnuje Chrystus, ale postawę pychy,
zarozumialstwo i obłudę.
Ale takie postawy i takie zachowania, pycha i obłuda spotykane są niestety
często i to zarówno wśród tych, którym oddano pieczę nad Kościołem, jak i wśród
Ludu Bożego. Pycha i szukanie własnej chwały, robienie interesów na Bogu i
wykorzystywanie wiary do swoich prywatnych, małostkowych celów, to niestety
częste przywary wyznawców Chrystusa. I nadal tak trudno nam zrozumieć te
bulwersujące słowa: "Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto
się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony."
Sam Chrystus jest doskonałym wzorem do naśladowania w tym względzie. On będąc
naprawdę największym spośród ludzi, będąc Bogiem-Człowiekiem stał się naszym
sługą. On naprawdę i do końca się poniżył, aby przez Ojca zostać wywyższonym
Tylko, że takie postawy nie są modne we współczesnym świecie. liczy się raczej
cwaniactwo, pycha, podkreślanie własnych zasług i tytuły ... Ojcze, Magistrze,
Dyrektorze, Kierowniku, Prezydencie, panie Pośle, panie Ministrze ... A o
poniżeniu nie ma mowy, bo któż by był aż tak głupi, żeby nie wykorzystać
wszystkich przywilejów i uprawnień stanowiska? Dlaczegóż miałby się ktoś uniżać
i nie pokazać innym swojej nad nimi przewagi? Zobaczmy tylko dookoła nas samych
... przypatrzmy się tylko naszemu własnemu zachowaniu ...
Czy my wszyscy aby nie zapominamy Kto naprawdę jest naszym
Mistrzem i Nauczycielem, i komu należy się chwała i uwielbienie? Czy my sami
wobec innych nie zachowujemy się właśnie w taki, pyszałkowaty i wyniosły
sposób? Kto się wywyższa ....
Pokora nie jest
dzisiaj w modzie,
a biznes można
zrobić i na samym Panu Bogu ...
ale na jak długo???
czwartek, 23 października 2014
XXX Niedziela w ciągu roku - A
XXX
Niedziela w ciągu roku - A
Wj 22,20-26
Nie
będziesz gnębił i nie będziesz uciskał cudzoziemców, bo wy sami byliście
cudzoziemcami w ziemi egipskiej. Nie będziesz krzywdził żadnej wdowy i sieroty.
Jeślibyś ich skrzywdził i będą Mi się skarżyli, usłyszę ich skargę, zapali się
gniew mój, i wygubię was mieczem i żony wasze będą wdowami, a dzieci wasze
sierotami. Jeśli pożyczysz pieniądze ubogiemu z mojego ludu, żyjącemu obok
ciebie, to nie będziesz postępował wobec niego jak lichwiarz i nie karzesz mu płacić
odsetek. Jeśli weźmiesz w zastaw płaszcz twego bliźniego, winieneś mu go oddać
przed zachodem słońca, bo jest to jedyna jego szata i jedyne okrycie jego ciała
podczas snu. I jeśliby się on żalił przede Mną, usłyszę go, bo jestem
litościwy.
1Tes 1,5c-10
Chlubimy
się wami z powodu waszej cierpliwości i wiary we wszystkich waszych
prześladowaniach i uciskach, które znosicie. Są one zapowiedzią sprawiedliwego
sądu Boga; celem jego jest uznanie was za godnych królestwa Bożego, za które
też cierpicie. Bo przecież jest rzeczą słuszną u Boga odpłacić uciskiem tym,
którzy was uciskają, a wam, uciśnionym, dać ulgę wraz z nami, gdy z nieba
objawi się Pan Jezus z aniołami swojej potęgi w płomienistym ogniu, wymierzając
karę tym, którzy Boga nie uznają i nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego
Jezusa. Jako karę poniosą oni wieczną zagładę [z dala] od oblicza Pańskiego i
od potężnego majestatu Jego w owym dniu, kiedy przyjdzie, aby być uwielbionym w
świętych swoich i okazać się godnym podziwu dla wszystkich, którzy uwierzyli,
bo wyście dali wiarę świadectwu naszemu.
Mt 22,34-40
Gdy
faryzeusze dowiedzieli się, że Jezus zamknął usta saduceuszom, zebrali się
razem, a jeden z nich, uczony w Prawie, zapytał, wystawiając Go na próbę:
Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe? On mu odpowiedział:
Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym
swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest
do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch
przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy.
Miłość Boga i bliźniego
Św.
Augustyn powiedział kiedyś: "Miłuj i czyń co chcesz".
Miłość prawdziwa, nieegoistyczna, niesentymentalna ale rzeczowa i altruistyczna
miłość nie może wyrządzić żadnej krzywdy, nie może być przyczyną żadnego zła, w
niej zawierają się wszystkie inne przykazania, jest ona wypełnieniem wszelkich
praw. Co więcej, kto miłuje Boga nie może nie miłować bliźniego. W tych dwóch
przykazaniach miłości Boga i bliźniego, zawiera się cała filozofia i cała nauka
Chrystusa.
Znamy
tę fundamentalna prawdę, nie trzeba nas do niej przekonywać, zgadzamy się z
nią, a jednak stale nam się nie udaje wdrożyć jej w życie, ustawicznie w naszym
życiu codziennym cierpimy na egoizm, na obojętność, na znieczulicę, na apatię
wobec potrzeb bliźniego i na lekceważenie wobec Boga. Dlaczego? Co jest tego
przyczyną? Nasze lenistwo, brak pomysłowości, zmęczenie, wygodnictwo, czy
zwykłe lekceważenie, ...? A przecież to nie tak trudno okazać odrobinę zainteresowania,
pochylić się posłuchać, pomóc, być życzliwym, uprzejmym, grzecznym, nie
wywyższać się, nie szukać ustawicznie swego, nie mówić i nie myśleć stale o
sobie ... To tak łatwo kochać i zarazem ... tak trudno. A może dlatego, że tak
mało o miłości myślimy w niesentymentalny i nieegoistyczny sposób ...?
Na
stronie www.adonai.pl
znalazłem takie oto 10 cech miłości:
1.
Miłość nigdy nie będzie wymagać od Ciebie
zrobienia czegoś, co nie jest dla Ciebie
dobre.
2.
Miłość nie jest odczuciem, ona jest zasadą.
W miłości pojawią się odczucia, ale one
nie są dowodem miłości.
3.
Miłość chce tego, co dobre dla drugiej
osoby. Własna osoba jest na drugim miejscu.
4.
Miłość nie jest zadłużeniem. Miłość przynosi
wzrost, który zmienia osobę.
5.
Miłość to wybór i postawa. Miłość nie jest
ślepa.
6.
Miłość trwa, nawet wtedy, gdy kochana osoba
odchodzi.
7.
Miłość szanuje wybory kochanej osoby. Gdy
kochamy, nie narzucamy swojej woli.
8.
Przyjęta miłość staje się
błogosławieństwem.
9.
Utrzymanie miłości wymaga poświęcenia, inicjatywy,
czasu i ciężkiej pracy.
10.
Bóg jest miłością. Dlatego miłość jest
zawsze dobra.
i
10 praw miłości
1.
Miłość jest jak księżyc: jeśli się nie
wznosi - opada.
2.
Miłość się nie dzieli, ale się pomnaża.
3.
Miłości nie można kupić ani sprzedać -
można ją tylko ofiarować.
4.
Miłość jest albo pokorna, albo jej wcale
nie ma.
5.
Miłość zamiast mówić: "Dam ci pocałunek",
mówi: "Podam ci rękę".
6.
Miłość, która oblicza nie jest prawdziwą
miłością.
7.
Kochać, to nie znaczy przyzwyczaić się do
kogoś drugiego.
8.
Kochać, to łagodnie przyprowadzić kogoś do
siebie samego.
9.
Kochać, to uczynić szczęśliwym drugiego
człowieka.
10.
Kochać, to zrobić więcej niż niezbędne.
Przy
końcu życia sądzeni będziemy tylko z miłości
(to
też św. Augustyn)
środa, 22 października 2014
Jana Pawła II
22 października - wspomnienie obowiązkowe Jana Pawła II.
Boże bogaty w miłosierdzie, z Twojej woli święty Jan Paweł II, papież, kierował całym Kościołem, † spraw, prosimy, abyśmy dzięki jego nauczaniu * z ufnością otworzyli nasze serca na działanie zbawczej łaski Chrystusa, jedynego Odkupiciela człowieka. Który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków. Amen.
piątek, 17 października 2014
XXIX Niedziela w ciągu roku - A
Iz 45,1.4-6
Tak mówi Pan o swym pomazańcu Cyrusie: Ja mocno ująłem go za prawicę, aby
ujarzmić przed nim narody i królom odpiąć broń od pasa, aby otworzyć przed nim
podwoje, żeby się bramy nie zatrzasnęły. Z powodu sługi mego Jakuba, Izraela,
mojego wybrańca, nazwałem ciebie twoim imieniem, pełnym zaszczytu, chociaż Mnie
nie znałeś. Ja jestem Pan, i nie ma innego. Poza Mną nie ma Boga.
Przypaszę ci broń, chociaż Mnie nie znałeś, aby wiedziano od wschodu słońca aż
do zachodu, że beze Mnie nie ma niczego. Ja jestem Pan, i nie ma innego
1Tes 1,1-5b
Paweł, Sylwan i Tymoteusz do Kościoła Tesaloniczan w Bogu Ojcu i Panu
Jezusie Chrystusie. Łaska wam i pokój! Zawsze dziękujemy Bogu za was
wszystkich, wspominając o was nieustannie w naszych modlitwach, pomni przed
Bogiem i Ojcem naszym na wasze dzieło wiary, na trud miłości i na wytrwałą
nadzieję w Panu naszym Jezusie Chrystusie. Wiemy, bracia przez Boga umiłowani,
o wybraniu waszym, bo nasze głoszenie Ewangelii wśród was nie dokonało się
przez samo tylko słowo, lecz przez moc i przez Ducha Świętego, z wielką siłą
przekonania. Wiecie bowiem, jacy byliśmy dla was, przebywając wśród was.
Mt 22,15-21
Wtedy faryzeusze odeszli i naradzali się, jak by podchwycić Go w mowie.
Posłali więc do Niego swych uczniów razem ze zwolennikami Heroda, aby Mu
powiedzieli: Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny i drogi Bożej w
prawdzie nauczasz. Na nikim Ci też nie zależy, bo nie oglądasz się na osobę
ludzką. Powiedz nam więc, jak Ci się zdaje? Czy wolno płacić podatek Cezarowi,
czy nie? Jezus przejrzał ich przewrotność i rzekł: Czemu Mnie wystawiacie na
próbę, obłudnicy? Pokażcie Mi monetę podatkową! Przynieśli Mu denara. On ich
zapytał: Czyj jest ten obraz i napis? Odpowiedzieli: Cezara. Wówczas rzekł do
nich: Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do
Boga.
Oddajcie Bogu, to co należy do Boga
Czyżby Chrystus nawoływał do konformizmu i ugodowości wobec nielegalnej i
uzurpatorskiej władzy? Przecież cesarz rzymski nie był legalnym władcą
Palestyny. Co znaczą słowa: "To, co cesarskie oddajcie cesarzowi"?
Czyż Chrystus każąc (? ) płacić podatek nielegalnej władzy, nie namawia nas do
konformizmu i uległości? Czy w ogóle kazał płacić podatek?
Sądzę, że w dzisiejszej Ewangelii nie ma w ogóle mowy o płaceniu podatku i
sprawach politycznych. Chrystus nie miesza się i nie chce się mieszać w
politykę, ale zwraca nam uwagę, że skoro tacy pilni jesteśmy w wypełnianiu
naszych obywatelskich obowiązków, to dlaczego zapominamy o naszych obowiązkach
wobec Boga? Jego wymijająca odpowiedź nie jest ani zachętą do konformizmu,
ani tym bardziej podburzaniem przeciwko władzy (nawet uzurpatorskiej i
okupacyjnej). Oczywiście, że nie mamy się z życia doczesnego i politycznego
izolować i alienować, bo nie żyjemy na księżycu, ani na pustyni, bo tworzymy
społeczność ludzką, a każda ludzka społeczność jest z natury polityczna (jak
mówi Platon człowiek to dzoon politikon - zwierzę społeczne). Ale to nie
jest wcale cel wypowiedzi Chrystusa. Gdybyśmy mieli przełożyć jego słowa na
język współczesny, można by je i tak ująć: "Nie zaniedbujcie waszych
obywatelskich i społecznych obowiązków, troszczcie się o wasze życie doczesne (oddajcie
Cezarowi, to co należy do Cezara), ale nie zapominajcie przede wszystkim o
waszych zobowiązaniach wobec Boga, o waszym życiu wiecznym, o waszej duszy (oddajcie
Bogu, to co należy do Boga)." A ja, czy rzeczywiście oddaję Bogu
to, co Jemu się należy?
Stwierdzenie Jezusa, że Cezarowi należy oddać co cesarskie z całą pewnością
nie jest więc żądaniem, by Jego uczniowie zawsze byli poddani każdej władzy. Bo
zwyczajnie władzy czasem się to nie należy. Szczególnie wtedy, gdy władza ta wchodzi
w prerogatywy Boga i próbuje stawiać człowieka na miejscu tylko Bogu należnym.
Ileż to przykładów mamy w naszej najnowszej historii, kiedy prawo ludzkie staje
w jaskrawej sprzeczności z prawem Boskim (np. przykazanie nie zabijaj i
"prawo" dopuszczające aborcję !!!). Przestrzegając stanowione prawa ludzkie
musimy zawsze pamiętać, że ponad nim jest prawo dobrze ukształtowanego
sumienia, albo obiektywne prawo naturalne, prawo boskie.
Czy w moim codziennym zabieganiu i zaaferowaniu nie zapominam tym, co
należy do Boga? Czy nie jest tak, że jestem bardziej pilny w oddawaniu
cesarzowi, tego co mu się nawet nie należy, a jednocześnie nie oddaję
Bogu tego co Mu się należy?
środa, 8 października 2014
XXVIII Niedziela w ciągu roku – A
XXVIII Niedziela w ciągu roku – A
Iz 25:6-10a
Pan
Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z tłustego mięsa,
ucztę z wybornych win, z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win.
Zedrze On na tej górze zasłonę, zapuszczoną na twarz wszystkich ludów, i całun,
który okrywał wszystkie narody; raz na zawsze zniszczy śmierć. Wtedy Pan Bóg
otrze łzy z każdego oblicza, odejmie hańbę od swego ludu na całej ziemi, bo Pan
przyrzekł. I powiedzą w owym dniu: Oto nasz Bóg, Ten, któremuśmy zaufali, że
nas wybawi; oto Pan, w którym złożyliśmy naszą ufność: cieszmy się i radujmy z
Jego zbawienia! Albowiem ręka Pana spocznie na tej górze.
Flp 4:12-14.19-20
Umiem
cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem
zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku.
Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. W każdym razie dobrze uczyniliście,
biorąc udział w moim ucisku. A Bóg mój według swego bogactwa zaspokoi wspaniale
w Chrystusie Jezusie każdą waszą potrzebę. Bogu zaś i Ojcu naszemu chwała na
wieki wieków! Amen.
Mt 22:1-14
A
Jezus znowu w przypowieściach mówił do nich: Królestwo niebieskie podobne jest
do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi. Posłał więc swoje sługi,
żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść. Posłał jeszcze
raz inne sługi z poleceniem: Powiedzcie zaproszonym: Oto przygotowałem moją
ucztę: woły i tuczne zwierzęta pobite i wszystko jest gotowe. Przyjdźcie na
ucztę! Lecz oni zlekceważyli to i poszli: jeden na swoje pole, drugi do swego
kupiectwa, a inni pochwycili jego sługi i znieważywszy ich, pozabijali. Na to
król uniósł się gniewem. Posłał swe wojska i kazał wytracić owych zabójców, a
miasto ich spalić. Wtedy rzekł swoim sługom: Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz
zaproszeni nie byli jej godni. Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na
ucztę wszystkich, których spotkacie. Słudzy ci wyszli na drogi i sprowadzili
wszystkich, których napotkali: złych i dobrych. I sala zapełniła się
biesiadnikami. Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam
człowieka, nie ubranego w strój weselny. Rzekł do niego: Przyjacielu, jakże tu
wszedłeś nie mając stroju weselnego? Lecz on oniemiał. Wtedy król rzekł sługom:
Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz, w ciemności! Tam będzie
płacz i zgrzytanie zębów. Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych.
Zaproszeni nie byli godni ...
Ileż to razy byłem zapraszany na Ucztę .....? Ileż to razy posyłał Pan do
mnie swoje sługi z zaproszeniem? I jakoś zawsze znajdowałem wymówkę ......?
Miałem zazwyczaj coś ważniejszego do zrobienia, byłem zmęczony, nie
miałem czasu, albo po prostu mi się nie chciało ... Na ponawiane
zaproszenia reagowałem z coraz większym zniecierpliwieniem, tłumaczyłem innym i
sobie samemu, że przecież jestem wolnym człowiekiem, że będę na to miał czas na
starość, że niemiła Bogu przymuszona ofiara ... itd., itp.
Czy zdaję sobie sprawę, Komu ustawicznie odmawiam? Czy znajdując
ustawicznie wymówki rzeczywiście wybieram to, co lepsze, to co
ważniejsze, to co bardziej cenne ...?
Czy zdaję sobie sprawę, że ostatecznie nie zostanę zaproszony na tę
najważniejszą ucztę w wieczności, a może zostanę uznany za niegodnego i z
niej wyrzucony?
Bóg się nie męczy powianiem zaproszenia, ale też ustawicznie lekceważony
nie będzie się napraszał i zmuszał nikogo. To ja sam decyduję czy zaproszenie
przyjąć, czy też ej odrzucić i ostatecznie nie powinienem mieć pretensji do
nikogo, kiedy nie znajdę się wśród ucztujących w Królestwie Niebieskim. Sam się
o to napraszam i sam –lekceważąc ponawiane zaproszenia- skazuję się na „płacz
i zgrzytanie zębów”.
Jak długo można
sobie lekceważyć zaproszenie samego Boga ...?
Bóg mnie
ustawicznie zaprasza. Czemu stale Go lekceważę?
piątek, 3 października 2014
XXVII Niedziela w ciągu roku - A
XXVII Niedziela w ciągu roku - A
Iz 5:1-7
Chcę
zaśpiewać memu Przyjacielowi pieśń o Jego miłości ku swojej winnicy! Przyjaciel
mój miał winnicę na żyznym pagórku. Otóż okopał ją i oczyścił z kamieni i
zasadził w niej szlachetną winorośl; pośrodku niej zbudował wieżę, także i
tłocznię w niej wykuł. I spodziewał się, że wyda winogrona, lecz ona cierpkie
wydała jagody. Teraz więc, o mieszkańcy Jeruzalem i mężowie z Judy, rozsądźcie,
proszę, między Mną a między winnicą moją. Co jeszcze miałem uczynić winnicy
mojej, a nie uczyniłem w niej? Czemu, gdy czekałem, by winogrona wydała, ona
cierpkie dała jagody? Więc dobrze! Pokażę wam, co uczynię winnicy mojej:
rozbiorę jej żywopłot, by ją rozgrabiono; rozwalę jej ogrodzenie, by ją
stratowano. Zamienię ją w pustynię, nie będzie przycinana ni plewiona, tak iż
wzejdą osty i ciernie. Chmurom zakażę spuszczać na nią deszcz. Otóż winnicą
Pana Zastępów jest dom Izraela, a ludzie z Judy szczepem Jego wybranym.
Oczekiwał On tam sprawiedliwości, a oto rozlew krwi, i prawowierności, a oto
krzyk grozy.
Flp 4:6-9
O
nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby
przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem! A pokój Boży,
który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w
Chrystusie Jezusie. W końcu, bracia, wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co
sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś
cnotą i czynem chwalebnym - to miejcie na myśli! Czyńcie to, czego się
nauczyliście, co przejęliście, co usłyszeliście i co zobaczyliście u mnie, a
Bóg pokoju będzie z wami.
Mt 21:33-43
Posłuchajcie
innej przypowieści! Był pewien gospodarz, który założył winnicę. Otoczył ją
murem, wykopał w niej tłocznię, zbudował wieżę, w końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom
i wyjechał. Gdy nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi do rolników, by
odebrali plon jemu należny. Ale rolnicy chwycili jego sługi i jednego obili,
drugiego zabili, trzeciego zaś ukamienowali. Wtedy posłał inne sługi, więcej
niż za pierwszym razem, lecz i z nimi tak samo postąpili. W końcu posłał do
nich swego syna, tak sobie myśląc: Uszanują mojego syna. Lecz rolnicy
zobaczywszy syna mówili do siebie: To jest dziedzic; chodźcie zabijmy go, a
posiądziemy jego dziedzictwo. Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i zabili.
Kiedy więc właściciel winnicy przyjdzie, co uczyni z owymi rolnikami? Rzekli
Mu: Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim,
którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze. Jezus im rzekł: Czy nigdy nie
czytaliście w Piśmie: Właśnie ten kamień, który odrzucili budujący, stał się
głowicą węgła. Pan to sprawił, i jest cudem w naszych oczach. Dlatego powiadam
wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce.
Kamień odrzucony przez budujących
I znowu szokujące zachowanie Jezusa. Jakby szukał zwady i
sam się napraszał o to, aby go uciszyć. Dlaczego tak bardzo naraża się
kapłanom, przełożonym świątynnym i starszym. Czyż nie wie, że oni mogą się go
pozbyć, uciszyć i po prostu załatwić? Po co opowiada im takie drażliwe
historyjki, po co ich drażni i moralizuje? Czyż nie rozumie, że to raczej
dyplomacją i w sposób ugodowy, kulturalny i grzeczny można coś załatwić? Po co
drażnić najwyższych i najpotężniejszych historyjkami o przewrotnych
dzierżawcach winnicy ... i jeszcze ten "kamień odrzucony przez
budujących" .... toż to jest normalnie - szukanie guza.
Nie należy przypuszczać, że Chrystus zachęca do rewolty
przeciwko wszystkim i do krytyki każdej władzy, ale czy ci, którzy są u władzy
i są "głęboko" przekonani o słuszności swojego
postępowanie, nie powinni stąd wyciągnąć jakichś wniosków? Czyż nie mamy tego
przykładów w niedawnej polskiej przeszłości ... jedynie słuszna droga, jedyna
ideologia, monopol na historyczną i społeczna prawdę ...??? A i w kościele,
jakże często jest tak, że ci, którym oddano winnicę pod opiekę, stali się
przewrotnymi dzierżawcami, a ci, których Chrystus powołał, aby byli pasterzami
i aby strzegli depozytu, nie strzegą ale raczej strzygą swoje owieczki?
Przecież nie chodzi o krytykanctwo czy negowanie wszelkiej władzy. Przecież nie
chodzi o to, aby buntować się i sprzeciwiać na każdym kroku i na pewno nie to
było i jest celem chrystusowych przypowieści. Zastanawiam jest jednak, jak często my sami (my kapłani)
umiemy pouczać i wyciągać budujące wnioski z Ewangelii, ale raczej dla
"naszych owieczek". Czemu nie chcemy, czemu nie umiemy wyciągnąć
takich samych, pouczających wniosków dla nas samych? Kto spróbuje w ten właśnie
sposób zinterpretować dzisiejszą Ewangelię, aby nie być od razu posądzonym o
negowanie Najwyższego Autorytetu Kościoła?
I nie chodzi wcale o relatywizm epistemologiczny, czy o
"demokratyzację" prawdy. Prawda na pewno jest jedna i jedyna. Prawda
na pewno jest do odkrycia, a nie do "wygłosowania" w demokratycznych
wyborach, ale trzeba ją odkrywać w pokorze i bez monopolizacji, mając
świadomość, że każdy może się mylić, nawet ci najwyżej postawieni. Chrystus
jest tą Prawdą odwieczną i niewzruszoną. i nikt nie może Go sobie przywłaszczyć
i zmonopolizować. On jest kamieniem węgielnym ... niestety nadal odrzucanym
przez wielu budujących ... szczególnie tych którzy szukają raczej swoich racji
i władzy, a nie prawdy ...
A ileż to kamieni ja sam odrzuciłem już przy budowie
mojego życia?
Homilia alternatywna
Ewangelia w moim życiu codziennym
Przypowieść o nieuczciwych i zbuntowanych dzierżawcach
winnicy to oczywiście obraz samego Izraela i jego duchowych przywódców, którzy
zbuntowali się przeciwko Bogu i odrzucili jego proroków i wysłanników, a nawet
samego Syna Bożego. Może to być także obraz mojego własnego życia, w którym
odrzucam prawa Boże i sam próbuję sobie rządzić po swojemu i według moich
zachcianek i „widzimisię”, odrzucając Boże napomnienia i przykazania,
„zabijając” Bożych wysłanników, i lekceważąc sobie nawet samego Syna Bożego.
Kiedy Jezus mówi o nieuczciwych najemnikach winnicy można
to odnieść także do naszych społecznych i zawodowych relacji, do naszego życia
i naszej pracy. Niestety słowa takie jak uczciwość, rzetelność, prawość,
sprawiedliwość stają się coraz bardziej obce w naszej społecznej i zawodowej
rzeczywistości. Można je znaleźć już tylko bardzo często w słownikach i to
wyrazów obcych. Liczy się raczej chciwość, przebiegłość, pazerność, spryt, siła
i efekciarstwo. Pracodawca, który jest uczciwy bardzo często jest posądzany o
niezaradność i brak realizmu. Uczciwy i rzetelny pracownik to fajtłapa i
niedołęga, nie umiejący dbać i walczyć o swoje. Relacje międzyludzkie stają się
coraz częściej podobne do relacji w dżungli, gdzie tylko silniejszy i
sprytniejszy ma szansę przeżycia. Ewangeliczni dzierżawcy winnicy nie liczą się
z podpisaną przez siebie umową. Dla nich liczy się tylko szybki i spektakularny
zysk. Dla niego są zdolni nawet zabić wysłanników. Niestety takie postawy w
naszym życiu społecznym i zawodowym nie są rzadkością. Podpisane umowy się
zrywa, słowo honoru i zawodowa uczciwość nie mają wartości, a wprost przeciwnie
są wydrwione i ośmieszone.
Pracownik i jego dobro się nie liczą. Liczy się zysk i
ekonomiczne prawa. Nie liczy się także bardzo często pracodawca i jego prawa.
Okraść pracodawcę, sprytnie „przykombinować”, to nie grzech, to wyraz
zaradności i inteligencji. Niestety zabory, dwie wojny światowe i prawie 50 lat
komuny, kiedy niejednokrotnie, aby przeżyć trzeba było oszukiwać, okłamywać,
być zaradnym i przebiegłym, zrobiły niemałe spustoszenia w naszej mentalności.
I do dzisiaj nie umiemy się z tego wyzwolić. Ewangelia jest bardzo odległą od
naszej rzeczywistości utopią, a życie jest trudne i rządzi się swoimi, twardymi
prawami rynku, podaży i popytu.
Warto być może w kontekście dzisiejszej Ewangelii
pomyśleć także o tym, jaki wpływ –tak naprawdę- ma Ewangelia na moje życie? Czy
nie jest nadal tak, że wiarę „ubieram” w niedzielę, jak odświętne ubranie, a w
życiu codziennym liczą się mnie zupełnie inne wartości i rządzą nim zupełnie
inne, nie ewangeliczne normy?
Subskrybuj:
Posty (Atom)