sobota, 4 listopada 2023

XXXI Niedziela w ciągu roku – A

 Ml 1,14b-2,2b. -10

Ja jestem potężnym Królem, a imię moje będzie wzbudzać lęk między narodami. Teraz zaś do was, kapłani, odnosi się następujące polecenie: Jeśli nie usłuchacie i nie weźmiecie sobie do serca tego, iż macie oddawać cześć memu imieniu, mówi Pan Zastępów, to rzucę na was przekleństwo i przeklnę wasze błogosławieństwo, a przeklnę je dlatego, że sobie nic nie bierzecie do serca. Wy zaś zboczyliście z drogi, wielu doprowadziliście do sprzeniewierzenia się Prawu, zerwaliście przymierze Lewiego, mówi Pan Zastępów. A przeto z mojej woli jesteście lekceważeni i macie małe znaczenie wśród całego ludu, ponieważ nie trzymacie się moich dróg i stronniczo udzielacie pouczeń. Czyż nie mamy wszyscy jednego Ojca? Czyż nie stworzył nas jeden Bóg? Dlaczego oszukujemy jeden drugiego, znieważając przymierze naszych przodków?

1 Tes 2,7b-9.13

A jako apostołowie Chrystusa mogliśmy być dla was ciężarem, my jednak stanęliśmy pośród was pełni skromności, jak matka troskliwie opiekująca się swoimi dziećmi. Będąc tak pełni życzliwości dla was, chcieliśmy wam dać nie tylko naukę Bożą, lecz nadto dusze nasze, tak bowiem staliście się nam drodzy. Pamiętacie przecież, bracia, naszą pracę i trud. Pracowaliśmy dniem i nocą, aby nikomu z was nie być ciężarem. Tak to wśród was głosiliśmy Ewangelię Bożą. Dlatego nieustannie dziękujemy Bogu, bo gdy przyjęliście słowo Boże, usłyszane od nas, przyjęliście je nie jako słowo ludzkie, ale — jak jest naprawdę — jako słowo Boga, który działa w was wierzących.

Mt 23,1-12

Wówczas przemówił Jezus do tłumów i do swych uczniów tymi słowami: Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać. Rozszerzają swoje filakterie i wydłużają frędzle u płaszczów. Lubią zaszczytne miejsca na ucztach i pierwsze krzesła w synagogach. Chcą, by ich pozdrawiano na rynkach i żeby ludzie nazywali ich Rabbi. Otóż wy nie pozwalajcie nazywać się Rabbi, albowiem jeden jest wasz Nauczyciel, a wy wszyscy braćmi jesteście. Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus. Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony.

Biada gorszycielom ...

Wiele we współczesnym kościele mówi się na temat zgorszenia dawanego przez księży, wiele słyszy się ostrej i nieraz bardzo pryncypialnej krytyki. Z wypiekami na policzkach czytamy o skandalach seksualnych czy malwersacjach finansowych wśród księży, czy nawet biskupów. I jest w tym na pewno sporo przykrej prawdy i ludzkiej racji. Niewątpliwie można znaleźć księży, którzy swoją postawą gorszą i powodują skandal. Nikt z ludzi nie jest wolny od możliwości popełnienia zła, nie ma (poza Maryją) tych, którzy są niepokalani. Uzasadnione są więc słowa proroka Malachiasza kiedy mówi w imieniu Pana: "Wy zaś zboczyliście z drogi, wielu doprowadziliście do sprzeniewierzenia się Prawu, zerwaliście przymierze, mówi Pan Zastępów. A przeto z mojej woli jesteście lekceważeni …".

Nie zamierzam na pewno bronić przewrotnych, zachłannych, nieuczciwych, złych księży, bo i po co … oni sami dają świadectwo o sobie i oni sami poniosą odpowiedzialność za popełnione grzechy i za wyrządzone krzywdy, za skandal i zgorszenie, które wywołali. Jest w tym wszystkim jednak i pewne niebezpieczeństwo. Dopóki widzę zło i obłudę (nie tylko zresztą księży, ale i innych wśród których się obracam) i ubolewam nad tym, nie jest to jeszcze takie złe i niebezpieczne. Zawsze -widząc zło- mogę zapytać: „a jaki ja jestem, jak się obronić przed takim zachowaniem, jak nie wpaść w fałsz i obłudę?” I wtedy zło popełniane przez innych nie dotyka mnie, a nawet jest okazją do mojego nawrócenia czy trwania w dobrym. Ale !!!!! No właśnie, ale … jest  też  taka możliwość, że zło popełniane przez innych, a szczególnie tych, którzy są na świeczniku, powoduje, że ja sam się usprawiedliwiam myśląc, czy nawet mówiąc: „jeśli on (mój proboszcz, ksiądz, którego poznałem, szef, teściowa tu …... wstaw inne, właściwe określenie) jest TAAAAAAKI, to ja na tym tle wypadam całkiem nieźle i nie nie muszę się wcale wysilać ani niczym przejmować. Mogę spać spokojnie i nadal robić to co robię nawet jeśli jest to grzech”. Jestem usprawiedliwiony i nie muszę chodzić do kościoła, czy do spowiedzi, starać się zmianę swojego życia, nie muszę podejmować żadnych wysiłków w moim własnym życiu …. bo mój proboszcz popełnia TAAAKIE grzechy!!! Taka postawa jest ogromnie niebezpieczna, bo prowadzi nie tylko do zaniedbania swojego własnego nawrócenia, ale usypia moją wolę i moje sumienie nieraz na lata. Powoduje również, ze porównując się z TAAAKIM ZŁYM KSIĘDZEM ja  sam się usprawiedliwiam i nie robię nic. To jest właśnie to o czym mówi Chrystus, ostrzegając swoich uczniów: „Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą”.

Nie ma tu nigdzie pochwały ani usprawiedliwienia moich osobistych grzechów. Chrystus nie mówi nigdzie, że przewrotność i zakłamanie faryzeuszów, uczonych w Piśmie i kapłanów usprawiedliwiają moje grzechy i dyspensują mnie z wysiłku czynienia dobrze. Wprost przeciwnie mówi wyraźnie: „Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą ...”, bo to co polecają jest dobre i pochodzi od Boga, a fakt że sami nie zachowują tego czego uczą, będzie dla nich powodem do kary.

Mówiąc najogólniej, nigdy i w żadnym przypadku złe postępowanie innej osoby, nawet najbardziej eksponowanej i najwyżej postawionej nie może być dla mnie usprawiedliwieniem mojej podłości, zła przeze mnie wyrządzonego, czy grzechu przeze mnie popełnionego. Każdy będzie odpowiadał za swoje własne grzechy i za spowodowany tymi grzechami skandal i zgorszenie. Na pewno zły i grzeszny ksiądz, odpowie za swoje postępowanie i wyrządzone zło i zgorszenie, które wywołał, ale jego grzechy wcale nie usprawiedliwią mnie i nie anulują moich grzechów. Warto o tym pamiętać, oskarżając i szafując pryncypialne wyroki ...


Homilia alternatywna

Nie chodzę do kościoła, bo ....

Stale powracający temat i problem ... zgorszenia spowodowanego przez tych, którzy powinni przewodzić i być wzorem. Bardzo ostre słowa w pierwszym czytaniu: "Wy zboczyliście z drogi, wielu doprowadziliście do sprzeniewierzenia się Prawu, ... A przeto z mojej woli jesteście lekceważeni i macie małe znaczenie wśród całego ludu, ponieważ nie trzymacie się moich dróg i stronniczo udzielacie pouczeń ... ". I jeszcze mocniejsze słowa krytyki z ust samego Pana Jezusa, wobec przywódców Ludu Bożego: „Mówią bowiem, ale sami nie czynią”. Ale przecież nie tylko wobec nich, bo i wobec wszystkich, którzy przedkładają wygodę, własną chwałę i pychę, urządzanie się i kumoterstwo, koniunkturę i zaszczyty ponad Prawdę. Chrystus, krytykując uczonych w Piśmie i faryzeuszów, wytyka raczej postawę i krytykuje zachowanie pełne pychy i cwaniactwa, a nie osoby. Tak samo, jak faryzeusze i uczeni w Piśmie mogą się zachowywać i inni, w tym także wielu współczesnych księży.

Chrystus nie potępia samych kapłanów, ale jakby przestrzega, że są pewne stanowiska, pewne funkcje, które predysponują do wynoszenia się, do pychy. Chce jakby przestrzec przed szukaniem tytułów, zaszczytów, próżnej chwały („nie pozwalajcie nazywać się Rabbi ... nie chciejcie, żeby was nazywano mistrzami”). To nie o same tytuły i zaszczyty chodzi, ale o to co się za nim kryje, czego naprawdę szukają ci, którzy je noszą, piastują, celebrują. Ojciec św. Jan Paweł II nie był wielki przez samo to, ze był Papieżem. On pokazał, że wielkość człowieka w czym innym niż w tytułach, zaszczytach i godnościach. Czy Jemu Chrystus mógłby coś zarzucić dlatego, że pozwolił nazywać się Ojcem? Za tytułem musi iść pewna postawa. To nie tytuły piętnuje Chrystus, ale postawę pychy, zarozumialstwo i obłudę.

Ale takie postawy i takie zachowania, pycha i obłuda spotykane są niestety często i to zarówno wśród tych, którym oddano pieczę nad Kościołem, jak i wśród Ludu Bożego. Pycha i szukanie własnej chwały, robienie interesów na Bogu i wykorzystywanie wiary do swoich prywatnych, małostkowych celów, to niestety częste przywary wyznawców Chrystusa. I nadal tak trudno nam zrozumieć te bulwersujące słowa: "Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony." Sam Chrystus jest doskonałym wzorem do naśladowania w tym względzie. On będąc naprawdę największym spośród ludzi, będąc Bogiem-Człowiekiem stał się naszym sługą. On naprawdę i do końca się poniżył, aby przez Ojca zostać wywyższonym Tylko, że takie postawy nie są modne we współczesnym świecie. Liczy się raczej cwaniactwo, pycha, podkreślanie własnych zasług i tytuły ... Ojcze, Magistrze, Dyrektorze, Kierowniku, Prezydencie, panie Pośle, panie Ministrze ... A o poniżeniu nie ma mowy, bo któż by był aż tak głupi, żeby nie wykorzystać wszystkich przywilejów i uprawnień stanowiska? Dlaczegóż miałby się ktoś uniżać i nie pokazać innym swojej nad nimi przewagi? Zobaczmy tylko dookoła nas samych ... przypatrzmy się tylko naszemu własnemu zachowaniu ...

Czy my wszyscy, aby nie zapominamy Kto naprawdę jest naszym Mistrzem i Nauczycielem, i komu należy się chwała i uwielbienie? Czy my sami wobec innych nie zachowujemy się właśnie w taki, pyszałkowaty i wyniosły sposób? Kto się wywyższa ....

 

Pokora nie jest dzisiaj w modzie,
a biznes można zrobić i na samym Panu Bogu ...

ale na jak długo??? 

wtorek, 31 października 2023

01.11. Uroczystość Wszystkich Świętych

Wprowadzenie do Mszy Świętej

Akt Pokutny i uznanie własnej grzeszności na początku każdej Mszy Świętej nie jest stanem upokorzenia, ale prawdy. Uznajemy, że jeszcze nie jesteśmy święci, że do świętości dążymy, że jest to możliwe jedynie dzięki odkupieńczej Ofierze Jezusa Chrystusa, w której uczestniczymy. Wyznajmy, więc nasze grzechy i prośmy o wstawiennictwo tych, którzy już są błogosławieni w Królestwie Niebieskim.

Ap 7,2-14

I ujrzałem innego anioła, wstępującego od wschodu słońca, mającego pieczęć Boga żywego. Zawołał on donośnym głosem do czterech aniołów, którym dano moc wyrządzić szkodę ziemi i morzu: Nie wyrządzajcie szkody ziemi ni morzu, ni drzewom, aż opieczętujemy na czołach sługi Boga naszego. I usłyszałem liczbę opieczętowanych: sto czterdzieści cztery tysiące opieczętowanych ze wszystkich pokoleń synów Izraela: Potem ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. I głosem donośnym tak wołają: Zbawienie u Boga naszego, Zasiadającego na tronie i u Baranka. A wszyscy aniołowie stanęli wokół tronu i Starców, i czworga Zwierząt, i na oblicza swe padli przed tronem, i pokłon oddali Bogu, mówiąc: Amen. Błogosławieństwo i chwała, i mądrość, i dziękczynienie, i cześć, i moc, i potęga Bogu naszemu na wieki wieków! Amen. A jeden ze Starców odezwał się do mnie tymi słowami: Ci przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli? I powiedziałem do niego: Panie, ty wiesz. I rzekł do mnie: To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili.

1J 3,1-3

Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest. Każdy zaś, kto pokłada w Nim tę nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty.

Mt 5,1-12

Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami:

Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.

Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.

Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.

Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.

Błogosławieni jesteście, gdy /ludzie/ wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was.
Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami.

Nie święci garnki lepią

Ale i świętych nie z innej lepią gliny. To nie ludzie nadzwyczajni lub niezwyczajni, żyjący gdzieś daleko w odległych krajach lub zamierzchłych czasach. To nie herosi, idole, prawie anioły, nieosiągalni w swej doskonałości i nieprzystępni w swej świętości. To nasi bliscy, krewni, znajomi ... Ludzie szczęśliwi, chociaż pozornie niedorajdy i fajtłapy, nieudacznicy życiowi, którym się nie wiedzie, bo nie umieli się dobrze ustawić, bo zapomnieli, że o swoje trzeba dbać i pilnować interesu, bo nie umieli być sprytni, przebiegli i zaradni, bo na kłamstwo mówili, że to jest kłamstwo, a na zło, że to jest zło. Oni nazywali rzeczy po imieniu i nie byli obłudnymi dyplomatami o podwójnej twarzy. Dla nich rzeczy były i są proste i świat po Bożemu poukładany. To nie ludzi szukający świętego spokoju i unikający kłopotów za wszelką cenę. Święci, to ludzie jak najbardziej normalni, po bożemu normalni, a nie po ludzku.

Szczęśliwi i pełni prostoty w swojej naiwnej uczciwości i rzetelności. Szczęśliwi, bo czystego serca, szczęśliwi, bo ubodzy duchem, łagodni i chociaż czasami płaczący z bezsilności wobec zła, to jednak w ostatecznym rachunku zwycięscy. Pełni miłosierdzia dla cierpiących, ale niemiłosierni dla oszustów i hochsztaplerów, dla karierowiczów i chciwców, głodni sprawiedliwości dla zakłamanych i obłudników. Oni zrozumieli, gdzie są prawdziwe wartości i dlatego są szczęśliwi i błogosławieni. Wprowadzający pokój, ale bez kompromisów i dwulicowości. To ludzie, dla których „tak” znaczyło ”tak”, a „nie” znaczyło po prostu „nie”.

Iluż z tych, którzy tę piękna pieśń -"Błogosławieni" śpiewało kiedyś dla Papieża Jana Pawła II, zrozumiało głębię jej słów? Iluż z tych, którzy jej słuchali, doceniło wartość i znaczenie tego tekstu? A przecież jest to pieśń właśnie o świętych, o wszystkich świętych bezimiennych i nie kanonizowanych, i tych zmarłych z głodu i zimna w czasie ostatniej zimy w Polsce także ... i o zamordowanych, bezbronnych dzieciach także, i o tych nienarodzonych, chociaż oni jeszcze nic nie zrozumieli ... również...

BŁOGOSŁAWIENI i SZCZĘŚLIWI, chociaż żyli obok nas i byli pogardzani, niezauważani, lekceważeni, wyśmiewani, odsądzani od czci.

BŁOGOSŁAWIENI i SZCZĘŚLIWI ... niedoceniani, którym nawet prawa do życia nie przyznano ...

BŁOGOSŁAWIENI i SZCZĘŚLIWI ... oni już tak ... my ... jeszcze nie.


Homilia alternatywna I

144 tysiące wybranych ?

Czyżby tylko tak niewielka liczba ludzi miała się zbawić? Jeśli wziąć pod uwagę liczbę kanonizowanych i beatyfikowanych przez obecnego Papieża, to chyba już niewiele miejsc wolnych pozostało ... Czy się jeszcze załapiemy?

Nie sądzę jednak aby u bram raju stali buchalterzy liczący wchodzących. To tylko w niektórych parafiach, od czasu do czasu proboszczowie liczą wiernych na Mszach św. każąc ministrantom liczyć wchodzących do kościoła. Pan Bóg ma jednak na pewno inne metody i nie używa naszych kalkulatorów czy komputerów.

Św. Augustyn powiedział coś, co można zastosować do tej „Bożej buchalterii”. Jego słowa to: "Przy końcu życia będziemy rozliczani jedynie z miłości". I -tak na dobra sprawę- to będzie jedyne kryterium wstępu do Królestwa Niebieskiego i jedyny warunek uczestnictwa w życiu wiecznym. Nikt nie będzie tam liczył wchodzących, nikt nie będzie zwracał uwagi na krawat, smoking czy nie wyczyszczone buty, nikomu do głowy nie przyjdzie sprawdzać paszportów, wiz i posiadanej gotówki ... Nikt nie będzie pytał czy jesteś ze strefy Schoengen, czy twój paszport jest zielony, niebieski czy czerwony ... Jedynym pytaniem będzie: "Czy i jak kochałeś Boga i bliźniego swego?" Czy Twoja miłość była tylko uczuciowo-sentymentalna, czy czynna i konkretna, jak w dzisiejszym kazaniu Chrystusa na Górze Ośmiu Błogosławieństw?

Liczba 144 tysięcy jest zapewne wysoce symboliczna, i pewnym jest też, że Bóg ze swej strony nie nakłada żadnych ograniczeń. On przyszedł na świat zbawić wszystkich, i wszystkich zaprasza, i wszystkich chciałby mieć u siebie. To tylko my, naszym egoizmem, obojętnością, chciwością, zachłannością, nienawiścią, brakiem zrozumienia, lenistwem, małostkowością, pożądliwością i innymi grzechami wykluczamy się z liczby zbawionych..

A tak swoją drogą, to ...
do spotkania w niebie, czego i Tobie, i sobie życzę.


Wersja druga

144 tysiące wybranych ?

Każdego roku w Uroczystość Wszystkich Świętych czytamy przepiękny tekst z Apokalipsy św. Jana opisujący liturgię Nowego Jeruzalem. A w nim słowa: „I usłyszałem liczbę opieczętowanych: sto czterdzieści cztery tysiące opieczętowanych ze wszystkich pokoleń synów Izraela: Potem ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem.

Z jednej strony mam tutaj rzeczywiście liczbę 144 tysiące, która ma znaczenie raczej symboliczne i może być odczytywana jako; symbol doskonałości, powszechności zbawienia, czy po prostu wyraz przekonania że członkowie wszystkich pokoleń Narodu Wybranego (12 pokoleń po 12 tysięcy) zostaną zbawieni. Z drugiej jednak strony już w następnym zdaniu autor niejako zaprzecza samemu sobie mówiąc: „Potem ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków ...”. Czy więc będzie to rzeczywiście niepoliczalny tłum, czy tylko 144 tysiące jak chcą np. Świadkowie Jehowy, czy Mormoni?

Czyżby tylko tak niewielka liczba ludzi miała się zbawić? Jeśli wziąć pod uwagę liczbę kanonizowanych i beatyfikowanych przez poprzedniego Papieża, to chyba już niewiele wolnych miejsc w niebie pozostało ... Czy się jeszcze załapiemy?

Nie sądzę jednak aby u bram raju stali buchalterzy liczący wchodzących. To tylko raz do roku w parafiach proboszczowie każą ministrantom liczyć wchodzących do kościoła. Pan Bóg ma jednak na pewno inne metody i nie używa naszych kalkulatorów czy komputerów.

Bóg na pewno chce zbawić wszystkich, chociaż z drugiej strony pewne jest i to, że nie wszyscy będą zbawieni, bo sam Chrystus mówi wielokrotnie o tych, którzy sami skazali się na wieczne potępienie

Św. Augustyn powiedział coś, co można zastosować do tej „Bożej buchalterii”. Jego słowa to: "Przy końcu życia będziemy rozliczani jedynie z miłości". I -tak na dobra sprawę- to będzie jedyne kryterium wstępu do Królestwa Niebieskiego i jedyny warunek uczestnictwa w życiu wiecznym. Nikt nie będzie tam liczył wchodzących, nikt nie będzie zwracał uwagi na krawat, smoking czy nie wyczyszczone buty, nikomu do głowy nie przyjdzie sprawdzać paszportów, wiz i posiadanej gotówki ... Nikt nie będzie pytał czy jesteś ze strefy Schoengen, czy twój paszport jest zielony, niebieski czy czerwony ... Jedynym pytaniem będzie: "Czy i jak kochałeś Boga i bliźniego swego?" Czy Twoja miłość była tylko uczuciowo-sentymentalna, a więc egoistyczna, czy raczej czynna i konkretna, nastawiona na drugiego człowieka, jak w dzisiejszym kazaniu Chrystusa na Górze Ośmiu Błogosławieństw?

Liczba 144 tysięcy jest zapewne wysoce symboliczna, i pewnym jest też, że Bóg ze swej strony nie nakłada żadnych ograniczeń. On przyszedł na świat zbawić wszystkich, i wszystkich zaprasza, i wszystkich chciałby mieć u siebie. To tylko czy my sami, naszym egoizmem, zatwardziałością, pychą obojętnością, chciwością, zachłannością, nienawiścią, brakiem zrozumienia, lenistwem, małostkowością, pożądliwością i innymi grzechami nie wykluczamy się z liczby zbawionych..

A tak swoją drogą, to ...
do spotkania w niebie, czego i Tobie, i sobie życzę.


Homilia alternatywna II

W książce Bruno Ferrero „Czy jest tam ktoś? Krótkie opowiadania dla ducha" znalazłem takie oto krótkie opowiadanie:

Pewien mistrz murarski pracował wiele lat w wielkim zakładzie budowlanym. Kiedyś jednak od prezesa tegoż zakładu otrzymał interesujące zamówienie na wybudowanie wspaniałej willi według własnego projektu i uznania. Mógł wybrać najpiękniejsze miejsce i nie przejmować się żadnymi kosztami. Wszystkie koszty miały być pokryte z funduszy zakładu.

Prace rozpoczął natychmiast. Wykorzystując jednak pokładane w nim bezgraniczne zaufanie, jakim go obdarzono, pomyślał sobie, że może użyć starych surowców z odzysku oraz zatrudnić mniej wykwalifikowanych robotników, aby w ten sposób zagarnąć dla siebie nieuczciwie zaoszczędzone pieniądze. I tak w krótkim czasie wybudował zamówioną willę, ale jej jakość daleka była od tego, co mógłby zrobić gdyby był uczciwy i rzetelny.

Kiedy dom został ukończony, w czasie wydanego na tę okoliczność przyjęcia, wręczył swojemu prezesowi klucze do posiadłości. Prezes jednak zwrócił mu je natychmiast i z uśmiechem powiedział :

"Ten dom jest naszym podziękowaniem dla ciebie za rzetelną pracę. Niech będzie wyrazem naszego poważania i szacunku dla ciebie i twojej pracy.”

Autor opowiadania dodaje na zakończenie: „Twoje dni są cegłami, z których budujesz dom swojej wieczności.

W dniu dzisiejszym warto byłoby zadać sobie pytanie: "A jaki dom na wieczność buduję sobie ja?" Święci których dzisiaj czcimy wybudowali na pewno domy trwałe, ufundowane na skale, jaką jest Chrystus. Cegłami, których używali były: cichość, czystość serca, ubóstwo, sprawiedliwość, miłosierdzie i pokój. I otrzymali nagrodę życia wiecznego. Czy ja jednak nie buduję domu na piasku swoich uczuć i kaprysów, a w dodatku używając kiepskich materiałów, oszukując i kantując. A czy cegłami, których używam nie są przypadkiem: spryt, cwaniactwo, obłuda, cynizm i pycha?

Przed laty, podczas pogrzebu usłyszałem bardzo wstrząsające zdanie: "Jakie życie taka śmierć, jaka śmierć taka wieczność". Kiedy myślę o życiu tych tysięcy świętych, których dzisiaj wspominamy, to widzę niemalże namacalnie, że ich wieczność wpisana była w ich codzienne życie. W codzienności budowali dla siebie wieczność i otrzymali „nagrodę wielką w niebie”. Święci to nie tylko mistrzowie życia duchowego, ale na pewno także „mistrzowie budowlani”, którzy wybudowali sobie wiecznotrwały dom.

A jak to jest w moim wypadku. Jaką nagrodę ja otrzymam? Zgodnie z z powiedzeniem: „Jakie życie taka wieczność”, moją wieczność kształtuję już dzisiaj. Jakąż więc wieczność sobie przygotowuję?


Modlitwa wiernych

Wstęp – Z pokorą i ufnością prośmy Boga, Który jedynie jest święty, aby dopuścił nas do uczestnictwa w swej chwale, w Królestwie Niebieskim, abyśmy Go kiedyś ujrzeli takim jakim jest ...

1 – Za Kościół pielgrzymujący, aby jego pasterze; biskupi i kapłani prowadzili lud Boży do światłości życia wiecznego, - „Ciebie prosimy”

2 – Za tych, którzy oddalili się od Chrystusa, aby z pomocą świętych orędowników i patronów odnaleźli drogę powrotną do owczarni Chrystusowej, - „Ciebie prosimy”

3 – Za chorych i cierpiących, aby zjednoczeni z cierpieniami Chrystusa dostrzegli i uznali odkupieńczą wartość swojego cierpienia, - „Ciebie prosimy”

4 – Za umierających, aby w Miłosierdziu Bożym odnaleźli ukojenie i pocieszenie w ostatnim momencie ziemskiego życia, - „Ciebie prosimy”

5 – Za Kościół oczekujący w czyśćcu z tęsknotą na ostateczne spotkanie z Bogiem, aby wsparty naszymi modlitwami dostąpił zbawienia wiecznego, - „Ciebie prosimy”

Zakończenie – Miłosierny Boże wejrzyj na Miłość i Mękę swojego Syna Jezusa Chrystusa i wybacz nam nasze winy, abyśmy mogli razem z Nim uczestniczyć w Twojej chwale, gdzie żyjesz i królujesz na wieki wieków. Amen


Słowo „przed rozesłaniem”

Ofiara Odkupieńcza Jezusa Chrystusa, w Której uczestniczyliśmy jest zadatkiem i zapowiedzią naszego zbawienia. Idźmy i głośmy naszym codziennym życiem tę radosną nowinę.


Szkic krótkiej homilii na Uroczystość Wszystkich Świętych

Kilka punktów:

- czy niebo jest puste czy zatłoczone? 144 tysiące to na całą historię ludzkości nie za wiele.

- tylko święci mogą być w niebie! Czy jest tam także miejsce dla mnie?

- co zrobić, aby się tam dostać? Oczywiście odp. jest jedna MUSZĘ ZOSTAĆ ŚWIĘTYM!

- ale co to znaczy?

- kiedyś faryzeusze zadali takie samo pytanie Pani Jezusowi, które przykazanie jest najważniejsze? A jeden bogaty młodzieniec zapytał, co mam robić, aby wejść do życia wiecznego?

- odp. miłuj Boga i miłuj bliźniego I NIC WIĘCEJ NIE BĘDZIESZ MUSIAŁ ROBIĆ, to uczyni cię świętym i tylko w ten sposób wejdziesz do nieba,

- czy to jest trudne? NIE, na pewno nie jest trudne ani niemożliwe, to tylko twój egoizm i twoja zatwardziałość czynią to trudnym a nawet niemożliwym!

- jeśli naprawdę miłujesz Boga, to nie będzie dla ciebie problemu z niedzielną Mszą, regularną spowiedzią czy modlitwą, to tylko twój egoizm, lenistwo lub lekceważenie stwarza problemy,

- jeśli naprawdę miłujesz Boga, to nie będzie dla ciebie problemu z wybaczeniem teściowej, sąsiadowi czy synowej. To tylko twój egoizm i upór stwarzają problemy.

- i nie mów, że świętość to nadzwyczajny wyczyn tylko dla wybranych.

- chciej, bo Pan Bóg zrobił już wszystko co mógł!

piątek, 27 października 2023

XXX Niedziela w ciągu roku - A

 Wj 22,20-26

Nie będziesz gnębił i nie będziesz uciskał cudzoziemców, bo wy sami byliście cudzoziemcami w ziemi egipskiej. Nie będziesz krzywdził żadnej wdowy i sieroty. Jeślibyś ich skrzywdził i będą Mi się skarżyli, usłyszę ich skargę, zapali się gniew mój, i wygubię was mieczem i żony wasze będą wdowami, a dzieci wasze sierotami. Jeśli pożyczysz pieniądze ubogiemu z mojego ludu, żyjącemu obok ciebie, to nie będziesz postępował wobec niego jak lichwiarz i nie karzesz mu płacić odsetek. Jeśli weźmiesz w zastaw płaszcz twego bliźniego, winieneś mu go oddać przed zachodem słońca, bo jest to jedyna jego szata i jedyne okrycie jego ciała podczas snu. I jeśliby się on żalił przede Mną, usłyszę go, bo jestem litościwy.

1 Tes 1, 5c-10

Chlubimy się wami z powodu waszej cierpliwości i wiary we wszystkich waszych prześladowaniach i uciskach, które znosicie. Są one zapowiedzią sprawiedliwego sądu Boga; celem jego jest uznanie was za godnych królestwa Bożego, za które też cierpicie. Bo przecież jest rzeczą słuszną u Boga odpłacić uciskiem tym, którzy was uciskają, a wam, uciśnionym, dać ulgę wraz z nami, gdy z nieba objawi się Pan Jezus z aniołami swojej potęgi w płomienistym ogniu, wymierzając karę tym, którzy Boga nie uznają i nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa. Jako karę poniosą oni wieczną zagładę [z dala] od oblicza Pańskiego i od potężnego majestatu Jego w owym dniu, kiedy przyjdzie, aby być uwielbionym w świętych swoich i okazać się godnym podziwu dla wszystkich, którzy uwierzyli, bo wyście dali wiarę świadectwu naszemu.

Mt 22,34-40

Gdy faryzeusze dowiedzieli się, że Jezus zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem, a jeden z nich, uczony w Prawie, zapytał, wystawiając Go na próbę: Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe? On mu odpowiedział: Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy.

Miłość Boga i bliźniego

Św. Augustyn powiedział kiedyś: "Miłuj i czyń co chcesz". Miłość prawdziwa, nieegoistyczna, niesentymentalna, ale rzeczowa i nastawiona na dobro nie może wyrządzić żadnej krzywdy, nie może być przyczyną żadnego zła, w niej zawierają się wszystkie inne przykazania, jest ona wypełnieniem wszelkich praw. Co więcej, kto miłuje Boga nie może nie miłować bliźniego. W tych dwóch przykazaniach miłości Boga i bliźniego zawiera się cała filozofia i cała nauka Chrystusa.

Znamy tę fundamentalną prawdę, nie trzeba nas do niej przekonywać, zgadzamy się z nią, a jednak stale nam się nie udaje wdrożyć jej w życie. Ustawicznie w naszym życiu codziennym cierpimy na egoizm, na obojętność, na znieczulicę, na apatię wobec potrzeb bliźniego i na lekceważenie wobec Boga. Dlaczego? Co jest tego przyczyną? Nasze  lenistwo, brak pomysłowości, zmęczenie, wygodnictwo, czy zwykłe lekceważenie...? A przecież nie jest tak trudno okazać odrobinę zainteresowania, pochylić się, posłuchać, pomóc, być życzliwym, uprzejmym, grzecznym, nie wywyższać się, nie szukać ustawicznie swego, nie mówić i nie myśleć stale o sobie... To tak łatwo kochać i zarazem... tak trudno. A może dlatego, że tak mało o miłości myślimy w niesentymentalny i nieegoistyczny sposób ...?

Warto też wiedzieć i pamiętać o tym, że w Bogu Miłość nie jest kapryśnym i chimerycznym uczuciem, ale Osobą, Trzecią Osobą Przenajświętszej Trójcy, Duchem Świętym? I dlatego św. Jan mówi: "Bóg jest Miłością".

Na stronie www.adonai.pl znalazłem takie oto 10 cech miłości:

    1. Miłość nigdy nie będzie wymagać od Ciebie zrobienia czegoś, co nie jest dla Ciebie dobre.
    2. Miłość nie jest uczuciem, ona jest zasadą. W miłości pojawią się uczucia, ale one nie są dowodem miłości.
    3. Miłość chce tego, co dobre dla drugiej osoby. Własna osoba jest na drugim
    4. Miłość nie jest zadłużeniem. Miłość przynosi wzrost, który zmienia osobę.
    5. Miłość to wybór i postawa. Miłość nie jest ślepa.
    6. Miłość trwa, nawet wtedy, gdy kochana osoba odchodzi.
    7. Miłość szanuje wybory kochanej osoby. Gdy kochamy, nie narzucamy swojej woli.
    8. Przyjęta miłość staje się błogosławieństwem.
    9. Utrzymanie miłości wymaga poświęcenia, inicjatywy, czasu i ciężkiej pracy.
    10. Bóg jest miłością. Dlatego miłość jest zawsze dobra.

i 10 praw miłości

    1. Miłość jest jak księżyc, jeśli się nie wznosi — opada.
    2. Miłość się nie dzieli, ale się pomnaża.
    3. Miłości nie można kupić ani sprzedać — można ją tylko ofiarować.
    4. Miłość jest albo pokorna, albo jej wcale nie ma.
    5. Miłość, zamiast mówić: "Dam ci pocałunek", mówi: "Podam ci rękę".
    6. Miłość, która oblicza nie jest prawdziwą miłością.
    7. Kochać, to nie znaczy przyzwyczaić się do kogoś drugiego.
    8. Kochać, to łagodnie przyprowadzić kogoś do siebie samego.
    9. Kochać, to uczynić szczęśliwym drugiego człowieka.
    10. Kochać, to zrobić więcej niż niezbędne.

 Przy końcu życia sądzeni będziemy tylko z miłości (to też św. Augustyn)

piątek, 20 października 2023

XXIX Niedziela w ciągu roku - A

 Iz 45,1.4-6

Tak mówi Pan o swym pomazańcu Cyrusie: Ja mocno ująłem go za prawicę, aby ujarzmić przed nim narody i królom odpiąć broń od pasa, aby otworzyć przed nim podwoje, żeby się bramy nie zatrzasnęły. Z powodu sługi mego Jakuba, Izraela, mojego wybrańca, nazwałem ciebie twoim imieniem, pełnym zaszczytu, chociaż Mnie nie znałeś.  Ja jestem Pan, i nie ma innego. Poza Mną nie ma Boga. Przypaszę ci broń, chociaż Mnie nie znałeś, aby wiedziano od wschodu słońca aż do zachodu, że beze Mnie nie ma niczego. Ja jestem Pan, i nie ma innego

1Tes 1,1-5b

Paweł, Sylwan i Tymoteusz do Kościoła Tesaloniczan w Bogu Ojcu i Panu Jezusie Chrystusie. Łaska wam i pokój! Zawsze dziękujemy Bogu za was wszystkich, wspominając o was nieustannie w naszych modlitwach, pomni przed Bogiem i Ojcem naszym na wasze dzieło wiary, na trud miłości i na wytrwałą nadzieję w Panu naszym Jezusie Chrystusie. Wiemy, bracia przez Boga umiłowani, o wybraniu waszym, bo nasze głoszenie Ewangelii wśród was nie dokonało się przez samo tylko słowo, lecz przez moc i przez Ducha Świętego, z wielką siłą przekonania. Wiecie bowiem, jacy byliśmy dla was, przebywając wśród was.

Mt 22,15-21

Wtedy faryzeusze odeszli i naradzali się, jak by podchwycić Go w mowie. Posłali więc do Niego swych uczniów razem ze zwolennikami Heroda, aby Mu powiedzieli: Nauczycielu,  wiemy, że jesteś prawdomówny i drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Na nikim Ci też nie zależy, bo nie oglądasz się na osobę ludzką. Powiedz nam więc, jak Ci się zdaje? Czy wolno płacić podatek Cezarowi, czy nie? Jezus przejrzał ich przewrotność i rzekł: Czemu Mnie wystawiacie na próbę, obłudnicy? Pokażcie Mi monetę podatkową! Przynieśli Mu denara. On ich zapytał: Czyj jest ten obraz i napis? Odpowiedzieli: Cezara. Wówczas rzekł do nich: Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga.

Oddajcie Bogu, to co należy do Boga

Czyżby Chrystus nawoływał do konformizmu i ugodowości wobec nielegalnej i uzurpatorskiej władzy? Przecież cesarz rzymski nie był legalnym władcą Palestyny. Co znaczą słowa: "To, co cesarskie oddajcie cesarzowi"? Czyż Chrystus każąc (? ) płacić podatek nielegalnej władzy, nie namawia nas do konformizmu i uległości? Czy w ogóle kazał płacić podatek?

Sądzę, że w dzisiejszej Ewangelii nie ma w ogóle mowy o płaceniu podatku i sprawach politycznych. Chrystus nie miesza się i nie chce się mieszać w politykę, ale zwraca nam uwagę, że skoro tacy pilni jesteśmy w wypełnianiu naszych obywatelskich obowiązków, to dlaczego zapominamy o naszych obowiązkach wobec Boga? Jego wymijająca odpowiedź nie jest ani zachętą do konformizmu, ani tym bardziej podburzaniem przeciwko władzy (nawet uzurpatorskiej i okupacyjnej). Oczywiście, że nie mamy się z życia doczesnego i politycznego izolować i alienować, bo nie żyjemy na księżycu, ani na pustyni, bo tworzymy społeczność ludzką, a każda ludzka społeczność jest z natury polityczna (jak mówi Platon człowiek to dzoon politikon — zwierzę społeczne). Ale to nie jest wcale cel wypowiedzi Chrystusa. Gdybyśmy mieli przełożyć jego słowa na język współczesny, można by je i tak ująć: "Nie zaniedbujcie waszych obywatelskich i społecznych obowiązków, troszczcie się o wasze życie doczesne (oddajcie Cezarowi, to co należy do Cezara), ale nie zapominajcie przede wszystkim o waszych zobowiązaniach wobec Boga, o waszym życiu wiecznym, o waszej duszy (oddajcie Bogu, to co należy do Boga)." A ja, czy rzeczywiście oddaję Bogu to, co Jemu się należy?

Stwierdzenie Jezusa, że Cezarowi należy oddać to, co cesarskie z całą pewnością nie jest więc żądaniem, by Jego uczniowie zawsze byli poddani każdej władzy. Bo zwyczajnie władzy czasem się to nie należy. Szczególnie wtedy, gdy władza ta wchodzi w prerogatywy Boga i próbuje stawiać człowieka na miejscu tylko Bogu należnym. Ileż to przykładów mamy w naszej najnowszej historii, kiedy prawo ludzkie staje w jaskrawej sprzeczności z prawem Boskim (np. przykazanie nie zabijaj i "prawo" dopuszczające aborcję !!!). Przestrzegając stanowione prawa ludzkie musimy zawsze pamiętać, że ponad nim jest prawo dobrze ukształtowanego sumienia, albo obiektywne prawo naturalne, prawo boskie.

Czy w moim codziennym zabieganiu i zaaferowaniu nie zapominam tym, co należy do Boga? Czy nie jest tak, że jestem bardziej pilny w oddawaniu cesarzowi, tego co mu się nawet nie należy, a jednocześnie nie oddaję Bogu tego co Mu się należy?

sobota, 14 października 2023

XXVIII Niedziela w ciągu roku – A

Iz 25:6-10a

Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win. Zedrze On na tej górze zasłonę, zapuszczoną na twarz wszystkich ludów, i całun, który okrywał wszystkie narody; raz na zawsze zniszczy śmierć. Wtedy Pan Bóg otrze łzy z każdego oblicza, odejmie hańbę od swego ludu na całej ziemi, bo Pan przyrzekł. I powiedzą w owym dniu: Oto nasz Bóg, Ten, któremuśmy zaufali, że nas wybawi; oto Pan, w którym złożyliśmy naszą ufność: cieszmy się i radujmy z Jego zbawienia! Albowiem ręka Pana spocznie na tej górze.

Flp 4:12-14.19-20

Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. W każdym razie dobrze uczyniliście, biorąc udział w moim ucisku. A Bóg mój według swego bogactwa zaspokoi wspaniale w Chrystusie Jezusie każdą waszą potrzebę. Bogu zaś i Ojcu naszemu chwała na wieki wieków! Amen.

Mt 22:1-14

A Jezus znowu w przypowieściach mówił do nich: Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi. Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść. Posłał jeszcze raz inne sługi z poleceniem: Powiedzcie zaproszonym: Oto przygotowałem moją ucztę: woły i tuczne zwierzęta pobite i wszystko jest gotowe. Przyjdźcie na ucztę! Lecz oni zlekceważyli to i poszli: jeden na swoje pole, drugi do swego kupiectwa, a inni pochwycili jego sługi i znieważywszy ich, pozabijali. Na to król uniósł się gniewem. Posłał swe wojska i kazał wytracić owych zabójców, a miasto ich spalić. Wtedy rzekł swoim sługom: Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni. Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie. Słudzy ci wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i dobrych. I sala zapełniła się biesiadnikami. Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka, nieubranego w strój weselny. Rzekł do niego: Przyjacielu, jakże tu wszedłeś, nie mając stroju weselnego? Lecz on oniemiał. Wtedy król rzekł sługom: Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz, w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych.

Zaproszeni nie byli godni ...

Ileż to razy byłem zapraszany na Ucztę .....? Ileż to razy posyłał Pan do mnie swoje sługi z zaproszeniem? I jakoś zawsze znajdowałem wymówkę ......? Miałem zazwyczaj coś ważniejszego do zrobienia, byłem zmęczony,  nie miałem czasu, albo po prostu mi się nie chciało  ... Na ponawiane zaproszenia reagowałem z coraz większym zniecierpliwieniem, tłumaczyłem innym i sobie samemu, że przecież jestem wolnym człowiekiem, że będę na to miał czas na starość, że niemiła Bogu przymuszona ofiara ... itd., itp.

Czy zdaję sobie sprawę, Komu ustawicznie odmawiam? Czy znajdując ustawicznie  wymówki rzeczywiście wybieram to, co lepsze, to co ważniejsze, to co bardziej cenne  ...? Czy zdaję sobie sprawę, że ostatecznie nie zostanę zaproszony na tę najważniejszą ucztę w wieczności, a może zostanę  uznany za niegodnego i z niej wyrzucony?

Bóg się nie męczy powianiem zaproszenia, ale też ustawicznie lekceważony nie będzie się napraszał i zmuszał nikogo. To ja sam decyduję czy zaproszenie przyjąć, czy też ej odrzucić i ostatecznie nie powinienem mieć pretensji do nikogo, kiedy nie znajdę się wśród ucztujących w Królestwie Niebieskim. Sam się o to napraszam i sam – lekceważąc ponawiane zaproszenia- skazuję się na „płacz i zgrzytanie zębów”.

Jak długo można sobie lekceważyć zaproszenie samego Boga ...? Bóg mnie ustawicznie zaprasza. Czemu stale Go lekceważę? 

piątek, 6 października 2023

XXVII Niedziela w ciągu roku - A

 Iz 5:1-7

Chcę zaśpiewać memu Przyjacielowi pieśń o Jego miłości ku swojej winnicy! Przyjaciel mój miał winnicę na żyznym pagórku. Otóż okopał ją i oczyścił z kamieni i zasadził w niej szlachetną winorośl; pośrodku niej zbudował wieżę, także i tłocznię w niej wykuł. I spodziewał się, że wyda winogrona, lecz ona cierpkie wydała jagody. Teraz więc, o mieszkańcy Jeruzalem i mężowie z Judy, rozsądźcie, proszę, między Mną a między winnicą moją. Co jeszcze miałem uczynić winnicy mojej, a nie uczyniłem w niej? Czemu, gdy czekałem, by winogrona wydała, ona cierpkie dała jagody? Więc dobrze! Pokażę wam, co uczynię winnicy mojej: rozbiorę jej żywopłot, by ją rozgrabiono; rozwalę jej ogrodzenie, by ją stratowano. Zamienię ją w pustynię, nie będzie przycinana ni plewiona, tak iż wzejdą osty i ciernie. Chmurom zakażę spuszczać na nią deszcz. Otóż winnicą Pana Zastępów jest dom Izraela, a ludzie z Judy szczepem Jego wybranym. Oczekiwał On tam sprawiedliwości, a oto rozlew krwi, i prawowierności, a oto krzyk grozy.

Flp 4:6-9

O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem! A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie. W końcu, bracia, wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym - to miejcie na myśli! Czyńcie to, czego się nauczyliście, co przejęliście, co usłyszeliście i co zobaczyliście u mnie, a Bóg pokoju będzie z wami.

Mt 21:33-43

Posłuchajcie innej przypowieści! Był pewien gospodarz, który założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał w niej tłocznię, zbudował wieżę, w końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał. Gdy nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi do rolników, by odebrali plon jemu należny. Ale rolnicy chwycili jego sługi i jednego obili, drugiego zabili, trzeciego zaś ukamienowali. Wtedy posłał inne sługi, więcej niż za pierwszym razem, lecz i z nimi tak samo postąpili. W końcu posłał do nich swego syna, tak sobie myśląc: Uszanują mojego syna. Lecz rolnicy zobaczywszy syna mówili do siebie: To jest dziedzic; chodźcie zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo. Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i zabili. Kiedy więc właściciel winnicy przyjdzie, co uczyni z owymi rolnikami? Rzekli Mu: Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze. Jezus im rzekł: Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: Właśnie ten kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił, i jest cudem w naszych oczach. Dlatego powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce.

Kamień odrzucony przez budujących

I znowu szokujące zachowanie Jezusa. Jakby szukał zwady i sam się napraszał o to, aby go uciszyć. Dlaczego tak bardzo naraża się kapłanom, przełożonym świątynnym i starszym. Czyż nie wie, że oni mogą się go pozbyć, uciszyć i po prostu załatwić? Po co opowiada im takie drażliwe historyjki, po co ich drażni i moralizuje? Czyż nie rozumie, że to raczej dyplomacją i w sposób ugodowy, kulturalny i grzeczny można coś załatwić? Po co drażnić najwyższych i najpotężniejszych historyjkami o przewrotnych dzierżawcach winnicy ... i jeszcze ten "kamień odrzucony przez budujących" .... toż to jest normalnie - szukanie guza.

Nie należy przypuszczać, że Chrystus zachęca do rewolty przeciwko wszystkim i do krytyki każdej władzy, ale czy ci, którzy są u władzy i są "głęboko" przekonani o słuszności swojego postępowanie, nie powinni stąd wyciągnąć jakichś wniosków? Czyż nie mamy tego przykładów w niedawnej polskiej przeszłości ... jedynie słuszna droga, jedyna ideologia, monopol na historyczną i społeczna prawdę ...??? A i w kościele, jakże często jest tak, że ci, którym oddano winnicę pod opiekę, stali się przewrotnymi dzierżawcami, a ci, których Chrystus powołał, aby byli pasterzami i aby strzegli depozytu, nie strzegą ale raczej strzygą swoje owieczki? Przecież nie chodzi o krytykanctwo czy negowanie wszelkiej władzy. Przecież nie chodzi o to, aby buntować się i sprzeciwiać na każdym kroku i na pewno nie to było i jest celem chrystusowych przypowieści. Zastanawiam jest  jednak, jak często my sami (my kapłani) umiemy pouczać i wyciągać budujące wnioski z Ewangelii, ale raczej dla "naszych owieczek". Czemu nie chcemy, czemu nie umiemy wyciągnąć takich samych, pouczających wniosków dla nas samych? Kto spróbuje w ten właśnie sposób zinterpretować dzisiejszą Ewangelię, aby nie być od razu posądzonym o negowanie Najwyższego Autorytetu Kościoła?

I nie chodzi wcale o relatywizm epistemologiczny, czy o "demokratyzację" prawdy. Prawda na pewno jest jedna i jedyna. Prawda na pewno jest do odkrycia, a nie do "wygłosowania" w demokratycznych wyborach, ale trzeba ją odkrywać w pokorze i bez monopolizacji, mając świadomość, że każdy może się mylić, nawet ci najwyżej postawieni. Chrystus jest tą Prawdą odwieczną i niewzruszoną. i nikt nie może Go sobie przywłaszczyć i zmonopolizować. On jest kamieniem węgielnym ... niestety nadal odrzucanym przez wielu budujących ... szczególnie tych którzy szukają raczej swoich racji i władzy, a nie prawdy ...

A ileż to kamieni ja sam odrzuciłem już przy budowie mojego życia?


Homilia alternatywna

Ewangelia w moim życiu codziennym

Przypowieść o nieuczciwych i zbuntowanych dzierżawcach winnicy to oczywiście obraz samego Izraela i jego duchowych przywódców, którzy zbuntowali się przeciwko Bogu i odrzucili jego proroków i wysłanników, a nawet samego Syna Bożego. Może to być także obraz mojego własnego życia, w którym odrzucam prawa Boże i sam próbuję sobie rządzić po swojemu i według moich zachcianek i „widzimisię”, odrzucając Boże napomnienia i przykazania, „zabijając” Bożych wysłanników, i lekceważąc sobie nawet samego Syna Bożego.

Kiedy Jezus mówi o nieuczciwych najemnikach winnicy można to odnieść także do naszych społecznych i zawodowych relacji, do naszego życia i naszej pracy. Niestety słowa takie jak uczciwość, rzetelność, prawość, sprawiedliwość stają się coraz bardziej obce w naszej społecznej i zawodowej rzeczywistości. Można je znaleźć już tylko bardzo często w słownikach i to wyrazów obcych. Liczy się raczej chciwość, przebiegłość, pazerność, spryt, siła i efekciarstwo. Pracodawca, który jest uczciwy bardzo często jest posądzany o niezaradność i brak realizmu. Uczciwy i rzetelny pracownik to fajtłapa i niedołęga, nie umiejący dbać i walczyć o swoje. Relacje międzyludzkie stają się coraz częściej podobne do relacji w dżungli, gdzie tylko silniejszy i sprytniejszy ma szansę przeżycia. Ewangeliczni dzierżawcy winnicy nie liczą się z podpisaną przez siebie umową. Dla nich liczy się tylko szybki i spektakularny zysk. Dla niego są zdolni nawet zabić wysłanników. Niestety takie postawy w naszym życiu społecznym i zawodowym nie są rzadkością. Podpisane umowy się zrywa, słowo honoru i zawodowa uczciwość nie mają wartości, a wprost przeciwnie są wydrwione i ośmieszone.

Pracownik i jego dobro się nie liczą. Liczy się zysk i ekonomiczne prawa. Nie liczy się także bardzo często pracodawca i jego prawa. Okraść pracodawcę, sprytnie „przykombinować”, to nie grzech, to wyraz zaradności i inteligencji. Niestety zabory, dwie wojny światowe i prawie 50 lat komuny, kiedy niejednokrotnie, aby przeżyć trzeba było oszukiwać, okłamywać, być zaradnym i przebiegłym, zrobiły niemałe spustoszenia w naszej mentalności. I do dzisiaj nie umiemy się z tego wyzwolić. Ewangelia jest bardzo odległą od naszej rzeczywistości utopią, a życie jest trudne i rządzi się swoimi, twardymi prawami rynku, podaży i popytu.

Warto być może w kontekście dzisiejszej Ewangelii pomyśleć także o tym, jaki wpływ –tak naprawdę- ma Ewangelia na moje życie? Czy nie jest nadal tak, że wiarę „ubieram” w niedzielę, jak odświętne ubranie, a w życiu codziennym liczą się mnie zupełnie inne wartości i rządzą nim zupełnie inne, nie ewangeliczne normy?

piątek, 29 września 2023

XXVI Niedziela w ciągu roku — A

 Ez 18:25-28

Czyż tak bardzo mi zależy na śmierci występnego – mówi Pan - a nie raczej na tym, by się nawrócił i żył? Wy mówicie: Sposób postępowania Pana nie jest słuszny. Słuchaj jednakże, domu Izraela: Czy mój sposób postępowania jest niesłuszny, czy raczej wasze postępowanie jest przewrotne? Jeśli sprawiedliwy odstąpił od sprawiedliwości, dopuszczał się grzechu i umarł, to umarł z powodu grzechów, które popełnił. A jeśli bezbożny odstąpił od bezbożności, której się oddawał, i postępuje według prawa i sprawiedliwości, to zachowa duszę swoją przy życiu. Zastanowił się i odstąpił od wszystkich swoich grzechów, które popełniał, i dlatego na pewno żyć będzie, a nie umrze.

Flp 2:1-11

Jeśli więc jest jakieś napomnienie w Chrystusie, jeśli - jakaś moc przekonująca Miłości, jeśli jakiś udział w Duchu, jeśli jakieś serdeczne współczucie - dopełnijcie mojej radości przez to, że będziecie mieli te same dążenia: tę samą miłość i wspólnego ducha, pragnąc tylko jednego, a niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie. Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich! To dążenie niech was ożywia; ono też było w Chrystusie Jezusie. On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci — i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM — ku chwale Boga Ojca.

Mt 21:28-32

Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: Dziecko, idź dzisiaj i pracuj w winnicy! Ten odpowiedział: Idę, panie!, lecz nie poszedł. Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: Nie chcę. Później jednak opamiętał się i poszedł. Któryż z tych dwóch spełnił wolę ojca? Mówią Mu: Ten drugi. Wtedy Jezus rzekł do nich: Zaprawdę, powiadam wam: . Przyszedł bowiem do was Jan drogą sprawiedliwości, a wyście mu nie uwierzyli. Celnicy zaś i nierządnice uwierzyli mu. Wy patrzyliście na to, ale nawet później nie opamiętaliście się, żeby mu uwierzyć.

Grzesznicy i cudzołożnice wejdą przed wami do Królestwa Bożego

Jakby na to nie patrzeć, zdanie powyższe jest zdecydowanie szokujące, tak jak i cała dzisiejsza Ewangelia. Powiedzieć do kapłanów i starszych, do przełożonych i ludzi ogólnie szanowanych, że prostytutki i pogardzani poborcy podatkowi będą pierwsi w Królestwie Bożym, to tak, jakby powiedzieć dzisiaj te same słowa do księży, biskupów, a może nawet kilku kardynałów ...  Szokujące i obraźliwe!! Toż jest to zamach na  Kościół i szarganie świętości!

Ale gdyby Tobie Chrystus powiedział: "Ludzie, którymi pogardzasz i których ty uważasz za grzeszników, wejdą przed tobą do Królestwa Bożego ...", to i czy Ty nie czułbyś się upokorzony i zagrożony w Twojej sprawiedliwości i rzekomej prawości? Nie zapominaj jednak, że Chrystus powiedział też: "Nie ci, którzy mi mówią Panie, Panie, wejdą do Królestwa, ale ci, którzy pełnią wolę Ojca..." Nie wystarczy więc nawet regularne chodzenie do kościoła i codzienne pacierze, nie wystarczy spełnianie wszystkich przepisów prawa i twoja własna doskonałość ... jeśli za tym nie idą czyny miłosierdzia i konkretne działania wobec bliźniego.

Święty Augustyn — bardzo zaskakujące są jego spostrzeżenia i uwagi — powiedział:

Pan Bóg przegotowuje  dla każdego z nas trzy wielkie niespodzianki w życiu przyszłym:

  • pierwsza to ta, że spotkamy tam tych, którzy według nas, być tam nie powinni — np. grzesznicy i cudzołożnicy, twój sąsiad, czy krewny, którym pogardzasz — spotkasz ich w niebie,
  • druga, to ta, że nie spotkamy tam tych, którzy według nas, tam być powinni — np. ci wszyscy pozornie uczciwi i dobrzy na pokaz w piekle,
  • i trzecia, największa.... że sami się tam znaleźliśmy... np........

Nie bądź pewny swojej świętości, ani też nie osądzaj innych,
abyś przypadkiem nie był zaskoczony tą trzecią niespodzianką w wieczności ...


Homilia alternatywna

Nawrócenie, a z czego i po co?

Słowa dzisiejszego pierwszego czytania są bardzo pocieszające. Bogu nie zależy na potępieniu, na karaniu, na zemście, na udowadnianiu swoich racji. Ustami proroka Ezechiela przypomina: „Czyż tak bardzo mi zależy na śmierci występnego — mówi Pan — a nie raczej na tym, by się nawrócił i żył?

Problem jest jednak w tym że my sami nie wierzymy Bogu, nie ufamy Mu. Dla wielu z nas Bóg nie jest Miłosiernym Ojcem, ale surowym i mściwym sędzią, który jedynie czyha na nasze pomyłki i potyczki, aby nas od razu srogo ukarać. Taka postawa, rodzi oczywiście bunt i odrzucenie Boga i Jego przykazań, które -w tej perspektywie- stają się nieznośnym ograniczeniem naszej wolności. W takiej sytuacji znajduje się wielu letnich katolików „z metryki”, którzy odrzucają jakiekolwiek normy moralne, bo Miłosierny Bóg kojarzy im się z dobrotliwym staruszkiem, który powinien raczej -z uśmiechem wyrozumiałości- pozwalać nam na spełnianie naszych najbardziej wymyślnych kaprysów i zachcianek. Dla takich ludzi słowo „nawrócenie” jest co najmniej niezrozumiałe, bo Bóg dał nam przecież wolność i powinien tę swoją decyzję szanować pozwalając nam na całkowitą i anarchiczną realizację danej nam wolności. Przy takim rozumieniu wolności i Boga, nie ma oczywiście mowy ani o grzechu -bo nic nie jest grzechem, skoro Bóg dał mi wolność- ani  o nawróceniu, bo z czego miałby się nawracać, skoro wolność moja daje mi nieograniczone możliwości realizacji samego siebie.

Gdzieś na internecie znalazłem porażający manifesty liberałów szeroko szermujących fałszywym pojęciem „tolerancji”. Oto kilka jego punktów:

  • mogę robić co mi się podoba i nikt ma najmniejszego prawa zwrócić mi uwagi, jakakolwiek próba zwrócenia mi uwagi czy korekcji mojego postępowania jest nieuprawnioną ingerencją w moją prywatność i zamachem na moją wolność. Ja przecież nic złego nie robię,
  • Bóg stworzył mnie wolnym i nie ma prawa ograniczać mnie jakimikolwiek przykazaniami, nakazami lub zakazami, czy normami moralnymi, jakiekolwiek przykazania są co najwyżej pobożnymi życzeniami, które mogę -ale absolutnie nie muszę zachowywać,
  • pojęcie grzechu, winy dobra i zła, jest bezsensowne skoro to ja i tylko ja decyduję o tym co jest dobre a co złe, to co zazwyczaj nazywamy grzechem to ewentualnie jakieś drobne pomyłki wynikające z zaistniałej sytuacji i zbiegu okoliczności nie podlegające przecież żadnemu osądowi moralnemu,
  • idiotyzmem i nieporozumieniem jest nawoływanie do nawrócenia, zmiany życia, korekcji i poprawy skoro Bóg, stworzywszy mnie wolnym, kocha mnie takim, jaki jestem. To nie ja mam się nawracać i zmieniać cokolwiek w moim życiu, to inni mają obowiązek zaakceptować mnie takim jakim jestem zgodnie ze wspaniałą i niezastąpioną zasadą tolerancji.

Iluż ludzi, a szczególnie młodych zbuntowanych katolików utożsamia się z tymi słowami?

Taka butna i zarozumiała filozofia życiowa nie będzie nigdy w stanie zrozumieć słów Miłosiernego Boga z dzisiejszego pierwszego czytania, ani tym bardziej słów Chrystusa z dzisiejszej Ewangelii. Nie może się bowiem nawrócić i doznać Miłosierdzia Bożego ktoś, kto uparcie twierdzi, że nie ma grzechów. Jak takim ludziom głosić Dobrą Nowinę o zbawieniu, skoro oni nie tego oczekują, ale anarchii?