czwartek, 27 kwietnia 2023

IV Niedziela Wielkanocna - A

 Dz 2:14a. 36-41

Wtedy stanął Piotr razem z Jedenastoma i przemówił do nich donośnym głosem: Mężowie Judejczycy i wszyscy mieszkańcy Jerozolimy, przyjmijcie do wiadomości i posłuchajcie uważnie mych słów. Niech więc cały dom Izraela wie z niewzruszoną pewnością, że tego Jezusa, którego wyście ukrzyżowali, uczynił Bóg i Panem, i Mesjaszem. Gdy to usłyszeli, przejęli się do głębi serca: Cóż mamy czynić, bracia? - zapytali Piotra i pozostałych Apostołów. Nawróćcie się - powiedział do nich Piotr - i niech każdy z was ochrzci się w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a weźmiecie w darze Ducha Świętego. Bo dla was jest obietnica i dla dzieci waszych, i dla wszystkich, którzy są daleko, a których powoła Pan Bóg nasz. W wielu też innych słowach dawał świadectwo i napominał: Ratujcie się spośród tego przewrotnego pokolenia! Ci więc, którzy przyjęli jego naukę, zostali ochrzczeni. I przyłączyło się owego dnia około trzech tysięcy dusz.

1 P 2:20b-25

To się Bogu podoba, jeżeli dobrze czynicie, a przetrzymacie cierpienia.  Do tego bowiem jesteście powołani. Chrystus przecież również cierpiał za was i zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami. On grzechu nie popełnił, a w Jego ustach nie było podstępu. On, gdy Mu złorzeczono, nie złorzeczył, gdy cierpiał, nie groził, ale oddawał się Temu, który sądzi sprawiedliwie. On sam, w swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewo, abyśmy przestali być uczestnikami grzechów, a żyli dla sprawiedliwości - Krwią Jego zostaliście uzdrowieni. Błądziliście bowiem jak owce, ale teraz nawróciliście się do Pasterza i Stróża dusz waszych.

J 10:1-10

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto nie wchodzi do owczarni przez bramę, ale wdziera się inną drogą, ten jest złodziejem i rozbójnikiem. Kto jednak wchodzi przez bramę, jest pasterzem owiec. Temu otwiera odźwierny, a owce słuchają jego głosu; woła on swoje owce po imieniu i wyprowadza je. A kiedy wszystkie wyprowadzi, staje na ich czele, a owce postępują za nim, ponieważ głos jego znają. Natomiast za obcym nie pójdą, lecz będą uciekać od niego, bo nie znają głosu obcych. Tę przypowieść opowiedział im Jezus, lecz oni nie pojęli znaczenia tego, co im mówił. Powtórnie więc powiedział do nich Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ja jestem bramą owiec. Wszyscy, którzy przyszli przede Mną, są złodziejami i rozbójnikami, a nie posłuchały ich owce. Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony - wejdzie i wyjdzie, i znajdzie paszę. Złodziej przychodzi tylko po to, aby kraść, zabijać i niszczyć. Ja przyszedłem po to, aby /owce/ miały życie i miały je w obfitości.

Homilia dla dorosłych na 30 kwietnia 2023 r.

Homilia

Podejrzewam, że słowa św. Jana z dzisiejszej Ewangelii: „Tę przypowieść opowiedział im Jezus, lecz oni nie pojęli znaczenia tego, co im mówił” są dzisiaj nawet o wiele bardziej aktualne. Tak wielu nie rozumie dzisiaj Chrystusa i tego co On mówi, co nam proponuje, czego od nas oczekuje, dokąd chce nas zaprowadzić. Jest bowiem dookoła tak wielu „złodziei, rozbójników i najemników”, którzy zwodzą, okłamują, kradną, zabijają i niszczą w imię ugrzecznionej tolerancji dla przeciwnych  stanowisk i relatywizmu prawdy. A my im niestety – bardzo naiwnie – wierzymy i dajemy się prowadzić na manowce. Bardzo często jest też i tak dlatego, że jest to o wiele łatwiejsze, że nie stawia tak wielkich wymagań, że jest bardziej „przystosowane do dzisiejszego świata”. Słuchamy „złodziei, rozbójników i najemników”, bo nie chcemy słuchać Pasterza. „Złodzieje, rozbójnicy i najemnicy” proponują łatwiutkie i wygodne rozwiązania, bo są tylko najemnikami i nie zależy im na życiu owiec. I dlatego w dzisiejszym świecie tak wiele chwytliwych opinii, popularnych teorii, łatwiutkich rozwiązań i – po prostu – totalnego moralnego bałaganu. Ale żeby się w tym nie zagubić to trzeba wysiłku i głębokiej wiary. A my szukamy ułatwień. My nie idziemy za Pasterzem, bo jest zbyt wymagający.

Pytanie skierowane do św. Piotra w dniu Pięćdziesiątnicy jest nadal aktualne. Wielu współczesnych ustawicznie stawia to pytanie: „Co mam czynić?” Niewielu jednak chce posłuchać odpowiedzi udzielonej przez Piotra: „nawróćcie się ...”. Wielu bowiem twierdzi, że nie mają się z czego nawracać, bo nie popełniają grzechów. Inni nie chcą się nawrócić, bo musieli by „stracić” zbyt wiele, zbyt radykalnie zmienić swoje życie. Jeszcze inni w ogóle nie chcą słuchać tej odpowiedzi, bo szukają jakichś nadzwyczajnych znaków lub praktyk, poszukują bardziej adrenaliny, magii i ekscytacji niż nawrócenia lub chcą zachować „swoje poglądy”. A w Ewangelii dzisiejszej Jezus mówi bardzo wyraźnie: „Owce słuchają głosu Pasterza i idą za Nim”. A wtedy nawrócenie – zalecane przez Piotra – zawsze znaczyć będzie pójście za głosem Pasterza, za głosem Chrystusa, a nie relatywizm i rozmywanie prawdy. Kto bowiem idzie za głosem złodziei i rozbójników, ten nigdy nie dostąpi nawrócenia. A przecież w końcu, to ja sam decyduję za kim idę, kogo słucham, komu wierzę.

Na pewno sytuacja współczesnych uczniów Chrystusa nie jest łatwa. Na pewno wymaga wielkiej czujności i odporności na wszelkiego rodzaju „ułatwienia” i „uczynne akomodacje”. Wymaga jednak przede wszystkim absolutnego i konsekwentnego zaufania samemu Jezusowi. Absolutnie nie można przyjąć jako konsekwentnego i uczciwego następującego rozumowania: „wierzę Jezusowi, ale Kościół jest mi do niczego niepotrzebny”. Jeśli bowiem Chrystus jest Założycielem Kościoła (owczarni), to odrzucając Kościół odrzucam także jego Założyciela. On sam zdaje sobie sprawę, z tego, że w Jego owczarni byli i są „najemnicy” i mówi o tym w sposób bezpośredni. Denuncjując jednak „najemników” nie odrzuca i nie przekreśla samej owczarni. To tylko mnie się wydaje, że eliminując owczarnię wyeliminuję „najemników i złodziei”. I stąd łatwiutkie i – wydawać by się mogło – pozornie coś rozwiązujące decyzje; odrzucenie sakramentów, odrzucenie religijnych praktyk, rezygnacja z niedzielnej Mszy Św., z regularnej Spowiedzi, z modlitwy. Jeśli Chrystus jest moim Pasterzem, to nie odrzucę proponowanych przez Niego rozwiązań, czyli np. sakramentów, przez które Pasterz chce mi dać życie wieczne. Nie stworzę sobie prywatnej religii na własny użytek.

Zmarły 31 grudnia minionego roku Papież emeryt – Benedykt XVI powiedział w 1999 roku jeszcze jako Józef Kard. Ratzinger:

Kościół nie jest sklepem samoobsługowym, w którym każdy wybiera sobie to, co mu się podoba, co uzna za jeszcze pasujące do dzisiejszych czasów i do przyjęcia we własnym życiu. Pismo Święte nie jest supermarketem, z którego można wybrać kilka towarów, które się nam spodobają, a resztę odrzucić, ale jest objawieniem się Boga, przez które wskazuje On nam naszą drogę. Jeśli tworzymy chrześcijaństwo według własnego pomysłu, to gubimy samą jego istotę, która stanowi o tym, że warto być i trwać w Kościele” – kardynał Joseph Ratzinger, fragment homilii „Klucze królestwa niebieskiego”, Pentling 22 sierpnia 1999 (za: Głód Boga. Kazania z Pentling).

Słowa bardzo aktualne w dzisiejszych czasach. I o tym  trzeba mówić bardzo jasno i klarownie.


Homilia dawniejsza

Co mamy czynić?

Pytanie skierowane do św. Piotra w dniu Pięćdziesiątnicy jest nadal aktualne. Wielu współczesnych ludzi ustawicznie stawia to pytanie: "Co mam czynić?" Niewielu jednak chce posłuchać odpowiedzi udzielonej przez Piotra: "Nawróćcie się ...". Wielu bowiem twierdzi, że nie mają się z czego nawracać, bo nie popełniają grzechów. Inni nie chcą się nawrócić, bo musieli by "stracić" zbyt wiele, zbyt radykalnie zmienić swoje życie. Jeszcze inni w ogóle nie chcą słuchać tej odpowiedzi, bo szukają jakichś nadzwyczajnych znaków lub praktyk, poszukują bardziej magii niż nawrócenia. Ale w Ewangelii dzisiejszej Jezus mówi bardzo wyraźnie: "Owce słuchają głosu Pasterza i idą za Nim". A wtedy nawrócenie zalecane przez Piotra zawsze znaczyć będzie pójście za głosem Pasterza, za głosem Chrystusa. Kto jednak idzie za głosem złodziei i rozbójników, temu się tylko wydaje, że się nawraca.

Panie pozwól mi rozpoznać Twój głos
i nie iść za głosem złodziei i tych,
którzy dbają jedynie o swoje interesy.

A dla "pasterzy"... dla mnie samego również refleksja. Czy ja, aby na pewno jestem pasterzem w Owczarni Chrystusowej? Czy aby nie jestem raczej "złodziejem" i "rozbójnikiem”? Tak łatwo jest się przyoblec w "szatki pasterza" a w rzeczywistości być tylko "najemnikiem siejącym spustoszenie". Jak ustrzec się przed taką ewentualnością w moim życiu? Czy aby czasem krytyka (nawet boląca) ze strony innych nie była –gorzkim, ale jednak- lekarstwem? Może trzeba raczej słuchać tych co mnie krytykują, a nie tych co mi kadzą? I posłuchać także głosu Piotra nawołującego do nawrócenia, albo głosu samego Jezusa, kiedy do przełożonego kościoła w Efezie mówi:

"Pamiętaj skąd spadłeś i nawróć się, i pierwsze czyny podejmij, bo jeśli nie to przyjdę i ruszę twój świecznik" (Ap 2,5)

Panie, daj mi proszę odrobinę pokory i ducha samokrytycyzmu,
abym się przypadkiem nie "udusił kadzidlanym dymem" ...

Czy nie warto spojrzeć na św. Jana Pawła II, Który swoim życiem i swoją posługą pasterską pokazał nam, kapłanom jak być dobrym pasterzem?

W swoim Liście do Kapłanów na Wielki Czwartek 2005 roku pisał (w nr.7):

Istnienie ukierunkowane na Chrystusa

«Mortem tuam annuntiamus, Domine, et tuam resurrectionem confitemur, donec venias». Za każdym razem, gdy sprawujemy Eucharystię, wspomnienie Chrystusa w Jego misterium paschalnym budzi pragnienie pełnego i ostatecznego spotkania z Nim. Żyjemy w oczekiwaniu na Jego przyjście!

W duchowości kapłańskiej to ukierunkowanie powinno być przeżywane w formie właściwej pasterskiej miłości, która zobowiązuje do życia wśród Ludu Bożego, aby nadawać cel jego wędrówce i ożywiać nadzieję. Jest to zadanie, które wymaga od kapłana wewnętrznej postawy podobnej do tej, jaka cechowała apostoła Pawła: «zapominając o tym, co za mną, a wytężając siły ku temu, co przede mną, pędzę ku wyznaczonej mecie» (Flp 3, 13-14).

Szczególnie w kontekście nowej ewangelizacji ludzie mają prawo zwracać się do kapłanów w nadziei, że «zobaczą» w nich Chrystusa (por. J 12, 21).

Z pewnością nie zabraknie powołań, jeśli podniesie się jakość naszego życia kapłańskiego, jeżeli będziemy bardziej święci, bardziej radośni, bardziej gorliwi w naszym posługiwaniu. Kapłan «zdobyty» przez Chrystusa (por. Flp 3, 12) z większą łatwością «zdobywa» innych, by zdecydowali się podjąć tę samą przygodę.”

Dajmy się zdobyć Chrystusowi ...

sobota, 22 kwietnia 2023

III NIEDZIELA WIELKANOCNA — A

 Dz 2:14.22-33

Wtedy stanął Piotr razem z Jedenastoma i przemówił do nich donośnym głosem: Mężowie Judejczycy i wszyscy mieszkańcy Jerozolimy, przyjmijcie do wiadomości i posłuchajcie uważnie mych słów. Mężowie izraelscy, słuchajcie tego, co mówię: Jezusa Nazarejczyka, Męża, którego posłannictwo Bóg potwierdził wam niezwykłymi czynami, cudami i znakami, jakich Bóg przez Niego dokonał wśród was, o czym sami wiecie, tego Męża, który z woli postanowienia i przewidzenia Bożego został wydany, przybiliście rękami bezbożnych do krzyża i zabiliście. Lecz Bóg wskrzesił Go, zerwawszy więzy śmierci, gdyż niemożliwe było, aby ona panowała nad Nim, bo Dawid mówił o Nim: Miałem Pana zawsze przed oczami, gdyż stoi po mojej prawicy, abym się nie zachwiał. Dlatego ucieszyło się moje serce i rozradował się mój język, także i moje ciało spoczywać będzie w nadziei, że nie zostawisz duszy mojej w Otchłani ani nie dasz Świętemu Twemu ulec skażeniu. Dałeś mi poznać drogi życia i napełnisz mnie radością przed obliczem Twoim. Bracia, wolno powiedzieć do was otwarcie, że patriarcha Dawid umarł i został pochowany w grobie, który znajduje się u nas aż po dzień dzisiejszy. Więc jako prorok, który wiedział, że Bóg przysiągł mu uroczyście, iż jego Potomek zasiądzie na jego tronie, widział przyszłość i przepowiedział zmartwychwstanie Mesjasza, że ani nie pozostanie w Otchłani, ani ciało Jego nie ulegnie rozkładowi. Tego właśnie Jezusa wskrzesił Bóg, a my wszyscy jesteśmy tego świadkami. Wyniesiony na prawicę Boga, otrzymał od Ojca obietnicę Ducha Świętego i zesłał Go, jak to sami widzicie i słyszycie.

 

1 Kor 1:17-21

Nie posłał mnie Chrystus, abym chrzcił, lecz abym głosił Ewangelię, i to nie w mądrości słowa, by nie zniweczyć Chrystusowego krzyża. Nauka bowiem krzyża głupstwem jest dla tych, co idą na zatracenie, mocą Bożą zaś dla nas, którzy dostępujemy zbawienia. Napisane jest bowiem: Wytracę mądrość mędrców, a przebiegłość przebiegłych zniweczę. Gdzie jest mędrzec? Gdzie uczony? Gdzie badacz tego, co doczesne? Czyż nie uczynił Bóg głupstwem mądrości świata? Skoro bowiem świat przez mądrość nie poznał Boga w mądrości Bożej, spodobało się Bogu przez głupstwo głoszenia słowa zbawić wierzących.

 

Łk 24:13-35

Tego samego dnia dwaj z nich byli w drodze do wsi, zwanej Emaus, oddalonej sześćdziesiąt stadiów od Jerozolimy. Rozmawiali oni z sobą o tym wszystkim, co się wydarzyło. Gdy tak rozmawiali i rozprawiali z sobą, sam Jezus przybliżył się i szedł z nimi. Lecz oczy ich były niejako na uwięzi, tak że Go nie poznali. On zaś ich zapytał: Cóż to za rozmowy prowadzicie z sobą w drodze? Zatrzymali się smutni. A jeden z nich, imieniem Kleofas, odpowiedział Mu: Ty jesteś chyba jedynym z przebywających w Jerozolimie, który nie wie, co się tam w tych dniach stało. Zapytał ich: Cóż takiego? Odpowiedzieli Mu: To, co się stało z Jezusem Nazarejczykiem, który był prorokiem potężnym w czynie i słowie wobec Boga i całego ludu; jak arcykapłani i nasi przywódcy wydali Go na śmierć i ukrzyżowali. A myśmy się spodziewali, że On właśnie miał wyzwolić Izraela. Tak, a po tym wszystkim dziś już trzeci dzień, jak się to stało. Nadto jeszcze niektóre z naszych kobiet przeraziły nas: były rano u grobu, a nie znalazłszy Jego ciała, wróciły i opowiedziały, że miały widzenie aniołów, którzy zapewniają, iż On żyje. Poszli niektórzy z naszych do grobu i zastali wszystko tak, jak kobiety opowiadały, ale Jego nie widzieli. Na to On rzekł do nich: O nierozumni, jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy! Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały? I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków wykładał im, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego. Tak przybliżyli się do wsi, do której zdążali, a On okazywał, jakoby miał iść dalej. Lecz przymusili Go, mówiąc: Zostań z nami, gdyż ma się ku wieczorowi i dzień się już nachylił. Wszedł więc, aby zostać z nimi. Gdy zajął z nimi miejsce u stołu, wziął chleb, odmówił błogosławieństwo, połamał go i dawał im. Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go, lecz On zniknął im z oczu. I mówili nawzajem do siebie: Czy serce nie pałało w nas, kiedy rozmawiał z nami w drodze i Pisma nam wyjaśniał? W tej samej godzinie wybrali się i wrócili do Jerozolimy. Tam zastali zebranych Jedenastu i innych z nimi, którzy im oznajmili: Pan rzeczywiście zmartwychwstał i ukazał się Szymonowi. Oni również opowiadali, co ich spotkało w drodze i jak Go poznali przy łamaniu chleba.

Czyż nie pałają nasze serca?

Idziemy drogą naszego życia, rozdyskutowani o bieżących problemach, zaaferowani doczesnością, rozgadani i nawet nie widzimy, że tuż obok nas kroczy sam Chrystus. Obecny czasami w człowieku potrzebującym pomocy, ale czasami On sam chce nam takiej pomocy udzielić, otworzyć oczy, rozgrzać nasze serca, tylko ... że my Go nie dostrzegamy. Dyskutujemy, dywagujemy, tłumaczymy, uzasadniamy, krytykujemy, perorujemy, politykujemy i wymądrzamy się ... a oczy nasze ślepe i serca nasze zamknięte ... zatwardziałe ... obolałe i pokaleczone. Próbujemy zrozumieć świat bez Niego i nie udaje się.

Siadamy z Nim do stołu i nie rozpoznajemy Go nawet "po łamaniu chleba"! Bo tak bardzo jesteśmy zanurzeni w codzienności, tak bardzo jesteśmy głusi na Jego słowa, tak bardzo ślepi i ... może nawet załamani ... bo nam się wydawało, że .... i tyle razy już się zawiedliśmy i straciliśmy już wszelką nadzieję ...

A Ty Panie stale nas spotykasz i ustawicznie posyłasz nam Twoich świadków. Ty nieustannie łamiesz dla nas chleb i wyjaśniasz nam Pisma. Ty nawet cuda czynisz na naszych oczach!! To tylko my jesteśmy ślepi, nieufni, nieskorzy do wierzenia, zamknięci, leniwi.

 

Panie, otwórz nasze oczy, aby widziały Ciebie, kroczącego obok ...

Panie, rozgrzej nasze serca, aby nie były zatwardziałe ....

Panie, przymnóż nam wiary, nadziei ... a nade wszystko miłości ...

Panie nie pozwól przegapić kolejnej szansy jaką nam dałeś ...

sobota, 1 kwietnia 2023

Niedziela Palmowa – rok A

 Poświęcenie palm i procesja

Mt 21:1-11

Gdy się przybliżyli do Jerozolimy przyszli do Betfage na Górze Oliwnej, wtedy Jezus posłał dwóch uczniów i rzekł im: Idźcie do wsi, która jest przed wami, a zaraz znajdziecie oślicę uwiązaną i źrebię z nią. Odwiążcie je i przyprowadźcie do Mnie! A gdyby wam kto co mówił, powiecie: Pan ich potrzebuje, a zaraz je puści. Stało się to, żeby się spełniło słowo Proroka: Powiedzcie Córze Syjońskiej: Oto Król twój przychodzi do Ciebie łagodny, siedzący na osiołku, źrebięciu oślicy. Uczniowie poszli i uczynili, jak im Jezus polecił. Przyprowadzili oślicę i źrebię i położyli na nie swe płaszcze, a On usiadł na nich. A ogromny tłum słał swe płaszcze na drodze, inni obcinali gałązki z drzew i ścielili na drodze. A tłumy, które Go poprzedzały i które szły za Nim, wołały głośno: Hosanna Synowi Dawida! Błogosławiony Ten, który przychodzi w imię Pańskie! Hosanna na wysokościach! Gdy wjechał do Jerozolimy, poruszyło się całe miasto, i pytano: Kto to jest? A tłumy odpowiadały: To jest prorok, Jezus z Nazaretu w Galilei.

lub

J 12:12-16

Nazajutrz wielki tłum, który przybył na święto, usłyszawszy, że Jezus przybywa do Jerozolimy, wziął gałązki palmowe i wybiegł Mu naprzeciw. Wołali: Hosanna! Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie oraz Król izraelski! A gdy Jezus znalazł osiołka, dosiadł go, jak jest napisane: Nie bój się, Córo Syjońska! Oto Król twój przychodzi, siedząc na oślęciu. Z początku Jego uczniowie tego nie zrozumieli. Ale gdy Jezus został uwielbiony, wówczas przypomnieli sobie, że to o Nim było napisane i że tak Mu uczynili.

Msza Święta

Iz 50:4-7

Pan Bóg Mnie obdarzył językiem wymownym, bym umiał przyjść z pomocą strudzonemu, przez słowo krzepiące. Każdego rana pobudza me ucho, bym słuchał jak uczniowie. Pan Bóg otworzył Mi ucho, a Ja się nie oparłem ani się cofnąłem. Podałem grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym Mi brodę. Nie zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem. Pan Bóg Mnie wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi, dlatego uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam.

Flp 2:6-11

On, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM - ku chwale Boga Ojca.

 

*******************************************************

słowa Ewangelisty

+ słowa Chrystusa

*******************************************************

EWANGELIA DŁUŻSZA Mt 26, 14 - 27, 66

Męka naszego Pana Jezusa Chrystusa według św. Mateusza

Zdrada Judasza

Jeden z Dwunastu, imieniem Judasz Iskariota, udał się do arcykapłanów i powiedział:

Co chcecie mi dać, a ja wam Go wydam.

A oni wyznaczyli mu trzydzieści srebrników. Odtąd szukał sposobności, żeby Go wydać.

Przygotowanie Paschy

W pierwszy dzień Przaśników przystąpili do Jezusa uczniowie i zapytali Go:

Gdzie chcesz, żebyśmy Ci przygotowali Paschę do spożycia?

On odrzekł:

+. Idźcie do miasta, do znanego nam człowieka i powiedzcie mu: Nauczyciel mówi: Czas mój jest bliski; u ciebie chcę urządzić Paschę z moimi uczniami.

Uczniowie uczynili tak, jak im polecił Jezus i przygotowali Paschę.

Wyjawienie zdrajcy

Z nastaniem wieczoru zajął miejsce u stołu razem z dwunastu uczniami. A gdy jedli, rzekł:

+. Zaprawdę powiadam wam: jeden z was Mnie zdradzi.

Zasmuceni tym bardzo, zaczęli pytać jeden przez drugiego:

Chyba nie ja, Panie?

On zaś odpowiedział:

+. Ten, który ze Mną rękę zanurza w misie, on Mnie zdradzi. Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi, jak o Nim jest napisane; lecz biada temu człowiekowi, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Byłoby lepiej dla tego człowieka, gdyby się nie narodził.

Wtedy Judasz, który Go miał zdradzić, powiedział:

Czy nie ja, Rabbi?

Odpowiedział mu:

+. Tak, to ty jesteś.

Ustanowienie Eucharystii

A gdy oni jedli, Jezus wziął chleb i odmówiwszy błogosławieństwo, połamał go i dał uczniom mówiąc:

+. Bierzcie i jedzcie, to jest Ciało moje.

Następnie wziął kielichy i odmówiwszy dziękczynienie dał im, mówiąc:

+. Pijcie z niego wszyscy: bo to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie grzechów. Lecz powiadam wam: Odtąd nie będę już pił z tego owocu winnego krzewu aż do owego dnia, kiedy pić go będę z wami nowy, w królestwie Ojca mojego.

Po odśpiewaniu hymnu wyszli na Górę Oliwną.

Przepowiednia zaparcia się Piotra

Wówczas Jezus rzekł do nich:

+. Wy wszyscy zwątpicie we Mnie tej nocy. Bo jest napisane: Uderzę pasterza, a rozproszą się owce stada. Lecz gdy powstanę, uprzedzę was do Galilei.

Piotr Mu odpowiedział:

Choćby wszyscy zwątpili w Ciebie, ja nigdy nie zwątpię.

Jezus mu rzekł:

+. Zaprawdę powiadam ci: Jeszcze tej nocy, zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz.

Na to Piotr:

Choćby mi przyszło umrzeć z Tobą, nie zaprę się Ciebie.

Podobnie zapewniali wszyscy uczniowie.

Modlitwa i trwoga konania

Wtedy przyszedł Jezus z nimi do ogrodu, zwanego Getsemani, i rzekł do uczniów:

+. Usiądźcie tu, Ja tymczasem odejdę tam i będę się modlił.

Wziąwszy z sobą Piotra i dwóch synów Zebedeusza, począł się smucić i odczuwać trwogę. Wtedy rzekł do nich:

+. Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie ze Mną.

I odszedłszy nieco dalej, upadł na twarz i modlił się tymi słowami:

+. Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich. Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty.

Potem przyszedł do uczniów i zastał ich śpiących. Rzekł więc do Piotra:

+. Tak, jednej godziny nie mogliście czuwać ze Mną? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe.

Powtórnie odszedł i tak się modlił:

+. Ojcze mój, jeśli nie może ominąć Mnie ten kielich i muszę go wypić, niech się stanie wola Twoja.

Potem przyszedł i znów zastał ich śpiących, bo oczy ich były senne. Zostawiwszy ich, odszedł znowu i modlił się po raz trzeci, powtarzając te same słowa. Potem wrócił do uczniów i rzekł do nich:

+. Śpicie jeszcze i odpoczywacie? A oto nadeszła godzina i Syn Człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników. Wstańcie, chodźmy; oto się zbliża mój zdrajca.

Pojmanie Jezusa

Gdy On jeszcze mówił, oto przyszedł Judasz, jeden z Dwunastu, a z nim wielka zgraja z mieczami i kijami od arcykapłanów i starszych ludu. Zdrajca zaś dał im taki znak:

Ten, którego pocałuję, to On; Jego pochwyćcie.

Zaraz też przystąpił do Jezusa, mówiąc:

Witaj, Rabbi.

I pocałował Go. A Jezus rzekł do niego:

+. Przyjacielu, po coś przyszedł?

Wtedy rzucili się na Jezusa i pochwycili Go. A oto jeden z tych, którzy byli z Jezusem, wyciągnął rękę, dobył miecza i ugodziwszy sługę najwyższego kapłana, odciął mu ucho. Wtedy Jezus rzekł do niego:

+. Schowaj miecz swój do pochwy, bo wszyscy, którzy za miecz chwytają, od miecza giną. Czy myślisz, że nie mógłbym prosić Ojca mojego, a zaraz wystawiłby Mi więcej niż dwanaście zastępów aniołów? Jakże więc spełnią się Pisma, że tak się stać musi?

W owej chwili Jezus rzekł do tłumów:

+. Wyszliście z mieczami i kijami jak na zbójcę, żeby Mnie pochwycić. Codziennie zasiadałem w świątyni i nauczałem, a nie pojmaliście Mnie. Lecz stało się to wszystko, żeby się wypełniły Pisma proroków.

Wtedy wszyscy uczniowie opuścili Go i uciekli.

Jezus przed Wysoką Radą

Ci zaś, którzy pochwycili Jezusa, zaprowadzili Go do najwyższego kapłana, Kajfasza, gdzie zebrali się uczeni w Piśmie i starsi. A Piotr szedł za Nim z daleka, aż do pałacu najwyższego kapłana. Wszedł tam na dziedziniec i usiadł między służbą, aby widzieć, jaki będzie wynik. Tymczasem arcykapłani i cała Wysoka Rada szukali fałszywego świadectwa przeciw Jezusowi, aby Go zgładzić. Lecz nie znaleźli, jakkolwiek występowało wielu fałszywych świadków. W końcu stanęli dwaj i zeznali:

On powiedział: Mogę zburzyć przybytek Boży i w ciągu trzech dni go odbudować.

Wtedy powstał najwyższy kapłan i rzekł do Niego:

Nic nie odpowiadasz na to, co oni zeznają przeciwko Tobie?

Lecz Jezus milczał. A najwyższy kapłan rzekł do Niego:

Poprzysięgam Cię na Boga żywego, powiedz nam: Czy Ty jesteś Mesjaszem, Synem Bożym?

Jezus mu odpowiedział:

+. Tak, Ja Nim jestem. Ale powiadam wam: Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego i nadchodzącego na obłokach niebieskich.

Wtedy najwyższy kapłan rozdarł swoje szaty i rzekł:

Zbluźnił. Na cóż nam jeszcze potrzeba świadków? Oto teraz słyszeliście bluźnierstwo. Co wam się zdaje?

Oni odpowiedzieli:

Winien jest śmierci.

Wówczas zaczęli pluć Mu w twarz i bić Go pięściami, a inni policzkowali Go i szydzili:

Prorokuj nam, Mesjaszu, kto Cię uderzył?

Piotr zapiera się Jezusa

Piotr zaś siedział zewnątrz na dziedzińcu. Podeszła do niego jedna służąca i rzekła:

I ty byłeś z Galilejczykiem Jezusem.

Lecz on zaprzeczył temu wobec wszystkich i rzekł:

Nie wiem, co mówisz.

A gdy wyszedł ku bramie, zauważyła go inna i rzekła do tych, co tam byli:

Ten był z Jezusem Nazarejczykiem.

I znowu zaprzeczył pod przysięgą:

Nie znam tego Człowieka.

Po chwili ci, którzy tam stali, zbliżyli się i rzekli do Piotra:

Na pewno i ty jesteś jednym z nich, bo i twoja mowa cię zdradza.

Wtedy począł się zaklinać i przysięgać:

Nie znam tego Człowieka.

I w tej chwili kogut zapiał. Wspomniał Piotr na słowo Jezusa, który mu powiedział: Zanim kogut zapieje, trzy razy się Mnie wyprzesz. Wyszedł na zewnątrz i gorzko zapłakał.

Wydanie Jezusa Piłatowi

A gdy nastał ranek, wszyscy arcykapłani i starsi ludu powzięli uchwałę przeciw Jezusowi, żeby Go zgładzić. Związawszy Go zaprowadzili i wydali w ręce namiestnika Poncjusza Piłata.

Koniec zdrajcy

Wtedy Judasz, który Go wydał, widząc, że Go skazano, opamiętał się, zwrócił trzydzieści srebrników arcykapłanom i starszym i rzekł:

Zgrzeszyłem, wydawszy krew niewinną.

Lecz oni odparli:

Co nas to obchodzi? To twoja sprawa.

Rzuciwszy srebrniki do przybytku, oddalił się, potem poszedł i powiesił się. Arcykapłani zaś wzięli srebrniki i orzekli:

Nie wolno kłaść ich do skarbca świątyni, bo są zapłatą za krew.

Po odbyciu narady kupili za nie pole garncarza na grzebanie cudzoziemców. Dlatego pole to aż po dziś dzień nosi nazwę Pole Krwi. Wtedy spełniło się to, co powiedział prorok Jeremiasz: Wzięli trzydzieści srebrników, zapłatę za Tego, którego oszacowali synowie Izraela. I dali je za Pole Garncarza, jak mi Pan rozkazał.

Jezus przed Piłatem

Jezusa zaś stawiono przed namiestnikiem. Namiestnik zadał Mu pytanie:

Czy Ty jesteś królem żydowskim?

Jezus odpowiedział:

+. Tak, Ja nim jestem.

A gdy Go oskarżali arcykapłani i starsi, nic nie odpowiadał. Wtedy zapytał Go Piłat:

Nie słyszysz, jak wiele zeznają przeciw Tobie?

On jednak nie odpowiadał mu na żadne pytanie, tak że namiestnik bardzo się dziwił.

Jezus odrzucony przez swój naród

A był zwyczaj, że na każde święto namiestnik uwalniał jednego więźnia, którego chcieli. Trzymano zaś wtedy znacznego więźnia, imieniem Barabasz. Gdy się więc zebrali, spytał ich Piłat:

Którego chcecie, żebym wam uwolnił, Barabasza czy Jezusa, zwanego Mesjaszem?

Wiedział bowiem, że przez zawiść Go wydali. A gdy on odbywał przewód sądowy, żona jego przysłała mu ostrzeżenie:

Nie miej nic do czynienia z tym Sprawiedliwym, bo dzisiaj we śnie wiele nacierpiałam się z Jego powodu.

Tymczasem arcykapłani i starsi namówili tłumy, żeby prosiły o Barabasza, a domagały się śmierci Jezusa. Pytał ich namiestnik:

Którego z tych dwóch chcecie, żebym wam uwolnił?

Odpowiedzieli:

Barabasza!

Rzekł do nich Piłat:

Cóż więc mam uczynić z Jezusem, którego nazywają Mesjaszem?

Zawołali wszyscy:

Na krzyż z Nim!

Namiestnik odpowiedział:

Cóż właściwie złego uczynił?

Lecz oni jeszcze głośniej krzyczeli:

Na krzyż z Nim!

Piłat widząc, że nic nie osiąga, a wzburzenie raczej wzrasta, wziął wodę i umył ręce wobec tłumu, mówiąc:

Nie jestem winny krwi tego Sprawiedliwego. To wasza rzecz.

A cały lud zawołał:

Krew Jego na nas i na dzieci nasze.

Wówczas uwolnił im Barabasza, a Jezusa kazał ubiczować i wydał na ukrzyżowanie.

Król wyśmiany

Wtedy żołnierze namiestnika zabrali Jezusa z sobą do pretorium i zgromadzili koło Niego całą kohortę. Rozebrali Go z Jego szat i narzucili na Niego płaszcz szkarłatny. Uplótłszy wieniec z ciernia włożyli Mu na głowę, a do prawej ręki dali Mu trzcinę. Potem przyklękli przed Nim i szydzili z Niego mówiąc:

Witaj, królu żydowski!

Przy tym pluli na Niego, brali trzcinę i bili Go po głowie. A gdy Go wyszydzili, zdjęli z Niego płaszcz, włożyli na Niego własne Jego szaty i odprowadzili Go na ukrzyżowanie.

Droga krzyżowa

Wychodząc spotkali pewnego człowieka z Cyreny, imieniem Szymon. Tego przymusili, żeby niósł krzyż Jezusa. Gdy przyszli na miejsce zwane Golgotą, to znaczy Miejsce Czaszki, dali Mu pić wino zaprawione goryczą. Skosztował, ale nie chciał pić. Gdy Go ukrzyżowali, rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając o nie losy. I siedząc, tam Go pilnowali. A nad głową Jego umieścili napis z podaniem Jego winy: To jest Jezus, król żydowski. Wtedy też ukrzyżowano z Nim dwóch złoczyńców, jednego po prawej, drugiego po lewej stronie.

Wyszydzenie na krzyżu

Ci zaś, którzy przechodzili obok, przeklinali Go i potrząsali głowami, mówiąc:

Ty, który burzysz przybytek i w trzech dniach go odbudowujesz, ocal sam siebie; jeśli jesteś Synem Bożym, zejdź z krzyża.

Podobnie arcykapłani z uczonymi w Piśmie i starszymi, szydząc, powtarzali:

Innych wybawiał, siebie nie może wybawić. Jest królem Izraela: niechże teraz zejdzie z krzyża, a uwierzymy w Niego. Zaufał Bogu: niechże Go teraz wybawi, jeśli Go miłuje. Przecież powiedział: Jestem Synem Bożym.

Tak samo lżyli Go i złoczyńcy, którzy byli z Nim ukrzyżowani.

Śmierć Jezusa

Od godziny szóstej mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Około godziny dziewiątej Jezus zawołał donośnym głosem:

+. Eli, Eli, lema sabachthani?

To znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił? Słysząc to, niektórzy ze stojących tam mówili:

On Eliasza woła.

Zaraz też jeden z nich pobiegł i wziąwszy gąbkę, napełnił ją octem, włożył na trzcinę i dawał Mu pić. Lecz inni mówili:

Poczekaj! Zobaczymy, czy przyjdzie Eliasz, aby Go wybawić.

A Jezus raz jeszcze zawołał donośnym głosem i wyzionął ducha.

Wszyscy klękają i przez chwilę zachowują milczenie

Po śmierci Jezusa

A oto zasłona przybytku rozdarła się na dwoje z góry na dół; ziemia zadrżała i skały zaczęły pękać. Groby się otworzyły i wiele ciał świętych, którzy umarli, powstało. I wyszedłszy z grobów po Jego zmartwychwstaniu, weszli do Miasta Świętego i ukazali się wielu. Setnik zaś i jego ludzie, którzy odbywali straż przy Jezusie, widząc trzęsienie ziemi i to, co się działo, zlękli się bardzo i mówili:

Prawdziwie, ten był Synem Bożym.

Było tam również wiele niewiast, które przypatrywały się z daleka. Szły one za Jezusem z Galilei i usługiwały Mu. Między nimi były: Maria Magdalena, Maria, matka Jakuba i Józefa, oraz matka synów Zebedeusza.

Złożenie w grobie

Pod wieczór przyszedł zamożny człowiek z Arymatei, imieniem Józef, który też był uczniem Jezusa. On udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Wówczas Piłat kazał je wydać. Józef zabrał ciało, owinął je w czyste płótno i złożył w swoim nowym grobie, który kazał wykuć w skale. Przed wejście do grobu zatoczył duży kamień i odszedł. Lecz Maria Magdalena i druga Maria pozostały tam, siedząc naprzeciw grobu. Nazajutrz, to znaczy po dniu Przygotowania, zebrali się arcykapłani i faryzeusze u Piłata i oznajmili:

Panie, przypomnieliśmy sobie, że ów oszust powiedział jeszcze za życia: Po trzech dniach powstanę. Każ więc zabezpieczyć grób aż do trzeciego dnia, żeby przypadkiem nie przyszli Jego uczniowie, nie wykradli Go i nie powiedzieli ludowi: Powstał z martwych. I będzie ostatnie oszustwo gorsze niż pierwsz.

Rzekł im Piłat:

Macie straż: idźcie, zabezpieczcie grób, jak umiecie. E. Oni poszli i zabezpieczyli grób opieczętowując kamień i stawiając straż.


HOMILIE

Hosanna i ukrzyżuj

Te dwa okrzyki słyszymy niejako obok siebie w dzisiejszej liturgii słowa. W rzeczywistości dzielił je niecały tydzień czasu. W niedzielę Jezus jest uwielbiany przez tłumy, w piątek -prawdopodobnie te same tłumy- domagają się Jego śmierci.

Często tak bywa i w naszym życiu, że po dniach chwały przychodzą nagle dni klęski i poniżenia, dni trudne i straszne. To jest właśnie życie i kto chciałby żyć jedynie w chwale ten żyłby w zakłamaniu, w nierealnym świecie ułudy.

Warto jednak pamiętać, że nie ja pierwszy i na pewno nie ja ostatni przeżywam tego rodzaju wzloty i upadki. Wielu było przede mną i wielu będzie po mnie. Pozostaje tylko pytanie: "Jak przyjmuję te zmienne koleje losu? Czy mam świadomość, że zarówno ludzka chwała i uwielbienie, jak i ludzka pogarda i nienawiść są przemijające?" Liczy się tak naprawdę tylko moja wartość wewnętrzna i to jak mnie widzi i ocenia Bóg. Liczy się nie doczesność a wieczność. A wszystko co przeżywam obecnie jest tylko drogą do wieczności. Jeśli potrafię zrozumieć tę prawdę nie będą mnie tak naprawdę poruszały ani chwile pozornej ludzkiej chwały, ani nie będą mną wstrząsały momenty ludzkiej zawiści, podłości i głupoty.

Nie wolno zapomnieć, że po Niedzieli Palmowej z jej okrzykiem „Hosanna” przychodzi Wielki Piątek z wołaniem „Ukrzyżuj”, ale też po Wielkim Piątku przychodzi Niedziela Zmartwychwstania, z jej prawdą: „Ja jestem Zmartwychwstanie i Życie, kto wierzy we mnie, choćby i umarł żyć będzie”.


Ukrzyżowanie i Śmierć

Kiedy dowleczono w końcu Skazańca na miejsce straceń był u kresu sił, całkowicie wyczerpany i niezdolny do najmniejszego wysiłku, a przecież czekało Go jeszcze najgorsze. Trzymał się na nogach już chyba tylko mocą swej boskiej woli. Scena egzekucji przedstawiona w filmie „Pasja” jest chyba jedną z najbardziej wstrząsających scen nie tylko w tym filmie, ale i w całej historii kina. Człowiek, który ma za sobą noc przesłuchania i biczowania, długą drogę z ważącym ponad 50kg krzyżem, wycieńczony, wykrwawiony, poraniony, obolały, ledwie żywy ma przed sobą jeszcze bezlitosną, straszliwą egzekucję. I ten „oto Człowiek”, Syn Boży, leżący już na krzyżu, rozciągnięty na siłę, aby dopasować przygotowane uprzednio dziury w krzyżu do Jego ramion, ten Człowiek, Który nie jest już nawet do człowieka podobny, modli się resztką sił i wstawia się za swoimi oprawcami: „Ojcze wybacz im, bo nie wiedzą co czynią”. (Łk 23,34) Pamiętam tę scenę i Jego zaschnięte wargi, usta pełne zakrzepłej krwi szepczące tę modlitwę. Kiedy kilka lat temu oglądałem film pamiętam, że właśnie w tym miejscu po raz drugi nie mogłem powstrzymać łez cisnących się do oczu. Pierwszą sceną, gdzie łzy same popłynęły był moment, kiedy w czasie drogi krzyżowej oczy Jezusa -przy którymś z kolejnych upadków- spotkają się z oczami Jego Matki. Klęczą oboje naprzeciwko siebie i On wypowiada z ogromnym wysiłkiem i bólem, ale i z jakąś przejmująca, wewnętrzną radością słowa: „Oto czynię wszystko nowe”. I wtedy zrozumiałem, że tak właśnie wygląda Bóg, Który na nowo stwarza świat zniszczony przez człowieka. I po raz drugi nie mogłem pohamować łez, kiedy widziałem te skrwawione, opuchnięte wargi Syna Bożego modlącego się za swoich oprawców, którzy właśnie rozciągają go na krzyżu wyrywając stawy barkowe i łokciowe Jego rąk. I pomyślałem wtedy, a właściwie modliłem się: „Ojcze wybacz nam, bo doprawdy nie wiemy co czynimy.

Prawie 42 lata temu, zaraz po moich święceniach byłem na parafii w południowej Polsce, gdzie akurat budował się kościół. Na wiosnę -jakoś niedługo po Wielkanocy- podszedł do mnie pewnego, sobotniego ranka człowiek. Miał wtedy tyle lat ile ja teraz, czyli niewiele ponad 50, ale wyglądał na znacznie starszego. Wyglądał co najmniej na siedemdziesięciolatka. Podszedł i poprosił o spowiedź.

- Dobrze, chodźmy do kościoła, do konfesjonału, to pana wyspowiadam - odpowiedziałem.

- Ale ja nie byłem do spowiedzi ponad 40 lat – odrzekł proszący.

- No cóż, to nie mamy już ani chwili do stracenia – odrzekłem. I weszliśmy do kościoła.

Była to spowiedź człowieka, o której oczywiście nic powiedzieć nie mogę. Ale po spowiedzi zaprosiłem go do siebie i przegadaliśmy cały dzień. A właściwie nie przegadali, bo on tylko bardzo spokojnie i z jakąś niesamowitą melancholią i niezwykłym pokojem w oczach odpowiadał na zadawane mu pytania. Okazało się, że nie był do spowiedzi przez ponad 40 ostatnich lat, bo spędził je w obozie przymusowej pracy na Kamczatce, przy wyrębie drzewa. Kiedy go tam wywieziono miał zaledwie 12 lat i mieszkał w jednym z wielkich miast wschodniej, przedwojennej Polski. Ojciec by oficerem Wojska Polskiego, matka nauczycielką, starsza siostra lekarzem, a brat księdzem. Wiadomo, wszystkie powody ku temu, aby znaleźć się tam, gzie się znalazł. Nie zna losów ojca, przypuszcza że zginął w jednym z obozów jenieckich w Ostaszkowie lub Katyniu, ale o tym dowiedział się dopiero po powrocie ze zsyłki, tj. w 1982 roku. Matkę odwiedził raz w życiu, bo była w obozie pracy na Kamczatce, zaledwie 400 km od jego obozu, gdzie on przez 40 lat codziennie, z jednym dniem przerwy co10 dni wyrąbywał drzewo. O bracie i siostrze nie wie nic. Długo by opowiadać historie, których słuchaliśmy przez cały ten sobotni dzień po Wielkanocy 1982 roku. Przypomnę może jednak tylko to, co opowiadał ten człowiek o swojej najdłuższej podróży do Polski, która trwała ponad dwa lata. Kiedy w 1980 roku skończyła mu się kara 40 lat przymusowych robót, miał wtedy już 52 lata. Takich jak on, którzy przeżyli (chyba cudem) te lata katorgi było około 11 tysięcy. Z kilkudziesięciu obozów pracy na Kamczatce wyruszyła na piechotę do najbliższej stacji kolejowej w Komsomolsku na Amurze długa kawalkada więźniów. Ponad 6 tysięcy kilometrów dzieli te dwa miejsca na dalekiej rosyjskiej północy. Szli na piechotę, dniami i nocami przez tundrę i tajgę, eskortowani przez żołnierzy Armii Czerwonej, którzy też, tak jak oni sami byli skazańcami. Droga ta trwała prawie 10 miesięcy, a z 11 tysięcy więźniów dotarło do celu jedynie około półtora tysiąca. Reszta zmarła po drodze z głodu, z zimna, z wycieńczenia, z chorób, których nie miał kto ani diagnozować, ani leczyć. „Kiedy ktoś padał po drodze, to się nawet cieszyliśmy” –mówi opowiadający. I dodaje „bo jego racja żywnościowa, składająca się z kilku kilogramów suchego chleba i zasuszonego, zmrożonego mięsa zostawała do podziału dla tych, którzy szli dalej”.

Droga krzyżowa Chrystusa trwa nadal. A kiedy w końcu dotarli do celu, do stacji kolejowej .... nikt na nich nie czekał i trzeba jeszcze było czekać kilka tygodni koczując w okolicach stacji, pod gołym niebem zanim w końcu podstawiono pociąg, który przez następne trzy miesiące wiózł ich bardzo wolno do Moskwy. Co było dalej i jak ich przyjęto po 40 latach w bardzo zmienionym świecie, można znaleźć w książce wydanej przez ludzi, którzy słuchali opowiadań tego człowieka. Co jednak pozostało mi na długie lata, to wzrok tego człowieka, kiedy ktoś zapytał go, czy nie chciałby się zemścić szukać sprawiedliwości za to, że zabrano mu i zmarnowano właściwie całe życie. Jego odpowiedź była bardzo spokojna, jego oczy niezwykle przejrzyste i jasne. A odpowiedział słowami Chrystusa: „A po co się mścić? Po co szukać sprawiedliwości? Przecież ci ludzi nie wiedzieli co robią. On byli tak zaślepieni żądzą władzy, żądzą zła, że tak naprawdę to chyba nie wiedzieli co z nami robią. Pilnowali nas, tacy jak i my skazańcy z Armii Czerwonej. A różnili się od nas tylko tym, że nie pracowali przy wyrębie drzew i nosili nie naładowane karabiny.” Po co się mścić. Zemsta nic nie daje, tylko pomnaża zło.”

Kiedy oglądałem film „Pasja” i słyszałem modlitwę krzyżowanego Jezusa, przypomniały mi się słowa tego człowieka, który przed wielu laty wyraził bardzo prosto jedną z najgłębszych prawd : „zemsta nie daje nic, pomnaża tylko zło, trzeba nauczyć się wybaczać”.

I to wszystko działo się w XX wieku, w 1980 i 1981 roku. To nie jest zapadła, odległa, barbarzyńska przeszłość, to nie dzieje się w niecywilizowanym, barbarzyńskim świecie. To działo się w XX wieku, w kraju, który należy, czy też rości sobie pretensje do miana ekonomicznych i technologicznych potęg współczesnego świata. Tak dzieje się i takie przykłady można znaleźć w wielu innych krajach współczesnego, cywilizowanego świata. Warto może jeszcze raz przypomnieć, że codziennie ginie na świecie 383 chrześcijan, rocznie ponad 130 tysięcy. Chrześcijanie giną w Indonezji, Pakistanie, Indiach, bestialsko mordowani są w krajach arabskich, Libanie, Kuwejcie, Arabii Saudyjskiej, Emiratach Arabskich, eksterminowani w afrykańskich krajach takich jak Egipt, Sudan, Uganda, Somalia, zabijani w Wietnamie, Laosie, Korei Północnej, Chinach, na Kubie, prześladowani za swoje poglądy nawet w cywilizowanej Europie. Świat oszalałby w protestach gdyby to chrześcijanie mordowali, ale że to oni są mordowani nikt się nie odzywa, nikt nie protestuje, nikt o tym nawet nie wspomina.

A mimo to Chrystus powtarza ustawicznie przez wieki te niesamowite słowa: „Ojcze wybacz im, bo nie wiedzą co czynią”. (Łk 23,34). A my Go jeszcze oskarżamy, że to On jest przyczyną tych wszystkich nieszczęść i okrucieństw ...

Czyżby ta trwająca 2000 lat droga krzyżowa naszego Zbawiciela niczego nas nie nauczyła? Czyżby Jego Męka i Jego nauka miały być bezużyteczne? Nie przebaczę, nie odpuszczę, do grobowej deski będę to pamiętał!!! Jakże często słyszymy takie słowa z ust chrześcijan, z ust wierzących i praktykujących katolików? Czy nie znaczy to, że ci ludzie po prostu nic nie zrozumieli z katolicyzmu, z wiary, z nauczania Chrystusa? Nic nie zrozumiałem z Jego nauczania na Górze, nic z Jego przypowieści, absolutnie nic z Jego przykładów i czynów, jeśli nie umiem wybaczać, jeśli mam za „dobrą pamięć” szczególnie do grzechów cudzych.

Zapiekła złość, zacięta chęć zemsty, odegrania się, odpłacenia złem za zło, pragnienie postawienia na swoim, nieumiejętność wybaczenia, noszenie urazy w sercu ... czy to wszystko nie jest najgłębszym zaprzeczeniem, unicestwieniem Męki i Śmierci Jezusa Chrystusa, który z wysokości krzyża, czy raczej z dna upodlenia modli się: „Ojcze wybacz im, bo nie wiedzą co czynią”. (Łk 23,34).

I jeszcze jednej, ostatniej i najbardziej niesamowitej lekcji udziela nam Chrystus na krzyżu, kiedy już u kresu swojego życia widząc, że wykonało się wszystko: ”... zawołał donośnym głosem: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego.” (Łk 23:46). Jest to lekcja całkowitego zaufania, zawierzenia Bogu, aż do końca, o co tak trudno, coraz trudniej w dzisiejszych czasach pełnych zadufanych, zadufanych, zapatrzonych w siebie ludzi.


piątek, 24 marca 2023

V Niedziela Wielkiego Postu – A

 Ez 37:12-14

Dlatego prorokuj i mów do nich: Tak mówi Pan Bóg: Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów, ludu mój, i wiodę was do kraju Izraela, i poznacie, że Ja jestem Pan, gdy wasze groby otworzę i z grobów was wydobędę, ludu mój. Udzielę wam mego ducha po to, byście ożyli, i powiodę was do kraju waszego, i poznacie, że Ja, Pan, to powiedziałem i wykonam - wyrocznia Pana Boga.

 

Rz 8:8-11

A ci, którzy żyją według ciała, Bogu podobać się nie mogą. Wy jednak nie żyjecie według ciała, lecz według Ducha, jeśli tylko Duch Boży w was mieszka. Jeżeli zaś kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten do Niego nie należy. Jeżeli natomiast Chrystus w was mieszka, ciało wprawdzie podlega śmierci ze względu na [skutki] grzechu duch jednak posiada życie na skutek usprawiedliwienia. A jeżeli mieszka w was Duch Tego, który Jezusa wskrzesił z martwych, to Ten, co wskrzesił Chrystusa Jezusa z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w was swego Ducha.


J 11:1-45

Był pewien chory, Łazarz z Betanii, z miejscowości Marii i jej siostry Marty. Maria zaś była tą, która namaściła Pana olejkiem i włosami swoimi otarła Jego nogi. Jej to brat Łazarz chorował. Siostry zatem posłały do Niego wiadomość: Panie, oto choruje ten, którego Ty kochasz. Jezus usłyszawszy to rzekł: Choroba ta nie zmierza ku śmierci, ale ku chwale Bożej, aby dzięki niej Syn Boży został otoczony chwałą.

A Jezus miłował Martę i jej siostrę, i Łazarza. Mimo jednak że słyszał o jego chorobie, zatrzymał się przez dwa dni w miejscu pobytu. Dopiero potem powiedział do swoich uczniów: Chodźmy znów do Judei. Rzekli do Niego uczniowie: Rabbi, dopiero co Żydzi usiłowali Cię ukamienować i znów tam idziesz?

Jezus im odpowiedział: Czyż dzień nie liczy dwunastu godzin? Jeżeli ktoś chodzi za dnia, nie potknie się, ponieważ widzi światło tego świata. Jeżeli jednak ktoś chodzi w nocy, potknie się, ponieważ brak mu światła. To powiedział, a następnie rzekł do nich: Łazarz, przyjaciel nasz, zasnął, lecz idę, aby go obudzić. Uczniowie rzekli do Niego: Panie, jeżeli zasnął, to wyzdrowieje. Jezus jednak mówił o jego śmierci, a im się wydawało, że mówi o zwyczajnym śnie. Wtedy Jezus powiedział im otwarcie: Łazarz umarł, ale raduję się, że Mnie tam nie było, ze względu na was, abyście uwierzyli. Lecz chodźmy do niego. Na to Tomasz, zwany Didymos, rzekł do współuczniów: Chodźmy także i my, aby razem z Nim umrzeć.

Kiedy Jezus tam przybył, zastał Łazarza już do czterech dni spoczywającego w grobie. A Betania była oddalona od Jerozolimy około piętnastu stadiów i wielu Żydów przybyło przedtem do Marty i Marii, aby je pocieszyć po bracie. Kiedy zaś Marta dowiedziała się, że Jezus nadchodzi, wyszła Mu na spotkanie. Maria zaś siedziała w domu.

Marta rzekła do Jezusa: Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł. Lecz i teraz wiem, że Bóg da Ci wszystko, o cokolwiek byś prosił Boga.

Rzekł do niej Jezus: Brat twój zmartwychwstanie.

Rzekła Marta do Niego: Wiem, że zmartwychwstanie w czasie zmartwychwstania w dniu ostatecznym.

Rzekł do niej Jezus: Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?

Odpowiedziała Mu: Tak, Panie! Ja wciąż wierzę, żeś Ty jest Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat.

Gdy to powiedziała, odeszła i przywołała po kryjomu swoją siostrę, mówiąc: Nauczyciel jest i woła cię. Skoro zaś tamta to usłyszała, wstała szybko i udała się do Niego. Jezus zaś nie przybył jeszcze do wsi, lecz był wciąż w tym miejscu, gdzie Marta wyszła Mu na spotkanie. Żydzi, którzy byli z nią w domu i pocieszali ją, widząc, że Maria szybko wstała i wyszła, udali się za nią, przekonani, że idzie do grobu, aby tam płakać.

A gdy Maria przyszła do miejsca, gdzie był Jezus, ujrzawszy Go upadła Mu do nóg i rzekła do Niego: Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł.

Gdy więc Jezus ujrzał jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: Gdzieście go położyli?

Odpowiedzieli Mu: Panie, chodź i zobacz. Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: Oto jak go miłował!

Niektórzy z nich powiedzieli: Czy Ten, który otworzył oczy niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł?

A Jezus ponownie, okazując głębokie wzruszenie, przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał kamień. Jezus rzekł: Usuńcie kamień. Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego: Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie. Jezus rzekł do niej: Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą? Usunięto więc kamień.

Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: Ojcze, dziękuję Ci, żeś mnie wysłuchał. Ja wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał.

To powiedziawszy zawołał donośnym głosem: Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!

I wyszedł zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta chustą. Rzekł do nich Jezus: Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić. Wielu więc spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego.

Łazarzu, wyjdź z grobu

Czasami zastanawiam się czy i ja nie jestem jak Łazarz, od wielu dni, a może miesięcy czy nawet lat będący już w grobie, cuchnący i martwy? Czy nie przywaliłem swego grobu wielkim kamieniem obojętności i ironii, drwiny i cwaniactwa? A może do mnie odnoszą się też słowa Jezusa: "Jeżeli ktoś chodzi za dnia, nie potknie się, bo widzi światło ... Jeżeli jednak ktoś chodzi w nocy, potknie się, bo brak mu światła." A ja, czy chodzę za dnia, czy raczej wolę noc i ciemność? "Łazarzu, wyjdź z grobu!" - człowieku obudź się! Chodź w światłości dnia, a nie potkniesz się! Nie kombinuj i nie oszukuj samego siebie, bo może ci się tylko wydaje,  że jesteś żyjący i że dobrze się masz, a w rzeczywistości jesteś już trupem błąkającym się po bezdrożach i manowcach świata zmarłych. Może samego siebie i innych próbujesz tylko łudzić i mamić pozorami i maskami życia i dobrobytu, a w rzeczywistości jesteś tylko marionetką pociąganą za sznureczki swoich przyzwyczajeń, nałogów, grzechów i drobnych układzików?

"Łazarzu, do ciebie mówię wyjdź z grobu i ożyj !!!!!" Przejrzyj na oczy i zobacz światło dnia, nie daj się mamić ułudom bogactwa, doczesnych uciech i przemijających sukcesów. To wszystko jest tylko złudzeniem, które prędzej czy później mija i pryska, jak bańka mydlana. Wydaje ci się, że żyjesz, wydaje ci się, że powodzi ci się dobrze i że możesz być z siebie zadowolony. Ale czy na pewno żyjesz? A może jednak jesteś w grobie i trzeba abyś usłyszał głos Chrystusa wołającego z mocą: "Łazarzu ! wyjdź z grobu !"

Panie Jezu Chryste , Ty jesteś Panem życia i śmierci.

Nie pozwól mi abym był żywym trupem, ....


Homilia alternatywna

oto otwieram wasze groby ...

Proroctwo Ezechiela spełnia się w sposób dosłowny w dzisiejszej Ewangelii, kiedy Jezus każe wyjść z grobu Łazarzowi. Ale jest to nadal tylko zapowiedź tego, co ma się dokonać przy końcu czasów, kiedy wszystkie groby zostaną otwarte i Chrystus „przywróci do życia nasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w nas Ducha” (Rz 8:11). Wizja proroka Ezechiela spełnia się ostatecznie w Apokaliptycznej wizji nowego Jeruzalem (Ap 7:4-10; 14:1-5; 20:12-15), gdzie niezliczone tłumy tych, którzy powstali z martwych i których groby zostały otwarte oddają hołd Bogu w liturgii Nowej Jerozolimy.

Ciało, które prowadzi do śmierci (Rz 7:24) i duch, który ożywia (J 6:63) to dwa bieguny, pomiędzy którymi rozpięty jest sens dzisiejszych czytań. Jest to zarazem przesłanie całego Wielkiego Postu, w czasie którego mamy dostrzec tę właśnie głęboką prawdę, że -jak mówi św. Paweł (Rz 8:5-6)- ci, „którzy żyją według ciała dążą do tego co chce ciało, a ciało prowadzi do śmierci”, dążność zaś Ducha prowadzi do życia i pokoju. A Chrystus, który jest Panem życia i śmierci ma moc przywrócić nam utracone przez grzech życie wieczne o ile tylko pozwolimy działać w nas Duchowi i uwierzymy Chrystusowi, że On jest Zwycięzcą śmierci. I to właśnie zapowiada Jezus w Ewangelii zwracając się do Marty przy grobie jej brata.

To napięcie między ciałem i jego pragnieniami, a duchem pojawia się zresztą dosyć często na kartach Pisma Świętego (Pwt 11:26; Mt 26:41; Gal 5:17), a w sposób bardzo dramatyczny pisze o tym św. Paweł, wołając z bólem: „Nieszczęsny ja człowiek! Któż mnie wyzwoli z ciała, co wiedzie ku śmierci?” i udziela jednocześnie odpowiedzi: „Dzięki niech będą Bogu przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego”(Rz 7:24). Bo to Jezus Chrystus jest zmartwychwstaniem i życiem (J 14:6), wyzwalającym od śmierci.

Warto więc być może zadać sobie pytanie: „A ja żyję według ciała, które prowadzi do śmierci, czy według ducha, który ożywia?


oto otwieram wasze groby – 2 ...

Tak mówi Pan Bóg: Oto otwieram wasze groby i wydobywam was z grobów.

Ten, co wskrzesił Chrystusa Jezusa z martwych, przywróci do życia wasze śmiertelne ciała.

„…, jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą

Proroctwo Ezechiela spełnia się w sposób dosłowny w dzisiejszej Ewangelii, kiedy Jezus każe wyjść z grobu Łazarzowi. Ale jest to nadal tylko zapowiedź tego, co ma się dokonać przy końcu czasów, kiedy wszystkie groby zostaną otwarte i Chrystus „przywróci do życia nasze śmiertelne ciała mocą mieszkającego w nas Ducha” (Rz 8:11). Wizja proroka Ezechiela spełnia się ostatecznie w Apokaliptycznej wizji nowego Jeruzalem, (Ap 7:4-10; 14:1-5; 20:12-15), gdzie niezliczone tłumy tych, którzy powstali z martwych i których groby zostały otwarte oddają hołd Bogu w liturgii Nowej Jerozolimy.

Wszyscy boimy się śmierci. Doświadczamy tego lęku przed śmiercią bardzo bezpośrednio właśnie teraz w czasie epidemii …A przecież jest ona czymś naturalnym i nikt z żyjących nie może się przed nią wykupić. Jak bardzo dramatycznie ujął to Papież Franciszek w piątkowej wieczornej modlitwie w 2020 roku:

"Myśleliśmy, że zawsze będziemy zdrowi w chorym świecie. To nie jest czas Twojego sądu, ale naszego wyboru tego, co się liczy".

A co my wybieramy w naszym życiu codziennym? Bóg chce nam przypomnieć, co naprawdę się liczy i dlatego tak bardzo boleśnie wszystko nam „UPROŚCIŁ”.

On chce nam pokazać, właśnie to co pokazują dzisiejsze czytania:

My ciągle żyjemy pomiędzy dwoma rzeczywistościami ciała i ducha:

-           Ciało, które prowadzi do śmierci (Rz 7:24) i duch, który ożywia (J 6:63) to dwa bieguny, pomiędzy którymi, rozpięty jest sens dzisiejszych czytań. Jest to zarazem przesłanie całego Wielkiego Postu, w czasie którego mamy dostrzec tę właśnie głęboką prawdę, że -jak mówi św. Paweł (Rz 8:5-6)- ci, „którzy żyją według ciała dążą do tego co chce ciało, a ciało prowadzi do śmierci”, dążność zaś Ducha prowadzi do życia i pokoju. A Chrystus, który jest Panem życia i śmierci ma moc przywrócić nam utracone przez grzech życie wieczne o ile tylko pozwolimy działać w nas Duchowi i uwierzymy Chrystusowi, że On jest Zwycięzcą śmierci.

Warto więc być może zadać sobie pytanie: „A ja czy żyję według ciała, które prowadzi do śmierci, czy według ducha, który ożywia?

 

piątek, 17 marca 2023

IV Niedziela Wielkiego Postu - A

 1 Sm 16:1B.6-7.10-13a

Rzekł Pan do Samuela: Napełnij oliwą twój róg i idź: Posyłam cię do Jessego Betlejemity, gdyż między jego synami upatrzyłem sobie króla. Kiedy przybyli, spostrzegł Eliaba i mówił: Z pewnością przed Panem jest jego pomazaniec. Pan jednak rzekł do Samuela: Nie zważaj ani na jego wygląd, ani na wysoki wzrost, gdyż nie wybrałem go, nie tak bowiem człowiek widzi , bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce. I Jesse przedstawił Samuelowi siedmiu swoich synów, lecz Samuel oświadczył Jessemu: Nie ich wybrał Pan. Samuel więc zapytał Jessego: Czy to już wszyscy młodzieńcy? Odrzekł: Pozostał jeszcze najmniejszy, lecz on pasie owce. Samuel powiedział do Jessego: Poślij po niego i sprowadź tutaj, gdyż nie rozpoczniemy uczty, dopóki on nie przyjdzie. Posłał więc i przyprowadzono go: był on rudy, miał piękne oczy i pociągający wygląd. - Pan rzekł: Wstań i namaść go, to ten. Wziął więc Samuel róg z oliwą i namaścił go pośrodku jego braci. Począwszy od tego dnia duch Pański opanował Dawida.

Ef 5:8-14

Niegdyś bowiem byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu: postępujcie jak dzieci światłości! Owocem bowiem światłości jest wszelka prawość i sprawiedliwość, i prawda. Badajcie, co jest miłe Panu. I nie miejcie udziału w bezowocnych czynach ciemności, a raczej piętnując, nawracajcie [tamtych]! O tym bowiem, co u nich się dzieje po kryjomu, wstyd nawet mówić. Natomiast wszystkie te rzeczy piętnowane stają się jawne dzięki światłu, bo wszystko, co staje się jawne, jest światłem. Dlatego się mówi: Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus.

J 9:1-41

Jezus przechodząc obok ujrzał pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia.

Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym - on czy jego rodzice? Jezus odpowiedział: Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale /stało się tak/, aby się na nim objawiły sprawy Boże. Potrzeba nam pełnić dzieła Tego, który Mnie posłał, dopóki jest dzień. Nadchodzi noc, kiedy nikt nie będzie mógł działać. Jak długo jestem na świecie, jestem światłością świata. To powiedziawszy splunął na ziemię, uczynił błoto ze śliny i nałożył je na oczy niewidomego, i rzekł do niego: Idź, obmyj się w sadzawce Siloe - co się tłumaczy: Posłany. On więc odszedł, obmył się i wrócił widząc. A sąsiedzi i ci, którzy przedtem widywali go jako żebraka, mówili: Czyż to nie jest ten, który siedzi i żebrze? Jedni twierdzili: Tak, to jest ten, a inni przeczyli: Nie, jest tylko do tamtego podobny. On zaś mówił: To ja jestem. Mówili więc do niego: Jakżeż oczy ci się otwarły? On odpowiedział: Człowiek zwany Jezusem uczynił błoto, pomazał moje oczy i rzekł do mnie: Idź do sadzawki Siloe i obmyj się. Poszedłem więc, obmyłem się i przejrzałem. Rzekli do niego: Gdzież On jest? On odrzekł: Nie wiem.

Zaprowadzili więc tego człowieka, niedawno jeszcze niewidomego, do faryzeuszów. A tego dnia, w którym Jezus uczynił błoto i otworzył mu oczy, był szabat. I znów faryzeusze pytali go o to, w jaki sposób przejrzał. Powiedział do nich: Położył mi błoto na oczy, obmyłem się i widzę. Niektórzy więc spośród faryzeuszów rzekli: Człowiek ten nie jest od Boga, bo nie zachowuje szabatu. Inni powiedzieli: Ale w jaki sposób człowiek grzeszny może czynić takie znaki? I powstało wśród nich rozdwojenie. Ponownie więc zwrócili się do niewidomego: A ty, co o Nim myślisz w związku z tym, że ci otworzył oczy? Odpowiedział: To prorok. Jednakże Żydzi nie wierzyli, że był niewidomy i że przejrzał, tak że aż przywołali rodziców tego, który przejrzał, i wypytywali się ich w słowach: Czy waszym synem jest ten, o którym twierdzicie, że się niewidomym urodził? W jaki to sposób teraz widzi? Rodzice zaś jego tak odpowiedzieli: Wiemy, że to jest nasz syn i że się urodził niewidomym. Nie wiemy, jak się to stało, że teraz widzi, nie wiemy także, kto mu otworzył oczy. Zapytajcie jego samego, ma swoje lata, niech mówi za siebie. Tak powiedzieli jego rodzice, gdyż bali się Żydów. Żydzi bowiem już postanowili, że gdy ktoś uzna Jezusa za Mesjasza, zostanie wyłączony z synagogi. Oto dlaczego powiedzieli jego rodzice: Ma swoje lata, jego samego zapytajcie!

Znowu więc przywołali tego człowieka, który był niewidomy, i rzekli do niego: Daj chwałę Bogu. My wiemy, że człowiek ten jest grzesznikiem. Na to odpowiedział: Czy On jest grzesznikiem, tego nie wiem. Jedno wiem: byłem niewidomy, a teraz widzę. Rzekli więc do niego: Cóż ci uczynił? W jaki sposób otworzył ci oczy? Odpowiedział im: Już wam powiedziałem, a wyście mnie nie wysłuchali. Po co znowu chcecie słuchać? Czy i wy chcecie zostać Jego uczniami? Wówczas go zelżyli i rzekli: Bądź ty sobie Jego uczniem, my jesteśmy uczniami Mojżesza. My wiemy, że Bóg przemówił do Mojżesza. Co do Niego zaś nie wiemy, skąd pochodzi.

Na to odpowiedział im ów człowiek: W tym wszystkim to jest dziwne, że wy nie wiecie, skąd pochodzi, a mnie oczy otworzył. Wiemy, że Bóg grzeszników nie wysłuchuje, natomiast Bóg wysłuchuje każdego, kto jest czcicielem Boga i pełni Jego wolę. Od wieków nie słyszano, aby ktoś otworzył oczy niewidomemu od urodzenia. Gdyby ten człowiek nie był od Boga, nie mógłby nic czynić. Na to dali mu taką odpowiedź: Cały urodziłeś się w grzechach, a śmiesz nas pouczać? I precz go wyrzucili.

Jezus usłyszał, że wyrzucili go precz, i spotkawszy go rzekł do niego: Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego? On odpowiedział: A któż to jest, Panie, abym w Niego uwierzył? Rzekł do niego Jezus: Jest Nim Ten, którego widzisz i który mówi do ciebie. On zaś odpowiedział: Wierzę, Panie! i oddał Mu pokłon. Jezus rzekł: Przyszedłem na ten świat, aby przeprowadzić sąd, aby ci , którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą stali się niewidomymi. Usłyszeli to niektórzy faryzeusze, którzy z Nim byli i rzekli do Niego: Czyż i my jesteśmy niewidomi? Jezus powiedział do nich: Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: "Widzimy", grzech wasz trwa nadal.

Czy ty wierzysz w Syna Bożego?

Pytanie Jezusa skierowane do uzdrowionego niewidomego: "Czy wierzysz w Syna Bożego?" jest nieustannie aktualne. To pytanie jest stale kierowane do mnie, do Ciebie, do tych wśród których żyjesz, do każdego z nas. I każdy z nas powinien je sobie ustawicznie zadawać: "Czy ja wierzę naprawdę w Syna Bożego?" Od odpowiedzi na to pytanie zależy przecież całe moje życie, wszystko co robię i czego robić nie powinienem. Co więcej od odpowiedzi na to pytanie zależy nie tylko moja doczesna przyszłość, ale także cała moja wieczność!

Oczywiście odpowiedź nie jest ani prosta, ani łatwa. Uzdrowiony niewidomy -w dzisiejszej Ewangelii- zadał pytanie, "A któż to jest, abym w Niego uwierzył?" Ja wiem, kim On jest, znam Go, bo jestem katolikiem, bo mi o Nim powiedziano. I dlatego powinienem zadać sobie być może inne pytanie: "A co to znaczy wierzyć w Niego? Jakie są tego konsekwencje?" A może: "Co robić, aby wiara moja nie była tylko pustą, słowną deklaracją bez pokrycia? Wielu się do Niego (dla różnych zresztą celów i powodów) przyznaje, wielu deklaruje wiarę w Niego, ale niewielu chce zgodnie z tymi słownymi deklaracjami postępować. Czy aby nie jestem jednym z nich? Czy aby wiara moja nie ogranicza się tylko do słownych deklaracji, które ostatecznie tak niewiele kosztują i które zawsze można -w razie potrzeby- zmienić, boć przecież "tylko krowa nie zmienia swoich poglądów". I czy to będzie biskup, ksiądz, czy zakonnik, żona, matka, czy ojciec, dyrektor, czy księgowy, student czy palacz centralnego ogrzewania ... każdy musi sobie na te właśnie pytania uczciwie i konkretnie odpowiedzieć.

Chrystus nie pyta: "Czy wierzysz w księdza, proboszcza, katechetkę, ale czy wierzysz we Mnie? Czy wierzysz mi, bez względu na to, co inni robią i jak się zachowują? Zdanie i zarzut: "Przestałem wierzyć w Boga, bo taki lub inny ksiądz mnie zraził" jest tylko wymówką, jest tylko szukaniem kozła ofiarnego.

Chrystus stale mnie osobiście indaguje; "Czy wierzysz we mnie?" A przy zmartwychwstaniu zada jeszcze jedno pytanie: "Co z tą wiarą zrobiłeś?" Co Mu wtedy odpowiem?

I jeszcze jedno. Porażająca jest ślepota współczesnego świata, który nie chce widzieć w Chrystusie Boga i Zbawiciela. Jesteśmy jak faryzeusze w naszym powtarzaniu: „A kto śmie nas pouczać, nas oświeconych!!” Porażająca i przerażająca jest ślepota współczesnego człowieka.


Homilia alternatywna

Światłość świata

Dziwna ślepota, która ogarnia ludzi, jest chorobą nie oczu, ale duszy.  Człowiek dostrzega wtedy to, co chce widzieć i tak, jak chce widzieć. Taka  choroba zniekształca rzeczywistość i powoduje, że  zaślepiony człowiek żyje  w świecie ułudy i mirażów, a nie w świecie realnym. Skutki tego typu schorzenie są dwojakie- nie tylko nie zauważamy żyjącego obok nas bliźniego, ale i sam Bóg znika z naszego pola widzenia.. Co więcej, ta fragmentaryczna percepcja jest niejednokrotnie tylko projekcją naszych pragnień i oczekiwań, a nie  kontaktem z realnymi obiektami rzeczywistości. I dlatego Chrystus proponuje nam uzdrowienie, przywrócenie wzroku, abyśmy mogli ujrzeć świat taki, jakim Bóg go stworzył i jakim Bóg go widzi (1Sm 16:7). Nasz bowiem ogląd nie jest ani prawdziwy, ani dogłębny, a pozory przecież mylą. To, co my sami bierzemy za trwałe i ważne, okazuje się ulotne i drugorzędne. Bóg bowiem inaczej patrzy i widzi inaczej. Wybiera to, co słabe i to, co wzgardzone przez człowieka, aby nikt wobec Boga się nie chełpił (1 Kor 1:25-29). Ta boża optyka, to postrzeganie świata rozjaśnionego  bożym blaskiem wydają się nam czasami nie do przyjęcia, a przecież światłość, którą Chrystus przynosi na świat, jest światłością prawdziwą, która oświeca każdego człowieka (J 1:9), jeśli tylko człowiek nie chce uparcie trwać w ciemności (J 8:12; 12:35)

Może dzisiaj, w czasach współczesnych, rozświetlonych tak wieloma pozornymi światłami i świecidełkami, trzeba nam przejrzeć i nie dać się uwieść i oślepić światłom rampy, które po przedstawieniu zgasną? Może nie powinniśmy zaopatrywać się w coraz bardziej finezyjne okulary i soczewki, ale wypatrywać światła nadprzyrodzonego, aby rozpoznać to, co w naszym życiu naprawdę ważne? (Ez 12:2)

Nie mów, że widzisz, skoro być może już dawno straciłeś z oczu to, co najważniejsze, skoro widzisz już tylko to co chcesz, a najczęściej jedynie koniec własnego nosa.