piątek, 12 września 2025

XXIV Niedziela - 14 września Podwyższenie Krzyża Świętego

 Lb 21,4b-9

Podczas drogi lud stracił cierpliwość. I zaczęli mówić przeciw Bogu i Mojżeszowi: Czemu wyprowadziliście nas z Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma chleba ani wody, a uprzykrzył się nam już ten pokarm mizerny. Zesłał więc Pan na lud węże o jadzie palącym, które kąsały ludzi, tak że wielka liczba Izraelitów zmarła. Przybyli więc ludzie do Mojżesza mówiąc: Zgrzeszyliśmy, szemrząc przeciw Panu i przeciwko tobie. Wstaw się za nami do Pana, aby oddalił od nas węże. I wstawił się Mojżesz za ludem. Wtedy rzekł Pan do Mojżesza: Sporządź węża i umieść go na wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu. Sporządził więc Mojżesz węża miedzianego i umieścił go na wysokim palu. I rzeczywiście, jeśli kogo wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża miedzianego, zostawał przy życiu.

Flp 2,6-11

On - Jezus Chrystus, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM - ku chwale Boga Ojca.

J 3,13-17

I nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił - Syna Człowieczego. A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.


Aby nikt nie zginął ...

Ktoś powiedział bardzo mocne słowa: "Jeśli odrzucamy krzyż Chrystusa, to dlatego, że mamy go nosić na ramionach, a nie w butonierce." Sądzę, że jest w tym dużo racji, bo dla wielu chrześcijan krzyż Chrystusa nadal jest albo głupstwem, albo zgorszeniem, albo tylko nic nieznaczącą ozdobą. Pamiętam jeszcze z czasów, kiedy w Polsce jako młody ksiądz chodziłem "po kolędzie", czyli z wizytą duszpasterską. W wielu domach oglądałem się za krzyżykiem na ścianie, a czasami nawet wprost zapytałem, czy jakiś religijny symbol jest gdzieś w domu. Niestety nie było go w wielu domach, a tłumaczenie gospodarzy przyprawiało o zawrót głowy: "Księże, czy ksiądz o tym nie wie, że krzyż przynosi nieszczęście?!?!? Dlatego nie wieszamy go w domu."

A więc głupstwo, ozdoba, talizman, zgorszenie, zły omen .... czy znak zbawienia? Kiedy św. Paweł pisze w liście do Galatów: "Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata." (Ga 6,14), to wyraża swoją najgłębszą wiarę w to, że krzyż Chrystusa jest narzędziem zbawienia dla całego rodzaju ludzkiego i powodem chluby dla wszystkich wierzących w Chrystusa. Krzyż nie jest tylko jednym z wielu religijnych symboli. Krzyż jest narzędziem zbawienia. To na nim –jak śpiewamy w Wielkopiątkowej Liturgii- zawisło zbawienie świata.

A jaki jest mój stosunek do krzyża? Nie byłoby nadziei zbawienia i zmartwychwstania, nie byłoby Kościoła i życia wiecznego, Sakramentów i wiary, nie byłoby życia, gdyby nie ten znak, gdyby nie krzyż Pana naszego Jezusa Chrystusa. Od początku chrześcijaństwa był on dla wierzących symbolem zwycięstwa dobra nad złem, zwycięstwa miłości nad nienawiścią, był znakiem chluby i pomostem wiodącym do zbawienia. A my ...? mówimy, że krzyż na ścianie w domu przynosi nieszczęście!!?!?!!

Jest taka opowieść o ludziach, którzy zagubili się w życiu i po długiej wędrówce postanowili wrócić do opuszczonego wcześniej raju. Długo szukali kogoś, kto by ich poprowadził, aż w końcu znaleźli człowieka, który zgodził się podjąć tę próbę i poprowadzić ludzi do krainy szczęścia. Postawił jednak niezwykle dziwne wymaganie, a mianowicie; każdemu (z chcących udać się w drogę powrotną) kazał sporządzić krzyż. Ludzie ze zdziwieniem szemrali przeciwko takiemu wymaganiu, ale przewodnik nie ustępował. W końcu, kiedy już każdy miał krzyż zrobiony na swoją miarę, wyruszyli w drogę. Wędrówka trwała całymi latami. Wędrowcy przedzierali się przez gęstą dżunglę, gdzie krzyże były całkowicie nieprzydatne i tylko zawadzały. Szli wiele lat przez pustynię, gdzie wielu porzuciło swoje krzyże, bo były za ciężkie. Miesiącami przeprawiali się wielokrotnie przez góry. Niektórzy skracali sobie i zmniejszali ten absolutnie nikomu i od niczego niepotrzebny przedmiot. Inni porzucali go gdzieś po drodze. Po wielu latach wędrówki grupa wędrowców dotarła w końcu do celu swojej podróży. Na horyzoncie ukazała się niesamowicie piękna kraina. Wszyscy wiedzieli, że to jest utracony i latami poszukiwany raj. Pozostało im jeszcze co najwyżej kilka dni drogi, aby wejść do ziemi obiecanej. Po kilku dniach docierają w końcu prawie do wrót raju i okazuje się, że dzieli ich od niego jeszcze jedna przeszkoda, głęboka i szeroka przepaść. Nie można jej obejść, bo ciągnie się kilometrami na lewo i prawo, nie można jej przeskoczyć, bo jest za szeroka. Nie ma mostu, ani nawet drzew, aby taki most zbudować. Ludzie zniechęceni zwracają się z pretensjami do przewodnika. "Dlaczego nam nie powiedziałeś, że czeka nas tutaj taka przeszkoda. Gdybyśmy wiedzieli wcześniej, to przecież mogliśmy ze sobą przynieść materiały potrzebne do zbudowania chociażby kładki. A tak .... jesteśmy bezradni i będąc już tak blisko celu nie możemy się tam dostać, a za nami tylko pustynia rozciągająca się na wiele dni i tygodni"

Na co przewodnik odpowiada: "Przecież ja wam od początku kazałem nieść materiał na budowę kładki. To po to każdy z was dźwigał sporządzony przez siebie krzyż, aby właśnie teraz po nim przeprawić się do upragnionego raju." I rzeczywiście okazało się, że ci, którzy donieśli krzyż aż dotąd, mogli łatwo i swobodnie po nim przejść na drugą stronę przepaści.

Tyle legenda, opowieść ...

A przecież i nam się czasami wydaje, że przedmiot ten jest nam do niczego niepotrzebny, że nam zawadza, że jest zbyteczny, że jest uciążliwy i nie do zniesienia ...

Krzyżu Chrystusa bądźże pochwalony ...

i stań się nam bramą do życia wiecznego.

Nie bójmy się tej logiki krzyża, bo jak pisze C. K. Norwid w wierszu "Dziecko i krzyż":

Ojcze mój! Twa łódź
Wprost na most płynie
Maszt uderzy!...wróć...
Lub wszystko zginie...

Patrz! Jaki tam krzyż,
Krzyż niebezpieczny...
Maszt się niesie wzwyż,
Most mu poprzeczny.

Synku! Trwogi zbądź!
To znak zbawienia!
Płyńmy! Bądź co bądź...
Patrz, jak się zmienia!

Oto - wszerz i wzwyż
Wszystko toż samo.
Gdzież się podział krzyż?
Stał nam się bramą!

To jest właśnie logika krzyża, który staje się bramą do Życia.


Alternatywna wersja homilii na

Uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego

„Aby nikt nie zginął…”

Gromadzimy się dziś w uroczystość, która w centrum stawia znak największego paradoksu w dziejach świata – znak Krzyża Świętego. To święto każe nam zatrzymać się i zadać sobie fundamentalne pytanie: czym dla mnie jest krzyż?

Ktoś powiedział bardzo mocne słowa: “Jeśli odrzucamy krzyż Chrystusa, to dlatego, że mamy go nosić na ramionach, a nie w butonierce.” To trafna diagnoza naszych czasów i naszych, często wygodnych, serc. Dla wielu krzyż Chrystusa nadal jest głupstwem, które wykpiwa się w mediach. Dla innych zgorszeniem – absurdalną ideą Boga-człowieka, który umiera haniebną śmiercią. Dla jeszcze innych jest tylko elegancką ozdobą, biżuterią, detalem architektonicznym, nic nieznaczącym symbolem z przeszłości.

Pamiętam jako młody ksiądz, jak podczas wizyt duszpasterskich pytałem o religijne symbole w domu. Często spotykałem się z pustką, a tłumaczenie gospodarzy przyprawiało o zawrót głowy: “Księże, czy ksiądz o tym nie wie, że krzyż przynosi nieszczęście?!”

A więc głupstwo, ozdoba, talizman, zły omen… a może jednak znak zbawienia? Gdzie leży prawda?

Święty Paweł w Liście do Galatów staje po stronie prawdy, ogłaszając z mocą: “Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa” (Ga 6,14). Dla Apostoła krzyż nie jest ani wstydem, ani ozdobą. Jest powodem do chluby, bo jest narzędziem naszego zbawienia. To na nim – jak śpiewamy w Wielki Piątek – zawisło zbawienie świata. To on jest kluczem, który otworzył bramę nieba. Bez niego nie byłoby nadziei zmartwychwstania, nie byłoby Kościoła, Sakramentów, życia wiecznego.

A my? Czasem wciąż mówimy, że krzyż w domu przynosi nieszczęście…

By zrozumieć głębię tajemnicy krzyża, posłuchajmy pewnej opowieści. O ludziach, którzy zagubieni w życiu, postanowili wrócić do utraconego raju. Znaleźli przewodnika, który zgodził się ich poprowadzić, postawił jednak jeden warunek: każdy musiał nieść sporządzony przez siebie krzyż.

Wędrówka trwała latami. Przez dżunglę, gdzie krzyż zawadzał, przez pustynię, gdzie był niepotrzebnym ciężarem. Niektórzy go porzucali, inni skracali, ułatwiali sobie życie. Po wielu latach dotarli wreszcie do celu. Przed nimi rozpościerała się piękna kraina, raj. Ostatnią przeszkodą okazała się być głęboka, nie do przebycia przepaść. Ludzie, zrezygnowani i pełni pretensji, zwrócili się do przewodnika: „Dlaczego nas nie ostrzegłeś? Jesteśmy bezradni!”

Przewodnik odpowiedział: „Przecież ja wam od początku kazałem nieść materiał na budowę kładki. To po to każdy z was dźwigał swój krzyż, aby właśnie teraz po nim przeprawić się do raju.”

I ci, którzy swój krzyż donieśli, przeszli po nim bezpiecznie na drugą stronę.

Drodzy wierni! Ta opowieść to metafora naszego życia. Ileż to razy nasz osobisty krzyż – choroba, trudna relacja, zawodowa porażka, codzienna słabość – wydaje nam się bezużytecznym ciężarem, który tylko zawadza i utrudnia życie. Chcemy go odrzucić, porzucić, „skrócić”, uciec od niego. Buntujemy się, pytając Boga: „Dlaczego?”.

A Bóg, nasz Przewodnik, mówi: „Nieście go. To nie jest bezsensowny ciężar. To jest most. To jest narzędzie, które przygotowałem dla ciebie, abyś mógł przejść z ziemi do nieba, z egoizmu do miłości, z rozpaczy do nadziei.”

Logika krzyża jest zupełnie inna niż logika tego świata. Świat mówi: unikaj cierpienia za wszelką cenę. Bóg mówi: przeżyj je z Miłością, a przemienisz je w zbawienie.

Pięknie ujął to Cyprian Kamil Norwid w wierszu „Dziecko i krzyż”. Dziecko na łodzi krzyczy do ojca: „Ojcze, maszt uderzy w most! To krzyż niebezpieczny! Wróć!”. Na co ojciec odpowiada:

"Synku! Trwogi zbądź!
To znak zbawienia!
Płyńmy! Bądź co bądź…
Patrz, jak się zmienia!
Oto - wszerz i wzwyż
Wszystko toż samo.
Gdzież się podział krzyż?
Stał nam się bramą!"

Oto najgłębsza tajemnica dzisiejszej uroczystości. Krzyż, który wydaje się zagrożeniem, w zderzeniu z wiarą i zaufaniem zmienia się w bramę. Krzyż Chrystusa jest bramą do Zmartwychwstania. Nasz codzienny krzyż, przyjęty z wiarą, jest bramą, która prowadzi nas do głębszej więzi z Bogiem i do życia wiecznego.

Nie bójmy się zatem krzyża. Nie traktujmy go jak złego omenu czy pustego symbolu. Weźmy go na swoje ramiona, tak jak Chrystus wziął swój. Nośmy go z godnością i nadzieją, bo – jak przypomina nam dzisiejsza Ewangelia – został wywyższony, „aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16).

Krzyżu Chrystusa, bądźże pochwalony…
i stań się nam bramą do życia wiecznego.

Amen.


14.09.2010 - Podwyższenie Krzyża świętego

Kilka lat temu połowa sierpnia w Warszawie trwają przepychanki i spory w sprawie krzyża przed pałacem prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu. Prymas Polski abp Józef Kowalczyk apeluje „Skończmy tę kompromitującą wojnę”. Z różnych stron internetowych zbieram wiadomości i rekonstruuję wydarzenia. Wynika z nich, że 3 sierpnia zgromadzeni na Krakowskim Przedmieściu ludzie uniemożliwili przeniesienie krzyża do kościoła św. Anny - tak miało się stać zgodnie z porozumieniem podpisanym między Warszawską Kurią, Kancelarią Prezydenta, harcerzami i Duszpasterstwem Akademickim Kościoła św. Anny. 5 sierpnia uczestnicy akademickiej pielgrzymki mieli ponieść go na Jasną Górę, po czym krzyż miał wrócić do kościoła. Krzyż został postawiony przed Pałacem Prezydenckim podczas żałoby po katastrofie smoleńskiej przez harcerzy. A później zaczęły się przepychanki i polityczne rozgrywki, w których zarówno jego „obrońcy krzyża” jaki zwolennicy przeniesienia go do kościoła wysuwają nieodparte argumenty i atuty. A ja mam wrażenie, że sam krzyż został zmanipulowany i wykorzystany do raczej politycznych niż religijnych celów. Kard. Stanisław Dziwisz 11 sierpnia na Jasnej Górze powiedział: „Krzyż nie jest i nie może być własnością żadnego ugrupowania politycznego. A przyjąć krzyż, głosić krzyż, bronić krzyża to znaczy w pierwszy rzędzie przyjąć postawę Jezusa, czyli uczynić ze swego życia dar dla Boga i dla innych ludzi”. Wygląda, więc na to, że rzeczywiście krzyż na krakowskim Przedmieściu stał się narzędziem w sporze, „zakładnikiem” w załatwianiu politycznych spraw. Inaczej mówiąc został co najmniej nadużyty albo zmanipulowany. Ale jest w tym także i pozytywny aspekt (o czym za chwilę).

Świeża jest też sprawa obecności krzyża w szkołach włoskich i wydany przez Trybunał Europejski werdykt nakazujący krzyże te usunąć. Nie minęła jeszcze fala protestów w tej sprawie, tak we Włoszech jak i w całej Europie. We Francji i w Anglii głośne były (w minionych latach) przypadki, kiedy ludzie noszący ten znak byli obrażani, szykanowani, a nawet karani za „publiczne obnoszenie się z symbolami religijnymi”.

Cokolwiek by nie powiedzieć, krzyż Chrystusa nie jest na pewno znakiem nijakim, symbolem bez znaczenia, breloczkiem do klucza czy ozdobną biżuterią do zawieszenia na szyi. I to już jest pozytywne. Znaczy to bowiem, że przynajmniej dla znacznej części społeczeństwa (polskiego, a także europejskiego) jest on jeszcze rozpoznawany ... nawet jeśli już tylko jako „znak sprzeciwu”.

Warto więc być może w tej refleksji na święto Podwyższenia Krzyża świętego zastanowić się nad jego rzeczywistą rola i znaczeniem w życiu chrześcijan, nad jego rzeczywistą obecnością w naszym życiu.

Podwyższenia Krzyża Świętego – święto obchodzone zarówno w kościele zachodnim jak i wschodnim, związane z tradycją odnalezienia relikwii krzyża, na którym umarł Jezus Chrystus. Jest on dla chrześcijan największą relikwią. Odnowiony kalendarz rzymski jako święto Podwyższenia Krzyża przyjął dzień 14 września.

Tradycja przypisuje odnalezienie Krzyża św. Helenie, matce cesarza Konstantyna Wielkiego, w 326 roku. Relikwie złożone zostały w bazylice Grobu Świętego w Jerozolimie. Od tamtej pory były uroczyście czczone przez wiernych przybywających z całego świata chrześcijańskiego. Okres ten zakończyło zdobycie Jerozolimy 20 mają 614 roku przez króla perskiego Chosroesa II. Persowie zburzyli świątynię a relikwie Krzyża zabrali z Jerozolimy.

Warto być może w tym miejscu przytoczyć raz jeszcze legendę związaną z drugim odnalezieniem tego symbolu naszej wiary. Otóż w 628 roku -kiedy cesarz bizantyjski Herakliusz pokonał Persów i odzyskał święte relikwie - postanowił sam wnieść je uroczyście do Jerozolimy wchodząc do miasta przez Bramę Złotą. Jak mówi legenda, cesarz niosąc Krzyż ubrany był w drogocenne szaty i nie mógł udźwignąć Krzyża, aby wejść do miasta. Dopiero kiedy za poradą Zachariasza biskupa Jerozolimy zdjął bogaty strój, idąc boso i w worze pokutnym wniósł Krzyż do odbudowywanej po zniszczeniu bazyliki.

Jest chyba w tej legendzie jakieś głębsze przesłanie. Krzyż Chrystusa nigdy nie może być traktowany instrumentalnie. Jest i zawsze będzie znakiem całkowitego ogołocenia i ostatecznej ofiary. Jest i zawsze będzie symbolem całkowitego poddania się woli bożej i zaufania Bogu, Który jedynie ma władzę uczynić go dla nas znakiem zbawienia. Jak powiedział na Jasnej Górze kard. Stanisław Dziwisz: „krzyż przede wszystkim powinniśmy nosić w sercu i iść drogą krzyża, dopiero wtedy mamy prawo go bronić.

Podwyższenia Krzyża Świętego (także: Pańskiego) – święto obchodzone zarówno w kościele zachodnim jak i wschodnim, związane z tradycją odnalezienia relikwii krzyża, na którym umarł Jezus Chrystus. Jest on dla chrześcijan największą relikwią. Odnowiony kalendarz rzymski jako święto Podwyższenia Krzyża przyjął dzień 14 września.

Tradycja przypisuje odnalezienie Krzyża św. Helenie, matce cesarza Konstantyna Wielkiego, w 326 roku. Relikwie złożone zostały w bazylice Grobu Świętego w Jerozolimie. Od tamtej pory były uroczyście czczone przez wiernych przybywających z całego świata chrześcijańskiego. Okres ten zakończyło zdobycie Jerozolimy 20 mają 614 roku przez króla perskiego Chosroesa II. Persowie zburzyli świątynię a relikwie Krzyża zabrali z Jerozolimy.

W 628 roku cesarz bizantyjski Herakliusz pokonał Persów i odzyskał święte relikwie. Cesarz sam wniósł je uroczyście do Jerozolimy wchodząc do miasta przez Bramę Złotą. Jak mówi legenda, cesarz niosąc Krzyż ubrany był w drogocenne szaty i nie mógł udźwignąć Krzyża, aby wejść do miasta. Dopiero kiedy za poradą Zachariasza biskupa Jerozolimy zdjął bogaty strój, idąc boso wniósł Krzyż aż do odbudowywanej po zniszczeniu bazyliki.

Takie dane faktograficzne można znaleźć na stronach internetowych
(np. http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/09-14a.php3 ).

Jakie jednak jest religijne znaczenie krzyża dla mnie, dla człowieka wierzącego, żyjącego w XXI wieku? Bardzo często nie zdajemy sobie sprawy z faktu, że krzyż nie jest tylko modną ozdobą, złotym dodatkiem biżuteryjnym. Zawieszany na ścianach kościołów i mieszkań, noszony na łańcuszku na szyi, stojący przy drodze lub na grobie ma on znaczenie nie ozdoby, ale symbolu, a nawet czegoś więcej. Jest znakiem sprzeciwu, znakiem rozpoznawczym chrześcijan, przypomnieniem Męki i Śmierci Jezusa Chrystusa. Kościół w Krzyżu Jezusa widział zawsze ołtarz, na którym Syn Boży dokonał zbawienia świata. I o tym nie wolno nam zapomnieć. Jest też krzyż symbolem chrześcijańskiej walki ze złem, jest przypomnieniem, że chrześcijaństwo nie jest religią luksusu i wygody, ale sprzeciwu i walki o dobro. Jest świadkiem Chrystusowego poniżenia i pokory, ale i zwycięstwa nad złem, nad grzechem i śmiercią. Dla Chrystusa i wielu chrześcijan był narzędziem tortur i śmierci, a jednocześnie (niejako na przekór) stał się bramą do nieba, przepustką do życia wiecznego.

W życiu codziennym unikamy cierpienia, unikamy krzyża (który jest symbolem cierpienia), boimy się go, wolimy o nim nie pamiętać, nie mówić, nie przywoływać, a przecież zdajemy sobie sprawę, że on i tak jest obecny i tak czy inaczej każdy z nas go doświadczy, bo tylko przez krzyż wiedzie droga do zbawienia. Nasz świat nastawiony na łatwy i spektakularny sukces nie chce mieć do czynienia z krzyżem, zwalcza go, odrzuca i poniża, ale dla nas, dla ludzi wierzących ten znak i symbol jest jedyną drogą do zjednoczenia z Tym, Który uczynił go narzędziem zbawczym.


Druga alternatywna wersja homilii na Uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego

W dzisiejszą uroczystość, kiedy liturgia Kościoła kieruje nasze serca i umysły ku tajemnicy Krzyża Świętego, usłyszeliśmy w Ewangelii słowa, które są jej sednem: „A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne” (J 3, 14-15). Krzyż nie jest więc końcem, ale bramą. Nie jest porażką, ale wywyższeniem. Nie jest narzędziem hańby, ale tronem chwały.

Historia dzisiejszego święta, sięgająca IV wieku i św. Heleny, która odnalazła drzewo Krzyża, oraz cesarza Herakliusza, który je odzyskał, niesie w sobie głęboką, ponadczasową legendę. Cesarz, ubrany w purpurę i drogocenne szaty, nie był w stanie unieść Krzyża i wejść przez Bramę Złotą do Jerozolimy. Udało mu się to dopiero wówczas, gdy – za radą biskupa – zszedł z królewskiego rumaka, zdjął bogate szaty, zdjął buty i przywdział wór pokutny. Dopiero w postawie pokory i uniżenia mógł udźwignąć Święte Drzewo.

Ta legenda jest niezwykle wymowną przypowieścią dla nas, chrześcijan XXI wieku. Mówi nam, że Krzyża Chrystusowego nie da się nieść w sposób triumfalistyczny, z pozycji siły i władzy. Nie może on stać się sztandarem jakiejkolwiek ziemskiej potęgi, grupy politycznej czy ideologii. Krzyż, który jest znakiem najgłębszego ogołocenia, pokory i ofiary, odziany w szaty władzy i politycznych rozgrywek, staje się nie do uniesienia. Traci swą moc i staje się… jedynie przedmiotem sporów.

Czyż nie jesteśmy dziś świadkami takich właśnie prób „unoszenia Krzyża” w niewłaściwy sposób? Niedawne spory o krzyż przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie, gdzie święty znak stał się „zakładnikiem” politycznych przepychanek, boleśnie nas o tym przekonują. Jak trafnie zauważył Kardynał Stanisław Dziwisz: „Krzyż nie jest i nie może być własnością żadnego ugrupowania politycznego. A przyjąć krzyż, głosić krzyż, bronić krzyża to znaczy w pierwszy rzędzie przyjąć postawę Jezusa, czyli uczynić ze swego życia dar dla Boga i dla innych ludzi”.

Spory o krzyże w przestrzeni publicznej, czy to w Polsce, czy we Włoszech, gdzie Europejski Trybunał nakazywał ich usunięcie ze szkół, pokazują jednak coś jeszcze. Pokazują, że Krzyż Chrystusa wciąż jest znakiem, który się liczy. Nie jest obojętnym breloczkiem do kluczy, modną biżuterią czy neutralnym elementem dekoracji. Dla jednych jest znakiem sprzeciwu, dla innych znakiem nadziei, dla jeszcze innych – wyzwaniem. Ale nikt nie może przejść obok niego obojętnie. I to jest pozytywne. Świadczy to o tym, że jego moc, choć często wypaczana, wciąż działa.

Jaka zatem jest nasza, chrześcijan, rola?

Naszym zadaniem jest „podwyższać” Krzyż we właściwy sposób. Nie na sztandarach ludzkich waśni, ale w naszych sercach i w naszym codziennym życiu. Podwyższać Krzyż to znaczy:

  • Najpierw go przyjąć– uznać, że droga do zmartwychwstania wiedzie przez ofiarę, a droga do chwały – przez służbę.
  • Następnie go nieść– z pokorą i ufnością, tak jak cesarz Herakliusz, przyjmując krzyż codziennych trudów, chorób, przeciwności i niesprawiedliwości, nie szukając ludzkich oklasków.
  • Wreszcie – głosić go– nie przez agresywną obronę symboli, ale przez miłość, która jest owocem Krzyża. Przez czynienie ze swego życia daru dla Boga i dla bliźniego.

Świat nastawiony na łatwy sukces, przyjemność i konsumpcję odrzuca Krzyż, bo jest on znakiem sprzeciwu wobec tej logiki. My, chrześcijanie, wiemy, że tylko on jest prawdziwą „przepustką do życia wiecznego”. Prawdziwe „bronienie krzyża” zaczyna się nie na placach miast, ale w ciszy naszych domów, gdy przezwyciężamy egoizm; w naszych miejscach pracy, gdy działamy uczciwie; w naszych wspólnotach, gdy dźwigamy brzemiona jedni drugich.

Nieśmy więc Krzyż tak, jak nas do tego zachęcał Kardynał Dziwisz: „Krzyż przede wszystkim powinniśmy nosić w sercu i iść drogą krzyża, dopiero wtedy mamy prawo go bronić”.

Niech Krzyż Chrystusowy, wywyższony dla naszego zbawienia, będzie dla nas światłem na drodze do domu Ojca. Niech nas umacnia w dobrym, byśmy – odarci z pychy i egoizmu – mogli go godnie nieść przez życie.

Amen.


14.09.2009 - Podwyższenie Krzyża świętego

Podwyższenia Krzyża Świętego (także: Pańskiego) – święto obchodzone zarówno w kościele zachodnim jak i wschodnim, związane z tradycją odnalezienia relikwii krzyża, na którym umarł Jezus Chrystus. Jest on dla chrześcijan największą relikwią. Odnowiony kalendarz rzymski jako święto Podwyższenia Krzyża przyjął dzień 14 września.

Dla przypomnienia warto może podać kilka faktów dotyczących samego święta.

Tradycja przypisuje odnalezienie Krzyża św. Helenie, matce cesarza Konstantyna Wielkiego, w 326 roku. Relikwie złożone zostały w bazylice Grobu Świętego w Jerozolimie. Od tamtej pory były uroczyście czczone przez wiernych przybywających z całego świata chrześcijańskiego. Zdobycie Jerozolimy 20 maja 614 roku przez króla perskiego Chosroesa II uniemożliwiło chrześcijanom kontynuowanie pielgrzymek do relikwii Krzyża świętego. Persowie zburzyli świątynię a relikwie Krzyża zabrali z Jerozolimy.

W 628 roku cesarz bizantyjski Herakliusz pokonał Persów i odzyskał święte relikwie. Cesarz sam wniósł je uroczyście do Jerozolimy wchodząc do miasta przez Bramę Złotą. Jak mówi legenda, cesarz niosąc Krzyż ubrany był w drogocenne szaty i nie mógł udźwignąć Krzyża, aby wejść do miasta. Dopiero kiedy za poradą Zachariasza biskupa Jerozolimy zdjął bogaty strój, idąc boso wniósł Krzyż do odbudowywanej po zniszczeniu bazyliki.

W czytaniach na dzisiejsze święto pojawia się -w pierwszym czytaniu z Księgi Liczb- obraz wywyższenia węża na pustyni, jako znaku zbawienia dla Izraelitów uznających swoje nieposłuszeństwo wobec Boga i proszących Mojżesza o wstawiennictwo. Do wydarzenia tego odwołuje się Jezus w dzisiejszej Ewangelii w rozmowie z Nikodemem. Wywyższenie węża na pustyni było jedynie zapowiedzią, obrazem zbawczego wywyższenia Syna Człowieczego na krzyżu. Chrystus zgodził się na to haniebne i poniżające wywyższenie tylko dlatego, aby „każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3:16). Krzyż -znak hańby i poniżenia, najbardziej nieludzkie i zbrodnicze narzędzie kary stał się znakiem zbawienia tylko dlatego, że Zbawiciel świata wybrał ten rodzaj odkupieńczej śmierci. Nie wolno nam jednak zapominać, że Mojżesz wywyższył węża na pustyni, jako znak zbawienia na prośbę skruszonych Izraelitów. Krzyż będzie dla mnie znakiem zbawienia tylko wtedy, kiedy ze skruchą uznam, że zbawienia potrzebuję. Wielu nosi ozdobne krzyżyki na złotych łańcuszkach jedynie jako drogocenną biżuterię, wielu nosi krzyżyk jako talizman, lub amulet, fetysz lub po prostu maskotkę. Nie można jednak mieć takiego magicznego nastawienia do krzyża. Nie jest on automatem lub czarodziejskim amuletem. Samo posiadanie lub noszenie krzyża nie da nam zbawienia, jeśli -jak Izraelici- nie staniemy przed Bogiem w prawdzie o nas samych, jeśli nie będzie w nas skruchy i chęci zmiany, nawrócenia, jeśli nie będzie w nas ducha pokory i posłuszeństwa na wzór Tego, Który „istniejąc w postaci Bożej … ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stał się posłusznym aż do śmierci”. Krzyż nie jest magicznym fetyszem, ale znakiem posłuszeństwa Bogu i pokory. Nie wolno nam o tym zapominać, kiedy czcimy krzyż Chrystusa, kiedy krzyż ten zakładamy sobie na ozdobnym łańcuszku na szyję lub wieszamy na ścianie. Krzyż jest raczej wezwaniem, jest zobowiązaniem i zaproszeniem do naśladowania Chrystusa. Od lat noszę w moim portfelu niewielką plastikową kartę w z symbolem krzyża, a na niej słowa:

„Noszę ten krzyżyk w mojej kieszeni, aby przypominał mi kim jestem, aby przypominał mi, że należę do Chrystusa bez względu na to, gdzie jestem i co robię. To nie jest mój znak identyfikacyjny dla innych, ale jest to raczej znak dla mnie, że moim Panem i Mistrzem jest Chrystus posłuszny Bogu aż do śmierci krzyżowej.”

Może słowa te warte są zapamiętania, aby krzyż Chrystusa nie był dla nas pustym symbolem lub maskotką.


Trzecia alternatywna wersja homilii na Uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego

Gromadzimy się dzisiaj w tym świętym miejscu, by obchodzić jedną z najgłębiej poruszających uroczystości w naszym kalendarzu liturgicznym – Uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego. To święto, które sięga samych korzeni naszej wiary, łącząc historię, tajemnicę i najgłębszą nadzieję zbawienia.

Jak przypomina nam dzisiejsza liturgia, sięgamy dziś do wydarzeń sprzed wieków. Tradycja opowiada o świętej Helenie, matce cesarza Konstantyna, która w 326 roku odnalazła w Jerozolimie drzewo Krzyża naszego Zbawiciela. Ta największa relikwia chrześcijaństwa stała się źródłem niewyobrażalnej czci dla pielgrzymów przybywających z całego świata. Ale historia Krzyża to także historia walki między światłem a ciemnością. Gdy Persowie zdobyli Jerozolimę w 614 roku, zburzyli świątynię i zabrali Świętą Relikwię, jakby chcieli wydrzeć światu znak zbawienia.

Jednak Krzyża Chrystusowego nie da się na zawsze ukryć. W 628 roku cesarz Herakliusz odzyskał go i w triumfalnym pochodzie niósł z powrotem do Świętego Miasta. I tu dotykamy pierwszej, niezwykle ważnej prawdy. Legenda mówi, że cesarz, ubrany w cesarskie purpury i drogocenne szaty, nie mógł udźwignąć Krzyża i wejść do miasta przez Złotą Bramę. Udało mu się to dopiero wtedy, gdy – za radą biskupa Jerozolimy – zdjął insygnia władzy, przywdział proste szaty i boso, w pokorze, wniósł Drzewo Życia do odbudowywanej bazyliki. To pierwsze przesłanie dzisiejszego święta: by podnieść Krzyż, by go czcić, by naprawdę go unieść w swoim życiu, trzeba najpierw zdejmować – zdjąć pychę, pozory, bogactwa egoizmu, by przywdziać pokorę.

Ta ziemska historia odnalezienia i podwyższenia Relikwii jest jednak tylko odbiciem znacznie głębszej, Bożej rzeczywistości. Aby ją zrozumieć, Kościół daje nam dziś do rozważenia fragment z Księgi Liczb. Izraelici na pustyni, dotknięci jadem węży, w poczuciu winy i skrusze wołają do Boga o ratunek. Bóg każe Mojżeszowi wywyższyć miedzianego węża na palu, aby każdy, kto weń spojrzy z wiarą, został ocalony.

Do tego właśnie obrazu odwołuje się Pan Jezus w rozmowie z Nikodemem. Mówi: „Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne”. Wywyższenie węża było tylko zapowiedzią. Prawdziwym Wywyższeniem, które niesie prawdziwe zbawienie, jest Podwyższenie Krzyża – haniebnego narzędzia śmierci, które przez mękę i posłuszeństwo Chrystusa stało się drzewem życia.

I tu dochodzimy do sedna dzisiejszej refleksji. Czym dla mnie jest Krzyż? Jak go „podnoszę” w moim codziennym życiu?

Św. Paweł w Liście do Filipian daje nam odpowiedź: Chrystus, „istniejąc w postaci Bożej (…) ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stał się posłuszny aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej”. Krzyż jest więc przede wszystkim znakiem pokory i posłuszeństwa Bogu.

Czy tak go traktuję? Wielu z nas nosi ozdobne krzyżyki na złotych łańcuszkach. I nie ma w tym nic złego, dopóki nie staje się on jedynie drogocenną biżuterią, talizmanem, amuletem czy modną maskotką. Krzyż nie jest magicznym fetyszem. Samo jego posiadanie czy noszenie nie da nam zbawienia. Tak jak miedziany wąż ocalał tylko tych, którzy uznali swój grzech i z wiarą spojrzeli na znak, tak Krzyż Chrystusa będzie dla mnie znakiem zbawienia tylko wtedy, gdy ze skruchą uznam, że zbawienia potrzebuję.

Krzyż jest wezwaniem, zobowiązaniem i zaproszeniem do naśladowania Chrystusa. Jest znakiem dla nas, że naszym Panem i Mistrzem jest „Chrystus posłuszny Bogu aż do śmierci krzyżowej”.

Niech naszą modlitwą w tym dniu będzie prośba, aby Krzyż, który czcimy, który wieszamy w naszych domach i nosimy na piersi, nigdy nie stał się dla nas pustym symbolem. Niech będzie żywym znakiem naszej tożsamości – przypomnieniem, kim jesteśmy i do Kogo należymy. Niech nas zaprasza do ogołocenia z pychy, do pokory i do radykalnego posłuszeństwa woli Bożej.

Niech Krzyż Święty, który dziś z taką czcią podwyższamy, będzie dla nas światłem na drodze nawrócenia i źródłem mocy do niesienia codziennych krzyży, prowadzących do życia wiecznego.

Amen.


5 propozycji homilii na Uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego, opartych na czytaniach liturgicznych.

Homilia 1: Krzyż – paradoks mocy i miłości

Temat: Krzyż, który był narzędziem hańby, stał się dla nas znakiem zwycięstwa i źródłem życia.

Wprowadzenie:

  • Rozpocznij od współczesnego postrzegania cierpienia i porażki. Jak świat unika krzyża, słabości, poświęcenia.
  • Uroczystość Podwyższenia Krzyża każe nam spojrzeć na to, co świat uznaje za słabość, jak na największą moc.

Rozwinięcie:

  1. Stary Testament zapowiada (Lb 21,4b-9):
    • Ludzie giną od jadu grzechu (węże). Ich własne siły nie wystarczają, by się ocalić.
    • Ratunek przychodzi z góry, od Boga, ale w bardzo konkretny sposób: muszą spojrzeć na symbol swojej udręki (węża). To akt zawierzenia i posłuszeństwa słowu Boga.
    • Wąż na palu to zapowiedźprawdziwego lekarstwa.
  2. Ewangelia wypełnia (J 3,13-17):
    • Jezus odnosi się wprost do tego wydarzenia: “Jak Mojżesz wywyższył węża… tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego”.
    • Krzyż jest nowym “wywyższonym znakiem”. Spojrzenie na ukrzyżowanego Chrystusa z wiarą przynosi ocalenie nie od fizycznej, ale od wiecznej śmierci.
    • Motywem jest nie gniew, ale MIŁOŚĆ: “Tak Bóg umiłował świat…”.
  3. List do Filipian tłumaczy (Flp 2,6-11):
    • Dlaczego właśnie krzyż? Ponieważ jest szczytem uniżenia i posłuszeństwa Chrystusa.
    • Droga Jezusa:równy Bogu -> sługa -> śmierć krzyżowa -> WYWYŻSZENIE.
    • Bóg wywyższa nie ludzką potęgę, ale pokorne oddanie. Krzyż staje się tronem, z którego Chrystus panuje.

Zakończenie/Praktyczne zastosowanie:

  • Gdzie ja “uchybiam” przed krzyżem? Gdzie go unikam w moim życiu? (W trudnościach, w wymagającej miłości, w codziennym poświęceniu?).
  • Zachęta, byśmy “spojrzeli” dziś z wiarą na Krzyż – w kościele, w naszych domach. To nie jest symbol klęski, ale znak nadziei, że przez posłuszeństwo i miłość Bóg przemienia nawet największe zło w zbawienie.

Homilia 2: Spojrzeć z wiarą. Trzy spojrzenia na Krzyż.

Temat: Nasze zbawienie zależy od tego, w jaki sposób patrzymy na Krzyż Chrystusa.

Wprowadzenie:

  • Opis sceny z pustyni: ludzie umierają, ale ci, którzy posłuchali słowa Bożego i spojrzeli na miedziany znak, zostali ocaleni.
  • Tak samo dziś: nasze duchowe życie lub śmierć zależą od tego, jak patrzymy na Krzyż.

Rozwinięcie – trzy rodzaje spojrzenia:

  1. Spojrzenie świata (spojrzenie “z dołu”):
    • Dla Rzymian i Greków krzyż był symbolem hańby, okrucieństwa, porażki. Dla wielu dziś jest reliktem przeszłości, głupstwem (por. 1 Kor 1, 23).
    • To spojrzenie widzi tylko cierpienie i absurd, nie dostrzega w nim sensu.
  2. Spojrzenie Boga (spojrzenie “z góry” – Flp 2,6-11):
    • Bóg patrzy na Krzyż i widzi najdoskonalszy akt miłości i posłuszeństwa swojego Syna.
    • Widzi Syna, który “ogołocił samego siebie”. Krzyż to nie porażka, ale zwycięstwo pokory nad pychą, miłości nad egoizmem.
    • Bóg na to spojrzenie odpowiadapotężnym wywyższeniem Zmartwychwstania i Wniebowstąpienia.
  3. Spojrzenie wiary (nasze spojrzenie – J 3,13-17):
    • To spojrzenie Izraelitów na pustyni: spojrzenie ufne, posłuszne słowu Bożemu.
    • My, patrząc na Krzyż z wiarą, widzimy to, co widzi Bóg: znak niewyobrażalnej miłości. “Tak Bóg umiłował świat…”.
    • W Krzyżu odkrywamy naszą godność (Chrystus umarł za mnie) i źródło nadziei (że moje cierpienie też może mieć zbawczy sens).

Zakończenie/Praktyczne zastosowanie:

  • Zachęta, byśmy świadomie patrzyli na krzyż w naszych domach, nosili go z godnością.
  • Niech to nie będzie ozdoba, ale akt wiary. Gdy jest ciężko, gdy tracisz cierpliwość (jak Izraelici na pustyni) – spójrz na Krzyż. To lekarstwo na jad grzechu i zniechęcenia.

Homilia 3: Droga w dół, która prowadzi w górę

Temat: Boża logika jest odwrotna od ludzkiej: aby zostać wywyższonym, trzeba się uniżyć.

Wprowadzenie:

  • Przedstaw światową logikę sukcesu: kariera, władza, samowystarczalność, dążenie do bycia “na górze”.
  • Ewangelia proponuje inną drogę – drogę Chrystusa, która jest “szaleństwem” dla świata.

Rozwinięcie – analiza “drogi” Jezusa (Flp 2,6-11):

  1. Krok 1: Uniżenie (kenoza):
    • “Nie skorzystał…” – dobrowolna rezygnacja z przywilejów bóstwa.
    • “Ogołocił samego siebie… przyjął postać sługi” – stał się jednym z nas.
    • “Uniżył samego siebie… aż do śmierci krzyżowej” – przyjął najhaniebniejszą śmierć.
    • To jest maksymalne zejście w dół.
  2. Krok 2: Wywyższenie (przez Boga):
    • “Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył”.
    • Uniżenie nie było celem, ale drogądo chwały. Bóg wynagradza pokorę i posłuszeństwo.
    • Imię Jezus (Jahwe zbawia) ma moc zbawczą.
  3. Wypełnienie zapowiedzi (Lb 21 i J 3):
    • Wąż został wywyższonyna palu, by dawać życie.
    • Jezus został wywyższonyna Krzyżu (a potem w chwale), by dać życie wieczne.
    • Krzyż jest najdoskonalszym znakiem tej “drogi w dół, która prowadzi w górę”.

Zakończenie/Praktyczne zastosowanie:

  • Jak ja podchodzę do uniżenia? Do służby? Do bycia ostatnim?
  • Nasze “podwyższenie” nie dokonuje się przez przebijanie się łokciami, ale przez chrześcijańską pokorę, służbę i miłość, na wzór Chrystusa.
  • Krzyż wzywa nas do tej właśnie, ewangelicznej logiki.

Homilia 4: Krzyż – objawienie Miłosierdzia

Temat: W wydarzeniu Krzyża Bóg objawia swoją najgłębszą naturę: jest Miłością, która przebacza i ratuje.

Wprowadzenie:

  • Na pustyni ludzie zgrzeszyli, ale gdy żałowali, Bóg dał im sposób na ocalenie.
  • Dzisiejsza uroczystość to święto nadziei dla grzeszników.

Rozwinięcie:

  1. Grzech i jego konsekwencje (Lb 21,4b-9):
    • Realność grzechu (“zgrzeszyliśmy”) i realność kary (węże, śmierć).
    • Grzech oddala od Boga i niszczy życie.
  2. Bóg nie chce potępienia, ale zbawienia (J 3,13-17):
    • To kluczowy fragment homilii. “Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony”.
    • Krzyż jest najwyższym dowodem tej prawdy. Bóg nie stoi z boku z wyrokiem, ale wchodzi w samo serce ludzkiego cierpienia i grzechu, by je wziąć na siebie.
    • Krzyż to “pomnik” Miłosierdzia, a nie zemsty.
  3. Miłosierdzie wymaga odpowiedzi (Flp 2 i nawiązanie do Lb):
    • Miłosierdzie nie jest tanie. Wymagało najwyższej ceny – krwi Syna Bożego.
    • Wymaga też naszej odpowiedzi: wiary(“każdy, kto w Niego wierzy” - J 3) i pokory (uznania, że potrzebujemy Zbawiciela, jak Izraelici na pustyni).
    • Hymn o kenozie pokazuje, jak daleko sięga Boża miłość – aż do całkowitego ogołocenia.

Zakończenie/Praktyczne zastosowanie:

  • Czy wierzę, że nie ma takiego grzechu, którego Bóg nie mógłby mi przebaczyć, jeśli tylko spojrzę z wiarą na Krzyż?
  • Zachęta do skorzystania z sakramentu pojednania – naszego “spojrzenia” na miedzianego węża dziś.
  • Krzyż przypomina: jesteś umiłowany, jesteś wybawiony.

Homilia 5: Od symbolu śmierci do Drzewa Życia

Temat: Krzyż Chrystusa przekształca znaczenie cierpienia i śmierci, czyniąc je bramą do życia.

Wprowadzenie:

  • Krzyż w czasach Chrystusa był narzędziem tortur i egzekucji. Budził przerażenie.
  • Dziś zdobimy go złotem, nosimy na szyi. Co się stało? Co zmieniło jego znaczenie?

Rozwinięcie:

  1. Stare drzewo śmierci (kontekst historyczny i Lb 21):
    • Drewno krzyża było narzędziem śmierci.
    • Nawiązanie do drzewa poznania dobra i zła w Raju, którego owoc przyniósł śmierć.
    • Wąż na pustyni również był związany z drzewem/palem i śmiercią.
  2. Nowe Drzewo Życia (J 3,13-17 i Flp 2):
    • Chrystus, wisząc na drzewie krzyża, przejął na siebie jad grzechu (symbolizowany przez węże) i go unicestwił.
    • Przez Jego śmierć krzyż stał się nowym Drzewem Życia. Jego owocem jest życie wieczne dla każdego, kto weń wierzy.
    • To nie drewno ma moc, ale Osoba na nim zawieszona – Bóg-Człowiek, który zwyciężył śmierć.
  3. Nasze drzewa życia (zastosowanie):
    • Każdy z nosi swój “krzyż” – trudności, choroby, cierpienia.
    • Chrystus nie przyszedł usunąć wszystkich krzyży, ale napełnić je sensem.
    • Przez zjednoczenie z Nim, nasze codzienne krzyże przestają być bezsensowną męką, a stają się – jak Jego Krzyż – narzędziami duchowego wzrostu, ofiary i zbawienia.

Zakończenie/Praktyczne zastosowanie:

  • Nie prośmy Boga, by od razu usuwał nasze krzyże. Prośmy, aby dał nam siłę nieść je z miłością, tak jak Chrystus.
  • Niech Krzyż Święty będzie dla nas przypomnieniem, że ostatecznym słowem Boga nie jest cierpienie, ale ŻYCIE.

sobota, 6 września 2025

XXIII Niedziela w ciągu roku – C

 Mdr 9,13-18

Któż bowiem z ludzi rozezna zamysł Boży albo któż pojmie wolę Pana? Nieśmiałe są myśli śmiertelników i przewidywania nasze zawodne, bo śmiertelne ciało przygniata duszę i ziemski przybytek obciąża lotny umysł. Mozolnie odkrywamy rzeczy tej ziemi, z trudem znajdujemy, co mamy pod ręką - a któż wyśledzi to, co jest na niebie? Któż poznał Twój zamysł, gdyś nie dał Mądrości, nie zesłał z wysoka Świętego Ducha swego? I tak ścieżki mieszkańców ziemi stały się proste, a ludzie poznali, co Tobie przyjemne, i wybawiła ich Mądrość.

Flm 1,9b-10.12-17

Jako stary Paweł, a teraz jeszcze więzień Chrystusa Jezusa - proszę cię za moim dzieckiem - za tym, którego zrodziłem w kajdanach, za Onezymem. Jego ci odsyłam; ty zaś jego, to jest serce moje, przyjmij do domu! Zamierzałem go trzymać przy sobie, aby zamiast ciebie oddawał mi usługi w kajdanach /noszonych dla/ Ewangelii. Jednakże postanowiłem nie uczynić niczego bez twojej zgody, aby dobry twój czyn był nie jakby z musu, ale z dobrej woli. Może bowiem po to oddalił się od ciebie na krótki czas, abyś go odebrał na zawsze, już nie jako niewolnika, lecz więcej niż niewolnika, jako brata umiłowanego. /Takim jest on/ zwłaszcza dla mnie, ileż więcej dla ciebie zarówno w doczesności, jak w Panu. Jeśli więc się poczuwasz do łączności ze mną, przyjmij go jak mnie!

Łk 14,25-33

A szły z Nim wielkie tłumy. On zwrócił się i rzekł do nich:

Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć. Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestoma tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko i prosi o warunki pokoju. Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem.

Homilia

Kto nie ma w nienawiści ... – I

Szokujące słowa wypowiada dziś Jezus. Szokujące i bardzo wymagające. Czytając dzisiejszą Ewangelię zadaję sobie pytanie: „czy to czego wymaga Chrystus jest dla normalnych ludzi, czy może tylko dla wybranych?” Jak można "mieć w nienawiści" swoich najbliższych, swoich rodziców, swoją rodzinę? Przecież to jest nieludzkie, przecież to jest wbrew przykazaniu miłości. Czy nie jest to jeden z tych momentów, gdzie Chrystus zaprzecza sam sobie? Jeśli bowiem dosłownie potraktować wezwanie Mistrza, to życie człowieka, życie ucznia chrystusowego staje się całkowicie niezrozumiałe, a nawet sprzeczne. Z jednej strony wymaganie stawiane w dzisiejszej Ewangelii, a z drugiej strony powtarzane wielokrotnie przykazanie miłości bliźniego...

Najbardziej jednak drastyczne są ostatnie słowa: "Kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada nie może być moim uczniem!” Czy takie radykalne podejście do chrześcijaństwa jest jeszcze możliwe dla normalnego człowieka, czy jest to raczej już tylko „ścieżka dla orłów”, powołanie dla wybranych, wyzwanie dla "zawodowców"? Na czym polega owo wyrzekanie się wszystkiego, owo zaparcie się siebie?

Sądzę, że w odpowiedzi na te wszystkie, powyżej postawione pytania trzeba najpierw rozróżnić dwie rzeczy:

- po pierwsze Chrystus mówiąc w taki właśnie obrazowy sposób, chce nam uzmysłowić to, o czym w kilka wieków później św. Augustyn będzie uczył mówiąc: „Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu w twoim życiu, to wszystko jest na właściwym miejscu, ale jeśli Bóg nie jest na pierwszym miejscu w twoim systemie wartości, to w twoim życiu jest bałagan i wszystko jest poprzestawiane.

- i po drugie, musimy sobie ustawicznie stawiać pytania o to, czy żyjemy radykalizmem ewangelicznym.

Takie pytania musimy sobie stawiać osobiście. Na czym – według mnie - polega ów radykalizm ewangeliczny? Co znaczy - dla mnie - wyrzekanie się wszystkiego? Jak ja mam nieść mój własny krzyż, aby być godnym miana ucznia Chrystusowego? Nie ma bowiem w tym względzie jakichś generalnych rozwiązań i ogólnych recept. Nie ma jednej, ogólnie powszechnej odpowiedzi. Innego radykalizmu będzie potrzebował kartuski zakonnik czy siostra zakonna, a innego matka chorego dziecka, czy ojciec wielodzietnej rodziny. Innego zaparcia się siebie będzie Chrystus oczekiwał od ucznia przed maturą, a innego od dyrektora zakładu pracy przed bardzo trudną decyzją personalną. Inaczej będzie ten ewangeliczny radykalizm realizowała matka czy ojciec w rodzinie, a inaczej ksiądz, inaczej dziecko a inaczej człowiek dorosły i w podeszłym wieku. Ale też nie można pozostawić tego fragmentu Ewangelii z boku, udawać, że go nie ma, że jest to tylko wynik redakcyjnych zabiegów św. Łukasza. Ewangeliczny radykalizm jest jednym z najważniejszych przesłań chrześcijaństwa. I bez niego wszystko rozmywa się w nijakości, w mdłym moralizatorstwie i słodkim ględzeniu.  Nie można też twierdzić, że jest on wezwaniem tylko dla mnichów, dla wybranych, dla żyjących „na górnych półkach”. To byłoby nieporozumienie. Wezwanie Chrystusa jest skierowane do uczniów, a nie do wybranych. Każdy oczywiście musi „usiąść i obliczyć wydatki”, czy będzie zdolny podołać nałożonym sobie zobowiązaniom, ale to musi zrobić każdy, a nie tylko ten kto czuje specjalne powołanie do kapłaństwa, czy życia konsekrowanego.

Każdy musi rozważyć i policzyć czy stać go na poniesienie wszystkich konsekwencji swojej decyzji. Niemniej jednak każdy z nas jest osobiście zobowiązany do klarownych i definitywnych rozstrzygnięć.

I kiedy Chrystus mówi bardzo zdecydowanie i jednoznacznie: „nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem”, to nie jest to tylko retoryczna figura literacka, ale faktyczny i realny wymóg stawiany prawdziwemu wyznawcy Chrystusa.  Jak bowiem ktoś powiedział: „Być oderwanym od wszystkiego, to podstawowy warunek, aby nie być na wszystko obojętnym”.

Być może we współczesnym świecie tak wiele jest obojętności i zobojętnienia na los innych właśnie dlatego, że ludzie są za bardzo przywiązani do tego co posiadają i nie umieją nabrać dystansu. Chrystus proponuje więc bardzo skuteczne lekarstwo na obojętność i znieczulicę, oderwanie się od wszystkiego i umieszczenie na centralnym miejscu mojego życia samego Boga, bo (warto może powtórzyć słowa św. Augustyna): „Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu w twoim życiu, to wszystko jest na właściwym miejscu, ale jeśli Bóg nie jest na pierwszym miejscu w twoim systemie wartości, to w twoim życiu jest bałagan.

A jak jest w twoim życiu?


Kazanie na XXIII Niedzielę Zwykłą, Rok C

„Kto nie ma w nienawiści…” – II

Szokujące słowa. Słowa, które ranią, budzą sprzeciw i które, czytane dosłownie, zdają się przeczyć wszystkiemu, czego nas nauczano. Jak to możliwe, że Ten, który jest Miłością, każe nam „mieć w nienawiści” ojca, matkę, żonę, dzieci, nawet… własne życie? Jak pogodzić to z czwartym przykazaniem, z przykazaniem miłości bliźniego? Czyżby Chrystus zaprzeczał sam sobie? A może to wezwanie nie jest dla nas, zwykłych ludzi, lecz tylko dla wybranych – dla zakonników, misjonarzy, dla tych, którzy żyją na „duchowych wyżynach”?

Te pytania są ważne. Są znakiem, że słuchamy Ewangelii poważnie i że nie chcemy jej spłycić. I właśnie dlatego musimy wejść głębiej, poza warstwę literacką, by dotknąć sedna przesłania Jezusa.

Język, którego używa Pan, to język semickiej przenośni, język mocnego, radykalnego kontrastu. On nie nawołuje do emocjonalnej nienawiści, do zła i pogardy dla tych, których kochamy. To byłoby sprzeczne z Jego własnym nauczaniem. On mówi o prymacie, o pierwszeństwie. Mówi o fundamentalnym wyborze, przed którym staje każdy, kto chce iść za Nim naprawdę. Chodzi o to, że miłość do Niego ma tak absolutny i pierwszy charakter, że w porównaniu z nią, nawet największe i najświętsze ludzkie miłości mogą się wydawać jak „nienawiść”. To nie jest deprecjacja rodziny, ale ustawienie właściwej hierarchii. Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko inne znajdzie swoje właściwe, dobre i piękne miejsce. Jeśli cokolwiek innego – nawet rodzina, praca, nasze plany czy bezpieczeństwo – zajmie Jego miejsce, wówczas całe nasze życie staje się bałaganem, jak uczył św. Augustyn.

Podobnie jest z tym drugim, równie radykalnym wezwaniem: *„Kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem”*. Czy to znaczy, że mamy wszystko rzucić, rozdać i iść w świat? Dla niektórych, jak św. Franciszek, tak właśnie wyglądało to powołanie. Ale dla większości z nas to wezwanie ma głębszy, duchowy wymiar.

„Wyrzec się wszystkiego” to niekoniecznie fizycznie wszystkiego się pozbyć. To znaczy wyrzec się wewnętrznego przywiązania, panowania tych rzeczy nad naszym sercem. To oderwanie serca od tego, co posiadamy, abyśmy mogli to wszystko traktować jako dar, a nie jako cel sam w sobie. Być może we współczesnym świecie tak wiele jest obojętności i znieczulicy na los innych właśnie dlatego, że ludzie są tak bardzo przywiązani do tego, co posiadają, że nie potrafią już niczego ani nikogo innego naprawdę kochać. Chrystus proponuje lekarstwo: oderwanie się, by nie być obojętnym.

Dlatego właśnie to radykalne wezwanie nie jest jedynie „ścieżką dla orłów”. Jest skierowane do wszystkich uczniów, czyli do każdego z nas tutaj zgromadzonych. Ale nie ma jednej, uniwersalnej recepty na jego wypełnienie. Inaczej ten radykalizm będzie wyglądał w życiu matki, która rezygnuje z kariery, by opiekować się niepełnosprawnym dzieckiem. Inaczej u ojca, który po ciężkim dniu pracy znajduje jeszcze siłę, by pobawić się z synami, zamiast włączyć telewizor. Inaczej u nastolatka, który ma odwagę przyznać się do wiary w szkole. Inaczej u dyrektora, który podejmuje trudną, ale uczciwą decyzję finansową. Inaczej u osoby starszej, która z godnością i ufnością znosi samotność i chorobę.

Radykalizm Ewangelii polega na tym, by w mojej konkretnej sytuacji życiowej, na moim miejscu, Bóg był zawsze na pierwszym miejscu. By Jego wola, Jego miłość, Jego Ewangelia były kompasem wszystkich moich decyzji – dużych i małych.

Dlatego Chrystus każe nam „usiąść i obliczyć wydatki”. To wezwanie do roztropności i dojrzałości. Zanim powiesz „tak”, pomyśl, co to „tak” oznacza. Ale to nie jest wezwanie, by odłożyć decyzję na później. To wezwanie, by ją podjąć świadomie. Każdy z nas jest osobiście zobowiązany do klarownych i definitywnych rozstrzygnięć.

A zatem, co to znacze dla mnie dziś, w tym tygodniu, „wyrzec się wszystkiego”? Od czego muszę oderwać swoje serce, by było wolne dla Boga i dla bliźnich? Jaki jest mój krzyż – moje codzienne obowiązki, trudności, wyrzeczenia – który mam wziąć i nieść z miłością?

Nie udawajmy, że tych słów w Ewangelii nie ma. To one nadają chrześcijaństwu smak, moc i autentyczność. Bez tego radykalizmu wszystko rozmywa się w nijakości, w mdłym moralizatorstwie i słodkim ględzeniu.

Pytanie, które postawił na początku kaznodzieja, jest pytaniem, które na końcu musi zadać sobie każdy z nas: A jak jest w twoim życiu? Gdzie jest Bóg w twoim systemie wartości? Na którym miejscu?

Niech Eucharystia, w której przyjmiemy Tego, który dla nas wyrzekł się wszystkiego, da nam siłę, byśmy i my, każdego dnia, umieli wybierać Go jako nasze pierwsze i jedyne Dobro.

Amen.


 Oto 5 propozycji kazań na XXIII Niedzielę Zwykłą, rok C, opartych na podanych czytaniach.

Schemat 1: MĄDROŚĆ KRZYŻA – JEDYNA DROGA ROZPOZNANIA BOGA

Temat: Prawdziwa Mądrość, która pochodzi od Ducha Świętego, pozwala nam podjąć radykalną decyzję pójścia za Chrystusem.

Wprowadzenie:

  • Rozpocznij od pytania o nasze ludzkie plany i zamierzenia. Często wszystko starannie kalkulujemy (remont, wakacje, inwestycje). A jak kalkulujemy nasze życie duchowe?
  • Dzisiejsze czytania pokazują, że nasze ludzkie kalkulacje są zawodne, a prawdziwa mądrość pochodzi tylko od Boga i prowadzi do decyzji, które świat może uznać za nierozsądne.

Rozwinięcie:

  1. Brak Mądrości (Mdr 9,13-18):
    • Autor Księgi Mądrości ukazuje ograniczenie człowieka: “ziemski przybytek obciąża lotny umysł”. Sami z siebie nie jesteśmy w stanie pojąć Bożych zamysłów.
    • Nasze ludzkie myślenie jest często przyziemne, skoncentrowane na wygodzie, sukcesie, unikaniu cierpienia. Tą drogą nie poznamy Boga.
    • Prawdziwe poznanie jest darem: Bóg “zesłał z wysoka Świętego Ducha swego”. To Duch Święty daje nam prawdziwą Mądrość.
  2. Przykład Mądrości (Flm 1,9b-17):
    • Św. Paweł działa pod wpływem tej Bożej Mądrości. Jego prośba do Filemona jest nieracjonalnaw świetle prawa świata: niewolnika (majątek) należy ukarać, a nie traktować jak brata.
    • Mądrość Pawła każe mu widzieć w Onezymie nie “rzecz”, ale “swoje serce”, “brata umiłowanego”. To rewolucyjna zmiana perspektywy.
    • To konkretny owak działania Ducha Świętego, który burzy światowe podziały.
  3. Wezwanie do Mądrości (Łk 14,25-33):
    • Jezus domaga się radykalizmu, który dla świata jest szaleństwem. “Nienawiść” w języku biblijnym oznacza “mniejsze umiłowanie”. Chodzi o hierarchię wartości: Bóg na pierwszym miejscu, ponad wszystko.
    • Wezwanie do niesienia krzyża to wezwanie do przyjęcia Bożej logiki, gdzie miłość i dar z siebie są większe niż egoizm i samo zachowanie.
    • Przypowieści o wieży i królu nie są zachętą do wyrachowania, ale do świadomości konsekwencji. Bycie uczniem to nie chwilowy zryw, ale decyzja na całe życie, która będzie nas kosztować. Prawdziwa Mądrość polega na rozpoznaniu, że Chrystus jest wart każdej ofiary.

Zastosowanie:

  • Gdzie szukam mądrości do podejmowania decyzji? W ludzkich kalkulacjach, opiniach świata, czy na modlitwie, w słuchaniu Ducha Świętego?
  • Czy jest we mnie gotowość, by dla Ewangelii podjąć decyzje, które dla innych mogą wydawać się nierozsądne (przebaczenie, rezygnacja z awansu, który kłóci się z sumieniem, poświęcenie czasu dla potrzebującego)?

Zakończenie:
Prośmy dziś o dar Ducha Świętego, o prawdziwą Mądrość, która pozwoli nam rozeznać, co jest Bogu przyjemne i podjąć radykalną, ale jedynie sensowną decyzję pójścia za Chrystusem – nawet gdybyśmy mieli nieść swój krzyż.

Schemat 2: CENA I WARTOŚĆ UCZNIOSTWA

Temat: Bycie uczniem Chrystusa jest bezcenne, ale nie jest darmowe. Wymaga świadomej i radykalnej decyzji.

Wprowadzenie:

  • W świecie reklamy często słyszymy: “To nic nie kosztuje!”. Ewangelia nie jest taką ofertą. Jezus nie obiecuje łatwego życia, ale życie szczęśliwe i wieczne.
  • Dzisiaj Jezus jasno stawia warunki i każe nam obliczyć koszty.

Rozwinięcie:

  1. Kosztuje wszystko (Łk 14,25-33):
    • Jezus nie owija w bawełnę: uczeń musi kochać Go więcej niż najbliższych i więcej niż własne życie (“siebie samego”).
    • Krzyż to nie tylko wielkie cierpienia, ale codzienne wyrzeczenia, walka z grzechem, wierność przykazaniom.
    • Przypowieści mówią o roztropności. Głupotą jest zaczynać budowę, jeśli nie ma się środków na dokończenie. Głupotą jest deklarować się jako chrześcijanin, jeśli nie jest się gotowym na ofiarę.
  2. Wartość: Wolność i Godność (Flm 1,9b-17):
    • List do Filemona pokazuje, jaka jest wartośćtego uczniostwa. Onezym, dzięki Pawłowi, doświadczył wolności dzieci Bożych. Z zbiegłego niewolnika stał się “bratem umiłowanym”.
    • Paweł prosi Filemona, aby dostrzegł w niewolniku tę samą godność – godność ucznia Chrystusa. To jest nowa tożsamość, która przewyższa wszelkie statusy społeczne.
    • Cena, jaką płaci Filemon (rezygnacja z praw, przebaczenie, strata majątkowa), jest niczym wobec wartościzyskania brata w Chrystusie.
  3. Źródło Mocy (Mdr 9,13-18):
    • Sami z siebie nie jesteśmy w stanie ponieść tych kosztów. “Śmiertelne ciało przygniata duszę”.
    • Bóg daje nam pomoc: “zesłał z wysoka Świętego Ducha swego”. To Duch Święty daje nam siłę do niesienia krzyża, do przebaczenia, do radykalnej miłości.
    • Dzięki Niemu “ścieżki mieszkańców ziemi stały się proste” – czyli możliwe do przejścia.

Zastosowanie:

  • Jakie konkretne “krzyże” mam nieść dziś w moim życiu? (trudna relacja, nałóg, choroba, obowiązek)
  • Czy pamiętam o wartości, jaką jest bycie dzieckiem Bożym? Czy ta świadomość pomaga mi podejmować trud?

Zakończenie:
Nie bójmy się dziś usiąść i obliczyć kosztów. Jezus zaprasza nas do inwestycji naszego życia w coś, co ma wartość wieczną. To inwestycja, która zwraca się z nawiązką. Prośmy o odwagę, by ją podjąć.

Schemat 3: REWOLUCJA RELACJI: OD NIEWOLNIKA DO BRATA

Temat: Ewangelia Jezusa Chrystusa burzy światowe schematy relacji i powołuje do tworzenia wspólnoty opartej na braterstwie.

Wprowadzenie:

  • Świat dzieli ludzi: na lepszych i gorszych, bogatych i biednych, swoich i obcych. Często i my tak patrzymy.
  • Bóg patrzy inaczej. Dzisiejsze czytania pokazują rewolucję, jaką Ewangelia wnosi w ludzkie relacje.

Rozwinięcie:

  1. Zasada rewolucji (Łk 14,26):
    • Słowa Jezusa o “nienawiści” względem rodziny są szokujące. Ale chodzi o fundamentalny przekaz: żadna ludzka relacja nie może być ważniejsza niż relacja z Bogiem.
    • To nie zachęta do zaniedbywania rodziny, ale stwierdzenie, że dopiero gdy Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystkie inne relacje znajdują swoje właściwe, oczyszczone miejsce.
    • Uczniostwo wymaga zerwania z idolatrią rodziny, tradycji, czy narodowości, jeśli stają one ponad Bogiem.
  2. Przykład rewolucji (Flm 1,9b-17):
    • Tu widzimy tę zasadę w praktyce. Św. Paweł nie kwestionuje prawa własności, ale nadaje mu całkowicie nowy, ewangeliczny wymiar.
    • Proponuje przejście z relacji pan-niewolnik(opartej na przymusie i własności) na relację brat-brat (opartą na miłości i wolności w Chrystusie).
    • “Przyjmij go jak mnie!” – to najwyższe wezwanie do jedności i miłości, które przekracza wszelkie bariery społeczne.
  3. Źródło rewolucji (Mdr 9,13-18):
    • Skąd mamy siłę do takiej rewolucji? Nie z naszego “przygniecionego” umysłu.
    • Źródłem jest Mądrość pochodząca od Ducha Świętego. To On pozwala nam widzieć drugiego człowieka nie przez pryzmat naszych uprzedzeń, ale oczami Boga.
    • “Ludzie poznali, co Tobie przyjemne” – a Bogu przyjemna jest miłość braterska i przebaczenie.

Zastosowanie:

  • Gdzie w moim życiu działają jeszcze “stare schematy”? (np. traktowanie kogoś z góry, niechęć do wybaczenia, trzymanie się urazy, podział na “swoich” i “obcych” w mojej parafii/rodzinie)
  • Kogo w moim otoczeniu powinienem przestać widzieć jako “niewolnika” (czyli kogoś do wykorzystania, zignorowania), a zacząć widzieć jako “brata/siostrę w Chrystusie”?

Zakończenie:
Ewangelia wzywa nas do ciągłej rewolucji serca. Do przechodzenia od logiki świata do logiki Królestwa Bożego. Otwórzmy się na Ducha Świętego, który uzdalnia nas do budowania relacji prawdziwie braterskich.

Schemat 4: WYMIERZONY RADYKALIZM

Temat: Chrześcijański radykalizm nie jest ślepym fanatyzmem, ale roztropną, świadomą i całkowitą gotowością do pójścia za Jezusem.

Wprowadzenie:

  • Słowo “radykalny” często nas przeraża. kojarzy się z ekstremizmem. Jezusowy radykalizm jest inny.
  • Jest to radykalizm miłości, który nie niszczy, ale buduje. Jest wymagający, ale i roztropny.

Rozwinięcie:

  1. Wezwanie do radykalizmu (Łk 14,25-27):
    • Jezus nie pozostawia wątpliwości: Jego naśladowanie nie jest dla letnich. Wymaga absolutnego pierwszeństwa i gotowości na krzyż.
    • To radykalna wizja życia, gdzie miłość do Boga przenika i porządkuje wszystkie inne sfery.
  2. Roztropność radykalizmu (Łk 14,28-32):
    • Kluczowy fragment. Jezus niekaże iść na ślepo. Mówi: “usiądź i oblicz”. Prawdziwe uczniostwo to nie emocjonalny wybuch, ale dojrzała decyzja.
    • Ten, kto buduje (pracuje nad swoim życiem wiarą) i król (walczy z pokusami i złem) musi mieć plan i świadomość swoich sił.
    • Chrześcijański radykalizm to codzienne, konsekwentne podejmowanie małych decyzji dla Boga, a nie tylko jednorazowy heroiczny czyn.
  3. Przykład radykalizmu w miłości (Flm 1,9b-17):
    • Paweł proponuje Filemonowi akt radykalnej miłości i przebaczenia. Ale czyni to w sposób roztropny i delikatny.
    • Nie rozkazuje, ale “prosi”, szanuje wolną wolę Filemona (“nie chcę niczego czynić bez twojej zgody”). Jego radykalizm jest ewangelizacyjny, a nie siłowy.
    • Pokazuje, że radykalizm Ewangelii realizuje się w codziennych, konkretnych relacjach.
  4. Moc do radykalizmu (Mdr 9,13-18):
    • Sami nie damy rady być tak radykalnymi. Nasza ludzka roztropność jest “zawodna”.
    • Potrzebujemy Mądrości z wysoka, Ducha Świętego, który “prostuje ścieżki” i daje siłę, by wytrwać w podjętej decyzji.

Zastosowanie:

  • Czy moja wiara jest świadomą, przemyślaną decyzją, czy tylko nawykiem i tradycją?
  • W czym dziś mam być “radykalny” w mojej miłości? (np. radykalnie wybaczyć, radykalnie poświęcić komuś czas, radykalnie przemilczeć czyjąś wadę)

Zakończenie:
Jezus wzywa nas do radykalizmu, ale radykalizmu mądrego, opartego na Jego łasce. Usiądźmy dziś z Nim i “obliczmy” na nowo, czy chcemy i czy jesteśmy gotowi iść za Nim aż do końca.

Schemat 5: LOGIKA KRZYŻA CONTRA LOGIKA ŚWIATA

Temat: Bóg proponuje nam zupełnie nową logikę życia, która w oczach świata wydaje się szaleństwem, ale jest jedyną drogą do zbawienia.

Wprowadzenie:

  • Każdy z nas kieruje się w życiu pewną “logiką”: staramy się unikać cierpienia, gromadzić dobra, dbać o opinię. To “logika świata”.
  • Jezus przynosi “logikę krzyża”, która jest jej całkowitym przeciwieństwem. Dzisiejsze czytania to zestawienie tych dwóch perspektyw.

Rozwinięcie:

  1. Logika świata jest ograniczona (Mdr 9,13-18):
    • Ludzka logika jest “nieśmiała” i “zawodna”. Próbujemy pojąć niebo ziemskimi kategoriami i się to nie udaje.
    • Świat mówi: “szczęście to brak cierpienia i posiadanie”. Bóg mówi coś zupełnie innego.
  2. Logika krzyża objawiona w Jezusie (Łk 14,25-33):
    • Świat mówi:kochaj swoją rodzinę i siebie ponad wszystko. Jezus mówi: twoja miłość do Mnie ma być tak ogromna, że w porównaniu z nią miłość do bliskich będzie wyglądać jak “nienawiść”.
    • Świat mówi:unikaj cierpienia za wszelką cenę. Jezus mówi: weź swój krzyż i naśladuj Mnie.
    • Świat mówi:działaj impulsywnie, żyj chwilą. Jezus mówi: bądź roztropny, oblicz koszty, decyzja ma być trwała.
    • Logika krzyża to logika miłości, która jest warta każdej ofiary.
  3. Logika krzyża w praktyce (Flm 1,9b-17):
    • Logika świata mówiłaby do Filemona:Onezym to twój niewolnik, własność. Zbiegł, okradł cię? Pokaż mu, gdzie jego miejsce, ukarz go, aby inni się bali.
    • Logika krzyża, przez usta Pawła, mówi:jest twoim bratem. Przyjmij go, wybacz mu, kochaj go. strata majątkowa jest niczym w porównaniu z zyskiem nowego życia w wspólnocie.
    • To życiowy test, gdzie wiara musi pokonać światowy sposób myślenia.

Zastosowanie:

  • W jakich sytuacjach mojego życia bardziej kieruję się “logiką świata” niż “logiką krzyża”? (praca, rodzina, postawy życiowe)
  • Czy potrafię dostrzec, że Boże “szaleństwo” jest mądrzejsze od ludzkiej mądrości?

Zakończenie:
Bóg nie prosi nas o lekkie, wygodne życie. Prosi nas o życie wielkie, głębokie i szczęśliwe, które znajduje swój sens w logice krzyża – logice bezwarunkowej miłości. Odważmy się uwierzyć, że ta właśnie logika prowadzi do prawdziwego zwycięstwa.

 

wtorek, 2 września 2025

Promocja książki o Bożym Miłosierdziu

 

Przy zakupie przez Internet TUTAJ dwóch tomów książki „Mów do ludzkich sumień 4

„Alfabet Bożego Miłosierdzia cz.1 – A – M

i „Alfabet Bożego Miłosierdzia cz.2 – N – Z



Książkę „Mów do ludzkich sumień – 5. Modlitwa i Poezja Religijna” otrzymujesz gratisowo …

i płacisz tylko za dwa tomy 2*40 = 80 + koszt wysyłki 16 zł. Razem za dwa tomy 96 zł.

Zamów TUTAJ

 

piątek, 29 sierpnia 2025

22 NIEDZIELA ZWYKŁA, ROK C

 Pierwsze czytanie                                       Syr 3, 17-18. 20. 28-29

 Bóg miłuje pokornych

 Czytanie z Księgi Syracydesa.

Synu, z łagodnością wykonuj swe sprawy, a każdy, kto jest prawy, będzie cię miłował. O ile wielki jesteś, o tyle się uniżaj, a znajdziesz łaskę u Pana. Wielka jest bowiem potęga Pana i przez pokornych bywa chwalony.

Na chorobę pyszałka nie ma lekarstwa, albowiem nasienie zła w nim zapuściło korzenie. Serce rozumnego rozważa przypowieści, a ucho słuchacza jest pragnieniem mędrca.

Oto słowo Boże.

 

Psalm responsoryjny Ps 68 (67), 4-5ac. 6-7ab. 10-11 (R. : por. 11b)

 Refren: Ty, dobry Boże, biednego ochraniasz.

4  Sprawiedliwi cieszą się i weselą przed Bogiem, *

     i rozkoszują radością.

5  Śpiewajcie Bogu, grajcie Jego imieniu, *

     cieszcie się Panem, przed Nim się weselcie.

Refren.

6  Ojcem sierot i wdów opiekunem *

     jest Bóg w swym świętym mieszkaniu.

7  Bóg dom gotuje dla opuszczonych, *

     jeńców prowadzi ku lepszemu życiu.

Refren.

10 Deszcz obfity zesłałeś, Boże, *

     Tyś orzeźwił swoje znużone dziedzictwo.

11 Twoja rodzina, Boże, znalazła to mieszkanie, *

     które w swej dobroci dałeś ubogiemu.

Refren.

 

Drugie czytanie                                              Hbr 12, 18-19. 22-24a

 Stare i Nowe przymierze

 

Czytanie z Listu do Hebrajczyków.

Bracia:

Nie przystąpiliście do dotykalnego i płonącego ognia, do mgły, do ciemności i burzy ani też do grzmiących trąb i do takiego dźwięku słów, iż wszyscy, którzy go słyszeli, prosili, aby do nich nie mówił.

Wy natomiast przystąpiliście do góry Syjon, do miasta Boga żyjącego, Jeruzalem niebieskiego, do niezliczonej liczby aniołów, na uroczyste zebranie, do Kościoła pierworodnych, którzy są zapisani w niebiosach, do Boga, który sądzi wszystkich, do duchów sprawiedliwych, które już doszły do celu, do pośrednika Nowego Testamentu, Jezusa.

Oto słowo Boże.

 

Śpiew przed Ewangelią                                               Mt 11, 29ab

 

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie,

bo jestem cichy i pokorny sercem.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

 

Ewangelia                                                                         Łk 14, 1. 7-14

 

Kto się wywyższa, będzie poniżony,
a kto się poniża, będzie wywyższony

 

+ Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

 

Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili.

I opowiedział zaproszonym przypowieść, gdy zauważył, jak sobie wybierali pierwsze miejsca. Tak mówił do nich: «Jeśli cię kto zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca; by czasem ktoś znakomitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: “Ustąp temu miejsca”; i musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce.

Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. Wtedy przyjdzie gospodarz i powie ci: “Przyjacielu, przesiądź się wyżej”; i spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony».

Do tego zaś, który Go zaprosił, rzekł: «Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę. Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych.

A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym tobie się odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych».

Oto słowo Pańskie.



Homilia I

 

Aby być szczęśliwym trzeba być pokornym!!! Trudna to prawda i bardzo niepopularna... Przecież człowiek pokorny jest na każdym kroku wykorzystywany, wyśmiewany, jest słaby, niezaradny, nie ma – koniecznej w współczesnym świecie – asertywności, jest życiowym niedorajdą. A Chrystus wielokrotnie w Ewangeliach nawołuje do pokory i skromności, do nie wywyższania się i ustępowania, do nie odpowiadania złem na zło, gwałtem na gwałt, do nadstawiania drugiego policzka. Czy to jest realne i możliwe we współczesnym życiu, gdzie każdy musi być silny, asertywny, znać swoją wartość, umieć się bronić i dbać o swoje PR?

 

Co więcej św. Piotr w swoim pierwszym liście pisze coś, co może razić i zniechęcać:

 "Najmilsi: Wszyscy wobec siebie wzajemnie przyobleczcie się w pokorę, Bóg bowiem pysznym się sprzeciwia, pokornym zaś daje łaskę. Upokórzcie się więc pod mocną ręką Boga, aby was wywyższył w stosownej chwili. Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was. Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawiajcie się jemu. (…) A Bóg wszelkiej łaski, Ten, który was powołał do wiecznej swojej chwały w Chrystusie, gdy trochę pocierpicie, sam was udoskonali, utwierdzi, umocni i ugruntuje. Jemu chwała i moc na wieki wieków. Amen. 1 P 5, 5-11"

 

Pokora, skromność, uległość, posłuszeństwo są w ogóle bardzo nielubianymi a nawet niebezpiecznymi zaletami. Często kojarzone są z czołobitnością, serwilizmem, słabością, nijakością, koniunkturalizmem i konformizmem. Czy tak jest naprawdę? Czy rzeczywiście pokora i skromność w życiu codziennym skazują nas na słabość i nijakość?

 

To są na pewno trudne pytania i nie ma na nie łatwych odpowiedzi. Co więcej, wydaje się, że współcześnie tylko siła przebicia i ambitne wywyższanie się, a nawet czasami arogancja dają większe szanse i lepszą pozycję. Czy katolicy to ludzie słabi, potulni i zastraszone życiowe niedorajdy?

 

Odpowiedź można znaleźć w dzisiejszej Ewangelii, kiedy Chrystus mówi: "Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony.", ale i w słowach św. Piotra, który wyraźnie przestrzega: " Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawiajcie się jemu." Jest bowiem rzeczywiście tak, że diabeł kusi i szuka jakby wciągnąć nas w swoje sidła: pychy, pewności siebie, zarozumiałości, arogancji, megalomanii, zuchwałości i buty. Od początku, od czasów raju ustawicznie podsuwa człowiekowi to samo, czym on sam zgrzeszył przeciwko Bogu, czyli po prostu pychę i zarozumiałość.

 

Odpowiedzią na tę pokusę jest łaska pokory i uniżenia się przed Bogiem, uznania swojej słabości i niedoskonałości, a jednocześnie uznania mocy i potęgi, Tego, Który JEST. Odpowiedzią jest łaska zdania się całkowicie na zbawczą wolę Boga. Pokora jest fundamentem wszelkich cnót. Uznaj więc swoją niemoc przed Bogiem, a On cię wywyższy w stosownej chwili. Proś o Jego moc, łaskę i siłę. Tylko z Nim możesz zwyciężyć każdą słabość i tylko w Nim znajdziesz pokój. To przecież taką lekcję ostatecznej i niewyobrażalnej pokory daje nam Chrystus na krzyżu. "Bóg bowiem pysznym się sprzeciwia, pokornym zaś daje łaskę." A w Ewangelii Mateusza Pan mówi: „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę?

 

Nie goń więc za wyższością – ona niszczy twoje wnętrze i czyni cię zarozumiałym. Jeśli Bóg uzna, że masz wystarczająco pokory – wywyższy Cię i ukaże twoją prawdziwą wartość. Bez tej cnoty, bez pokory i skromności wszystkie zaszczyty, wszystkie osiągnięcia będą Twoją zgubą. Diabeł może dać Ci całą majętność tego świata, a przy tym spustoszyć Twoje wnętrze poprzez truciznę pychy i zarozumiałości. Pokorni tylko z pozoru wydają się być przegranymi Czyż nie tak było z Jezusem, Który właśnie pokorą i uniżeniem odniósł na krzyżu zwycięstwo nad grzechem i śmiercią? Czy naprawdę chcesz doświadczyć porażki w chwilowym luksusie? Czy nie lepsze jest raczej, trwałe zwycięstwo pokory, mimo że na krzyżu?

Proszę Cię Panie o łaskę pokory…

Daj mi łaskę codziennego uniżania się przed Tobą.

 

Homilia II

 

Prawdziwa siła pokory

Czy pokora to przepis na życie? A może raczej… przepis na porażkę? W świecie, który ceni siłę, pewność siebie, asertywność i osobistą reklamę, słowa Jezusa o zajmowaniu ostatniego miejsca brzmią jak absurdalna rada. Pokorny? To musi być niezaradny życiowo człowiek, który daje się wykorzystywać i przegrywa w wyścigu szczurów. Takie mamy wyobrażenie.

A jednak Chrystus mówi dziś do nas jasno: „Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony”. I to nie jest jakiś poboczny temat. To sedno Ewangelii.

Pokora to nie samokrytyczne przekonanie o własnej małości i nicości, ale prawda o własnej słabości i niewystarczalności. Jak mówi św. Teresa Wielka: „Pokora to potrójna prawda; o Bogu, o bliźnim i o sobie

Św. Piotr w swoim liście idzie nawet o krok dalej i mówi coś, co może nas niepokoić: „Bóg pysznym się sprzeciwia, pokornym zaś daje łaskę”. Czy to znaczy, że Bóg jest przeciwko ludzkiemu sukcesowi? Że chce, byśmy byli naiwni, ulegli i zastraszeni?

Czym naprawdę jest pokora?

Musimy najpierw odróżnić prawdziwą pokorę od jej fałszywej karykatury. Pokora to nie:

·         Słabość czy brak charakteru.

·         Czołobitność i strach.

·         Nijakość i brak własnego zdania.

·         Niska samoocena i umartwianie się.

Prawdziwa pokora to… trzeźwe, realistyczne spojrzenie na siebie. To uczciwa odpowiedź na pytania: Kim jestem? Jaka jest prawda o mnie? To uznanie, że wszystko, co mam i kim jestem, jest darem od Boga. Pokora to wolność od iluzji o własnej wielkości, ale też od paraliżującego lęku przed bylejakością. Człowiek pokorny wie, że jego siła nie bierze się z niego samego, ale z Boga, na którym może się oprzeć.

Św. Piotr daje nam genialną receptę: „Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was”. Czy to słabość? Nie! To ogromna siła! To świadomość, że nie muszę dźwigać ciężaru życia sam. Mogę „przerzucić” moje lęki, niepokoje i presję na Tego, który jest wszechmocny. To akt zaufania, a nie kapitulacji.

Pokora to broń duchowa

Piotr nie pozostawia nas w błogim poczuciu bezpieczeństwa. Dodaje ostrzeżenie: „Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży, szukając kogo pożreć”.

Co jest najskuteczniejszą przynętą diabła? Pycha. Ta sama, która działała w raju: „będziecie jak Bóg”. Diabeł nie kusi nas zwykle otwartym złem. On kusi nas dobrem, ale poza Bogiem. Kusi sukcesem, który mam osiągnąć sam, po trupach, za cenę uczciwości. Kusi poczuciem wyższości, pogardą dla słabszych, przekonaniem, że wszystko zawdzięczam tylko sobie. To jest duchowa pułapka, która „pożera” nas od środka, pustoszy serce, nawet jeśli odniesiemy światowy sukces.

Pokora jest naszą tarczą przeciwko tej pułapce. To postawa nieustannego czuwania, by nie uwierzyć w iluzję własnej samowystarczalności.

Jezus – nasz wzór pokornej siły

Gdzie szukać definicji pokory? Spójrzmy na Krzyż. Jezus – Wszechmocny Bóg – uniża się do końca. Pozwala się osądzić, poniżyć i ukrzyżować. Czy to przejaw słabości? Właśnie tam dokonuje się nasze zbawienie! To największa demonstracja siły w historii świata! Siły, która polega na absolutnym zaufaniu Ojcu i miłości do końca.

Pokora nie oznacza więc, że mamy być życiowymi przegranymi. Oznacza, że mamy walczyć i zwyciężać na Boży sposób. Prawdziwe wywyższenie przychodzi od Boga. On, jak mówi Piotr, „was udoskonali, utwierdzi, umocni i ugruntuje”. To On pokaże naszą prawdziwą wartość we właściwym czasie.

Na co więc postawić? Na kruchy, własny PR, który trzeba nieustannie budować i bronić? Czy na trwałą, Bożą łaskę, która umacnia nas od środka?

Prośmy dziś o łaskę takiej właśnie pokory. O odwagę, by zajmować ostatnie miejsce, ufać i „przerzucać” na Boga nasze troski. O siłę, która płynie z uznania, że bez Niego nic nie możemy, ale z Nim możemy wszystko.

Modlitwa:
Panie, daj mi łaskę prawdziwej pokory. Naucz mnie trzeźwo patrzeć na siebie i w każdej chwili ufać Tobie. Wyzwól mnie z potrzeby wywyższania się i daj siłę, która płynie z Twojej mocy. Amen.



Homilia III

 Mądrość wybierania ostatniego miejsca

Scena z dzisiejszej Ewangelii jest niezwykle ludzka i… zaskakująco aktualna. Jezus idzie na obiad do jednego z przywódców religijnych. Wszyscy goście są bacznymi obserwatorami, a On – obserwatorem ich. Widzi, jak wybierają “pierwsze miejsca”. To nie jest tylko kwestia protokołu. To metafora naszego życia. Walki o pozycję, status, uznanie, bycie kimś ważnym. To pragnienie, żeby nas dostrzeżono, doceniono, zaproszono do stołu decydentów.

I w tę ludzką grę ambicji i porównań wchodzi Jezus z radą, która brzmi jak absurdalna strategia życiowa: “Gdy cię zaproszą, idź i usiądź na ostatnim miejscu”.

Czy to znaczy, że mamy mieć niską samoocenę? Że mamy udawać skromnych, by później zostać dowartościowanym? Nie. To nie jest instrukcja taktycznej gry. To głęboka mądrość dotycząca wolności serca.

Pokora to nie samokrytyczne przekonanie o własnej małości i nicości, ale prawda o własnej słabości i niewystarczalności. Jak mówi św. Teresa Wielka: „Pokora to potrójna prawda; o Bogu, o bliźnim i o sobie

Jezus pokazuje, że gonitwa za “pierwszymi miejscami” tak naprawdę nas zniewala.

·         Sprawia, że nasza wartość zależy od opinii innych. Czy mnie zaprosili? Gdzie mnie posadzili? Czy mnie docenili?

·         Prowadzi do upokorzenia, gdy nasze nadmierne roszczenia zderzają się z rzeczywistością, a gospodarz poprosi nas, abyśmy ustąpili miejsca komuś ważniejszemu.

·         Rodzi niepokój i stres nieustannego porównywania się i budowania swojej pozycji.

Wolność ostatniego miejsca

Zająć “ostatnie miejsce” to zupełnie inna postawa. To wolność.

·         Wolność od nieustannej potrzeby bycia w centrum.

·         Wolność, by być sobą, a nie tym, kim chcą cię widzieć inni.

·         Wolność, by naprawdę cieszyć się przyjęciem, a nie analizować, czy twoje miejsce jest odpowiednio prestiżowe.

Człowiek na ostatnim miejscu nie ma nic do stracenia. Może być autentyczny. I wtedy – paradoksalnie – może zostać zaproszony przez gospodarza do awansu: “Przyjacielu, przesiądź się wyżej”. Prawdziwe wywyższenie przychodzi od Boga, a nie jest efektem naszej manipulacji czy pychy. “Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony”. To nie kara ani nagroda, ale naturalna konsekwencja postawy serca.

Logika Królestwa Bożego

Jezus nie poprzestaje na tej jednej radzie. Przechodzi do gospodarza i całkowicie wywraca logikę świata do góry nogami. Mówi: “Gdy wydajesz obiad… nie zapraszaj przyjaciół, braci, krewnych ani zamożnych sąsiadów”. Przecież to oni ci się odwdzięczą! To jest tylko inwestycja!

A Jezus proponuje logikę Królestwa Bożego, a nie logikę transakcji. Prawdziwa nagroda nie leży w odwzajemnianiu przysługi, ale w czystej, bezinteresownej miłości. “Będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają się czym tobie odwdzięczyć”. Szczęście płynie z naśladowania Boga, który jest hojny dla wszystkich, także dla niewdzięcznych.

Zapraszając ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych, naśladujemy Boga, który właśnie do takich przyszedł w pierwszej kolejności. To jest prawdziwa inwestycja – w Królestwo Niebieskie. “Odwdzięczy się tobie przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych”.

Jak żyć tą Ewangelią?

Nie chodzi o to, by przestać zapraszać na obiad rodzinę i przyjaciół. Chodzi o postawę serca.

1.       W życiu społecznym: Przestańmy toczyć nieustanną walkę o pozycję. Zaufajmy Bogu, że nasze miejsce jest bezpieczne w Jego planie. Wybierajmy służbę zamiast władzy. Bądźmy wolni od opinii innych.

2.      W życiu duchowym: Pamiętajmy, że w Kościele też nie brakuje “pierwszych miejsc”. Nasza wartość nie zależy od funkcji, które pełnimy, ale od miłości, z jaką służymy.

3.     W życiu charytatywnym: Czy pomagamy tylko tym, od których coś spodziewamy się w zamian? Czy potrafimy dawać bezinteresownie, tym, którzy niczym nie mogą się odwdzięczyć, poza uśmiechem i wdzięcznością?

Pokora, o której mówi Łukasz, nie jest słabością. To siła, by żyć w prawdzie i wolności. To odwaga, by zaufać Bogu, że to On nas wywyższy we właściwym czasie i we właściwy sposób. To mądrość, by inwestować w miłość, która przynosi plon nie w tym świecie, ale w wieczności.

Prośmy dziś o łaskę takiej właśnie wolności. O odwagę do zajmowania ostatnich miejsc i radość z bezinteresownego dzielenia się miłością.

Modlitwa:
Panie Jezu, który na uczcie wskazałeś nam drogę pokory, daj nam wolność serca. Wyzwól nas z niepokoju o naszą pozycję i naucz nas prawdziwie cieszyć się, gdy możemy bezinteresownie służyć i kochać. Amen.


Homilia IV

 

Prawdziwa gra. O pokorze, która wygrywa.

Czy pokora to przepis na życie? Czy może raczej recepta na bycie „życiowym niedorajdą”? W świecie, który mówi nam: „wybij się”, „bądź asertywny”, „nie daj się”, „dbaj o swoją markę” – słowa Jezusa o zajmowaniu ostatniego miejsca brzmią co najmniej… nierozsądnie. Jakbyśmy mieli celowo przegrywać.

A jednak Jezus, zaproszony na ucztę, patrzy, jak goście wybierają najlepsze miejsca i mówi: „Uwaga! To pułapka!”. I opowiada przypowieść. Nie po to, byśmy stali się cichymi, zastraszonymi ludźmi w kącie, ale byśmy odkryli zupełnie inną grę, w której stawką nie jest nasz PR, ale nasze szczęście i wolność.

1. Gra, w której wszyscy przegrywamy
Ta gra, którą znamy, to nieustanna walka o status, o to, by być lepszym, wyżej, widoczniejszym. To męczący wyścig, w którym ciągle musimy dowodzić swojej wartości. Jezus pokazuje jej absurd. Co się stanie, jeśli wybierzesz miejsce dla siebie za dobre? Pojawi się ktoś ważniejszy i gospodarz poprosi cię, byś je oddał. I wtedy, przed wszystkimi, doświadczysz wstydu i upokorzenia. To nie Bóg cię upokarza – to twoja własna pycha i obliczenia prowadzą do kompromitacji. To jest przegrana.

2. Nowe zasady: gra, w której wszyscy wygrywamy
Jezus proponuje: „Wejdź do nowej gry. Zajmij ostatnie miejsce”. To nie jest strategia na to, by być małym, ale by być wolnym. Wolność pokory polega na tym, że przestajemy potrzebować aprobaty innych, by czuć się dobrze ze sobą. Nie musisz nic udowadniać. Możesz być sobą. Możesz spokojnie usiąść z tyłu i obserwować. I wtedy może się okazać, że gospodarz – a w ostateczności tym Gospodarzem jest Bóg – podejdzie i powie: „Przyjacielu, przesiądź się wyżej”. Prawdziwe wywyższenie pochodzi od Niego, a nie jest wynikiem naszej manipulacji czy przepychanki. To jest wygrana.

Pokora to nie samokrytyczne przekonanie o własnej małości i nicości, ale prawda o własnej słabości i niewystarczalności. Jak mówi św. Teresa Wielka: „Pokora to potrójna prawda; o Bogu, o bliźnim i o sobie

Czy to znaczy, że mamy być słabi, ulegli i dać się deptać? Absolutnie nie! Św. Piotr w drugim czytaniu precyzyjnie to uzupełnia: „Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! (…) Mocni w wierze przeciwstawiajcie się [diabłu]”.
Pokora to nie słabość! To siła, która wie, skąd czerpać moc. To potęga: świadomość, że ja sam, o własnych siłach, jestem słaby i ograniczony, ale kiedy przestaję udawać herosa i otwieram się na Boga, Jego moc działa we mnie. Pycha mówi: „Dasz radę sam, po co Ci Bóg?”. Pokora mówi: „Panie, bez Ciebie nic nie mogę, proszę, działaj we mnie”. I wtedy stajesz się naprawdę mocny – mocny Jego łaską.

3. Gra, która zmienia świat
Jezus idzie jeszcze dalej. Mówi do gospodarza: „Gdy wydajesz przyjęcie, nie zapraszaj przyjaciół, braci i bogatych sąsiadów”. To rewolucja! To zaproszenie do gry, której stawką nie jest już nawet nasza osobista wolność, ale przemiana świata. Chodzi o czynienie dobra bezinteresownie, bez oczekiwania wzajemności, polubienia, awansu. To jest prawdziwa siła, która burzy światowe hierarchie. Kiedy pomagasz komuś, kto ci się nie odwdzięczy, Twoim jedynym „zyskiem” jest radość Bożego Królestwa. To jest najczystsza forma wolności.

Gdzie jest więc miejsce na asertywność, na dbanie o siebie? Właśnie tutaj! Prawdziwa asertywność to nie jest tupanie nogą i domaganie się swojego. To stanąć w prawdzie przed Bogiem i ludźmi, znać swoją godność i wartość, która pochodzi od Boga, a nie od zajmowanego stołka. To pozwala zarówno stanowczo mówić „nie”, jak i z miłością służyć, nie tracąc siebie.

Na koniec Jezus pokazuje nam największy przykład tej nowej gry: Krzyż. To największe uniżenie stało się największym wywyższeniem i źródłem naszego zbawienia. Bóg nie posłał na świat supermena, ale Pokornego Sługę. I ta strategia okazała się jedyną, która pokonała grzech i śmierć.

Prośmy dziś o łaskę wejścia do tej Bożej gry. O odwagę, by zająć ostatnie miejsce, by przestać się porównywać. O siłę, by być pokornym wobec Boga, a jednocześnie mocnym w wierze wobec zła. O hojność, by zapraszać tych, którzy się nam nie odwdzięczą. To jest droga do prawdziwego zwycięstwa i prawdziwego pokoju.

Panie, daj mi łaskę prawdziwej pokory, która jest prawdą o mojej niewystarczalności i ułomności. Daj mi wolność dziecka Bożego, które nie musi niczego udowadniać, bo wie, że jest umiłowane przez Ciebie. Amen.

Pokora jest jednym z najgłębszych tematów przewijających się przez Ewangelię. Oto kilka konkretnych przykładów, które pięknie ją ilustrują:

 

Przykłady pokory w Ewangelii

1. Maryja – Pokorna Służebnica Pańska

„Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego.” (Łk 1,38)
Maryja nie tylko przyjmuje Boży plan, ale czyni to bez pytań, bez roszczeń — z pełnym zaufaniem i uniżeniem. Jej Magnificat to hymn pokory: „wejrzał na uniżenie swojej służebnicy”.

2. Jezus – Umycie nóg uczniom

„Jeśli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi.” (J 13,14)
W kulturze tamtych czasów umycie nóg było zadaniem dla najniższych sług. Jezus, będąc Mistrzem, dobrowolnie przyjmuje tę rolę, ucząc, że prawdziwa wielkość to służba.

3. Celnicy i grzesznicy – modlitwa pokorna

„Boże, miej litość dla mnie, grzesznika.” (Łk 18,13)
W przypowieści o faryzeuszu i celniku, to właśnie celnik — który nie śmie nawet podnieść oczu ku niebu — zostaje usprawiedliwiony. Pokora serca okazuje się ważniejsza niż religijna poprawność.

4. Setnik z Kafarnaum

„Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój...” (Mt 8,8)
Ten rzymski oficer, choć miał władzę i prestiż, uznaje swoją małość wobec Jezusa. Jego wiara i pokora zostają pochwalone: „Takiej wiary nie znalazłem nawet w Izraelu.”

5. Dobry łotr na krzyżu

„Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa.” (Łk 23,42)
W ostatnich chwilach życia, zbrodniarz uznaje swoje winy i prosi o miłosierdzie. Jezus odpowiada: „Dziś będziesz ze Mną w raju.” Pokora prowadzi go do zbawienia.

Każdy z tych przykładów pokazuje, że pokora w Ewangelii to nie słabość — to siła, która otwiera serce na Boga i drugiego człowieka. Jeśli chcesz, mogę pomóc Ci stworzyć medytację, grafikę lub rozważanie na ten temat.

 

 Homilia V

Pokora – prawdziwa siła i wolność chrześcijanina

 

We współczesnym świecie, który ceni siłę, pewność siebie, asertywność i osobistą reklamę, wezwanie Chrystusa do pokory brzmi jak absurdalna rada. Pokora bywa postrzegana jako przepis na życiową porażkę, oznaka słabości, niezaradności i bycia „żywotnym niedorajdą”. Czy katolik ma więc być kimś potulnym, zastraszonym i konformistycznym? Czy w wyścigu szczurów, gdzie liczy się siła przebicia, a nawet arogancja, pokora skazuje nas na marginalizację?

Czym naprawdę jest pokora?

Aby odpowiedzieć na te pytania, musimy najpierw odróżnić prawdziwą pokorę od jej fałszywej karykatury. Pokora to nie:

·         Słabość czy brak charakteru – nie oznacza rezygnacji z obrony słabszych czy głoszenia prawdy.

·         Czołobitność, serwilizm lub strach – nie jest to uległość wobec zła czy niesprawiedliwości.

·         Nijakość i brak własnego zdania – nie polega na rezygnacji z własnych talentów i przekonań.

·         Niska samoocena i umartwianie się – nie jest samoubóstwieniem poprzez ciągłe samokrytykanctwo.

Jak uczy św. Teresa z Ávili, pokora to „potrójna prawda”:

1.       Prawda o Bogu – radosne uznanie Jego nieskończonej wielkości i chwały, która Jemu się należy.

2.      Prawda o sobie – trzeźwe, realistyczne spojrzenie na własną słabość, ograniczenia i uznanie, że wszystko, co dobre, jest darem od Boga.

3.     Prawda o relacji – życie skierowane na szukanie Jego chwały we wszystkim, co się robi, a nie na własnej.

Prawdziwa pokora to zatem wolność od iluzji własnej samowystarczalności, ale też od paraliżującego lęku przed bylejakością. To siła płynąca z świadomości, że nasza prawdziwa wartość pochodzi od Boga, na którym możemy się oprzeć.

Pokorna ufność – recepta na trwogę świata

Św. Piotr w swoim liście daje nam genialną receptę na codzienne troski: „Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was” (1 P 5, 7). Czy to słabość? Wręcz przeciwnie! To akt ogromnej siły i zaufania. To świadomość, że nie musimy dźwigać ciężaru życia sami. Możemy „przerzucić” nasze lęki, niepokoje i presję na Tego, który jest wszechmocny. To właśnie Bóg, jak obiecuje Piotr, „udoskonali, utwierdzi, umocni i ugruntuje” (1 P 5, 10).

Pokora jako broń w walce duchowej

Pokora nie jest biernością. To aktywna postawa czujności i mocy. Św. Piotr przestrzega: „Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawiajcie się jemu!” (1 P 5, 8-9). Najskuteczniejszą przynętą diabła jest pycha – ta sama, która działała w raju: „będziecie jak Bogowie”. Diabeł kusi nie tyle otwartym złem, co dobrem poza Bogiem: sukcesem osiągniętym samodzielnie za cenę uczciwości, poczuciem wyższości, przekonaniem, że wszystko zawdzięczamy tylko sobie. To duchowa pułapka, która „pożera” nas od środka, pustoszy serce, nawet gdy odniesiemy światowy sukces.

Pokora jest naszą tarczą przeciwko tej pokusie. Jest postawą nieustannego czuwania, by nie uwierzyć w iluzję własnej wielkości. „Bóg bowiem pysznym się sprzeciwia, pokornym zaś daje łaskę” (1 P 5, 5). Prawdziwe wywyższenie pochodzi od Boga, a nie z naszych zabiegów. On wywyższy nas w stosownej chwili i ukaże naszą prawdziwą wartość.

Jezus – wzór pokornej siły

Ostatecznej definicji pokory dostarcza nam Chrystus na krzyżu. To najwyższy akt uniżenia – Wszechmocny Bóg pozwala się osądzić, poniżyć i ukrzyżować. Czy to przejaw słabości? Właśnie tam dokonuje się największa demonstracja siły w historii! Siły, która polega na absolutnym zaufaniu Ojcu i miłości do końca. To na krzyżu Chrystus odniósł zwycięstwo nad grzechem i śmiercią, wypełniając swoją własną naukę: „Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony” (Łk 14, 11).

Na co więc postawić? Na kruchy, własny PR, który trzeba nieustannie budować i bronić? Czy na trwałą, Bożą łaskę, która umacnia nas od środka? Pytanie Chrystusa wciąż jest aktualne: „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?” (Mt 16, 26).

Prośmy więc o łaskę prawdziwej pokory, która jest źródłem mocy i pokoju. O odwagę, by zajmować ostatnie miejsce i ufać Bogu we wszystkim. O siłę, która płynie z uznania, że bez Niego nic nie możemy, ale z Nim możemy wszystko.

Modlitwa:
Panie, daj mi łaskę prawdziwej pokory – potrójnej prawdy o Tobie, o sobie i o moim miejscu w Twoim planie. Naucz mnie trzeźwo patrzeć na siebie i w każdej chwili przerzucać na Ciebie moje troski. Wyzwól mnie z potrzeby wywyższania się i daj siłę, która płynie wyłącznie z Twojej mocy. Amen.