czwartek, 13 listopada 2025

XXXIII Niedziela Zwykła rok C

 Ml 3,19-20

Bo oto nadchodzi dzień palący jak piec, a wszyscy pyszni i wszyscy wyrządzający krzywdę będą słomą, więc spali ich ten nadchodzący dzień, mówi Pan Zastępów, tak że nie pozostawi po nich ani korzenia, ani gałązki. A dla was, czczących moje imię, wzejdzie słońce sprawiedliwości i uzdrowienie w jego skrzydłach. Wyjdziecie [swobodnie] i będziecie podskakiwać jak tuczone cielęta.

2 Tes 3,7-12

Sami bowiem wiecie, jak należy nas naśladować, bo nie wzbudzaliśmy wśród was niepokoju ani u nikogo nie jedliśmy za darmo chleba, ale pracowaliśmy w trudzie i zmęczeniu, we dnie i w nocy, aby dla nikogo z was nie być ciężarem. Nie jakobyśmy nie mieli do tego prawa, lecz po to, aby dać wam samych siebie za przykład do naśladowania. Albowiem gdy byliśmy u was, nakazywaliśmy wam tak: Kto nie chce pracować, niech też nie je! Słyszymy bowiem, że niektórzy wśród was postępują wbrew porządkowi: wcale nie pracują, lecz zajmują się rzeczami niepotrzebnymi. Tym przeto nakazujemy i napominamy ich w Panu Jezusie Chrystusie, aby pracując ze spokojem, własny chleb jedli.

Łk 21,5-19

Gdy niektórzy mówili o świątyni, że jest przyozdobiona pięknymi kamieniami i darami, powiedział:

Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu, który by nie był zwalony. Zapytali Go: Nauczycielu, kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak, gdy się to dziać zacznie? Jezus odpowiedział: Strzeżcie się, żeby was nie zwiedziono. Wielu bowiem przyjdzie pod moim imieniem i będą mówić: Ja jestem oraz: Nadszedł czas. Nie chodźcie za nimi. I nie trwóżcie się, gdy posłyszycie o wojnach i przewrotach. To najpierw musi się stać, ale nie zaraz nastąpi koniec.

Wtedy mówił do nich: Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie. Lecz przed tym wszystkim podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą do królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość, której żaden z waszych prześladowców nie będzie się mógł oprzeć ani się sprzeciwić. A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich. Ale włos z głowy wam nie zginie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie.


Homilia I z czterch na XXXIII Niedzielę zwykłą roku C

Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa …

Miesiąc listopad na pewno sprzyja pogłębionej refleksji eschatologicznej, czyli refleksji o rzeczach ostatecznych. Na początku miesiąca obchodzimy uroczystość Wszystkich Świętych, a zaraz po niej, następnego dnia wspominamy wszystkich wiernych zmarłych. Przez cały miesiąc modlimy się za zmarłych, a w Liturgii Słowa tego miesiąca pojawiają się teksty biblijne dotyczące tej rzeczywistości, czyli końca świata, czy to z proroków jak w dzisiejszym pierwszym czytaniu, czy z Apokalipsy św. Jana, czy też zapowiedzi samego Chrystusa (jak w dzisiejszej Ewangelii) odnoszące się do końca czasów, do końca świata.

Temat ten jest także przedmiotem naszych rozmów, czy medialnych newsów poszukujących sensacji. Od jakiegoś czasu domorośli prorocy zapowiadają ostateczny koniec świata np. na 12 grudnia 2012 roku. Rzeczywistość końca czasów, sądu ostatecznego, objawienia się Antychrysta, niezwykłych kataklizmów, w których Himalaje parują jak szklanka wody w ciągu sekundy jest także obecna w filmowej produkcji. Filmy takie jak; „Doomsday”, „Armagedon”, „The Day After”, „Apokalipsa” czy „Niebo się zapada” biją rekordy oglądalności i nabijają kasę twórcom. Na internecie znaleźć można reklamy setek książek, z których możesz się dowiedzieć jak przeżyć koniec świata.

Wszystko to jednak obliczone jest na sensację i podniesienie poziomu adrenaliny we krwi, co zresztą bardzo lubimy i czego coraz częściej poszukujemy. Z drugiej jednak strony takie sensacyjne i niemalże bajkowe przedstawienie czasów eschatologicznych powoduje, że jakoś się do tego przyzwyczajamy, że nam to obojętnieje. Nikt bowiem kto ma chociażby odrobinę zdrowego rozsądku nie będzie traktował poważnie katastroficznej produkcji Hollywoodu. Oglądamy to z dreszczykiem emocji i podniesienia i kwitujemy stwierdzeniem: „ano, ładna bajeczka”. Niestety podobnym stwierdzeniem kwitujemy (czasami nawet podświadomie) Słowo Boże mówiące o końcu świata. Kto – tak na dobrą sprawę przejął się słowami proroka Malachiasza z dzisiejszego pierwszego czytania, kto je dzisiaj w ogóle usłyszał? „Oto nadchodzi dzień, palący jak piec, a wszyscy pyszni i wszyscy wyrządzający krzywdę będą jak wysuszona słoma, w ten dzień sądu …

Nawet w dzisiejszej Ewangelii zwracamy bardziej uwagę na znaki i niezwykłości zapowiadające koniec świata. Chcielibyśmy raczej dowiedzieć się w miarę precyzyjnie, kiedy TO nastąpi? Są i tacy, którzy twierdzą, że znają nie tylko datę końca świata, ale i sposób na dostanie się do nieba … Jak w każdych czasach tak i dzisiaj nie brak pseudo-proroków i wizjonerów różnego rodzaju, a czasami po prostu zwykłych naciągaczy i szarlatanów. A przecież rzeczywistość opisywana przez proroków Starego Testamentu i zapowiadana przez Chrystusa nie jest sensacyjną bajeczką obliczoną na „ochy” i „achy” słuchaczy. Ale rzeczywistość zapowiadana przez Chrystusa nie jest także przesłaniem do zlekceważenia.

Warto więc podejść do sprawy końca świata w sposób poważniejszy, nie sensacyjny i nie bajkowy.

I dlatego warto zadać sobie pytanie:  czy naprawdę to właśnie chce nam powiedzieć Jezus, kiedy o końcu świata mówi? Czy chce nas epatować katastrofami i straszyć, czy raczej chce nas do tego nieuniknionego wydarzenia przygotować? Czy nie powtarza raczej ustawicznie i z powagą: „bądźcie czujni i nawracajcie się, dzień ten bowiem przyjdzie niespodziewane jak złodziej, czuwajcie więc aby was nie zaskoczył!”

Co chce  powiedzieć w dzisiejszej Ewangelii? Szkoda, że tak niewielu zwraca uwagę na kilka – pozornie drobnych – słów: „Lecz zanim to wszystko nastąpi podniosą na was ręce i będą was prześladować (…) A będzie to dla was sposobność do składania świadectwa.

To samo mówią nam ostatni Papieże, Paweł VI, Jan Paweł II i Benedykt XVI: „Kościół czasów ostatnich będzie kościołem mniejszości, kościołem próby i dawania świadectwa”.

Czy jednak zamiast zajmować się wątpliwymi prognozami końca świata, nie byłoby lepiej zastanowić się, jak dawać świadectwo Chrystusowi na co dzień? Czy nie lepiej uznać, że taką sposobność do składania świadectwa mam – na dobrą sprawę – zawsze i że ustawicznie żyję w czasach ostatecznych. Stale powinienem być gotowy na spotkanie z Panem i naprawdę, moja własna śmierć to, mój osobisty, mały koniec świata, i spotkanie twarzą w twarz z Chrystusem (niekoniecznie „przychodzącym na obłokach”). Warto często zadawać sobie to pytanie, czy jestem gotowy na taki właśnie, osobisty koniec świata, na takie osobiste spotkanie? Czy swoim życiem daję świadectwo, czy świadczę Chrystusowi nie przez słowa i wątpliwej jakości „proroctwa”, ale przez moje dobre życie? A może po prostu: Czy spotkałem już Chrystusa w moim bliźnim?

W przeciwnym razie lepiej jednak zwrócić uwagę na słowa proroka Malachiasza, którzy przestrzega: „Oto nadchodzi dzień, palący jak piec, a wszyscy pyszni i wszyscy wyrządzający krzywdę będą jak wysuszona słoma, w ten dzień sądu …

Można by nawet powiedzieć w sposób bardzo zwięzły”

Kto spotkał już Chrystusa w bliźnim nie musi się obawiać spotkania przy końcu świata.

Kto nie umie Go rozpoznać w bliźnim, żyjącym obok, nie rozpozna Go także przy końcu życia …


Homilia II starsza i krótsza…

Po co mówić o końcu świata?

W dzisiejszej Ewangelii zwracamy bardziej uwagę na znaki i niezwykłości zapowiadające koniec świata. Chcielibyśmy raczej dowiedzieć się w miarę precyzyjnie, kiedy TO nastąpi? Są i tacy, którzy twierdzą, że znają nie tylko datę końca świata, ale i sposób na dostanie się do nieba ... Jak w każdych czasach nie brak pseudo-proroków i wizjonerów różnego rodzaju, a czasami po prostu zwykłych naciągaczy i szarlatanów. Ale czy naprawdę to właśnie chciał nam Jezus powiedzieć w dzisiejszej Ewangelii? Szkoda, że tak niewielu zwraca uwagę na kilka – pozornie drobnych – słów: „Lecz zanim to wszystko nastąpi podniosą na was ręce i będą was prześladować (...) A będzie to dla was sposobność do składania świadectwa.

Czy jednak zamiast zajmować się wątpliwymi prognozami końca świata, nie byłoby lepiej zastanowić się, jak dawać świadectwo Chrystusowi? Czy nie lepiej uznać, że taką sposobność do składania świadectwa mam – na dobrą sprawę – zawsze i że ustawicznie żyję w czasach ostatecznych. Stale powinienem być gotowy na spotkanie z Panem i naprawdę, moja własna śmierć to, mój osobisty, mały koniec świata, i spotkanie twarzą w twarz z Chrystusem (niekoniecznie „przychodzącym na obłokach”). Warto często zadawać sobie to pytanie, czy jestem gotowy na taki właśnie, osobisty koniec świata, na takie osobiste spotkanie? Czy swoim życiem daję świadectwo, czy świadczę Chrystusowi nie przez słowa i wątpliwej jakości „proroctwa”, ale przez moje dobre życie? A może po prostu: Czy spotkałem już Chrystusa w moim bliźnim?

W przeciwnym razie lepiej jednak zwrócić uwagę na słowa proroka Malachiasza, którzy przestrzega: „Oto nadchodzi dzień, palący jak piec, a wszyscy pyszni i wszyscy wyrządzający krzywdę będą jak wysuszona słoma, w ten dzień sądu ...

Kto spotkał już Chrystusa w bliźnim

nie musi się obawiać spotkania przy końcu świata.

Kto nie umie Go rozpoznać w bliźnim, żyjącym obok,

nie rozpozna Go także przy końcu życia ...

i sam nie będzie rozpoznany ...


Homilia III na XXXIII niedzielę w ciągu roku C

Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa

Listopad, z jego mglistymi porankami i wczesnymi zmrokami, naturalnie skłania nas do refleksji nad przemijaniem i rzeczami ostatecznymi. W kościołach i na cmentarzach modlimy się za naszych zmarłych, a Liturgia Słowa prowadzi nasze myśli ku tajemnicy końca – końca naszego życia i końca świata. W tę listopadową atmosferę doskonale wpisuje się dzisiejsza Ewangelia, w której Jezus mówi o czasach wstrząsów i przełomów.

Gdy Jego uczniowie zachwycają się potęgą i pięknem jerozolimskiej świątyni, Jezus prorokuje: „Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu”. To szokująca wizja. Dla Żydów świątynia była nie tylko budynkiem, ale znakiem trwałości Przymierza i obecności Boga. Jezus burzy ten fundament i zapowiada czas zupełnej niepewności. Uczniowie, zaniepokojeni, pytają: „Kiedy to nastąpi? I jaki będzie znak?”. My też chcielibyśmy znać odpowiedzi na te pytania. W naszych czasach ta ludzka ciekawość bywa podsycana przez sensacyjne doniesienia, filmy katastroficzne i domorosłych proroków, którzy z lubością obliczają datę końca świata. Niestety, często traktujemy te zapowiedzi jak „ładną bajeczkę”, a przez to również biblijne słowo o końcu może nam obojętnieć, stać się odległą, niekonkretną metaforą.

Jednak Jezus nie chce nas epatować katastrofami ani straszyć. Jego celem jest przygotowanie nas. W całym tym fragmencie, pełnym obrazów wojen, trzęsień ziemi, prześladowań i zdrady, pada kluczowe zdanie, na które warto dziś szczególnie zwrócić uwagę: Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa.

To jest sedno dzisiejszej Ewangelii. Jezus nie każe nam skupiać się na obliczaniu dat i odczytywaniu znaków na niebie. On mówi: niezależnie od tego, co się dzieje – wojny, kataklizmy, a nawet osobiste prześladowania – wszystko to może stać się przestrzenią, w której wy okażecie, komu naprawdę wierzycie. Świadectwo nie polega na wygłaszaniu pięknych kazań, ale na wierności Chrystusowi w codzienności, zwłaszcza wtedy, gdy jest to trudne, gdy wymaga odwagi, gdy spotykamy się z niezrozumieniem, a nawet nienawiścią „z powodu Jego imienia”.

Jezus zapewnia nas przy tym: „Postanówcie sobie w sercu nie obmyślać naprzód swej obrony. Ja bowiem dam wam wymowę i mądrość”. To obietnica Jego obecności i pomocy. Nie musimy polegać wyłącznie na własnych siłach i zdolnościach. W chwili próby Duch Święty da nam słowa i mądrość, której świat nie będzie mógł odrzucić. A końcowe zapewnienie: „włos z głowy wam nie zginie. Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie” – to nie obietnica fizycznego bezpieczeństwa, ale gwarancja zbawienia dla tych, którzy wytrwają w wierze.

Dlatego, drodzy wierni, zamiast z lękiem wypatrywać w niebie znaków końca świata, zapytajmy siebie: Jak ja dziś składam świadectwo o Chrystusie? Papieże naszych czasów mówili, że Kościół przyszłości będzie Kościołem mniejszości, Kościołem próby i dawania świadectwa. Ta przyszłość jest już teraz. Nasz „koniec świata”, nasze osobiste spotkanie z Panem, może nadejść w każdej chwili. Czy jesteśmy na nie gotowi?

Sposobnością do składania świadectwa jest dla nas każdy dzień:

  • Kiedy przebaczamy, zamiast się mścić.
  • Kiedy mówimy prawdę, choć jest to niewygodne.
  • Kiedy stajemy w obronie słabszego.
  • Kiedy z miłością przyjmujemy człowieka odrzuconego przez innych.
  • Kiedy w rodzinie, w pracy, w szkole żyjemy zgodnie z Ewangelią, a nie z duchem tego świata.

Na koniec, spójrzmy na słowa proroka Malachiasza z pierwszego czytania. Mówi on o dniu Pańskim „palącym jak piec”, który strawi pysznych i tych, którzy wyrządzają krzywdę. To mocne ostrzeżenie, ale też wezwanie do nawrócenia. Refleksja o końcu świata nie ma nas pogrążyć w lęku, ale ma nas zmobilizować do przemiany życia tu i teraz.

Można to ująć bardzo zwięźle:

Kto spotkał już Chrystusa w bliźnim, nie musi się obawiać spotkania przy końcu świata. Kto nie umie Go rozpoznać w bliźnim, żyjącym obok, nie rozpozna Go także przy końcu życia.

Niech ta Eucharystia, w której spotykamy żywego Chrystusa, umocni naszą wiarę i da nam odwagę, byśmy każdego dnia, w zwykłych i niezwykłych sytuacjach, potrafili być Jego wiernymi świadkami. Amen.


Homilia IV na XXXIII Niedzielę Zwykłą, Rok C

„Nie bój się, trwaj!”

Kończy się rok liturgiczny, a Kościół podsuwa nam pod rozwagę czytania, które mówią o rzeczach ostatecznych: o końcu świata, o Sądzie, o tym, co przemija, i o tym, co trwa wiecznie. Mogłoby się wydawać, że są to tematy mroczne, budzące lęk. Tymczasem słowo Boże, które dziś rozważamy, chce nam dać przede wszystkim nadzieję i wewnętrzny pokój.

  1. Płonący piec czy słońce sprawiedliwości?

W pierwszym czytaniu prorok Malachiasz maluje przed nami dwa obrazy. Z jednej strony jest „dzień palący jak piec”, który pochłonie wszystkich pysznych i czyniących zło. Z drugiej – dla czczących imię Boga „wzejdzie słońce sprawiedliwości z uzdrawiającymi w swoich promieniach” (Ml 3,20).

To nie są obrazy zemsty, ale sprawiedliwości i oczyszczenia. Bóg nie chce zagłady grzesznika, ale jego nawrócenia. To, co wydaje się ogniem niszczącym, dla wierzącego jest leczącym światłem, które oddziela prawdę od fałszu, dobro od zła. Pytanie, które Bóg stawia przed nami, brzmi: po której stronie chcę stanąć? Czy po stronie pychy, która buduje kruche imperia, czy po stronie pokory, która szuka uzdrowienia w Bogu?

  1. Nie trwoga, lecz wytrwałość

W Ewangelii Pan Jezus podejmuje ten sam temat. Jego uczniowie zachwycają się potęgą i trwałością świątyni jerozolimskiej. Jezus przestrzega: „Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu” (Łk 21,6). Wszystko, co materialne, jest kruche i przemija. Wojny, trzęsienia ziemi, prześladowania – to rzeczywistość naszego świata.

Ale w samym środku tych zapowiedzi trudnych wydarzeń, Jezus powtarza jak refren: „Nie trwóżcie się!” (Łk 21,9). To najważniejsze przesłanie na dziś. Bóg nie chce nas straszyć, ale przygotować i umocnić. Mówi: „Żaden z waszych włosów nie zginie” (Łk 21,18). Co to znaczy? Że nawet w największym chaosie nasze życie jest w Bożych rękach. Nasza dusza, nasza wieczność jest bezpieczna.

Kluczem nie jest uniknięcie cierpienia, ale wytrwałość. „Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie” (Łk 21,19). Bóg nie obiecuje, że wyrwie nas z problemów, ale że da nam siłę, by przez nie przejść, zachowując wiarę i godność.

  1. Cierpliwie czynić dobro

Jak tę nadzieję i wytrwałość przełożyć na codzienność? Św. Paweł w drugim czytaniu daje nam bardzo praktyczną wskazówkę. Mówi do wspólnoty w Tesalonikach: „Kto nie chce pracować, niech też nie je!” (2 Tes 3,10). To wezwanie do uczciwej pracy i odpowiedzialności.

Czas oczekiwania na ostateczne przyjście Pana nie ma być czasem bierności, ucieczki od świata czy oczekiwania z założonymi rękami. Ma to być czas wierności w codziennych obowiązkach. Św. Paweł daje siebie za wzór: pracował ciężko, „w trudzie i zmęczeniu, we dnie i w nocy”, aby nikomu nie być ciężarem (2 Tes 3,8).

Nasza wiara ma konkretny wymiar. Przejawia się w tym, jak wykonujemy swoją pracę, jak troszczymy się o rodzinę, jak angażujemy się w życie wspólnoty. To jest nasza „wytrwałość w działaniu”. To nasza odpowiedź na Bożą miłość – nie słowami, ale czynami.

Zakończenie

Drodzy wierni! Kończący się rok liturgiczny przypomina nam, że wszystko na tym świecie ma swój kres. Przemijają budowle, systemy, a nawet nasze własne życie. Ale w środku tego przemijania jest Ktoś, kto nie przemija – Jezus Chrystus, wczoraj, dziś i ten sam na wieki.

Nie lękajmy się zatem. Gdy słyszymy o wojnach, kryzysach i osobistych trudnościach, pamiętajmy o słowach Jezusa: „Nie trwóżcie się!”. Gdy czujemy pokusę zniechęcenia lub bierności, weźmy sobie do serca wezwanie św. Pawła, by cierpliwie czynić dobro.

Niech naszą postawą będzie nie ucieczka, ale wierna i pracowita wytrwałość. Niech Eucharystia, którą za chwilę przyjmiemy, umocni nas na tej drodze, abyśmy – czy to w blasku słońca, czy w cieniu krzyża – zawsze mogli iść naprzód z nadzieją, że nad nami wschodzi „słońce sprawiedliwości” – Jezus Chrystus, nasz Pan. Amen.

wtorek, 11 listopada 2025

Refleksja na 11 Listopada ...

 11 listopada 2025

Martyrologium Narodu Polskiego w czasie II Wojny Światowej

Mdr 2, 23 – 3, 9
Nieśmiertelność sprawiedliwych

Czytanie z Księgi Mądrości
Do nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka – uczynił go obrazem swej własnej wieczności. A śmierć weszła w świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą.

A dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. Zdało się oczom głupich, że pomarli, zgon ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju. Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności. Po nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich, Bóg ich bowiem doświadczył i znalazł ich godnymi siebie. Wypróbował ich jak złoto w tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę. W dzień nawiedzenia ich przez Boga zajaśnieją i rozbiegną się jak iskry po ściernisku. Będą sądzić ludy, zapanują nad narodami, a Pan królować będzie nad nimi na wieki.

Ci, którzy Mu zaufali, zrozumieją prawdę, wierni w miłości będą przy Nim trwali, łaska bowiem i miłosierdzie dla Jego wybranych.

Oto słowo Boże.


Zdało się oczom głupich, że pomarli, zgon ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju”:

Katyń (Las Katyński, Rosja) –  ~4 400 pomordowanych
KL Auschwitz-Birkenau –  ~1 100 000 pomordowanych
KL Majdanek–  ~80 000 pomordowanych
Chełmno nad Nerem –  150 000–250 000 pomordowanych
Obóz Zagłady w Bełżcu –  450 000–600 000 pomordowanych
Obóz Zagłady w Sobiborze –  170 000–300 000 pomordowanych
Obóz Zagłady w Treblince –  850 000–900 000 pomordowanych
Palmiry –  ~2 115 pomordowanych
Piaśnica (Lasy Piaśnickie) –  12 000–14 000 pomordowanych
Polacy deportowani na Syberię –   (1936 – 1956)–  –  2 miliony wywiezionych na zsyłkę
Polski Cmentarz Wojenny w Charkowie (Piatichatki, Ukraina) –  ~3 800 pomordowanych
Polski Cmentarz Wojenny w Miednoje (Obwód Twer, Rosja) –  ~6 300 pomordowanych
Represje Syberyjskie –  Min. 150 000 pomordowanych  w Gułagach
Więzienie Pawiak –  37 000 pomordowanych
Wołyń i Małopolska Wschodnia (1939–1947) –  90 000–100 000 pomordowanych

Ofiary (według oficjalnych statystyk) wszystkich trzech reżimów w czasie II Wojny Światowej wynoszą od 5,85 miliona do 6,05 miliona wymordowanych obywateli polskich.

Rota

Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród, Nie damy pogrześć mowy! Polski my naród, polski lud, Królewski szczep Piastowy. Nie damy, by nas gnębił wróg! Tak nam dopomóż Bóg! Tak nam dopomóż Bóg!

Do krwi ostatniej kropli z żył Bronić będziem Ducha, Aż się rozpadnie w proch i w pył Krzyżacka zawierucha. Twierdzą nam będzie każdy próg! Tak nam dopomóż Bóg! Tak nam dopomóż Bóg!

Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz, Ni dzieci nam germanił, Orężny wstanie hufiec nasz, Duch będzie nam hetmanił. Pójdziem, gdy zabrzmi złoty róg! Tak nam dopomóż Bóg! Tak nam dopomóż Bóg!

Nie damy miana Polski zgnieść, Nie pójdziem żywo w trumnę, W Ojczyzny imię, w jej cześć, Podnosim czoła dumne. Odzyska ziemię dziadów wnuk! Tak nam dopomóż Bóg! Tak nam dopomóż Bóg!

ROTA 

 

piątek, 7 listopada 2025

XXXII Niedziela w ciągu roku – C – ROCZNICA POŚWIĘCENIA BAZYLIKI LATERAŃSKIEJ – ŚWIĘTO

  Wprowadzenie do Mszy Świętej

Dziś Kościół obchodzi rocznicę poświęcenia Bazyliki Laterańskiej — matki wszystkich świątyń chrześcijańskich. To nie tylko wspomnienie historycznego budynku w Rzymie, lecz święto całego Kościoła — żywej wspólnoty wierzących. Dziękujemy Bogu za dar naszej wiary, za miejsca, w których się modlimy, i za to, że sam uczynił nas swoją świątynią. Prośmy, by ta Eucharystia odnowiła w nas świadomość, że Bóg mieszka pośród swojego ludu — w Kościele, w sercach, w życiu każdego z nas.

PIERWSZE CZYTANIE (Ez 47, 1-2. 8-9. 12)
Woda wypływająca ze świątyni niesie życie

Czytanie z Księgi proroka Ezechiela

Podczas widzenia otrzymanego od Pana zaprowadził mnie anioł z powrotem przed wejście do świątyni, a oto wypływała woda spod progu świątyni w kierunku wschodnim, ponieważ przednia strona świątyni była zwrócona ku wschodowi; a woda płynęła spod prawej strony świątyni na południe od ołtarza. I wyprowadził mnie przez bramę północną, i poza murami powiódł mnie do bramy zewnętrznej, zwróconej ku wschodowi. A oto woda wypływała spod prawej ściany świątyni, na południe od ołtarza.

Anioł rzekł do mnie: «Woda ta płynie na obszar wschodni, wzdłuż stepów i rozlewa się w wodach słonych, a wtedy wody stają się zdrowe. Wszystkie też istoty żyjące, od których tam się roi, dokądkolwiek potok wpłynie, pozostają przy życiu: będzie tam też niezliczona ilość ryb, bo dokądkolwiek dotrą te wody, wszystko będzie uzdrowione.

A nad brzegami potoku mają rosnąć po obu stronach różnego rodzaju drzewa owocowe, których liście nie więdną, których owoce się nie wyczerpują; każdego miesiąca będą rodzić nowe, ponieważ woda dla nich przychodzi z przybytku. Ich owoce będą służyć za pokarm, a ich liście za lekarstwo».
Oto słowo Boże.

DRUGIE CZYTANIE (1 Kor 3, 9b-11. 16-17)
Jesteście świątynią Boga

Czytanie z Pierwszego Listu Świętego Pawła Apostoła do Koryntian

Bracia:
Wy jesteście Bożą budowlą. Według danej mi łaski Bożej jako roztropny budowniczy, położyłem fundament, ktoś inny zaś wznosi budynek. Niech każdy jednak baczy na to, jak buduje. Fundamentu bowiem nikt nie może położyć innego, jak ten, który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus.

Czyż nie wiecie, że jesteście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg. Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście.
Oto słowo Boże.

EWANGELIA (J 2, 13-22)
Jezus mówił o świątyni swego ciała

Słowa Ewangelii według Świętego Jana

Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus przybył do Jerozolimy. W świątyni zastał siedzących za stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie. Wówczas, sporządziwszy sobie bicz ze sznurów, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: «Zabierzcie to stąd i z domu mego Ojca nie róbcie targowiska!» Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że napisano: «Gorliwość o dom Twój pochłonie Mnie».

W odpowiedzi zaś na to Żydzi rzekli do Niego: «Jakim znakiem wykażesz się wobec nas, skoro takie rzeczy czynisz?» Jezus dał im taką odpowiedź: «Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzy dni wzniosę ją na nowo».

Powiedzieli do Niego Żydzi: «Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty ją wzniesiesz w przeciągu trzech dni?»

On zaś mówił o świątyni swego ciała. Gdy zmartwychwstał, przypomnieli sobie uczniowie Jego, że to powiedział, i uwierzyli Pismu i słowu, które wyrzekł Jezus.
Oto słowo Pańskie.


Homilia I

Czemu czynicie z domu Ojca Mego targowisko?

Mam wrażenie, że i nam czasami mógłby Jezus zarzucić, że z domu Jego Ojca czynimy targowisko - dosłownie i w przenośni. Obawiam się, że gdyby tak dobrze przypatrzeć się naszym kościołom i świątyniom, to i tam można by dostrzec sporo nadużyć, którym sprzeciwia się Chrystus w dzisiejszej Ewangelii, ale ... może lepiej o tym nie pisać, bo można się narazić wielu proboszczom i nie tylko?

Jest i w Kościele - Mistycznym Ciele Chrystusa mnóstwo spraw, które na pewno nie się dają pogodzić z teologią o Mistycznym Ciele Chrystusa: targowisko idei, ambicji, przekonań, opinii ... Każdy forsuje swoje widzenie i swoje rozumienie świata, teologii, człowieka, moralności i niemoralności ... A żeby było jeszcze śmieszniej wszystko to w imię Boga i dobra człowieka. Kiedy Papież (dzisiaj święty) Jan Paweł II ogłosił encyklikę "Veritatis Splendor" niektórzy teologowie przypuścili atak o konserwatyzm, hamowanie wolności badań naukowych, nieliczenie się z wymogami współczesnego świata. Stolica Apostolska ogłosiła – – już kilkanaście lat temu – dokument "Dominus Jesus" niektórzy teologowie znowu mieli swoje niepodważalne i nieomylne argumenty. Kościół broni życia nienarodzonych i znowu niektórzy teologowie, moraliści, obrońcy praw człowieka i socjologowie mają swoje nieomylne i humanistycznie uwarunkowane racje. Kościół powinien się modernizować, uwspółcześniać, nadążać za zmianami i potrzebami człowieka. Kościół powinien iść za współczesnymi trendami i modami, odpowiadać na zapotrzebowania współczesnego świata, być na czasie, modny i wygodny ..., przykrojony na miarę i dopasowany do potrzeb jak ubranie w magazynie mody. A co powiedzieć o ostatnim Synodzie o ewangelizacji rodziny? Jak na targowisku, sprzedaje się to co dobrze zareklamowane i co modne, co odpowiada (nie zawsze przecież najlepszym) gustom i guścikom. Jak na targowisku, gdzie każdy sprzedawczyk zachwala swoje byle jakie towary, a im głośniej tym lepiej i skuteczniej. A im gorszej jakości towar tym głośniej i nachalniej trzeba go zachwalać ..., byle tylko sprzedać swój towar, byle tylko przypodobać się klienteli. Targowisko próżności, ambicji, racji i przekonań. A wszystko to w imię Boga i dla dobra człowieka ... I wyobrażam sobie wśród tego zgiełku i hałasu Chrystusa wyrzucającego kupczyków ze swego Kościoła.

Na szczęście powiedział też Chrystus: "Nie lękajcie się, Ja jestem z wami aż do końca świata". I dobrze, że jest obecny i broni nadal domu Swego Ojca przed kupczykami i modami, przed sprzedawczykami i tymi, którzy wymieniają stare na nowe ... Szkoda tylko, że nie używa już powrozów ...

Bazylika św. Jana na Lateranie, najstarszy kościół Rzymu, jest też katedrą każdorazowego papieża i Biskupa Rzymu, ale także, symbolem i matką wszystkich kościołów świata. Lateran wybudowany (około 320) przez Cesarza Konstantyna i podarowany wraz z pałacem kościołowi rzymskiemu był przez ponad 1000 lat główną rezydencją papieską. Szczególnie w okresie IV i V wieku bazylika ta była rzeczywistym centrum chrześcijaństwa, do którego ściągały -w Wielką Sobotę- tysiące rzymian, aby w czasie Wigilii Paschalnej dać się ochrzcić i przyjąć Sakrament Bierzmowania. Od tego czasu bazylika ta stała się rzeczywiście symbolem jedności Kościoła i Jego powszechności.

Współcześnie papież celebruje w bazylice laterańskiej Mszę św. Wieczerzy Pańskiej w Wielki Czwartek, w czasie której powtarza gest Chrystusa, umycia uczniom nóg.

Bazylika, pierwotnie pod wezwaniem Zbawiciela otrzymała drugi tytuł św. Jana Chrzciciela i stała się symbolem powszechnego autorytetu i prymatu papieża.


Homilia II

Dzisiaj, gdy liturgia Kościoła przenosi nas do Jerozolimy, stajemy wobec obrazu, który może nas nieco peszyć. Jezus, który zazwyczaj przychodzi z miłosierdziem i cichością, tym razem przychodzi z mocą i gniewem. Wypędza kupców, wywraca stoły, rozrzuca monety. Dlaczego? Ponieważ dom Jego Ojca, miejsce spotkania Boga z człowiekiem, został zamieniony w targowisko.

To wydarzenie każe nam postawić sobie pytanie: co dziś jest tą prawdziwą świątynią? Ewangelista Jan daje nam klarowną odpowiedź: gdy Żydzi domagają się znaku, Jezus mówi: „Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzy dni wzniosę ją na nowo”. I Ewangelista dodaje: „On zaś mówił o świątyni swego ciała”. To jest klucz. Prawdziwą świątynią, nowym i ostatecznym miejscem spotkania Boga z ludzkością, jest osoba Jezusa Chrystusa – Jego ciało, które zostało wydane na krzyżu i które zmartwychwstało.

Ale tajemnica się pogłębia. Przez chrzest zostaliśmy wszczepieni w Chrystusa. Święty Paweł nazywa nas Ciałem Chrystusa, a my – jako to Ciało – stajemy się żywą świątynią Ducha Świętego. Dzisiejsza rocznica poświęcenia Bazyliki Laterańskiej, która jest katedrą Biskupa Rzymu, „matką wszystkich kościołów”, przypomina nam, że chodzi o coś znacznie więcej niż o jeden, nawet najważniejszy, budynek. Chodzi o nas.

I tutaj musimy zadać sobie trudne, ale konieczne pytanie: czy i my nie zamieniamy tej żywej świątyni w „targowisko”?

Spróbujmy to odczytać współcześnie.

Po pierwsze, targowisko przekonań. Czy nasza wspólnota wiary nie bywa czasami placem, na którym każdy krzyczy swoją „jedynie słuszną” rację? Gdzie forsujemy własne opinie na temat liturgii, moralności czy polityki, ubierając je w szaty nieomylnej prawdy? Gdzie gorliwość o słuszne sprawy przeradza się w zacietrzewienie, a dialog zastępuje monolog? To jest targowisko, na którym towarem są nasze ego i uprzedzenia.

Po drugie, targowisko duchowości. Czy naszej relacji z Bogiem nie sprowadzamy czasem do transakcji? „Pomodlę się, jeśli coś dostanę”. „Pójdę do kościoła, jeśli mi to nie przeszkadza w planach”. „Uwierzę, jeśli Bóg spełni moje warunki”. To jest duchowe targowanie, w którym Bóg ma być na naszych usługach, a nie my na Jego.

Po trzecie, targowisko autorytetów. W świecie, który każe nam bezkrytycznie śledzić „influencerów” i ich chwilowe trendy, także w Kościele pojawia się pokusa, by iść za tym, co głośne, modne i przyjemne dla ucha. Szukamy nauczycieli, którzy „dobrze sprzedają” swój towar – wizję chrześcijaństwa bez krzyża, wiary bez wymagań, miłosierdzia bez prawdy. A Chrystus wciąż przychodzi, by oczyścić swoją świątynię z tej duchowej bylejakości.

Na tym targowisku próżności, idei i półprawd, gdzie każdy chce sprzedać swój punkt widzenia, staje Chrystus. I Jego słowo jest stanowcze: „Zabierzcie to stąd i z domu mego Ojca nie róbcie targowiska!”.

Ale ta Ewangelia to nie tylko wyrzut. To przede wszystkim nadzieja. Jezus, wypędzając przekupniów, nie niszczy świątyni – On ją oczyszcza, przywracając jej prawdziwy sens. To samo czyni z nami. On jest tym, który może oczyścić świątynię naszych serc i naszej wspólnoty. On jest tym, który – gdy wydawało się, że świątynia Jego ciała została ostatecznie zburzona na krzyżu – „w trzy dni ją odbudował”. Zmartwychwstał.

Dlatego, gdy czujemy przytłoczenie hałasem tego świata, gdy widzimy podziały i komercjalizację nawet w tym, co święte, pamiętajmy o Jego obietnicy: „Nie lękajcie się, Ja jestem z wami aż do końca świata”. On jest obecny. On czuwa. On wciąż oczyszcza i umacnia swój Kościół – tę żywą świątynię zbudowaną z żywych kamieni, którymi jesteśmy my.

Prośmy dzisiaj w tej Eucharystii, abyśmy pozwolili Chrystusowi oczyścić świątynię naszych serc. Abyśmy, będąc żywymi kamieniami Jego Kościoła, nieśli w świat nie hałas targowiska, ale pokorną i przejmującą ciszę Jego obecności. Bo domem Boga jesteśmy my – oczyszczeni, umocnieni i zjednoczeni w Jego zmartwychwstałym Ciele.


Homilia III

Temat: „Świątynia, która żyje”

Dziś obchodzimy rocznicę poświęcenia Bazyliki Laterańskiej — matki i głowy wszystkich kościołów świata. Nie chodzi tylko o piękny, starożytny budynek w Rzymie. To święto przypomina nam, że Kościół to nie mury, lecz żywi ludzie — wspólnota serc zbudowana na Chrystusie.

W Ewangelii słyszymy, jak Jezus wchodzi do świątyni i zastaje tam targowisko. Ludzie sprzedają, kupują, wymieniają — a On reaguje gwałtownie. Nie dlatego, że jest przeciw handlowi, ale dlatego, że serce świątyni zostało zranione. Dom Ojca przestał być miejscem spotkania z Bogiem, a stał się przestrzenią ludzkich interesów.

Dziś Jezus mógłby wejść nie tylko do starożytnej świątyni, ale i do naszych kościołów, a nawet głębiej — do naszych serc — i zapytać:
„Czy to jeszcze mój dom? Czy jeszcze Mnie tu szukasz?”

Bo świątynią Boga jest każdy z nas.
Nie z marmuru, ale z serca. Nie z kamienia, lecz z żywej wiary, miłości, przebaczenia, czułości wobec innych.

Ale ta świątynia też bywa pełna zgiełku. Czasem handlujemy z Bogiem: „Panie, dam Ci modlitwę, jeśli dasz mi spokój, zdrowie, sukces.” Czasem zamieniamy wiarę w transakcję, Ewangelię w debatę, a Kościół w pole sporów o racje i wpływy.

Wystarczy spojrzeć szerzej: internetowe komentarze, podziały wśród chrześcijan, licytowanie się na to, kto jest bardziej „wierny” Ewangelii. I Jezus wchodzi pośrodku tego wszystkiego — z biczem z powrozów, który nie rani, lecz oczyszcza. Nie po to, by zniszczyć, ale by przywrócić świątyni jej pierwotne piękno.

Bo Jezus nie tylko wyrzuca kupców. On jednocześnie zapowiada coś większego:
„Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzy dni wzniosę ją na nowo.”
Mówi o sobie — o swoim Ciele. O świątyni, która nie jest z kamienia, lecz z miłości. O Kościele, który powstanie z Jego zmartwychwstania.

Dlatego to święto nie dotyczy jedynie Bazyliki Laterańskiej, ale każdego z nas. Każdego domu, w którym rozbrzmiewa modlitwa. Każdego serca, które pozwala Bogu działać.

Dzisiaj Jezus pyta nas:
– Czy w moim sercu jest miejsce dla Boga?
– Czy moja wiara jest spotkaniem, czy tylko zwyczajem?
– Czy Kościół, w którym jestem, jest domem spotkania, czy targowiskiem opinii?

Nie bójmy się tego pytania. Bo to nie jest wyrzut. To zaproszenie. Jezus chce oczyścić naszą świątynię, by znów mogła być miejscem Jego obecności.

Niech więc dzisiejsze święto będzie przypomnieniem: Kościół zaczyna się tam, gdzie człowiek pozwala Bogu zamieszkać w sobie.
Nie w złotych murach, ale w prostych gestach dobra. Nie w dyskusjach, ale w przebaczeniu. Nie w hałasie, ale w cichej modlitwie.

A wtedy każda nasza parafia, każda rodzina, każdy dom — stanie się jak mała Bazylika Laterańska: miejscem, gdzie Bóg jest naprawdę obecny.


Homilia IV na rocznicę poświęcenia Bazyliki Laterańskiej

„Żywa świątynia”

Dzisiaj obchodzimy rocznicę poświęcenia Bazyliki Laterańskiej – matki wszystkich kościołów. Może się nam nasuwać pytanie: dlaczego Kościół powszechny celebruje rocznicę poświęcenia jednej, konkretnej budowli? Odpowiedź znajdujemy w dzisiejszych czytaniach, które prowadzą nas od świątyni z kamienia do najgłębszej prawdy o świątyni żywej.

Woda, która ożywia

W pierwszym czytaniu prorok Ezechiel opisuje niezwykłą wizję. Widzi wodę wypływającą spod świątyni – zrazu mały strumyk, który zamienia się w potężną rzekę. To nie jest zwykła woda. To woda, która uzdrawia, ożywia, przynosi życie tam, gdzie panowała martwota. Słone wody stają się słodkie, pustynia zamienia się w ogród, a na brzegach wyrastają drzewa rodzące owoce na pokarm i liście na lekarstwo.

Czym jest ta woda, jeśli nie łaską Bożą, która wypływa z samego źródła – z Boga obecnego pośród swojego ludu? W Chrystusie ta woda stała się rzeczywistością. To On jest źródłem wody żywej, która tryska na życie wieczne. A skąd dziś wypływa ta uzdrawiająca woda? Płynie przez Jego Kościół – przez sakramenty, przez Słowo Boże, przez wspólnotę wierzących. Bazylika Laterańska jako katedra Biskupa Rzymu, jest znakiem tej jedynej świątyni, jaką jest Kościół, z którego wypływa zbawcza łaska dla całego świata.

Kamienie, które żyją

Św. Paweł w drugim czytaniu dokonuje radykalnego przesunięcia akcentów. Mówi: „Jesteście świątynią Boga”. To jeden z najbardziej poruszających fragmentów w całym Piśmie Świętym. Bóg nie mieszka już tylko w budynkach, ale w ludzkich sercach. Fundamentem tej żywej świątyni jest Jezus Chrystus, a my jesteśmy kamieniami, z których Duch Święty buduje Bożą budowlę.

Pomyślmy, co to oznacza dla nas dzisiaj. Każdy z nas, przez chrzest, stał się mieszkaniem Boga. Twoje serce, twoje sumienie, twoje ciało – to jest świątynia. To nie metafora, to rzeczywistość. Jeśli więc jesteś świątynią, to jak o nią dbasz? Czy jest miejscem modlitwy, czy hałasu? Czy jest czysta, czy zanieczyszczona grzechem? Paweł przypomina: „Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście”. Nasza godność i nasze powołanie to świętość.

Gniew, który oczyszcza

W Ewangelii widzimy Jezusa, który z ogromną gorliwością oczyszcza świątynię jerozolimską. Jego gniew jest święty, bo płynie z miłości do Ojca i z bólu, że dom modlitwy zamieniono w targowisko. Kiedy zostaje zapytany o znak, mówi: „Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzy dni wzniosę ją na nowo”. Ewangelista wyjaśnia: „On zaś mówił o świątyni swego ciała”.

Tu znajdujemy punkt szczytowy całej dzisiejszej liturgii słowa. Prawdziwą świątynią, z której wypływa życie dla świata, jest zmartwychwstałe Ciało Chrystusa. A my, przez chrzest, stajemy się częścią tego Ciała. Jesteśmy Kościołem – żywą świątynią zbudowaną z żywych kamieni.

Co to oznacza dla nas dzisiaj?

Obchodząc rocznicę poświęcenia Bazyliki Laterańskiej, nie czcimy tylko pięknego budynku. Uczymy się na nowo, czym jest Kościół i kim my w nim jesteśmy.

  1. Kościół jest źródłem.Tak jak z świątyni Ezechiela wypływała woda, tak z Kościoła – mimo naszych ludzkich słabości – nieustannie wypływa łaska. Przychodzimy tu, do naszych kościołów, by pić z tego źródła, by karmić się Słowem i Eucharystią, by być uzdrawianymi w sakramencie pojednania.
  2. My jesteśmy świątynią.Każdy z nas jest miejscem zamieszkania Boga. To zobowiązuje. Dzisiejsza uroczystość to wezwanie do oczyszczenia naszej osobistej świątyni. Niech Jezus przychodzi z biczem swojej miłości i wypędza z naszych serc to, co je zaśmieca: obojętność, egoizm, nieczystość, kłamstwo. Niech przywraca nam godność domu Ojca.
  3. Razem tworzymy Ciało.Nie jesteś świątynią samotną. Jesteśmy kamieniami, które – położone na fundamencie, którym jest Chrystus – tworzą jedną, duchową budowlę. Nasza wspólnota parafialna, Kościół powszechny – to żywy organizm, którego głową jest Chrystus.

Dzisiejsza rocznica każe nam z wdzięcznością patrzeć na te mury, które gromadzą nas na modlitwie. Ale przede wszystkim kieruje nasz wzrok ku temu, co najważniejsze: ku Chrystusowi, który jest prawdziwą Świątynią, i ku nam samym, jako ku żywym świątyniom Jego Ducha.

Prośmy dzisiaj Pana: Panie Jezu, który jesteś źródłem wody żywej, oczyść świątynię naszych serc i uczyń nas prawdziwym domem Ojca. Spraw, abyśmy będąc zbudowani na Tobie, mocnym fundamencie, razem stanowili świętą świątynię, z której Twoja miłość i łaska będą wypływać na cały świat. Amen.


Homilia V na Rocznicę Poświęcenia Bazyliki Laterańskiej

Dzisiejsza uroczystość może wydawać się odległa — Bazylika Laterańska w Rzymie, starożytna świątynia, której większość z nas nigdy nie widziała na własne oczy. A jednak to święto mówi o nas. Bo Kościół, który świętujemy, to nie tylko mury. To żywa wspólnota. To my.

1. Woda, która daje życie

Prorok Ezechiel widzi świątynię, z której wypływa woda. Z początku mała strużka, potem potok, aż w końcu rzeka, która ożywia wszystko, czego dotknie. Tam, gdzie płynie ta woda, rodzi się życie, pojawiają się owoce, a nawet słone wody stają się słodkie.

Ten obraz jest pięknym symbolem działania Boga w świecie. On nie stoi w miejscu — Jego łaska płynie, przekracza granice, dociera tam, gdzie życie wydaje się wyschnięte. Tak działa Duch Święty. Wypływa z serca Kościoła, ale nie po to, by w nim zostać. Płynie w świat, do ludzi, do miejsc, które potrzebują uzdrowienia.

I pytanie do nas: czy pozwalam, by ta woda przepłynęła przeze mnie? Czy nie zatrzymuję jej tylko dla siebie? Bo wiara, która nie płynie dalej — umiera.

2. Świątynia, która ma serce

Święty Paweł mówi jasno: „Wy jesteście świątynią Boga i Duch Boży mieszka w was.”
To zdanie potrafi zmienić wszystko, jeśli naprawdę w nie uwierzymy. Nie jesteśmy jedynie ludźmi, którzy „chodzą do kościoła”. My jesteśmy Kościołem. W nas mieszka Bóg. Każdy z nas jest świątynią — zbudowaną nie z kamieni, ale z serca, wiary, relacji, miłości.

To zobowiązuje. Bo jeśli jesteśmy świątynią, to nie możemy żyć byle jak. Nie możemy pozwolić, by w nas zapanował bałagan, handel, interesy, egoizm. Nasze serca potrzebują oczyszczenia — czasem nawet tak radykalnego, jak to, co zrobił Jezus w Jerozolimie.

3. Jezus oczyszcza świątynię — czyli nas

Ewangelia pokazuje Jezusa, który z pasją, z gorliwością wypędza z świątyni handlarzy. Na pierwszy rzut oka to gniew, ale w istocie — to miłość. Jezus widzi, że dom Ojca stał się rynkiem. Że miejsce modlitwy zamieniło się w miejsce interesów.
I dziś może powiedzieć do każdego z nas: „Nie rób z domu mojego Ojca targowiska.”

Czasem w naszej wierze pojawia się kalkulacja: „co mi się opłaca”, „co dostanę od Boga”, „czy warto się poświęcić”. A Bóg chce relacji — nie transakcji. Chce serca, które kocha, nie tylko wypełnia obowiązki.

4. Rocznica, która ma sens

Bazylika Laterańska to matka wszystkich kościołów. Ale dzisiaj świętujemy nie tylko tamten budynek — świętujemy Kościół żywy, który Bóg wciąż buduje z nas.
I tak jak Ezechiel widział wodę wypływającą ze świątyni, tak z nas — z naszej modlitwy, przebaczenia, dobra — ma wypływać życie.

To święto przypomina: Bóg nie mieszka w murach. Mieszka w człowieku.
I jeśli On mieszka w nas, to wszędzie, gdzie pójdziemy — dom, praca, szkoła, ulica — może stać się miejscem Jego obecności.

Zakończenie

Dzisiejsza uroczystość to zaproszenie do odnowy.
Pozwólmy Jezusowi oczyścić nasze serca z tego, co zbędne.
Pozwólmy, by Jego łaska popłynęła przez nas dalej, jak rzeka życia.
Bo Kościół zaczyna się tam, gdzie człowiek staje się żywą świątynią Boga.


Modlitwa wiernych – Rocznica Poświęcenia Bazyliki Laterańskiej

Celebrans:
Z wdzięcznością wspominając świątynię, w której Bóg gromadzi swój lud, zanieśmy do Niego nasze prośby.

  1. Módlmy się za Kościół święty, aby był zawsze znakiem Bożej obecności w świecie i źródłem życia dla wszystkich ludzi. Ciebie prosimy – wysłuchaj nas, Panie.
  2. Módlmy się za papieża, biskupów i kapłanów, aby z gorliwością i pokorą budowali wspólnotę wierzących na fundamencie Jezusa Chrystusa. Ciebie prosimy – wysłuchaj nas, Panie.
  3. Módlmy się za naszą parafię i wszystkich tu obecnych, abyśmy pamiętali, że jesteśmy świątynią Boga i żyli w czystości serca. Ciebie prosimy – wysłuchaj nas, Panie.
  4. Módlmy się za ludzi, których życie stało się „wyschniętą ziemią”, aby doświadczyli uzdrawiającej mocy Bożej łaski. Ciebie prosimy – wysłuchaj nas, Panie.
  5. Módlmy się za naszych zmarłych, aby zostali przyjęci do wiecznej świątyni w niebie, gdzie Bóg jest wszystkim we wszystkich.
    Ciebie prosimy – wysłuchaj nas, Panie.

Celebrans:
Boże, który mieszkasz w sercach swoich wiernych, wysłuchaj naszych modlitw i uczyń nas żywą świątynią Twojej chwały. Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.

Zakończenie Mszy Świętej

W tej uroczystości dziękowaliśmy Bogu za Jego obecność w Kościele i w naszych sercach. Niech ta świadomość towarzyszy nam każdego dnia — że tam, gdzie jesteśmy, Bóg pragnie być obecny. Idźmy więc z radością, niosąc w sobie Jego pokój, by Jego żywa świątynia — którą jesteśmy — promieniowała miłością na świat.

środa, 29 października 2025

1 listopada - Uroczystość Wszystkich Świętych

 

Oto osiem homilii na Uroczystość Wszystkich Świętych

I Homilia na Uroczystość Wszystkich Świętych, oparta na rozważaniach o miłości i pokorze jako fundamentach świętości.

Czytania na Uroczystość Wszystkich Świętych – Ap 7,2–4.9–14; 1 J 3,1–3; Mt 5,1–12a

Homilia: “Świętość to Miłość, która wyszła z ukrycia”

  • Caritas i pokora nie są cnotami konkurencyjnymi, lecz współzależnymi: miłość potrzebuje pokory, by nie zamieniła się w egoizm lub dominację; pokora potrzebuje miłości, by nie była tylko samoponiżeniem.
  • W drodze do świętości pokora jest warunkiem otwarcia na łaskę, a caritas jej wypełnieniem.
  • Można to ująć w formule:
    Pokora oczyszcza Miłość jednoczy Świętość się

Kim byli święci? Czasami wydaje nam się, że byli to ludzie perfekcyjnie wypełniający przykazania Boże i  żyjący w stanie ustawicznych wizji i objawień.

Patrzymy dziś na „wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków” (Ap 7,9). To święci – ci, którzy „opłukali swe szaty i wybielili je we Krwi Baranka” (Ap 7,14). Kim są? To nie mitologiczni herosi, lecz zwykli ludzie, którzy uwierzyli, że Bóg jest Miłością, i pokornie pozwolili, by ta Miłość ich przemieniła.

  1. Błogosławieni– czyli ci, którzy wybrali drogę pokory

Ewangelia tej uroczystości to Kazanie na Górze. Dlaczego? Bo Błogosławieństwa to portret pokornego serca:

  • „Błogosławieni ubodzy w duchu” – ci, którzy nie liczą na własną siłę, lecz jak dzieci wołają: „Panie, ratuj!”.
  • „Błogosławieni cisi” – ci, którzy jak Jezus „nie krzyczał i nie łamał trzciny nadłamanej” (Iz 42,3), bo wiedzą: świat nie jest ich trybunałem.
  • „Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie” – ci, którzy wolą stracić wszystko, niż sprzeniewierzyć się Miłości.

Święci to ludzie Błogosławieństw: pokorni, którzy nie szukali swoich koron, lecz padli na kolana przed Bogiem – jak Maryja, jak Franciszek, jak Brat Albert.

  1. Ukochani to dzieci Boże– czyli ci, którzy przyjęli dar Miłości

Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi!” (1 J 3,1). Świętość nie jest naszym osiągnięciem – jest odpowiedzią na Miłość.

  • Miłość bez pokory to iluzja – jak u faryzeusza, który modlił się oklaskując samego siebie.
  • Pokora bez miłości to martwa asceza – jak w grobach pobielanych (Mt 23,27).
  • Święci połączyli obie:
    • Pokornie uznali, że bez Boga są niczym – jak św. Piotr, który wołał: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny!” (Łk 5,8).
      Miłością odpowiedzieli na łaskę – jak św. Maria Magdalena, która „umiłowała więcej” (Łk 7,47).

Św. Augustyn wołał: ”Miłość i pokora – to dwie siostry. Jedna mówi: «Wszystko, co mam, jest darem!». Druga dodaje: «A wszystko, co mam, oddaję!»„.

  1. Wyprali szaty we Krwi Baranka– czyli ci, którzy żyli Ewangelią w codzienności

Święci nie unikali świata – przemieniali go małymi czynami z wielką miłością:

  • Matka, która z pokorą znosi niewdzięczność dzieci – i kocha.
  • Robotnik, który uczciwie pracuje – choć nikt nie widzi.
  • Chory, który ofiaruje cierpienie za innych – bez słowa skargi.
    Jak mówiła św. Teresa z Kalkuty”Nie możesz czynić wielkich rzeczy? Czyń małe z wielką miłością!”.

To nie heroizm czyni świętym, lecz wierność w zwyczajności.

Zachęta: ”Świętymi bądźcie!” (1 P 1,16)

Bóg nie wzywa nas do niemożliwego. Wzywa do:

  1. POKORY:
    • Uznaj dziś: ”Panie, bez Ciebie nic nie mogę!”.
    • Przyjmij sakrament pokuty – jak święci, którzy klękali w konfesjonale.
  2. MIŁOŚCI:
    • Zapytaj: ”Komu dziś mogę służyć? Kogo przytulić? Komu przebaczyć?”.
    • Nie czekaj na cuda – podaj kubek wody spragnionemu (Mt 10,42).

Patrzmy na świętych nie jak na pomniki, lecz jak na starszych braci! Oni przeszli tę samą drogę:

  • Upadali – jak Dawid.
  • Wątpili – jak Tomasz.
  • Uciekali – jak Jonasz.
    Ale zawierzyli Miłości, która „przykrywa mnóstwo grzechów” (1 P 4,8).

Zakończenie

Gdy dziś śpiewamy: ”Świętych obcowanie”, uwierzmy: niebo jest w zasięgu ręki! Wystarczy:

  • Pokornie przyznać: ”Jezu, jestem grzesznikiem – uzdrów mnie!”,
  • a potem miłością odpowiedzieć: ”Oto jestem – poślij mnie!” (Iz 6,8).

„Święci Boży – orędujcie za nami, abyśmy i my stali się ”świętymi i nieskalanymi przed obliczem Boga” (Ef 1,4). Amen.”

Chrystus jest wzorem Kenozy (ogołocenia) Jezus jest modelem pokory i miłości.

Świętość jest darem, który Bóg daje tym, którzy w pokorze otwierają drzwi Miłości.


Materiały do homilii na Wszystkich Świętych – 1 listopada 2025

Święci to nie pomniki z marmuru czy nadludzie, ale ludzie z krwi i kości, którzy zmagali się ze słabościami. To ludzie, którzy pozwolili, by Bóg w pełni w nich działał.

Miłość bliźniego jest konkretnym sprawdzianem miłości do Boga (por. 1 J 4:20)

Według nauczania Kościoła katolickiego, tradycji mistyków i świętych, najważniejszą cnotą (warunkiem koniecznym zarówno do zbawienia, jak i osiągnięcia świętości) jest MIŁOŚĆ (CARITAS).

Kluczowe uzasadnienie tej prawdy:

  1. Nauczanie biblijne:

Św. Paweł w 1 Kor 13:1-3 stwierdza:

„Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca... Gdybym miał dar prorokowania... i posiadł wszelką wiedzę... i gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał.”

Podkreśla, że bez miłości wszystkie inne cnoty i czyny są puste. W Ewangelii (Mt 22:37-40) Jezus wskazuje miłość jako największe przykazanie: miłość do Boga całym sercem i bliźniego jak siebie samego.

  1. Nauczanie Kościoła i Katechizm:

 KKK 1822: „Miłość jest cnotą teologalną, dzięki której miłujemy Boga nade wszystko, a naszego bliźniego jak siebie samych ze względu na miłość Boga.” 

     KKK 1826: „Miłość jest duszą cnót... ona je ożywia i inspiruje.”

 KKK 161: „Wiara... działa przez miłość” (Ga 5:6). 

    Bez miłości (która jest darem Ducha Świętego), nawet heroiczne czyny nie prowadzą do świętości ani nieba.

  1. Świadectwo świętych i mistyków:

     Św. Augustyn: „Kochaj i czyń, co chcesz” – podkreślał, że prawdziwa miłość kieruje wolę ku dobru.

 Św. Jan od Krzyża: Uczył, że na końcu drogi oczyszczenia dusza jest całkowicie przekształcona w miłość. 

     Św. Teresa z Kalkuty: „Nie wszyscy możemy czynić wielkie rzeczy, ale wszyscy możemy czynić małe rzeczy z wielką miłością.”

 Św. Franciszek Salezy: Wskazywał, że świętość polega na doskonaleniu miłości w codziennym życiu. 

     Św. Katarzyna ze Sieny: Mistycznie doświadczyła, że miłość jest „drabiną do nieba”.

  1. Dlaczego miłość jest kluczowa?

 Łączy nas z Bogiem: Bóg jest Miłością (1 J 4:8). Miłość jest więc uczestnictwem w Jego naturze.

Miłość ożywia inne cnoty:

wiara bez miłości staje się zimna,

nadzieja – egoistyczna,

a heroizm – pychą. 

 Jest istotą nieba: Niebo to stan doskonałej jedności z Bogiem w miłości. Kto nie kocha, nie może wejść w tę komunię. 

     Jest sprawdzianem wierności: „Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali” (J 13:35).

Podsumowanie:

Choć wiara, nadzieja, pokora, posłuszeństwo czy czystość są niezbędne na drodze do świętości, to miłość (caritas) jest:

 „Więzią doskonałości” (Kol 3:14), 

Celem i istotą przykazań (Rz 13:10),

 Cnotą, która „nigdy nie ustaje” (1 Kor 13:8) i trwa w wieczności. 

Dlatego zgodnie z Tradycją, bez miłości – rozumianej jako bezinteresowny dar z siebie dla Boga i bliźniego – nie ma możliwości osiągnięcia ani nieba, ani świętości. Wszystkie inne cnoty mają sens tylko wtedy, gdy są nią przeniknięte i ożywione.

A jakie jest miejsce cnoty pokory?

Pokora zajmuje fundamentalne i nierozerwalne miejsce w procesie zbawienia i dążeniu do świętości, będąc – według nauczania Kościoła, mistyków i świętych – niezbędnym warunkiem prawdziwej miłości i jedności z Bogiem. Oto jej kluczowe znaczenie:

  1. Pokora jako „brama” do łaski Bożej

- Pismo Święte:

 Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim (Mt 18:3-4). 

 „Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje” (Jk 4:6; por. Prz 3:34). 

- Nauka Kościoła:

Pokora pozwala przyjąć prawdę o sobie: że jesteśmy stworzeniami zależnymi od Boga, grzesznikami potrzebującymi Jego miłosierdzia (KKK 2559). Bez niej

- wiara staje się ideologią,

- a modlitwa – formalnością.

  1. Podstawowa cnota w życiu mistycznym i duchowym

- Święci i mistycy:

- Św. Teresa z Ávili: „Pokora jest prawdą” – uznanie swojej małości i całkowite zaufanie Bogu.

- Św. Augustyn: „Na początku wszelkiego zła stoi pycha” (por. Syr 10:13). Pokora jest więc antidotum na grzech pierworodny.

- Św. Franciszek Salezy: Nazywał pokorę „koroną wszystkich cnót”, bez której inne cnoty (np. czystość, posłuszeństwo) stają się pozorne.

- Św. Josemaría Escrivá: „Pokora to chodzenie w prawdzie” – o Bogu, o sobie, o swoich ograniczeniach i łasce.

  1. Nierozerwalny związek z miłością (caritas)

Pokora nie konkuruje z miłością, ale ją umożliwia:

- Miłość bez pokory staje się paternalistyczna, szukająca władzy lub uznania.

- Pokora bez miłości może przerodzić się w fałszywą skromność lub bierność.

- Jezus jako wzór:

Uniżył samego siebie, przyjmując postać sługi (Flp 2:5-8) – pokora jest więc cnotą kenotyczną (ogołocenia), która otwiera przestrzeń dla miłości.

Umył nogi apostołom (J 13:1-17) – pokora jako konkretny przejaw miłości.

  1. Dlaczego pokora jest kluczowa do zbawienia?

- Uwalnia od egoizmu: Pozwala wyjść poza własne „ja”, by przyjąć Boga i bliźniego.

- Uzdrawia relację z Bogiem: Człowiek pokorny nie szuka własnej chwały, lecz oddaje ją Bogu (por. Łk 18:9-14 – przypowieść o faryzeuszu i celniku).

- Otwiera na łaskę: Tylko pokorny przyznaje, że nie zbawi się o własnych siłach – dlatego woła: „Jezu, synu Dawida, ulituj się nade mną!” (Łk 18:38).

- Chroni przed duchową śmiercią: Pycha (vice pokory) to grzech szatana; pokora przywraca synowską ufność.

  1. Jak się przejawia w praktyce?

- Przed Bogiem:

Modlitwa jako prośba, nie monolog.

Przyjmowanie cierpienia i trudności bez buntu.

Uznanie swojej grzeszności w sakramencie pokuty.

- Wobec bliźnich:

Słuchanie bez osądu.

Przyjmowanie upomnień.

Służba w ukryciu (por. Mt 6:3).

- Wobec siebie:

Realistyczna samoocena (bez dewaluacji!).

Wdzięczność za talenty, ale bez pychy.

 Podsumowanie: Pokora – fundament duchowego budynku 

Choć miłość jest celem i koroną życia chrześcijańskiego (1 Kor 13:13), pokora jest jej fundamentem. Jak pisał św. Jan Klimak: „Pokora to porzucenie wszelkiej ludzkiej chwały; to Boża łaska, dana jedynie tym, którzy dobrowolnie uniżają siebie przed Bogiem i ludźmi”.

Bez pokory: 

- wiara staje się fanatyzmem,

- nadzieja – roszczeniem,

- miłość – narzędziem manipulacji.

Dlatego niebo zaczyna się od pokornego serca – takiego, które jak Maryja mówi: „Oto Ja służebnica Pańska” (Łk 1:38).


II Homilia na Uroczystość Wszystkich Świętych

Temat: „Caritas i pokora – warunkiem świętości”

Dzisiaj Kościół stawia przed naszymi oczami wielką rzeszę świętych – tych znanych i kanonizowanych, ale także niezliczonych, którzy żyli cicho, pokornie i w ukryciu. Uroczystość Wszystkich Świętych to dzień radości, ale też wezwanie: „bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty” (1 P 1,16).

Pytamy więc: co czyni człowieka świętym? Dzisiejsza Liturgia Słowa wskazuje na dwie fundamentalne cnoty: miłość (Caritas) i pokorę.

1. Święci jako świadkowie miłości

W Ewangelii słyszeliśmy błogosławieństwa (Mt 5,1–12). Jezus mówi: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią”. To jest serce świętości – caritas, miłość Boga i bliźniego. Święci to ludzie, którzy kochali bez granic: Franciszek z Asyżu obejmujący trędowatego, Matka Teresa podnosząca umierających z ulic Kalkuty, Jan Paweł II przebaczający swojemu zamachowcowi.

Świętość nie polega najpierw na nadzwyczajnych cudach, ale na codziennej wierności przykazaniu miłości: „Będziesz miłował Pana Boga swego… a bliźniego swego jak siebie samego” (Mt 22,37–39). Caritas jest duszą wszystkich cnót, jak uczył św. Tomasz z Akwinu – nadaje życie naszym czynom i prowadzi do zjednoczenia z Bogiem.

2. Pokora – brama świętości

Ale aby prawdziwie kochać, trzeba najpierw zejść z tronu własnego ego. Tu ukazuje się rola pokory.

Święty Augustyn mówił: „Jeśli mnie pytasz, co jest pierwsze w religii chrześcijańskiej, odpowiem: pokora. Jeśli pytasz, co jest drugie: pokora. Jeśli trzecie: pokora”. Pokora nie jest słabością, ale prawdą – o Bogu, który jest źródłem wszystkiego, i o człowieku, który sam z siebie nic nie może.

Pokora chroni przed pychą duchową, która nawet dobre uczynki potrafi zatruć. Bez pokory miłość łatwo staje się paternalizmem, narzucaniem siebie. Pokora pozwala naprawdę przyjąć drugiego z jego ograniczeniami – i samego siebie w prawdzie.

3. Caritas i pokora w drodze do świętości

Świętość rodzi się więc w napięciu i współpracy tych dwóch cnót:

  • Miłość sprawia, że serce staje się wielkie, otwarte, zdolne do ofiary.
  • Pokora sprawia, że serce pozostaje czyste, wolne od pychy i samouwielbienia.

Można powiedzieć: pokora oczyszcza, aby miłość mogła jednoczyć. Wtedy człowiek pozwala, by działała w nim łaska Boga, a jego życie staje się drogą ku świętości.

4. Nasze wezwanie dzisiaj

Drodzy Bracia i Siostry, dzisiejsza uroczystość przypomina nam, że świętość nie jest luksusem dla nielicznych – jest powołaniem każdego z nas. Ale świętość nie jest możliwa bez Caritas i pokory:

  • Bez miłości nasze życie religijne stanie się zimne i puste.
  • Bez pokory nasza miłość stanie się pychą, a nie darem.

Dlatego prośmy dziś Boga, abyśmy w szkole świętych uczyli się jednego: kochać pokornie i być pokornymi w miłości.

Zakończenie

Kiedyś i my – jeśli będziemy wierni drodze Caritas i pokory – staniemy w tej „niezliczonej rzeszy, której nikt nie mógł policzyć” (Ap 7,9), śpiewając hymn chwały Barankowi. To jest nasza nadzieja i nasze powołanie.

Amen.


III Homilia: „Świętość to Miłość, która wyszła z ukrycia”

Uroczystość Wszystkich Świętych – Ap 7,2–4.9–14; 1 J 3,1–3; Mt 5,1–12a

Caritas i pokora nie są przeciwieństwami. One się potrzebują.

  • Miłość bez pokory łatwo staje się egoizmem albo pragnieniem panowania.
  • Pokora bez miłości może przerodzić się w pustą pogardę wobec siebie.

Na drodze do świętości jedno otwiera, drugie wypełnia:
Pokora oczyszcza Miłość jednoczy Świętość się realizuje.

Kim są święci?

Często myślimy o nich jak o ludziach nadzwyczajnych: bezbłędnych, żyjących w nieustannych wizjach i objawieniach. A tymczasem Pismo Święte ukazuje ich inaczej:
„Wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu, plemienia, ludu i języka” (Ap 7,9). To zwyczajni ludzie, którzy uwierzyli, że Bóg jest Miłością, i pozwolili, by ta Miłość ich przemieniła.

1. Błogosławieni – ci, którzy wybrali drogę pokory

Ewangelia dzisiejszej uroczystości to Kazanie na Górze. Dlaczego? Bo Błogosławieństwa rysują portret serca pokornego:

  • „Błogosławieni ubodzy w duchu” – ci, którzy nie opierają się na sobie, ale wołają jak dzieci: „Panie, ratuj!”.
  • „Błogosławieni cisi” – ci, którzy jak Jezus „nie łamią trzciny nadłamanej” (Iz 42,3), bo wiedzą, że świat nie jest ich sędzią.
  • „Błogosławieni prześladowani” – ci, którzy wolą stracić wszystko, niż zdradzić Miłość.

Święci to ludzie Błogosławieństw. Nie szukali własnych koron – klękali przed Bogiem. Jak Maryja, jak Franciszek, jak Brat Albert.

2. Dzieci Boże – ci, którzy przyjęli Miłość

„Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi!” (1 J 3,1).
Świętość nie jest ludzkim wyczynem. To odpowiedź na dar.

  • Miłość bez pokory staje się iluzją – jak u faryzeusza, który modlił się, chwaląc samego siebie.
  • Pokora bez miłości zamienia się w pustą ascezę – jak groby pobielane (Mt 23,27).
  • Święci potrafili połączyć obie:
    • pokornie uznali, że bez Boga są niczym – jak Piotr: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny!” (Łk 5,8);
    • miłością odpowiedzieli na łaskę – jak Maria Magdalena, która „umiłowała więcej” (Łk 7,47).

Św. Augustyn podsumował to prosto: „Pokora i miłość – to dwie siostry. Jedna mówi: ‘Wszystko, co mam, jest darem’. Druga dodaje: ‘A wszystko, co mam, oddaję’.”

3. Ci, którzy wybielili szaty we Krwi Baranka

Święci nie uciekali od świata. Przemieniali go codziennością przeżywaną w Miłości:

  • Matka, która cierpliwie znosi niewdzięczność dzieci – i kocha dalej.
  • Robotnik, który uczciwie pracuje – choć nikt tego nie zauważa.
  • Chory, który ofiaruje swoje cierpienie za innych – bez narzekania.

Św. Teresa z Kalkuty mówiła: „Nie możesz czynić wielkich rzeczy? Czyń małe z wielką miłością!”.
To właśnie wierność w zwyczajności czyni człowieka świętym, a nie nadzwyczajny heroizm.

Wezwanie: „Świętymi bądźcie!” (1 P 1,16)

Bóg nie wzywa nas do niemożliwego. Wzywa do konkretów:

  1. Pokory:
    • Przyznaj dziś: „Panie, bez Ciebie nic nie mogę”.
    • Przyjdź do sakramentu pokuty – jak święci, którzy klękali w konfesjonale.
  2. Miłości:
    • Zapytaj: „Komu dziś mogę służyć? Kogo przytulić? Komu przebaczyć?”.
    • Nie czekaj na cuda – wystarczy kubek wody podany spragnionemu (Mt 10,42).

Święci nie byli pomnikami. Byli jak my – upadali jak Dawid, wątpili jak Tomasz, uciekali jak Jonasz. A jednak zawierzyli Miłości, która „zakrywa mnóstwo grzechów” (1 P 4,8).

Zakończenie

Gdy dziś wyznajemy: „Świętych obcowanie”, uwierzmy, że niebo jest blisko.

Trzeba tylko:

  • pokornie przyznać: „Jezu, jestem grzesznikiem – uzdrów mnie!”,
  • a potem odpowiedzieć miłością: „Oto jestem – poślij mnie!” (Iz 6,8).

„Święci Boży – orędujcie za nami, abyśmy i my stali się ‘świętymi i nieskalanymi przed obliczem Boga’” (Ef 1,4). Amen.

Chrystus jest wzorem kenozy – On ogołocił samego siebie. Jego pokora i Jego miłość są naszą drogą. Świętość jest darem – dla tych, którzy w pokorze otwierają drzwi Miłości.


IV Homilia Uroczystość Wszystkich Świętych

„Świętość to Miłość, która wyszła z ukrycia”
(Ap 7,2–4.9–14; 1 J 3,1–3; Mt 5,1–12a)

Wprowadzenie

Caritas i pokora nie są sobie przeciwne. To dwie cnoty, które potrzebują się nawzajem:

  • miłość bez pokory łatwo staje się egoizmem i dominacją,
  • pokora bez miłości bywa pustym samoponiżeniem.

W drodze do świętości:
Pokora otwiera na łaskę Miłość ją wypełnia Świętość staje się rzeczywistością.

Kim są święci?

Często wyobrażamy ich sobie jako ludzi z innego świata – perfekcyjnych, wolnych od błędów, otoczonych nieustannymi wizjami. Tymczasem Biblia mówi inaczej:

„Wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć…” (Ap 7,9)
To zwykli ludzie, którzy „opłukali swe szaty we Krwi Baranka” (Ap 7,14). Nie herosi, ale ci, którzy uwierzyli, że Bóg jest Miłością, i pozwolili, by ta Miłość ich przemieniła.

1. Błogosławieni – czyli pokorni

Kazanie na Górze to portret serca pokornego:

  • „Ubodzy w duchu” – ci, którzy nie polegają na sobie, lecz wołają: „Panie, ratuj!”.
  • „Cisi” – którzy nie potrzebują trybunału świata, bo ufają Bogu.
  • „Prześladowani” – którzy wolą stracić wszystko niż sprzeniewierzyć się Miłości.

Święci to ludzie Błogosławieństw – pokorni jak Maryja, Franciszek czy Brat Albert. Nie szukali własnych koron, lecz klękali przed Bogiem.

2. Dzieci Boże – czyli obdarowani Miłością

„Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi!” (1 J 3,1).
Świętość nie jest naszą zasługą – to odpowiedź na dar.

  • Miłość bez pokory – to iluzja faryzeusza.
  • Pokora bez miłości – to martwa asceza.
  • Święci połączyli jedno z drugim:
    • jak Piotr, który upadł przed Jezusem, wyznając swoją grzeszność,
    • jak Maria Magdalena, która „umiłowała więcej”.

Św. Augustyn ujął to prosto:
Pokora mówi: „Wszystko, co mam, jest darem”.
Miłość dodaje: „Wszystko, co mam, oddaję”.

3. Wyprali szaty we Krwi Baranka – czyli świętość codzienności

Święci nie uciekali od świata – przemieniali go drobnymi czynami pełnymi miłości:

  • matka, która cierpliwie kocha niewdzięczne dzieci,
  • robotnik, który uczciwie pracuje, choć nikt nie zauważa,
  • chory, który ofiaruje cierpienie za innych.

Św. Teresa z Kalkuty przypominała: „Nie możesz czynić wielkich rzeczy? Czyń małe z wielką miłością”.
Świętość nie rodzi się z heroizmu, ale z wierności w zwyczajności.

Zachęta: „Świętymi bądźcie!” (1 P 1,16)

Bóg nie wzywa nas do niemożliwego, lecz do prostych kroków:

  1. Pokora
    • Powiedz dziś: „Panie, bez Ciebie nic nie mogę”.
    • Przyjmij sakrament pojednania, tak jak czynili to święci.
  2. Miłość
    • Zapytaj: „Komu dziś mogę pomóc? Kogo przytulić? Komu przebaczyć?”
    • Nie czekaj na cuda – wystarczy kubek wody podany spragnionemu (Mt 10,42).

Święci nie byli pomnikami, lecz naszymi starszymi braćmi w wierze. Oni też upadali – jak Dawid. Wątpili – jak Tomasz. Uciekali – jak Jonasz. A jednak zawierzyli Miłości, która „przykrywa mnóstwo grzechów” (1 P 4,8).

Zakończenie

Kiedy wyznajemy: „Świętych obcowanie”, niebo staje się bliskie. Wystarczy:

  • pokornie przyznać: „Jezu, jestem grzesznikiem – uzdrów mnie!”,
  • a potem odpowiedzieć miłością: „Oto jestem – poślij mnie!” (Iz 6,8).

„Święci Boży, orędujcie za nami, abyśmy i my stali się świętymi i nieskalanymi przed obliczem Boga” (Ef 1,4). Amen.

Ostateczne przesłanie: Chrystus, który ogołocił samego siebie, jest wzorem pokory i miłości. Świętość nie jest nagrodą za doskonałość, ale darem dla tych, którzy w pokorze otwierają drzwi Miłości.


V Homilia – Uroczystość Wszystkich Świętych

„Świętość to Miłość, która wyszła z ukrycia”

1. Kim są święci?

Często myślimy o nich jak o ludziach idealnych, którzy żyli w świecie objawień i cudów. A Biblia mówi inaczej:

„Wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć… opłukali swe szaty we Krwi Baranka” (Ap 7,9.14).

Święci to zwyczajni ludzie, którzy uwierzyli, że Bóg jest Miłością i pokornie pozwolili się tej Miłości przemienić.

2. Droga błogosławieństw

Dlatego w dzisiejszej Ewangelii słyszymy Kazanie na Górze. Błogosławieństwa to portret serca pokornego:

  • ubodzy w duchu – ci, którzy nie liczą na siebie, lecz wołają: „Panie, ratuj!”,
  • cisi – którzy nie muszą się bronić, bo wiedzą, że ich sędzią jest Bóg,
  • prześladowani – którzy wolą stracić wszystko niż zdradzić Miłość.

Święci to ludzie Błogosławieństw. Pokorni, którzy klękali przed Bogiem – jak Maryja, Franciszek, Brat Albert.

3. Pokora i miłość – dwa skrzydła świętości

Św. Jan mówi: „Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi” (1 J 3,1).
Świętość to nie zasługa, ale odpowiedź na dar:

  • Miłość bez pokory staje się pychą.
  • Pokora bez miłości – pustą ascezą.
  • Święci łączą jedno i drugie: uznają swoją słabość i odpowiadają miłością.

Św. Augustyn podsumował to tak:
Pokora mówi: „Wszystko, co mam, jest darem”.
Miłość dodaje: „Wszystko, co mam, oddaję”.

4. Świętość codzienności

Święci nie uciekali od świata, lecz przemieniali go małymi czynami z wielką miłością:

  • matka, która cierpliwie kocha,
  • robotnik, który uczciwie pracuje,
  • chory, który ofiaruje swoje cierpienie.

Św. Teresa z Kalkuty powtarzała: „Nie możesz czynić wielkich rzeczy? Czyń małe z wielką miłością”.
To wierność w codzienności, a nie niezwykłe czyny, rodzi świętość.

5. Zachęta: „Świętymi bądźcie!” (1 P 1,16)

Bóg nie wzywa nas do niemożliwego. Wzywa do prostych kroków:

  • Pokora – uznaj dziś: „Panie, bez Ciebie nic nie mogę”.
  • Miłość – zapytaj: „Komu dziś mogę pomóc? Komu przebaczyć?”

Święci byli tacy jak my – upadali jak Dawid, wątpili jak Tomasz, uciekali jak Jonasz. Ale zawierzyli Miłości, która „przykrywa mnóstwo grzechów” (1 P 4,8).

Zakończenie

Kiedy wyznajemy „Świętych obcowanie”, uwierzmy: niebo jest w zasięgu ręki.
Wystarczy:

  • pokornie przyznać: „Jezu, jestem grzesznikiem – uzdrów mnie!”,
  • i odpowiedzieć miłością: „Oto jestem – poślij mnie!” (Iz 6,8).

„Święci Boży, orędujcie za nami, abyśmy i my stali się świętymi i nieskalanymi przed obliczem Boga” (Ef 1,4). Amen.


VI Homilia: „Świętość to Miłość, która wyszła z ukrycia”

Świętość nie jest dla wybranych. Jest dla każdego.
Nie jest dziełem herosów. Jest darem Boga.
A droga do niej jest prosta: pokora i miłość.

  1. Błogosławieni – to pokorni

Dlatego dzisiejsza Ewangelia to Błogosławieństwa. To portret serca świętego.

  • Ubogi w duchu woła: „Panie, ratuj!”.
  • Cichy nie szuka zemsty.
  • Prześladowany nie zdradza Miłości.

Święci to ludzie Błogosławieństw. Nie budowali pomników. Klękali przed Bogiem.

  1. Świętość rodzi się z Miłości

„Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec!” (1 J 3,1).
Świętość nie jest naszym osiągnięciem. Jest odpowiedzią.

  • Miłość bez pokory – to pycha.
  • Pokora bez miłości – to pustka.
    Święci umieli połączyć jedno i drugie.

Jak Piotr – upadł i wołał: „Odejdź ode mnie, Panie!”.
Jak Magdalena – upadła i umiłowała więcej.

  1. Święci w codzienności

Świętość nie ucieka od świata. Ona go przemienia.

  • Matka, która kocha mimo niewdzięczności.
  • Robotnik, który uczciwie pracuje, choć nikt nie patrzy.
  • Chory, który ofiaruje cierpienie w ciszy.

To nie wielkość czynów czyni świętym, lecz wierność w małych rzeczach.

Wezwanie

„Świętymi bądźcie!” (1 P 1,16).
To możliwe. Ale trzeba zrobić dwa kroki:

  1. Pokora: uznaj dziś – „Panie, bez Ciebie nic nie mogę”.
  2. Miłość: zapytaj – „Komu dziś mogę przebaczyć? Komu mogę służyć?”.

Święci byli tacy jak my. Upadali jak Dawid. Wątpili jak Tomasz. Uciekali jak Jonasz.
Ale zawierzyli Miłości, która zakrywa grzech.

Zakończenie

Niebo jest w zasięgu ręki.
Wystarczy uklęknąć jak grzesznik: „Jezu, uzdrów mnie”.
I wstać jak uczeń: „Oto jestem – poślij mnie!”.

„Święci Boży, orędujcie za nami, abyśmy i my stali się święci przed obliczem Boga”. Amen.


VII Homilia na Uroczystość Wszystkich Świętych

„Świętość to Miłość, która wyszła z ukrycia”

dziś patrzymy w stronę nieba. Święto Wszystkich Świętych. Patrzymy na tych, którzy doszli do celu. Ale pytanie jest proste: kim oni naprawdę byli? Czy to byli nadludzie, herosi, którzy zawsze wszystko robili dobrze? Czy żyli w wizjach i objawieniach?

Nie. Biblia mówi wyraźnie: „Wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu, plemienia, ludu i języka” (Ap 7,9). To nie pomniki, nie anioły w ludzkim ciele. To zwyczajni ludzie. Tacy jak my. Jedyna różnica? Uwierzli, że Bóg jest Miłością. I pozwolili, żeby ta Miłość ich przemieniła.

  1. Święci to ludzie Błogosławieństw

Ewangelia dzisiejszej uroczystości to Kazanie na Górze. Dlaczego? Bo Błogosławieństwa pokazują serce świętego.

  • „Błogosławieni ubodzy w duchu” – ci, którzy wiedzą, że sami nie dadzą rady, i jak dzieci wołają: „Panie, ratuj!”.
  • „Błogosławieni cisi” – ci, którzy nie krzyczą, nie walczą o swoje, bo wiedzą, że świat nie jest ich trybunałem.
  • „Błogosławieni prześladowani” – ci, którzy wolą stracić wszystko, niż zdradzić Miłość.

Święci to ludzie pokory. Nie szukali własnej chwały. Klękali przed Bogiem. Jak Maryja. Jak Franciszek. Jak Brat Albert.

  1. Świętość rodzi się z Miłości

Święty Jan przypomina: „Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi!” (1 J 3,1).
To jest źródło świętości. Nie nasz wysiłek, ale dar Boga. A świętość to odpowiedź na ten dar.

Zobaczmy prosto:

  • Miłość bez pokory staje się pychą. Jak faryzeusz, który modlił się, chwaląc samego siebie.
  • Pokora bez miłości staje się pustą ascezą. Jak grób pobielany.
    Święci potrafili połączyć jedno i drugie.

Św. Piotr, kiedy zobaczył cud, padł na kolana i wołał: „Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem grzeszny!”. To jest pokora.
Św. Maria Magdalena – grzesznica, a jednak „umiłowała więcej”. To jest miłość.
Św. Augustyn powiedział krótko: „Pokora i miłość – dwie siostry. Jedna mówi: wszystko, co mam, jest darem. Druga dodaje: a wszystko, co mam, oddaję”.

  1. Świętość codzienności

Czasem myślimy: żeby być świętym, trzeba czynić wielkie cuda. A to nieprawda.
Święci nie uciekali od świata. Oni przemieniali świat zwyczajnością przeżytą w Miłości.

  • Matka, która kocha swoje dzieci, nawet gdy spotyka się z niewdzięcznością.
  • Robotnik, który uczciwie pracuje, choć nikt nie docenia.
  • Chory, który cierpienie oddaje Bogu – bez skargi.

Św. Matka Teresa powtarzała: „Nie możesz czynić wielkich rzeczy? Rób małe z wielką miłością”.
Świętość to nie heroizm nadzwyczajnych czynów. To wierność w codzienności.

Wezwanie

A teraz pytanie do nas: czy to jest możliwe dla mnie? Tak! Bo Bóg mówi jasno: „Świętymi bądźcie!” (1 P 1,16).

Jak to zrobić?
Dwa kroki:

  1. Pokora. Powiedz dziś: „Panie, bez Ciebie nic nie mogę”. Uznaj swoją słabość. Nie bój się konfesjonału – święci klękali tam częściej niż my.
  2. Miłość. Zapytaj dziś: „Komu mogę przebaczyć? Komu mogę służyć? Kogo przytulić?”. Nie czekaj na wielkie okazje. Wystarczy kubek wody podany spragnionemu.

Święci byli tacy jak my. Upadali – jak Dawid. Wątpili – jak Tomasz. Uciekali – jak Jonasz. A jednak wrócili do Boga. Bo uwierzyli w Miłość, która zakrywa grzech.

Zakończenie

Bracia i Siostry, niebo jest w zasięgu ręki.
Nie trzeba cudów, nie trzeba nadzwyczajności. Trzeba tylko uklęknąć jak grzesznik:
„Jezu, uzdrów mnie”.
I wstać jak uczeń:
„Oto jestem – poślij mnie!”.

Dlatego dziś wołamy razem:
„Święci Boży, orędujcie za nami, abyśmy i my stali się święci i nieskalani przed obliczem Boga” (Ef 1,4). Amen.


VIII Homilia na Uroczystość Wszystkich Świętych

Droga do świętości: Miłość i pokora w życiu chrześcijanina

Uroczystość Wszystkich Świętych to doskonała okazja, by zastanowić się nie tylko nad tym, kim są święci, ale także jak nimi się stali. Świętość, będąca pełnią życia chrześcijańskiego i doskonałym zjednoczeniem z Bogiem, jest powołaniem skierowanym do każdego z nas. Kluczem do jej osiągnięcia nie są nadzwyczajne czyny, lecz konkretne cnoty, które kształtują serce na podobieństwo Serca Jezusa.

„Robić rzeczy małe z wielką miłością”

Fundamentem całego życia moralnego jest miłość. Święta Teresa od Dzieciątka Jezus, Doktor Kościoła, w swoim „małym sposobie” duchowości dziecięctwa Bożego ukazała głęboką prawdę: świętość jest dostępna dla wszystkich, niezależnie od ich stanu i warunków życia. Swoje credo wyraziła słowami:

„Czyń dobrze to, co od ciebie zależy, ofiarowując to Jezusowi… Świętość nie polega na spełnianiu takiego czy innego dzieła; polega na usposobieniu serca, które sprawia, że jesteśmy pokorni i małymi w ramionach Boga, świadomymi swojej słabości, a ufającymi aż do zuchwalstwa w Jego ojcowską dobroć”.

(Źródło: św. Teresa od Dzieciątka Jezus, „Dzieje duszy”, rękopis B, 2v)

Jej bardziej znana, często przywoływana maksyma „Jezu, moja Miłości… finally I have found it… moje powołanie to Miłość!” prowadzi do praktycznej zasady: nie trzeba robić rzeczy nadzwyczajnych, ale zwyczajne rzeczy robić z nadzwyczajną miłością. To właśnie ta codzienna, heroiczna miłość nadaje value najprostszym obowiązkom i czyni je miłymi Bogu.

Miłość Boga, której dowodem jest miłość bliźniego

Prawdziwość naszej deklaracji miłości do Boga, który jest Duchem niewidzialnym, weryfikuje się w praktycznym stosunku do bliźniego, który jest namacalny i konkretny. Św. Jan Apostoł w swoim liście stawia tę zasadę w sposób niezwykle jasny i bezpośredni:

„Jeśliby ktoś mówił: «Miłuję Boga», a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi”.

(Źródło: 1 J 4, 20)

To radykalne wezwanie znajduje swoje ukoronowanie w nakazie miłości nieprzyjaciół i tych, którzy nas ranią. Święty często jest kimś, kto kocha „bliźniego trudnego” – tego, który go nie rozumie, prześladuje lub po prostu irytuje. To właśnie ta zdolność do przebaczenia, cierpliwości i bezinteresownej służby jest namacalnym dowodem autentycznej, nadprzyrodzonej miłości (łac. caritas), a nie jedynie ludzkiej sympatii.

Pokora: niezbędna przestrzeń dla miłości

Jednak aby kochać w ten sposób, konieczna jest druga fundamentalna cnota: pokora. To ona pozwala przezwyciężyć egoizm, urazy i poczucie wyższości. Pokora nie jest niskim mniemaniem o sobie, ale trzeźwym, prawdziwym spojrzeniem na siebie w świetle Bożym: uznaniem swoich darów z wdzięcznością oraz swoich słabości z ufnością w Boże miłosierdzie. Św. Augustyn definiował ją jako „prawdę o sobie przed Bogiem”. Pokora otwiera serce na Boga i na drugiego człowieka, czyniąc je zdolnym do przyjęcia i obdarowania miłością. Bez pokory miłość łatwo staje się paternalistyczną wyższością lub warunkową transakcją.

Podsumowanie: Nierozerwalna więź

Można zatem powiedzieć, że do osiągnięcia świętości konieczne są przede wszystkim dwie nierozerwalnie ze sobą związane cnoty:

  1. Miłość(caritas), która wyraża się konkretnie w miłosiernej służbie wobec bliźniego, zwłaszcza „tego trudnego”.
  2. Pokora, która oczyszcza intencje z egoizmu i czyni tę miłość autentyczną, wolną od szukania własnej chwały.

Jak uczy Katechizm Kościoła Katolickiego, wszystkie cnoty moralne są ze sobą powiązane, a miłość jest ich „formą”, która ożywia i inspiruje je wszystkie (KKK 1827). Pokora zaś, będąc częścią cnoty umiarkowania, jest „fundamentem duchowego budowania” (KKK 1835). Razem tworzą one serce życia świętych – życia, do którego powołany jest każdy chrześcijanin.