wtorek, 5 grudnia 2006
jak żyć?
W Afryce ludzie cieszą się z przeżycia każdego dnia, z każdej kropli deszczu, z uprawianej ziemi rodzącej maniok i kukurydzę. Nie nawołuję do cofnięcia się wstecz w technologicznym postępie, ale do refleksji; czy ten nasz -cały wielki i chwalebny- technologiczny postęp, z którego jesteśmy tacy dumni, prowadzi nas naprawdę w dobrym kierunku? Czy nie zapomnieliśmy o czymś znacznie ważniejszym? A przecież i Afrykańczycy też są wplątywani w spiralę chęci posiadania. Biały człowiek przywozi np. komputery, samochody, telewizory i cały ten technologiczny balast. I oni, Afrykańczycy także, zrobią wszystko, żeby taki komputer, samochód, telewizor zdobyć. I już są nieszczęśliwi nie mogąc ich tak łatwo zdobyć. W buszu jednak ludzie są o wiele szczęśliwsi, nie muszą się martwić o ochronę tego, co posiadają, nie są bombardowani ideologią posiadania, filozofią gromadzenia, paranoją zdobywania, są bardziej uzależnieni od Boga, od przyrody, ich życie jest bliższe natury, jest spokojniejsze - nie jest ważny stan konta, ale to, kim się jest, relacje międzyludzkie. I w takim klimacie Kościół ma zupełnie inne znaczenie, inaczej, lepiej się rozwija. Wiara trafia na bardzo podatny grunt. Myślę nawet, że Europejczycy mogliby się właśnie tej prostoty, a zarazem głębi i bezpośredniości wiary i zwykłych kontaktów międzyludzkich, od Afrykańczyków nauczyć. Afryka ma mniej materialnie, ale psychologicznie, duchowo jest chyba bogatsza. Europa ma o wiele więcej materialnie, ale psychologicznie jest bardzo nieszczęśliwa, a nawet biedniejsza. Więcej mieć, nie znaczy wcale bardziej, czy lepiej być. Musimy pamiętać o naszych korzeniach, abyśmy nie stali się nijacy, ale też abyśmy nie ulegli presji posiadania, presji gromadzenia, a w ostateczności autodestrukcji spowodowanej przesytem. Nasze, europejskie „mieć” przygniotło nas i spowodowało: z jednej strony ból głowy i przejedzenie, a z drugiej strony właśnie chorobę Alzheimera, utratę pamięci, a co za tym idzie i utratę tożsamości. My już nie wiemy kim jesteśmy, zalani dobrobytem i przygnieceni pychą tracimy duszę. I proszę zauważyć – stale narzekamy, utyskujemy, biadolimy. Nasze bogactwo i potrzeba pomnażania tego bogactwa stają się coraz bardziej, przysłowiowym kamieniem uwiązanym u nogi orła. Nie pozwalają nam wzlecieć, więżą nas przy ziemi.