piątek, 2 lutego 2007

V Niedziela w ciągu roku - C

Iz 6,1-8

W roku śmierci króla Ozjasza ujrzałem Pana siedzącego na wysokim i wyniosłym tronie, a tren Jego szaty wypełniał świątynię.Serafiny stały ponad Nim; I wołał jeden do drugiego: Święty, Święty, Święty jest Pan Zastępów. Cała ziemia pełna jest Jego chwały. Od głosu tego, który wołał, zadrgały futryny drzwi, a świątynia napełniła się dymem. I powiedziałem: Biada mi! Jestem zgubiony! Wszak jestem mężem o nieczystych wargach i mieszkam pośród ludu o nieczystych wargach, a oczy moje oglądały Króla, Pana Zastępów! Wówczas przyleciał do mnie jeden z serafinów, trzymając w ręce węgiel, który kleszczami wziął z ołtarza. Dotknął nim ust moich i rzekł: Oto dotknęło to twoich warg: twoja wina jest zmazana, zgładzony twój grzech. I usłyszałem głos Pana mówiącego: Kogo mam posłać? Kto by Nam poszedł? Odpowiedziałem: Oto ja, poślij mnie!

1Kor 15,1-11,13

Przypominam, bracia, Ewangelię, którą wam głosiłem, którąście przyjęli i w której też trwacie. Przez nią również będziecie zbawieni, jeżeli ją zachowacie tak, jak wam rozkazałem... Chyba żebyście uwierzyli na próżno. Przekazałem wam na początku to, co przejąłem; że Chrystus umarł - zgodnie z Pismem - za nasze grzechy, że został pogrzebany, że zmartwychwstał trzeciego dnia, zgodnie z Pismem; i że ukazał się Kefasowi, a potem Dwunastu, później zjawił się więcej niż pięciuset braciom równocześnie; większość z nich żyje dotąd, niektórzy zaś pomarli. Potem ukazał się Jakubowi, później wszystkim apostołom. W końcu, już po wszystkich, ukazał się także i mnie jako poronionemu płodowi. Jestem bowiem najmniejszy ze wszystkich apostołów i niegodzien zwać się apostołem, bo prześladowałem Kościół Boży. Lecz za łaską Boga jestem tym, czym jestem, a dana mi łaska Jego nie okazała się daremna; przeciwnie, pracowałem więcej od nich wszystkich, nie ja, co prawda, lecz łaska Boża ze mną. Tak więc czy to ja, czy inni, tak nauczamy i tak wyście uwierzyli. Jeśli nie ma zmartwychwstania, to i Chrystus nie zmartwychwstał.

Łk 5,1-11

Pewnego razu - gdy tłum cisnął się do Niego, aby słuchać słowa Bożego, a On stał nad jeziorem Genezaret - zobaczył dwie łodzie, stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci. Wszedłszy do jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił go, żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy. Gdy przestał mówić, rzekł do Szymona: Wypłyń na głębię i zarzućcie sieci na połów! A Szymon odpowiedział: Mistrzu, całą noc pracowaliśmy i niceśmy nie ułowili. Lecz na Twoje słowo zarzucę sieci. Skoro to uczynili, zagarnęli tak wielkie mnóstwo ryb, że sieci ich zaczynały się rwać. Skinęli więc na współtowarzyszy w drugiej łodzi, żeby im przyszli z pomocą. Ci podpłynęli; i napełnili obie łodzie, tak że się prawie zanurzały. Widząc to Szymon Piotr przypadł Jezusowi do kolan i rzekł: Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny. I jego bowiem, i wszystkich jego towarzyszy w zdumienie wprawił połów ryb, jakiego dokonali; jak również Jakuba i Jana, synów Zebedeusza, którzy byli wspólnikami Szymona. Lecz Jezus rzekł do Szymona: Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił. I przyciągnąwszy łodzie do brzegu, zostawili wszystko i poszli za Nim.

Bojaźń Boża

"Biada mi ! Jestem zgubiony! Wszak jestem człowiekiem o nieczystych wargach i mieszkam pośród ludu o nieczystych wargach". - lęk Izajasza.

"Odejdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiek grzeszny". - lęk Szymona Piotra.

Bóg na pewno jest Tajemnicą, która napawa lękiem - Misterium Tremendum. Nie jest to jednak strach i obawa, ale właśnie święty lęk, bojaźń Boża (początek mądrości) wypływająca ze świadomości własnej grzeszności, małości i znikomości wobec Nieogarnionego. Odruch Izajasza i Szymona-Piotra jest jakby naturalnym uznaniem Świętości Boga i nicości człowieka. I to dopiero jest początkiem mądrości. Bóg jednak nie pogardza małością człowieka, ale chce go z jego słabości podnieść i uczynić dzieckiem Bożym. Z przelęknionego Izajasza czyni proroka pełnego mocy, ze skonfundowanego Szymona czyni Opokę-Piotra, skałę Kościoła, któremu powierza klucze Królestwa Niebieskiego. Bóg nie miażdży swoją wielkością i nie przytłacza, nie niszczy, nie depta człowieka w jego małości, ale chce go podnieść do poziomu swojej boskości. On zna nas bardziej niż my sami siebie ... I nie tylko zna. On kocha każdego z nas miłością jedyną i wyłączną, nieodwołalną. I nie oczekuje od nas strachu, lęku, ale miłości ... miłości, która zawiera w sobie szacunek i bojaźń Bożą, a nie lekceważenie i odrzucenie.

"Nim ja ukształtowałem Cię
w łonie Matki Twej
już wtedy znalem Cię
i nim przyszedłeś na ten świat
ustanowiłem Cię
prorokiem swym".

Pozwólmy się opanować poczuciu szacunku, uwielbienia, czci i bojaźni Bożej. Ona nas nie niszczy, ale stawia w prawdzie o nas samych wobec Nieogarnionego. A On potrafi i chce nas podnieść do wysokości swojej Świętości.

A ci, którzy jak Izajasz i Piotr, i Apostołowie uznali wielość Boga, zostają też -jak Izajasz i Piotr, i Apostołowie- powołani do bycia świadkami, mimo że sami są świadomi swojej małości.

A być świadkiem, świadczyć odważnie dzisiaj .... to nie łatwa sprawa. Ataki pod adresem Kościoła, księży, wierzących, wylewanie pomyj, ośmieszanie, drwiny, fałszywe oskarżenia ... to wszystko przecież nie jest bez przyczyny. Przeciwnik Boga od początku wykorzystywał cały ten arsenał do zniszczenia ludu bożego i jego proroków. Nic nowego pod słońcem ... nic nowego.
Warto jednak przypomnieć sobie i te słowa Chrystusa: „Pamiętajcie na słowo, które do was powiedziałem: Sługa nie jest większy od swego pana. Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować. Jeżeli moje słowo zachowali, to i wasze będą zachowywać.” ( J 15:20), ale i te pocieszające „Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata.” (Mt 28:20)