sobota, 7 czerwca 2008

X Niedziela w ciągu roku - A

Oz 6:3-6

Dołóżmy starań, aby poznać Pana; Jego przyjście jest pewne jak świt poranka, jak wczesny deszcz przychodzi On do nas, i jak deszcz późny, co nasyca ziemię. Cóż ci mogę uczynić, Efraimie, co pocznę z tobą Judo? Miłość wasza podobna do chmur na świtaniu albo do rosy, która prędko znika. Dlatego ciosałem ich przez proroków, słowami ust mych zabijałem, a Prawo moje zabłysło jak światło. Miłości pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń.

Rz 4:18-25

On to wbrew nadziei uwierzył nadziei, że stanie się ojcem wielu narodów zgodnie z tym, co było powiedziane: takie będzie twoje potomstwo. I nie zachwiał się w wierze, choć stwierdził, że ciało jego jest już obumarłe - miał już prawie sto lat - i że obumarłe jest łono Sary. I nie okazał wahania ani niedowierzania co do obietnicy Bożej, ale się wzmocnił w wierze. Oddał przez to chwałę Bogu i był przekonany, że mocen jest On również wypełnić, co obiecał. Dlatego też poczytano mu to za sprawiedliwość. A to, że poczytano mu, zostało napisane nie ze względu na niego samego, ale i ze względu na nas , jako że będzie poczytane i nam, którzy wierzymy w Tego, co wskrzesił z martwych Jezusa, Pana naszego. On to został wydany za nasze grzechy i wskrzeszony z martwych dla naszego usprawiedliwienia.

Mt 9:9-13

Odchodząc stamtąd, Jezus ujrzał człowieka imieniem Mateusz, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: Pójdź za Mną! On wstał i poszedł za Nim. Gdy Jezus siedział w domu za stołem, przyszło wielu celników i grzeszników i siedzieli wraz z Jezusem i Jego uczniami. Widząc to, faryzeusze mówili do Jego uczniów: Dlaczego wasz Nauczyciel jada wspólnie z celnikami i grzesznikami? On, usłyszawszy to, rzekł: Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników.

Nie potrzebują lekarza zdrowi ...

Uważam się za sprawiedliwego, gorszę się postępowaniem innych, łatwo a nawet z przyjemnością wydaję sądy, oskarżam i feruje wyroki, plotkuję, obmawiam, oczerniam. A wszystko to z miną zgorszonego faryzeusza. Jestem przekonany, że moje postępowanie jest bez zarzutu. A nawet jeśli popełniłem czasami jakiś grzech, to niewielki i Bóg mi go na pewno wybaczy, bo przecież regularnie się spowiadam. Nie to co inni, którzy do kościoła nie chodzą, do spowiedzi nie byli już całymi latami, a o modlitwie nie mają zielonego pojęcia, ... wszyscy ci "mateusze", celnicy, pijacy, grzesznicy, kobiety lekkich obyczajów, rozwodnicy .... Ja regularnie płacę dziesięcinę i składam uczciwie wszystkie przepisane prawem ofiary i całopalenia.

I w ten sposób sam wykluczam się z kręgu tych, którzy dostąpią Miłosierdzia Bożego. Ja go nie potrzebuję.

Uznałem się za zdrowego i za takiego właśnie się uważam. Nie ma we mnie choroby, nie ma niczego, co należałoby poddać Bożemu Miłosierdziu, co należałoby leczyć. Jestem doskonały, zdrowy, bez skazy i lekarz jest mi niepotrzebny, bo jest on rzeczywiście potrzebny tylko chorym, tym innym, którzy są zdecydowanie gorsi ode mnie.

I nie zrozumiałem co znaczą słowa: "Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary".

Panie nie pozwól mi zachorować na najgorszą chorobę, na chorobę pychy, która zaślepia.

*************

Wyobraź sobie, że widzisz mnie na tonącej łodzi. Ja sam nie zdaję sobie z tego sprawy, bawię się dobrze, łowię ryby, cieszę się słońcem i piękną pogodą. Ale moja łódź jest w niebezpieczeństwie i za chwilkę utonę, chociaż ja sam tak bardzo jestem zajęty moimi sprawami i bawię się życiem, że nie widzę tego, że moja łódź tonie.

Co ty zrobisz? Spróbujesz mnie ostrzec, czy machniesz ręką i powiesz: „nie mój cyrk, nie moje małpy” i pójdziesz dalej? A nawet jeśli zlekceważę twoje ostrzeżenia, czy dasz za wygraną, czy jednak nadal będziesz próbował mnie ratować? Czy nie zrobisz wszystkiego co w twojej mocy, żeby nie jednak uratować?

No więc teraz wyobraź sobie, że to ty jesteś na tonącej łodzi, a Chrystus próbuje cię ratować !!! Oczywiście ty sobie to lekceważysz, śmiejesz się z tego, udowadniasz, że wszystko jest w porządku i nie ma powodu do paniki. Tylko widzisz ... ty nie zdajesz sobie sprawy z niebezpieczeństwa, a ON nie da za wygraną i mimo twoich zaprzeczeń i lekceważenia nadal będzie próbował cię uratować ...

Gdybyś tylko zechciał uznać, ze ON może mieć rację a ty jesteś chory i naprawdę potrzebujesz lekarza ...