środa, 24 czerwca 2009
24.06. Uroczystość Narodzenia św. Jana Chrzciciela
Iz 49,1-6
Wyspy, posłuchajcie Mnie! Ludy najdalsze, uważajcie! Powołał Mnie Pan już z łona mej matki, od jej wnętrzności wspomniał moje imię. Ostrym mieczem uczynił me usta, w cieniu swej ręki Mnie ukrył. Uczynił ze mnie strzałę zaostrzoną, utaił mnie w swoim kołczanie. I rzekł mi: Tyś Sługą moim, Izraelu, w tobie się rozsławię. Ja zaś mówiłem: Próżno się trudziłem, na darmo i na nic zużyłem me siły. Lecz moje prawo jest u Pana i moja nagroda u Boga mego. Wsławiłem się w oczach Pana, Bóg mój stał się moją siłą. A teraz przemówił Pan, który mnie ukształtował od urodzenia na swego Sługę, bym nawrócił do Niego Jakuba i zgromadził Mu Izraela. A mówił: To zbyt mało, iż jesteś Mi Sługą dla podźwignięcia pokoleń Jakuba i sprowadzenia ocalałych z Izraela! Ustanowię cię światłością dla pogan, aby moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi.
Dz 13,22-26
Gdy zaś jego odrzucił, powołał Dawida na ich króla, o którym też dał świadectwo w słowach: Znalazłem Dawida, syna Jessego, człowieka po mojej myśli, który we wszystkim wypełni moją wolę. Z jego to potomstwa, stosownie do obietnicy, wyprowadził Bóg Izraelowi Zbawiciela Jezusa. Przed Jego przyjściem Jan głosił chrzest nawrócenia całemu ludowi izraelskiemu. A pod koniec swojej działalności Jan mówił: " Ja nie jestem tym, za kogo mnie uważacie. Po mnie przyjdzie Ten, któremu nie jestem godny rozwiązać sandałów na nogach ". Bracia, synowie rodu Abrahama, i ci spośród was, którzy się boją Boga! Nam została przekazana nauka o tym zbawieniu.
Łk 1,57-66.80
Dla Elżbiety zaś nadszedł czas rozwiązania i urodziła syna. Gdy jej sąsiedzi i krewni usłyszeli, że Pan okazał tak wielkie miłosierdzie nad nią, cieszyli się z nią razem. Ósmego dnia przyszli, aby obrzezać dziecię, i chcieli mu dać imię ojca jego, Zachariasza. Jednakże matka jego odpowiedziała: Nie, lecz ma otrzymać imię Jan. Odrzekli jej: Nie ma nikogo w twoim rodzie, kto by nosił to imię. Pytali więc znakami jego ojca, jak by go chciał nazwać. On zażądał tabliczki i napisał: Jan będzie mu na imię. I wszyscy się dziwili. A natychmiast otworzyły się jego usta, język się rozwiązał i mówił wielbiąc Boga. I padł strach na wszystkich ich sąsiadów. W całej górskiej krainie Judei rozpowiadano o tym wszystkim, co się zdarzyło. A wszyscy, którzy o tym słyszeli, brali to sobie do serca i pytali: Kimże będzie to dziecię? Bo istotnie ręka Pańska była z nim. Chłopiec zaś rósł i wzmacniał się duchem, a żył na pustkowiu aż do dnia ukazania się przed Izraelem.
Ty pójdziesz przed Panem torując Mu drogi
W historii ludzkości, w historii zbawienia Bóg wybiera sobie ludzi, którym powierza szczególne zadania. Jednym z nich, niewątpliwie największym -jak sam Chrystus się o nim wyraził- jest Jan Chrzciciel. Wybrany przez Boga, aby bezpośrednio przygotować przyjście Syna Bożego, od początku był kimś niezwykłym. Nie na tym jednak polega jego wielkość, że był kimś niezwykłym, że przy jego narodzeniu działy się rzeczy niezwykłe, ani nawet nie przez to, że prowadził pustelnicze i bardzo ascetyczne życie. Jego niezwykłość polega raczej na świadomości posłannictwa, jakim został obdarzony i na doskonałej wierności temu posłannictwu. Jego niezwykłość polega na wierności Słowu, któremu służył. I nie to było w nim wielkie, że sprzeciwił się nawet królowi, że żyjąc na pustyni nie obawiał się napominać wielkich tego świata, ale to, że spotkawszy Jezusa umiał w Nim rozpoznać Boga, Tego, Który przychodzi i Jemu całkowicie podporządkować swoje życie.
Jakże bardzo potrzeba nam dzisiaj takich właśnie świadków Słowa, świadków nieskończoności na miarę Jana Chrzciciela ... Jakże bardzo potrzeba nam świadków niezłomnych i wiernych, drogowskazów jasno i klarownie wskazujących na Chrystusa. Jakże bardzo potrzeba nam ludzi na miarę Jana Chrzciciela, którzy gotowi są położyć nawet swoje życie dla świadectwa Słowu. Może tym bardziej potrzeba nam takich właśnie świadków niezłomnych, że świat dzisiejszy pełen jest nijakości, mierności, ludzi słabych i zalęknionych. Może dlatego, że w świecie dzisiejszym za dużo mamy uładzonych i ugrzecznionych pajacyków, a za mało świadków wiernych i odważnych. Może właśnie dlatego trzeba nam brać przykład z Jana Chrzciciela?
Niejako do każdego z nas, do każdego chrześcijanina mówi dzisiaj Bóg: "Ty pójdziesz przede Mną torując Mi drogę we współczesnym zlaicyzowanym i spoganiałym świecie". Bóg potrzebuje naszego świadectwa na miarę św. Jana Chrzciciela. Bóg właśnie przez nas chce przygotowywać drogi zbawienia we współczesnym świecie i dla współczesnego świata.
Narodzenie Jana Chrzciciela jest właśnie okazją do głębszej refleksji nad sensem naszego chrześcijańskiego posłannictwa. Ale i nad naszym stosunkiem do Słowa Bożego, Które ma się przez nas objawiać, Które my mamy objawiać naszym klarownym i zakotwiczonym w Bogu życiem. Tak bardzo przecież potrzeba nam dzisiaj niezłomnych świadków nieskończoności i przejrzystych drogowskazów. A może warto także uświadomić sobie, że i ja mam być takim świadkiem nieskończoności, a nie trzciną chwiejącą się na wietrze.
Święty Janie Chrzcicielu, świadku wierny
naucz nas dawać świadectwo Chrystusowi.
Homilia alternatywna
ŚW. JAN CHRZCICIEL – CZŁOWIEK PRAWY, CZŁOWIEK PRAWDY
Matka Teresa z Kalkuty powiedziała kiedyś: „Pan Bóg nie umieścił mnie na ziemi po to, abym szukała akceptacji u wszystkich, albo żebym zrobiła karierę, On umieścił mnie na tej ziemi po to, abym była wierna.”
Sądzę, że słowa powyższe z całą pewnością można zastosować do św. Jana Chrzciciel. Nie szukał on ani popularności, ani kariery, nie chciał przypodobać się wszystkim, a jednocześnie był wierny swojej misji. Był nie tylko człowiekiem prawym i uczciwym ale także bardzo pokornym i jednoznacznym w tym co robił i co mówił. Dlatego też mimo że nie był popularny to jednak był szanowany i sam król Herod szanował Jego słowo i jego nauczanie: „Herod bowiem czuł lęk przed Janem, znając go jako męża prawego i świętego, i brał go w obronę. Ilekroć go posłyszał, odczuwał duży niepokój, a przecież chętnie go słuchał.” (Mk 6:20). O nim mówi prorok Izajasz w dzisiejszym czytaniu liturgicznym: „Powołał Mnie Pan już z łona mej matki, od jej wnętrzności wspomniał moje imię. Ostrym mieczem uczynił me usta, w cieniu swej ręki Mnie ukrył. Uczynił ze mnie strzałę zaostrzoną, utaił mnie w swoim kołczanie.” Sam Jan Chrzciciel zaś mówi o sobie bardzo pokornie: „Ja was chrzczę wodą dla nawrócenia; lecz Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie; ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów. On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem.” (Mt 3:11, Łk 3;16)
Jan od początku swojego życia był człowiekiem niezwykłej misji. Ewangelia dzisiejsza mówi o tym w słowach: „A wszyscy, którzy o tym słyszeli, brali to sobie do serca i pytali: Kimże będzie to dziecię? Bo istotnie ręka Pańska była z nim.” On zwiastował, zapowiadał, wskazywał na Tego Jedynego, Który miał zbawić świat. I dlatego -świadomy swego posłannictwa- Jan był człowiekiem absolutnej prawości i moralnej uczciwości, był człowiekiem prawdy. Z mocą i bezpardonowo głosił konieczność nawrócenia, potrzebę „prostowania ścieżek dla Pana”. Nie obawiał się „politycznej niepoprawności”, niepopularności czy braku akceptacji. Nie był politykiem, ani dyplomatą, jego „tak” znaczyło po prostu „TAK”, a jego „nie” znaczyło „NIE”.
Jakże bardzo brakuje nam dzisiaj takich właśnie ludzi jednoznacznych i bezkompromisowych. Jakże bardzo cierpi cała nasza cywilizacja z powodu miałkości i nijakości swoich liderów? Jednocześnie, jakże bardzo nie lubimy słuchać takich ludzi, którzy bezpardonowo, bezkompromisowo i z mocą głoszą absolutny prymat Boga niezłomność, niezmienność prawa moralnego, potrzebę nawrócenia i „prostowania ścieżek”. Dlatego właśnie Papież Benedykt jest tak bardzo krytykowany, nawet przez katolików. Dlatego tak wielu ludzi nie chce słuchać Jego słów. Dlatego przypuszczane są na niego tak zmasowane ataki medialne. W swojej książce „Bóg i świat” napisał kiedyś (jeszcze jako kardynał): „Gdyby celem Kościoła było jedynie podobanie się wszystkim i unikanie konfliktów, aby zapobiec kłopotom i niezadowoleniu, to Jego rzeczywiste posłannictwo nie miałoby żadnego znaczenia.”
Doskonale rozumiał to także Jan Chrzciciel. On na pewno konfliktów nie szukał, ale też nie było jego celem unikanie ich za wszelką cenę. Jego usta były rzeczywiście „ostrym mieczem”, a dla wierności prawdzie nie obawiał się nawet śmierci. Miał głęboką świadomość, że jest „głosem wołającym na pustkowiu”, a jednocześnie wołać nie przestawał. Dla niego prawda była wartością nadrzędną i nieredukowalną. Prawda bowiem jest siłą wyzwalającą – jak mówił sam Chrystus- „Poznacie prawdę i ona uczyni was wolnymi”. (J 8:32). A jak mówił -zmarły kilka lat temu- arcybiskup Fulton J. Sheen: „Prawda jest prawdą nawet wtedy, gdy nikt w nią nie wierzy i nikt jej nie lubi. Kłamstwo zaś jest kłamstwem nawet wtedy gdy wszyscy w nie wierzą”.
Gdybyśmy tylko umieli przylgnąć do Prawdy -którą ostatecznie jest Jezus Chrystus- z mocą i nieugiętą wiernością św. Jana Chrzciciela ...