1J 1,1-4
To wam oznajmiamy, co było od początku, cośmy usłyszeli
o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego
dotykały nasze ręce - bo życie objawiło się. Myśmy je widzieli, o nim
świadczymy i głosimy wam życie wieczne, które było w Ojcu, a nam zostało
objawione - oznajmiamy wam, cośmy ujrzeli i usłyszeli, abyście i wy mieli
współuczestnictwo z nami. A mieć z nami współuczestnictwo znaczy: mieć je z
Ojcem i Jego Synem Jezusem Chrystusem. Piszemy to w tym celu, aby nasza radość
była pełna.
J 20,2-8
Pobiegła więc i przybyła do Szymona Piotra i do
drugiego ucznia, którego Jezus kochał, i rzekła do nich: Zabrano Pana z grobu i
nie wiemy, gdzie Go położono. Wyszedł więc Piotr i ów drugi uczeń i szli do grobu.
Biegli oni obydwaj razem, lecz ów drugi uczeń wyprzedził Piotra i przybył
pierwszy do grobu. A kiedy się nachylił, zobaczył leżące płótna, jednakże nie
wszedł do środka. Nadszedł potem także Szymon Piotr, idący za nim. Wszedł on do
wnętrza grobu i ujrzał leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie,
leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwniętą na jednym miejscu. Wtedy
wszedł do wnętrza także i ów drugi uczeń, który przybył pierwszy do grobu.
Ujrzał i uwierzył.
Życie się
objawiło i myśmy je widzieli
Niezwykle wzruszające i poruszające są słowa Jana z
pierwszego listu: "Życie się objawiło, myśmy je widzieli i o nim
świadczymy, ... abyście i wy mieli współuczestnictwo z nami." My tak
bardzo poszukujemy sposobu na życie, na zachowanie życia, na długowieczność.
Szukamy różnych eliksirów i wydajemy krocie na lekarzy, terapeutów i różnego
rodzaju magików i czarodziejów, którzy obiecują nam złote góry, a spełnić tych
obietnic nie mogą, bo nie są w stanie. Czemu nie chcemy uwierzyć, Temu, Który jest
Życiem samym w sobie, Który daje życie i to życie wieczne? Czemu od Życia
uciekamy i uganiamy się za ułudą i mirażami?
W Morogoro, gdzie uczyłem, znałem kiedyś księdza,
Hindusa z pochodzenia i profesora teologii dogmatycznej, O. Cezariusza. Kiedyś
przy stole, w czasie posiłku opowiadał bardzo pouczającą historyjkę. Pozwolę
sobie ją przytoczyć.
Żył w Indiach pewien bogaty i dobrze sytuowany radża.
Jego życie było jedną, nieustającą zabawą, rozkoszą i zarazem drwiną z innych.
Miał on na swoim dworze różnych służących, a między innymi i trefnisia, który
go zabawiał i którym on sam się bawił, ośmieszając go i poniżając wielokrotnie.
Raz w czasie przyjęcia dał owemu, biednemu człowiekowi berło ze słowami:
"To jest berło głupoty, ty jesteś najgłupszy wśród nas, tobie więc je
przekazuję. Będziesz się mógł go pozbyć, tylko pod warunkiem, że znajdziesz
kogoś głupszego od siebie i jemu możesz to berło przekazać". Po wielu
latach dostatniego życia radża śmiertelnie zachorował i znajdując się już u
progu śmierci wezwał do siebie wszystkich służących i całą swoja rodzinę,
prosząc aby mu pomogli przygotować się na śmierć i przejście do innego życia
Wtedy ów, ośmieszany służący pyta ze zdziwieniem: "Jakże to, przez całe
swoje życie, dysponując ogromnym majątkiem i mając takie możliwości nie
przygotowałeś się na śmierć?" Radża ze skruchą i bólem odpowiada: "To
prawda, że zaniedbałem tę najważniejszą sprawę, uganiałem się za
nieśmiertelnością i długowiecznością, za dostatkiem i dobrobytem, a zapomniałem
o najważniejszym." Wtedy sługa wręczając swojemu panu berło głupoty mówi:
"Oto berło, które mi dałeś przed laty. Mogę się go spokojnie i uczciwie
pozbyć, bo oto znalazłem kogoś znacznie głupszego ode mnie!"
Czy
uganiając się za ułudą i mirażami nie zapominamy o tym, że Życie nam się
objawiło, tylko myśmy Go nie rozpoznali ...? A kto przy końcu życia ze
zdumieniem i przerażaniem będzie musiał przyjąć berło głupoty...?