01.11. Uroczystość Wszystkich
Świętych
Wprowadzenie
do Mszy Świętej
Akt Pokutny i uznanie własnej grzeszności na początku
każdej Mszy Świętej nie jest katem upokorzenia, ale prawdy. Uznajemy, że jeszcze
nie jesteśmy święci, że do świętości dążymy, że jest to możliwe jedynie dzięki
odkupieńczej Ofierze Jezusa Chrystusa , w której uczestniczymy. Wyznajmy więc
nasze grzechy i prośmy o wstawiennictwo tych, którzy już są błogosławieni w
Królestwie Niebieskim.
Ap 7,2-14
I ujrzałem innego anioła, wstępującego od wschodu
słońca, mającego pieczęć Boga żywego. Zawołał on donośnym głosem do czterech
aniołów, którym dano moc wyrządzić szkodę ziemi i morzu: Nie wyrządzajcie
szkody ziemi ni morzu, ni drzewom, aż opieczętujemy na czołach sługi Boga
naszego. I usłyszałem liczbę opieczętowanych: sto czterdzieści cztery tysiące
opieczętowanych ze wszystkich pokoleń synów Izraela: Potem ujrzałem: a oto
wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich
pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. Odziani są w
białe szaty, a w ręku ich palmy. I głosem donośnym tak wołają: Zbawienie u Boga
naszego, Zasiadającego na tronie i u Baranka. A wszyscy aniołowie stanęli wokół
tronu i Starców, i czworga Zwierząt, i na oblicza swe padli przed tronem, i
pokłon oddali Bogu, mówiąc: Amen. Błogosławieństwo i chwała, i mądrość, i
dziękczynienie, i cześć, i moc, i potęga Bogu naszemu na wieki wieków! Amen. A
jeden ze Starców odezwał się do mnie tymi słowami: Ci przyodziani w białe szaty
kim są i skąd przybyli? I powiedziałem do niego: Panie, ty wiesz. I rzekł do
mnie: To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i w
krwi Baranka je wybielili.
1J 3,1-3
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec:
zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś
dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi
Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi,
będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest. Każdy zaś, kto
pokłada w Nim tę nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty.
Mt 5,1-12
Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł,
przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich
tymi słowami:
Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy
królestwo niebieskie.
Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą
pocieszeni.
Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą
ziemię.
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości,
albowiem oni będą nasyceni.
Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia
dostąpią.
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać
będą.
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni
będą nazwani synami Bożymi.
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla
sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni jesteście, gdy /ludzie/ wam urągają i
prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was.
Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka
jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami.
Nie święci
garnki lepią
Ale i świętych nie z innej lepią gliny. To nie
ludzie nadzwyczajni lub niezwyczajni, żyjący gdzieś daleko w odległych krajach
lub zamierzchłych czasach. To nie herosi, idole, prawie anioły, nieosiągalni w
swej doskonałości i nieprzystępni w swej świętości. To nasi bliscy, krewni,
znajomi ... Ludzie szczęśliwi, chociaż pozornie niedorajdy i fajtłapy,
nieudacznicy życiowi, którym się nie wiedzie, bo nie umieli się dobrze ustawić,
bo zapomnieli, że o swoje trzeba dbać i pilnować interesu, bo nie umieli być
sprytni, przebiegli i zaradni, bo na kłamstwo mówili, że to jest kłamstwo, a na
zło, że to jest zło. Oni nazywali rzeczy po imieniu i nie byli obłudnymi
dyplomatami o podwójnej twarzy. Dla nich rzeczy były i są proste i świat po
Bożemu poukładany. To nie ludzi szukający świętego spokoju i unikający kłopotów
za wszelką cenę. Święci, to ludzie jak najbardziej normalni, po bożemu
normalni, a nie po ludzku.
Szczęśliwi i pełni prostoty w swojej naiwnej uczciwości
i rzetelności. Szczęśliwi, bo czystego serca, szczęśliwi, bo ubodzy duchem,
łagodni i chociaż czasami płaczący z bezsilności wobec zła, to jednak w
ostatecznym rachunku zwycięscy. Pełni miłosierdzia dla cierpiących, ale
niemiłosierni dla oszustów i hochsztaplerów, dla karierowiczów i chciwców,
głodni sprawiedliwości dla zakłamanych i obłudników. Oni zrozumieli, gdzie są
prawdziwe wartości i dlatego są szczęśliwi i błogosławieni. Wprowadzający
pokój, ale bez kompromisów i dwulicowości. To ludzie, dla których „tak”
znaczyło ”tak”, a „nie” znaczyło po prostu „nie”.
Iluż z tych, którzy tę piękna pieśń -"Błogosławieni"
śpiewało kiedyś dla Papieża Jana Pawła II, zrozumiało głębię jej słów? Iluż z
tych, którzy jej słuchali, doceniło wartość i znaczenie tego tekstu? A przecież
jest to pieśń właśnie o świętych, o wszystkich świętych bezimiennych i nie
kanonizowanych, i tych zmarłych z głodu i zimna w czasie ostatniej zimy w
Polsce także ... i o zamordowanych, bezbronnych dzieciach także, i o tych
nienarodzonych, chociaż oni jeszcze nic nie zrozumieli ... również...
BŁOGOSŁAWIENI i SZCZĘŚLIWI, chociaż
żyli obok nas i byli pogardzani, niezauważani, lekceważeni, wyśmiewani,
odsądzani od czci.
BŁOGOSŁAWIENI i SZCZĘŚLIWI ...
niedoceniani, którym nawet prawa do życia nie przyznano.
BŁOGOSŁAWIENI i SZCZĘŚLIWI ... oni już tak ... my ...
jeszcze nie.
Homilia alternatywna I
144 tysiące
wybranych ?
Czyżby tylko tak niewielka liczba ludzi miała się
zbawić? Jeśli wziąć pod uwagę liczbę kanonizowanych i beatyfikowanych przez
obecnego Papieża, to chyba już niewiele miejsc wolnych pozostało ... Czy się
jeszcze załapiemy?
Nie sądzę jednak aby u bram raju stali buchalterzy
liczący wchodzących. To tylko w niektórych parafiach, od czasu do czasu
proboszczowie liczą wiernych na Mszach św. każąc ministrantom liczyć
wchodzących do kościoła. Pan Bóg ma jednak na pewno inne metody i nie używa naszych
kalkulatorów czy komputerów.
Św. Augustyn powiedział coś, co można zastosować do tej
„Bożej buchalterii”. Jego słowa to: "Przy końcu życia będziemy
rozliczani jedynie z miłości". I -tak na dobra sprawę- to będzie
jedyne kryterium wstępu do Królestwa Niebieskiego i jedyny warunek uczestnictwa
w życiu wiecznym. Nikt nie będzie tam liczył wchodzących, nikt nie będzie
zwracał uwagi na krawat, smoking czy nie wyczyszczone buty, nikomu do głowy nie
przyjdzie sprawdzać paszportów, wiz i posiadanej gotówki ... Nikt nie będzie
pytał czy jesteś ze strefy Schoengen, czy twój paszport jest zielony, niebieski
czy czerwony ... Jedynym pytaniem będzie: "Czy i jak kochałeś Boga i
bliźniego swego?" Czy Twoja miłość była tylko
uczuciowo-sentymentalna, czy czynna i konkretna, jak w dzisiejszym kazaniu
Chrystusa na Górze Ośmiu Błogosławieństw?
Liczba 144 tysięcy jest zapewne wysoce symboliczna, i
pewnym jest też, że Bóg ze swej strony nie nakłada żadnych ograniczeń. On
przyszedł na świat zbawić wszystkich, i wszystkich zaprasza, i
wszystkich chciałby mieć u siebie. To tylko my, naszym egoizmem, obojętnością,
chciwością, zachłannością, nienawiścią, brakiem zrozumienia, lenistwem,
małostkowością, pożądliwością i innymi grzechami wykluczamy się z liczby
zbawionych..
A tak swoją drogą, to ...
do spotkania w niebie, czego i Tobie, i sobie życzę.
Wersja druga;
144 tysiące
wybranych ?
Każdego roku w Uroczystość Wszystkich Świętych czytamy
przepiękny tekst z Apokalipsy św. Jana opisujący liturgię Nowego Jeruzalem. A w
nim słowa: „I usłyszałem liczbę opieczętowanych: sto czterdzieści cztery
tysiące opieczętowanych ze wszystkich pokoleń synów Izraela: Potem ujrzałem: a
oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich
pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem.”
Z jednej strony mam tutaj rzeczywiście liczbę 144
tysiące, która ma znaczenie raczej symboliczne i może być odczytywana jako;
symbol doskonałości, powszechności zbawienia, czy po prostu wyraz przekonania
że członkowie wszystkich pokoleń Narodu Wybranego (12 pokoleń po 12 tysięcy)
zostaną zbawieni. Z drugiej jednak strony już w następnym zdaniu autor niejako
zaprzecza samemu sobie mówiąc: „Potem ujrzałem: a oto wielki tłum,
którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń,
ludów i języków ...”. Czy więc będzie to rzeczywiście niepoliczalny tłum,
czy tylko 144 tysiące jak chcą np. Świadkowie Jehowy, czy Mormoni?
Czyżby tylko tak niewielka liczba ludzi miała się
zbawić? Jeśli wziąć pod uwagę liczbę kanonizowanych i beatyfikowanych przez
poprzedniego Papieża, to chyba już niewiele wolnych miejsc w niebie pozostało
... Czy się jeszcze załapiemy?
Nie sądzę jednak aby u bram raju stali buchalterzy
liczący wchodzących. To tylko raz do roku w parafiach proboszczowie każą
ministrantom liczyć wchodzących do kościoła. Pan Bóg ma jednak na pewno inne
metody i nie używa naszych kalkulatorów czy komputerów.
Bóg na pewno chce zbawić wszystkich, chociaż z drugiej
strony pewne jest i to, że nie wszyscy będą zbawieni, bo sam Chrystus mówi
wielokrotnie o tych, którzy sami skazali się na wieczne potępienie
Św. Augustyn powiedział coś, co można zastosować do tej
„Bożej buchalterii”. Jego słowa to: "Przy końcu życia będziemy
rozliczani jedynie z miłości". I -tak na dobra sprawę- to będzie
jedyne kryterium wstępu do Królestwa Niebieskiego i jedyny warunek uczestnictwa
w życiu wiecznym. Nikt nie będzie tam liczył wchodzących, nikt nie będzie
zwracał uwagi na krawat, smoking czy nie wyczyszczone buty, nikomu do głowy nie
przyjdzie sprawdzać paszportów, wiz i posiadanej gotówki ... Nikt nie będzie
pytał czy jesteś ze strefy Schoengen, czy twój paszport jest zielony, niebieski
czy czerwony ... Jedynym pytaniem będzie: "Czy i jak kochałeś Boga i
bliźniego swego?" Czy Twoja miłość była tylko
uczuciowo-sentymentalna, a więc egoistyczna, czy raczej czynna i konkretna,
nastawiona na drugiego człowieka, jak w dzisiejszym kazaniu Chrystusa na Górze
Ośmiu Błogosławieństw?
Liczba 144 tysięcy jest zapewne wysoce symboliczna, i
pewnym jest też, że Bóg ze swej strony nie nakłada żadnych ograniczeń. On
przyszedł na świat zbawić wszystkich, i wszystkich zaprasza, i
wszystkich chciałby mieć u siebie. To tylko czy my sami, naszym egoizmem,
zatwardziałością, pychą obojętnością, chciwością, zachłannością, nienawiścią,
brakiem zrozumienia, lenistwem, małostkowością, pożądliwością i innymi
grzechami nie wykluczamy się z liczby zbawionych..
A tak swoją drogą, to ...
do spotkania w niebie, czego i Tobie, i sobie życzę.
Homilia alternatywna II
Budujesz
sobie dom w wieczności
W książce Bruno Ferrero „Czy jest tam ktoś? Krótkie
opowiadania dla ducha" znalazłem takie oto krótkie opowiadanie:
Pewien mistrz murarski pracował wiele lat w wielkim
zakładzie budowlanym. Kiedyś jednak od prezesa tegoż zakładu otrzymał
interesujące zamówienie na wybudowanie wspaniałej willi według własnego
projektu i uznania. Mógł wybrać najpiękniejsze miejsce i nie przejmować się
żadnymi kosztami. Wszystkie koszty miały być pokryte z funduszy zakładu.
Prace rozpoczął natychmiast. Wykorzystując jednak
pokładane w nim bezgraniczne zaufanie, jakim go obdarzono, pomyślał sobie, że
może użyć starych surowców z odzysku oraz zatrudnić mniej wykwalifikowanych
robotników, aby w ten sposób zagarnąć dla siebie nieuczciwie zaoszczędzone
pieniądze. I tak w krótkim czasie wybudował zamówioną willę, ale jej jakość
daleka była od tego, co mógłby zrobić gdyby był uczciwy i rzetelny.
Kiedy dom został ukończony, w czasie wydanego na tę
okoliczność przyjęcia, wręczył swojemu prezesowi klucze do posiadłości. Prezes
jednak zwrócił mu je natychmiast i z uśmiechem powiedział :
"Ten dom jest naszym podziękowaniem dla ciebie za
rzetelną pracę. Niech będzie wyrazem naszego poważania i szacunku dla ciebie i
twojej pracy.”
Autor opowiadania dodaje na zakończenie: „Twoje dni są
cegłami, z których budujesz dom swojej wieczności.”
W dniu dzisiejszym warto byłoby zadać sobie pytanie:
"A jaki dom na wieczność buduję sobie ja?" Święci których dzisiaj
czcimy wybudowali na pewno domy trwałe, ufundowane na skale, jaką jest
Chrystus. Cegłami, których używali były: cichość, czystość serca, ubóstwo,
sprawiedliwość, miłosierdzie i pokój. I otrzymali nagrodę życia wiecznego. Czy
ja jednak nie buduję domu na piasku swoich uczuć i kaprysów, a w dodatku używając
kiepskich materiałów, oszukując i kantując. A czy cegłami których używam nie są
przypadkiem: spryt, cwaniactwo, obłuda, cynizm i pycha?
Przed laty, podczas pogrzebu usłyszałem bardzo
wstrząsające zdanie: "Jakie życie taka śmierć, jaka śmierć taka wieczność".
Kiedy myślę o życiu tych tysięcy świętych, których dzisiaj wspominamy, to widzę
niemalże namacalnie, że ich wieczność wpisana była w ich codzienne życie. W
codzienności budowali dla siebie wieczność i otrzymali „nagrodę wielką w
niebie”. Święci to nie tylko mistrzowie życia duchowego, ale na pewno także
„mistrzowie budowlani”, którzy wybudowali sobie wiecznotrwały dom.
A jak to jest w moim wypadku. Jaką nagrodę ja otrzymam?
Zgodnie z z powiedzeniem: „Jakie życie taka wieczność”, moją wieczność kształtuję
już dzisiaj. Jakąż więc wieczność sobie przygotowuję?
Modlitwa
wiernych
Wstęp – Z pokorą i
ufnością prośmy Boga, Który jedynie jest święty, aby dopuścił nas do
uczestnictwa w swej chwale, w Królestwie Niebieskim, abyśmy Go kiedyś ujrzeli
takim jakim jest ...
1 – Za Kościół pielgrzymujący, aby jego pasterze;
biskupi i kapłani prowadzili lud Boży do światłości życia wiecznego, - „Ciebie
prosimy”
2 – Za tych, którzy oddalili się od Chrystusa, aby z
pomocą świętych orędowników i patronów odnaleźli drogę powrotną do owczarni
Chrystusowej, - „Ciebie prosimy”
3 – Za chorych i cierpiących, aby zjednoczeni z
cierpieniami Chrystusa dostrzegli i uznali odkupieńczą wartość swojego
cierpienia, - „Ciebie prosimy”
4 – Za umierających, aby w Miłosierdziu Bożym odnaleźli
ukojenie i pocieszenie w ostatnim momencie ziemskiego życia, - „Ciebie prosimy”
5 – Za Kościół oczekujący w czyśćcu z tęsknotą na
ostateczne spotkanie z Bogiem, aby wsparty naszymi modlitwami dostąpił
zbawienia wiecznego, - „Ciebie prosimy”
Zakończenie – Miłosierny Boże
wejrzyj na Miłość i Mękę swojego Syna Jezusa Chrystusa i wybacz nam nasze winy,
abyśmy mogli razem z Nim uczestniczyć w Twojej chwale, gdzie żyjesz i królujesz
na wieki wieków. Amen
Słowo
„przed rozesłaniem”
Ofiara Odkupieńcza Jezusa Chrystusa, w Której
uczestniczyliśmy jest zadatkiem i zapowiedzią naszego zbawienia. Idźmy i głośmy
naszym codziennym życiem tę radosną nowinę.
02.11. Dzień Zaduszny
Hioba
19,1.23-27a
Hiob na to odpowiedział i rzekł:
Któż zdoła utrwalić me słowa, potrafi je w księdze
umieścić?
Żelaznym rylcem, diamentem, na skale je wyryć na wieki?
Lecz ja wiem: Wybawca mój żyje, na ziemi wystąpi jako
ostatni.
Potem me szczątki skórą odzieje, i ciałem swym Boga
zobaczę.
To właśnie ja Go zobaczę, moje oczy ujrzą, nie kto
inny.
1Kor
15,20-24a.25-28
Tymczasem jednak Chrystus zmartwychwstał jako pierwszy
spośród tych, co pomarli. Ponieważ bowiem przez człowieka [przyszła] śmierć,
przez człowieka też [dokona się] zmartwychwstanie. I jak w Adamie wszyscy
umierają, tak też w Chrystusie wszyscy będą ożywieni, lecz każdy według własnej
kolejności. Chrystus jako pierwszy, potem ci, co należą do Chrystusa, w czasie
Jego przyjścia. Wreszcie nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu i
gdy pokona wszelką Zwierzchność, Władzę i Moc. Trzeba bowiem, ażeby królował,
aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy. Jako ostatni wróg, zostanie
pokonana śmierć. Wszystko bowiem rzucił pod stopy Jego. Kiedy się mówi, że
wszystko jest poddane, znaczy to, że z wyjątkiem Tego, który mu wszystko
poddał. A gdy już wszystko zostanie Mu poddane, wtedy i sam Syn zostanie
poddany Temu, który Synowi poddał wszystko, aby Bóg był wszystkim we
wszystkich.
Łk
23,44-46.50.52-53. 24,1-6a
Było już około godziny szóstej i mrok ogarnął całą
ziemię aż do godziny dziewiątej. Słońce się zaćmiło i zasłona przybytku
rozdarła się przez środek. Wtedy Jezus zawołał donośnym głosem: Ojcze, w Twoje
ręce powierzam ducha mojego. Po tych słowach wyzionął ducha. Był tam człowiek
dobry i sprawiedliwy, imieniem Józef, członek Wysokiej Rady. On to udał się do
Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Zdjął je z krzyża, owinął w płótno i złożył w
grobie, wykutym w skale, w którym nikt jeszcze nie był pochowany. W pierwszy
dzień tygodnia poszły skoro świt do grobu, niosąc przygotowane wonności. Kamień
od grobu zastały odsunięty. A skoro weszły, nie znalazły ciała Pana Jezusa. Gdy
wobec tego były bezradne, nagle stanęło przed nimi dwóch mężczyzn w lśniących
szatach. Przestraszone, pochyliły twarze ku ziemi, lecz tamci rzekli do nich:
Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma Go tutaj; zmartwychwstał.
A dusze
wiernych zmarłych niech odpoczywają w pokoju ...
Modlimy się tradycyjnie nad grobami zmarłych
powtarzając formułę:
"Wieczne odpoczywanie racz im dać Panie,
A światłość wiekuista niechaj im świeci.
Niech odpoczywają w pokoju wiecznym. Amen."
Ale dlaczego wysyłamy naszych zmarłych do jakiejś
bliżej niesprecyzowanej krainy wiecznego spoczynku, do Hadesu lub Sheolu, do
Tartaru czy też innego miejsca, bliżej nieokreślonego, wiecznego bezruchu?
Czemu nie modlimy się raczej:
"Chwalebne zmartwychwstanie racz im dać Panie,
A światłość Twoja i radość wiecznego życia z Tobą niech
będzie dla nich nagrodą,
Niech królują z Tobą na wieki ..."
Oni nie umarli po to, aby przejść do jakiejś szarej i
bezbarwnej krainy cieni, czy wiecznego bezruchu. Oni nie odpoczywają w martwym
pokoju. Oni, albo żyją już w bezpośredniej bliskości i obecności Boga i o oczekując jedynie na powtórne połączenie z
ciałem dzielą radość życia wiecznego z Bogiem, jako święci (tych czciliśmy
wczoraj), albo są w stanie bolesnego (a nie spokojnego) oczyszczenia, ale i w
stanie nadziei na radość wieczną. Ale na pewno nie w stanie martwego bezruchu.
Za nich się modlimy, aby jak najszybciej osiągnęli stan wiecznego życia i
królowania z Tobą. Ale módlmy się też i za siebie, abyśmy i my też tam razem z
nimi byli ... może już niedługo? Amen.
Dn 12,1-3
W owych czasach wystąpi Michał, wielki książę, który
jest opiekunem dzieci twojego narodu. Wtedy nastąpi okres ucisku, jakiego nie
było, odkąd narody powstały, aż do chwili obecnej. W tym czasie naród twój
dostąpi zbawienia: ci wszyscy, którzy zapisani są w księdze. Wielu zaś, co
posnęli w prochu ziemi, zbudzi się: jedni do wiecznego życia, drudzy ku hańbie,
ku wiecznej odrazie. Mądrzy będą świecić jak blask sklepienia, a ci, którzy
nauczyli wielu sprawiedliwości, jak gwiazdy przez wieki i na zawsze.
Rz 6,3-9
Czyż nie wiadomo wam, że my wszyscy, którzyśmy
otrzymali chrzest zanurzający w Chrystusa Jezusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego
śmierć? Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim
pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie - jak Chrystus powstał z
martwych dzięki chwale Ojca. Jeżeli bowiem przez śmierć, podobną do Jego
śmierci, zostaliśmy z Nim złączeni w jedno, to tak samo będziemy z Nim złączeni
w jedno przez podobne zmartwychwstanie. To wiedzcie, że dla zniszczenia
grzesznego ciała dawny nasz człowiek został razem z Nim ukrzyżowany po to,
byśmy już więcej nie byli w niewoli grzechu. Kto bowiem umarł, stał się wolny
od grzechu. Otóż, jeżeli umarliśmy razem z Chrystusem, wierzymy, że z Nim
również żyć będziemy, wiedząc, że Chrystus powstawszy z martwych już więcej nie
umiera, śmierć nad Nim nie ma już władzy.
J 11,32-45
A gdy Maria przyszła do miejsca, gdzie był Jezus,
ujrzawszy Go upadła Mu do nóg i rzekła do Niego: Panie, gdybyś tu był, mój brat
by nie umarł. Gdy więc Jezus ujrzał jak płakała ona i Żydzi, którzy razem z nią
przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: Gdzieście go położyli?
Odpowiedzieli Mu: Panie, chodź i zobacz. Jezus zapłakał. A Żydzi rzekli: Oto
jak go miłował! Niektórzy z nich powiedzieli: Czy Ten, który otworzył oczy
niewidomemu, nie mógł sprawić, by on nie umarł? A Jezus ponownie, okazując
głębokie wzruszenie, przyszedł do grobu. Była to pieczara, a na niej spoczywał
kamień. Jezus rzekł: Usuńcie kamień. Siostra zmarłego, Marta, rzekła do Niego:
Panie, już cuchnie. Leży bowiem od czterech dni w grobie. Jezus rzekł do niej:
Czyż nie powiedziałem ci, że jeśli uwierzysz, ujrzysz chwałę Bożą? Usunięto
więc kamień. Jezus wzniósł oczy do góry i rzekł: Ojcze, dziękuję Ci, żeś mnie
wysłuchał. Ja wiedziałem, że mnie zawsze wysłuchujesz. Ale ze względu na
otaczający Mnie lud to powiedziałem, aby uwierzyli, żeś Ty Mnie posłał. To
powiedziawszy zawołał donośnym głosem: Łazarzu, wyjdź na zewnątrz! I wyszedł
zmarły, mając nogi i ręce powiązane opaskami, a twarz jego była zawinięta
chustą. Rzekł do nich Jezus: Rozwiążcie go i pozwólcie mu chodzić. Wielu więc
spośród Żydów przybyłych do Marii ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło
w Niego.
Wielu co
posnęli zbudzi się ...
Według proroka Daniela "jedni powstaną do
wiecznego życia, inni ku hańbie i wiecznej odrazie".
A według św. Augustyna:
"Pan Bóg przygotowuje nam w życiu przyszłym trzy
wielkie niespodzianki:
• pierwsza z nich, to takt, że spotkamy tam tych którzy
według nas być tam nie powinni np. w niebie),
• druga to ta, że nie spotkamy tam tych, którzy według
nas tam być powinni (np. w piekle),
• i trzecia, że sami się tam znaleźliśmy (np. w ......)
!!!!!!!!
Nie dajmy się zaskoczyć tym trzem niespodziankom, a
szczególnie tej ostatniej ...
Zobacz ilu żyło przed tobą, uspokajając się i odsuwając
pojednanie z Bogiem „na później”. I nagle !!! Nie ma ich ... nie zdążyli się później pojednać z Bogiem!!!
Mdr 3,1-6.9
A dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie
ich męka. Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za
nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju. Choć
nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest
nieśmiertelności. Po nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich, Bóg ich
bowiem doświadczył i znalazł ich godnymi siebie. Doświadczył ich jak złoto w
tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę. Ci, którzy Mu zaufali, zrozumieją
prawdę, wierni w miłości będą przy Nim trwali: łaska bowiem i miłosierdzie dla
Jego wybranych.
2Kor
4,14-5,1
Jesteśmy przekonani, że Ten, który wskrzesił Jezusa, z
Jezusem przywróci życie także nam i stawi nas przed sobą razem z wami. Wszystko
to bowiem dla was, ażeby w pełni obfitująca łaska zwiększyła chwałę Bożą przez
dziękczynienie wielu. Dlatego to nie poddajemy się zwątpieniu, chociaż bowiem
niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia
się z dnia na dzień. Niewielkie bowiem utrapienia naszego obecnego czasu gotują
bezmiar chwały przyszłego wieku dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co
widzialne, lecz w to, co niewidzialne. To bowiem, co widzialne, przemija, to
zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie. Wiemy bowiem, że jeśli nawet zniszczeje
nasz przybytek doczesnego zamieszkania, będziemy mieli mieszkanie od Boga, dom
nie ręką uczyniony, lecz wiecznie trwały w niebie.
J 14,1-6
Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I
we Mnie wierzcie. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to
bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i
przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy
byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę. Odezwał się do Niego
Tomasz: Panie, nie wiemy, dokąd idziesz. Jak więc możemy znać drogę?
Odpowiedział mu Jezus: Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi
do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.
W domu Ojca
mego jest mieszkań wiele ...
Jezus nie kryje przed nami ani konieczności swego
własnego "odejścia", swojej własnej śmierci, ani konieczności naszego
odejścia, śmierci każdego z nas. Nie mówi nam "nie bój się nie
umrzesz". Ale mówiąc o konieczności śmierci pokazuje nam
jednocześnie drogę jaką powinniśmy kroczyć, aby dotrzeć do domu Ojca i pokazuje
nam ostateczny cel naszej wędrówki. Jego słowa: "Ja jestem Drogą,
Prawdą i Życiem" można także zrozumieć w następujący sposób:
"Ja jestem prawdziwą droga życia", albo "Ja
jestem drogą w prawdzie do Życia Wiecznego". Naszym zadaniem jest
do tego Życia Wiecznego dotrzeć. W domu Ojca czeka nas prawdziwe życie, czeka
nas Życie Wieczne, czeka nas Ten, z Którego rąk wyszliśmy, nasz Ojciec i nasz
Zbawiciel, i cała rzesza przyjaciół i ludzi których kochaliśmy. Sam Chrystus
przygotował tam dla nas miejsce i chce nas mieć przy sobie. Nie zmarnujmy tego
zaproszenia ... Znamy drogę, znamy cel ... czemu mielibyśmy przez własną głupotę,
pychę, upór czy zatwardziałość serca dotrzeć tam, gdzie nikt na nas nie czeka?
Dwie
perspektywy: przemijalność - wieczność
Dzisiejsze wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych
możemy widzieć w dwóch perspektywach, na dwa możliwe sposoby odczytywać sens
dzisiejszego dnia, ale i całe ludzkie życia. A są to; przemijalność i
wieczność.
W perspektywie przemijalności rodzi się ból, żal i
nostalgia za tymi, którzy odeszli, za tymi, których już nie ma między nami. W
perspektywie przemijalności stajemy dzisiaj nad grobami w zadumie i -w
refleksyjnym nastroju- wspominamy naszych bliskich; rodziców, braci i siostry,
bliższych i dalszych krewnych, przyjaciół i znajomych. I z każdym upływającym
rokiem notujemy ze smutkiem, że ich lista jest coraz dłuższa, że coraz mniej
ich po tej stronie, i coraz więcej grobów mamy do odwiedzenia, coraz więcej świec
do zapalenia. Z perspektywy przemijalności z lękiem i niepokojem myślimy także
o -zbliżającej się- naszej śmierci,
o dniu naszego przejścia. I za psalmistą z lękiem powtarzamy:
„W proch każesz powracać śmiertelnym, i mówisz: Synowie
ludzcy, wracajcie!
Bo tysiąc lat w Twoich oczach jest jak wczorajszy
dzień, który minął, niby straż nocna.
Porywasz ich: stają się jak sen poranny, jak trawa, co
rośnie:
rankiem kwitnie i jest zielona, wieczorem więdnie i
usycha. (...)
Bo wszystkie dni nasze płyną pod Twoim gniewem;
kończymy nasze lata jak westchnienie.
Miarą naszych lat jest lat siedemdziesiąt,
osiemdziesiąt gdy jesteśmy mocni;
a większość z nich to trud i marność: bo szybko mijają,
my zaś odlatujemy.
Naucz nas liczyć dni nasze, abyśmy osiągnęli mądrość serca.”
(Ps 90:3-12)
W perspektywie przemijalności dzień dzisiejszy jest
rzeczywiście dniem smutnym i nastrajającym ponuro. Ale też dobrze, że każe nam
się zreflektować, zastanowić, zatrzymać w pędzie za sukcesem i w pogoni za
materialnym dostatkiem. Dobrze, że jest w nim czas na taką nawet, wstrząsającą
refleksję i na spojrzenie skierowane ku śmierci. Świat dzisiejszy boi się
śmierci, usuwa ją i eliminuje na wszelkie możliwe sposoby nawet ze słownictwa.
Ale jest też druga perspektywa dnia dzisiejszego, perspektywa
wiary, perspektywa wieczności ...
I w tej perspektywie najpierw
za autorem Księgi Mądrości musimy powtórzyć: „...
dusze
sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. (To tylko) oczom
głupich się zdało, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście
od nas za unicestwienie, a oni przecież trwają w pokoju.”
I za św. Pawłem z wiarą
wyznajemy: „chociaż
bowiem niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz,
odnawia się ..., bo Ten, który wskrzesił z martwych Jezusa, z Jezusem przywróci
życie także nam.” W tej perspektywie, śmierć nie jest definitywnym końcem, nie
jest katastrofą i nieodwracalnym przeznaczeniem. Bo w tej perspektywie śmierć
jest początkiem, a nie końcem życia. Zmarli nie znajdują się w zapomnianym
Tartarze, nie są mieszkańcami mrocznego Hadesu, czy nieokreślonej krainy cieni.
Bo jak zapewnia nas Chrystus:
„Niech
się nie trwoży serce wasze. W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie
było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce.” Tylko, -tak na dobrą sprawę- kto z nas tak
naprawdę w to wierzy? I tu jest podstawowe pytanie i zasadnicza trudność.
Obserwując czasami zachowanie ludzi na pogrzebach
(katolików!) zastanawiam się, czy oni naprawdę wierzą w zmartwychwstanie, w to
zdecydowane zapewnienie Chrystusa „...gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do
siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem ...”?
Wszyscy ci, których w dniu dzisiejszym wspominamy są
już przecież w ręku Boga. Czyż moglibyśmy im zapewnić coś lepszego tu, na
ziemi? Czyż życie wieczne, jakiego Bóg udziela nie jest celem ostatecznym
każdego z nas? Czyż nie po to się narodziłem i nie po to żyłem, aby w końcu
odziedziczyć z Chrystusem życie wieczne w domu Ojca?
Dobrze, że jest dzisiaj także czas na pogłębioną
refleksję w wierze i na spojrzenie ku
życiu, wiecznemu życiu. Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych jest na pewno
okazją do głębszej refleksji o przemijaniu, ale i o życiu, nie o śmierci. Skoro
bowiem Ojciec woła nas: „Synowie ludzcy,
wracajcie!”, to dlaczego mielibyśmy się obawiać? No chyba, że za bardzo
zaangażowałeś się w doczesność ... i może dlatego wieczność jest tak
przerażająca, a spotkanie z Bogiem będzie raczej spotkaniem z surowym Sędzią,
niż spotkaniem z Miłującym Ojcem? Dlatego być może warto się modlić słowami
psalmu : „Naucz nas liczyć dni nasze,
abyśmy osiągnęli mądrość serca.”