Iz 60,1-6
Powstań! Świeć, bo przyszło twe światło i chwała Pańska rozbłyska nad tobą. Bo oto ciemność okrywa ziemię i gęsty mrok spowija ludy, a ponad tobą jaśnieje Pan, i Jego chwała jawi się nad tobą. I pójdą narody do twojego światła, królowie do blasku twojego wschodu. Podnieś oczy wokoło i popatrz: Ci wszyscy zebrani zdążają do ciebie. Twoi synowie przychodzą z daleka, na rękach niesione twe córki. Wtedy zobaczysz i promienieć będziesz, a serce twe zadrży i rozszerzy się, bo do ciebie napłyną bogactwa zamorskie, zasoby narodów przyjdą ku tobie. Zaleje cię mnogość wielbłądów - dromadery z Madianu i z Efy. Wszyscy oni przybędą ze Saby, zaofiarują złoto i kadzidło, nucąc radośnie hymny na cześć Pana.
Ef 3,2-3a.5-6
Przecież słyszeliście o udzieleniu przez Boga łaski danej mi dla was, że mianowicie przez objawienie oznajmiona mi została ta tajemnica, Nie była ona oznajmiona synom ludzkim w poprzednich pokoleniach, tak jak teraz została objawiona przez Ducha świętym Jego apostołom i prorokom, to znaczy, że poganie już są współdziedzicami i współczłonkami Ciała, i współuczestnikami obietnicy w Chrystusie Jezusie przez Ewangelię.
Mt 2,1-12
Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać mu pokłon . Skoro to usłyszał król Herod, przeraził się, a z nim cała Jerozolima. Zebrał więc wszystkich arcykapłanów i uczonych ludu i wypytywał ich, gdzie ma się narodzić Mesjasz. Ci mu odpowiedzieli: W Betlejem judzkim, bo tak napisał Prorok: A ty, Betlejem, ziemio Judy, nie jesteś zgoła najlichsze spośród głównych miast Judy, albowiem z ciebie wyjdzie władca, który będzie pasterzem ludu mego, Izraela. Wtedy Herod przywołał potajemnie Mędrców i wypytał ich dokładnie o czas ukazania się gwiazdy. A kierując ich do Betlejem, rzekł: Udajcie się tam i wypytujcie starannie o Dziecię, a gdy Je znajdziecie donieście mi, abym i ja mógł pójść i oddać Mu pokłon. Oni zaś wysłuchawszy króla, ruszyli w drogę. A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę. A otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się do swojej ojczyzny.
Uwielbiajcie
Pana wszystkie ludy ziemi
Wydawać by się
mogło, że mają rację ci, którzy mówią o imperializmie Kościoła, czy
imperializmie chrześcijaństwa. Kościół od wieków głoszący Chrystusa na
wszystkich kontynentach wywołuje niewątpliwie mieszane reakcje. Takie też są
odczucia niektórych ludzi po opublikowaniu dogmatycznego dokumentu
"Dominus Jesus", który wywołał zagorzałą dyskusję wśród teologów i
narodów Azji. Czy jednak jest to prawda,
czy może raczej tylko „uczulenie” niektórych na Boga?
Pozostawiwszy na
boku tego rodzaju akademickie i teologiczne spory może lepiej przyjrzeć się
dzisiejszej scenie ewangelicznej. Oto narody "pogańskie", w osobach
trzech mędrców przychodzą same do wcale nie imperialistycznego Chrystusa, do
Dzieciątka i uznają w Nim Króla, Któremu chcą oddać pokłon. Dzisiejsza
uroczystość Objawienia Pańskiego ukazuje nam tę niezmierzoną prawdę, że
człowiek (pod każdą szerokością geograficzną i w każdej kulturze) czeka na
objawienie się Boga Stworzyciela, za Nim tęskni i do Niego dąży. To nie Kościół
czy chrześcijaństwo są imperialistyczne, to Bóg chce aby wszystkie narody ziemi
poznały prawdę o Jego zbawczej Miłości do człowieka, o Jego zbawczej Męce,
Śmierci i Zmartwychwstaniu.
Jest niewątpliwie
faktem, że niejednokrotnie w historii niektóre instytucje Kościoła popełniały błąd
imperializmu, ale tego rodzaju oskarżenie jest nieporozumieniem jeśli spojrzy
się na całość historii zbawienia i na jej efekty. Kościół od czasów
apostolskich miał tę nieustanną świadomość, że oto "Miłość Chrystusa przynagla nas". I tej
świadomości, temu imperatywowi Miłości nie mógł się oprzeć. Nie dajmy się
zwariować, kiedy inni nam zarzucają, że jesteśmy imperialistyczni, bo narzucamy
innym nasz styl życia, bo nakazujemy lub zmuszamy do życia według naszych,
chrześcijańskich norm i reguł. Piętnaście lat pracowałem na misjach i nic
takiego nie zaobserwowałem. Sam również staram się nie narzucać i nie gwałcić
niczyich przekonań. Kościół proponuje: "Jeśli chcesz być zbawionym,
jeśli chcesz aby życie Twoje nabrało innego, głębszego sensu i wymiaru wieczności,
uwierz w Chrystusa. Ostatecznie jednak wybór należy do Ciebie."
Tysiące męczenników w Afryce, Ameryce Południowej i Azji. dziesiątki tysięcy
misjonarzy, którzy oddali swoje życie dla głoszenia tej prawdy, a zarazem dla
ratowania człowieka są tego najlepszym dowodem. I ci, co sprzedają potajemnie
broń krajom trzeciego świata, ci którzy ekonomicznie i gospodarczo je
wyzyskują, mogą krzyczeć i na pewno krzyczą najgłośniej o imperializmie
Kościoła, aby przykryć swoje czarne i niecne machinacje. A Kościół nie może
przestać głosić Chrystusa i to Chrystusa ukrzyżowanego, Który przychodzi jako
Dziecię, bezbronny i pozbawiony potęgi, po to, aby człowieka z potęgi zła
uwolnić. Zło zaś zawsze będzie najgłośniej protestować przeciwko objawianiu się
dobra. I to zło nadal krzyczy oskarżając o imperializm Dobro i przeinacza
Prawdę, samo ubierając się w szatki prawdy i wolności.
Chrześcijaninie -
nie wstydź się być wyznawcą Chrystusa i ukazuj innym Tego, Który dla zbawienia
człowieka stał się człowiekiem. Nawet jeśliby cię oskarżano o wszelkiego
rodzaju imperializmy. Nie dajmy się zwariować, zniechęcić i zastraszyć. Nie
używajmy siły w nawracaniu, ale też nie bądźmy słabymi i uległymi
konformistami. Żyjmy, jak wyznawcy Chrystusa i swoim życiem głośmy ten fakt, że
On jest jedynym Zbawicielem człowieka. Niech Jego Imię - Najwyższe Imię będzie
znane i sławione, przez wszystkich, którzy w Niego uwierzą, a dla tych, którzy
Go odrzucają niech będzie imieniem pełnym potęgi i wywołującym bojaźń.
Tylko ludzie
przewrotni mogą oskarżać Chrystusa o imperializm. Ludzie mądrzy i zacni, jak
patronowie dnia dzisiejszego uznają w Nim Zbawiciela i prawdziwego Króla, Który
podbija świat i ludzkie serca, ale nie przy użyciu broni i siły, lecz Miłością
którą człowiekowi objawia. Tylko niemądre i przewrotne systemy polityczne boją
się otworzyć drzwi Chrystusowi. Tylko ludzie mali i zaskorupiali w swoim
egoizmie nie chcą mu otworzyć drzwi swoich serc.
Samoobjawienie się Boga
Uroczystość Objawienia Pańskiego nie tylko przypomina nam historyczne
wydarzenie opisane w dzisiejszej Ewangelii według św. Mateusza. Uroczystość ta
zwraca naszą uwagę na fakt o wiele bardziej doniosły i niezwykły, a mianowicie
na fakt, że Bóg pragnie się objawić swojemu ludowi. To objawianie się Boga
wielokrotnie opisywane w Starym Testamencie dokonuje się w sposób ostateczny we
Wcielonym Słowie Bożym Jezusie Chrystusie.
Autor Listu do Hebrajczyków ujmuje to bardzo wyraźnie kiedy pisze:
"Wielokrotnie i na różne sposoby
przemawiał niegdyś Bóg do ojców przez proroków, a w tych ostatecznych dniach
przemówił do nas przez Syna" (Hbr 1:1-2). Jest sprawą kardynalnej wagi
uznanie doniosłości faktu objawienia się Boga w Synu. Sam Bóg uznał, że
najlepszym i najbardziej właściwym sposobem samo-objawienia się człowiekowi
będzie objawienie w Jezusie Chrystusie, Wcielonym Synu Bożym. To
samo-objawienie się Boga jest bardzo często przedstawiane w Piśmie Świętym jako
oświecenie, przyjście światła "na oświecenie". Symeon mówi w świątyni
w czasie ofiarowania: "Teraz, o
Władco, pozwól odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy
ujrzały Twoje zbawienie, któreś przygotował wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę
ludu Twego, Izraela." (Łk 2:29-32). A święty Jan pisze w prologu do
swojej Ewangelii: "Na początku było
Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga.
Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało. W
Nim było życie, a życie było światłością
ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła."
(J 1:1-5). Także sam Chrystus mówi o sobie: "Ja przyszedłem na świat jako światło, aby każdy, kto we Mnie wierzy,
nie pozostawał w ciemności." (J 12:46)
Można nawet powiedzieć, że fakt ten jest najistotniejszym elementem
wiary. Bóg postanowił "oświecić" lud swój, "oświecić"
człowieka żyjącego w ciemności grzechu i dlatego objawił się jako Jezus
Chrystus – Bóg Wcielony. Jeśli zanegujemy fakt wcielenia, jeśli zanegujemy prawdę,
że Jezus Chrystus jest Wcielonym Synem Bożym, samo-objawieniem się Boga, to
cała nasza wiara legnie w gruzach, bo musimy wtedy zanegować również i to, że
jest On Mesjaszem, Zbawicielem, Odkupicielem, Wyzwolicielem. A wtedy nie ma
zbawienia, nie ma życia wiecznego, nie ma Bożego Miłosierdzia, a wszystko jest
tylko złudzeniem i nieporozumieniem. Dlatego właśnie chrześcijanie od początku
tak bardzo bronili prawdy o samo-objawieniu się Boga przez Wcielenie. I dlatego
też do dzisiaj prawda ta jest najbardziej zwalczaną prawdą teologiczną,
zwalczaną przez niedowiarków i ateuszy. Szatan próbuje nam ustawicznie wmawiać,
że Jezus nie jest Wcielonym Synem Bożym a jedynie niezwykłym (ale tylko)
człowiekiem, mądrym guru, nauczycielem, wędrownym kaznodzieją. Jeśli Jezus nie
jest ostatecznym Słowem Bożym wypowiedzianym do człowieka, jeśli nie jest
Światłością Świata, to wtedy nadal żyjemy w ciemności i ciemności nas
ogarniają, nadal żyjemy w ciemności grzechu, bo nie ma Odkupiciela, nie ma
Tego, Który nas -przez "oświecenie"- z owej ciemności wyprowadzi.
Jest jednak jeszcze jeden ważny element owej Bożej pedagogiki
oświecenia. A mianowicie; aby to oświecenie rzeczywiście się dokonało musi ono
zostać rozpoznane i przyjęte przez tych, do których zostało skierowane. Mędrcy
ze Wschodu z dzisiejszej Ewangelii szukają światła, szukają nowo-narodzonego
Syna Bożego, oni Go rozpoznają i przyjmują, składając Mu hołd. Ale nie wszyscy
idą za przykładem mędrców. Jak w dalszej części prologu pisze św. Jan: "Była światłość prawdziwa, która oświeca
każdego człowieka, gdy na świat przychodzi. Na świecie było Słowo, a świat stał
się przez Nie, lecz świat Go nie poznał. (ŚWIATŁO) przyszło do swojej
własności, a swoi Go nie przyjęli." (J 1:9-11) I dlatego nadal tak
wielu ludzi żyje w ciemności i beznadziei. W rozmowie z Nikodemem Jezus
stwierdza również ze smutkiem: "...
światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli
światło: bo złe były ich uczynki" (J 3:19). Jest to niestety prawda
nadal aktualna dla wielu tych, którzy odrzucili i nadal odrzucają światło,
także w naszych czasach. Jest to prawda o tych, którzy bardziej umiłowali
ciemność, bo złe są ich uczynki. I dlatego boją się oni Światłą, boją się
Wcielonego Syna Bożego i prawdy tej przyjąć nie chcą.
Warto więc w dzisiejszą uroczystość Objawienia Pańskiego zadać sobie to
bardzo ważne pytanie:
Czy zgodnie z wyrażeniem św. Pawła "jesteśmy synami światłości i synami dnia", czy nie jesteśmy
raczej "synami nocy i ciemności?"
(1 Tes 5:5). Czy światło Jezusa Chrystusa oświeca ciemności mojego życia? Czy
je przemienia i rozświetla?
Dopóki bowiem żyję w grzechu, dopóki odrzucam prawdę o wcieleniu Syna
Bożego, dopóki nie poddam się oświecającemu i oczyszczającemu działaniu
światła, nie żyję w światłości i nadal ogarnia mnie ciemność.
Papież Benedykt XVI skrytykował „chłodne
akademickie podejście” do Pisma Świętego, które prowadzi do „wiwisekcji
tajemnicy” przy „ignorowaniu wymiaru nadprzyrodzonego”. „Tacy byli uczeni,
których napotkali Mędrcy ze wschodu podążający do Betlejem: wiedzieli, gdzie
narodziło się Dziecię, ale wiadomość ta nie dotknęła ich życia. Mogli udzielić
informacji, ale nie przyczyniła się ona do formacji ich własnego życia” -
zauważył Benedykt XVI.
Żyć znaczy być w drodze
Aby
spotkać Chrystusa, aby Go odnaleźć trzeba się udać w drogę, na poszukiwanie.
Aby spotkać Chrystusa trzeba zdecydować się na opuszczenie znanych nam i
przyjaznych kątów, trzeba opuścić utarte ścieżki naszego wygodnego i a bardzo
często także przecież grzesznego życia i ruszyć w drogę, przez pustynię. Warto
zauważyć, że Izraelitom Bóg objawił się dopiero na pustyni, kiedy opuścili
Egipt i zdecydowali się wyruszyć w drogę właśnie przez pustynię. Warto
zauważyć, że wielcy prorocy Starego Testamentu spotykali Boga także na pustyni
(Ezechiel, Izajasz, Eliasz). Warto zauważyć, że i święty Jan Chrzciciel także
był mężem pustyni. Mędrcy z dzisiejszej Ewangelii dotarli do Betlejem również
dopiero po przebyciu dalekiej i trudnej drogi przez pustynię. Jest w tym na pewno
jakaś prawidłowość, jakiś głębszy sens. Bóg objawia się właśnie na pustyni, tam
gdzie nikt i nic nam nie przeszkadza, tam gdzie nie ma rozproszeń i „rozrywek”,
tam gdzie jestem sam na sam z nieskończonością. Pustynia, szczególnie w nocy
jest miejscem w którym mogę liczyć tylko na jedno światło, w którym mogę
dostrzec z całą wyrazistością tylko jeden cel i jedno przeznaczenie. A
„ciemność która okrywa ziemię i gęsty mrok który spowija ludy” może być
rozświetlony tylko przez jedną gwiazdę, gwiazdę prawdy wiecznej, gwiazdę wiary.
To
nie może jednak być tylko chwilowa fascynacja, czy przemijające, emocjonalne
zauroczenie. Taka podróż przez pustynię w poszukiwaniu Chrystusa praktycznie
nigdy się w naszym życiu nie kończy. Nigdy nie możemy powiedzieć już dotarłem,
już Go mam, już Go znalazłem. Bóg tak naprawdę nigdy nie może skończyć się
objawiać, bo jest Nieskończonością i tylko w nieskończoności będziemy mogli GO
poznać. On nam się stale objawia (o ile jesteśmy do tego usposobieni i o ile
wyszliśmy na pustynię) i stale będzie to objawienie kontynuował o ile my z
poszukiwania nie zrezygnujemy.
Co
jest największą bolączką naszych czasów? Czyż nie jest nią właśnie przejściowy,
chwilowy zachwyt, niestałość, brak cierpliwości, brak wytrwałości? Dlaczego
rozpadają się małżeństwa, dlaczego tak wielu ludzi rezygnuje z drogi powołania
zakonnego czy kapłańskiego? Dlaczego tak wiele spraw tylko zaczynamy i nie
doprowadzamy do końca, dlaczego tak często się zniechęcamy? Czy nie dlatego, że
przeraża nas pustynia i to co tam moglibyśmy odkryć? Czy nie dlatego, że
„gwiazda znika nam z horyzontu”?
Niesiemy
ze sobą jakieś dary, ale szybko się zniechęcamy, nie widzimy celu naszej
wędrówki, nie dochodzimy do tego celu, bo ścieżki nam się gmatwają, bo
zgubiliśmy przewodnią gwiazdę, bo zagubiliśmy sens naszej wędrówki, bo
zagłuszyły nas i zalały kłopoty dnia codziennego, bo przestraszyliśmy się
niewygód i trudów podróży. Dlatego próbujemy urządzić sobie wygodne i
komfortowe życie, a wtedy droga przez pustynię, a co za tym idzie i cel tej
drogi znikają, a pozostaje już tylko doczesna walka o byt i o przetrwanie.
A
życie nasze to przecież tylko podróż, to tylko droga przez pustynię w
poszukiwaniu domu chleba – Bethlehem, w którym sam Jezus jest i stołem, i
Chlebem, i światłem, i życiem nieskończonym.
Żyć
to znaczy być nieustannie w drodze, to znaczy nieustannie poszukiwać gwiazdy,
która prowadzi nas przez pustynię do domu Ojca, Który tam właśnie, na pustyni
się objawia.
_______________________________________________________
JANUARY 6 - EPIPHANY OF THE LORD
1. Self-revelation
of God
Feast of the Epiphany not only reminds us of
the historical event described in today's Gospel according to St. Matthew. This
ceremony draws our attention to the fact much more significant and unusual,
namely the fact that God wants to reveal himself to his people. This revelation
of God repeatedly described in the Old Testament is final and ultimate in the
Incarnate Word of God, Jesus Christ. The author of the Letter to the Hebrews
puts it very clearly when he writes: "In many and various ways God spoke
of old to our fathers by the prophets, but in these last days He has spoken unto us by his Son" (Hebrews
1:1-2). It is a matter of cardinal importance the recognition of the importance
of the fact of God's revelation in the Son. God Himself decided that the best
and most appropriate way of self-revelation to man is a revelation in Jesus
Christ, the incarnate Son of God.
This self-revelation of God is very often
presented in Scripture as the Enlightenment, the coming of light "for
enlightenment." Simeon says in the temple at the time of sacrifice:
"Now, Master, you may let your servant depart in peace, according to your
word, because my eyes have seen your salvation which you have prepared before
the face of all peoples, a light for revelation to the Gentiles and for glory
to your people Israel." (Luke 2:29-32). And St. John writes in the
prologue to his Gospel: "In the beginning was the Word, and the Word was
with God, and the Word was God. He was in the beginning with God. All were made
through Him, and without Him nothing was made that was made. In Him was life
and the life was the light of men, and the light shines in the darkness, and
the darkness has not overcome it." (John 1:1-5). Also, Christ himself says
of himself: "I came into the world as light, so that everyone who believes
in me may not remain in darkness." (John 12:46)
You could even say that this is the most
important element of faith. God decided to "enlighten" his people,
"enlighten" a man living in the darkness of sin and therefore
revealed himself as Jesus Christ - God incarnate. If you negate the fact of the
incarnation, if you negate the truth that Jesus Christ is the Incarnate Son of
God, the self-revelation of God, then all our faith is shattered, because we
then deny also that He is the Messiah, the Savior, Redeemer, Liberator. And
then there is no salvation, no eternal life, there is no Divine Mercy, and
everything is an illusion and misunderstanding.
That is why Christians from the beginning so
much defended the truth of the self-revelation of God through the Incarnation.
And this is why today this truth is most strongly eradicated by unbelievers and
atheists. Satan is constantly trying to convince us that Jesus is NOT the
incarnate Son of God and He is only unusual (but only) man, a wise guru, a
teacher, an itinerant preacher. If Jesus is not the final word of God spoken to
man, if He is not the Light of the World, then we still live in the darkness,
and the darkness engulfed us, we still live in the darkness of sin, because
there is no Redeemer, no one who by "enlightenment" moves us out of
darkness.
But there is one more important element of
this divine pedagogy of enlightenment. Namely, that actually to be enlightened one must recognize
and accept the One by Whom the enlightenment
is performed. Magi from the East in today's Gospel are looking for
light, looking for the newly-born Son of God, they recognize and welcome Him,
offering Him homage. But not all follow the wise example. As in the second part
of the prologue St. Jan writes: "The true light that enlightens every man
was coming into the world. He was in the world, and the world was made through
Him, yet the world knew him not. (LIGHT) came to his own, but his own did not
receive Him." (John 1:9-11) And that's why so many people continue to live
in darkness and hopelessness.
In an interview with Nicodemus, Jesus also
says sadly, "... the light has come into the world, and men loved darkness
rather than light, because their deeds were evil" (John 3:19). It is
unfortunately still true for many of those who have rejected and continue to
reject the light, even in our times. This is true of those who loved darkness
because their deeds are evil. And because they are afraid of light, afraid of
the Incarnate Son of God and the truth that they do not want to accept. So on
today's Solemnity of the Epiphany ask yourself this very important question:
Can I say that according to the expression of St.. Paul "We are all sons
of light and sons of the day", are not rather that we are the sons
"of the night and darkness?" (1 Thessalonians 5:5). Is the light of
Jesus Christ illuminating the darkness of my life? Is it transforming and
illuminating? For as long as I live in sin, I reject the truth of the
Incarnation of the Son of God, until I
give up myself to the sanctifying and purifying action of light, I do
not live in light and darkness still envelops me.
Pope Benedict XVI criticized the "cool
academic approach" of the Scripture, which leads to the "vivisection
secrecy" with "ignoring the dimension of the supernatural".
"These were taught, off those whom found the Magi coming from the East to
Bethlehem, the Pharisees. They knew where the child was born, but the message
has not touched their lives. They could provide information, but it has not
contributed to the formation of their own lives, "
_______________________________________________
2. Glorify
the Lord, all the nations of the earth
It seems that they are right, those who speak
of imperialism if the Church or Christian imperialism. Church proclaiming
Christ to all continents for centuries is certainly causing some mixed and
confusing reactions. Some people have also similar feelings after the
publication of dogmatic document "Dominus Jesus", which generated so
much discussion among theologians and the peoples of Asia as well as among the
liberals and dissidents. But is it true that the Church is imperialistic; or
rather it is only some kind of "allergy" or aversion of God?
Leaving aside these kind of academic and
theological disputes maybe it will be better to look at today's Gospel scene.
We see the pagan nations, in the persons of the three wise men (the Magi)
coming to not at all an imperialist Christ, to a Child and recognizing in Him
the King, Whom they want to worship. Today's Solemnity of the Epiphany shows us
the immense truth that man (on each latitude and in every culture) is waiting
for the manifestation of God, the Creator. It shows that humanity yearns for
Him, and is looking for Him eagerly. It is not the Church or Christianity that
is imperialistic; God wants that all nations on the earth may know the truth of
His saving Love for man, the truth of His saving Passion, Death and
Resurrection.
It is undoubtedly true that often in the
history of the Church some institutions have committed an error of imperialism.
It is true that some people of the institutional church have had an
imperialistic attitude. But this kind of generalized accusation is a
misunderstanding if you look at the whole history of salvation and its effects.
Church since apostolic times was always aware that it is "The love of
Christ impels us". And this awareness, this imperative of God's Love
nobody who knows Jesus could resist. Let's not get mad when others accuse us
that we are imperialist, because we "impose our way of life", because
we command or are forcing to live according to our own, Christian norms and
rules. Working in the missions for more than fifteen years I didn't notice
anything like that. I also try not to impose anything and do not violate
anyone's beliefs. Church rather proposes: "If you want to be saved, if you
want your life took on a different and deeper meaning and dimensions of
eternity, believe in Christ. Ultimately, however, the choice is absolutely
yours. "Thousands of martyrs in Africa, South America and Asia, teen of
thousands of missionaries who gave their lives in proclaiming the truth to save
the man from his misery are the best proof of this. And those who secretly sell
weapons to the Third World countries, those who exploit them economically, who
steal natural resources, they can scream and shout loud -for sure- about the
imperialism of the Church to cover their own evil and dark machinations. And
the Church cannot cease to preach Christ, Jesus Christ crucified. He came as a
child, helpless and without power, so to release the man from the powers of
evil. And so, evil will always be the loudest in protesting against the
revelation of the goodness. And that evil still screams accusing of imperialism
the Church of Christ and distorting the truth, just by dressing up itself in
the garments of truth and freedom.
Christians - do not be ashamed to be the
followers of Christ and showing others the One Who for the salvation of
humanity became Man. Even if we are accused of all sorts of imperialism, let us
not be ashamed to be the disciples of Christ. Let's not get crazy, discouraged
and intimidated. Let's not use force in converting, but let us not be weak and
submissive conformists, let us not compromise the Gospel for the sake of
political correctness or luxury. Let us live as followers of Christ and in our
life let us proclaim the fact that He is the only Savior of man. May His Name –
the most Holy name of Jesus- will be known and praised by all who believe in
Him, and for those who reject Him, let it be the Name full power and causing
fear in their hearts.
Only wicked people may accuse Christ of
imperialism. Wise and honorable people -as Patrons' Saints of today- always
recognize in Him, in Jesus Christ the Savior and the true King, Who conquers
the world and the human heart, but not with weapons and power, but Love which
He is revealing to humanity. Only the foolish and perverse political systems
are afraid to open the doors for Christ. Only the little people, persevering in
their selfishness do not want open the doors of their hearts for Him.
_________________________________________
3.
To live means to be on the way
In order to meet Christ, to find Him you have
to go on the road, on a quest. To meet Christ you must decide to leave the
known and friendly situation, you have to leave the beaten path and tracts of
your comfortable, convenient -and very often- sinful life and hit the road,
through the desert. It is worth noting that God revealed Himself to the
Israelites in the wilderness after they left Egypt and decided to hit the road
just across the desert. It is worth noting that the great prophets of the Old
Testament, also met God in the desert (Ezekiel, Isaiah, Elijah). It is worth
noting that St. John the Baptist, was also acquainted with the desert. The Magi
in today's Gospel also reached Bethlehem after traveling far and difficult
journey through the desert.
There's definitely some regularity, some
deeper meaning. God reveals itself in the desert, where no one and nothing -we
do- mind and disturb, where there are no distractions and the
"entertainments", where I am alone with the infinite. Desert, especially
at night, is a place where I can count on one light in which I can see with
great clarity only one aim and one destiny. A "darkness that covers the
earth and thick darkness that envelops the peoples" may be lit only by a
single star, the star of eternal truth, the star of faith. It cannot, however,
be only a momentary fascination, or transient, emotional infatuation. Such a
journey through the desert in quest of Christ practically never in our lives
did end there. We can never tell that we already arrived. I cannot say: "I
have him, I found him". God never really could end His revelation, because
He is the Infinite, and only at infinity will I be able to know HIM.
He continually reveals Himself to us (unless
we are disposed to this and as far as we left to go to the desert) and
constantly the revelation will be continued as long as we do not give up in
searching. What is the biggest problem of our time? Is not it just temporary,
momentary rapture, instability, lack of patience, lack of perseverance? Why
break up a marriage, why so many people give up out of the way of religious
vocation or the priesthood? Why are so many things we start and do not bring to
an end, why are we so often discouraged? Is not it because the desert and what
we discover there's scares us? Is not that why the "star disappears from
the horizon to us?"
We bring together some gifts, but quickly
discouraged, we do not see the purpose of our journey, do not come to this
purpose, because we messed up the path, because we lost the guiding star, we
have lost the sense of our journey, because we choked and flooded by the
troubles of everyday life, because we are scared of the inconveniences and
hardships of the journey. That is why we are trying to arrange for us a
convenient and comfortable life. And then the road through the desert, and thus
the purpose of the road disappear, and the only thing left is temporal struggle
for existence and survival. So, our life is only a trip, it's just the way
across the desert in search of the house of bread - Bethlehem, where Jesus is,
and the table, and the bread, and light, and infinite life. To live means to be
constantly on the way. It means to continually seek the star that leads us
through the desert to the house of the Father, Who is revealed there, in the
desert.