piątek, 21 czerwca 2024

XII Niedziela w ciągu roku – B

Hi 38,1-11

I z wichru Pan odpowiedział Hiobowi tymi słowami:
Kto bramą zamknął morze, gdy wyszło z łona wzburzone,
gdym chmury mu dał za ubranie, za pieluszki ciemność pierwotną?
Złamałem jego wielkość mym prawem, wprawiłem wrzeciądze i bramę.
I rzekłem: Aż dotąd, nie dalej! Tu zapora dla twoich nadętych fal.

2 Kor 5,14-17

Albowiem miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro Jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. A właśnie za wszystkich umarł /Chrystus/ po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał. Tak więc i my odtąd już nikogo nie znamy według ciała; a jeśli nawet według ciała poznaliśmy Chrystusa, to już więcej nie znamy Go w ten sposób. Jeżeli więc ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe.

Mk 4,35-41

Gdy zapadł wieczór owego dnia, rzekł do nich: Przeprawmy się na drugą stronę. Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim. Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź już się napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy? On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: Milcz, ucisz się! Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza. Wtedy rzekł do nich: Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary? Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?



Tonie łódź naszego wygodnego życia.

Najpierw zauważmy, że to z inicjatywy samego Jezusa ma miejsce przeprawa na drugą stronę jeziora. To Chrystus rzekł do swoich uczniów: "przeprawmy się na drugą stronę".

Jako Syn Boży doskonale wiedział, że w czasie przeprawy będzie miała miejsce burza.
Niemniej jednak, po wejściu do łodzi najspokojniej w świecie kładzie się  spać w tyle łodzi na wezgłowiu.

Można więc zaryzykować stwierdzenie, że Chrystus zaaranżował całe to wydarzenie, aby wystawić wiarę swoich Apostołów na próbę.

Czy my obecnie nie znajdujemy się w podobnej łodzi? Łódź mojego życia jest szarpana wiatrami, bo zerwał się gwałtowny wicher i fale coraz mocniej uderzają o tę łódź, próbując ją zatopić. Wszystko się sypie i na horyzoncie widać ruinę. I wydaje się, że rzeczywiście łódź moja się topi. Może to być łódź Kościoła, łódź naszego życia społecznego, zawodowego, rodzinnego czy osobistego. Wydaje nam się, że ta łódź tonie, a ...  Jezus!?!?!? beztrosko śpi sobie gdzieś i o mnie się nie troszczy, "nic Go to nie obchodzi, że giniemy".

A może On właśnie chce wystawić naszą wiarę na próbę?

Jakże wam brak wiary ...?

Pytanie Apostołów: "Kimże właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?" jest nie tylko wyrazem lęku i zdziwienia, ale i wyrazem niezrozumienia, a w końcu rzeczywiście braku wiary, co też Jezus Apostołom wyrzuca: "Jakże wam brak wiary! " Gdyby Apostołowie wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem — Synem Bożym nie dziwiłoby ich to, co robi, fakt, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne.

Czy jednak i w nas nie ma ostatecznie tegoż samego braku wiary? Czy kiedy pytamy w sytuacjach trudnych: "A gdzież jest Bóg, dlaczego On nic nie czyni?", czyż nie wyrażamy tegoż samego braku wiary co Apostołowie? Bóg i Jego prawa, Jego dzieła, Jego przykazania są dla nas niezrozumiałe, niepojęte, są nielogiczne, czasami pozbawione sensu, a czasami nawet gorszące. Czy nie jest to ostatecznie odwołanie tego co wyznajemy w Credo: "Wierzę w Boga Wszechmogącego"? Jeśli wierzę w Boga Wszechmogącego, co więcej w Ojca, to dlaczego tak bardzo dziwi mnie, czy nawet gorszy to, co On robi, to co On ode mnie oczekuje, wymaga? Jeśli wierzę, to dlaczego się dziwię, dlaczego wątpię, dlaczego nie chcę Mu zawierzyć i zaufać? Przecież sam fakt, że On jest Bogiem Wszechmogącym, tłumaczy wszystko. Jeśli wierzę w Niego, to dlaczego nie chcę uwierzyć Jemu, że On może, że On ma prawo, że On jest naprawdę Wszechmogący? Gdybym naprawdę wierzył w Boga i wierzył Bogu, wtedy nic by mnie nie, ani nie dziwiło, ani nie gorszyło, ani nie przerażało, ani nie wywoływało mojego oburzenia, czy zniechęcenia.

Hiob z pierwszego czytania jest wzorem takiej właśnie wiary. W najtrudniejszych momentach swego życia on zawierzył Bogu do końca i bezgranicznie. On zaufał Bogu i nic go ani nie dziwiło, ani nie gorszyło, ani nie zniechęcało, bo wiedział, że Bóg może wszystko. A ja zadaję zdziwione pytania: "Kimże On jest?". A ja tylko twierdzę, że wierzę w Boga, ale żyję tak, jakby On nie istniał, twierdzę, że jestem wyznawcą Chrystusa, ale żyję po swojemu i to, czego Chrystus ode mnie wymaga, wydaje mi się nierealne, niemożliwe, przeciwne mojej naturze ... I tenże Chrystus stawia mi słuszny zarzut: "Jakże ci brak wiary".

Panie spraw, abym nie tylko teoretycznie wierzył w Ciebie,
ale także, abym wierzył Tobie.
Homilia alternatywna

Żyjemy w czasach burz

Nieporozumienia w rodzinie, kłopot ze znalezieniem uczciwej i zapewniającej godziwe utrzymanie pracy, polityczne i ekonomiczne szwindle i kanty w kraju, europejskie i międzynarodowe konflikty i problemy; Ukraina i problemy emigracyjne, wzrost terroryzmu i zagrożenie ze strony fundamentalistów islamskich, niepewność jutra, co najmniej kontrowersyjne ideologie i eksperymenty socjologiczne, wzrost liczby zachorowań na raka, wzrastająca ilość wypadków samolotowych i drogowych, alarmistyczne wieści o nieodwracalnych i katastroficznych zmianach klimatycznych, ekscytujące i bardzo często jedynie sensacyjne doniesienia z Watykanu ... i można by tę listę wydłużać w nieskończoność. Oglądanie TV i śledzenie portali internetowych przygnębia, frustruje, doprowadza do bezsilnej złości czy zniechęcenia, a nawet depresji. Ludzie są widocznie coraz bardziej nerwowi i aroganccy ..., a kto nie chce zwariować, nie ogląda TV i nie czyta gazet.

To wszystko prowadzi nieuchronnie do jednego i wcale nie przesadzonego stwierdzenie: ŻYJEMY W CZASACH BURZ. I jak Apostołowie w łodzi na jeziorze chcielibyśmy zawołać: "Boże, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?" Wydaje nam się bowiem, że Bóg gdzieś śpi, że nie interesuje się naszym życiem, Kościołem, swoimi uczniami. Wydaje się nam, że Bóg nas opuścił, że o nas zapomniał, że świat się powolutku wali w gruzy, a Boga to nie obchodzi.

Tylko czy tak naprawdę jest? Czy rzeczywiście to wszystko wina Pana Boga, obojętnego na nasze kłopoty? Czy nie jest tak, że my wszyscy jakoś dołożyliśmy do tego ręki naszą obojętnością, chciwością, arogancją, egoizmem, niemoralnością? Czy nie jest tak, że przypominamy sobie o Bogu jedynie w chwilach trudnych i kryzysowych, zgodnie z polskim przysłowiem: "jak trwoga, to do Boga"? Czy nie należałoby zwracać się jednak Niego słowami "Jezu ufam Tobie" ustawiczne, a nie tylko w chwilach burz?

Zróbmy mały, prywatny rachunek sumienia i powiedzmy sobie uczciwie: "czemu traktuję Boga tylko jak kamizelkę ratunkową, jak ostatnią deskę ratunku" żyjąc na co dzień według własnego widzimisię i własnej, egoistycznej moralności?

Skoro chcę, aby Bóg traktował mnie poważnie i troską, to może czas najwyższy, abym i ja potraktował Boga poważnie, a nie tylko jak zapasowe koło w bagażniku?


Materiały do homilii ...

Łódź Piotrowa obrazem Kościoła
Fale i wichry – co widzimy dzisiaj?
Dlaczego krytykują Kościół?
Polecam artykuł na stornie: https://opoka.org.pl/biblioteka/P/PR/Salij/skad-bierze-sie-antykatolicka-alergia
Co się dzieje z Kościołem?
Jedni wyskakują – apostazja, żeby się razem z Kościołem nie utopić
Inni – jak apostołowie panikują …
Wizja Jana Bosko


Uczniowie, przerażeni, obudzili Go: „Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?”. Jezus wstał, rozkazał wichrowi i jezioru: „Milcz, ucisz się”. I nastała głęboka cisza. Potem rzekł do uczniów: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?” Oni zaś zlękli się bardzo i mówili: „Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?”

Łódź Piotrowa obrazem Kościoła

Ta łódź na wzburzonym jeziorze jest symbolem współczesnego Kościoła. Kościół, jak łódź Piotrowa, płynie przez wzburzone wody świata, napotykając na różne burze i niebezpieczeństwa. Jest to obraz naszej wspólnoty, która mimo trudności, zmierza ku wieczności. Nasza wiara jest często wystawiana na próbę, jak w tej scenie na jeziorze.

Fale i wichry – co widzimy dzisiaj?

Dzisiejszy świat pełen jest wichrów i burz, które atakują Kościół. Zmagamy się z różnymi formami kryzysu: moralnym, duchowym, a także zewnętrznymi atakami. Media, kultura masowa, a często także polityka, wywierają presję na Kościół, próbując podważyć jego autorytet i misję.

Dlaczego krytykują Kościół?

O. J, Salij rozpoczyna artykuł od stwierdzenia:

Kościół to pięć razy be: „bezduszny, bezczelny, bogaty, bezideowy i bezkarny” – tak mówi przekonana o swojej nieomylności – działaczka laicka. Sądzę, że autorka tej tezy byłaby oburzona, gdyby ktoś jej zarzucił, że posługuje się językiem nienawiści i hejtu. Przecież jej chodzi tylko o to, żeby ludzie uświadomili sobie prawdę o tej budzącej wstręt i pogardę instytucji, jaką jest Kościół.

O. J. Salij odwołuje się następnie do książki pt. „Obezwładniony olbrzym”, niemieckiego psychiatry Manfred Lütza. Sytuację Kościoła we współczesnych mediach próbuje on opisać językiem psychoanalizy i stwierdza: „Jeśli uważnie przypatrzeć się tej antykatolickiej alergii to źródłem wydaje się frustracja, że urządzając świat tak, jakby Boga nie było, tak zwany człowiek współczesny pełnego szczęścia na tej ziemi jednak nie osiąga. A przecież Kościół mógłby wyciszyć się z mówieniem o Bożych przykazaniach, mógłby mniej przypominać o poszanowaniu życia ludzkiego od poczęcia aż do naturalnej śmierci oraz o tym, że „co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela”.

Wielu z nas zadaje sobie pytanie: dlaczego Kościół jest tak często krytykowany? Jak wskazuje o. Jacek Salij w artykule „Skąd bierze się antykatolicka alergia?”, przyczyny są różnorodne. Kościół staje w opozycji do dominujących trendów społecznych, broniąc wartości moralnych i prawdy Ewangelii. Ta niezłomność budzi sprzeciw tych, którzy pragną życia bez moralnych ograniczeń i duchowych zobowiązań.

W swoim artykule analizuje zjawisko antykatolickiej alergii, niechęci wobec Kościoła i jego nauczania. Główne przyczyny tej niechęci są wieloaspektowe:

Moralna Niezłomność: Kościół broni wartości, które są często w sprzeczności z liberalnym podejściem do życia. Współczesny świat promuje swobodę moralną, a Kościół przypomina o konieczności życia zgodnego z nauczaniem Chrystusa, co budzi opór.

Wierność Tradycji: W świecie, który ceni nowości i zmiany, Kościół pozostaje wierny tradycji. Ta wierność jest postrzegana jako zacofanie i brak elastyczności, co prowadzi do krytyki.

Sprzeciw wobec Relatywizmu: Kościół odrzuca relatywizm moralny, co oznacza, że istnieją niezmienne prawdy moralne. W świecie, gdzie wszystko jest względne, taka postawa budzi sprzeciw i niechęć.

Krytyka Niewygodnych Prawd: Kościół nie boi się mówić o grzechu, nawróceniu i konieczności moralnej odnowy. Współczesny człowiek często nie chce słyszeć takich prawd, co prowadzi do odrzucenia i krytyki Kościoła.

Sztucznie rozdmuchiwane skandale

Niestety, w tym kontekście, istnieją również skandale wewnątrz Kościoła, które są nie tylko rzeczywiste, ale także sztucznie rozdmuchiwane przez media i przeciwników Kościoła, aby osłabić jego autorytet. Zdarzają się przypadki nadużyć, które są wykorzystywane jako argumenty przeciwko całemu Kościołowi, choć dotyczą one jednostkowych sytuacji. Media często powiększają te skandale, ukazując je jako powszechne i systemowe, co prowadzi do zniekształconego obrazu Kościoła.

Również sztucznie rozdmuchiwane skandale i systemowy hejt stają narzędziem w rękach tych, którzy chcą osłabić wpływ Kościoła na społeczeństwo. Używają ich, aby podważyć zaufanie wiernych i zniechęcić ludzi do praktykowania wiary. Kościół jest oskarżany o hipokryzję i brak moralności, co staje się bronią w walce przeciwko niewygodnej rzeczywistości Kościoła, który wciąż głosi prawdę Ewangelii.

Co się dzieje z Kościołem?

W obliczu tych burz i kryzysów, niektórzy wierni, jak uczniowie w łodzi, panikują. Są tacy, którzy decydują się na apostazję, wierząc, że opuszczenie Kościoła jest jedynym sposobem na uniknięcie „utonięcia” razem z nim. Inni trwają, ale ich wiara jest słaba, pełna lęku i niepewności.

Wizja Jana Bosko

Święty Jan Bosko miał wizję, która jest niezwykle aktualna i inspirująca dla nas dzisiaj. Widzi on Kościół jako wielki statek, otoczony przez mniejsze łodzie, atakowany przez wrogów. Pomimo gwałtownych ataków, statek ten płynie dalej, niezatapialny dzięki swej wierze i opiece Maryi.

Wizja ta, znana jako "Sen o dwóch kolumnach", jest szczegółowym obrazem symboliki Kościoła w burzliwych czasach. W śnie tym, Jan Bosko widzi wielką łódź, która jest sterowana przez papieża, otoczoną przez wiele wrogich łodzi. Próbują one zatopić łódź Kościoła za pomocą książek, broni i różnych środków. Te wrogie łodzie symbolizują różne herezje, ideologie i ataki, które próbują osłabić lub zniszczyć Kościół.

W tym trudnym momencie, gdy łódź Kościoła wydaje się być na skraju zatonięcia, dwa wielkie filary wyłaniają się z morza. Na jednym z nich znajduje się figura Maryi, a na drugim Najświętszy Sakrament. Papież, prowadząc statek, kotwiczy go między tymi dwoma filarami, a wrogie łodzie zostają rozproszone i zatopione. Pokazuje to, że nawet w najcięższych burzach, Kościół znajdzie stabilność i ochronę w wierze w Chrystusa obecnego w Eucharystii oraz w oddaniu Matce Bożej.

W chwilach kryzysu i burz, przypomnijmy sobie słowa Jezusa: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary?”. Jezus jest z nami w łodzi naszego życia i Kościoła. On ma moc uciszyć każdą burzę. Naszym zadaniem jest ufać Mu i trwać w wierze, nawet w obliczu największych trudności. Wizja św. Jana Bosko przypomina nam, że nasza nadzieja i siła tkwią w Chrystusie i Maryi. Niech nasze serca będą pełne pokoju, wiedząc, że Jezus jest Panem nawet nad wichrem i jeziorami naszego życia. Amen.