piątek, 26 grudnia 2025

Niedziela w Oktawie Bożego Narodzenia – Uroczystość Świętej Rodziny: Jezusa, Maryi i Józefa

 Czytania:

Pierwsze czytanie: Syr 3,2-6.12-14
Psalm: Ps 128
Drugie czytanie: Kol 3,12-21
Ewangelia: Mt 2,13-15.19-23
 Czcij ojca swego i matkę swoją


Homilia I

 

Rodzina – Boży Bastion w Świecie Zamętu

Dzisiejsza niedziela kieruje nasz wzrok ku Betlejem i Nazaretowi. Patrzymy na Świętą Rodzinę – Jezusa, Maryję i Józefa – i w tym obrazie odnajdujemy nie tylko wzór do naśladowania, ale przede wszystkim Boży zamysł o człowieku. Jednak, gdy przenosimy wzrok z ikony Świętej Rodziny na otaczający nas świat, czujemy niepokój. Słowo „rodzina”, które przez wieki było fundamentem, dziś stało się polem bitwy.

Często słyszymy, że rodzina przechodzi kryzys. Ale to coś więcej niż kryzys – to walka o samą definicję tego, kim jest człowiek. Współczesny świat, pod płaszczykiem tolerancji i „otwartych umysłów”, próbuje nam wmówić, że rodzina to dowolna konfiguracja ludzi, owoc ideologii, a nie natury. Słyszymy o dziesiątkach rodzajów „partnerstw”, o eksperymentach socjologicznych, które ignorują prawo naturalne. A przecież, jak słyszeliśmy w dzisiejszym czytaniu z Księgi Syracha: „Pan uczcił ojca przez dzieci, a prawa matki nad synami utwierdził”. To nie są archaiczne zakazy, to instrukcja obsługi ludzkiego szczęścia.

Dlaczego Kościół tak uparcie broni tradycyjnej rodziny? Czy z braku nowoczesności? Wręcz przeciwnie – z miłości do człowieka. Każdy eksperyment przeprowadzany na tkance rodziny kończy się tak samo: ranami. Widzimy pokolenia dzieci, które dorastają w poczuciu zagubienia, bez jasnych punktów odniesienia, ranione przez egoizm dorosłych, którzy swoje zachcianki postawili wyżej niż dobro najsłabszych. Próba przedefiniowania rodziny jest jak próba zmiany zasad matematyki. Możemy demokratycznie przegłosować, że dwa plus dwa to sześć, ale mosty budowane według takiej matematyki prędzej czy później runą.

Dziś widzimy, że te „mosty” naszej cywilizacji zaczynają pękać. Statystyki są nieubłagane – Europa, kontynent syty i bezpieczny, powoli umiera demograficznie. Wybierając kulturę tymczasowości, odrzucając dar życia i niszcząc fundament rodziny, wybieramy drogę auto-eksterminacji. Kiedy brakuje fundamentu, jakim jest Boży ład w rodzinie, cała budowla społeczna zaczyna drżeć w posadach.

Nie łudźmy się – za tym chaosem stoi ktoś, komu zależy na wyrwaniu chrześcijańskich korzeni z serca człowieka. Nieprzyjaciel wie, że uderzenie w rodzinę to uderzenie w samego Boga, bo to właśnie rodzina jest najpełniejszym obrazem Stwórcy na ziemi.

Co zatem mamy robić? Jako chrześcijanie nie możemy dać się uwieść demagogii, która mówi, że „miłość wszystko usprawiedliwia”, nawet jeśli niszczy ona prawdę o człowieku. Musimy mieć odwagę bronić zdrowego rozsądku i Bożej prawdy. Ale przede wszystkim musimy dbać o nasze własne rodziny. Niedziela Świętej Rodziny to czas, by zapytać: Czy w moim domu jest miejsce dla Boga? Czy szanujemy siebie nawzajem jako ojciec, matka i dzieci? Czy chronimy nasze ogniska domowe przed jadem ideologii, które pod pozorem wolności niosą zniewolenie?

Święta Rodzino z Nazaretu, bądź dla nas schronieniem. Naucz nas, że prawdziwa nowoczesność to wierność Bożym przykazaniom, a prawdziwy postęp to budowanie na skale, którą jest Chrystus. Niech nasze domy będą bastionami wiary, nadziei i miłości, których żadna moda ani ideologia nie zdoła zburzyć. Amen.


Homilia II

Rodzina – Boży Bastion w Świecie Zamętu

Drodzy Bracia i Siostry!

Dzisiejsza niedziela kieruje nasz wzrok ku Betlejem i Nazaretowi. Patrzymy na Świętą Rodzinę – Jezusa, Maryję i Józefa – i w tym obrazie odnajdujemy nie tylko wzór do naśladowania, ale przede wszystkim Boży zamysł o człowieku. Jednak, gdy przenosimy wzrok z ikony Świętej Rodziny na otaczający nas świat, czujemy niepokój. Słowo „rodzina”, które przez wieki było fundamentem, dziś stało się polem bitwy.

Często słyszymy, że rodzina przechodzi kryzys. Ale to coś więcej niż kryzys – to walka o samą definicję tego, kim jest człowiek. Współczesny świat, pod płaszczykiem tolerancji i „otwartych umysłów”, próbuje nam wmówić, że rodzina to dowolna konfiguracja ludzi, owoc ideologii, a nie natury. Słyszymy o dziesiątkach rodzajów „partnerstw”, o eksperymentach socjologicznych, które ignorują prawo naturalne. A przecież, jak słyszeliśmy w dzisiejszym czytaniu z Księgi Syracha: „Pan uczcił ojca przez dzieci, a prawa matki nad synami utwierdził”. To nie są archaiczne zakazy, to instrukcja obsługi ludzkiego szczęścia.

Dlaczego Kościół tak uparcie broni tradycyjnej rodziny? Czy z braku nowoczesności? Wręcz przeciwnie – z miłości do człowieka. Każdy eksperyment przeprowadzany na tkance rodziny kończy się tak samo: ranami. Widzimy pokolenia dzieci, które dorastają w poczuciu zagubienia, bez jasnych punktów odniesienia, ranione przez egoizm dorosłych, którzy swoje zachcianki postawili wyżej niż dobro najsłabszych. Próba przedefiniowania rodziny jest jak próba zmiany zasad matematyki. Możemy demokratycznie przegłosować, że dwa plus dwa to sześć, ale mosty budowane według takiej matematyki prędzej czy później runą.

Dziś widzimy, że te „mosty” naszej cywilizacji zaczynają pękać. Statystyki są nieubłagane – Europa, kontynent syty i bezpieczny, powoli umiera demograficznie. Wybierając kulturę tymczasowości, odrzucając dar życia i niszcząc fundament rodziny, wybieramy drogę auto-eksterminacji. Kiedy brakuje fundamentu, jakim jest Boży ład w rodzinie, cała budowla społeczna zaczyna drżeć w posadach.

Nie łudźmy się – za tym chaosem stoi ktoś, komu zależy na wyrwaniu chrześcijańskich korzeni z serca człowieka. Nieprzyjaciel wie, że uderzenie w rodzinę to uderzenie w samego Boga, bo to właśnie rodzina jest najpełniejszym obrazem Stwórcy na ziemi.

Co zatem mamy robić? Jako chrześcijanie nie możemy dać się uwieść demagogii, która mówi, że „miłość wszystko usprawiedliwia”, nawet jeśli niszczy ona prawdę o człowieku. Musimy mieć odwagę bronić zdrowego rozsądku i Bożej prawdy. Ale przede wszystkim musimy dbać o nasze własne rodziny. Niedziela Świętej Rodziny to czas, by zapytać: Czy w moim domu jest miejsce dla Boga? Czy szanujemy siebie nawzajem jako ojciec, matka i dzieci? Czy chronimy nasze ogniska domowe przed jadem ideologii, które pod pozorem wolności niosą zniewolenie?

Święta Rodzino z Nazaretu, bądź dla nas schronieniem. Naucz nas, że prawdziwa nowoczesność to wierność Bożym przykazaniom, a prawdziwy postęp to budowanie na skale, którą jest Chrystus. Niech nasze domy będą bastionami wiary, nadziei i miłości, których żadna moda ani ideologia nie zdoła zburzyć.

Amen.

Staroświecko i prawie nierealnie brzmią słowa czwartego przykazania i słowa dzisiejszych czytań mszalnych. "Żony bądźcie poddane mężom. Mężowie miłujcie swoje żony. Dzieci bądźcie posłuszne swoim rodzicom ... rodzice niech nie zaniedbują swoich dzieci." Jak wygląda dzisiaj sytuacja rodziców i dzieci w wielu rodzinach? Czy to dzieci czczą i szanują rodziców, czy jest raczej odwrotnie? A jak układają się relacje małżeńskie, między mężem i żoną? Czy jest tam wzajemny szacunek, zrozumienie, miłość, pokora?

Jechałem kiedyś zatłoczonym autobusem. Większość pasażerów stała. Ja też, a obok mnie starsze kobiety i mężczyźni. Na siedzeniu obok jechała matka z kilkuletnim malcem, który oczywiście zajmował jedno miejsce. Nikt nie ośmielił się poprosić tej matki o wzięcie dzieciaka na kolana i zwolnienie miejsca dla kogoś starszego. Jakby jednak tego było mało, dziecko dla zabawy i ze złośliwą przyjemnością kopało siedzącą naprzeciwko kobietę. Kiedy ta w końcu zwróciła uwagę matce dziecka, matka odpowiedziała z wyraźną złością w głosie: "Ja wychowuję swoje dziecko bezstresowo i nie będę go karcić publicznie! A jak pani się nie podoba, to może się pani przesiąść gdzie indziej." Takich i tym podobnych przypadków można by mnożyć.

Rozpieszczane, rozkapryszone dzieciaki, nieznośne zadufane w sobie i zarozumiałe brzdące, niegrzeczna, wulgarna i ordynarna młodzież ... A skąd się to wszystko bierze? Chyba z księżyca spada? Bezstresowe, nowoczesne wychowanie dzieci. Bezkonfliktowe, wolne, i nowoczesne małżeństwa, w których nie brakuje niczego poza wzajemnym szacunkiem i miłością. Miał rację wieszcz kiedy mówił: "Taka Rzeczypospolitej przyszłość, jakie młodzieży chowanie." Miał rację Prymas Tysiąclecia, kiedy podkreślał i napominał: "Przyszłość Kościoła i przyszłość Polski w rodzinach się kształtuje. Kto rządzi rodziną, ten rządzi krajem." A kto rządzi rodziną dzisiaj? Biznes, pieniądze, pogoń za dobrobytem, za przyjemnością ... za luksusem. I jakie są tego efekty? Samobójstwa, ucieczki z domu, degeneracja, frustracje, dzieci, które mając rodziców zabieganych, nie mają nikogo ... kto je kocha ... Dzieci — psychiczne i życiowe kaleki, rozpieszczone i niekochane, mające wszystko i nie mające nikogo. Żony opuszczone i samotne, mężowie przemęczeni i rozdrażnieni: "Czego oni jeszcze ode mnie chcą, przecież mają wszystko?"

I na to wszystko odpowiedź Świętej Rodziny. Warto zadumać się na chwilę nad tym przykładem i porównać nasze rodziny z Rodziną Jezusa, Maryi i Józefa. Warto zrobić rodzinny rachunek sumienia. Może dzisiejsze niedzielno-świąteczne popołudnie będzie do tego dobrą okazją? Może mniej będzie rozwodów, nieszczęść i problemów w rodzinach jeśli wzorcem dla rodzinnego życia nie będą głupiutkie amerykańskie filmiki, którymi bezmyślnie zalewa nas telewizja, ale właśnie Święta Rodzina?


Niedziela Świętej Rodziny Homilia III

Maryja i Józef wiele nie rozumieli, z tego, co działo się w ich życiu. Moment Zwiastowania, Narodziny Jezusa w żłobie, ucieczka do Egiptu i życie w obcym kraju, przeprowadzka do Nazaretu, to wszystko musiało być nie tylko wielkim zaskoczeniem, ale i wielką niewiadomą.

Z pewnością te wszystkie okoliczności mogły powodować wzajemne pretensje I nieporozumienia. Mogły doprowadzić do kłótni, krytykowania jeden drugiego aż wreszcie do pomniejszenia wzajemnej miłości I jej straty.

Tak się jednak nie stało. To wszystko jeszcze bardziej umocniło ich związek. A codzienne życie opływało w szczęściu pomimo tylu niewiadomych. Stało się to dlatego, że Maryja i Józef byli ludźmi głębokiej wiary i modlitwy.

Dzisiejsza niedziele pokazuje nam, że wiara także powinna być najważniejszym czynnikiem w rozwiązywaniu kłopotów i niewiadomych w naszych rodzinach.

Modlitwa powinna stać się instrukcja obsługi odpowiadająca na pytanie – jak dobrze wypełnić zadanie bycia matka i ojcem, zona i mężem.

Jeśli wiara i modlitwa obecne będą w naszych domach, obecny będzie także Chrystus. A gdzie jest Chrystus, tam zawsze jest miłość I zrozumienie. Bo taka rodzina staje się rodzina wybrana, Rodzina Święta. Czego – w dzisiejszym dniu – życzymy naszej parafii i naszym rodzinom.

Rodzino z Nazaretu bądź naszą obroną i wzorem naszego rodzinnego życia.


Homilia IV

Oczywistym truizmem jest stwierdzenie, że rodzina jest dzisiaj polem największej walki i zmagań. A przecież truizmu tego trzeba być świadomym i trzeba go powtarzać, bo wydaje się, że tak wiele rodzin, albo nie jest tego świadomych, albo całkowicie to lekceważy. O rodzinę toczy się walka pomiędzy siłami Dobra i siłami ciemności i zła. I trzeba być naprawdę ślepym, żeby tego nie widzieć. Różnego rodzaju polityczne ideologie i pseudonaukowe teorie próbują nam -nawet wbrew zdrowemu rozsądkowi- wmówić, że rodzina to coś innego niż ojciec, matka i dzieci. Mówi się o rodzinach monogamicznych i poligamicznych, mono-seksualnych i poli-seksualnych i homoseksualnych, o rodzinach patriarchalnych i matriarchalnych, o rodzinach zastępczych i niepełnych, o związkach partnerskich i rodzinach patchworkowych, czyli takich, w których żyją zgodnie: byli małżonkowie, ich obecni partnerzy oraz dzieci z tych związków. Mówi się o wielorakich zadaniach i rolach rodzin, o ich funkcjach i dysfunkcjach ... A to wszystko w imię umysłu otwartego dla osobistych racji każdego i wszystkich, dla rzekomej tolerancji dla różnorodności. Ciekawe tylko, że np. prawa bankowe i rynkowe nie znoszą tolerancji dla różnorodności i nie szanują osobistych racji każdego i wszystkich. Ciekawe tylko, że prawa rynkowe są raczej restryktywne i służą jedynie interesom i pomnażaniu bogactw już nadmiernie bogatych głosicieli „open society”.

I tylko Kościół przypomina, że rodzina jest dziełem Bożym i obrazem samego Boga (Rdz 1,27). A wszelkie eksperymenty na rodzinie kończą się katastrofą i krzywdą wielu ludzi, a najbardziej dzieci, które latami, a nieraz i do końca życia nie umieją sobie poradzić ze zranieniami i skaleczeniami z dzieciństwa. Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że manipulacje i eksperymenty w dziedzinie życia rodziny to jak próby manipulacji w matematyce i udowadnianie -wbrew zdrowemu rozsądkowi- że 2+2 czasami równa się wprawdzie 4, ale czasami lepiej jest, jak równa się 6,5, a czasami najlepiej zagłosować demokratycznie i wybrać „lepsze” rozwiązanie.

Niestety tylko niewielu chce tego słuchać, oskarżając Kościół o demagogię, o zacofanie i brak tolerancji, o życie w średniowieczu i uparte trwanie w niemodnych i niepostępowych przekonaniach. Za całym tym modernistycznym, pseudopostępowym, genderowskim i pseudonaukowym bełkotem nie stoi jednak ani nauka, ani troska o rodzinę, o współmałżonka czy dzieci, ale zwykły, brutalny egoizm i pogoń za spełnianiem najbardziej wyuzdanych i perwersyjnych zachcianek. Nie liczy się w tym ani prawda, ani dobro, ani racje moralne, a jedynie zachcianki tych, którzy najgłośniej krzyczą i wprowadzają demagogiczne argumenty. Ale co jest w tym najbardziej smutne i przerażające to fakt, że wielu chrześcijan nie tylko daje się tym demagogiom uwieść, ale próbuje nawet udowadniać, że jest to jak najbardziej zgodne z nauczaniem Chrystusa, Który przecież kocha wszystkich, i nie potępia nikogo.

Oczywiście, że słowa z pierwszego dzisiejszego czytania: „Pan uczcił ojca przez dzieci, a prawa matki nad synami utwierdził. Kto czci ojca, zyskuje odpuszczenie grzechów, a kto szanuje matkę, jakby skarby gromadził. Kto czci ojca, radość mieć będzie z dzieci. Kto szanuje ojca, długo żyć będzie, a kto posłuszny jest Panu, da wytchnienie swej matce...” w uszach zwolenników multi-culti brzmią jak nieprzyjemny zgrzyt. Szkoda tylko, że nie chcą oni widzieć tych setek tysięcy ludzi pokaleczonych i poranionych, szkoda, że zapominają o wszystkich katastroficznych efektach tych eksperymentów.

Niedziela Świętej Rodziny, Rodziny Bożej jest po pierwsze doskonałą okazją do refleksji nad kondycją rodziny ludzkiej, nad zagrożeniami i niebezpieczeństwami, jakie jej zagrażają. Ale jest też okazją do zobaczenia, jak wygląda nasza, konkretna rodzina, jakie w niej pojawiają się niebezpieczeństwa i jak im zaradzić. I nie wolno się dać omamić najmodniejszym nawet ideologiom i najbardziej „ludzkim i tolerancyjnym” demagogiom, bo znamy z niedalekiej przeszłości, do czego doprowadzili rzekomi „obrońcy uciśnionych” w totalitarnych systemach XX wieku, próbując wprowadzać nowe i rewolucyjne idee społeczne i moralne. Goły okiem widać, jakie są efekty najmodniejszego obecnie trendu multi-culti i nie trzeba być wytrawnym socjologiem czy znawcą psychologii głębi, żeby zobaczyć, że społeczeństwa „postępowego” zachodu umierają, właśnie dlatego, że eksperymenty przeprowadzane na rodzinie doprowadziły do katastroficznej sytuacji demograficznej.

Pod koniec sierpnia 2015 roku nowojorski „Gatestone Institute” opublikował wyniki szerokich badań demograficznych. Według ich rezultatów właśnie w roku 2015 ilość zgonów w Unii Europejskiej przekroczyła ilość urodzin, po raz pierwszy w nowoczesnej historii tego kontynentu. Co ciekawe, Europa jest kontynentem najbardziej zdrowym i wolnym od wojen, katastrof i epidemii, które w przeszłości tak bardzo dziesiątkowały populację europejskich krajów. Dzisiaj Europa -dzięki eksperymentom demograficznym i socjologicznym- doszła do progu auto-eksterminacji. A jest to bezpośredni efekt nie czego innego, jak właśnie eksperymentów z rodziną, ale i bezpośrednich działań eksterminacyjnych w rodzaju aborcji czy eutanazji. Ale co jest jeszcze ciekawsze, to fakt, że mimo iż w tejże Unii Europejskiej w roku 2015 urodziło się tylko 5,1 milionów dzieci, a zmarło 5,3 milionów ludzi to w całości populacja Europy wzrosła z 508,3 milionów do 510,6 milionów. Według Instytutu nie wróży to nic innego jak bardzo szybkie i bardzo radykalne zmiany cywilizacji dla całego kontynentu. Katolicka czy chrześcijańska cywilizacja Europy zostanie w sposób dramatyczny w ciągu najbliższych 50 – 70 lat zastąpiona przez coś zdecydowanie innego.

Mówiąc w sposób najbardziej szeroki, "komuś" zdecydowanie zależy na wytępieniu chrześcijaństwa i to do korzeni. A najlepszym sposobem na to jest zniszczenie właśnie rodziny, stworzonej przez Boga na początku i ustanowionej fundamentem ludzkiej egzystencji. I nie mam tu na myśli wcale ani polityków (oni są tylko marionetkami w ręku tego "kogoś") ani imigrantów. Nieprzyjaciel wie, że zniszczenie rodziny doprowadzi do zniszczenia całej ludzkości.

Rodzino z Nazaretu bądź naszą obroną i wzorem naszego rodzinnego życia.