niedziela, 30 października 2011
01.11. Uroczystość Wszystkich Świętych
sobota, 29 października 2011
XXXI Niedziela w ciągu roku – A
sobota, 22 października 2011
XXX Niedziela w ciągu roku - A
XXX Niedziela w ciągu roku - A
Wj 22,20-26
Nie będziesz gnębił i nie będziesz uciskał cudzoziemców, bo wy sami byliście cudzoziemcami w ziemi egipskiej. Nie będziesz krzywdził żadnej wdowy i sieroty. Jeślibyś ich skrzywdził i będą Mi się skarżyli, usłyszę ich skargę, zapali się gniew mój, i wygubię was mieczem i żony wasze będą wdowami, a dzieci wasze sierotami. Jeśli pożyczysz pieniądze ubogiemu z mojego ludu, żyjącemu obok ciebie, to nie będziesz postępował wobec niego jak lichwiarz i nie karzesz mu płacić odsetek. Jeśli weźmiesz w zastaw płaszcz twego bliźniego, winieneś mu go oddać przed zachodem słońca, bo jest to jedyna jego szata i jedyne okrycie jego ciała podczas snu. I jeśliby się on żalił przede Mną, usłyszę go, bo jestem litościwy.
1Tes 1,5c-10
Chlubimy się wami z powodu waszej cierpliwości i wiary we wszystkich waszych prześladowaniach i uciskach, które znosicie. Są one zapowiedzią sprawiedliwego sądu Boga; celem jego jest uznanie was za godnych królestwa Bożego, za które też cierpicie. Bo przecież jest rzeczą słuszną u Boga odpłacić uciskiem tym, którzy was uciskają, a wam, uciśnionym, dać ulgę wraz z nami, gdy z nieba objawi się Pan Jezus z aniołami swojej potęgi w płomienistym ogniu, wymierzając karę tym, którzy Boga nie uznają i nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa. Jako karę poniosą oni wieczną zagładę [z dala] od oblicza Pańskiego i od potężnego majestatu Jego w owym dniu, kiedy przyjdzie, aby być uwielbionym w świętych swoich i okazać się godnym podziwu dla wszystkich, którzy uwierzyli, bo wyście dali wiarę świadectwu naszemu.
Mt 22,34-40
Gdy faryzeusze dowiedzieli się, że Jezus zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem, a jeden z nich, uczony w Prawie, zapytał, wystawiając Go na próbę: Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe? On mu odpowiedział: Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy.
Miłość Boga i bliźniego
Św. Augustyn powiedział kiedyś: "Miłuj i czyń co chcesz". Miłość prawdziwa, nieegoistyczna, niesentymentalna ale rzeczowa i altruistyczna miłość nie może wyrządzić żadnej krzywdy, nie może być przyczyną żadnego zła, w niej zawierają się wszystkie inne przykazania, jest ona wypełnieniem wszelkich praw. Co więcej, kto miłuje Boga nie może nie miłować bliźniego. W tych dwóch przykazaniach miłości Boga i bliźniego, zawiera się cała filozofia i cała nauka Chrystusa.
Znamy tę fundamentalna prawdę, nie trzeba nas do niej przekonywać, zgadzamy się z nią, a jednak stale nam się nie udaje wdrożyć jej w życie, ustawicznie w naszym życiu codziennym cierpimy na egoizm, na obojętność, na znieczulicę, na apatię wobec potrzeb bliźniego i na lekceważenie wobec Boga. Dlaczego? Co jest tego przyczyną? Nasze lenistwo, brak pomysłowości, zmęczenie, wygodnictwo, czy zwykłe lekceważenie, ...? A przecież to nie tak trudno okazać odrobinę zainteresowania, pochylić się posłuchać, pomóc, być życzliwym, uprzejmym, grzecznym, nie wywyższać się, nie szukać ustawicznie swego, nie mówić i nie myśleć stale o sobie ... To tak łatwo kochać i zarazem ... tak trudno. A może dlatego, że tak mało o miłości myślimy w niesentymentalny i nieegoistyczny sposób ...?
Na stronie www.adonai.pl znalazłem takie oto 10 cech miłości:
1. Miłość nigdy nie będzie wymagać od Ciebie zrobienia czegoś, co nie jest dla Ciebie dobre.
2. Miłość nie jest odczuciem, ona jest zasadą. W miłości pojawią się odczucia, ale one nie są dowodem miłości.
3. Miłość chce tego, co dobre dla drugiej osoby. Własna osoba jest na drugim miejscu.
4. Miłość nie jest zadłużeniem. Miłość przynosi wzrost, który zmienia osobę.
5. Miłość to wybór i postawa. Miłość nie jest ślepa.
6. Miłość trwa, nawet wtedy, gdy kochana osoba odchodzi.
7. Miłość szanuje wybory kochanej osoby. Gdy kochamy, nie narzucamy swojej woli.
8. Przyjęta miłość staje się błogosławieństwem.
9. Utrzymanie miłości wymaga poświęcenia, inicjatywy, czasu i ciężkiej pracy.
10. Bóg jest miłością. Dlatego miłość jest zawsze dobra.
i 10 praw miłości
1. Miłość jest jak księżyc: jeśli się nie wznosi - opada.
2. Miłość się nie dzieli, ale się pomnaża.
3. Miłości nie można kupić ani sprzedać - można ją tylko ofiarować.
4. Miłość jest albo pokorna, albo jej wcale nie ma.
5. Miłość zamiast mówić: "Dam ci pocałunek", mówi: "Podam ci rękę".
6. Miłość, która oblicza nie jest prawdziwą miłością.
7. Kochać, to nie znaczy przyzwyczaić się do kogoś drugiego.
8. Kochać, to łagodnie przyprowadzić kogoś do siebie samego.
9. Kochać, to uczynić szczęśliwym drugiego człowieka.
10. Kochać, to zrobić więcej niż niezbędne.
Przy końcu życia sądzeni będziemy tylko z miłości
(to też św. Augustyn)
sobota, 8 października 2011
XXVIII Niedziela w ciągu roku – A
XXVIII Niedziela w ciągu roku – A
Iz 25:6-10a
Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win, z najpożywniejszego mięsa, z najwyborniejszych win. Zedrze On na tej górze zasłonę, zapuszczoną na twarz wszystkich ludów, i całun, który okrywał wszystkie narody; raz na zawsze zniszczy śmierć. Wtedy Pan Bóg otrze łzy z każdego oblicza, odejmie hańbę od swego ludu na całej ziemi, bo Pan przyrzekł. I powiedzą w owym dniu: Oto nasz Bóg, Ten, któremuśmy zaufali, że nas wybawi; oto Pan, w którym złożyliśmy naszą ufność: cieszmy się i radujmy z Jego zbawienia! Albowiem ręka Pana spocznie na tej górze.
Flp 4:12-14.19-20
Umiem cierpieć biedę, umiem i obfitować. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku. Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia. W każdym razie dobrze uczyniliście, biorąc udział w moim ucisku. A Bóg mój według swego bogactwa zaspokoi wspaniale w Chrystusie Jezusie każdą waszą potrzebę. Bogu zaś i Ojcu naszemu chwała na wieki wieków! Amen.
Mt 22:1-14
A Jezus znowu w przypowieściach mówił do nich: Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi. Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść. Posłał jeszcze raz inne sługi z poleceniem: Powiedzcie zaproszonym: Oto przygotowałem moją ucztę: woły i tuczne zwierzęta pobite i wszystko jest gotowe. Przyjdźcie na ucztę! Lecz oni zlekceważyli to i poszli: jeden na swoje pole, drugi do swego kupiectwa, a inni pochwycili jego sługi i znieważywszy ich, pozabijali. Na to król uniósł się gniewem. Posłał swe wojska i kazał wytracić owych zabójców, a miasto ich spalić. Wtedy rzekł swoim sługom: Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni. Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie. Słudzy ci wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i dobrych. I sala zapełniła się biesiadnikami. Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka, nie ubranego w strój weselny. Rzekł do niego: Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego? Lecz on oniemiał. Wtedy król rzekł sługom: Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz, w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych.
Zaproszeni nie byli godni ...
Ileż to razy byłem zapraszany na Ucztę .....? Ileż to razy posyłał Pan do mnie swoje sługi z zaproszeniem? I jakoś zawsze znajdowałem wymówkę ......? Miałem zazwyczaj coś ważniejszego do zrobienia, byłem zmęczony, nie miałem czasu, albo po prostu mi się nie chciało ... Na ponawiane zaproszenia reagowałem z coraz większym zniecierpliwieniem, tłumaczyłem innym i sobie samemu, że przecież jestem wolnym człowiekiem, że będę na to miał czas na starość, że niemiła Bogu przymuszona ofiara ... itd., itp.
Czy zdaję sobie sprawę, Komu ustawicznie odmawiam? Czy znajdując ustawicznie wymówki rzeczywiście wybieram to, co lepsze, to co ważniejsze, to co bardziej cenne ...? Czy zdaję sobie sprawę, że ostatecznie nie zostanę zaproszony na tę najważniejszą ucztę w wieczności, a może zostanę uznany za niegodnego i z niej wyrzucony?
Bóg się nie męczy powianiem zaproszenia, ale też ustawicznie lekceważony nie będzie się napraszał i zmuszał nikogo. To ja sam decyduję czy zaproszenie przyjąć, czy też ej odrzucić i ostatecznie nie powinienem mieć pretensji do nikogo, kiedy nie znajdę się wśród ucztujących w Królestwie Niebieskim. Sam się o to napraszam i sam –lekceważąc ponawiane zaproszenia- skazuję się na „płacz i zgrzytanie zębów”.
Jak długo można sobie lekceważyć zaproszenie samego Boga ...?
Bóg mnie ustawicznie zaprasza. Czemu stale Go lekceważę?
sobota, 1 października 2011
XXVII Niedziela w ciągu roku - A
XXVII Niedziela w ciągu roku - A
Iz 5:1-7
Chcę zaśpiewać memu Przyjacielowi pieśń o Jego miłości ku swojej winnicy! Przyjaciel mój miał winnicę na żyznym pagórku. Otóż okopał ją i oczyścił z kamieni i zasadził w niej szlachetną winorośl; pośrodku niej zbudował wieżę, także i tłocznię w niej wykuł. I spodziewał się, że wyda winogrona, lecz ona cierpkie wydała jagody. Teraz więc, o mieszkańcy Jeruzalem i mężowie z Judy, rozsądźcie, proszę, między Mną a między winnicą moją. Co jeszcze miałem uczynić winnicy mojej, a nie uczyniłem w niej? Czemu, gdy czekałem, by winogrona wydała, ona cierpkie dała jagody? Więc dobrze! Pokażę wam, co uczynię winnicy mojej: rozbiorę jej żywopłot, by ją rozgrabiono; rozwalę jej ogrodzenie, by ją stratowano. Zamienię ją w pustynię, nie będzie przycinana ni plewiona, tak iż wzejdą osty i ciernie. Chmurom zakażę spuszczać na nią deszcz. Otóż winnicą Pana Zastępów jest dom Izraela, a ludzie z Judy szczepem Jego wybranym. Oczekiwał On tam sprawiedliwości, a oto rozlew krwi, i prawowierności, a oto krzyk grozy.
Flp 4:6-9
O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem! A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie. W końcu, bracia, wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym - to miejcie na myśli! Czyńcie to, czego się nauczyliście, co przejęliście, co usłyszeliście i co zobaczyliście u mnie, a Bóg pokoju będzie z wami.
Mt 21:33-43
Posłuchajcie innej przypowieści! Był pewien gospodarz, który założył winnicę. Otoczył ją murem, wykopał w niej tłocznię, zbudował wieżę, w końcu oddał ją w dzierżawę rolnikom i wyjechał. Gdy nadszedł czas zbiorów, posłał swoje sługi do rolników, by odebrali plon jemu należny. Ale rolnicy chwycili jego sługi i jednego obili, drugiego zabili, trzeciego zaś ukamienowali. Wtedy posłał inne sługi, więcej niż za pierwszym razem, lecz i z nimi tak samo postąpili. W końcu posłał do nich swego syna, tak sobie myśląc: Uszanują mojego syna. Lecz rolnicy zobaczywszy syna mówili do siebie: To jest dziedzic; chodźcie zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo. Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i zabili. Kiedy więc właściciel winnicy przyjdzie, co uczyni z owymi rolnikami? Rzekli Mu: Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze. Jezus im rzekł: Czy nigdy nie czytaliście w Piśmie: Właśnie ten kamień, który odrzucili budujący, stał się głowicą węgła. Pan to sprawił, i jest cudem w naszych oczach. Dlatego powiadam wam: Królestwo Boże będzie wam zabrane, a dane narodowi, który wyda jego owoce.
Kamień odrzucony przez budujących
I znowu szokujące zachowanie Jezusa. Jakby szukał zwady i sam się napraszał o to, aby go uciszyć. Dlaczego tak bardzo naraża się kapłanom, przełożonym świątynnym i starszym. Czyż nie wie, że oni mogą się go pozbyć, uciszyć i po prostu załatwić? Po co opowiada im takie drażliwe historyjki, po co ich drażni i moralizuje? Czyż nie rozumie, że to raczej dyplomacją i w sposób ugodowy, kulturalny i grzeczny można coś załatwić? Po co drażnić najwyższych i najpotężniejszych historyjkami o przewrotnych dzierżawcach winnicy ... i jeszcze ten "kamień odrzucony przez budujących" .... toż to jest normalnie - szukanie guza.
Nie należy przypuszczać, że Chrystus zachęca do rewolty przeciwko wszystkim i do krytyki każdej władzy, ale czy ci, którzy są u władzy i są "głęboko" przekonani o słuszności swojego postępowanie, nie powinni stąd wyciągnąć jakichś wniosków? Czyż nie mamy tego przykładów w niedawnej polskiej przeszłości ... jedynie słuszna droga, jedyna ideologia, monopol na historyczną i społeczna prawdę ...??? A i w kościele, jakże często jest tak, że ci, którym oddano winnicę pod opiekę, stali się przewrotnymi dzierżawcami, a ci, których Chrystus powołał, aby byli pasterzami i aby strzegli depozytu, nie strzegą ale raczej strzygą swoje owieczki? Przecież nie chodzi o krytykanctwo czy negowanie wszelkiej władzy. Przecież nie chodzi o to, aby buntować się i sprzeciwiać na każdym kroku i na pewno nie to było i jest celem chrystusowych przypowieści. Zastanawiam jest jednak, jak często my sami (my kapłani) umiemy pouczać i wyciągać budujące wnioski z Ewangelii, ale raczej dla "naszych owieczek". Czemu nie chcemy, czemu nie umiemy wyciągnąć takich samych, pouczających wniosków dla nas samych? Kto spróbuje w ten właśnie sposób zinterpretować dzisiejszą Ewangelię, aby nie być od razu posądzonym o negowanie Najwyższego Autorytetu Kościoła?
I nie chodzi wcale o relatywizm epistemologiczny, czy o "demokratyzację" prawdy. Prawda na pewno jest jedna i jedyna. Prawda na pewno jest do odkrycia, a nie do "wygłosowania" w demokratycznych wyborach, ale trzeba ją odkrywać w pokorze i bez monopolizacji, mając świadomość, że każdy może się mylić, nawet ci najwyżej postawieni. Chrystus jest tą Prawdą odwieczną i niewzruszoną. i nikt nie może Go sobie przywłaszczyć i zmonopolizować. On jest kamieniem węgielnym ... niestety nadal odrzucanym przez wielu budujących ... szczególnie tych którzy szukają raczej swoich racji i władzy, a nie prawdy ...
A ileż to kamieni ja sam odrzuciłem już przy budowie mojego życia?
Homilia alternatywna
Ewangelia w moim życiu codziennym
Przypowieść o nieuczciwych i zbuntowanych dzierżawcach winnicy to oczywiście obraz samego Izraela i jego duchowych przywódców, którzy zbuntowali się przeciwko Bogu i odrzucili jego proroków i wysłanników, a nawet samego Syna Bożego. Może to być także obraz mojego własnego życia, w którym odrzucam prawa Boże i sam próbuję sobie rządzić po swojemu i według moich zachcianek i „widzimisię”, odrzucając Boże napomnienia i przykazania, „zabijając” Bożych wysłanników, i lekceważąc sobie nawet samego Syna Bożego.
Kiedy Jezus mówi o nieuczciwych najemnikach winnicy można to odnieść także do naszych społecznych i zawodowych relacji, do naszego życia i naszej pracy. Niestety słowa takie jak uczciwość, rzetelność, prawość, sprawiedliwość stają się coraz bardziej obce w naszej społecznej i zawodowej rzeczywistości. Można je znaleźć już tylko bardzo często w słownikach i to wyrazów obcych. Liczy się raczej chciwość, przebiegłość, pazerność, spryt, siła i efekciarstwo. Pracodawca, który jest uczciwy bardzo często jest posądzany o niezaradność i brak realizmu. Uczciwy i rzetelny pracownik to fajtłapa i niedołęga, nie umiejący dbać i walczyć o swoje. Relacje międzyludzkie stają się coraz częściej podobne do relacji w dżungli, gdzie tylko silniejszy i sprytniejszy ma szansę przeżycia. Ewangeliczni dzierżawcy winnicy nie liczą się z podpisaną przez siebie umową. Dla nich liczy się tylko szybki i spektakularny zysk. Dla niego są zdolni nawet zabić wysłanników. Niestety takie postawy w naszym życiu społecznym i zawodowym nie są rzadkością. Podpisane umowy się zrywa, słowo honoru i zawodowa uczciwość nie mają wartości, a wprost przeciwnie są wydrwione i ośmieszone.
Pracownik i jego dobro się nie liczą. Liczy się zysk i ekonomiczne prawa. Nie liczy się także bardzo często pracodawca i jego prawa. Okraść pracodawcę, sprytnie „przykombinować”, to nie grzech, to wyraz zaradności i inteligencji. Niestety zabory, dwie wojny światowe i prawie 50 lat komuny, kiedy niejednokrotnie, aby przeżyć trzeba było oszukiwać, okłamywać, być zaradnym i przebiegłym, zrobiły niemałe spustoszenia w naszej mentalności. I do dzisiaj nie umiemy się z tego wyzwolić. Ewangelia jest bardzo odległą od naszej rzeczywistości utopią, a życie jest trudne i rządzi się swoimi, twardymi prawami rynku, podaży i popytu.
Warto być może w kontekście dzisiejszej Ewangelii pomyśleć także o tym, jaki wpływ –tak naprawdę- ma Ewangelia na moje życie? Czy nie jest nadal tak, że wiarę „ubieram” w niedzielę, jak odświętne ubranie, a w życiu codziennym liczą się mnie zupełnie inne wartości i rządzą nim zupełnie inne, nie ewangeliczne normy?