01.11. Uroczystość
Wszystkich Świętych
Ap 7,2-14
I ujrzałem innego anioła, wstępującego od
wschodu słońca, mającego pieczęć Boga żywego. Zawołał on donośnym głosem do
czterech aniołów, którym dano moc wyrządzić szkodę ziemi i morzu: Nie
wyrządzajcie szkody ziemi ni morzu, ni drzewom, aż opieczętujemy na czołach
sługi Boga naszego. I usłyszałem liczbę opieczętowanych: sto czterdzieści
cztery tysiące opieczętowanych ze wszystkich pokoleń synów Izraela: Potem
ujrzałem: a oto wielki tłum, którego nie mógł nikt policzyć, z każdego narodu i
wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem.
Odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy. I głosem donośnym tak wołają:
Zbawienie u Boga naszego, Zasiadającego na tronie i u Baranka. A wszyscy
aniołowie stanęli wokół tronu i Starców, i czworga Zwierząt, i na oblicza swe
padli przed tronem, i pokłon oddali Bogu, mówiąc: Amen. Błogosławieństwo i
chwała, i mądrość, i dziękczynienie, i cześć, i moc, i potęga Bogu naszemu na
wieki wieków! Amen. A jeden ze Starców odezwał się do mnie tymi słowami: Ci
przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli? I powiedziałem do niego:
Panie, ty wiesz. I rzekł do mnie: To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku i
opłukali swe szaty, i w krwi Baranka je wybielili.
1J 3,1-3
Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec:
zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś
dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi
Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi,
będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest. Każdy zaś, kto
pokłada w Nim tę nadzieję, uświęca się, podobnie jak On jest święty.
Mt 5,1-12
Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy
usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i
nauczał ich tymi słowami:
Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich
należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni
będą pocieszeni.
Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność
posiądą ziemię.
Błogosławieni, którzy łakną i pragną
sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.
Błogosławieni miłosierni, albowiem oni
miłosierdzia dostąpią.
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga
oglądać będą.
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój,
albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla
sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni jesteście, gdy /ludzie/ wam
urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na
was.
Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda
wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed
wami.
Nie
święci garnki lepią
Ale
i świętych nie z innej lepią gliny. To nie ludzie nadzwyczajni lub niezwyczajni,
żyjący gdzieś daleko w odległych krajach lub zamierzchłych czasach. To nie
herosi, idole, prawie anioły, nieosiągalni w swej doskonałości i nieprzystępni
w swej świętości. To nasi bliscy, krewni, znajomi ... Ludzie szczęśliwi, chociaż
pozornie niedorajdy i fajtłapy, nieudacznicy życiowi, którym się nie wiedzie,
bo nie umieli się dobrze ustawić, bo zapomnieli, że o swoje trzeba dbać i pilnować
interesu, bo nie umieli być sprytni, przebiegli i zaradni, bo na kłamstwo
mówili, że to jest kłamstwo, a na zło, że to jest zło. Oni nazywali rzeczy po
imieniu i nie byli obłudnymi dyplomatami o podwójnej twarzy. Dla nich rzeczy były
i są proste i świat po Bożemu poukładany. To nie ludzi szukający świętego
spokoju i unikający kłopotów za wszelką cenę. Święci, to ludzie jak najbardziej
normalni, po bożemu normalni, a nie po ludzku.
Szczęśliwi i pełni prostoty
w swojej naiwnej uczciwości i rzetelności. Szczęśliwi, bo czystego serca,
szczęśliwi, bo ubodzy duchem, łagodni i chociaż czasami płaczący z bezsilności
wobec zła, to jednak w ostatecznym rachunku zwycięscy. Pełni miłosierdzia dla
cierpiących, ale niemiłosierni dla oszustów i hochsztaplerów, dla karierowiczów
i chciwców, głodni sprawiedliwości dla zakłamanych i obłudników. Oni
zrozumieli, gdzie są prawdziwe wartości i dlatego są szczęśliwi i
błogosławieni. Wprowadzający pokój, ale bez kompromisów i dwulicowości. To
ludzie, dla których „tak” znaczyło ”tak”, a „nie” znaczyło po prostu „nie”.
Iluż z tych, którzy tę
piękna pieśń -"Błogosławieni" śpiewało kiedyś dla Papieża Jana
Pawła II, zrozumiało głębię jej słów? Iluż z tych, którzy jej słuchali,
doceniło wartość i znaczenie tego tekstu? A przecież jest to pieśń właśnie o
świętych, o wszystkich świętych bezimiennych i nie kanonizowanych, i tych zmarłych
z głodu i zimna w czasie ostatniej zimy w Polsce także ... i o zamordowanych,
bezbronnych dzieciach także, i o tych nienarodzonych, chociaż oni jeszcze nic
nie zrozumieli ... również...
BŁOGOSŁAWIENI i SZCZĘŚLIWI, chociaż żyli obok nas i byli pogardzani,
niezauważani, lekceważeni, wyśmiewani, odsądzani od czci.
BŁOGOSŁAWIENI i SZCZĘŚLIWI ... niedoceniani, którym nawet prawa do życia
nie przyznano ...
BŁOGOSŁAWIENI i SZCZĘŚLIWI
... oni już tak ... my ... jeszcze nie.
Homilia alternatywna
144
tysiące wybranych ?
Czyżby tylko tak niewielka
liczba ludzi miała się zbawić? Jeśli wziąć pod uwagę liczbę kanonizowanych i
beatyfikowanych przez obecnego Papieża, to chyba już niewiele miejsc wolnych
pozostało ... Czy się jeszcze załapiemy?
Nie sądzę jednak aby u bram
raju stali buchalterzy liczący wchodzących. To tylko w niektórych parafiach, od
czasu do czasu proboszczowie liczą wiernych na Mszach św. każąc ministrantom
liczyć wchodzących do kościoła. Pan Bóg ma jednak na pewno inne metody i nie używa
naszych kalkulatorów czy komputerów.
Św. Augustyn powiedział
coś, co można zastosować do tej „Bożej buchalterii”. Jego słowa to: "Przy
końcu życia będziemy rozliczani jedynie z miłości". I -tak na
dobra sprawę- to będzie jedyne kryterium wstępu do Królestwa Niebieskiego i
jedyny warunek uczestnictwa w życiu wiecznym. Nikt nie będzie tam liczył
wchodzących, nikt nie będzie zwracał uwagi na krawat, smoking czy nie
wyczyszczone buty, nikomu do głowy nie przyjdzie sprawdzać paszportów, wiz i
posiadanej gotówki ... Nikt nie będzie pytał czy jesteś ze strefy Schoengen,
czy twój paszport jest zielony, niebieski czy czerwony ... Jedynym pytaniem
będzie: "Czy i jak kochałeś Boga i bliźniego swego?"
Czy Twoja miłość była tylko uczuciowo-sentymentalna, czy czynna i konkretna,
jak w dzisiejszym kazaniu Chrystusa na Górze Ośmiu Błogosławieństw?
Liczba 144 tysięcy jest
zapewne wysoce symboliczna, i pewnym jest też, że Bóg ze swej strony nie
nakłada żadnych ograniczeń. On przyszedł na świat zbawić wszystkich, i
wszystkich zaprasza, i wszystkich chciałby mieć u siebie. To tylko my, naszym
egoizmem, obojętnością, chciwością, zachłannością, nienawiścią, brakiem
zrozumienia, lenistwem, małostkowością, pożądliwością i innymi grzechami
wykluczamy się z liczby zbawionych..
A tak swoją drogą, to ...
do spotkania w niebie,
czego i Tobie, i sobie życzę.
Homilia alternatywna
W książce Bruno Ferrero „Czy jest tam ktoś? Krótkie opowiadania dla
ducha" znalazłem takie oto krótkie opowiadanie:
Pewien mistrz murarski pracował wiele lat w wielkim zakładzie
budowlanym. Kiedyś jednak od prezesa tegoż zakładu otrzymał interesujące
zamówienie na wybudowanie wspaniałej willi według własnego projektu i uznania.
Mógł wybrać najpiękniejsze miejsce i nie przejmować się żadnymi kosztami. Wszystkie
koszty miały być pokryte z funduszy zakładu.
Prace rozpoczął natychmiast. Wykorzystując jednak pokładane w
nim bezgraniczne zaufanie, jakim go obdarzono, pomyślał sobie, że może użyć
starych surowców z odzysku oraz zatrudnić mniej wykwalifikowanych robotników,
aby w ten sposób zagarnąć dla siebie nieuczciwie zaoszczędzone pieniądze. I tak
w krótkim czasie wybudował zamówioną willę, ale jej jakość daleka była od tego,
co mógłby zrobić gdyby był uczciwy i rzetelny.
Kiedy dom został ukończony, w czasie wydanego na tę okoliczność
przyjęcia, wręczył swojemu prezesowi klucze do posiadłości. Prezes jednak
zwrócił mu je natychmiast i z uśmiechem powiedział :
"Ten dom jest naszym podziękowaniem dla ciebie za rzetelną
pracę. Niech będzie wyrazem naszego poważania i szacunku dla ciebie i twojej
pracy.”
Autor opowiadania dodaje na zakończenie: „Twoje dni są
cegłami, z których budujesz dom swojej wieczności.”
W dniu dzisiejszym warto byłoby zadać sobie
pytanie: "A jaki dom na wieczność buduję sobie ja?" Święci których
dzisiaj czcimy wybudowali na pewno domy trwałe, ufundowane na skale, jaką jest
Chrystus. Cegłami, których używali były: cichość, czystość serca, ubóstwo,
sprawiedliwość, miłosierdzie i pokój. I otrzymali nagrodę życia wiecznego. Czy
ja jednak nie buduję domu na piasku swoich uczuć i kaprysów, a w dodatku
używając kiepskich materiałów, oszukując i kantując. A czy cegłami których
używam nie są przypadkiem: spryt, cwaniactwo, obłuda, cynizm i pycha?
Przed laty, podczas pogrzebu usłyszałem bardzo
wstrząsające zdanie: "Jakie życie taka śmierć, jaka śmierć taka
wieczność". Kiedy myślę o życiu tych tysięcy świętych, których dzisiaj
wspominamy, to widzę niemalże namacalnie, że ich wieczność wpisana była w ich
codzienne życie. W codzienności budowali dla siebie wieczność i otrzymali
„nagrodę wielką w niebie”. Święci to nie tylko mistrzowie życia duchowego, ale
na pewno także „mistrzowie budowlani”, którzy wybudowali sobie wiecznotrwały
dom.
A jak to jest w moim wypadku. Jaką nagrodę ja
otrzymam? Zgodnie z z powiedzeniem: „Jakie życie taka wieczność”, moją
wieczność kształtuję już dzisiaj. Jakąż więc wieczność sobie przygotowuję?