Liturgia Słowa:
I czytanie: Kpł 19,
1-2. 11-18Iz 58, 9b-14
Psalm resp.: Ps 19(18), 8. 9. 10. 15 (R.: por. J 6, 63b)Ps 86,
1-2ab. 2c-4. 5-6 (R.: por. 11a)
werset: 2 Kor 6, 2b
Ewangelia: Mt 25,
31-46
Miłość Boga i bliźniego
Starotestamentalne
przykazanie miłości Boga i bliźniego (Pwt 6:5) otrzymuje w dzisiejszych
czytaniach bardzo wyraźne i konkretne kształty. „Cokolwiek uczyniłeś innemu
człowiekowi ... mnie to uczyniłeś.” (Mt 25:40) A św. Jan w swoim liście
powie wprost: „Jeśliby ktoś mówił: Miłuję Boga, a brata swego nienawidził,
jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może
miłować Boga, którego nie widzi.” (1 J 4:20) Co więcej, jak widać to w
dzisiejszej Ewangelii, przykazanie to będzie, jedynym sprawdzianem
przynależności do Królestwa Niebieskiego. To ciekawe, że w opisie Sądu
Ostatecznego (Mt 25:31-46) nie ma mowy o innych aktach, czy uczynkach, które
kwalifikują do tego, aby znaleźć się „po prawej stronie”. Zestawiam dzisiejszą
Ewangelię ze sławnym fragmentem Kazania na Górze, znanym pod nazwą „Ośmiu
Błogosławieństw”. (Mt 5:3-10) I także w tym tekście znajduję odniesienie do
miłości bliźniego, jako warunek uczestnictwa w przyszłej chwale: „Błogosławieni
ubodzy w duchu, cisi, miłosierni, wprowadzający pokój ...”
Coś
w tym jest, że kiedy Chrystus mówi o warunkach wejścia do Królestwa Bożego, to
zawsze jest to związane z bardzo konkretnie rozumianą postawą miłości wobec
bliźniego ...
Oczywistym
jest, że ta czynna miłość bliźniego musi być ugruntowana w bliskim i zażyłym
kontakcie z Bogiem, ale też warto sobie uświadomić, że także odwrotnie, nie ma
prawdziwej miłości do Boga, prawdziwej i autentycznej zażyłości z Bogiem bez
czynnej miłości bliźniego. To jak dwie strony medalu awers i rewers. Jedna nie
istnieje bez drugiej.
A
jak to jest w naszym życiu codziennym? Czy nie warto sobie uczciwie powiedzieć:
„Nie wejdę do nieba, jeśli żyjący obok mnie człowiek nie doświadczy mojej
realnej pomocy”? Okres Wielkiego Postu ma nam to właśnie -w sposób wyrazisty-
uświadomić. Nie ma miłości Boga bez miłości bliźniego i vice verso, nie ma
miłości bliźniego bez zakochania się w Bogu.
Na
nic wszystkie moje paciorki i modlitwy, na nic najbardziej regularne
uczestnictwo w nabożeństwach pokutnych, Gorzkich Żalach i drogach krzyżowych,
na nic moja umartwiona mina, na nic drobne lub większe umartwienia i posty
jakie sobie nakładam jeśli w tym wszystkim nie ma miłości Boga i bliźniego.
Można bowiem pościć i pokutować "dla sportu" lub dla własnej chwały i
samozadowolenia, a jednocześnie nie widzieć człowieka potrzebującego pomocy,
samotnego, przygnębionego, czy głodnego. Okres Wielkiego Postu nie ma sensu
jeśli nie otwiera mi oczu na drugiego człowieka, jeśli nie pozwala mi, albo
nawet nie zmusza mnie do zmiany mojego postępowania względem ludzi wśród których
żyję. Prawdziwy post i autentyczna pokuta to przede wszystkim zmiana i
nawrócenie serca, to wyzwolenie się od chciwości, egoizmu, to oczyszczenie się
z brudnego myślenia, to uwolnienie się spod władzy łakomstwa i pazerności. Jest
to radykalna przemiana serca, które poznało i uznało konieczność dogłębnej i
czasami bardzo bolesnej zmiany.Przykładem tego radykalizmu jest celnik Lewi,
który usłyszawszy jedno zdanie: "Pójdź za Mną." wypowiedziane przez
Chrystusa zostawił wszystko i poszedł za Panem.
Prawdziwy
post i autentyczna pokuta ma na celu nie tylko pomoc bliźniemu, ale także
uleczenie mnie samego, wyprostowanie moich poplątanych ścieżek. Koniecznym jest
jednak najpierw rozpoznanie swojego stanu, a nie upieranie się, że wszystko
jest w najlepszym porządku. Uświadomienie sobie, że jestem chory jest pierwszym
i nieodzownym warunkiem uzdrowienia. Bez tego stanięcia w prawdzie, bez
przyznania się do choroby, nawet sam Chrystus nie potrafi mi pomóc. A jedną z
najcięższych chorób współczesnego człowieka jest ślepota i obojętność, egoizm i
zapatrzenie w siebie. Inną -niemniej groźną chorobą- jest pełne pychy
przekonanie, że jestem samowystarczalny i doskonały, że nic nie muszę w swoim
życiu zmieniać, nic naprawiać, nic odbudowywać i leczyć, że jestem bez grzechu.
Jezus
mówi bardzo wyraźnie, że ludzie przekonani i swoim zdrowiu lekarza nie
potrzebują, nawet jeśli sami siebie za bezgrzesznych uważają. Prawdziwa pokuta
i autentyczny post to przede wszystkim zdarcie maski, którą sam sobie nakłam,
aby nie widzieć swojej prawdziwej, nieraz obrzydliwej twarzy.