Poświęcenie
palm i procesja
Łk 19:28-40
Po tych
słowach ruszył na przedzie, zdążając do Jerozolimy. Gdy przyszedł w pobliże
Betfage i Betanii, do góry zwanej Oliwną, wysłał dwóch spośród uczniów, mówiąc:
Idźcie do wsi, która jest naprzeciwko, a wchodząc do niej, znajdziecie oślę
uwiązane, którego jeszcze nikt nie dosiadł. Odwiążcie je i przyprowadźcie
tutaj. A gdyby was kto pytał: Dlaczego odwiązujecie?, tak powiecie: Pan go
potrzebuje. Wysłani poszli i znaleźli wszystko tak, jak im powiedział. A gdy
odwiązywali oślę, zapytali ich jego właściciele: Czemu odwiązujecie oślę?
Odpowiedzieli: Pan go potrzebuje. I przyprowadzili je do Jezusa, a zarzuciwszy
na nie swe płaszcze, wsadzili na nie Jezusa. Gdy jechał, słali swe płaszcze na
drodze. Zbliżał się już do zboczy Góry Oliwnej, kiedy całe mnóstwo uczniów
poczęło wielbić radośnie Boga za wszystkie cuda, które widzieli. I wołali
głośno: Błogosławiony Król, który przychodzi w imię Pańskie. Pokój w niebie i
chwała na wysokościach. Lecz niektórzy faryzeusze spośród tłumu rzekli do
Niego: Nauczycielu, zabroń tego swoim uczniom. Odrzekł: Powiadam wam: Jeśli ci
umilkną, kamienie wołać będą.
Msza Święta
Iz 50:4-7
Pan Bóg Mnie
obdarzył językiem wymownym,
bym umiał
przyjść z pomocą strudzonemu, przez słowo krzepiące.
Każdego rana
pobudza me ucho, bym słuchał jak uczniowie.
Pan Bóg
otworzył Mi ucho, a Ja się nie oparłem ani się cofnąłem.
Podałem
grzbiet mój bijącym i policzki moje rwącym Mi brodę.
Nie
zasłoniłem mojej twarzy przed zniewagami i opluciem.
Pan Bóg Mnie
wspomaga, dlatego jestem nieczuły na obelgi,
dlatego
uczyniłem twarz moją jak głaz i wiem, że wstydu nie doznam.
Flp 2:6-11
On, istniejąc
w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem,
lecz ogołocił
samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi.
A w
zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka,
uniżył samego
siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej.
Dlatego też
Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię,
aby na imię
Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych.
I aby wszelki
język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM - ku chwale Boga Ojca.
Pasja
*******************************************************
E. słowa
Ewangelisty
U słowa
Chrystusa
I. słowa innych
pojedynczych osób
T. słowa kilku
osób lub tłumu
*******************************************************
EWANGELIA DŁUŻSZA Łk 22,14-23,56
Męka naszego Pana Jezusa Chrystusa według św.
Łukasza
Łk 22:14-23,56
E. A gdy nadeszła
pora, zajął miejsce u stołu i Apostołowie z Nim. Wtedy rzekł do nich:
U Gorąco pragnąłem
spożyć Paschę z wami, zanim będę cierpiał. Albowiem powiadam wam: Już jej
spożywać nie będę, aż się spełni w królestwie Bożym.
E. Potem wziął kielich
i odmówiwszy dziękczynienie rzekł: Weźcie go i podzielcie między siebie;
albowiem powiadam wam:
U Odtąd nie będę już
pił z owocu winnego krzewu, aż przyjdzie królestwo Boże.
E. Następnie wziął
chleb, odmówiwszy dziękczynienie połamał go i podał mówiąc:
U To jest Ciało moje,
które za was będzie wydane: to czyńcie na moją pamiątkę!
E. Tak samo i kielich
po wieczerzy, mówiąc:
U Ten kielich to Nowe
Przymierze we Krwi mojej, która za was będzie wylana. Lecz oto ręka mojego
zdrajcy jest ze Mną na stole. Wprawdzie Syn Człowieczy odchodzi według tego,
jak jest postanowione, lecz biada temu człowiekowi, przez którego będzie
wydany.
E. A oni zaczęli
wypytywać jeden drugiego, kto by mógł spośród nich to uczynić. Powstał również
spór między nimi o to, który z nich zdaje się być największy. Lecz On rzekł do
nich:
U Królowie narodów
panują nad nimi, a ich władcy przyjmują nazwę dobroczyńców. Wy zaś nie tak
macie postępować. Lecz największy między wami niech będzie jak najmłodszy, a
przełożony jak sługa! Któż bowiem jest większy? Czy ten, kto siedzi za stołem,
czy ten, kto służy? Czyż nie ten, kto siedzi za stołem? Otóż Ja jestem pośród
was jak ten, kto służy. Wyście wytrwali przy Mnie w moich przeciwnościach.
Dlatego i Ja przekazuję wam królestwo, jak Mnie przekazał je mój Ojciec:
abyście w królestwie moim jedli i pili przy moim stole oraz żebyście zasiadali
na tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela. Szymonie, Szymonie, oto szatan
domagał się, żeby was przesiać jak pszenicę; ale Ja prosiłem za tobą, żeby nie
ustała twoja wiara. Ty ze swej strony utwierdzaj twoich braci.
E. On zaś rzekł:
I. Panie, z Tobą gotów
jestem iść nawet do więzienia i na śmierć.
E. Lecz Jezus odrzekł:
U Powiadam ci,
Piotrze, nie zapieje dziś kogut, a ty trzy razy wyprzesz się tego, że Mnie
znasz.
E. I rzekł do nich:
U Czy brak wam było
czego, kiedy was posyłałem bez trzosa, bez torby i bez sandałów?
E. Oni odpowiedzieli:
T. Niczego.
U Lecz teraz kto ma
trzos, niech go weźmie; tak samo torbę; a kto nie ma, niech sprzeda swój
płaszcz i kupi miecz! Albowiem powiadam wam: to, co jest napisane, musi się
spełnić na Mnie: Zaliczony został do złoczyńców. To bowiem, co się do Mnie
odnosi, dochodzi kresu.
E. Oni rzekli:
T. Panie, tu są dwa
miecze.
E. Odpowiedział im:
U Wystarczy.
E. Potem wyszedł i
udał się, według zwyczaju, na Górę Oliwną: towarzyszyli Mu także uczniowie. Gdy
przyszedł na miejsce, rzekł do nich:
U Módlcie się,
abyście nie ulegli pokusie.
E. A sam oddalił się
od nich na odległość jakby rzutu kamieniem, upadł na kolana i modlił się tymi
słowami:
U Ojcze, jeśli
chcesz, zabierz ode Mnie ten kielich! Jednak nie moja wola, lecz Twoja niech
się stanie!
E. Wtedy ukazał Mu się
anioł z nieba i umacniał Go. Pogrążony w udręce jeszcze usilniej się modlił, a
Jego pot był jak gęste krople krwi, sączące się na ziemię. Gdy wstał od
modlitwy i przyszedł do uczniów, zastał ich śpiących ze smutku. Rzekł do nich:
U Czemu śpicie?
Wstańcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie.
E. Gdy On jeszcze
mówił, oto zjawił się tłum. A jeden z Dwunastu, imieniem Judasz, szedł na ich
czele i zbliżył się do Jezusa, aby Go pocałować. Jezus mu rzekł:
U Judaszu,
pocałunkiem wydajesz Syna Człowieczego?
E. Towarzysze Jezusa
widząc, na co się zanosi, zapytali:
T. Panie, czy mamy
uderzyć mieczem?
E. I któryś z nich
uderzył sługę najwyższego kapłana i odciął mu prawe ucho. Lecz Jezus
odpowiedział:
U Przestańcie, dosyć!
E. I dotknąwszy ucha,
uzdrowił go. Do arcykapłanów zaś, dowódcy straży świątynnej i starszych, którzy
wyszli przeciw Niemu, Jezus rzekł:
U Wyszliście z
mieczami i kijami jak na zbójcę? Gdy codziennie bywałem u was w świątyni, nie
podnieśliście rąk na Mnie, lecz to jest wasza godzina i panowanie ciemności.
E. Schwycili Go więc,
poprowadzili i zawiedli do domu najwyższego kapłana. A Piotr szedł z daleka.
Gdy rozniecili ogień na środku dziedzińca i zasiedli wkoło, Piotr usiadł także
między nimi. A jakaś służąca, zobaczywszy go siedzącego przy ogniu, przyjrzała
mu się uważnie i rzekła:
I. I ten był razem z
Nim.
E. Lecz on zaprzeczył
temu, mówiąc:
I. Nie znam Go,
kobieto.
E. Po chwili zobaczył
go ktoś inny i rzekł:
I. I ty jesteś jednym
z nich.
E. Piotr odrzekł:
I. Człowieku, nie
jestem.
E. Po upływie prawie
godziny jeszcze ktoś inny począł zawzięcie twierdzić:
I. Na pewno i ten był
razem z Nim; jest przecież Galilejczykiem.
E. Piotr zaś rzekł:
I. Człowieku, nie
wiem, co mówisz.
E. I w tej chwili, gdy
on jeszcze mówił, kogut zapiał. A Pan obrócił się i spojrzał na Piotra. Wspomniał
Piotr na słowo Pana, jak mu powiedział: Dziś, zanim kogut zapieje, trzy razy
się Mnie wyprzesz. Wyszedł na zewnątrz i gorzko zapłakał.
Tymczasem
ludzie, którzy pilnowali Jezusa, naigrawali się z Niego i bili Go. Zasłaniali
Mu oczy i pytali:
T. Prorokuj, kto Cię
uderzył.
Wiele
też innych obelg miotali przeciw Niemu. Skoro dzień nastał, zebrała się
starszyzna ludu, arcykapłani i uczeni w Piśmie i kazali przyprowadzić Go przed
swoją Radę. Rzekli:
T. Jeśli Ty jesteś
Mesjasz, powiedz nam!
E. On im odrzekł:
U Jeśli wam powiem,
nie uwierzycie Mi, i jeśli was zapytam, nie dacie Mi odpowiedzi. Lecz odtąd Syn
Człowieczy siedzieć będzie po prawej stronie Wszechmocy Bożej.
E. Zawołali wszyscy:
T. Więc Ty jesteś
Synem Bożym?
E. Odpowiedział im:
U Tak. Jestem Nim.
E. A oni zawołali:
T. Na co nam jeszcze
potrzeba świadectwa? Sami przecież słyszeliśmy z ust Jego.
Teraz
całe ich zgromadzenie powstało; i poprowadzili Go przed Piłata. Tam zaczęli
oskarżać Go:
I. Stwierdziliśmy, że
ten człowiek podburza nasz naród, że odwodzi od płacenia podatków Cezarowi i że
siebie podaje za Mesjasza - Króla.
E. Piłat zapytał Go:
I. Czy Ty jesteś
Królem żydowskim?
E. Jezus odpowiedział
mu:
U Tak, Ja Nim jestem.
E. Piłat więc
oświadczył arcykapłanom i tłumom:
I. Nie znajduję żadnej
winy w tym człowieku.
E. Lecz oni nastawali
i mówili:
I. Podburza lud,
szerząc swą naukę po całej Judei, od Galilei, gdzie rozpoczął, aż dotąd.
E. Gdy Piłat to
usłyszał, zapytał, czy człowiek ten jest Galilejczykiem. A gdy się upewnił, że
jest spod władzy Heroda, odesłał Go do Heroda, który w tych dniach również
przebywał w Jerozolimie. Na widok Jezusa Herod bardzo się ucieszył. Od dawna
bowiem chciał Go ujrzeć, ponieważ słyszał o Nim i spodziewał się, że zobaczy
jaki znak, zdziałany przez Niego. Zasypał Go też wieloma pytaniami, lecz Jezus
nic mu nie odpowiedział. Arcykapłani zaś i uczeni w Piśmie stali i gwałtownie
Go oskarżali. Wówczas wzgardził Nim Herod wraz ze swoją strażą; na pośmiewisko
kazał ubrać Go w lśniący płaszcz i odesłał do Piłata. W tym dniu Herod i Piłat
stali się przyjaciółmi. Przedtem bowiem żyli z sobą w nieprzyjaźni. Piłat więc
kazał zwołać arcykapłanów, członków Wysokiej Rady oraz lud i rzekł do nich:
I. Przywiedliście mi
tego człowieka pod zarzutem, że podburza lud. Otóż ja przesłuchałem Go wobec
was i nie znalazłem w Nim żadnej winy w sprawach, o które Go oskarżacie. Ani
też Herod - bo odesłał Go do nas; a oto nie popełnił On nic godnego śmierci.
Każę Go więc wychłostać i uwolnię.
E. A był obowiązany
uwalniać im jednego na święta. Zawołali więc wszyscy razem:
I. Strać Tego, a
uwolnij nam Barabasza!
E. Był on wtrącony do
więzienia za jakiś rozruch powstały w mieście i za zabójstwo.
E. Piłat, chcąc
uwolnić Jezusa, ponownie przemówił do nich. Lecz oni wołali:
I. Ukrzyżuj, ukrzyżuj
Go!
E. Zapytał ich po raz
trzeci:
I. Cóż On złego
uczynił? Nie znalazłem w Nim nic zasługującego na śmierć. Każę Go więc
wychłostać i uwolnię.
E. Lecz oni nalegali z
wielkim wrzaskiem, domagając się, aby Go ukrzyżowano; i wzmagały się ich
krzyki. Piłat więc zawyrokował, żeby ich żądanie zostało spełnione. Uwolnił im
tego, którego się domagali, a który za rozruch i zabójstwo był wtrącony do
więzienia; Jezusa zaś zdał na ich wolę. Gdy Go wyprowadzili, zatrzymali
niejakiego Szymona z Cyreny, który wracał z pola, i włożyli na niego krzyż, aby
go niósł za Jezusem. A szło za Nim mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły
i płakały nad Nim. Lecz Jezus zwrócił się do nich i rzekł:
U Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną;
płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! Oto bowiem przyjdą dni, kiedy
mówić będą: Szczęśliwe niepłodne łona, które nie rodziły, i piersi, które nie
karmiły. Wtedy zaczną wołać do gór: Padnijcie na nas; a do pagórków:
Przykryjcie nas! Bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z suchym?
E. Przyprowadzono też
dwóch innych - złoczyńców, aby ich z Nim stracić. Gdy przyszli na miejsce,
zwane Czaszką, ukrzyżowali tam Jego i złoczyńców, jednego po prawej, drugiego
po lewej Jego stronie. Lecz Jezus mówił:
U Ojcze, przebacz im,
bo nie wiedzą, co czynią.
E. Potem rozdzielili
między siebie Jego szaty, rzucając losy. A lud stał i patrzył. Lecz członkowie
Wysokiej Rady drwiąco mówili:
I. Innych wybawiał,
niechże teraz siebie wybawi, jeśli On jest Mesjaszem, Wybrańcem Bożym. Szydzili
z Niego i żołnierze; podchodzili do Niego i podawali Mu ocet, mówiąc:
I. Jeśli Ty jesteś
królem żydowskim, wybaw sam siebie.
E. Był także nad Nim
napis w języku greckim, łacińskim i hebrajskim: To jest Król żydowski. Jeden ze
złoczyńców, których [tam] powieszono, urągał Mu:
I. Czy Ty nie jesteś
Mesjaszem? Wybaw więc siebie i nas.
E. Lecz drugi, karcąc
go, rzekł:
I. Ty nawet Boga się
nie boisz, chociaż tę samą karę ponosisz? My przecież - sprawiedliwie,
odbieramy bowiem słuszną karę za nasze uczynki, ale On nic złego nie uczynił.
E. I dodał:
I. Jezu, wspomnij na
mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa.
E. Jezus mu
odpowiedział:
U Zaprawdę, powiadam
ci: Dziś ze Mną będziesz w raju.
E. Było już około
godziny szóstej i mrok ogarnął całą ziemię aż do godziny dziewiątej. Słońce się
zaćmiło i zasłona przybytku rozdarła się przez środek. Wtedy Jezus zawołał
donośnym głosem:
U U Ojcze,
w Twoje ręce powierzam ducha mojego. Po tych słowach wyzionął ducha.
E. Na widok tego, co
się działo, setnik oddał chwałę Bogu i mówił:
I. Istotnie, człowiek
ten był sprawiedliwy.
E. Wszystkie też
tłumy, które zbiegły się na to widowisko, gdy zobaczyły, co się działo, wracały
bijąc się w piersi. Wszyscy Jego znajomi stali z daleka; a również niewiasty,
które Mu towarzyszyły od Galilei, przypatrywały się temu. Był tam człowiek
dobry i sprawiedliwy, imieniem Józef, członek Wysokiej Rady. Nie przystał on na
ich uchwałę i postępowanie. Był z miasta żydowskiego Arymatei, i oczekiwał
królestwa Bożego. On to udał się do Piłata i poprosił o ciało Jezusa. Zdjął je
z krzyża, owinął w płótno i złożył w grobie, wykutym w skale, w którym nikt
jeszcze nie był pochowany. Był to dzień Przygotowania i szabat się rozjaśniał.
Były przy tym niewiasty, które z Nim przyszły z Galilei. Obejrzały grób i w
jaki sposób zostało złożone ciało Jezusa. Po powrocie przygotowały wonności i
olejki; lecz zgodnie z przykazaniem zachowały spoczynek szabatu.
Hosanna i ukrzyżuj
Te dwa okrzyki słyszymy niejako obok siebie w dzisiejszej
liturgii słowa. W rzeczywistości dzielił je niecały tydzień czasu. W niedzielę
Jezus jest uwielbiany przez tłumy, w piątek -prawdopodobnie te same tłumy-
domagają się Jego śmierci.
Często tak bywa i w naszym życiu, że po dniach chwały
przychodzą nagle dni klęski i poniżenia, dni trudne i straszne. To jest właśnie
życie i kto chciałby żyć jedynie w chwale ten żyłby w zakłamaniu, w nierealnym
świecie ułudy.
Warto jednak pamiętać, że nie ja pierwszy i na pewno nie
ja ostatni przeżywam tego rodzaju wzloty i upadki. Wielu było przede mną i
wielu będzie po mnie. Pytanie jest tylko: "Jak przyjmuję te zmienne
koleje losu? Czy mam świadomość, że zarówno ludzka chwała i uwielbienie, jak i
ludzka pogarda i nienawiść są przemijające?" Liczy się tak
naprawdę tylko moja wartość wewnętrzna i to jak mnie widzi i ocenia Bóg. Liczy
się nie doczesność a wieczność. A wszystko co przeżywam obecnie jest tylko
drogą do wieczności. Jeśli potrafię zrozumieć tę prawdę nie będą mnie tak
naprawdę poruszały ani chwile pozornej ludzkiej chwały, ani nie będą mną
wstrząsały momenty ludzkiej zawiści, podłości i głupoty.
Ukrzyżowanie i Śmierć
Kiedy dowleczono w końcu Skazańca na miejsce straceń był u kresu
sił, całkowicie wyczerpany i niezdolny do najmniejszego wysiłku, a przecież
czekało Go jeszcze najgorsze. Trzymał się na nogach już chyba tylko mocą swej
boskiej woli. Scena egzekucji przedstawiona w filmie „Pasja” jest chyba jedną z
najbardziej wstrząsających scen nie tylko w tym filmie, ale i w całej historii
kina. Człowiek, który ma za sobą noc przesłuchania i biczowania, długą drogę z
ważącym ponad 50kg krzyżem, wycieńczony, wykrwawiony, poraniony, obolały,
ledwie żywy ma przed sobą jeszcze bezlitosną, straszliwą egzekucję. I ten „oto
Człowiek”, Syn Boży, leżący już na krzyżu, rozciągnięty na siłę, aby dopasować
przygotowane uprzednio dziury w krzyżu do Jego ramion, ten Człowiek, Który nie
jest już nawet do człowieka podobny, modli się resztką sił i wstawia się za
swoimi oprawcami: „Ojcze wybacz im, bo
nie wiedzą co czynią”. (Łk 23,34) Pamiętam tę scenę i Jego zaschnięte
wargi, usta pełne zakrzepłej krwi szepczące tę modlitwę. Kiedy kilka lat temu
oglądałem film pamiętam, że właśnie w tym miejscu po raz drugi nie mogłem
powstrzymać łez cisnących się do oczu. Pierwszą sceną, gdzie łzy same popłynęły
był moment kiedy w czasie drogi krzyżowej oczy Jezusa -przy którymś z kolejnych
upadków- spotkają się z oczami Jego Matki. Klęczą oboje naprzeciwko siebie i On
wypowiada z ogromnym wysiłkiem i bólem, ale i z jakąś przejmująca, wewnętrzną
radością słowa: „Oto czynię wszystko nowe”.
I wtedy zrozumiałem, że tak właśnie wygląda Bóg, Który na nowo stwarza świat
zniszczony przez człowieka. I po raz drugi nie mogłem pohamować łez, kiedy
widziałem te skrwawione, opuchnięte wargi Syna Bożego modlącego się za swoich
oprawców, którzy właśnie rozciągają go na krzyżu wyrywając stawy barkowe i
łokciowe Jego rąk. I pomyślałem wtedy, a właściwie modliłem się: „Ojcze wybacz nam, bo doprawdy nie wiemy co
czynimy.”
Prawie 38 lat temu, zaraz po moich święceniach byłem na parafii w
południowej Polsce, gdzie akurat budował się kościół. Na wiosnę -jakoś niedługo
po Wielkanocy- podszedł do mnie pewnego, sobotniego ranka człowiek. Miał wtedy niewiele ponad 50, ale wyglądał na znacznie
starszego. Wyglądał co najmniej na siedemdziesięciolatka. Podszedł i poprosił o
spowiedź.
- Dobrze, chodźmy do kościoła, do konfesjonału, to pana
wyspowiadam - odpowiedziałem.
- Ale ja nie byłem do spowiedzi ponad 40 lat – odrzekł proszący.
- No cóż, to nie mamy już ani chwili do stracenia – odrzekłem. I
weszliśmy do kościoła.
Była to spowiedź człowieka, o której oczywiście nic powiedzieć nie
mogę. Ale po spowiedzi zaprosiłem go do siebie i przegadaliśmy cały dzień. A
właściwie nie przegadali, bo on tylko bardzo spokojnie i z jakąś niesamowitą
melancholią i niezwykłym pokojem w oczach odpowiadał na zadawane mu pytania.
Okazało się, że nie był do spowiedzi przez ponad 40 ostatnich lat, bo spędził
je w obozie przymusowej pracy na Kamczatce, przy wyrębie drzewa. Kiedy go tam
wywieziono miał zaledwie 12 lat i mieszkał w jednym z wielkich miast
wschodniej, przedwojennej Polski. Ojciec by oficerem Wojska Polskiego, matka
nauczycielką, starsza siostra lekarzem, a brat księdzem. Wiadomo, wszystkie
powody ku temu, aby znaleźć się tam, gzie się znalazł. Nie zna losów ojca,
przypuszcza że zginął w jednym z obozów jenieckich w Ostaszkowie lub Katyniu,
ale o tym dowiedział się dopiero po powrocie ze zsyłki, tj. w 1982 roku. Matkę
odwiedził raz w życiu, bo była w obozie pracy na Kamczatce, zaledwie 400 km od
jego obozu, gdzie on przez 40 lat codziennie, z jednym dniem przerwy co10 dni
wyrąbywał drzewo. O bracie i siostrze nie wie nic. Długo by opowiadać historie,
których słuchaliśmy przez cały ten sobotni dzień po Wielkanocy 1982 roku.
Przypomnę może jednak tylko to, co opowiadał ten człowiek o swojej najdłuższej
podróży do Polski, która trwała ponad dwa lata. Kiedy w 1980 roku skończyła mu
się kara 40 lat przymusowych robót, miał wtedy już 52 lata. Takich jak on,
którzy przeżyli (chyba cudem) te lata katorgi było około 11 tysięcy. Z
kilkudziesięciu obozów pracy na Kamczatce wyruszyła na piechotę do najbliższej
stacji kolejowej w Komsomolsku na Amurze długa kawalkada więźniów. Ponad 6
tysięcy kilometrów dzieli te dwa miejsca na dalekiej rosyjskiej północy. Szli
na piechotę, dniami i nocami przez tundrę i tajgę, eskortowani przez żołnierzy
Armii Czerwonej, którzy też, tak jak oni sami byli skazańcami. Droga ta trwała
prawie 10 miesięcy, a z 11 tysięcy więźniów dotarło do celu jedynie około
półtora tysiąca. Reszta zmarła po drodze z głodu, z zimna, z wycieńczenia, z
chorób, których nie miał kto ani diagnozować, ani leczyć. „Kiedy ktoś padał po
drodze, to się nawet cieszyliśmy” –mówi opowiadający. I dodaje „bo jego racja
żywnościowa, składająca się z kilku kilogramów suchego chleba i zasuszonego,
zmrożonego mięsa zostawała do podziału dla tych, którzy szli dalej”.
Droga krzyżowa Chrystusa trwa nadal. A kiedy w końcu dotarli do
celu, do stacji kolejowej .... nikt na nich nie czekał i trzeba jeszcze było
czekać kilka tygodni koczując w okolicach stacji, pod gołym niebem zanim w
końcu podstawiono pociąg, który przez następne trzy miesiące wiózł ich bardzo
wolno do Moskwy. Co było dalej i jak ich przyjęto po 40 latach w bardzo
zmienionym świecie, można znaleźć w książce wydanej przez ludzi, którzy
słuchali opowiadań tego człowieka. Co jednak pozostało mi na długie lata, to
wzrok tego człowieka, kiedy ktoś zapytał go, czy nie chciałby się zemścić
szukać sprawiedliwości za to, że zabrano mu i zmarnowano właściwie całe życie.
Jego odpowiedź była bardzo spokojna, jego oczy niezwykle przejrzyste i jasne. A
odpowiedział słowami Chrystusa: „A po co się mścić? Po co szukać
sprawiedliwości? Przecież ci ludzi nie wiedzieli co robią. On byli tak
zaślepieni żądzą władzy, żądzą zła, że tak naprawdę to chyba nie wiedzieli co z
nami robią. Pilnowali nas, tacy jak i my skazańcy z Armii Czerwonej. A różnili
się od nas tylko tym, że nie pracowali przy wyrębie drzew i nosili nie
naładowane karabiny.” Po co się mścić. Zemsta nic nie daje, tylko pomnaża zło.”
Kiedy oglądałem film „Pasja” i słyszałem modlitwę krzyżowanego
Jezusa, przypomniały mi się słowa tego człowieka, który przed wielu laty
wyraził bardzo prosto jedną z najgłębszych prawd : „zemsta nie daje nic,
pomnaża tylko zło, trzeba nauczyć się wybaczać”.
I to wszystko działo się w XX wieku, w 1980 i 1981 roku. To nie
jest zapadła, odległa, barbarzyńska przeszłość, to nie dzieje się w
niecywilizowanym, barbarzyńskim świecie. To działo się w XX wieku, w kraju,
który należy, czy też rości sobie pretensje do miana ekonomicznych i
technologicznych potęg współczesnego świata. Tak dzieje się i takie przykłady
można znaleźć w wielu innych krajach współczesnego, cywilizowanego świata.
Warto może jeszcze raz przypomnieć, że codziennie ginie na świecie 383
chrześcijan, rocznie ponad 130 tysięcy. Chrześcijanie giną w Indonezji,
Pakistanie, Indiach, bestialsko mordowani są w krajach arabskich, Libanie,
Kuwejcie, Arabii Saudyjskiej, Emiratach Arabskich, eksterminowani w
afrykańskich krajach takich jak Egipt, Sudan, Uganda, Somalia, zabijani w
Wietnamie, Laosie, Korei Północnej, Chinach, na Kubie, prześladowani za swoje
poglądy nawet w cywilizowanej Europie. Świat oszalałby w protestach gdyby to
chrześcijanie mordowali, ale że to oni są mordowani nikt się nie odzywa, nikt
nie protestuje, nikt o tym nawet nie wspomina.
A mimo to Chrystus powtarza ustawicznie przez wieki te niesamowite
słowa: „Ojcze wybacz im, bo nie wiedzą co
czynią”. (Łk 23,34). A my Go jeszcze oskarżamy, że to On jest przyczyną
tych wszystkich nieszczęść i okrucieństw ...
Czyżby ta trwająca 2000 lat droga krzyżowa naszego Zbawiciela
niczego nas nie nauczyła? Czyżby Jego Męka i Jego nauka miały być bezużyteczne?
Nie przebaczę, nie odpuszczę, do grobowej deski będę to pamiętał!!! Jakże
często słyszymy takie słowa z ust chrześcijan, z ust wierzących i
praktykujących katolików? Czy nie znaczy to, że ci ludzie po prostu nic nie
zrozumieli z katolicyzmu, z wiary, z nauczania Chrystusa? Nic nie zrozumiałem z
Jego nauczania na Górze, nic z Jego przypowieści, absolutnie nic z Jego
przykładów i czynów, jeśli nie umiem wybaczać, jeśli mam za „dobrą pamięć”
szczególnie do grzechów cudzych.
Zapiekła złość, zacięta chęć zemsty, odegrania się, odpłacenia
złem za zło, pragnienie postawienia na swoim, nieumiejętność wybaczenia,
noszenie urazy w sercu ... czy to wszystko nie jest najgłębszym zaprzeczeniem,
unicestwieniem Męki i Śmierci Jezusa Chrystusa, który z wysokości krzyża, czy
raczej z dna upodlenia modli się: „Ojcze
wybacz im, bo nie wiedzą co czynią”. (Łk 23,34).
I jeszcze jednej, ostatniej i najbardziej niesamowitej lekcji
udziela nam Chrystus na krzyżu, kiedy już u kresu swojego życia widząc, że
wykonało się wszystko: ”... zawołał donośnym głosem: Ojcze, w Twoje ręce powierzam
ducha mojego.” (Łk 23:46). Jest to lekcja całkowitego zaufania,
zawierzenia Bogu, aż do końca, o co tak trudno, coraz trudniej w dzisiejszych
czasach pełnych zadufanych, zadufanych, zapatrzonych w siebie ludzi.