sobota, 19 czerwca 2021

XII Niedziela w ciągu roku – B

 

Hi 38,1-11

 I z wichru Pan odpowiedział Hiobowi tymi słowami:

Kto bramą zamknął morze, gdy wyszło z łona wzburzone,

gdym chmury mu dał za ubranie, za pieluszki ciemność pierwotną?

Złamałem jego wielkość mym prawem, wprawiłem wrzeciądze i bramę.

I rzekłem: Aż dotąd, nie dalej! Tu zapora dla twoich nadętych fal.

 

2Kor 5,14-17

 Albowiem miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro Jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. A właśnie za wszystkich umarł /Chrystus/ po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał. Tak więc i my odtąd już nikogo nie znamy według ciała; a jeśli nawet według ciała poznaliśmy Chrystusa, to już więcej nie znamy Go w ten sposób. Jeżeli więc ktoś pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe.

 

Mk 4,35-41

 Gdy zapadł wieczór owego dnia, rzekł do nich: Przeprawmy się na drugą stronę. Zostawili więc tłum, a Jego zabrali, tak jak był w łodzi. Także inne łodzie płynęły z Nim. Naraz zerwał się gwałtowny wicher. Fale biły w łódź, tak że łódź już się napełniała. On zaś spał w tyle łodzi na wezgłowiu. Zbudzili Go i powiedzieli do Niego: Nauczycielu, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy? On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: Milcz, ucisz się! Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza. Wtedy rzekł do nich: Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary? Oni zlękli się bardzo i mówili jeden do drugiego: Kim właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?

 

Tonie łódź naszego wygodnego życia.

 Najpierw zauważmy, że to z inicjatywy samego Jezusa ma miejsce przeprawa na drugą stronę jeziora. To Chrystus rzekł do swoich uczniów: "przeprawmy się na drugą stronę".

 Jako Syn Boży doskonale wiedział, że w czasie przeprawy będzie miała miejsce burza.

Niemniej jednak, po wejściu do łodzi najspokojniej w świecie kładzie się  spać w tyle łodzi na wezgłowiu.

 Można więc zaryzykować stwierdzenie, że Chrystus zaaranżował całe to wydarzenie, aby wystawić wiarę swoich Apostołów na próbę.

 Czy my obecnie nie znajdujemy się w podobnej łodzi? Łódź mojego życia jest szarpana wiatrami, bo zerwał się gwałtowny wicher i fale coraz mocniej uderzają o tę łódź, próbując ją zatopić. Wszystko się sypie i na horyzoncie widać ruinę. I wydaje się, że rzeczywiście łódź moja się topi. Może to być łódź Kościoła, łódź naszego życia społecznego, zawodowego, rodzinnego czy osobistego. Wydaje nam się, że ta łódź tonie, a ...  Jezus!?!?!? beztrosko śpi sobie gdzieś i o mnie się nie troszczy, "nic Go to nie obchodzi, że giniemy".

 A może On właśnie chce wystawić naszą wiarę na próbę?

W książce poniższej traktuję ten temat szerzej ...



Książka zatytułowana: „Mów do ludzkich sumień – 2. Wiara i nauka, a Prawda” stanowi próbę uczciwego pokazania, że wiara i rozum

wzajemnie się nie wykluczają, lecz przeciwnie, uzupełniają. Autor ks. Kazimierz Kubat (Salwatorianin) przez 16 lat pracował w Afryce, jako misjonarz: w Zairze, Tanzanii i w Archipelagu Komorów. Książka, którą proponuje jest rodzajem kontrybucji dla misji. Jak zaznaczono na okładce, „cały dochód z jej dystrybucji jest przeznaczony na pomoc dzieciom w Afryce”. Można ją zamówić na stronie – http://mow2.kazania.org/.

 

Jakże wam brak wiary ...?

 

Pytanie Apostołów: "Kimże właściwie On jest, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?" jest nie tylko wyrazem lęku i zdziwienia, ale i wyrazem niezrozumienia, a w końcu rzeczywiście braku wiary, co też Jezus Apostołom wyrzuca: "Jakże wam brak wiary! " Gdyby Apostołowie wierzyli, że Jezus jest Mesjaszem - Synem Bożym nie dziwiłoby ich to co robi, fakt, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne.

 

Czy jednak i w nas nie ma ostatecznie tegoż samego braku wiary? Czy kiedy pytamy w sytuacjach trudnych: "A gdzież jest Bóg, dlaczego On nic nie czyni?", czyż nie wyrażamy tegoż samego braku wiary co Apostołowie? Bóg i Jego prawa, Jego dzieła, Jego przykazania są dla nas niezrozumiałe, niepojęte, są nielogiczne, czasami pozbawione sensu, a czasami nawet gorszące. Czy nie jest to -ostatecznie- odwołanie tego co wyznajemy w Credo: "Wierzę w Boga Wszechmogącego". Jeśli wierzę w Boga Wszechmogącego, co więcej w Ojca, to dlaczego tak bardzo dziwi mnie, czy nawet gorszy to, co On robi, to co On ode mnie oczekuje, wymaga? Jeśli wierzę, to dlaczego się dziwię, dlaczego wątpię, dlaczego nie chcę Mu zawierzyć i zaufać? Przecież sam fakt, że On jest Bogiem Wszechmogącym, tłumaczy wszystko. Jeśli wierzę w Niego, to dlaczego nie chcę uwierzyć Jemu, że On może, że On ma prawo, że On jest naprawdę Wszechmogący? Gdybym naprawdę wierzył w Boga i wierzył Bogu, wtedy nic by mnie nie, ani nie dziwiło, ani nie gorszyło, ani nie przerażało, ani nie wywoływało mojego oburzenia, czy zniechęcenia.

 

Hiob z pierwszego czytania jest wzorem takiej właśnie wiary. W najtrudniejszych momentach swego życia on zawierzył Bogu do końca i bezgranicznie. On zaufał Bogu i nic go ani nie dziwiło, ani nie gorszyło, ani nie zniechęcało, bo wiedział, że Bóg może wszystko. A ja zadaję zdziwione pytania: "Kimże On jest?". A ja tylko twierdzę, że wierzę w Boga, ale żyję tak, jakby On nie istniał, twierdzę, że jestem wyznawcą Chrystusa, ale żyję po swojemu i to, czego Chrystus ode mnie wymaga wydaje mi się nierealne, niemożliwe, przeciwne mojej naturze ... I tenże Chrystus stawia mi słuszny zarzut: "Jakże ci brak wiary".

 

Panie spraw, abym nie tylko teoretycznie wierzył w Ciebie,

ale także abym wierzył Tobie.

 

Homilia alternatywna

 

Żyjemy w czasach burz

 

Nieporozumienia w rodzinie, kłopot ze znalezieniem uczciwej i zapewniającej godziwe utrzymanie pracy, polityczne i ekonomiczne szwindle i kanty w kraju, europejskie i międzynarodowe konflikty i problemy; Ukraina i problemy emigracyjne, wzrost terroryzmu i zagrożenie ze strony fundamentalistów islamskich, niepewność jutra, co najmniej kontrowersyjne ideologie i eksperymenty socjologiczne, wzrost liczby zachorowań na raka, wzrastająca ilość wypadków samolotowych i drogowych, alarmistyczne wieści o nieodwracalnych i katastroficznych zmianach klimatycznych, ekscytujące i bardzo często jedynie sensacyjne doniesienia z Watykanu ... i można by tę listę wydłużać w nieskończoność. Oglądanie TV i śledzenie portali internetowych przygnębia, frustruje, doprowadza do bezsilnej złości czy zniechęcenia a nawet depresji. Ludzie są widocznie coraz bardziej nerwowi i aroganccy ..., a kto nie chce zwariować nie ogląda TV i nie czyta gazet.

 

To wszystko prowadzi nieuchronnie do jednego i wcale nie przesadzonego stwierdzenie: ŻYJEMY W CZASACH BURZ. I jak Apostołowie w łodzi na jeziorze chcielibyśmy zawołać: "Boże, nic Cię to nie obchodzi, że giniemy?" Wydaje nam się bowiem, że Bóg gdzieś śpi, że nie interesuje się naszym życiem, Kościołem, swoimi uczniami. Wydaje się nam że Bóg nas opuścił, że o nas zapomniał, że świat się powolutku wali w gruzy, a Boga to nie obchodzi.

 

Tylko czy tak naprawdę jest? Czy rzeczywiście to wszystko wina Pana Boga, obojętnego na nasze kłopoty? Czy nie jest tak, że my wszyscy jakoś dołożyliśmy do tego ręki naszą obojętnością, chciwością, arogancją, egoizmem, niemoralnością? Czy nie jest tak, że przypominamy sobie o Bogu jedynie w chwilach trudnych i kryzysowych, zgodnie z polskim przysłowiem: "jak trwoga, to do Boga"? Czy nie należałoby zwracać się jednak Niego słowami "Jezu ufam Tobie" ustawiczne a nie tylko w chwilach burz?

 

Zróbmy mały, prywatny rachunek sumienia i powiedzmy sobie uczciwie: "czemu traktuję Boga tylko jak kamizelkę ratunkową, jak ostatnią deskę ratunku" żyjąc na co dzień według własnego widzimisię i własnej, egoistycznej moralności?

 

Skoro chcę, aby Bóg traktował mnie poważnie i troską, to może czas najwyższy abym i ja potraktował Boga poważnie, a nie tylko jak zapasowe koło w bagażniku?