Mdr 1,13-16.2:23-24
Bo śmierci Bóg nie uczynił i nie
cieszy się ze zguby żyjących. Stworzył bowiem wszystko po to, aby było, i byty
tego świata niosą zdrowie: nie ma w nich śmiercionośnego jadu ani władania
Otchłani na tej ziemi. Bo sprawiedliwość nie podlega śmierci. Bezbożni zaś
ściągają ją na siebie słowem i czynem, usychają, uważając ją za przyjaciółkę, i
zawierają z nią przymierze, zasługują bowiem na to, aby być jej działem. Bo dla
nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka - uczynił go obrazem swej własnej
wieczności. A śmierć weszła na świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci,
którzy do niego należą.
2Kor 8,7-15
A podobnie jak obfitujecie we
wszystko, w wiarę, w mowę, w wiedzę, we wszelką gorliwość, w miłość naszą do
was, tak też obyście i w tę łaskę obfitowali. (Nie mówię tego, aby wam wydawać
rozkazy, lecz aby wskazując na gorliwość innych, wypróbować waszą miłość.)
Znacie przecież łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, który będąc bogaty, dla
was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić. (Tak więc udzielam wam
rady, a to przyniesie pożytek wam, którzy zaczęliście już ubiegłego roku nie
tylko chcieć, lecz i działać. Doprowadźcie teraz to dzieło do końca, aby czynne
podzielenie się tym, co macie, potwierdzało waszą chętną gotowość. A gotowość
uznaje się nie według tego, czego się nie ma, lecz według tego, co się ma.) Nie
o to bowiem idzie, żeby innym sprawiać ulgę, a sobie utrapienie, lecz żeby była
równość. Teraz więc niech wasz dostatek przyjdzie z pomocą ich potrzebom, aby
ich bogactwo było wam pomocą w waszych niedostatkach i aby nastała równość
według tego, co jest napisane: Nie miał za wiele ten, kto miał dużo. Nie miał
za mało ten, kto miał niewiele.
Mk 5,21-43
Gdy Jezus przeprawił się z powrotem w
łodzi na drugi brzeg, zebrał się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad
jeziorem. Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go
ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: Moja córeczka dogorywa, przyjdź i
połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła. Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł
za Nim i zewsząd na Niego napierał. A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała
na upływ krwi. Wiele przecierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała,
a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Słyszała ona o Jezusie,
więc przyszła od tyłu, między tłumem, i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła
bowiem: żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa. Zaraz też ustał
jej krwotok i poczuła w ciele, że jest uzdrowiona z dolegliwości. A Jezus
natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i
zapytał: Kto się dotknął mojego płaszcza? Odpowiedzieli Mu uczniowie: Widzisz,
że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: Kto się Mnie dotknął. On jednak rozglądał
się, by ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy kobieta przyszła zalękniona i
drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, upadła przed Nim i wyznała Mu całą
prawdę. On zaś rzekł do niej: Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i
bądź uzdrowiona ze swej dolegliwości! Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od
przełożonego synagogi i donieśli: Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz
Nauczyciela? Lecz Jezus słysząc, co mówiono, rzekł przełożonemu synagogi: Nie
bój się, wierz tylko! I nie pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra,
Jakuba i Jana, brata Jakubowego. Tak przyszli do domu przełożonego synagogi.
Wobec zamieszania, płaczu i głośnego zawodzenia, wszedł i rzekł do nich: Czemu
robicie zgiełk i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi. I wyśmiewali Go.
Lecz On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca, matkę dziecka oraz tych,
którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Ująwszy dziewczynkę za
rękę, rzekł do niej: Talitha kum, to znaczy: Dziewczynko, mówię ci, wstań!
Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I
osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym
nie wiedział, i polecił, aby jej dano jeść.
Twoja wiara cię ocaliła ...
Dwa cudowne wydarzenia opisane w
dzisiejszej Ewangelii, są podobne, a zarazem różne. Córkę Jaira Jezus uzdrawia
na wyraźną prośbę ojca, kobieta, która się "dopchała" do Jezusa
wydaje się być w pierwszym momencie skarcona, za to co zrobiła. W obu jednak
wypadkach chodzi przecież o to samo, O WIARĘ. Kiedy Jair przychodzi do Jezusa
to z wiarą prosi Go o cud. On nie wątpi, że Jezus może uczynić rzecz niezwykłą,
on jest przekonany, że Mesjasz jest Panem życia i śmierci. Podobnie i kobieta,
która szuka sposobu chociażby tylko dotknięcia się Jezusa. Ona również jest
głęboko przekonana, że Jezus jest Mesjaszem, który może jej pomóc. Ona wierzy i
takie właśnie słowa pochwały swojej wiary od Chrystusa usłyszy. Wiara jest więc
kluczem, który otwiera skarbiec łaski Bożej. Ale też ta wiara opiera się nie na
irracjonalnych i niczym nieuzasadnionych przesłankach. Wystarczy bowiem uważnie
przeczytać pierwsze dzisiejsze czytanie z Księgi Mądrości: "Bo
śmierci Bóg nie uczynił i nie cieszy się ze zguby żyjących. Stworzył bowiem
wszystko po to, aby było, i byty tego świata niosą zdrowie: nie ma w nich
śmiercionośnego jadu ani władania Otchłani na tej ziemi. (...) Bo dla
nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka". Już tylko ten fragment
może nam pomóc zrozumieć, że Bóg, jest Bogiem Życia, że On nie chce i nie szuka
śmierci, ni choroby, że z Niego życie emanuje, że w Nim jest Życie i pełnia i
moc istnienia. Uzdrawiając kobietę w tłumie i wskrzeszając córkę Jaira,
Chrystus nie czynił w sumie nic nadzwyczajnego. On działał zgodnie ze swą
najgłębszą, Boską naturą. To tylko dla nas Jego działanie jest czymś
niezwykłym, to tylko my -aby doświadczyć Jego życiodajnej mocy- musimy najpierw
uwierzyć, że On jest Dawcą i Panem ŻYCIA nie śmierci.
Powiedzenie "wiara czyni
cuda" nie jest bezpodstawne, bo rzeczywiście to wiara, głębokie
przekonanie o Wszechmocy Bożej dokonuje cudów w naszym codziennym życiu. Można
by jednak zapytać, dlaczego więc nie zawsze Pan Bóg dokonuje tych cudów dla
nas? Dlaczego pozwala czasami, że droga nam osoba mimo naszej wiary umiera, że
mimo naszej wiary dzieje się coś strasznego i przeciwnego -wydawać by się
mogło- najgłębszej naturze Boga? No właśnie ... dlaczego? Czy nie jest tak
właśnie dlatego, że nasza wiara jest mała i słaba? "Gdyby wiara
wasza była jak ziarno gorczycy ... " A może nie umiemy lub nie
chcemy poznać i przyjąć woli Bożej? Albo to, co dla nas wydaje się dobre, na
siłę chcemy "wmówić samemu Bogu"? Rozpoznanie i przyjęcie woli Bożej,
szczególnie wtedy, gdy jest ona da nas trudna i niezrozumiała wydaje się
warunkiem koniecznym i niejako uniesprzeczniającym naszą wiarę. Nie ma mowy o
prawdziwej i głębokiej wierze tam, gdzie nie ma najpierw uznania i przyjęcia
woli Bożej, uznania, że to ostatecznie wola Boża ma się spełnić, a nie moja,
tak jak modlę się w codziennej modlitwie "Ojcze nasz ... bądź wola Twoja".
Naucz mnie Panie, jak rozpoznawać i
przyjmować Twoją wolę.
Naucz mnie Panie, jak wierzyć wiarą
Maryi, Abrahama i Jaira.