piątek, 19 września 2025

XXV niedziela zwykła, rok C

 Pierwsze czytanie                                                  Am 8, 4-7

Bóg ukarze gnębicieli ubogich

Czytanie z Księgi proroka Amosa.

Słuchajcie tego wy, którzy gnębicie ubogiego i bezrolnego pozostawiacie bez pracy, którzy mówicie: « Kiedyż minie nów księżyca, byśmy mogli sprzedawać zboże? Kiedyż szabat, byśmy mogli otworzyć spichlerz? A będziemy zmniejszać efę, powiększać sykl i wagę podstępnie fałszować. Będziemy kupować biednego za srebro, a ubogiego za parę sandałów i plewy pszenicy będziemy sprzedawać ».

Przysiągł Pan na dumę Jakuba: « Nie zapomnę nigdy wszystkich ich uczynków ».

Oto słowo Boże.

Psalm responsoryjny                                          Ps 113 (112), 1-2. 4-6. 7-8 (R.: por. 1 b i 7 b)

Refren: Pana pochwalcie, On dźwiga biednego.

lub: Alleluja.

1  Chwalcie słudzy Pańscy, *
chwalcie imię Pana.

2  Niech imię Pana będzie błogosławione, *
teraz i na wieki.

Refren.

4  Pan jest wywyższony nad wszystkie ludy, *
ponad niebiosa sięga Jego chwała.

6  Kto jest jak nasz Pan Bóg, †
i co ma siedzibę w górze, *
i w dół spogląda na niebo i na ziemię.

Refren.

7  Podnosi z prochu nędzarza *
i dźwiga z gnoju ubogiego,
8  by go posadzić wśród książąt, *
wśród książąt swojego ludu.

Refren.

Drugie czytanie                                                       1 Tm 2, 1-8

Wspólne błagania za wszystkich ludzi

Czytanie z Pierwszego Listu świętego Pawła Apostoła do Tymoteusza.

Zalecam przede wszystkim, by prośby, modlitwy, wspólne błagania, dziękczynienia odprawiane były za wszystkich ludzi: za królów i za wszystkich sprawujących władzę, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością. Jest to bowiem rzecz dobra i miła w oczach Zbawiciela naszego, Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy.

Albowiem jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus, który wydał siebie samego na okup za wszystkich jako świadectwo we właściwym czasie. Ze względu na nie ja zostałem ustanowiony głosicielem i apostołem — mówię prawdę, nie kłamię — nauczycielem pogan w wierze i prawdzie.

Chcę więc, by mężczyźni modlili się na każdym miejscu, podnosząc ręce czyste bez gniewu i sporu.

Oto słowo Boże.

 

Śpiew przed Ewangelią                                       2 Kor 8, 9

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Jezus Chrystus, będąc bogaty, dla was stał się ubogim,
aby was swoim ubóstwem ubogacić.

Aklamacja: Alleluja, alleluja, alleluja.

Ewangelia dłuższa                                                Łk 16, 1-13

Przypowieść o nieuczciwym rządcy

+ Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Jezus powiedział do swoich uczniów:

« Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek. Przywołał go do siebie i rzekł mu: “ Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego zarządu, bo już nie będziesz mógł być rządcą ”.

Na to rządca rzekł sam do siebie: “ Co ja pocznę, skoro mój pan pozbawia mię zarządu? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. Wiem, co uczynię, żeby mię ludzie przyjęli do swoich domów, gdy będę usunięty z zarządu ”.

Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: “ Ile jesteś winien mojemu panu? ” Ten odpowiedział: “ Sto beczek oliwy ”. On mu rzekł: “ Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz pięćdziesiąt ”. Następnie pytał drugiego: “ A ty, ile jesteś winien? ” Ten odrzekł: “ Sto korcy pszenicy ”. Mówi mu: “ Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt ”. Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światła.

Ja także wam powiadam: “ Zyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy wszystko się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków.

Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Jeśli więc w zarządzie niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, prawdziwe dobro kto wam powierzy? Jeśli w zarządzie cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, kto wam da wasze?

Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi.

Nie możecie służyć Bogu i mamonie ” ».

Oto słowo Pańskie.

 

Ewangelia krótsza     - Łk 16, 10-13

Nie można służyć Bogu i mamonie 

+ Słowa Ewangelii według świętego Łukasza.

Jezus powiedział do swoich uczniów:

«Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Jeśli więc w zarządzie niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, prawdziwe dobro kto wam powierzy? Jeśli w zarządzie cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, kto wam da wasze?

Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi.

Nie możecie służyć Bogu i mamonie ” ».

Oto słowo Pańskie.


Homilia I

Nikt nie może dwóm panom służyć ...

Niezrozumiałym wydaje się w dzisiejszej Ewangelii to, że Jezus niejako pochwala nieuczciwość rządcy. Czy chodzi tu jednak o pochwałę nieuczciwości, czy raczej o pochwałę roztropności w "zarządzaniu niegodziwą mamoną"? Wszystko co posiadasz jest ci tylko powierzone i do niczego nie możesz sobie uzurpować prawa własności. Umiej odpuścić, darować tym, którzy są ci coś winni. Nie dopominaj się o każdy "pożyczony grosz", chciej zobaczyć ludzi biedniejszych od ciebie i "pożycz im na wieczne nieoddanie", bo synowie tego świata, bankierzy i przedsiębiorcy, biznesmeni i politycy przebieglejsi są i mądrzejsi w "zarządzie nieuczciwą mamoną i w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie ..." niż chrześcijanie w swoich rachunkach. I wiedz przy tym, że nie możesz cieszyć się swoim bogactwem i dostatkiem tak długo, jak długo są na świcie ludzie biedni i umierający z głodu.

Jest bowiem całkowitym absurdem fakt, że w tym samym momencie, w jednym miejscu na świecie umierają z przejedzenia i z nudów dobrzy chrześcijanie, a w innym miejscu również dobrzy chrześcijanie umierają z głodu! Jest rzeczą nie do przyjęcia fakt, że 260 najbogatszych ludzi świata ma na swoich kontach tyle samo co roczny dochód 3 miliardów najuboższych, a więc drugiej, biedniejszej połowy ludzkości.

Niesprawiedliwość społeczna współczesnego świata jest jednym z największych grzechów ludzkości i na nic sympozja, akcje charytatywne, wielkie słowa, deklaracje i dyskusje. O tym właśnie przypominał nam Papież Jan Paweł II i być może dlatego między innymi Jego nauczanie było i jest takie niepopularne wśród żyjących w dostatku wśród ludzi zamożnych i żyjących w luksusach?

Dopóki są na świecie biedni i umierający z głodu, nikt nie ma prawa być szczęśliwy i zadowolony. Bo nie można służyć Bogu i mienić się uczniem Chrystusa, a jednocześnie zamykać się w twierdzy obojętności na biedę i potrzeby innych.

Czy mój dostatek, nawet uczciwie zarobiony jest naprawdę uczciwy, wobec nędzy innych, którym się gorzej w życiu powiodło? Czy oni nie dlatego cierpią ubóstwo, że ja mam po prostu za dużo?


Homilia II

Homilia na XXV Niedzielę Zwykłą, Rok C

„Nikt nie może dwóm panom służyć…”

Ewangelia, którą dziś usłyszeliśmy, może nas wprawić w zakłopotanie. Pan Jezus opowiada przypowieść o nieuczciwym rządcy i – na pierwszy rzut oka – zdaje się chwalić jego przebiegłość. Czyżby pochwała oszustwa? Absolutnie nie. Kluczem do zrozumienia tej historii jest jedno słowo: roztropność.

Jezus nie pochwala nieuczciwości, ale podziwia dalekowzroczność, zaradność i determinację, z jaką ów człowiek zadbał o swoją przyszłość. Mówi: „Synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światła”.

I tu dotykamy sedna. My, synowie światła, uczniowie Chrystusa, jak często jesteśmy letni, rozlazły i mało kreatywni w sprawach Królestwa Bożego! A powinniśmy być najodważniejszymi, najbardziej pomysłowymi i ofiarnymi menedżerami dobra.

Wszystko, co posiadamy – nasz czas, talenty, pieniądze, zdrowie – nie jest naszą absolutną własnością. To majątek powierzony nam przez Boga. Mamy nim roztropnie zarządzać, a jednym z najważniejszych „zadań inwestycyjnych” jest dzielenie się z tymi, którzy mają mniej.

Świat, w którym żyjemy, naznaczony jest jaskrawą i grzeszną niesprawiedliwością. Papież Jan Paweł II nieustannie nam o tym przypominał, co być może stało się źródłem niepopularności jego nauczania wśród tych, którzy wolą wygodę od ewangelicznego radykalizmu. Jak bowiem pogodzić chrześcijaństwo z faktem, że garstka najbogatszych ludzi świata posiada tyle, co połowa ludzkości? Jak pogodzić naszą wiarę z obojętnością na głód i nędzę?

Dlatego Pan Jezus mówi: „Zyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną”. To nie zachęta do nieuczciwości, ale wezwanie do konkretnego działania. Oznacza to: użyjcie swoich dóbr, by nieść pomoc. Użyjcie „mamonę” – czyli często nieczyste, skażone ludzką chciwością pieniądze – przez akt miłosierdzia. „Pożyczajcie, nie oczekując niczego w zamian”. Inwestujcie w niebo, bo przyjacielem, którego możesz sobie zyskać za darowany obiad, może być sam Bóg, który utożsamia się z każdym głodnym, spragnionym i potrzebującym.

Pytanie, które Bóg stawia dziś każdemu z nas, brzmi: Czy mój dostatek jest naprawdę uczciwy? Nawet jeśli zarobiłem go ciężką pracą, to czy jest moralnie czysty, gdy obok mnie człowiek umiera z głodu? Czy ja naprawdę mam prawo do tak wiele, podczas gdy innym brakuje podstaw do godnego życia?

Nie chodzi tu o to, byśmy popadli w poczucie winy, ale by obudzić w sobie chrześcijańską roztropność i kreatywną miłość. Prawdziwa radość i szczęście nie są możliwe, dopóki serce zamyka się na krzywdę bliźniego. Nie możemy służyć Bogu i jednocześnie budować twierdzy z obojętności.

Prośmy dziś Pana, aby dał nam mądrość synów światła – mądrość, która przejawia się w gotowości do dzielenia, do przebaczania długów, do dostrzegania potrzebujących. Abyśmy umieli roztropnie zarządzać doczesnymi dobrami, by kiedyś usłyszeć: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili. Wejdźcie do radości Pana waszego”.

Amen.


Homilia III

Homilia na XXV Niedzielę Zwykłą, Rok C

 Słowo Boże, które przed chwilą usłyszeliśmy, stawia przed nami jedną z najbardziej zaskakujących i trudnych do interpretacji przypowieści Jezusa. Historia nieuczciwego rządcy, który zostaje pochwalony, może wprawiać nas w zakłopotanie. Czyżby Pan Jezus zachęcał nas do nieuczciwości? Oczywiście, że nie. Kluczem do zrozumienia tej Ewangelii jest odczytanie jej nie jako instrukcji moralnej, ale jako wezwania do mądrości serca i radykalnego wyboru.

 Sprytny, ale ślepy

Przypowieść opowiada o człowieku, który zostaje przyłapany na marnotrawstwie cudzego majątku. Traci pracę i staje przed widmem upokorzenia i nędzy. Wtedy podejmuje desperacki, niemoralny, ale genialnie przebiegły krok. Korzysta z ostatnich chwil na stanowisku, by znacząco obniżyć długi ludzi, którzy są winni jego panu. Robi to nie z dobroci serca, ale z wyrachowania: „żeby mię przyjęli do swoich domów, gdy będę usunięty z zarządu”. Zabezpiecza swoją przyszłość, tworząc sieć wzajemnych zobowiązań.

I tu następuje największe zaskoczenie: „Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił”. Chwali go nie za nieuczciwość, ale za spryt, roztropność, dalekowzroczność i determinację. Ten człowiek, stojąc w obliczu kryzysu, wiedział, co jest najważniejsze i użył wszystkich dostępnych środków, by osiągnąć swój cel. Zrozumiał, że chwilowe dobra – pieniądze, stanowisko – są niczym w obliczu nadchodzącej katastrofy. Skupił się na tym, co naprawdę istotne: na zabezpieczeniu relacji z ludźmi, którzy będą mogli mu pomóc.

 Synowie światła i synowie tego świata

I w tym momencie Jezus kieruje do nas przenikliwe słowa: „Synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z ludźmi podobnymi sobie niż synowie światła”.

Popatrzmy, z jaką pomysłowością, zapobiegliwością i determinacją ludzie świata zabiegają o dobra doczesne: o karierę, awans, stan konta bankowego, komfort życia. Ile wysiłku, planowania, czasu i energii wkładają w coś, co jest przemijające. A my, synowie światła, uczniowie Chrystusa? Czy z taką samą mądrością, zapobiegliwością i determinacją zabiegamy o dobra wieczne? Czy równie przebiegle i kreatywnie budujemy naszą wieczną przyszłość? Często bywamy naiwni, ospali i mało przedsiębiorczy w sprawach Królestwa Bożego.

 Wezwanie do roztropnej miłości

Co zatem mamy robić? Jezus daje nam konkretną wskazówkę: „Zyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy wszystko się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków”.

„Mamona” – to wszystkie dobra materialne tego świata. Są one „niegodziwe”, nie same w sobie, ale przez to, jak łatwo mogą stać się bożkiem, odciągając nas od Boga. Jezus mówi: użyjcie tych dóbr, którymi zarządzacie, ale które nie są wasze na wieczność („bo już nie będziesz mógł być rządcą”), do czegoś dobrego. Użyjcie pieniędzy, talentów, czasu, waszych umiejętności, by „zyskiwać przyjaciół” w niebie. To znaczy: inwestujcie w miłość.

Kupujcie sobie nie beczki oliwy, ale chleb dla głodnego. Nie korce pszenicy, ale nadzieję dla zrozpaczonego. Inwestujcie w dzieła miłosierdzia, w pomoc potrzebującym, w wspieranie wspólnoty. Każdy akt miłości, każdy datek ofiarowany z serca, każda inwestycja w dobro to – paradoksalnie – „sprytna transakcja”. To lokata, która zwróci się w wieczności, kiedy to ci, którym pomogliśmy – lub sami aniołowie – „przyjmą was do wiecznych przybytków”.

 Ostateczny wybór

Na końcu Pan Jezus stawia sprawę jasno i bez kompromisu: „Nie możecie służyć Bogu i mamonie”.

Nie da się być uczniem Chrystusa na pół etatu. Nie da się kochać Boga całym sercem, jeśli serce jest przyklejone do bogactwa, statusu czy przyjemności. To, jak zarządzamy „mamoną” – naszymi ziemskimi dobrami – jest testem wierności. „Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny”. Jeśli nie potrafimy być uczciwymi i hojnymi szafarzami dóbr, które przemijają, to kto powierzy nam prawdziwe skarby Królestwa – życie wieczne, radość i komunię z Bogiem?

 Zakończenie

Drodzy wierni! Nieuczciwy rządca uczy nas dzisiaj jednego: determinacji w dążeniu do celu. On użył całego swojego sprytu, by zabezpieczyć swoją doczesną przyszłość. Jezus pyta nas: Czy ty, mój uczniu, jesteś równie mądry, roztropny i zdecydowany, by zabezpieczyć swoją wieczność?

Nie chodzi o to, by być nieuczciwym. Chodzi o to, by być mądrze hojnym. Otwórzmy nasze serca i portfele. Użyjmy dóbr tego świata nie po to, by gromadzić je dla siebie, ale by budować mosty do nieba poprzez miłosierdzie. Podejmijmy dziś tę roztropną decyzję, by służyć tylko jednemu Panu – Bogu – a mamonę traktować jako narzędzie do czynienia dobra. To jest prawdziwa mądrość, która prowadzi do domu Ojca.

Amen.


6 propozycji homilii na XXV Niedzielą Zwykłą roku C

 Schemat 1: Między mamoną a misją

Temat: Chrześcijańska roztropność w korzystaniu z dóbr tego świata.

Wprowadzenie: Historia nieuczciwego rządcy budzi zdziwienie. Jezus nie chwali nieuczciwości, ale dalekowzroczność, przedsiębiorczość i determinację, z jaką człowiek świata zabezpiecza swoją przyszłość. My, „synowie światła”, często jesteśmy w wierze mniej zaradni.

Rozwinięcie:

Czytanie z Amosa: Przykład złego użycia bogactwa – wykorzystywanie go do gnębienia ubogich i nieuczciwego zysku. Bóg mówi stanowcze „nie” takiemu postępowaniu.

Ewangelia: Jezus pokazuje, że te same dobra (mamona) można użyć inaczej – nie dla egoistycznego zysku, ale dla budowania relacji i dobra innych („zyskujcie sobie przyjaciół”). To wezwanie do roztropnej konwersji bogactwa: z narzędzia wyzysku na narzędzie miłosierdzia.

Czytanie z Listu do Tymoteusza: Ukazuje najwyższy cel naszych działań – zbawienie wszystkich ludzi. Użycie mamony do „zyskiwania przyjaciół” to praktyczny krok ku budowaniu wspólnoty zbawionych.

Zastosowanie: Jak roztropnie zarządzam darami, które otrzymałem od Boga (czas, talenty, pieniądze)? Czy myślę o ich wiecznej wartości? Czy potrafię je „przekuć” na dobre relacje z bliźnimi i na chwałę Bożą?

Zakończenie: Nie chodzi o to, by być nieuczciwym, ale by z determinacją „synów tego świata” zabiegać o królestwo niebieskie, używając doczesnych dóbr jako środka, a nie celu.


Schemat 2: Wierni w małym

Temat: Wierność w codziennych, materialnych sprawach jest sprawdzianem naszej relacji z Bogiem.

Wprowadzenie: Często czekamy na „wielkie” chwile, by udowodnić swoją wiarę. Tymczasem Jezus w Ewangelii wskazuje, że prawdziwy sprawdzian odbywa się w „drobnych rzeczach”, w zarządzie „niegodziwą mamoną”.

Rozwinięcie:

Ewangelia: Kluczowe zdanie: „Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny”. Nasza uczciwość w pracy, w rozliczeniach, w płaceniu podatków, w dotrzymywaniu słowa jest treningiem do otrzymania „prawdziwego dobra” – łaski Bożej.

Czytanie z Amosa: Pokazuje, czym jest niewierność w małym: fałszowanie wag, oszukiwanie w handlu, wykorzystywanie słabszych. To grzech, który woła o pomstę do nieba.

Czytanie z Listu do Tymoteusza: Modlitwa za władze to także przejaw wierności w sferze społecznej. Prowadzenie „cichego i spokojnego życia” jest możliwe, gdy wszyscy są wierni w swoich małych, codziennych obowiązkach.

Zastosowanie: Czy moja wiara przekłada się na rzetelność i uczciwość w mojej codziennej pracy i obowiązkach? Czy traktuję swoją pracę jako formę zarządzania Bożymi dobrami?

Zakończenie: Bóg powierza nam małe rzeczy, by przygotować nas na przyjęcie największego Daru – życia wiecznego. Uczciwość jest fundamentem świętości.


Schemat 3: Za wszystkich ludzi

Temat: Powszechność zbawienia a nasza odpowiedzialność modlitewna.

Wprowadzenie: Często nasza modlitwa koncentruje się na nas samych i naszych bliskich. Św. Paweł w drugim czytaniu poszerza naszą modlitewną horyzonty na cały świat.

Rozwinięcie:

Czytanie z Listu do Tymoteusza: „Modlitwy… odprawiane były za wszystkich ludzi: za królów i za wszystkich sprawujących władzę”. Dlaczego? Ponieważ Bóg „pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni”. Nasza modlitwa wstawiennicza współpracuje z Bożym planem zbawienia.

Ewangelia: „Zyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną”. To nie tylko zachęta materialna, ale także duchowa. Możemy „inwestować” nasz czas, modlitwę, jałmużnę w „zyskiwanie” dusz dla Boga, byśmy razem z nimi mogli być „przyjęci do wiecznych przybytków”.

Czytanie z Amosa: Przestrzega przed postawą przeciwną: egoizmem, który depcze innych dla własnego zysku, zamiast troszczyć się o ich dobro.

Zastosowanie: Czy modlę się za tych, którzy rządzą, nawet jeśli ich nie lubię? Czy moja modlitwa i postawa jest inkluzywna, czy wykluczająca? W jaki sposób moje dobre uczynki „zyskują” innych dla Chrystusa?

Zakończenie: Jesteśmy wezwani, by nasze serca i modlitwy były tak szerokie jak serce Boga, który pragnie zbawienia każdego człowieka.




Schemat 4: Sprawiedliwość społeczna a sumienie chrześcijanina

Temat: Prorockie wołanie o sprawiedliwość w kontekście wiary.

Wprowadzenie: Prorok Amos przemawia do sumienia ludzi biznesu swoich czasów. Jego słowa są wstrząsająco aktualne w świecie wyzysku, nieuczciwej konkurencji i pogoni za zyskiem za wszelką cenę.

Rozwinięcie:

Czytanie z Amosa: Bóg mówi, że „nie zapomni nigdy” uczynków tych, którzy gnębią ubogich, fałszują wagi i traktują ludzi jak towar. Wiara nie może być oddzielona od sprawiedliwości społecznej.

Ewangelia: Jezus nie neguje istnienia „niegodziwej mamony” (bogactwa, które może deprawować). Wzywa nas, abyśmy używali jej w sposób, który naprawia niesprawiedliwość – by „zyskiwać przyjaciół”, czyli budować sprawiedliwość i wspólnotę.

Czytanie z Listu do Tymoteusza: Modlitwa za sprawujących władzę jest też prośbą o to, by ich rządy sprzyjały sprawiedliwości i pokojowi („ciche i spokojne życie”), które są owocem poszanowania godności każdego człowieka.

Zastosowanie: Czy w mojej pracy, w moich wyborach konsumenckich, w mojej postawie społecznej staję po stronie sprawiedliwości? Czy sprzeciwiam się mechanizmom, które wyzyskują słabszych?

Zakończenie: Autentyczna wiara w Boga, który jest Miłością, musi owocować troską o Jego najbiedniejszych dzieci.


Schemat 5: Koniec zarządu – i co dalej?

Temat: Życie jest czasem zarządu, za który przyjdzie zdać relację.

Wprowadzenie: Rządca z przypowieści usłyszał: „Zdaj sprawę z twego zarządu, bo już nie będziesz mógł być rządcą”. To moment kryzysu, który zmusza go do refleksji nad przyszłością. Każdy z nas usłyszy kiedyś podobne wezwanie.

Rozwinięcie:

Ewangelia: Punkt zwrotny historii to moment, gdy rządca uświadamia sobie koniec swojej pozycji i zaczyna myśleć o tym, co potem. Jezus zachęca nas, byśmy już teraz żyli w perspektywie tego „potem” – wieczności.

Czytanie z Amosa: Przedstawia tych, którzy w ogóle nie myślą o „zdawaniu sprawy”. Żyją tak, jakby Bóg nie widział ich nieuczciwości. Bóg jednak przysięga: „Nie zapomnę nigdy”.

Czytanie z Listu do Tymoteusza: Pokazuje, jak żyć, by być gotowym na koniec zarządu: przez modlitwę, godne życie i pragnienie zbawienia dla wszystkich. To droga do „wiecznych przybytków”.

Zastosowanie: Czy żyję świadomością, że pewnego dnia będę musiał zdać sprawę z całego swojego życia? Czy moje dzisiejsze decyzje są inwestycją w wieczność?

Zakończenie: Nie zostaniemy zapytani o to, ile zarobiliśmy, ale jak zarządzaliśmy tym, co powierzył nam Bóg – dla Jego chwały i dobra braci.


Schemat 6: Ostateczny wybór: Bóg czy mamona?

Temat: Niemożliwość służenia dwom panom.

Wprowadzenie: Wiele rzeczy w życiu da się pogodzić. Jezus wskazuje jednak na sferę, w której kompromis jest niemożliwy: w kwestii ostatecznego wyboru wartości. „Nie możecie służyć Bogu i mamonie”.

Rozwinięcie:

Ewangelia: Cała przypowieść zmierza do tego radykalnego stwierdzenia. Mamona (bogactwo, władza, przyjemność) łatwo staje się bożkiem, który żąda dla siebie całkowitego oddania. Jezus nie mówi „nie wolno posiadać”, ale „nie wolno służyć”.

Czytanie z Amosa: Przykład ludzi, którzy służą mamonie. Ich myśli krążą wokół zysku („Kiedyż minie nów księżyca…”), a religia (nów, szabat) jest dla nich tylko przeszkodą. To idolatria w czystej postaci.

Czytanie z Listu do Tymoteusza: Przedstawia, na czym polega służba Bogu: to modlitwa, życie w pobożności i godności, głoszenie prawdy. To uznanie, że „jeden jest Bóg” i jeden Pośrednik.

Zastosowanie: Komu lub czemu tak naprawdę służę? Czy Bóg jest na pierwszym miejscu, a mamona jest tylko narzędziem? Czy może jest odwrotnie? Co zajmuje moje myśli i serce?

Zakończenie: Życie chrześcijańskie to nieustanne stawanie po stronie Boga i poddawanie Mu wszystkich obszarów życia, także tego materialnego. To walka o to, kto jest naszym jedynym Panem.

 

piątek, 12 września 2025

XXIV Niedziela - 14 września Podwyższenie Krzyża Świętego

 Lb 21,4b-9

Podczas drogi lud stracił cierpliwość. I zaczęli mówić przeciw Bogu i Mojżeszowi: Czemu wyprowadziliście nas z Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma chleba ani wody, a uprzykrzył się nam już ten pokarm mizerny. Zesłał więc Pan na lud węże o jadzie palącym, które kąsały ludzi, tak że wielka liczba Izraelitów zmarła. Przybyli więc ludzie do Mojżesza mówiąc: Zgrzeszyliśmy, szemrząc przeciw Panu i przeciwko tobie. Wstaw się za nami do Pana, aby oddalił od nas węże. I wstawił się Mojżesz za ludem. Wtedy rzekł Pan do Mojżesza: Sporządź węża i umieść go na wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu. Sporządził więc Mojżesz węża miedzianego i umieścił go na wysokim palu. I rzeczywiście, jeśli kogo wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża miedzianego, zostawał przy życiu.

Flp 2,6-11

On - Jezus Chrystus, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM - ku chwale Boga Ojca.

J 3,13-17

I nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił - Syna Człowieczego. A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.


Aby nikt nie zginął ...

Ktoś powiedział bardzo mocne słowa: "Jeśli odrzucamy krzyż Chrystusa, to dlatego, że mamy go nosić na ramionach, a nie w butonierce." Sądzę, że jest w tym dużo racji, bo dla wielu chrześcijan krzyż Chrystusa nadal jest albo głupstwem, albo zgorszeniem, albo tylko nic nieznaczącą ozdobą. Pamiętam jeszcze z czasów, kiedy w Polsce jako młody ksiądz chodziłem "po kolędzie", czyli z wizytą duszpasterską. W wielu domach oglądałem się za krzyżykiem na ścianie, a czasami nawet wprost zapytałem, czy jakiś religijny symbol jest gdzieś w domu. Niestety nie było go w wielu domach, a tłumaczenie gospodarzy przyprawiało o zawrót głowy: "Księże, czy ksiądz o tym nie wie, że krzyż przynosi nieszczęście?!?!? Dlatego nie wieszamy go w domu."

A więc głupstwo, ozdoba, talizman, zgorszenie, zły omen .... czy znak zbawienia? Kiedy św. Paweł pisze w liście do Galatów: "Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata." (Ga 6,14), to wyraża swoją najgłębszą wiarę w to, że krzyż Chrystusa jest narzędziem zbawienia dla całego rodzaju ludzkiego i powodem chluby dla wszystkich wierzących w Chrystusa. Krzyż nie jest tylko jednym z wielu religijnych symboli. Krzyż jest narzędziem zbawienia. To na nim –jak śpiewamy w Wielkopiątkowej Liturgii- zawisło zbawienie świata.

A jaki jest mój stosunek do krzyża? Nie byłoby nadziei zbawienia i zmartwychwstania, nie byłoby Kościoła i życia wiecznego, Sakramentów i wiary, nie byłoby życia, gdyby nie ten znak, gdyby nie krzyż Pana naszego Jezusa Chrystusa. Od początku chrześcijaństwa był on dla wierzących symbolem zwycięstwa dobra nad złem, zwycięstwa miłości nad nienawiścią, był znakiem chluby i pomostem wiodącym do zbawienia. A my ...? mówimy, że krzyż na ścianie w domu przynosi nieszczęście!!?!?!!

Jest taka opowieść o ludziach, którzy zagubili się w życiu i po długiej wędrówce postanowili wrócić do opuszczonego wcześniej raju. Długo szukali kogoś, kto by ich poprowadził, aż w końcu znaleźli człowieka, który zgodził się podjąć tę próbę i poprowadzić ludzi do krainy szczęścia. Postawił jednak niezwykle dziwne wymaganie, a mianowicie; każdemu (z chcących udać się w drogę powrotną) kazał sporządzić krzyż. Ludzie ze zdziwieniem szemrali przeciwko takiemu wymaganiu, ale przewodnik nie ustępował. W końcu, kiedy już każdy miał krzyż zrobiony na swoją miarę, wyruszyli w drogę. Wędrówka trwała całymi latami. Wędrowcy przedzierali się przez gęstą dżunglę, gdzie krzyże były całkowicie nieprzydatne i tylko zawadzały. Szli wiele lat przez pustynię, gdzie wielu porzuciło swoje krzyże, bo były za ciężkie. Miesiącami przeprawiali się wielokrotnie przez góry. Niektórzy skracali sobie i zmniejszali ten absolutnie nikomu i od niczego niepotrzebny przedmiot. Inni porzucali go gdzieś po drodze. Po wielu latach wędrówki grupa wędrowców dotarła w końcu do celu swojej podróży. Na horyzoncie ukazała się niesamowicie piękna kraina. Wszyscy wiedzieli, że to jest utracony i latami poszukiwany raj. Pozostało im jeszcze co najwyżej kilka dni drogi, aby wejść do ziemi obiecanej. Po kilku dniach docierają w końcu prawie do wrót raju i okazuje się, że dzieli ich od niego jeszcze jedna przeszkoda, głęboka i szeroka przepaść. Nie można jej obejść, bo ciągnie się kilometrami na lewo i prawo, nie można jej przeskoczyć, bo jest za szeroka. Nie ma mostu, ani nawet drzew, aby taki most zbudować. Ludzie zniechęceni zwracają się z pretensjami do przewodnika. "Dlaczego nam nie powiedziałeś, że czeka nas tutaj taka przeszkoda. Gdybyśmy wiedzieli wcześniej, to przecież mogliśmy ze sobą przynieść materiały potrzebne do zbudowania chociażby kładki. A tak .... jesteśmy bezradni i będąc już tak blisko celu nie możemy się tam dostać, a za nami tylko pustynia rozciągająca się na wiele dni i tygodni"

Na co przewodnik odpowiada: "Przecież ja wam od początku kazałem nieść materiał na budowę kładki. To po to każdy z was dźwigał sporządzony przez siebie krzyż, aby właśnie teraz po nim przeprawić się do upragnionego raju." I rzeczywiście okazało się, że ci, którzy donieśli krzyż aż dotąd, mogli łatwo i swobodnie po nim przejść na drugą stronę przepaści.

Tyle legenda, opowieść ...

A przecież i nam się czasami wydaje, że przedmiot ten jest nam do niczego niepotrzebny, że nam zawadza, że jest zbyteczny, że jest uciążliwy i nie do zniesienia ...

Krzyżu Chrystusa bądźże pochwalony ...

i stań się nam bramą do życia wiecznego.

Nie bójmy się tej logiki krzyża, bo jak pisze C. K. Norwid w wierszu "Dziecko i krzyż":

Ojcze mój! Twa łódź
Wprost na most płynie
Maszt uderzy!...wróć...
Lub wszystko zginie...

Patrz! Jaki tam krzyż,
Krzyż niebezpieczny...
Maszt się niesie wzwyż,
Most mu poprzeczny.

Synku! Trwogi zbądź!
To znak zbawienia!
Płyńmy! Bądź co bądź...
Patrz, jak się zmienia!

Oto - wszerz i wzwyż
Wszystko toż samo.
Gdzież się podział krzyż?
Stał nam się bramą!

To jest właśnie logika krzyża, który staje się bramą do Życia.


Alternatywna wersja homilii na

Uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego

„Aby nikt nie zginął…”

Gromadzimy się dziś w uroczystość, która w centrum stawia znak największego paradoksu w dziejach świata – znak Krzyża Świętego. To święto każe nam zatrzymać się i zadać sobie fundamentalne pytanie: czym dla mnie jest krzyż?

Ktoś powiedział bardzo mocne słowa: “Jeśli odrzucamy krzyż Chrystusa, to dlatego, że mamy go nosić na ramionach, a nie w butonierce.” To trafna diagnoza naszych czasów i naszych, często wygodnych, serc. Dla wielu krzyż Chrystusa nadal jest głupstwem, które wykpiwa się w mediach. Dla innych zgorszeniem – absurdalną ideą Boga-człowieka, który umiera haniebną śmiercią. Dla jeszcze innych jest tylko elegancką ozdobą, biżuterią, detalem architektonicznym, nic nieznaczącym symbolem z przeszłości.

Pamiętam jako młody ksiądz, jak podczas wizyt duszpasterskich pytałem o religijne symbole w domu. Często spotykałem się z pustką, a tłumaczenie gospodarzy przyprawiało o zawrót głowy: “Księże, czy ksiądz o tym nie wie, że krzyż przynosi nieszczęście?!”

A więc głupstwo, ozdoba, talizman, zły omen… a może jednak znak zbawienia? Gdzie leży prawda?

Święty Paweł w Liście do Galatów staje po stronie prawdy, ogłaszając z mocą: “Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa” (Ga 6,14). Dla Apostoła krzyż nie jest ani wstydem, ani ozdobą. Jest powodem do chluby, bo jest narzędziem naszego zbawienia. To na nim – jak śpiewamy w Wielki Piątek – zawisło zbawienie świata. To on jest kluczem, który otworzył bramę nieba. Bez niego nie byłoby nadziei zmartwychwstania, nie byłoby Kościoła, Sakramentów, życia wiecznego.

A my? Czasem wciąż mówimy, że krzyż w domu przynosi nieszczęście…

By zrozumieć głębię tajemnicy krzyża, posłuchajmy pewnej opowieści. O ludziach, którzy zagubieni w życiu, postanowili wrócić do utraconego raju. Znaleźli przewodnika, który zgodził się ich poprowadzić, postawił jednak jeden warunek: każdy musiał nieść sporządzony przez siebie krzyż.

Wędrówka trwała latami. Przez dżunglę, gdzie krzyż zawadzał, przez pustynię, gdzie był niepotrzebnym ciężarem. Niektórzy go porzucali, inni skracali, ułatwiali sobie życie. Po wielu latach dotarli wreszcie do celu. Przed nimi rozpościerała się piękna kraina, raj. Ostatnią przeszkodą okazała się być głęboka, nie do przebycia przepaść. Ludzie, zrezygnowani i pełni pretensji, zwrócili się do przewodnika: „Dlaczego nas nie ostrzegłeś? Jesteśmy bezradni!”

Przewodnik odpowiedział: „Przecież ja wam od początku kazałem nieść materiał na budowę kładki. To po to każdy z was dźwigał swój krzyż, aby właśnie teraz po nim przeprawić się do raju.”

I ci, którzy swój krzyż donieśli, przeszli po nim bezpiecznie na drugą stronę.

Drodzy wierni! Ta opowieść to metafora naszego życia. Ileż to razy nasz osobisty krzyż – choroba, trudna relacja, zawodowa porażka, codzienna słabość – wydaje nam się bezużytecznym ciężarem, który tylko zawadza i utrudnia życie. Chcemy go odrzucić, porzucić, „skrócić”, uciec od niego. Buntujemy się, pytając Boga: „Dlaczego?”.

A Bóg, nasz Przewodnik, mówi: „Nieście go. To nie jest bezsensowny ciężar. To jest most. To jest narzędzie, które przygotowałem dla ciebie, abyś mógł przejść z ziemi do nieba, z egoizmu do miłości, z rozpaczy do nadziei.”

Logika krzyża jest zupełnie inna niż logika tego świata. Świat mówi: unikaj cierpienia za wszelką cenę. Bóg mówi: przeżyj je z Miłością, a przemienisz je w zbawienie.

Pięknie ujął to Cyprian Kamil Norwid w wierszu „Dziecko i krzyż”. Dziecko na łodzi krzyczy do ojca: „Ojcze, maszt uderzy w most! To krzyż niebezpieczny! Wróć!”. Na co ojciec odpowiada:

"Synku! Trwogi zbądź!
To znak zbawienia!
Płyńmy! Bądź co bądź…
Patrz, jak się zmienia!
Oto - wszerz i wzwyż
Wszystko toż samo.
Gdzież się podział krzyż?
Stał nam się bramą!"

Oto najgłębsza tajemnica dzisiejszej uroczystości. Krzyż, który wydaje się zagrożeniem, w zderzeniu z wiarą i zaufaniem zmienia się w bramę. Krzyż Chrystusa jest bramą do Zmartwychwstania. Nasz codzienny krzyż, przyjęty z wiarą, jest bramą, która prowadzi nas do głębszej więzi z Bogiem i do życia wiecznego.

Nie bójmy się zatem krzyża. Nie traktujmy go jak złego omenu czy pustego symbolu. Weźmy go na swoje ramiona, tak jak Chrystus wziął swój. Nośmy go z godnością i nadzieją, bo – jak przypomina nam dzisiejsza Ewangelia – został wywyższony, „aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16).

Krzyżu Chrystusa, bądźże pochwalony…
i stań się nam bramą do życia wiecznego.

Amen.


14.09.2010 - Podwyższenie Krzyża świętego

Kilka lat temu połowa sierpnia w Warszawie trwają przepychanki i spory w sprawie krzyża przed pałacem prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu. Prymas Polski abp Józef Kowalczyk apeluje „Skończmy tę kompromitującą wojnę”. Z różnych stron internetowych zbieram wiadomości i rekonstruuję wydarzenia. Wynika z nich, że 3 sierpnia zgromadzeni na Krakowskim Przedmieściu ludzie uniemożliwili przeniesienie krzyża do kościoła św. Anny - tak miało się stać zgodnie z porozumieniem podpisanym między Warszawską Kurią, Kancelarią Prezydenta, harcerzami i Duszpasterstwem Akademickim Kościoła św. Anny. 5 sierpnia uczestnicy akademickiej pielgrzymki mieli ponieść go na Jasną Górę, po czym krzyż miał wrócić do kościoła. Krzyż został postawiony przed Pałacem Prezydenckim podczas żałoby po katastrofie smoleńskiej przez harcerzy. A później zaczęły się przepychanki i polityczne rozgrywki, w których zarówno jego „obrońcy krzyża” jaki zwolennicy przeniesienia go do kościoła wysuwają nieodparte argumenty i atuty. A ja mam wrażenie, że sam krzyż został zmanipulowany i wykorzystany do raczej politycznych niż religijnych celów. Kard. Stanisław Dziwisz 11 sierpnia na Jasnej Górze powiedział: „Krzyż nie jest i nie może być własnością żadnego ugrupowania politycznego. A przyjąć krzyż, głosić krzyż, bronić krzyża to znaczy w pierwszy rzędzie przyjąć postawę Jezusa, czyli uczynić ze swego życia dar dla Boga i dla innych ludzi”. Wygląda, więc na to, że rzeczywiście krzyż na krakowskim Przedmieściu stał się narzędziem w sporze, „zakładnikiem” w załatwianiu politycznych spraw. Inaczej mówiąc został co najmniej nadużyty albo zmanipulowany. Ale jest w tym także i pozytywny aspekt (o czym za chwilę).

Świeża jest też sprawa obecności krzyża w szkołach włoskich i wydany przez Trybunał Europejski werdykt nakazujący krzyże te usunąć. Nie minęła jeszcze fala protestów w tej sprawie, tak we Włoszech jak i w całej Europie. We Francji i w Anglii głośne były (w minionych latach) przypadki, kiedy ludzie noszący ten znak byli obrażani, szykanowani, a nawet karani za „publiczne obnoszenie się z symbolami religijnymi”.

Cokolwiek by nie powiedzieć, krzyż Chrystusa nie jest na pewno znakiem nijakim, symbolem bez znaczenia, breloczkiem do klucza czy ozdobną biżuterią do zawieszenia na szyi. I to już jest pozytywne. Znaczy to bowiem, że przynajmniej dla znacznej części społeczeństwa (polskiego, a także europejskiego) jest on jeszcze rozpoznawany ... nawet jeśli już tylko jako „znak sprzeciwu”.

Warto więc być może w tej refleksji na święto Podwyższenia Krzyża świętego zastanowić się nad jego rzeczywistą rola i znaczeniem w życiu chrześcijan, nad jego rzeczywistą obecnością w naszym życiu.

Podwyższenia Krzyża Świętego – święto obchodzone zarówno w kościele zachodnim jak i wschodnim, związane z tradycją odnalezienia relikwii krzyża, na którym umarł Jezus Chrystus. Jest on dla chrześcijan największą relikwią. Odnowiony kalendarz rzymski jako święto Podwyższenia Krzyża przyjął dzień 14 września.

Tradycja przypisuje odnalezienie Krzyża św. Helenie, matce cesarza Konstantyna Wielkiego, w 326 roku. Relikwie złożone zostały w bazylice Grobu Świętego w Jerozolimie. Od tamtej pory były uroczyście czczone przez wiernych przybywających z całego świata chrześcijańskiego. Okres ten zakończyło zdobycie Jerozolimy 20 mają 614 roku przez króla perskiego Chosroesa II. Persowie zburzyli świątynię a relikwie Krzyża zabrali z Jerozolimy.

Warto być może w tym miejscu przytoczyć raz jeszcze legendę związaną z drugim odnalezieniem tego symbolu naszej wiary. Otóż w 628 roku -kiedy cesarz bizantyjski Herakliusz pokonał Persów i odzyskał święte relikwie - postanowił sam wnieść je uroczyście do Jerozolimy wchodząc do miasta przez Bramę Złotą. Jak mówi legenda, cesarz niosąc Krzyż ubrany był w drogocenne szaty i nie mógł udźwignąć Krzyża, aby wejść do miasta. Dopiero kiedy za poradą Zachariasza biskupa Jerozolimy zdjął bogaty strój, idąc boso i w worze pokutnym wniósł Krzyż do odbudowywanej po zniszczeniu bazyliki.

Jest chyba w tej legendzie jakieś głębsze przesłanie. Krzyż Chrystusa nigdy nie może być traktowany instrumentalnie. Jest i zawsze będzie znakiem całkowitego ogołocenia i ostatecznej ofiary. Jest i zawsze będzie symbolem całkowitego poddania się woli bożej i zaufania Bogu, Który jedynie ma władzę uczynić go dla nas znakiem zbawienia. Jak powiedział na Jasnej Górze kard. Stanisław Dziwisz: „krzyż przede wszystkim powinniśmy nosić w sercu i iść drogą krzyża, dopiero wtedy mamy prawo go bronić.

Podwyższenia Krzyża Świętego (także: Pańskiego) – święto obchodzone zarówno w kościele zachodnim jak i wschodnim, związane z tradycją odnalezienia relikwii krzyża, na którym umarł Jezus Chrystus. Jest on dla chrześcijan największą relikwią. Odnowiony kalendarz rzymski jako święto Podwyższenia Krzyża przyjął dzień 14 września.

Tradycja przypisuje odnalezienie Krzyża św. Helenie, matce cesarza Konstantyna Wielkiego, w 326 roku. Relikwie złożone zostały w bazylice Grobu Świętego w Jerozolimie. Od tamtej pory były uroczyście czczone przez wiernych przybywających z całego świata chrześcijańskiego. Okres ten zakończyło zdobycie Jerozolimy 20 mają 614 roku przez króla perskiego Chosroesa II. Persowie zburzyli świątynię a relikwie Krzyża zabrali z Jerozolimy.

W 628 roku cesarz bizantyjski Herakliusz pokonał Persów i odzyskał święte relikwie. Cesarz sam wniósł je uroczyście do Jerozolimy wchodząc do miasta przez Bramę Złotą. Jak mówi legenda, cesarz niosąc Krzyż ubrany był w drogocenne szaty i nie mógł udźwignąć Krzyża, aby wejść do miasta. Dopiero kiedy za poradą Zachariasza biskupa Jerozolimy zdjął bogaty strój, idąc boso wniósł Krzyż aż do odbudowywanej po zniszczeniu bazyliki.

Takie dane faktograficzne można znaleźć na stronach internetowych
(np. http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/09-14a.php3 ).

Jakie jednak jest religijne znaczenie krzyża dla mnie, dla człowieka wierzącego, żyjącego w XXI wieku? Bardzo często nie zdajemy sobie sprawy z faktu, że krzyż nie jest tylko modną ozdobą, złotym dodatkiem biżuteryjnym. Zawieszany na ścianach kościołów i mieszkań, noszony na łańcuszku na szyi, stojący przy drodze lub na grobie ma on znaczenie nie ozdoby, ale symbolu, a nawet czegoś więcej. Jest znakiem sprzeciwu, znakiem rozpoznawczym chrześcijan, przypomnieniem Męki i Śmierci Jezusa Chrystusa. Kościół w Krzyżu Jezusa widział zawsze ołtarz, na którym Syn Boży dokonał zbawienia świata. I o tym nie wolno nam zapomnieć. Jest też krzyż symbolem chrześcijańskiej walki ze złem, jest przypomnieniem, że chrześcijaństwo nie jest religią luksusu i wygody, ale sprzeciwu i walki o dobro. Jest świadkiem Chrystusowego poniżenia i pokory, ale i zwycięstwa nad złem, nad grzechem i śmiercią. Dla Chrystusa i wielu chrześcijan był narzędziem tortur i śmierci, a jednocześnie (niejako na przekór) stał się bramą do nieba, przepustką do życia wiecznego.

W życiu codziennym unikamy cierpienia, unikamy krzyża (który jest symbolem cierpienia), boimy się go, wolimy o nim nie pamiętać, nie mówić, nie przywoływać, a przecież zdajemy sobie sprawę, że on i tak jest obecny i tak czy inaczej każdy z nas go doświadczy, bo tylko przez krzyż wiedzie droga do zbawienia. Nasz świat nastawiony na łatwy i spektakularny sukces nie chce mieć do czynienia z krzyżem, zwalcza go, odrzuca i poniża, ale dla nas, dla ludzi wierzących ten znak i symbol jest jedyną drogą do zjednoczenia z Tym, Który uczynił go narzędziem zbawczym.


Druga alternatywna wersja homilii na Uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego

W dzisiejszą uroczystość, kiedy liturgia Kościoła kieruje nasze serca i umysły ku tajemnicy Krzyża Świętego, usłyszeliśmy w Ewangelii słowa, które są jej sednem: „A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne” (J 3, 14-15). Krzyż nie jest więc końcem, ale bramą. Nie jest porażką, ale wywyższeniem. Nie jest narzędziem hańby, ale tronem chwały.

Historia dzisiejszego święta, sięgająca IV wieku i św. Heleny, która odnalazła drzewo Krzyża, oraz cesarza Herakliusza, który je odzyskał, niesie w sobie głęboką, ponadczasową legendę. Cesarz, ubrany w purpurę i drogocenne szaty, nie był w stanie unieść Krzyża i wejść przez Bramę Złotą do Jerozolimy. Udało mu się to dopiero wówczas, gdy – za radą biskupa – zszedł z królewskiego rumaka, zdjął bogate szaty, zdjął buty i przywdział wór pokutny. Dopiero w postawie pokory i uniżenia mógł udźwignąć Święte Drzewo.

Ta legenda jest niezwykle wymowną przypowieścią dla nas, chrześcijan XXI wieku. Mówi nam, że Krzyża Chrystusowego nie da się nieść w sposób triumfalistyczny, z pozycji siły i władzy. Nie może on stać się sztandarem jakiejkolwiek ziemskiej potęgi, grupy politycznej czy ideologii. Krzyż, który jest znakiem najgłębszego ogołocenia, pokory i ofiary, odziany w szaty władzy i politycznych rozgrywek, staje się nie do uniesienia. Traci swą moc i staje się… jedynie przedmiotem sporów.

Czyż nie jesteśmy dziś świadkami takich właśnie prób „unoszenia Krzyża” w niewłaściwy sposób? Niedawne spory o krzyż przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie, gdzie święty znak stał się „zakładnikiem” politycznych przepychanek, boleśnie nas o tym przekonują. Jak trafnie zauważył Kardynał Stanisław Dziwisz: „Krzyż nie jest i nie może być własnością żadnego ugrupowania politycznego. A przyjąć krzyż, głosić krzyż, bronić krzyża to znaczy w pierwszy rzędzie przyjąć postawę Jezusa, czyli uczynić ze swego życia dar dla Boga i dla innych ludzi”.

Spory o krzyże w przestrzeni publicznej, czy to w Polsce, czy we Włoszech, gdzie Europejski Trybunał nakazywał ich usunięcie ze szkół, pokazują jednak coś jeszcze. Pokazują, że Krzyż Chrystusa wciąż jest znakiem, który się liczy. Nie jest obojętnym breloczkiem do kluczy, modną biżuterią czy neutralnym elementem dekoracji. Dla jednych jest znakiem sprzeciwu, dla innych znakiem nadziei, dla jeszcze innych – wyzwaniem. Ale nikt nie może przejść obok niego obojętnie. I to jest pozytywne. Świadczy to o tym, że jego moc, choć często wypaczana, wciąż działa.

Jaka zatem jest nasza, chrześcijan, rola?

Naszym zadaniem jest „podwyższać” Krzyż we właściwy sposób. Nie na sztandarach ludzkich waśni, ale w naszych sercach i w naszym codziennym życiu. Podwyższać Krzyż to znaczy:

  • Najpierw go przyjąć– uznać, że droga do zmartwychwstania wiedzie przez ofiarę, a droga do chwały – przez służbę.
  • Następnie go nieść– z pokorą i ufnością, tak jak cesarz Herakliusz, przyjmując krzyż codziennych trudów, chorób, przeciwności i niesprawiedliwości, nie szukając ludzkich oklasków.
  • Wreszcie – głosić go– nie przez agresywną obronę symboli, ale przez miłość, która jest owocem Krzyża. Przez czynienie ze swego życia daru dla Boga i dla bliźniego.

Świat nastawiony na łatwy sukces, przyjemność i konsumpcję odrzuca Krzyż, bo jest on znakiem sprzeciwu wobec tej logiki. My, chrześcijanie, wiemy, że tylko on jest prawdziwą „przepustką do życia wiecznego”. Prawdziwe „bronienie krzyża” zaczyna się nie na placach miast, ale w ciszy naszych domów, gdy przezwyciężamy egoizm; w naszych miejscach pracy, gdy działamy uczciwie; w naszych wspólnotach, gdy dźwigamy brzemiona jedni drugich.

Nieśmy więc Krzyż tak, jak nas do tego zachęcał Kardynał Dziwisz: „Krzyż przede wszystkim powinniśmy nosić w sercu i iść drogą krzyża, dopiero wtedy mamy prawo go bronić”.

Niech Krzyż Chrystusowy, wywyższony dla naszego zbawienia, będzie dla nas światłem na drodze do domu Ojca. Niech nas umacnia w dobrym, byśmy – odarci z pychy i egoizmu – mogli go godnie nieść przez życie.

Amen.


14.09.2009 - Podwyższenie Krzyża świętego

Podwyższenia Krzyża Świętego (także: Pańskiego) – święto obchodzone zarówno w kościele zachodnim jak i wschodnim, związane z tradycją odnalezienia relikwii krzyża, na którym umarł Jezus Chrystus. Jest on dla chrześcijan największą relikwią. Odnowiony kalendarz rzymski jako święto Podwyższenia Krzyża przyjął dzień 14 września.

Dla przypomnienia warto może podać kilka faktów dotyczących samego święta.

Tradycja przypisuje odnalezienie Krzyża św. Helenie, matce cesarza Konstantyna Wielkiego, w 326 roku. Relikwie złożone zostały w bazylice Grobu Świętego w Jerozolimie. Od tamtej pory były uroczyście czczone przez wiernych przybywających z całego świata chrześcijańskiego. Zdobycie Jerozolimy 20 maja 614 roku przez króla perskiego Chosroesa II uniemożliwiło chrześcijanom kontynuowanie pielgrzymek do relikwii Krzyża świętego. Persowie zburzyli świątynię a relikwie Krzyża zabrali z Jerozolimy.

W 628 roku cesarz bizantyjski Herakliusz pokonał Persów i odzyskał święte relikwie. Cesarz sam wniósł je uroczyście do Jerozolimy wchodząc do miasta przez Bramę Złotą. Jak mówi legenda, cesarz niosąc Krzyż ubrany był w drogocenne szaty i nie mógł udźwignąć Krzyża, aby wejść do miasta. Dopiero kiedy za poradą Zachariasza biskupa Jerozolimy zdjął bogaty strój, idąc boso wniósł Krzyż do odbudowywanej po zniszczeniu bazyliki.

W czytaniach na dzisiejsze święto pojawia się -w pierwszym czytaniu z Księgi Liczb- obraz wywyższenia węża na pustyni, jako znaku zbawienia dla Izraelitów uznających swoje nieposłuszeństwo wobec Boga i proszących Mojżesza o wstawiennictwo. Do wydarzenia tego odwołuje się Jezus w dzisiejszej Ewangelii w rozmowie z Nikodemem. Wywyższenie węża na pustyni było jedynie zapowiedzią, obrazem zbawczego wywyższenia Syna Człowieczego na krzyżu. Chrystus zgodził się na to haniebne i poniżające wywyższenie tylko dlatego, aby „każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3:16). Krzyż -znak hańby i poniżenia, najbardziej nieludzkie i zbrodnicze narzędzie kary stał się znakiem zbawienia tylko dlatego, że Zbawiciel świata wybrał ten rodzaj odkupieńczej śmierci. Nie wolno nam jednak zapominać, że Mojżesz wywyższył węża na pustyni, jako znak zbawienia na prośbę skruszonych Izraelitów. Krzyż będzie dla mnie znakiem zbawienia tylko wtedy, kiedy ze skruchą uznam, że zbawienia potrzebuję. Wielu nosi ozdobne krzyżyki na złotych łańcuszkach jedynie jako drogocenną biżuterię, wielu nosi krzyżyk jako talizman, lub amulet, fetysz lub po prostu maskotkę. Nie można jednak mieć takiego magicznego nastawienia do krzyża. Nie jest on automatem lub czarodziejskim amuletem. Samo posiadanie lub noszenie krzyża nie da nam zbawienia, jeśli -jak Izraelici- nie staniemy przed Bogiem w prawdzie o nas samych, jeśli nie będzie w nas skruchy i chęci zmiany, nawrócenia, jeśli nie będzie w nas ducha pokory i posłuszeństwa na wzór Tego, Który „istniejąc w postaci Bożej … ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stał się posłusznym aż do śmierci”. Krzyż nie jest magicznym fetyszem, ale znakiem posłuszeństwa Bogu i pokory. Nie wolno nam o tym zapominać, kiedy czcimy krzyż Chrystusa, kiedy krzyż ten zakładamy sobie na ozdobnym łańcuszku na szyję lub wieszamy na ścianie. Krzyż jest raczej wezwaniem, jest zobowiązaniem i zaproszeniem do naśladowania Chrystusa. Od lat noszę w moim portfelu niewielką plastikową kartę w z symbolem krzyża, a na niej słowa:

„Noszę ten krzyżyk w mojej kieszeni, aby przypominał mi kim jestem, aby przypominał mi, że należę do Chrystusa bez względu na to, gdzie jestem i co robię. To nie jest mój znak identyfikacyjny dla innych, ale jest to raczej znak dla mnie, że moim Panem i Mistrzem jest Chrystus posłuszny Bogu aż do śmierci krzyżowej.”

Może słowa te warte są zapamiętania, aby krzyż Chrystusa nie był dla nas pustym symbolem lub maskotką.


Trzecia alternatywna wersja homilii na Uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego

Gromadzimy się dzisiaj w tym świętym miejscu, by obchodzić jedną z najgłębiej poruszających uroczystości w naszym kalendarzu liturgicznym – Uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego. To święto, które sięga samych korzeni naszej wiary, łącząc historię, tajemnicę i najgłębszą nadzieję zbawienia.

Jak przypomina nam dzisiejsza liturgia, sięgamy dziś do wydarzeń sprzed wieków. Tradycja opowiada o świętej Helenie, matce cesarza Konstantyna, która w 326 roku odnalazła w Jerozolimie drzewo Krzyża naszego Zbawiciela. Ta największa relikwia chrześcijaństwa stała się źródłem niewyobrażalnej czci dla pielgrzymów przybywających z całego świata. Ale historia Krzyża to także historia walki między światłem a ciemnością. Gdy Persowie zdobyli Jerozolimę w 614 roku, zburzyli świątynię i zabrali Świętą Relikwię, jakby chcieli wydrzeć światu znak zbawienia.

Jednak Krzyża Chrystusowego nie da się na zawsze ukryć. W 628 roku cesarz Herakliusz odzyskał go i w triumfalnym pochodzie niósł z powrotem do Świętego Miasta. I tu dotykamy pierwszej, niezwykle ważnej prawdy. Legenda mówi, że cesarz, ubrany w cesarskie purpury i drogocenne szaty, nie mógł udźwignąć Krzyża i wejść do miasta przez Złotą Bramę. Udało mu się to dopiero wtedy, gdy – za radą biskupa Jerozolimy – zdjął insygnia władzy, przywdział proste szaty i boso, w pokorze, wniósł Drzewo Życia do odbudowywanej bazyliki. To pierwsze przesłanie dzisiejszego święta: by podnieść Krzyż, by go czcić, by naprawdę go unieść w swoim życiu, trzeba najpierw zdejmować – zdjąć pychę, pozory, bogactwa egoizmu, by przywdziać pokorę.

Ta ziemska historia odnalezienia i podwyższenia Relikwii jest jednak tylko odbiciem znacznie głębszej, Bożej rzeczywistości. Aby ją zrozumieć, Kościół daje nam dziś do rozważenia fragment z Księgi Liczb. Izraelici na pustyni, dotknięci jadem węży, w poczuciu winy i skrusze wołają do Boga o ratunek. Bóg każe Mojżeszowi wywyższyć miedzianego węża na palu, aby każdy, kto weń spojrzy z wiarą, został ocalony.

Do tego właśnie obrazu odwołuje się Pan Jezus w rozmowie z Nikodemem. Mówi: „Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne”. Wywyższenie węża było tylko zapowiedzią. Prawdziwym Wywyższeniem, które niesie prawdziwe zbawienie, jest Podwyższenie Krzyża – haniebnego narzędzia śmierci, które przez mękę i posłuszeństwo Chrystusa stało się drzewem życia.

I tu dochodzimy do sedna dzisiejszej refleksji. Czym dla mnie jest Krzyż? Jak go „podnoszę” w moim codziennym życiu?

Św. Paweł w Liście do Filipian daje nam odpowiedź: Chrystus, „istniejąc w postaci Bożej (…) ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stał się posłuszny aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej”. Krzyż jest więc przede wszystkim znakiem pokory i posłuszeństwa Bogu.

Czy tak go traktuję? Wielu z nas nosi ozdobne krzyżyki na złotych łańcuszkach. I nie ma w tym nic złego, dopóki nie staje się on jedynie drogocenną biżuterią, talizmanem, amuletem czy modną maskotką. Krzyż nie jest magicznym fetyszem. Samo jego posiadanie czy noszenie nie da nam zbawienia. Tak jak miedziany wąż ocalał tylko tych, którzy uznali swój grzech i z wiarą spojrzeli na znak, tak Krzyż Chrystusa będzie dla mnie znakiem zbawienia tylko wtedy, gdy ze skruchą uznam, że zbawienia potrzebuję.

Krzyż jest wezwaniem, zobowiązaniem i zaproszeniem do naśladowania Chrystusa. Jest znakiem dla nas, że naszym Panem i Mistrzem jest „Chrystus posłuszny Bogu aż do śmierci krzyżowej”.

Niech naszą modlitwą w tym dniu będzie prośba, aby Krzyż, który czcimy, który wieszamy w naszych domach i nosimy na piersi, nigdy nie stał się dla nas pustym symbolem. Niech będzie żywym znakiem naszej tożsamości – przypomnieniem, kim jesteśmy i do Kogo należymy. Niech nas zaprasza do ogołocenia z pychy, do pokory i do radykalnego posłuszeństwa woli Bożej.

Niech Krzyż Święty, który dziś z taką czcią podwyższamy, będzie dla nas światłem na drodze nawrócenia i źródłem mocy do niesienia codziennych krzyży, prowadzących do życia wiecznego.

Amen.


5 propozycji homilii na Uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego, opartych na czytaniach liturgicznych.

Homilia 1: Krzyż – paradoks mocy i miłości

Temat: Krzyż, który był narzędziem hańby, stał się dla nas znakiem zwycięstwa i źródłem życia.

Wprowadzenie:

  • Rozpocznij od współczesnego postrzegania cierpienia i porażki. Jak świat unika krzyża, słabości, poświęcenia.
  • Uroczystość Podwyższenia Krzyża każe nam spojrzeć na to, co świat uznaje za słabość, jak na największą moc.

Rozwinięcie:

  1. Stary Testament zapowiada (Lb 21,4b-9):
    • Ludzie giną od jadu grzechu (węże). Ich własne siły nie wystarczają, by się ocalić.
    • Ratunek przychodzi z góry, od Boga, ale w bardzo konkretny sposób: muszą spojrzeć na symbol swojej udręki (węża). To akt zawierzenia i posłuszeństwa słowu Boga.
    • Wąż na palu to zapowiedźprawdziwego lekarstwa.
  2. Ewangelia wypełnia (J 3,13-17):
    • Jezus odnosi się wprost do tego wydarzenia: “Jak Mojżesz wywyższył węża… tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego”.
    • Krzyż jest nowym “wywyższonym znakiem”. Spojrzenie na ukrzyżowanego Chrystusa z wiarą przynosi ocalenie nie od fizycznej, ale od wiecznej śmierci.
    • Motywem jest nie gniew, ale MIŁOŚĆ: “Tak Bóg umiłował świat…”.
  3. List do Filipian tłumaczy (Flp 2,6-11):
    • Dlaczego właśnie krzyż? Ponieważ jest szczytem uniżenia i posłuszeństwa Chrystusa.
    • Droga Jezusa:równy Bogu -> sługa -> śmierć krzyżowa -> WYWYŻSZENIE.
    • Bóg wywyższa nie ludzką potęgę, ale pokorne oddanie. Krzyż staje się tronem, z którego Chrystus panuje.

Zakończenie/Praktyczne zastosowanie:

  • Gdzie ja “uchybiam” przed krzyżem? Gdzie go unikam w moim życiu? (W trudnościach, w wymagającej miłości, w codziennym poświęceniu?).
  • Zachęta, byśmy “spojrzeli” dziś z wiarą na Krzyż – w kościele, w naszych domach. To nie jest symbol klęski, ale znak nadziei, że przez posłuszeństwo i miłość Bóg przemienia nawet największe zło w zbawienie.

Homilia 2: Spojrzeć z wiarą. Trzy spojrzenia na Krzyż.

Temat: Nasze zbawienie zależy od tego, w jaki sposób patrzymy na Krzyż Chrystusa.

Wprowadzenie:

  • Opis sceny z pustyni: ludzie umierają, ale ci, którzy posłuchali słowa Bożego i spojrzeli na miedziany znak, zostali ocaleni.
  • Tak samo dziś: nasze duchowe życie lub śmierć zależą od tego, jak patrzymy na Krzyż.

Rozwinięcie – trzy rodzaje spojrzenia:

  1. Spojrzenie świata (spojrzenie “z dołu”):
    • Dla Rzymian i Greków krzyż był symbolem hańby, okrucieństwa, porażki. Dla wielu dziś jest reliktem przeszłości, głupstwem (por. 1 Kor 1, 23).
    • To spojrzenie widzi tylko cierpienie i absurd, nie dostrzega w nim sensu.
  2. Spojrzenie Boga (spojrzenie “z góry” – Flp 2,6-11):
    • Bóg patrzy na Krzyż i widzi najdoskonalszy akt miłości i posłuszeństwa swojego Syna.
    • Widzi Syna, który “ogołocił samego siebie”. Krzyż to nie porażka, ale zwycięstwo pokory nad pychą, miłości nad egoizmem.
    • Bóg na to spojrzenie odpowiadapotężnym wywyższeniem Zmartwychwstania i Wniebowstąpienia.
  3. Spojrzenie wiary (nasze spojrzenie – J 3,13-17):
    • To spojrzenie Izraelitów na pustyni: spojrzenie ufne, posłuszne słowu Bożemu.
    • My, patrząc na Krzyż z wiarą, widzimy to, co widzi Bóg: znak niewyobrażalnej miłości. “Tak Bóg umiłował świat…”.
    • W Krzyżu odkrywamy naszą godność (Chrystus umarł za mnie) i źródło nadziei (że moje cierpienie też może mieć zbawczy sens).

Zakończenie/Praktyczne zastosowanie:

  • Zachęta, byśmy świadomie patrzyli na krzyż w naszych domach, nosili go z godnością.
  • Niech to nie będzie ozdoba, ale akt wiary. Gdy jest ciężko, gdy tracisz cierpliwość (jak Izraelici na pustyni) – spójrz na Krzyż. To lekarstwo na jad grzechu i zniechęcenia.

Homilia 3: Droga w dół, która prowadzi w górę

Temat: Boża logika jest odwrotna od ludzkiej: aby zostać wywyższonym, trzeba się uniżyć.

Wprowadzenie:

  • Przedstaw światową logikę sukcesu: kariera, władza, samowystarczalność, dążenie do bycia “na górze”.
  • Ewangelia proponuje inną drogę – drogę Chrystusa, która jest “szaleństwem” dla świata.

Rozwinięcie – analiza “drogi” Jezusa (Flp 2,6-11):

  1. Krok 1: Uniżenie (kenoza):
    • “Nie skorzystał…” – dobrowolna rezygnacja z przywilejów bóstwa.
    • “Ogołocił samego siebie… przyjął postać sługi” – stał się jednym z nas.
    • “Uniżył samego siebie… aż do śmierci krzyżowej” – przyjął najhaniebniejszą śmierć.
    • To jest maksymalne zejście w dół.
  2. Krok 2: Wywyższenie (przez Boga):
    • “Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył”.
    • Uniżenie nie było celem, ale drogądo chwały. Bóg wynagradza pokorę i posłuszeństwo.
    • Imię Jezus (Jahwe zbawia) ma moc zbawczą.
  3. Wypełnienie zapowiedzi (Lb 21 i J 3):
    • Wąż został wywyższonyna palu, by dawać życie.
    • Jezus został wywyższonyna Krzyżu (a potem w chwale), by dać życie wieczne.
    • Krzyż jest najdoskonalszym znakiem tej “drogi w dół, która prowadzi w górę”.

Zakończenie/Praktyczne zastosowanie:

  • Jak ja podchodzę do uniżenia? Do służby? Do bycia ostatnim?
  • Nasze “podwyższenie” nie dokonuje się przez przebijanie się łokciami, ale przez chrześcijańską pokorę, służbę i miłość, na wzór Chrystusa.
  • Krzyż wzywa nas do tej właśnie, ewangelicznej logiki.

Homilia 4: Krzyż – objawienie Miłosierdzia

Temat: W wydarzeniu Krzyża Bóg objawia swoją najgłębszą naturę: jest Miłością, która przebacza i ratuje.

Wprowadzenie:

  • Na pustyni ludzie zgrzeszyli, ale gdy żałowali, Bóg dał im sposób na ocalenie.
  • Dzisiejsza uroczystość to święto nadziei dla grzeszników.

Rozwinięcie:

  1. Grzech i jego konsekwencje (Lb 21,4b-9):
    • Realność grzechu (“zgrzeszyliśmy”) i realność kary (węże, śmierć).
    • Grzech oddala od Boga i niszczy życie.
  2. Bóg nie chce potępienia, ale zbawienia (J 3,13-17):
    • To kluczowy fragment homilii. “Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony”.
    • Krzyż jest najwyższym dowodem tej prawdy. Bóg nie stoi z boku z wyrokiem, ale wchodzi w samo serce ludzkiego cierpienia i grzechu, by je wziąć na siebie.
    • Krzyż to “pomnik” Miłosierdzia, a nie zemsty.
  3. Miłosierdzie wymaga odpowiedzi (Flp 2 i nawiązanie do Lb):
    • Miłosierdzie nie jest tanie. Wymagało najwyższej ceny – krwi Syna Bożego.
    • Wymaga też naszej odpowiedzi: wiary(“każdy, kto w Niego wierzy” - J 3) i pokory (uznania, że potrzebujemy Zbawiciela, jak Izraelici na pustyni).
    • Hymn o kenozie pokazuje, jak daleko sięga Boża miłość – aż do całkowitego ogołocenia.

Zakończenie/Praktyczne zastosowanie:

  • Czy wierzę, że nie ma takiego grzechu, którego Bóg nie mógłby mi przebaczyć, jeśli tylko spojrzę z wiarą na Krzyż?
  • Zachęta do skorzystania z sakramentu pojednania – naszego “spojrzenia” na miedzianego węża dziś.
  • Krzyż przypomina: jesteś umiłowany, jesteś wybawiony.

Homilia 5: Od symbolu śmierci do Drzewa Życia

Temat: Krzyż Chrystusa przekształca znaczenie cierpienia i śmierci, czyniąc je bramą do życia.

Wprowadzenie:

  • Krzyż w czasach Chrystusa był narzędziem tortur i egzekucji. Budził przerażenie.
  • Dziś zdobimy go złotem, nosimy na szyi. Co się stało? Co zmieniło jego znaczenie?

Rozwinięcie:

  1. Stare drzewo śmierci (kontekst historyczny i Lb 21):
    • Drewno krzyża było narzędziem śmierci.
    • Nawiązanie do drzewa poznania dobra i zła w Raju, którego owoc przyniósł śmierć.
    • Wąż na pustyni również był związany z drzewem/palem i śmiercią.
  2. Nowe Drzewo Życia (J 3,13-17 i Flp 2):
    • Chrystus, wisząc na drzewie krzyża, przejął na siebie jad grzechu (symbolizowany przez węże) i go unicestwił.
    • Przez Jego śmierć krzyż stał się nowym Drzewem Życia. Jego owocem jest życie wieczne dla każdego, kto weń wierzy.
    • To nie drewno ma moc, ale Osoba na nim zawieszona – Bóg-Człowiek, który zwyciężył śmierć.
  3. Nasze drzewa życia (zastosowanie):
    • Każdy z nosi swój “krzyż” – trudności, choroby, cierpienia.
    • Chrystus nie przyszedł usunąć wszystkich krzyży, ale napełnić je sensem.
    • Przez zjednoczenie z Nim, nasze codzienne krzyże przestają być bezsensowną męką, a stają się – jak Jego Krzyż – narzędziami duchowego wzrostu, ofiary i zbawienia.

Zakończenie/Praktyczne zastosowanie:

  • Nie prośmy Boga, by od razu usuwał nasze krzyże. Prośmy, aby dał nam siłę nieść je z miłością, tak jak Chrystus.
  • Niech Krzyż Święty będzie dla nas przypomnieniem, że ostatecznym słowem Boga nie jest cierpienie, ale ŻYCIE.

sobota, 6 września 2025

XXIII Niedziela w ciągu roku – C

 Mdr 9,13-18

Któż bowiem z ludzi rozezna zamysł Boży albo któż pojmie wolę Pana? Nieśmiałe są myśli śmiertelników i przewidywania nasze zawodne, bo śmiertelne ciało przygniata duszę i ziemski przybytek obciąża lotny umysł. Mozolnie odkrywamy rzeczy tej ziemi, z trudem znajdujemy, co mamy pod ręką - a któż wyśledzi to, co jest na niebie? Któż poznał Twój zamysł, gdyś nie dał Mądrości, nie zesłał z wysoka Świętego Ducha swego? I tak ścieżki mieszkańców ziemi stały się proste, a ludzie poznali, co Tobie przyjemne, i wybawiła ich Mądrość.

Flm 1,9b-10.12-17

Jako stary Paweł, a teraz jeszcze więzień Chrystusa Jezusa - proszę cię za moim dzieckiem - za tym, którego zrodziłem w kajdanach, za Onezymem. Jego ci odsyłam; ty zaś jego, to jest serce moje, przyjmij do domu! Zamierzałem go trzymać przy sobie, aby zamiast ciebie oddawał mi usługi w kajdanach /noszonych dla/ Ewangelii. Jednakże postanowiłem nie uczynić niczego bez twojej zgody, aby dobry twój czyn był nie jakby z musu, ale z dobrej woli. Może bowiem po to oddalił się od ciebie na krótki czas, abyś go odebrał na zawsze, już nie jako niewolnika, lecz więcej niż niewolnika, jako brata umiłowanego. /Takim jest on/ zwłaszcza dla mnie, ileż więcej dla ciebie zarówno w doczesności, jak w Panu. Jeśli więc się poczuwasz do łączności ze mną, przyjmij go jak mnie!

Łk 14,25-33

A szły z Nim wielkie tłumy. On zwrócił się i rzekł do nich:

Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć. Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestoma tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko i prosi o warunki pokoju. Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem.

Homilia

Kto nie ma w nienawiści ... – I

Szokujące słowa wypowiada dziś Jezus. Szokujące i bardzo wymagające. Czytając dzisiejszą Ewangelię zadaję sobie pytanie: „czy to czego wymaga Chrystus jest dla normalnych ludzi, czy może tylko dla wybranych?” Jak można "mieć w nienawiści" swoich najbliższych, swoich rodziców, swoją rodzinę? Przecież to jest nieludzkie, przecież to jest wbrew przykazaniu miłości. Czy nie jest to jeden z tych momentów, gdzie Chrystus zaprzecza sam sobie? Jeśli bowiem dosłownie potraktować wezwanie Mistrza, to życie człowieka, życie ucznia chrystusowego staje się całkowicie niezrozumiałe, a nawet sprzeczne. Z jednej strony wymaganie stawiane w dzisiejszej Ewangelii, a z drugiej strony powtarzane wielokrotnie przykazanie miłości bliźniego...

Najbardziej jednak drastyczne są ostatnie słowa: "Kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada nie może być moim uczniem!” Czy takie radykalne podejście do chrześcijaństwa jest jeszcze możliwe dla normalnego człowieka, czy jest to raczej już tylko „ścieżka dla orłów”, powołanie dla wybranych, wyzwanie dla "zawodowców"? Na czym polega owo wyrzekanie się wszystkiego, owo zaparcie się siebie?

Sądzę, że w odpowiedzi na te wszystkie, powyżej postawione pytania trzeba najpierw rozróżnić dwie rzeczy:

- po pierwsze Chrystus mówiąc w taki właśnie obrazowy sposób, chce nam uzmysłowić to, o czym w kilka wieków później św. Augustyn będzie uczył mówiąc: „Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu w twoim życiu, to wszystko jest na właściwym miejscu, ale jeśli Bóg nie jest na pierwszym miejscu w twoim systemie wartości, to w twoim życiu jest bałagan i wszystko jest poprzestawiane.

- i po drugie, musimy sobie ustawicznie stawiać pytania o to, czy żyjemy radykalizmem ewangelicznym.

Takie pytania musimy sobie stawiać osobiście. Na czym – według mnie - polega ów radykalizm ewangeliczny? Co znaczy - dla mnie - wyrzekanie się wszystkiego? Jak ja mam nieść mój własny krzyż, aby być godnym miana ucznia Chrystusowego? Nie ma bowiem w tym względzie jakichś generalnych rozwiązań i ogólnych recept. Nie ma jednej, ogólnie powszechnej odpowiedzi. Innego radykalizmu będzie potrzebował kartuski zakonnik czy siostra zakonna, a innego matka chorego dziecka, czy ojciec wielodzietnej rodziny. Innego zaparcia się siebie będzie Chrystus oczekiwał od ucznia przed maturą, a innego od dyrektora zakładu pracy przed bardzo trudną decyzją personalną. Inaczej będzie ten ewangeliczny radykalizm realizowała matka czy ojciec w rodzinie, a inaczej ksiądz, inaczej dziecko a inaczej człowiek dorosły i w podeszłym wieku. Ale też nie można pozostawić tego fragmentu Ewangelii z boku, udawać, że go nie ma, że jest to tylko wynik redakcyjnych zabiegów św. Łukasza. Ewangeliczny radykalizm jest jednym z najważniejszych przesłań chrześcijaństwa. I bez niego wszystko rozmywa się w nijakości, w mdłym moralizatorstwie i słodkim ględzeniu.  Nie można też twierdzić, że jest on wezwaniem tylko dla mnichów, dla wybranych, dla żyjących „na górnych półkach”. To byłoby nieporozumienie. Wezwanie Chrystusa jest skierowane do uczniów, a nie do wybranych. Każdy oczywiście musi „usiąść i obliczyć wydatki”, czy będzie zdolny podołać nałożonym sobie zobowiązaniom, ale to musi zrobić każdy, a nie tylko ten kto czuje specjalne powołanie do kapłaństwa, czy życia konsekrowanego.

Każdy musi rozważyć i policzyć czy stać go na poniesienie wszystkich konsekwencji swojej decyzji. Niemniej jednak każdy z nas jest osobiście zobowiązany do klarownych i definitywnych rozstrzygnięć.

I kiedy Chrystus mówi bardzo zdecydowanie i jednoznacznie: „nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem”, to nie jest to tylko retoryczna figura literacka, ale faktyczny i realny wymóg stawiany prawdziwemu wyznawcy Chrystusa.  Jak bowiem ktoś powiedział: „Być oderwanym od wszystkiego, to podstawowy warunek, aby nie być na wszystko obojętnym”.

Być może we współczesnym świecie tak wiele jest obojętności i zobojętnienia na los innych właśnie dlatego, że ludzie są za bardzo przywiązani do tego co posiadają i nie umieją nabrać dystansu. Chrystus proponuje więc bardzo skuteczne lekarstwo na obojętność i znieczulicę, oderwanie się od wszystkiego i umieszczenie na centralnym miejscu mojego życia samego Boga, bo (warto może powtórzyć słowa św. Augustyna): „Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu w twoim życiu, to wszystko jest na właściwym miejscu, ale jeśli Bóg nie jest na pierwszym miejscu w twoim systemie wartości, to w twoim życiu jest bałagan.

A jak jest w twoim życiu?


Kazanie na XXIII Niedzielę Zwykłą, Rok C

„Kto nie ma w nienawiści…” – II

Szokujące słowa. Słowa, które ranią, budzą sprzeciw i które, czytane dosłownie, zdają się przeczyć wszystkiemu, czego nas nauczano. Jak to możliwe, że Ten, który jest Miłością, każe nam „mieć w nienawiści” ojca, matkę, żonę, dzieci, nawet… własne życie? Jak pogodzić to z czwartym przykazaniem, z przykazaniem miłości bliźniego? Czyżby Chrystus zaprzeczał sam sobie? A może to wezwanie nie jest dla nas, zwykłych ludzi, lecz tylko dla wybranych – dla zakonników, misjonarzy, dla tych, którzy żyją na „duchowych wyżynach”?

Te pytania są ważne. Są znakiem, że słuchamy Ewangelii poważnie i że nie chcemy jej spłycić. I właśnie dlatego musimy wejść głębiej, poza warstwę literacką, by dotknąć sedna przesłania Jezusa.

Język, którego używa Pan, to język semickiej przenośni, język mocnego, radykalnego kontrastu. On nie nawołuje do emocjonalnej nienawiści, do zła i pogardy dla tych, których kochamy. To byłoby sprzeczne z Jego własnym nauczaniem. On mówi o prymacie, o pierwszeństwie. Mówi o fundamentalnym wyborze, przed którym staje każdy, kto chce iść za Nim naprawdę. Chodzi o to, że miłość do Niego ma tak absolutny i pierwszy charakter, że w porównaniu z nią, nawet największe i najświętsze ludzkie miłości mogą się wydawać jak „nienawiść”. To nie jest deprecjacja rodziny, ale ustawienie właściwej hierarchii. Jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko inne znajdzie swoje właściwe, dobre i piękne miejsce. Jeśli cokolwiek innego – nawet rodzina, praca, nasze plany czy bezpieczeństwo – zajmie Jego miejsce, wówczas całe nasze życie staje się bałaganem, jak uczył św. Augustyn.

Podobnie jest z tym drugim, równie radykalnym wezwaniem: *„Kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem”*. Czy to znaczy, że mamy wszystko rzucić, rozdać i iść w świat? Dla niektórych, jak św. Franciszek, tak właśnie wyglądało to powołanie. Ale dla większości z nas to wezwanie ma głębszy, duchowy wymiar.

„Wyrzec się wszystkiego” to niekoniecznie fizycznie wszystkiego się pozbyć. To znaczy wyrzec się wewnętrznego przywiązania, panowania tych rzeczy nad naszym sercem. To oderwanie serca od tego, co posiadamy, abyśmy mogli to wszystko traktować jako dar, a nie jako cel sam w sobie. Być może we współczesnym świecie tak wiele jest obojętności i znieczulicy na los innych właśnie dlatego, że ludzie są tak bardzo przywiązani do tego, co posiadają, że nie potrafią już niczego ani nikogo innego naprawdę kochać. Chrystus proponuje lekarstwo: oderwanie się, by nie być obojętnym.

Dlatego właśnie to radykalne wezwanie nie jest jedynie „ścieżką dla orłów”. Jest skierowane do wszystkich uczniów, czyli do każdego z nas tutaj zgromadzonych. Ale nie ma jednej, uniwersalnej recepty na jego wypełnienie. Inaczej ten radykalizm będzie wyglądał w życiu matki, która rezygnuje z kariery, by opiekować się niepełnosprawnym dzieckiem. Inaczej u ojca, który po ciężkim dniu pracy znajduje jeszcze siłę, by pobawić się z synami, zamiast włączyć telewizor. Inaczej u nastolatka, który ma odwagę przyznać się do wiary w szkole. Inaczej u dyrektora, który podejmuje trudną, ale uczciwą decyzję finansową. Inaczej u osoby starszej, która z godnością i ufnością znosi samotność i chorobę.

Radykalizm Ewangelii polega na tym, by w mojej konkretnej sytuacji życiowej, na moim miejscu, Bóg był zawsze na pierwszym miejscu. By Jego wola, Jego miłość, Jego Ewangelia były kompasem wszystkich moich decyzji – dużych i małych.

Dlatego Chrystus każe nam „usiąść i obliczyć wydatki”. To wezwanie do roztropności i dojrzałości. Zanim powiesz „tak”, pomyśl, co to „tak” oznacza. Ale to nie jest wezwanie, by odłożyć decyzję na później. To wezwanie, by ją podjąć świadomie. Każdy z nas jest osobiście zobowiązany do klarownych i definitywnych rozstrzygnięć.

A zatem, co to znacze dla mnie dziś, w tym tygodniu, „wyrzec się wszystkiego”? Od czego muszę oderwać swoje serce, by było wolne dla Boga i dla bliźnich? Jaki jest mój krzyż – moje codzienne obowiązki, trudności, wyrzeczenia – który mam wziąć i nieść z miłością?

Nie udawajmy, że tych słów w Ewangelii nie ma. To one nadają chrześcijaństwu smak, moc i autentyczność. Bez tego radykalizmu wszystko rozmywa się w nijakości, w mdłym moralizatorstwie i słodkim ględzeniu.

Pytanie, które postawił na początku kaznodzieja, jest pytaniem, które na końcu musi zadać sobie każdy z nas: A jak jest w twoim życiu? Gdzie jest Bóg w twoim systemie wartości? Na którym miejscu?

Niech Eucharystia, w której przyjmiemy Tego, który dla nas wyrzekł się wszystkiego, da nam siłę, byśmy i my, każdego dnia, umieli wybierać Go jako nasze pierwsze i jedyne Dobro.

Amen.


 Oto 5 propozycji kazań na XXIII Niedzielę Zwykłą, rok C, opartych na podanych czytaniach.

Schemat 1: MĄDROŚĆ KRZYŻA – JEDYNA DROGA ROZPOZNANIA BOGA

Temat: Prawdziwa Mądrość, która pochodzi od Ducha Świętego, pozwala nam podjąć radykalną decyzję pójścia za Chrystusem.

Wprowadzenie:

  • Rozpocznij od pytania o nasze ludzkie plany i zamierzenia. Często wszystko starannie kalkulujemy (remont, wakacje, inwestycje). A jak kalkulujemy nasze życie duchowe?
  • Dzisiejsze czytania pokazują, że nasze ludzkie kalkulacje są zawodne, a prawdziwa mądrość pochodzi tylko od Boga i prowadzi do decyzji, które świat może uznać za nierozsądne.

Rozwinięcie:

  1. Brak Mądrości (Mdr 9,13-18):
    • Autor Księgi Mądrości ukazuje ograniczenie człowieka: “ziemski przybytek obciąża lotny umysł”. Sami z siebie nie jesteśmy w stanie pojąć Bożych zamysłów.
    • Nasze ludzkie myślenie jest często przyziemne, skoncentrowane na wygodzie, sukcesie, unikaniu cierpienia. Tą drogą nie poznamy Boga.
    • Prawdziwe poznanie jest darem: Bóg “zesłał z wysoka Świętego Ducha swego”. To Duch Święty daje nam prawdziwą Mądrość.
  2. Przykład Mądrości (Flm 1,9b-17):
    • Św. Paweł działa pod wpływem tej Bożej Mądrości. Jego prośba do Filemona jest nieracjonalnaw świetle prawa świata: niewolnika (majątek) należy ukarać, a nie traktować jak brata.
    • Mądrość Pawła każe mu widzieć w Onezymie nie “rzecz”, ale “swoje serce”, “brata umiłowanego”. To rewolucyjna zmiana perspektywy.
    • To konkretny owak działania Ducha Świętego, który burzy światowe podziały.
  3. Wezwanie do Mądrości (Łk 14,25-33):
    • Jezus domaga się radykalizmu, który dla świata jest szaleństwem. “Nienawiść” w języku biblijnym oznacza “mniejsze umiłowanie”. Chodzi o hierarchię wartości: Bóg na pierwszym miejscu, ponad wszystko.
    • Wezwanie do niesienia krzyża to wezwanie do przyjęcia Bożej logiki, gdzie miłość i dar z siebie są większe niż egoizm i samo zachowanie.
    • Przypowieści o wieży i królu nie są zachętą do wyrachowania, ale do świadomości konsekwencji. Bycie uczniem to nie chwilowy zryw, ale decyzja na całe życie, która będzie nas kosztować. Prawdziwa Mądrość polega na rozpoznaniu, że Chrystus jest wart każdej ofiary.

Zastosowanie:

  • Gdzie szukam mądrości do podejmowania decyzji? W ludzkich kalkulacjach, opiniach świata, czy na modlitwie, w słuchaniu Ducha Świętego?
  • Czy jest we mnie gotowość, by dla Ewangelii podjąć decyzje, które dla innych mogą wydawać się nierozsądne (przebaczenie, rezygnacja z awansu, który kłóci się z sumieniem, poświęcenie czasu dla potrzebującego)?

Zakończenie:
Prośmy dziś o dar Ducha Świętego, o prawdziwą Mądrość, która pozwoli nam rozeznać, co jest Bogu przyjemne i podjąć radykalną, ale jedynie sensowną decyzję pójścia za Chrystusem – nawet gdybyśmy mieli nieść swój krzyż.

Schemat 2: CENA I WARTOŚĆ UCZNIOSTWA

Temat: Bycie uczniem Chrystusa jest bezcenne, ale nie jest darmowe. Wymaga świadomej i radykalnej decyzji.

Wprowadzenie:

  • W świecie reklamy często słyszymy: “To nic nie kosztuje!”. Ewangelia nie jest taką ofertą. Jezus nie obiecuje łatwego życia, ale życie szczęśliwe i wieczne.
  • Dzisiaj Jezus jasno stawia warunki i każe nam obliczyć koszty.

Rozwinięcie:

  1. Kosztuje wszystko (Łk 14,25-33):
    • Jezus nie owija w bawełnę: uczeń musi kochać Go więcej niż najbliższych i więcej niż własne życie (“siebie samego”).
    • Krzyż to nie tylko wielkie cierpienia, ale codzienne wyrzeczenia, walka z grzechem, wierność przykazaniom.
    • Przypowieści mówią o roztropności. Głupotą jest zaczynać budowę, jeśli nie ma się środków na dokończenie. Głupotą jest deklarować się jako chrześcijanin, jeśli nie jest się gotowym na ofiarę.
  2. Wartość: Wolność i Godność (Flm 1,9b-17):
    • List do Filemona pokazuje, jaka jest wartośćtego uczniostwa. Onezym, dzięki Pawłowi, doświadczył wolności dzieci Bożych. Z zbiegłego niewolnika stał się “bratem umiłowanym”.
    • Paweł prosi Filemona, aby dostrzegł w niewolniku tę samą godność – godność ucznia Chrystusa. To jest nowa tożsamość, która przewyższa wszelkie statusy społeczne.
    • Cena, jaką płaci Filemon (rezygnacja z praw, przebaczenie, strata majątkowa), jest niczym wobec wartościzyskania brata w Chrystusie.
  3. Źródło Mocy (Mdr 9,13-18):
    • Sami z siebie nie jesteśmy w stanie ponieść tych kosztów. “Śmiertelne ciało przygniata duszę”.
    • Bóg daje nam pomoc: “zesłał z wysoka Świętego Ducha swego”. To Duch Święty daje nam siłę do niesienia krzyża, do przebaczenia, do radykalnej miłości.
    • Dzięki Niemu “ścieżki mieszkańców ziemi stały się proste” – czyli możliwe do przejścia.

Zastosowanie:

  • Jakie konkretne “krzyże” mam nieść dziś w moim życiu? (trudna relacja, nałóg, choroba, obowiązek)
  • Czy pamiętam o wartości, jaką jest bycie dzieckiem Bożym? Czy ta świadomość pomaga mi podejmować trud?

Zakończenie:
Nie bójmy się dziś usiąść i obliczyć kosztów. Jezus zaprasza nas do inwestycji naszego życia w coś, co ma wartość wieczną. To inwestycja, która zwraca się z nawiązką. Prośmy o odwagę, by ją podjąć.

Schemat 3: REWOLUCJA RELACJI: OD NIEWOLNIKA DO BRATA

Temat: Ewangelia Jezusa Chrystusa burzy światowe schematy relacji i powołuje do tworzenia wspólnoty opartej na braterstwie.

Wprowadzenie:

  • Świat dzieli ludzi: na lepszych i gorszych, bogatych i biednych, swoich i obcych. Często i my tak patrzymy.
  • Bóg patrzy inaczej. Dzisiejsze czytania pokazują rewolucję, jaką Ewangelia wnosi w ludzkie relacje.

Rozwinięcie:

  1. Zasada rewolucji (Łk 14,26):
    • Słowa Jezusa o “nienawiści” względem rodziny są szokujące. Ale chodzi o fundamentalny przekaz: żadna ludzka relacja nie może być ważniejsza niż relacja z Bogiem.
    • To nie zachęta do zaniedbywania rodziny, ale stwierdzenie, że dopiero gdy Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystkie inne relacje znajdują swoje właściwe, oczyszczone miejsce.
    • Uczniostwo wymaga zerwania z idolatrią rodziny, tradycji, czy narodowości, jeśli stają one ponad Bogiem.
  2. Przykład rewolucji (Flm 1,9b-17):
    • Tu widzimy tę zasadę w praktyce. Św. Paweł nie kwestionuje prawa własności, ale nadaje mu całkowicie nowy, ewangeliczny wymiar.
    • Proponuje przejście z relacji pan-niewolnik(opartej na przymusie i własności) na relację brat-brat (opartą na miłości i wolności w Chrystusie).
    • “Przyjmij go jak mnie!” – to najwyższe wezwanie do jedności i miłości, które przekracza wszelkie bariery społeczne.
  3. Źródło rewolucji (Mdr 9,13-18):
    • Skąd mamy siłę do takiej rewolucji? Nie z naszego “przygniecionego” umysłu.
    • Źródłem jest Mądrość pochodząca od Ducha Świętego. To On pozwala nam widzieć drugiego człowieka nie przez pryzmat naszych uprzedzeń, ale oczami Boga.
    • “Ludzie poznali, co Tobie przyjemne” – a Bogu przyjemna jest miłość braterska i przebaczenie.

Zastosowanie:

  • Gdzie w moim życiu działają jeszcze “stare schematy”? (np. traktowanie kogoś z góry, niechęć do wybaczenia, trzymanie się urazy, podział na “swoich” i “obcych” w mojej parafii/rodzinie)
  • Kogo w moim otoczeniu powinienem przestać widzieć jako “niewolnika” (czyli kogoś do wykorzystania, zignorowania), a zacząć widzieć jako “brata/siostrę w Chrystusie”?

Zakończenie:
Ewangelia wzywa nas do ciągłej rewolucji serca. Do przechodzenia od logiki świata do logiki Królestwa Bożego. Otwórzmy się na Ducha Świętego, który uzdalnia nas do budowania relacji prawdziwie braterskich.

Schemat 4: WYMIERZONY RADYKALIZM

Temat: Chrześcijański radykalizm nie jest ślepym fanatyzmem, ale roztropną, świadomą i całkowitą gotowością do pójścia za Jezusem.

Wprowadzenie:

  • Słowo “radykalny” często nas przeraża. kojarzy się z ekstremizmem. Jezusowy radykalizm jest inny.
  • Jest to radykalizm miłości, który nie niszczy, ale buduje. Jest wymagający, ale i roztropny.

Rozwinięcie:

  1. Wezwanie do radykalizmu (Łk 14,25-27):
    • Jezus nie pozostawia wątpliwości: Jego naśladowanie nie jest dla letnich. Wymaga absolutnego pierwszeństwa i gotowości na krzyż.
    • To radykalna wizja życia, gdzie miłość do Boga przenika i porządkuje wszystkie inne sfery.
  2. Roztropność radykalizmu (Łk 14,28-32):
    • Kluczowy fragment. Jezus niekaże iść na ślepo. Mówi: “usiądź i oblicz”. Prawdziwe uczniostwo to nie emocjonalny wybuch, ale dojrzała decyzja.
    • Ten, kto buduje (pracuje nad swoim życiem wiarą) i król (walczy z pokusami i złem) musi mieć plan i świadomość swoich sił.
    • Chrześcijański radykalizm to codzienne, konsekwentne podejmowanie małych decyzji dla Boga, a nie tylko jednorazowy heroiczny czyn.
  3. Przykład radykalizmu w miłości (Flm 1,9b-17):
    • Paweł proponuje Filemonowi akt radykalnej miłości i przebaczenia. Ale czyni to w sposób roztropny i delikatny.
    • Nie rozkazuje, ale “prosi”, szanuje wolną wolę Filemona (“nie chcę niczego czynić bez twojej zgody”). Jego radykalizm jest ewangelizacyjny, a nie siłowy.
    • Pokazuje, że radykalizm Ewangelii realizuje się w codziennych, konkretnych relacjach.
  4. Moc do radykalizmu (Mdr 9,13-18):
    • Sami nie damy rady być tak radykalnymi. Nasza ludzka roztropność jest “zawodna”.
    • Potrzebujemy Mądrości z wysoka, Ducha Świętego, który “prostuje ścieżki” i daje siłę, by wytrwać w podjętej decyzji.

Zastosowanie:

  • Czy moja wiara jest świadomą, przemyślaną decyzją, czy tylko nawykiem i tradycją?
  • W czym dziś mam być “radykalny” w mojej miłości? (np. radykalnie wybaczyć, radykalnie poświęcić komuś czas, radykalnie przemilczeć czyjąś wadę)

Zakończenie:
Jezus wzywa nas do radykalizmu, ale radykalizmu mądrego, opartego na Jego łasce. Usiądźmy dziś z Nim i “obliczmy” na nowo, czy chcemy i czy jesteśmy gotowi iść za Nim aż do końca.

Schemat 5: LOGIKA KRZYŻA CONTRA LOGIKA ŚWIATA

Temat: Bóg proponuje nam zupełnie nową logikę życia, która w oczach świata wydaje się szaleństwem, ale jest jedyną drogą do zbawienia.

Wprowadzenie:

  • Każdy z nas kieruje się w życiu pewną “logiką”: staramy się unikać cierpienia, gromadzić dobra, dbać o opinię. To “logika świata”.
  • Jezus przynosi “logikę krzyża”, która jest jej całkowitym przeciwieństwem. Dzisiejsze czytania to zestawienie tych dwóch perspektyw.

Rozwinięcie:

  1. Logika świata jest ograniczona (Mdr 9,13-18):
    • Ludzka logika jest “nieśmiała” i “zawodna”. Próbujemy pojąć niebo ziemskimi kategoriami i się to nie udaje.
    • Świat mówi: “szczęście to brak cierpienia i posiadanie”. Bóg mówi coś zupełnie innego.
  2. Logika krzyża objawiona w Jezusie (Łk 14,25-33):
    • Świat mówi:kochaj swoją rodzinę i siebie ponad wszystko. Jezus mówi: twoja miłość do Mnie ma być tak ogromna, że w porównaniu z nią miłość do bliskich będzie wyglądać jak “nienawiść”.
    • Świat mówi:unikaj cierpienia za wszelką cenę. Jezus mówi: weź swój krzyż i naśladuj Mnie.
    • Świat mówi:działaj impulsywnie, żyj chwilą. Jezus mówi: bądź roztropny, oblicz koszty, decyzja ma być trwała.
    • Logika krzyża to logika miłości, która jest warta każdej ofiary.
  3. Logika krzyża w praktyce (Flm 1,9b-17):
    • Logika świata mówiłaby do Filemona:Onezym to twój niewolnik, własność. Zbiegł, okradł cię? Pokaż mu, gdzie jego miejsce, ukarz go, aby inni się bali.
    • Logika krzyża, przez usta Pawła, mówi:jest twoim bratem. Przyjmij go, wybacz mu, kochaj go. strata majątkowa jest niczym w porównaniu z zyskiem nowego życia w wspólnocie.
    • To życiowy test, gdzie wiara musi pokonać światowy sposób myślenia.

Zastosowanie:

  • W jakich sytuacjach mojego życia bardziej kieruję się “logiką świata” niż “logiką krzyża”? (praca, rodzina, postawy życiowe)
  • Czy potrafię dostrzec, że Boże “szaleństwo” jest mądrzejsze od ludzkiej mądrości?

Zakończenie:
Bóg nie prosi nas o lekkie, wygodne życie. Prosi nas o życie wielkie, głębokie i szczęśliwe, które znajduje swój sens w logice krzyża – logice bezwarunkowej miłości. Odważmy się uwierzyć, że ta właśnie logika prowadzi do prawdziwego zwycięstwa.