piątek, 12 września 2025

XXIV Niedziela - 14 września Podwyższenie Krzyża Świętego

 Lb 21,4b-9

Podczas drogi lud stracił cierpliwość. I zaczęli mówić przeciw Bogu i Mojżeszowi: Czemu wyprowadziliście nas z Egiptu, byśmy tu na pustyni pomarli? Nie ma chleba ani wody, a uprzykrzył się nam już ten pokarm mizerny. Zesłał więc Pan na lud węże o jadzie palącym, które kąsały ludzi, tak że wielka liczba Izraelitów zmarła. Przybyli więc ludzie do Mojżesza mówiąc: Zgrzeszyliśmy, szemrząc przeciw Panu i przeciwko tobie. Wstaw się za nami do Pana, aby oddalił od nas węże. I wstawił się Mojżesz za ludem. Wtedy rzekł Pan do Mojżesza: Sporządź węża i umieść go na wysokim palu; wtedy każdy ukąszony, jeśli tylko spojrzy na niego, zostanie przy życiu. Sporządził więc Mojżesz węża miedzianego i umieścił go na wysokim palu. I rzeczywiście, jeśli kogo wąż ukąsił, a ukąszony spojrzał na węża miedzianego, zostawał przy życiu.

Flp 2,6-11

On - Jezus Chrystus, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej. Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył i darował Mu imię ponad wszelkie imię, aby na imię Jezusa zgięło się każde kolano istot niebieskich i ziemskich i podziemnych. I aby wszelki język wyznał, że Jezus Chrystus jest PANEM - ku chwale Boga Ojca.

J 3,13-17

I nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił - Syna Człowieczego. A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.


Aby nikt nie zginął ...

Ktoś powiedział bardzo mocne słowa: "Jeśli odrzucamy krzyż Chrystusa, to dlatego, że mamy go nosić na ramionach, a nie w butonierce." Sądzę, że jest w tym dużo racji, bo dla wielu chrześcijan krzyż Chrystusa nadal jest albo głupstwem, albo zgorszeniem, albo tylko nic nieznaczącą ozdobą. Pamiętam jeszcze z czasów, kiedy w Polsce jako młody ksiądz chodziłem "po kolędzie", czyli z wizytą duszpasterską. W wielu domach oglądałem się za krzyżykiem na ścianie, a czasami nawet wprost zapytałem, czy jakiś religijny symbol jest gdzieś w domu. Niestety nie było go w wielu domach, a tłumaczenie gospodarzy przyprawiało o zawrót głowy: "Księże, czy ksiądz o tym nie wie, że krzyż przynosi nieszczęście?!?!? Dlatego nie wieszamy go w domu."

A więc głupstwo, ozdoba, talizman, zgorszenie, zły omen .... czy znak zbawienia? Kiedy św. Paweł pisze w liście do Galatów: "Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata." (Ga 6,14), to wyraża swoją najgłębszą wiarę w to, że krzyż Chrystusa jest narzędziem zbawienia dla całego rodzaju ludzkiego i powodem chluby dla wszystkich wierzących w Chrystusa. Krzyż nie jest tylko jednym z wielu religijnych symboli. Krzyż jest narzędziem zbawienia. To na nim –jak śpiewamy w Wielkopiątkowej Liturgii- zawisło zbawienie świata.

A jaki jest mój stosunek do krzyża? Nie byłoby nadziei zbawienia i zmartwychwstania, nie byłoby Kościoła i życia wiecznego, Sakramentów i wiary, nie byłoby życia, gdyby nie ten znak, gdyby nie krzyż Pana naszego Jezusa Chrystusa. Od początku chrześcijaństwa był on dla wierzących symbolem zwycięstwa dobra nad złem, zwycięstwa miłości nad nienawiścią, był znakiem chluby i pomostem wiodącym do zbawienia. A my ...? mówimy, że krzyż na ścianie w domu przynosi nieszczęście!!?!?!!

Jest taka opowieść o ludziach, którzy zagubili się w życiu i po długiej wędrówce postanowili wrócić do opuszczonego wcześniej raju. Długo szukali kogoś, kto by ich poprowadził, aż w końcu znaleźli człowieka, który zgodził się podjąć tę próbę i poprowadzić ludzi do krainy szczęścia. Postawił jednak niezwykle dziwne wymaganie, a mianowicie; każdemu (z chcących udać się w drogę powrotną) kazał sporządzić krzyż. Ludzie ze zdziwieniem szemrali przeciwko takiemu wymaganiu, ale przewodnik nie ustępował. W końcu, kiedy już każdy miał krzyż zrobiony na swoją miarę, wyruszyli w drogę. Wędrówka trwała całymi latami. Wędrowcy przedzierali się przez gęstą dżunglę, gdzie krzyże były całkowicie nieprzydatne i tylko zawadzały. Szli wiele lat przez pustynię, gdzie wielu porzuciło swoje krzyże, bo były za ciężkie. Miesiącami przeprawiali się wielokrotnie przez góry. Niektórzy skracali sobie i zmniejszali ten absolutnie nikomu i od niczego niepotrzebny przedmiot. Inni porzucali go gdzieś po drodze. Po wielu latach wędrówki grupa wędrowców dotarła w końcu do celu swojej podróży. Na horyzoncie ukazała się niesamowicie piękna kraina. Wszyscy wiedzieli, że to jest utracony i latami poszukiwany raj. Pozostało im jeszcze co najwyżej kilka dni drogi, aby wejść do ziemi obiecanej. Po kilku dniach docierają w końcu prawie do wrót raju i okazuje się, że dzieli ich od niego jeszcze jedna przeszkoda, głęboka i szeroka przepaść. Nie można jej obejść, bo ciągnie się kilometrami na lewo i prawo, nie można jej przeskoczyć, bo jest za szeroka. Nie ma mostu, ani nawet drzew, aby taki most zbudować. Ludzie zniechęceni zwracają się z pretensjami do przewodnika. "Dlaczego nam nie powiedziałeś, że czeka nas tutaj taka przeszkoda. Gdybyśmy wiedzieli wcześniej, to przecież mogliśmy ze sobą przynieść materiały potrzebne do zbudowania chociażby kładki. A tak .... jesteśmy bezradni i będąc już tak blisko celu nie możemy się tam dostać, a za nami tylko pustynia rozciągająca się na wiele dni i tygodni"

Na co przewodnik odpowiada: "Przecież ja wam od początku kazałem nieść materiał na budowę kładki. To po to każdy z was dźwigał sporządzony przez siebie krzyż, aby właśnie teraz po nim przeprawić się do upragnionego raju." I rzeczywiście okazało się, że ci, którzy donieśli krzyż aż dotąd, mogli łatwo i swobodnie po nim przejść na drugą stronę przepaści.

Tyle legenda, opowieść ...

A przecież i nam się czasami wydaje, że przedmiot ten jest nam do niczego niepotrzebny, że nam zawadza, że jest zbyteczny, że jest uciążliwy i nie do zniesienia ...

Krzyżu Chrystusa bądźże pochwalony ...

i stań się nam bramą do życia wiecznego.

Nie bójmy się tej logiki krzyża, bo jak pisze C. K. Norwid w wierszu "Dziecko i krzyż":

Ojcze mój! Twa łódź
Wprost na most płynie
Maszt uderzy!...wróć...
Lub wszystko zginie...

Patrz! Jaki tam krzyż,
Krzyż niebezpieczny...
Maszt się niesie wzwyż,
Most mu poprzeczny.

Synku! Trwogi zbądź!
To znak zbawienia!
Płyńmy! Bądź co bądź...
Patrz, jak się zmienia!

Oto - wszerz i wzwyż
Wszystko toż samo.
Gdzież się podział krzyż?
Stał nam się bramą!

To jest właśnie logika krzyża, który staje się bramą do Życia.


Alternatywna wersja homilii na

Uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego

„Aby nikt nie zginął…”

Gromadzimy się dziś w uroczystość, która w centrum stawia znak największego paradoksu w dziejach świata – znak Krzyża Świętego. To święto każe nam zatrzymać się i zadać sobie fundamentalne pytanie: czym dla mnie jest krzyż?

Ktoś powiedział bardzo mocne słowa: “Jeśli odrzucamy krzyż Chrystusa, to dlatego, że mamy go nosić na ramionach, a nie w butonierce.” To trafna diagnoza naszych czasów i naszych, często wygodnych, serc. Dla wielu krzyż Chrystusa nadal jest głupstwem, które wykpiwa się w mediach. Dla innych zgorszeniem – absurdalną ideą Boga-człowieka, który umiera haniebną śmiercią. Dla jeszcze innych jest tylko elegancką ozdobą, biżuterią, detalem architektonicznym, nic nieznaczącym symbolem z przeszłości.

Pamiętam jako młody ksiądz, jak podczas wizyt duszpasterskich pytałem o religijne symbole w domu. Często spotykałem się z pustką, a tłumaczenie gospodarzy przyprawiało o zawrót głowy: “Księże, czy ksiądz o tym nie wie, że krzyż przynosi nieszczęście?!”

A więc głupstwo, ozdoba, talizman, zły omen… a może jednak znak zbawienia? Gdzie leży prawda?

Święty Paweł w Liście do Galatów staje po stronie prawdy, ogłaszając z mocą: “Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa” (Ga 6,14). Dla Apostoła krzyż nie jest ani wstydem, ani ozdobą. Jest powodem do chluby, bo jest narzędziem naszego zbawienia. To na nim – jak śpiewamy w Wielki Piątek – zawisło zbawienie świata. To on jest kluczem, który otworzył bramę nieba. Bez niego nie byłoby nadziei zmartwychwstania, nie byłoby Kościoła, Sakramentów, życia wiecznego.

A my? Czasem wciąż mówimy, że krzyż w domu przynosi nieszczęście…

By zrozumieć głębię tajemnicy krzyża, posłuchajmy pewnej opowieści. O ludziach, którzy zagubieni w życiu, postanowili wrócić do utraconego raju. Znaleźli przewodnika, który zgodził się ich poprowadzić, postawił jednak jeden warunek: każdy musiał nieść sporządzony przez siebie krzyż.

Wędrówka trwała latami. Przez dżunglę, gdzie krzyż zawadzał, przez pustynię, gdzie był niepotrzebnym ciężarem. Niektórzy go porzucali, inni skracali, ułatwiali sobie życie. Po wielu latach dotarli wreszcie do celu. Przed nimi rozpościerała się piękna kraina, raj. Ostatnią przeszkodą okazała się być głęboka, nie do przebycia przepaść. Ludzie, zrezygnowani i pełni pretensji, zwrócili się do przewodnika: „Dlaczego nas nie ostrzegłeś? Jesteśmy bezradni!”

Przewodnik odpowiedział: „Przecież ja wam od początku kazałem nieść materiał na budowę kładki. To po to każdy z was dźwigał swój krzyż, aby właśnie teraz po nim przeprawić się do raju.”

I ci, którzy swój krzyż donieśli, przeszli po nim bezpiecznie na drugą stronę.

Drodzy wierni! Ta opowieść to metafora naszego życia. Ileż to razy nasz osobisty krzyż – choroba, trudna relacja, zawodowa porażka, codzienna słabość – wydaje nam się bezużytecznym ciężarem, który tylko zawadza i utrudnia życie. Chcemy go odrzucić, porzucić, „skrócić”, uciec od niego. Buntujemy się, pytając Boga: „Dlaczego?”.

A Bóg, nasz Przewodnik, mówi: „Nieście go. To nie jest bezsensowny ciężar. To jest most. To jest narzędzie, które przygotowałem dla ciebie, abyś mógł przejść z ziemi do nieba, z egoizmu do miłości, z rozpaczy do nadziei.”

Logika krzyża jest zupełnie inna niż logika tego świata. Świat mówi: unikaj cierpienia za wszelką cenę. Bóg mówi: przeżyj je z Miłością, a przemienisz je w zbawienie.

Pięknie ujął to Cyprian Kamil Norwid w wierszu „Dziecko i krzyż”. Dziecko na łodzi krzyczy do ojca: „Ojcze, maszt uderzy w most! To krzyż niebezpieczny! Wróć!”. Na co ojciec odpowiada:

"Synku! Trwogi zbądź!
To znak zbawienia!
Płyńmy! Bądź co bądź…
Patrz, jak się zmienia!
Oto - wszerz i wzwyż
Wszystko toż samo.
Gdzież się podział krzyż?
Stał nam się bramą!"

Oto najgłębsza tajemnica dzisiejszej uroczystości. Krzyż, który wydaje się zagrożeniem, w zderzeniu z wiarą i zaufaniem zmienia się w bramę. Krzyż Chrystusa jest bramą do Zmartwychwstania. Nasz codzienny krzyż, przyjęty z wiarą, jest bramą, która prowadzi nas do głębszej więzi z Bogiem i do życia wiecznego.

Nie bójmy się zatem krzyża. Nie traktujmy go jak złego omenu czy pustego symbolu. Weźmy go na swoje ramiona, tak jak Chrystus wziął swój. Nośmy go z godnością i nadzieją, bo – jak przypomina nam dzisiejsza Ewangelia – został wywyższony, „aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16).

Krzyżu Chrystusa, bądźże pochwalony…
i stań się nam bramą do życia wiecznego.

Amen.


14.09.2010 - Podwyższenie Krzyża świętego

Kilka lat temu połowa sierpnia w Warszawie trwają przepychanki i spory w sprawie krzyża przed pałacem prezydenckim na Krakowskim Przedmieściu. Prymas Polski abp Józef Kowalczyk apeluje „Skończmy tę kompromitującą wojnę”. Z różnych stron internetowych zbieram wiadomości i rekonstruuję wydarzenia. Wynika z nich, że 3 sierpnia zgromadzeni na Krakowskim Przedmieściu ludzie uniemożliwili przeniesienie krzyża do kościoła św. Anny - tak miało się stać zgodnie z porozumieniem podpisanym między Warszawską Kurią, Kancelarią Prezydenta, harcerzami i Duszpasterstwem Akademickim Kościoła św. Anny. 5 sierpnia uczestnicy akademickiej pielgrzymki mieli ponieść go na Jasną Górę, po czym krzyż miał wrócić do kościoła. Krzyż został postawiony przed Pałacem Prezydenckim podczas żałoby po katastrofie smoleńskiej przez harcerzy. A później zaczęły się przepychanki i polityczne rozgrywki, w których zarówno jego „obrońcy krzyża” jaki zwolennicy przeniesienia go do kościoła wysuwają nieodparte argumenty i atuty. A ja mam wrażenie, że sam krzyż został zmanipulowany i wykorzystany do raczej politycznych niż religijnych celów. Kard. Stanisław Dziwisz 11 sierpnia na Jasnej Górze powiedział: „Krzyż nie jest i nie może być własnością żadnego ugrupowania politycznego. A przyjąć krzyż, głosić krzyż, bronić krzyża to znaczy w pierwszy rzędzie przyjąć postawę Jezusa, czyli uczynić ze swego życia dar dla Boga i dla innych ludzi”. Wygląda, więc na to, że rzeczywiście krzyż na krakowskim Przedmieściu stał się narzędziem w sporze, „zakładnikiem” w załatwianiu politycznych spraw. Inaczej mówiąc został co najmniej nadużyty albo zmanipulowany. Ale jest w tym także i pozytywny aspekt (o czym za chwilę).

Świeża jest też sprawa obecności krzyża w szkołach włoskich i wydany przez Trybunał Europejski werdykt nakazujący krzyże te usunąć. Nie minęła jeszcze fala protestów w tej sprawie, tak we Włoszech jak i w całej Europie. We Francji i w Anglii głośne były (w minionych latach) przypadki, kiedy ludzie noszący ten znak byli obrażani, szykanowani, a nawet karani za „publiczne obnoszenie się z symbolami religijnymi”.

Cokolwiek by nie powiedzieć, krzyż Chrystusa nie jest na pewno znakiem nijakim, symbolem bez znaczenia, breloczkiem do klucza czy ozdobną biżuterią do zawieszenia na szyi. I to już jest pozytywne. Znaczy to bowiem, że przynajmniej dla znacznej części społeczeństwa (polskiego, a także europejskiego) jest on jeszcze rozpoznawany ... nawet jeśli już tylko jako „znak sprzeciwu”.

Warto więc być może w tej refleksji na święto Podwyższenia Krzyża świętego zastanowić się nad jego rzeczywistą rola i znaczeniem w życiu chrześcijan, nad jego rzeczywistą obecnością w naszym życiu.

Podwyższenia Krzyża Świętego – święto obchodzone zarówno w kościele zachodnim jak i wschodnim, związane z tradycją odnalezienia relikwii krzyża, na którym umarł Jezus Chrystus. Jest on dla chrześcijan największą relikwią. Odnowiony kalendarz rzymski jako święto Podwyższenia Krzyża przyjął dzień 14 września.

Tradycja przypisuje odnalezienie Krzyża św. Helenie, matce cesarza Konstantyna Wielkiego, w 326 roku. Relikwie złożone zostały w bazylice Grobu Świętego w Jerozolimie. Od tamtej pory były uroczyście czczone przez wiernych przybywających z całego świata chrześcijańskiego. Okres ten zakończyło zdobycie Jerozolimy 20 mają 614 roku przez króla perskiego Chosroesa II. Persowie zburzyli świątynię a relikwie Krzyża zabrali z Jerozolimy.

Warto być może w tym miejscu przytoczyć raz jeszcze legendę związaną z drugim odnalezieniem tego symbolu naszej wiary. Otóż w 628 roku -kiedy cesarz bizantyjski Herakliusz pokonał Persów i odzyskał święte relikwie - postanowił sam wnieść je uroczyście do Jerozolimy wchodząc do miasta przez Bramę Złotą. Jak mówi legenda, cesarz niosąc Krzyż ubrany był w drogocenne szaty i nie mógł udźwignąć Krzyża, aby wejść do miasta. Dopiero kiedy za poradą Zachariasza biskupa Jerozolimy zdjął bogaty strój, idąc boso i w worze pokutnym wniósł Krzyż do odbudowywanej po zniszczeniu bazyliki.

Jest chyba w tej legendzie jakieś głębsze przesłanie. Krzyż Chrystusa nigdy nie może być traktowany instrumentalnie. Jest i zawsze będzie znakiem całkowitego ogołocenia i ostatecznej ofiary. Jest i zawsze będzie symbolem całkowitego poddania się woli bożej i zaufania Bogu, Który jedynie ma władzę uczynić go dla nas znakiem zbawienia. Jak powiedział na Jasnej Górze kard. Stanisław Dziwisz: „krzyż przede wszystkim powinniśmy nosić w sercu i iść drogą krzyża, dopiero wtedy mamy prawo go bronić.

Podwyższenia Krzyża Świętego (także: Pańskiego) – święto obchodzone zarówno w kościele zachodnim jak i wschodnim, związane z tradycją odnalezienia relikwii krzyża, na którym umarł Jezus Chrystus. Jest on dla chrześcijan największą relikwią. Odnowiony kalendarz rzymski jako święto Podwyższenia Krzyża przyjął dzień 14 września.

Tradycja przypisuje odnalezienie Krzyża św. Helenie, matce cesarza Konstantyna Wielkiego, w 326 roku. Relikwie złożone zostały w bazylice Grobu Świętego w Jerozolimie. Od tamtej pory były uroczyście czczone przez wiernych przybywających z całego świata chrześcijańskiego. Okres ten zakończyło zdobycie Jerozolimy 20 mają 614 roku przez króla perskiego Chosroesa II. Persowie zburzyli świątynię a relikwie Krzyża zabrali z Jerozolimy.

W 628 roku cesarz bizantyjski Herakliusz pokonał Persów i odzyskał święte relikwie. Cesarz sam wniósł je uroczyście do Jerozolimy wchodząc do miasta przez Bramę Złotą. Jak mówi legenda, cesarz niosąc Krzyż ubrany był w drogocenne szaty i nie mógł udźwignąć Krzyża, aby wejść do miasta. Dopiero kiedy za poradą Zachariasza biskupa Jerozolimy zdjął bogaty strój, idąc boso wniósł Krzyż aż do odbudowywanej po zniszczeniu bazyliki.

Takie dane faktograficzne można znaleźć na stronach internetowych
(np. http://www.brewiarz.katolik.pl/czytelnia/swieci/09-14a.php3 ).

Jakie jednak jest religijne znaczenie krzyża dla mnie, dla człowieka wierzącego, żyjącego w XXI wieku? Bardzo często nie zdajemy sobie sprawy z faktu, że krzyż nie jest tylko modną ozdobą, złotym dodatkiem biżuteryjnym. Zawieszany na ścianach kościołów i mieszkań, noszony na łańcuszku na szyi, stojący przy drodze lub na grobie ma on znaczenie nie ozdoby, ale symbolu, a nawet czegoś więcej. Jest znakiem sprzeciwu, znakiem rozpoznawczym chrześcijan, przypomnieniem Męki i Śmierci Jezusa Chrystusa. Kościół w Krzyżu Jezusa widział zawsze ołtarz, na którym Syn Boży dokonał zbawienia świata. I o tym nie wolno nam zapomnieć. Jest też krzyż symbolem chrześcijańskiej walki ze złem, jest przypomnieniem, że chrześcijaństwo nie jest religią luksusu i wygody, ale sprzeciwu i walki o dobro. Jest świadkiem Chrystusowego poniżenia i pokory, ale i zwycięstwa nad złem, nad grzechem i śmiercią. Dla Chrystusa i wielu chrześcijan był narzędziem tortur i śmierci, a jednocześnie (niejako na przekór) stał się bramą do nieba, przepustką do życia wiecznego.

W życiu codziennym unikamy cierpienia, unikamy krzyża (który jest symbolem cierpienia), boimy się go, wolimy o nim nie pamiętać, nie mówić, nie przywoływać, a przecież zdajemy sobie sprawę, że on i tak jest obecny i tak czy inaczej każdy z nas go doświadczy, bo tylko przez krzyż wiedzie droga do zbawienia. Nasz świat nastawiony na łatwy i spektakularny sukces nie chce mieć do czynienia z krzyżem, zwalcza go, odrzuca i poniża, ale dla nas, dla ludzi wierzących ten znak i symbol jest jedyną drogą do zjednoczenia z Tym, Który uczynił go narzędziem zbawczym.


Druga alternatywna wersja homilii na Uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego

W dzisiejszą uroczystość, kiedy liturgia Kościoła kieruje nasze serca i umysły ku tajemnicy Krzyża Świętego, usłyszeliśmy w Ewangelii słowa, które są jej sednem: „A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne” (J 3, 14-15). Krzyż nie jest więc końcem, ale bramą. Nie jest porażką, ale wywyższeniem. Nie jest narzędziem hańby, ale tronem chwały.

Historia dzisiejszego święta, sięgająca IV wieku i św. Heleny, która odnalazła drzewo Krzyża, oraz cesarza Herakliusza, który je odzyskał, niesie w sobie głęboką, ponadczasową legendę. Cesarz, ubrany w purpurę i drogocenne szaty, nie był w stanie unieść Krzyża i wejść przez Bramę Złotą do Jerozolimy. Udało mu się to dopiero wówczas, gdy – za radą biskupa – zszedł z królewskiego rumaka, zdjął bogate szaty, zdjął buty i przywdział wór pokutny. Dopiero w postawie pokory i uniżenia mógł udźwignąć Święte Drzewo.

Ta legenda jest niezwykle wymowną przypowieścią dla nas, chrześcijan XXI wieku. Mówi nam, że Krzyża Chrystusowego nie da się nieść w sposób triumfalistyczny, z pozycji siły i władzy. Nie może on stać się sztandarem jakiejkolwiek ziemskiej potęgi, grupy politycznej czy ideologii. Krzyż, który jest znakiem najgłębszego ogołocenia, pokory i ofiary, odziany w szaty władzy i politycznych rozgrywek, staje się nie do uniesienia. Traci swą moc i staje się… jedynie przedmiotem sporów.

Czyż nie jesteśmy dziś świadkami takich właśnie prób „unoszenia Krzyża” w niewłaściwy sposób? Niedawne spory o krzyż przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie, gdzie święty znak stał się „zakładnikiem” politycznych przepychanek, boleśnie nas o tym przekonują. Jak trafnie zauważył Kardynał Stanisław Dziwisz: „Krzyż nie jest i nie może być własnością żadnego ugrupowania politycznego. A przyjąć krzyż, głosić krzyż, bronić krzyża to znaczy w pierwszy rzędzie przyjąć postawę Jezusa, czyli uczynić ze swego życia dar dla Boga i dla innych ludzi”.

Spory o krzyże w przestrzeni publicznej, czy to w Polsce, czy we Włoszech, gdzie Europejski Trybunał nakazywał ich usunięcie ze szkół, pokazują jednak coś jeszcze. Pokazują, że Krzyż Chrystusa wciąż jest znakiem, który się liczy. Nie jest obojętnym breloczkiem do kluczy, modną biżuterią czy neutralnym elementem dekoracji. Dla jednych jest znakiem sprzeciwu, dla innych znakiem nadziei, dla jeszcze innych – wyzwaniem. Ale nikt nie może przejść obok niego obojętnie. I to jest pozytywne. Świadczy to o tym, że jego moc, choć często wypaczana, wciąż działa.

Jaka zatem jest nasza, chrześcijan, rola?

Naszym zadaniem jest „podwyższać” Krzyż we właściwy sposób. Nie na sztandarach ludzkich waśni, ale w naszych sercach i w naszym codziennym życiu. Podwyższać Krzyż to znaczy:

  • Najpierw go przyjąć– uznać, że droga do zmartwychwstania wiedzie przez ofiarę, a droga do chwały – przez służbę.
  • Następnie go nieść– z pokorą i ufnością, tak jak cesarz Herakliusz, przyjmując krzyż codziennych trudów, chorób, przeciwności i niesprawiedliwości, nie szukając ludzkich oklasków.
  • Wreszcie – głosić go– nie przez agresywną obronę symboli, ale przez miłość, która jest owocem Krzyża. Przez czynienie ze swego życia daru dla Boga i dla bliźniego.

Świat nastawiony na łatwy sukces, przyjemność i konsumpcję odrzuca Krzyż, bo jest on znakiem sprzeciwu wobec tej logiki. My, chrześcijanie, wiemy, że tylko on jest prawdziwą „przepustką do życia wiecznego”. Prawdziwe „bronienie krzyża” zaczyna się nie na placach miast, ale w ciszy naszych domów, gdy przezwyciężamy egoizm; w naszych miejscach pracy, gdy działamy uczciwie; w naszych wspólnotach, gdy dźwigamy brzemiona jedni drugich.

Nieśmy więc Krzyż tak, jak nas do tego zachęcał Kardynał Dziwisz: „Krzyż przede wszystkim powinniśmy nosić w sercu i iść drogą krzyża, dopiero wtedy mamy prawo go bronić”.

Niech Krzyż Chrystusowy, wywyższony dla naszego zbawienia, będzie dla nas światłem na drodze do domu Ojca. Niech nas umacnia w dobrym, byśmy – odarci z pychy i egoizmu – mogli go godnie nieść przez życie.

Amen.


14.09.2009 - Podwyższenie Krzyża świętego

Podwyższenia Krzyża Świętego (także: Pańskiego) – święto obchodzone zarówno w kościele zachodnim jak i wschodnim, związane z tradycją odnalezienia relikwii krzyża, na którym umarł Jezus Chrystus. Jest on dla chrześcijan największą relikwią. Odnowiony kalendarz rzymski jako święto Podwyższenia Krzyża przyjął dzień 14 września.

Dla przypomnienia warto może podać kilka faktów dotyczących samego święta.

Tradycja przypisuje odnalezienie Krzyża św. Helenie, matce cesarza Konstantyna Wielkiego, w 326 roku. Relikwie złożone zostały w bazylice Grobu Świętego w Jerozolimie. Od tamtej pory były uroczyście czczone przez wiernych przybywających z całego świata chrześcijańskiego. Zdobycie Jerozolimy 20 maja 614 roku przez króla perskiego Chosroesa II uniemożliwiło chrześcijanom kontynuowanie pielgrzymek do relikwii Krzyża świętego. Persowie zburzyli świątynię a relikwie Krzyża zabrali z Jerozolimy.

W 628 roku cesarz bizantyjski Herakliusz pokonał Persów i odzyskał święte relikwie. Cesarz sam wniósł je uroczyście do Jerozolimy wchodząc do miasta przez Bramę Złotą. Jak mówi legenda, cesarz niosąc Krzyż ubrany był w drogocenne szaty i nie mógł udźwignąć Krzyża, aby wejść do miasta. Dopiero kiedy za poradą Zachariasza biskupa Jerozolimy zdjął bogaty strój, idąc boso wniósł Krzyż do odbudowywanej po zniszczeniu bazyliki.

W czytaniach na dzisiejsze święto pojawia się -w pierwszym czytaniu z Księgi Liczb- obraz wywyższenia węża na pustyni, jako znaku zbawienia dla Izraelitów uznających swoje nieposłuszeństwo wobec Boga i proszących Mojżesza o wstawiennictwo. Do wydarzenia tego odwołuje się Jezus w dzisiejszej Ewangelii w rozmowie z Nikodemem. Wywyższenie węża na pustyni było jedynie zapowiedzią, obrazem zbawczego wywyższenia Syna Człowieczego na krzyżu. Chrystus zgodził się na to haniebne i poniżające wywyższenie tylko dlatego, aby „każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3:16). Krzyż -znak hańby i poniżenia, najbardziej nieludzkie i zbrodnicze narzędzie kary stał się znakiem zbawienia tylko dlatego, że Zbawiciel świata wybrał ten rodzaj odkupieńczej śmierci. Nie wolno nam jednak zapominać, że Mojżesz wywyższył węża na pustyni, jako znak zbawienia na prośbę skruszonych Izraelitów. Krzyż będzie dla mnie znakiem zbawienia tylko wtedy, kiedy ze skruchą uznam, że zbawienia potrzebuję. Wielu nosi ozdobne krzyżyki na złotych łańcuszkach jedynie jako drogocenną biżuterię, wielu nosi krzyżyk jako talizman, lub amulet, fetysz lub po prostu maskotkę. Nie można jednak mieć takiego magicznego nastawienia do krzyża. Nie jest on automatem lub czarodziejskim amuletem. Samo posiadanie lub noszenie krzyża nie da nam zbawienia, jeśli -jak Izraelici- nie staniemy przed Bogiem w prawdzie o nas samych, jeśli nie będzie w nas skruchy i chęci zmiany, nawrócenia, jeśli nie będzie w nas ducha pokory i posłuszeństwa na wzór Tego, Który „istniejąc w postaci Bożej … ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stał się posłusznym aż do śmierci”. Krzyż nie jest magicznym fetyszem, ale znakiem posłuszeństwa Bogu i pokory. Nie wolno nam o tym zapominać, kiedy czcimy krzyż Chrystusa, kiedy krzyż ten zakładamy sobie na ozdobnym łańcuszku na szyję lub wieszamy na ścianie. Krzyż jest raczej wezwaniem, jest zobowiązaniem i zaproszeniem do naśladowania Chrystusa. Od lat noszę w moim portfelu niewielką plastikową kartę w z symbolem krzyża, a na niej słowa:

„Noszę ten krzyżyk w mojej kieszeni, aby przypominał mi kim jestem, aby przypominał mi, że należę do Chrystusa bez względu na to, gdzie jestem i co robię. To nie jest mój znak identyfikacyjny dla innych, ale jest to raczej znak dla mnie, że moim Panem i Mistrzem jest Chrystus posłuszny Bogu aż do śmierci krzyżowej.”

Może słowa te warte są zapamiętania, aby krzyż Chrystusa nie był dla nas pustym symbolem lub maskotką.


Trzecia alternatywna wersja homilii na Uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego

Gromadzimy się dzisiaj w tym świętym miejscu, by obchodzić jedną z najgłębiej poruszających uroczystości w naszym kalendarzu liturgicznym – Uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego. To święto, które sięga samych korzeni naszej wiary, łącząc historię, tajemnicę i najgłębszą nadzieję zbawienia.

Jak przypomina nam dzisiejsza liturgia, sięgamy dziś do wydarzeń sprzed wieków. Tradycja opowiada o świętej Helenie, matce cesarza Konstantyna, która w 326 roku odnalazła w Jerozolimie drzewo Krzyża naszego Zbawiciela. Ta największa relikwia chrześcijaństwa stała się źródłem niewyobrażalnej czci dla pielgrzymów przybywających z całego świata. Ale historia Krzyża to także historia walki między światłem a ciemnością. Gdy Persowie zdobyli Jerozolimę w 614 roku, zburzyli świątynię i zabrali Świętą Relikwię, jakby chcieli wydrzeć światu znak zbawienia.

Jednak Krzyża Chrystusowego nie da się na zawsze ukryć. W 628 roku cesarz Herakliusz odzyskał go i w triumfalnym pochodzie niósł z powrotem do Świętego Miasta. I tu dotykamy pierwszej, niezwykle ważnej prawdy. Legenda mówi, że cesarz, ubrany w cesarskie purpury i drogocenne szaty, nie mógł udźwignąć Krzyża i wejść do miasta przez Złotą Bramę. Udało mu się to dopiero wtedy, gdy – za radą biskupa Jerozolimy – zdjął insygnia władzy, przywdział proste szaty i boso, w pokorze, wniósł Drzewo Życia do odbudowywanej bazyliki. To pierwsze przesłanie dzisiejszego święta: by podnieść Krzyż, by go czcić, by naprawdę go unieść w swoim życiu, trzeba najpierw zdejmować – zdjąć pychę, pozory, bogactwa egoizmu, by przywdziać pokorę.

Ta ziemska historia odnalezienia i podwyższenia Relikwii jest jednak tylko odbiciem znacznie głębszej, Bożej rzeczywistości. Aby ją zrozumieć, Kościół daje nam dziś do rozważenia fragment z Księgi Liczb. Izraelici na pustyni, dotknięci jadem węży, w poczuciu winy i skrusze wołają do Boga o ratunek. Bóg każe Mojżeszowi wywyższyć miedzianego węża na palu, aby każdy, kto weń spojrzy z wiarą, został ocalony.

Do tego właśnie obrazu odwołuje się Pan Jezus w rozmowie z Nikodemem. Mówi: „Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne”. Wywyższenie węża było tylko zapowiedzią. Prawdziwym Wywyższeniem, które niesie prawdziwe zbawienie, jest Podwyższenie Krzyża – haniebnego narzędzia śmierci, które przez mękę i posłuszeństwo Chrystusa stało się drzewem życia.

I tu dochodzimy do sedna dzisiejszej refleksji. Czym dla mnie jest Krzyż? Jak go „podnoszę” w moim codziennym życiu?

Św. Paweł w Liście do Filipian daje nam odpowiedź: Chrystus, „istniejąc w postaci Bożej (…) ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stał się posłuszny aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej”. Krzyż jest więc przede wszystkim znakiem pokory i posłuszeństwa Bogu.

Czy tak go traktuję? Wielu z nas nosi ozdobne krzyżyki na złotych łańcuszkach. I nie ma w tym nic złego, dopóki nie staje się on jedynie drogocenną biżuterią, talizmanem, amuletem czy modną maskotką. Krzyż nie jest magicznym fetyszem. Samo jego posiadanie czy noszenie nie da nam zbawienia. Tak jak miedziany wąż ocalał tylko tych, którzy uznali swój grzech i z wiarą spojrzeli na znak, tak Krzyż Chrystusa będzie dla mnie znakiem zbawienia tylko wtedy, gdy ze skruchą uznam, że zbawienia potrzebuję.

Krzyż jest wezwaniem, zobowiązaniem i zaproszeniem do naśladowania Chrystusa. Jest znakiem dla nas, że naszym Panem i Mistrzem jest „Chrystus posłuszny Bogu aż do śmierci krzyżowej”.

Niech naszą modlitwą w tym dniu będzie prośba, aby Krzyż, który czcimy, który wieszamy w naszych domach i nosimy na piersi, nigdy nie stał się dla nas pustym symbolem. Niech będzie żywym znakiem naszej tożsamości – przypomnieniem, kim jesteśmy i do Kogo należymy. Niech nas zaprasza do ogołocenia z pychy, do pokory i do radykalnego posłuszeństwa woli Bożej.

Niech Krzyż Święty, który dziś z taką czcią podwyższamy, będzie dla nas światłem na drodze nawrócenia i źródłem mocy do niesienia codziennych krzyży, prowadzących do życia wiecznego.

Amen.


5 propozycji homilii na Uroczystość Podwyższenia Krzyża Świętego, opartych na czytaniach liturgicznych.

Homilia 1: Krzyż – paradoks mocy i miłości

Temat: Krzyż, który był narzędziem hańby, stał się dla nas znakiem zwycięstwa i źródłem życia.

Wprowadzenie:

  • Rozpocznij od współczesnego postrzegania cierpienia i porażki. Jak świat unika krzyża, słabości, poświęcenia.
  • Uroczystość Podwyższenia Krzyża każe nam spojrzeć na to, co świat uznaje za słabość, jak na największą moc.

Rozwinięcie:

  1. Stary Testament zapowiada (Lb 21,4b-9):
    • Ludzie giną od jadu grzechu (węże). Ich własne siły nie wystarczają, by się ocalić.
    • Ratunek przychodzi z góry, od Boga, ale w bardzo konkretny sposób: muszą spojrzeć na symbol swojej udręki (węża). To akt zawierzenia i posłuszeństwa słowu Boga.
    • Wąż na palu to zapowiedźprawdziwego lekarstwa.
  2. Ewangelia wypełnia (J 3,13-17):
    • Jezus odnosi się wprost do tego wydarzenia: “Jak Mojżesz wywyższył węża… tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego”.
    • Krzyż jest nowym “wywyższonym znakiem”. Spojrzenie na ukrzyżowanego Chrystusa z wiarą przynosi ocalenie nie od fizycznej, ale od wiecznej śmierci.
    • Motywem jest nie gniew, ale MIŁOŚĆ: “Tak Bóg umiłował świat…”.
  3. List do Filipian tłumaczy (Flp 2,6-11):
    • Dlaczego właśnie krzyż? Ponieważ jest szczytem uniżenia i posłuszeństwa Chrystusa.
    • Droga Jezusa:równy Bogu -> sługa -> śmierć krzyżowa -> WYWYŻSZENIE.
    • Bóg wywyższa nie ludzką potęgę, ale pokorne oddanie. Krzyż staje się tronem, z którego Chrystus panuje.

Zakończenie/Praktyczne zastosowanie:

  • Gdzie ja “uchybiam” przed krzyżem? Gdzie go unikam w moim życiu? (W trudnościach, w wymagającej miłości, w codziennym poświęceniu?).
  • Zachęta, byśmy “spojrzeli” dziś z wiarą na Krzyż – w kościele, w naszych domach. To nie jest symbol klęski, ale znak nadziei, że przez posłuszeństwo i miłość Bóg przemienia nawet największe zło w zbawienie.

Homilia 2: Spojrzeć z wiarą. Trzy spojrzenia na Krzyż.

Temat: Nasze zbawienie zależy od tego, w jaki sposób patrzymy na Krzyż Chrystusa.

Wprowadzenie:

  • Opis sceny z pustyni: ludzie umierają, ale ci, którzy posłuchali słowa Bożego i spojrzeli na miedziany znak, zostali ocaleni.
  • Tak samo dziś: nasze duchowe życie lub śmierć zależą od tego, jak patrzymy na Krzyż.

Rozwinięcie – trzy rodzaje spojrzenia:

  1. Spojrzenie świata (spojrzenie “z dołu”):
    • Dla Rzymian i Greków krzyż był symbolem hańby, okrucieństwa, porażki. Dla wielu dziś jest reliktem przeszłości, głupstwem (por. 1 Kor 1, 23).
    • To spojrzenie widzi tylko cierpienie i absurd, nie dostrzega w nim sensu.
  2. Spojrzenie Boga (spojrzenie “z góry” – Flp 2,6-11):
    • Bóg patrzy na Krzyż i widzi najdoskonalszy akt miłości i posłuszeństwa swojego Syna.
    • Widzi Syna, który “ogołocił samego siebie”. Krzyż to nie porażka, ale zwycięstwo pokory nad pychą, miłości nad egoizmem.
    • Bóg na to spojrzenie odpowiadapotężnym wywyższeniem Zmartwychwstania i Wniebowstąpienia.
  3. Spojrzenie wiary (nasze spojrzenie – J 3,13-17):
    • To spojrzenie Izraelitów na pustyni: spojrzenie ufne, posłuszne słowu Bożemu.
    • My, patrząc na Krzyż z wiarą, widzimy to, co widzi Bóg: znak niewyobrażalnej miłości. “Tak Bóg umiłował świat…”.
    • W Krzyżu odkrywamy naszą godność (Chrystus umarł za mnie) i źródło nadziei (że moje cierpienie też może mieć zbawczy sens).

Zakończenie/Praktyczne zastosowanie:

  • Zachęta, byśmy świadomie patrzyli na krzyż w naszych domach, nosili go z godnością.
  • Niech to nie będzie ozdoba, ale akt wiary. Gdy jest ciężko, gdy tracisz cierpliwość (jak Izraelici na pustyni) – spójrz na Krzyż. To lekarstwo na jad grzechu i zniechęcenia.

Homilia 3: Droga w dół, która prowadzi w górę

Temat: Boża logika jest odwrotna od ludzkiej: aby zostać wywyższonym, trzeba się uniżyć.

Wprowadzenie:

  • Przedstaw światową logikę sukcesu: kariera, władza, samowystarczalność, dążenie do bycia “na górze”.
  • Ewangelia proponuje inną drogę – drogę Chrystusa, która jest “szaleństwem” dla świata.

Rozwinięcie – analiza “drogi” Jezusa (Flp 2,6-11):

  1. Krok 1: Uniżenie (kenoza):
    • “Nie skorzystał…” – dobrowolna rezygnacja z przywilejów bóstwa.
    • “Ogołocił samego siebie… przyjął postać sługi” – stał się jednym z nas.
    • “Uniżył samego siebie… aż do śmierci krzyżowej” – przyjął najhaniebniejszą śmierć.
    • To jest maksymalne zejście w dół.
  2. Krok 2: Wywyższenie (przez Boga):
    • “Dlatego też Bóg Go nad wszystko wywyższył”.
    • Uniżenie nie było celem, ale drogądo chwały. Bóg wynagradza pokorę i posłuszeństwo.
    • Imię Jezus (Jahwe zbawia) ma moc zbawczą.
  3. Wypełnienie zapowiedzi (Lb 21 i J 3):
    • Wąż został wywyższonyna palu, by dawać życie.
    • Jezus został wywyższonyna Krzyżu (a potem w chwale), by dać życie wieczne.
    • Krzyż jest najdoskonalszym znakiem tej “drogi w dół, która prowadzi w górę”.

Zakończenie/Praktyczne zastosowanie:

  • Jak ja podchodzę do uniżenia? Do służby? Do bycia ostatnim?
  • Nasze “podwyższenie” nie dokonuje się przez przebijanie się łokciami, ale przez chrześcijańską pokorę, służbę i miłość, na wzór Chrystusa.
  • Krzyż wzywa nas do tej właśnie, ewangelicznej logiki.

Homilia 4: Krzyż – objawienie Miłosierdzia

Temat: W wydarzeniu Krzyża Bóg objawia swoją najgłębszą naturę: jest Miłością, która przebacza i ratuje.

Wprowadzenie:

  • Na pustyni ludzie zgrzeszyli, ale gdy żałowali, Bóg dał im sposób na ocalenie.
  • Dzisiejsza uroczystość to święto nadziei dla grzeszników.

Rozwinięcie:

  1. Grzech i jego konsekwencje (Lb 21,4b-9):
    • Realność grzechu (“zgrzeszyliśmy”) i realność kary (węże, śmierć).
    • Grzech oddala od Boga i niszczy życie.
  2. Bóg nie chce potępienia, ale zbawienia (J 3,13-17):
    • To kluczowy fragment homilii. “Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony”.
    • Krzyż jest najwyższym dowodem tej prawdy. Bóg nie stoi z boku z wyrokiem, ale wchodzi w samo serce ludzkiego cierpienia i grzechu, by je wziąć na siebie.
    • Krzyż to “pomnik” Miłosierdzia, a nie zemsty.
  3. Miłosierdzie wymaga odpowiedzi (Flp 2 i nawiązanie do Lb):
    • Miłosierdzie nie jest tanie. Wymagało najwyższej ceny – krwi Syna Bożego.
    • Wymaga też naszej odpowiedzi: wiary(“każdy, kto w Niego wierzy” - J 3) i pokory (uznania, że potrzebujemy Zbawiciela, jak Izraelici na pustyni).
    • Hymn o kenozie pokazuje, jak daleko sięga Boża miłość – aż do całkowitego ogołocenia.

Zakończenie/Praktyczne zastosowanie:

  • Czy wierzę, że nie ma takiego grzechu, którego Bóg nie mógłby mi przebaczyć, jeśli tylko spojrzę z wiarą na Krzyż?
  • Zachęta do skorzystania z sakramentu pojednania – naszego “spojrzenia” na miedzianego węża dziś.
  • Krzyż przypomina: jesteś umiłowany, jesteś wybawiony.

Homilia 5: Od symbolu śmierci do Drzewa Życia

Temat: Krzyż Chrystusa przekształca znaczenie cierpienia i śmierci, czyniąc je bramą do życia.

Wprowadzenie:

  • Krzyż w czasach Chrystusa był narzędziem tortur i egzekucji. Budził przerażenie.
  • Dziś zdobimy go złotem, nosimy na szyi. Co się stało? Co zmieniło jego znaczenie?

Rozwinięcie:

  1. Stare drzewo śmierci (kontekst historyczny i Lb 21):
    • Drewno krzyża było narzędziem śmierci.
    • Nawiązanie do drzewa poznania dobra i zła w Raju, którego owoc przyniósł śmierć.
    • Wąż na pustyni również był związany z drzewem/palem i śmiercią.
  2. Nowe Drzewo Życia (J 3,13-17 i Flp 2):
    • Chrystus, wisząc na drzewie krzyża, przejął na siebie jad grzechu (symbolizowany przez węże) i go unicestwił.
    • Przez Jego śmierć krzyż stał się nowym Drzewem Życia. Jego owocem jest życie wieczne dla każdego, kto weń wierzy.
    • To nie drewno ma moc, ale Osoba na nim zawieszona – Bóg-Człowiek, który zwyciężył śmierć.
  3. Nasze drzewa życia (zastosowanie):
    • Każdy z nosi swój “krzyż” – trudności, choroby, cierpienia.
    • Chrystus nie przyszedł usunąć wszystkich krzyży, ale napełnić je sensem.
    • Przez zjednoczenie z Nim, nasze codzienne krzyże przestają być bezsensowną męką, a stają się – jak Jego Krzyż – narzędziami duchowego wzrostu, ofiary i zbawienia.

Zakończenie/Praktyczne zastosowanie:

  • Nie prośmy Boga, by od razu usuwał nasze krzyże. Prośmy, aby dał nam siłę nieść je z miłością, tak jak Chrystus.
  • Niech Krzyż Święty będzie dla nas przypomnieniem, że ostatecznym słowem Boga nie jest cierpienie, ale ŻYCIE.