piątek, 17 października 2025

XXIX Niedziela w ciągu roku – C

 Wj 17,8-13

Amalekici przybyli, aby walczyć z Izraelitami w Refidim. Mojżesz powiedział wtedy do Jozuego: Wybierz sobie mężów i wyruszysz z nimi na walkę z Amalekitami. Ja jutro stanę na szczycie góry z laską Boga w ręku. Jozue spełnił polecenie Mojżesza i wyruszył do walki z Amalekitami. Mojżesz, Aaron i Chur wyszli na szczyt góry. Jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry, Izrael miał przewagę. Gdy zaś ręce opuszczał, miał przewagę Amalekita. Gdy ręce Mojżesza zdrętwiały, wzięli kamień i położyli pod niego, i usiadł na nim. Aaron zaś i Chur podparli jego ręce, jeden z tej, a drugi z tamtej strony. W ten sposób aż do zachodu słońca były ręce jego stale wzniesione wysoko. I tak zdołał Jozue pokonać Amalekitów i ich lud ostrzem miecza.

2 Tm 3,14-4:2

Ty natomiast trwaj w tym, czego się nauczyłeś i co ci zawierzono, bo wiesz, od kogo się nauczyłeś. Od lat bowiem niemowlęcych znasz Pisma święte, które mogą cię nauczyć mądrości wiodącej ku zbawieniu przez wiarę w Chrystusie Jezusie. Wszelkie Pismo od Boga natchnione /jest/ i pożyteczne do nauczania, do przekonywania, do poprawiania, do kształcenia w sprawiedliwości - aby człowiek Boży był doskonały, przysposobiony do każdego dobrego czynu. Zaklinam cię wobec Boga i Chrystusa Jezusa, który będzie sądził żywych i umarłych, i na Jego pojawienie się, i na Jego królestwo: głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, /w razie potrzeby/ wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz.

Łk 18,1-8

Powiedział im też przypowieść o tym, że zawsze powinni modlić się i nie ustawać: W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: Obroń mnie przed moim przeciwnikiem. Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie. I Pan dodał: Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?


Kto puka, temu otworzą ...

Zdawać by się mogło, że nasze modlitwy nie są wysłuchiwane, że nasze prośby to rzucanie, „grochem o ścianę” milczenia ze strony Boga. A czy nie jest raczej tak, że modląc się nie, wierzymy, że prośby nasze będą wysłuchane, albo tak, że prosząc, nie dodajemy "nie moja, ale Twoja wola"? Albo może, tak bardzo jesteśmy przywiązani do naszej prośby, że nie zauważamy, że Bóg już wysłuchał naszych próśb lepiej i dał nam o wiele więcej, niż myśmy Go prosili? Modlitwa wstawiennicza, modlitwa prośby, to nie tylko wyliczanie potrzeb i oczekiwań, ale także uświadomienie sobie, że ja sam mogę i powinienem coś zrobić, że oto wiele leży w zasięgu moich możliwości, że potrzeba tylko odrobiny wysiłku i dobrej woli. A może jest i tak, że ja modlę się i proszę, ale sam jestem głuchy na prośby innych?

Modlimy się w codziennym "Ojcze nasz": „i odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy...” a czy nie można by dorzucić i takiego wezwania, "wysłuchaj naszych próśb i modlitw, tak jak i my wysłuchujemy innych..."

Przypowieść Jezusa z dzisiejszej Ewangelii, to nie tylko przypowieść o natrętnej kobiecie, ale także o egoistycznym i głuchym człowieku, który dopiero pod presją uporu i natręctwa spełnia swój obowiązek sędziego.

Jak traktuję swoje dzieci, żonę, swoich najbliższych, krewnych, swoich podwładnych, penitentów i interesantów, którzy przychodzą do mnie z różnymi prośbami? Czy sam prosząc, nie jestem głuchy na prośby innych? Czy nie daję się prosić zbyt długo, czy nie zbywam ich próśb lekceważącym wzruszeniem ramion? Rachunek sumienia w tym względzie wiele może mi pomóc i otworzyć moje oczy.

Naucz mnie Panie, jak -prosząc o Twoją pomoc- nie być głuchym na prośby innych.


Homilia alternatywna

Ręce uniesione i serce otwarte

Słowo Boże, które dziś rozważamy, prowadzi nas do jednego z najgłębszych i jednocześnie najbardziej praktycznych wymiarów naszej wiary – do modlitwy wytrwałej i modlitwy, która przemienia.

W pierwszym czytaniu z Księgi Wyjścia widzimy niezwykłą scenę bitwy z Amalekitami. Mojżesz staje na szczycie góry z laską Boga w dłoni. Jego uniesione ręce są kluczem do zwycięstwa Izraela. Gdy są wzniesione, Izraelici górują, gdy opadają – słabną. Ale przecież Mojżesz jest tylko człowiekiem. Jego ręce męczą się, drętwieją, opadają. Wtedy z pomocą przychodzą Aaron i Chur. Przynoszą kamień, by mógł usiąść, a potem podpierają jego ręce, by pozostały uniesione aż do zachodu słońca. Zwycięstwo Jozuego na dole jest nierozerwalnie związane z wytrwałością Mojżesza na górze, ale także – a może przede wszystkim – ze wsparciem, które otrzymał od swoich braci.

Czy nasza modlitwa nie jest często podobna? Modlimy się, prosimy, wznosimy nasze serca do Boga, ale przychodzą chwile zniechęcenia, duchowego zmęczenia, kiedy nasze „ręce” – nasza wiara i ufność – opadają. Właśnie wtedy potrzebujemy Aarona i Chura – wspólnoty wiary, przyjaciół, rodziny, spowiednika, grupy modlitewnej, którzy podeprą nasze osłabione ręce. Modlitwa, nawet ta najbardziej osobista, nigdy nie jest tylko sprawą „między mną a Bogiem”. Rośnie i umacnia się we wspólnocie. Czy jesteśmy gotowi być dla kogoś takim wsparciem? I czy potrafimy przyjąć pomoc, gdy sami słabniemy?

W Ewangelii Pan Jezus opowiada nam przypowieść o natrętnej wdowie i niesprawiedliwym sędzi. To druga strona tego samego medalu. Jeśli scena z Mojżeszem uczy nas, jak się modlić – w wytrwałości i we wspólnocie – to przypowieść Jezusa mówi nam, dlaczego mamy się tak modlić. Bóg nie jest niesprawiedliwym sędzią, którego trzeba zmuszać uporem! Wręcz przeciwnie – Jezus mówi: „A Bóg, czyż nie weźmie w obrony swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego?”.

Problem nie leży po stronie Boga, który jest „głuchy”, ale często po naszej stronie. Jak słusznie zauważono: „czy nie jest raczej tak, że modląc się, nie wierzymy, że prośby nasze będą wysłuchane?”. Nasza modlitwa bywa czasem wyuczoną formułką, rzucaniem „grochu o ścianę”, bo tak naprawdę w głębi serca nie spodziewamy się odpowiedzi. Albo – co gorsza – stajemy się jak ów sędzia. Modlimy się gorliwie do Boga, ale sami jesteśmy głusi na wołanie wdów i pokrzywdzonych, którzy nas otaczają. Jak traktujemy naszych bliskich, podwładnych, tych, którzy przychodzą do nas z prośbą? Czy nie zbywamy ich lekceważąco, każąc czekać, nie dostrzegając ich pilnej potrzeby?

Św. Paweł w Drugim Liście do Tymoteusza daje nam klucz do pogłębienia zarówno naszej modlitwy, jak i naszej postawy. „Trwaj w tym, czego się nauczyłeś” – mówi. Źródłem naszej wytrwałości jest Pismo Święte, które jest „pożyteczne do nauczania, do przekonywania, do poprawiania”. Ono kształtuje w nas sprawiedliwość i otwiera nas na „każdy dobry czyn”. Modlitwa czerpiąca z Pisma nie jest magią czy zaklinaniem rzeczywistości. Jest spotkaniem z Bogiem, które nas zmienia. Uczy nas nie tylko wytrwale prosić, ale także rozpoznawać Bożą wolę i stawać się narzędziami Jego miłosierdzia dla innych.

Na końcu przypowieści Jezus zadaje prowokacyjne pytanie: „Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?”. To pytanie jest skierowane do nas. Czy znajdzie wiarę, która nieustannie się modli? Czy znajdzie wiarę, która potrafi wspierać słabszych braci? Czy znajdzie wiarę, która wyraża się nie tylko w słowach skierowanych do Boga, ale także w czynach skierowanych do bliźniego?

Wszystkie twoje paciorki, modlitwy, zamówione msze święte są niczym, jeśli nie ma w tobie miłości Boga obecnego w twoim bliźnim. Nie kochasz Boga, jeśli nie jesteś życzliwy, przebaczający, po prostu dobry i jeśli jest w tobie nawet odrobina zawiści, złośliwości, zazdrości czy nieżyczliwości.

Do Alicji Lenczewskiej Jezus powiedział:

Cóż ty nazywasz modlitwą? Czy tylko deklaracje słowne? Każdy dobry czyn z określoną intencją w sercu jest bardziej modlitwą niż potoki słów wyrażających prośbę. Modlitwą w czyjejś intencji jest myśl, pragnienie dobra dla tej osoby. Jeśli do tego pragnienia potrafisz dołączyć jakieś własne dobro, którym się dzielisz – siła takiej modlitwy jest tym większa”.  – Alicja Lenczewska, "Świadectwo”, 514

Prośmy dziś Pana, aby nauczył nas tak prosić o Jego pomoc, byśmy sami nie stawali się głusi na prośby innych. Niech nasza modlitwa będzie jak uniesione ręce Mojżesza – wytrwała, wspierana przez braci i prowadząca do prawdziwego zwycięstwa dobra w naszym życiu i w świecie.


Homilia III

Walka i Zmęczenie

Liturgia słowa dzisiejszej niedzieli dotyka tematu fundamentalnego dla życia wiary – wytrwałości w modlitwie i działaniu. Z jednej strony mamy wstrząsający obraz bitwy i zmęczonego Mojżesza, z drugiej – natrętną wdowę i wezwanie do nieustającej modlitwy, a w tle list św. Pawła, który stawia przed nami Słowo Boże jako siłę i oręż.

Wszyscy znamy to uczucie: walka jest długa, a siły słabną. Czy to w życiu osobistym, w trudnościach małżeńskich, w zmaganiach z chorobą, czy w dążeniu do sprawiedliwości – przychodzi moment, kiedy ręce opadają, tak jak Mojżeszowi w Refidim. Czasem wydaje się, że nasze modlitwy, nasze wołanie do Boga, jest jak "groch o ścianę".

1. Ręce w Górze: Modlitwa i Wspólnota (Wj 17,8-13)

Pierwsze czytanie ukazuje nam dramatyczną scenę. Walka z Amalekitami nie jest wygrana siłą mięśni samego Jozuego, ale podniesionymi rękami Mojżesza. To symbol modlitwy wstawienniczej – uniesionych rąk, które jak anteny chwytają moc z nieba i przekazują ją na pole bitwy.

Ale zwróćmy uwagę na kluczowy moment: Mojżesz się męczy. To jest bardzo ludzki obraz. Nawet największy prorok, ten, który rozmawiał z Bogiem jak z przyjacielem, nie jest nadczłowiekiem. Jego ręce drętwieją, opadają, a wtedy szala zwycięstwa przechyla się na stronę wroga.

Co dzieje się dalej? Aaron i Chur podpierają go. Modlitwa, wstawiennictwo, walka duchowa – to nie jest samotna dyscyplina. Potrzebujemy obok siebie Aarona i Chura, potrzebujemy wspólnoty, która podeprze nasze „opadające ręce”. Kiedy Twoja wiara słabnie, kiedy modlitwa staje się ciężarem, Bóg stawia obok Ciebie ludzi, by Cię podtrzymali. I odwrotnie: kiedy widzisz brata czy siostrę, których ręce opadają, to Twój moment, by być dla nich podparciem, aby wspólnie, aż do zachodu słońca, utrzymać modlitwę.

2. Trwaj w Słowie: Oparcie w Fundamencie (2 Tm 3,14-4:2)

Drugi filar wytrwałości znajdujemy w słowach św. Pawła do Tymoteusza. Paweł wzywa do trwania w tym, czego się nauczyliśmy. Fundamentem jest Słowo Boże, Pisma Święte, które mogą nauczyć mądrości wiodącej ku zbawieniu.

Jeśli ręce Mojżesza symbolizują sam akt modlitwy i wsparcia w wierze, to Pismo Święte jest kamieniem, na którym Mojżesz usiadł, aby odpocząć i trwać. Słowo Boże jest narzędziem do nauczania, przekonywania, poprawiania i kształcenia w sprawiedliwości. Kiedy walka wydaje się bezsensowna, a cel odległy, to Słowo nam przypomina, kim jesteśmy i do czego jesteśmy powołani. Ono nas wyposaża, czyni "doskonałymi, przysposobionymi do każdego dobrego czynu".

Wytrwałość w modlitwie musi mieć swoje źródło w trwaniu w prawdzie Słowa.

3. Natrętna Modlitwa i Głuche Serce (Łk 18,1-8)

Przypowieść o sędzi i wdowie jest radykalna. Jezus zachęca do zawsze modlenia się i nieustawania. Sędzia jest niesprawiedliwy, bo nie boi się Boga i nie liczy się z ludźmi. Wdowa jest natrętna, bo jest bezsilna i zdesperowana. Modlitwa nieustanna jest wyrazem tej desperacji i zarazem głębokiej wiary, że tylko Bóg może nas obronić.

A jednak, tekst, który nam towarzyszy, stawia tu ważne pytanie: "Kto puka, temu otworzą..."

Czy nie jest tak, że my, prosząc Boga, sami stajemy się jak ten niesprawiedliwy sędzia w relacjach z bliźnimi? Modlimy się: „i odpuść nam nasze winy, jak i my odpuszczamy...”. A autor tekstu stawia wezwanie: „wysłuchaj naszych próśb i modlitw, tak jak i my wysłuchujemy innych..."

Jeśli my, chociaż na małą skalę, stajemy się głusi na prośby naszych dzieci, współpracowników, podwładnych, czy nawet "interesantów", którzy przychodzą do nas z problemem – to czy mamy prawo oczekiwać od Boga, że natychmiast nas wysłucha? Czy nasze serce nie jest czasem egoistyczne i głuche, zajęte tylko własnymi potrzebami i walkami?

Wytrwałość w modlitwie ma być naszą lekcją pokory. Wdowa przychodziła, wiedząc, że nie ma innego ratunku. Modlitwa nie jest czarodziejską formułą, ale uznaniem naszej zależności od Boga i jednocześnie otwarciem na potrzeby tych, którzy wołają do nas.

Czy znajdzie wiarę?

Jezus kończy przypowieść pytaniem, które jest jak piorun: "Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?"

Ta wiara to nie tylko mechaniczne powtarzanie modlitw, ale ta postawa wytrwałości, miłości i otwarcia, którą widzieliśmy w tych trzech czytaniach:

  1. Wytrwałość w modlitwie – by ręce nie opadły.
  2. Wsparcie we wspólnocie – by podeprzeć te opadające ręce.
  3. Trwanie w Słowie – by modlitwa miała solidny fundament.
  4. Uważność na bliźniego – by prosić Boga o miłosierdzie, samemu będąc miłosiernym i słuchającym.

Prośmy Pana, by nauczył nas, jak – prosząc Go o pomoc – nie być głuchymi na prośby innych. Niech nasze serce, wsparte Słowem i wspólnotą, będzie zawsze gotowe do modlitwy i czynu.

piątek, 10 października 2025

XXVIII Niedziela w ciągu roku – C

 2Krl 5,14-17

Odszedł więc Naaman i zanurzył się siedem razy w Jordanie, według słowa męża Bożego, a ciało jego na powrót stało się jak ciało małego dziecka i został oczyszczony. Wtedy wrócił do męża Bożego z całym orszakiem, wszedł i stanął przed nim, mówiąc: Oto przekonałem się, że na całej ziemi nie ma Boga poza Izraelem! A teraz zechciej przyjąć dar wdzięczności od twego sługi! On zaś odpowiedział: Na życie Pana, przed którego obliczem stoję – nie wezmę! Tamten nalegał na niego, aby przyjął, lecz on odmówił. Wtedy Naaman rzekł: Jeśli już nie chcesz, to niechże dadzą twemu słudze tyle ziemi, ile para mułów unieść może, ponieważ odtąd twój sługa nie będzie składał ofiary całopalnej ani ofiary krwawej innym bogom, jak tylko Panu.

2Tm 2,8-13

Pamiętaj na Jezusa Chrystusa, potomka Dawida! On według Ewangelii mojej powstał z martwych. Dla niej znoszę niedolę aż do więzów jak złoczyńca; ale słowo Boże nie uległo skrępowaniu. Dlatego znoszę wszystko przez wzgląd na wybranych, aby i oni dostąpili zbawienia w Chrystusie Jezusie razem z wieczną chwałą. Nauka to zasługująca na wiarę: Jeżeliśmy bowiem z Nim współumarli, wespół z Nim i żyć będziemy. Jeśli trwamy w cierpliwości, wespół z Nim też królować będziemy. Jeśli się będziemy Go zapierali, to i On nas się zaprze. Jeśli my odmawiamy wierności, On wiary dochowuje, bo nie może się zaprzeć siebie samego.

Łk 17,11-19

Zmierzając do Jerozolimy przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami. Na ich widok rzekł do nich: Idźcie, pokażcie się kapłanom. A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich widząc, że jest uzdrowiony, wrócił chwaląc Boga donośnym głosem, upadł na twarz do nóg Jego i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: Czy nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? żaden się nie znalazł, który by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec. Do niego zaś rzekł: Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła.


 

Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami ...

Syryjski wódz Naaman chciał i umiał okazać wdzięczność za uzdrowienie. Niewierny i pogardzany przez prawowiernych Żydów, trędowaty Samarytanin także wiedział, co to jest wdzięczność. Ale, czy ja wiem, co to jest wdzięczność? Jakże często wołam o pomoc? Jakże często się jej domagam, a nawet żądam ... ale zwrotu "dziękuję bardzo" nie ma w moim słowniku.

Albo z innej strony

... co dobrego zrobiłeś?

Jezus nie był obojętny na wołanie i potrzebę, na biedę drugiego człowieka. Nie był głuchy, nie udawał, że nie słyszy, nie widzi, nie ma czasu ... Nikomu, kto prosił, kto był w potrzebie, kto był w niedostatku nie odmawiał, nie lekceważył, nie przechodził obok ... A ja? Czy widzę, czy słyszę, czy zauważam? Czy też udaję, że nie ma sprawy, że nie mam czasu, że jestem zajęty ... A może nawet do głowy mi nie przyjdzie, że mogę, że leży to w zasięgu moich możliwości ...? Może nawet nie pomyślę o tym, że mógłbym pomóc? Jeden z moich znajomych widząc kiedyś człowieka w potrzebie zareagował w bardzo "modny" sposób, mówiąc cynicznie i "żartobliwie": "Nie mój cyrk, nie moje małpy". I był bardzo zadowolony z użytego wyrażenia. Życzę jemu i wszystkim innym podobnym żartownisiom, aby i im ktoś kiedyś odpowiedział w równie cyniczny i "żartobliwy" sposób: "Nie mój cyrk, nie moje małpy".

Czy bieda tego świata, to naprawdę nie twoja sprawa?!?!?

Ejże, człowieku pewny siebie, czy to, aby nie ty potrzebujesz pomocy?

Czy to, aby nie twoje sumienie zostało dotknięte trądem i paraliżem?

wstrząsająca statystyka ...

Co 3 sekundy ktoś na świecie umiera z głodu...

A ty, ile jedzenia dzisiaj zniszczyłeś, wyrzuciłeś, ile dobra zmarnowałeś...?

Czy aby na pewno nie twój cyrk i nie twoje małpy?


Homilia alternatywna

Jezu, Mistrzu, ulituj się nad nami! Ta prośba, wyrywająca się z dziesięciu gardeł dotkniętych chorobą i wykluczeniem, rozbrzmiewa dziś w naszych sercach. Scena, której jesteśmy świadkami, rozgrywa się na pograniczu – zarówno geograficznym, jak i społecznym. Jezus przekracza granicę między Judeą a Samarią, a na Jego drodze stają ludzie, którzy sami są żywą granicą – trąd czynił z nich społecznych wygnańców, zmuszonych do życia w fizycznym i duchowym marginesie.

Dziesięciu zostaje uzdrowionych. Słowo Jezusa, „Idźcie, pokażcie się kapłanom”, jest dla nich wezwaniem do wiary. Nie zostają oczyszczeni w momencie wypowiedzenia tych słów, ale gdy szli. Uzdrowienie przychodzi w drodze, w posłuszeństwie, w zawierzeniu słowu, które nie zostało jeszcze poparte widzialnym cudem. To pierwszy, fundamentalny akt wiary – zaufanie Słowu, nawet gdy jeszcze nie widzi się jego owoców.

I oto dzieje się coś, co zdumiewa samego Jezusa. Dziewięciu, zgodnie z prawem, biegnie do kapłanów, by potwierdzili ich czystość i przywrócili im miejsce w społeczności. Ich reakcja jest poprawna, religijnie uzasadniona. Ale jeden, Samarytanin, człowiek podwójnie wykluczony – przez trąd i przez swoje pochodzenie – łamie ten schemat. On, zamiast biec do urzędu kapłańskiego, zawraca. Jego nogi niosą go z powrotem do Źródła łaski. On rozumie, że prawdziwe oczyszczenie nie jest jedynie kwestią rytualnego zezwolenia, ale spotkaniem z żywym Bogiem, który działa w Jezusie z Nazaretu. Jego wdzięczność jest spontanicznym, pełnym emocji ruchem serca, które rozpoznało nie tylko dar, ale i Dawcę.

I tu pojawia się pytanie, które stawia nam Jezus: „Gdzie jest dziewięciu?”. To nie jest pytanie wypływające z urażonej dumy, ale z pasterskiego smutku. Gdzie są ci, którzy otrzymali tę samą łaskę? Dlaczego w ich radości z odzyskanego zdrowia i miejsca w społeczeństwie zabrakło miejsca na chwilę adoracji, na osobiste „dziękuję” skierowane do Boga?

Wdzięczność jako powrót do Źródła

Czyż my, „dziewięciu”, nie jesteśmy często podobni? Jak często nasza modlitwa to nieprzerwany katalog próśb: „Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami… nad moją rodziną, nad moim zdrowiem, nad moją pracą”. A kiedy łaska przychodzi, kiedy kryzys mija, kiedy otrzymujemy to, o co prosiliśmy, nasza uwaga natychmiast przenosi się na kolejne wyzwania. Biegniemy do naszych „kapłanów” – do codziennych obowiązków, planów, trosk – zapominając zawrócić i upaść na twarz u stóp Tego, który jest Źródłem wszelkiego dobra.

Samarytanin uczy nas, że wdzięczność nie jest jedynie społecznym obowiązkiem czy zwykłą uprzejmością. Jest ona najgłębszym wyrazem wiary. To akt uznania, że jesteśmy obdarowywani, że nasze życie jest darem. Jezus mówi do niego: „Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła”. Zauważmy: wszyscy zostali oczyszczeni, ale temu jednemu Jezus mówi o uzdrowieniu. Owo pełne uzdrowienie, które dotyka nie tylko ciała, ale i ducha, dokonuje się właśnie w momencie powrotu, w akcie wdzięcznej adoracji. Jego wiara stała się pełna, ponieważ zakończyła się uwielbieniem.

Od wdzięczności do współczucia

Ta ewangeliczna scena ma jednak drugie dno, które każe nam wyjść poza refleksję nad naszą osobistą relacją z Bogiem. Jezus, Mistrz, który się lituje, staje się dla nas wzorem. On nie przeszedł obojętnie. Usłyszał krzyk z marginesu, z pogranicza, z miejsca, gdzie inni mogliby nie chcieć się zapuszczać. Jego spojrzenie dostrzegło nie tylko chorobę, ale i godność tych ludzi.

I tutaj dotykamy pytania, które postawić sobie należy: „Czy bieda tego świata, to naprawdę nie twoja sprawa?”. To pytanie jest głęboko zakorzenione w duchowości wdzięczności. Jeśli naprawdę rozpoznaję, że wszystko, co mam, jest darem – życie, zdrowie, talenty, bezpieczeństwo – to jakże mogłoby to nie rodzić w moim sercu odpowiedzialności za tych, którzy tych darów są pozbawieni?

Czy naprawdę możemy mówić: „Nie mój cyrk, nie moje małpy”, gdy patrzymy na krzywdę dziecka, samotność starszej osoby, desperację uchodźcy, głód w krajach dotkniętych wojną? Czy Chrystus, który wszedł w nasz ludzki „cyrk” i wziął na siebie ciężar wszystkich naszych „małp”, pozwalałby nam na taki dystans?

Nie chodzi tu o narzucanie poczucia winy, które paraliżuje, ale o obudzenie wrażliwości sumienia, która wypływa z wdzięczności. Skoro ja zostałem tak hojnie obdarowany, jakże nie mam się dzielić? Skoro moje wołanie o litość zostało wysłuchane, jakże mogę być głuchy na wołanie innych?

Papież Franciszek nieustannie przypominał nam, że jesteśmy powołani, by być „Kościołem wychodzącym ku biednym”, który przekracza granice obojętności i dociera na peryferie egzystencjalne. Nie chodzi o to, byśmy sami, pojedynczo, rozwiązali wszystkie problemy świata. Chodzi o to, byśmy – jako wspólnota wierzących – mieli oczy i serca otwarte. Byśmy, jak ów Samarytanin, potrafili zawrócić z drogi naszych wygodnych rutyn i upaść na twarz w służbie przy nogach naszych cierpiących braci i sióstr. Czasem będzie to wielka pomoc materialna, innym razem zwykły uśmiech, wysłuchanie, modlitwa, czy po prostu bycie obok.

Zakończenie

Drodzy bracia i siostry, w tej Eucharystii, która jest największym dziękczynieniem (gr. eucharistein – dziękować), Chrystus ponownie przychodzi na pogranicza naszych serc. On leczy trąd naszego egoizmu, niewdzięczności i obojętności. On nas oczyszcza, gdy idziemy w posłuszeństwie wiary.

Prośmy dziś o łaskę bycia jak ów Samarytanin. Abyśmy, otrzymawszy niezliczone dary, zawsze potrafili zawracać do ich Źródła z sercem pełnym uwielbienia. I aby ta wdzięczność, wypływająca z naszego spotkania z Chrystusem, przemieniała nas w ludzi wrażliwych, miłosiernych i gotowych nieść Jego litość wszystkim, którzy wołają z marginesów naszego świata. Niech nasza wiara, wyrażona w dziękczynieniu i służbie, przynosi nam pełne uzdrowienie. Amen.


6 propozycji homilii opartych na dzisiejszych czytaniach liturgicznych

Homilia 1: "Wdzięczność, która zbawia"

Temat: Prawdziwe uzdrowienie dokonuje się przez wiarę wyrażoną w wdzięczności.

Plan:

  1. Wprowadzenie:Zastanawiamy się, dlaczego tylko jeden trędowaty wrócił, by podziękować. Współczesny świat promuje roszczeniową postawę; brak wdzięczności jest chorobą duchową.
  2. Rozwinięcie:
    • Ewangelia:Jezus uzdrawia dziesięciu, ale tylko jeden – Samarytanin, obcy – wraca, by oddać chwałę Bogu. Jego wdzięczność jest wyrazem autentycznej wiary. Słowa Jezusa: "twoja wiara cię uzdrowiła" wskazują, że prawdziwe uzdrowienie jest pełne, gdy łączy się z relacją z Bogiem.
    • 2 Księga Królewska:Naaman, uzdrowiony z trądu, również wraca do Elizeusza, by wyznać wiarę w Boga Izraela i złożyć Mu ofiarę. Jego uzdrowienie prowadzi do nawrócenia.
  3. Praktyczne zastosowanie:Czy potrafimy dostrzegać dobro, które codziennie otrzymujemy od Boga? Czy mamy w sercu wdzięczność za dar życia, zdrowia, wiary? Praktykujmy codzienne dziękczynienie – nawet za najmniejsze łaski.
  4. Zakończenie:Mszę Świętą, która jest Eucharystią (z gr. eucharisteo – dziękuję), sprawujmy z sercami pełnymi wdzięczności. Nie bądźmy jak dziewięciu, którzy otrzymali łaskę i poszli dalej swoją drogą.

Homilia 2: "Wiara, która przekracza granice"

Temat: Łaska Boża jest powszechna i dostępna dla wszystkich, którzy mają serce otwarte na wiarę.

Plan:

  1. Wprowadzenie:W czytaniach bohaterami są "obcy" – Naaman (Syryjczyk) i Samarytanin. W czasach Jezusa Samarytanie byli pogardzani przez Żydów. Bóg patrzy inaczej.
  2. Rozwinięcie:
    • Ewangelia:Samarytanin okazuje się wzorem wiary i wdzięczności. Jego pochodzenie nie ma znaczenia; liczy się postawa serca. Jezus podkreśla ten kontrast: "tylko ten cudzoziemiec".
    • 2 Księga Królewska:Naaman, wódz wrogiego narodu, zostaje uzdrowiony i wyznaje: "na całej ziemi nie ma Boga poza Izraelem". Bóg działa poza granicami narodu wybranego.
  3. Praktyczne zastosowanie:Czy nasza wiara jest otwarta i wolna od uprzedzeń? Czy potrafimy dostrzec działanie Boga w ludziach innych narodowości, wyznań czy poglądów? Bóg szuka wiary wszędzie.
  4. Zakończenie:Kościół jest powszechny (katolicki), czyli dla wszystkich. Dziękujmy Bogu za tę powszechność i prośmy o serce otwarte na każdego człowieka.

Homilia 3: "Droga do uzdrowienia: posłuszeństwo wiary"

Temat: Uzdrowienie wymaga współpracy z łaską Bożą, która często przychodzi przez posłuszeństwo słowu Boga.

Plan:

  1. Wprowadzenie:Zarówno Naaman, jak i trędowaci muszą wykonać konkretne, czasem dziwne działania, by doświadczyć uzdrowienia. Wiara nie jest bierna, ale domaga się odpowiedzi.
  2. Rozwinięcie:
    • 2 Księga Królewska:Naaman początkowo się buntuje ("Czyż Abana i Parpar, rzeki damasceńskie, nie są lepsze...?"), ale gdy z pokorą zanurza się w Jordanie, zostaje uzdrowiony. Jego posłuszeństwo otwiera drogę łasce.
    • Ewangelia:Trędowaci słyszą od Jezusa: "Idźcie, pokażcie się kapłanom". Zaufali i w drodze zostali oczyszczeni. Ich posłuszeństwo było aktem wiary.
  3. Praktyczne zastosowanie:W jakich sferach życia Bóg wzywa mnie do posłuszeństwa? Może przez głos sumienia, nauczanie Kościoła, czy słowo Ewangelii? Zaufajmy, że Jego drogi – choć czasem niezrozumiałe – prowadzą do prawdziwego uzdrowienia.
  4. Zakończenie:Jak trędowaci, idźmy w posłuszeństwie wiary, a w drodze odkryjemy, że Bóg już działa i uzdrawia nasze życie.

Homilia 4: "Pamiętaj na Jezusa Chrystusa"

Temat: W cierpieniu i codzienności naszą siłą jest pamięć o zmartwychwstałym Chrystusie.

Plan:

  1. Wprowadzenie:Często, jak trędowaci, wołamy: "Jezu, ulituj się nad nami!" w chwilach choroby, trudu, kryzysu. Gdzie szukać nadziei?
  2. Rozwinięcie:
    • 2 List do Tymoteusza:Św. Paweł w więzieniu zachęca: "Pamiętaj na Jezusa Chrystusa, potomka Dawida! On powstał z martwych". To fundament nadziei. Nawet w kajdanach głosi Ewangelię, bo "słowo Boże nie uległo skrępowaniu".
    • Ewangelia:Dziesięciu woła o litość, ale tylko jeden "pamięta" o tym, by wrócić i podziękować. Jego pamięć o Dawcy łaski prowadzi do pełni uzdrowienia.
  3. Praktyczne zastosowanie:W chwilach zwątpienia i trudu powtarzajmy imię Jezus. "Pamiętanie" na Niego to nie sentymentalne wspomnienie, ale ufne zawierzenie Jego mocy zmartwychwstania. On jest wierny, nawet gdy my bywamy słabi.
  4. Zakończenie:Niech Eucharystia, w której uobecnia się śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, będzie naszym "pamiętaniem" i źródłem niewzruszonej nadziei.

Homilia 5: "Dar i odpowiedź"

Temat: Bóg daje nam siebie jako dar; naszą odpowiedzią ma być wdzięczność, a nie próba "zapłacenia".

Plan:

  1. Wprowadzenie:W relacjach międzyludzkich często liczymy się: "ty mi, ja tobie". Chcemy "zapłacić" za dobro, by nie być dłużnikiem. Czy tak budujemy relację z Bogiem?
  2. Rozwinięcie:
    • 2 Księga Królewska:Naaman chce wręczyć Elizeuszowi hojne dary. Prorok stanowczo odmawia: "nie wezmę!". Łaska Boga jest darmowa, nie można jej kupić.
    • Ewangelia:Samarytanin nie przynosi Jezusowi daru materialnego, ale dar swojego serca – wdzięczność i uwielbienie. To jest odpowiedź, której Bóg pragnie.
  3. Praktyczne zastosowanie:Czy nie próbuję czasem "opłacić" Boga przez dobre uczynki, zamiast przyjąć Jego miłość jako dar i odpowiedzieć miłością? Prawdziwa pobożność wypływa z wdzięcznego serca, a nie z chęci spełnienia obowiązku.
  4. Zakończenie:Na Mszy Świętej przynosimy chleb i wino – symbole naszego życia. Bóg przyjmuje je i przemienia w największy Dar – Ciało i Krew swojego Syna. Jakaż to powinno wzbudzić w nas wdzięczność!

Homilia 6: "Od oczyszczenia do wyznania wiary"

Temat: Prawdziwe spotkanie z Bogiem prowadzi do przemiany życia i radykalnego wyznania wiary.

Plan:

  1. Wprowadzenie:Uzdrowienie z trądu w Biblii to symbol oczyszczenia z grzechu i powrotu do wspólnoty. To dopiero początek drogi.
  2. Rozwinięcie:
    • Ewangelia:Samarytanin nie tylko zostaje oczyszczony z choroby. Jego powrót do Jezusa i upadnięcie na twarz to akt uwielbienia i wyznania wiary w Jezusa jako Pana.
    • 2 Księga Królewska:Dla Naamana uzdrowienie jest początkiem nawrócenia. Odtąd będzie składał ofiarę tylko Panu Bogu. Prosi nawet o ziemię izraelską, by móc czcić prawdziwego Boga.
  3. Praktyczne zastosowanie:Sakrament chrztu i pokuty oczyszcza nas z grzechu. Ale czy to oczyszczenie prowadzi mnie do głębszego wyznania wiary? Do zmiany życia? Do publicznego przyznawania się do Boga?
  4. Zakończenie:Nie poprzestawajmy na samym "oczyszczeniu". Jak Samarytanin i Naaman, idźmy dalej – do osobistego spotkania z Jezusem i do radosnego wyznania: "Prawdziwie, jest Bóg w Izraelu – w Jezusie Chrystusie!"

 


piątek, 3 października 2025

XXVII Niedziela w ciągu roku – C

 Ha 1,2-3; 2,2-4

Dokądże, Panie, wzywać Cię będę – a Ty nie wysłuchujesz? Wołać będę ku Tobie: Krzywda [mi się dzieje]! – a Ty nie pomagasz? Czemu każesz mi patrzeć na nieprawość i na zło spoglądasz bezczynnie? Oto ucisk i przemoc przede mną, powstają spory, wybuchają waśnie. Odpowiedział Pan tymi słowami: Zapisz widzenie, na tablicach wyryj, by można było łatwo je odczytać. Jest to widzenie na czas oznaczony, lecz wypełnienie jego niechybnie nastąpi; a jeśli się opóźnia, ty go oczekuj, bo w krótkim czasie przyjdzie niezawodnie. Oto zginie ten, co jest ducha nieprawego, a sprawiedliwy żyć będzie dzięki swej wierności.

2Tm 1,6-8.13-14

Z tej właśnie przyczyny przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie przez włożenie moich rąk. Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia. Nie wstydź się zatem świadectwa Pana naszego ani mnie, Jego więźnia, lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii według mocy Boga! Zdrowe zasady, któreś posłyszał ode mnie, miej za wzorzec w wierze i miłości w Chrystusie Jezusie! Dobrego depozytu strzeż z pomocą Ducha Świętego, który w nas mieszka.

Łk 17,5-10

Apostołowie prosili Pana: Przymnóż nam wiary. Pan rzekł: Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze, a byłaby wam posłuszna. Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: Pójdź i siądź do stołu? Czy nie powie mu raczej: Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił? Czy dziękuje słudze za to, że wykonał to, co mu polecono? Tak mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać.



Homilia I

Gdyby wiara wasza była jak ziarno gorczycy

Rzeczywiście, gdyby wiara moja była chociażby jak ziarno gorczycy mógłbym góry przenosić ... Ale niestety nie jest i dlatego niejednokrotnie tak bardzo cierpię, bo nie umiem zaufać Bogu, bo za bardzo liczę na własne siły, na moje koneksje, znajomości i układy, na mój spryt i przebiegłość... I co więcej, uważam się za wierzącego, za kogoś, komu należy się szacunek i takie lub inne "Boże usługi". Nie ma we mnie pokory sługi, ani wiary dziecka. Nie ma we mnie radości i prostoty. Jest nadal skomplikowane balansowanie pomiędzy dobrem, a złem, pomiędzy obowiązkiem, a przykazaniem, pomiędzy tym co muszę, a tym co mogę... I dlatego za Habbakukiem powtarzam: „Dokądże, Panie, wzywać Cię będę – a Ty nie wysłuchujesz? Krzywda [mi się dzieje]! – a Ty nie pomagasz?

Zastanawiam się więc uczciwie i rzeczowo; dlaczego moja wiara jest taka słaba i mała? Zastanawiam się coraz bardziej i dochodzę do wniosku, że jest to wynik zaniedbania i lekceważenia z mojej strony. Ja jej po prostu nie rozwijam, nie pielęgnuję. Uznałem ją –już kiedyś, dawno temu- za coś gotowego, za coś, w co zostałem wyposażony i coś, co jest statyczne. A przecież wiara jest jak ziarno i domaga się troski, rozwoju, pielęgnacji, doglądania, pogłębiania. Wiara nie jest meblem, który się raz kupiło i postawiło pod ścianą. Wiara jest rzeczywistością dynamiczną i zarazem osobistą. To ja mam ją rozwijać, to ja mam ją pogłębiać, to ja mam czynić ją żywą i znaczącą w moim życiu. A skoro odłożyłem ją –jak świąteczne ubranie- na półkę i używam tylko od czasu do czasu, „na niedzielę” lub rzadziej, „od święta” to czemu się dziwię, że zbutwiała, że stała się przykrótka i po prostu mi „nie leży”?

I dlatego w moim stosunku do Boga jestem letni i nijaki, w moim stosunku do człowieka, jestem egoistyczny i zachłanny, jestem obojętny i pokrętny w moim życiu codziennym i stale się tylko domagam i żądam, skarżę i narzekam. Rok za rokiem mija bezpowrotnie, a w moim życiu nic się nie zmienia, bo wiara mis się sfilcowała, bo zjadły ją mole codziennych trosk, grzechów i upadków. A wiara to przecież wierność i zaufanie, a w moim życiu nie ma, ani jednego ani drugiego. Jest tylko pokrętne kombinowanie, jakby tu wyjść na swoje. I dlatego proszę razem z Apostołami:

Panie, przymnóż mi wiary, umocnij moją nadzieję

i miłość uczyń prawdziwą, a nie egoistyczna, nie obłudną.


Homilia alternatywna II

“Słudzy nieużyteczni jesteśmy”

Gdy Apostołowie proszą Jezusa: „Przymnóż nam wiary”, spodziewamy się, że Mistrz poda im jakąś mistyczną formułę, da specjalne błogosławieństwo, albo przynajmniej obieca modlitwę w ich intencji. Tymczasem Jezus odpowiada w sposób, który może nas zaskoczyć. Mówi o wierze jak o ziarnku gorczycy – czymś malutkim, niepozornym – i natychmiast przechodzi do przypowieści o słudze, który wykonuje swoje obowiązki.

Czyżby Chrystus nie zrozumiał prośby Apostołów? A może właśnie zrozumiał ją lepiej, niż oni sami rozumieli?

Gdy mówimy o wierze, często wyobrażamy ją sobie jako rodzaj duchowej mocy, która pozwala nam dokonywać niezwykłych rzeczy. „Gdybym miał więcej wiary – myślimy – moje życie wyglądałoby inaczej. Rozwiązałbym swoje problemy, uzdrowił relacje, może nawet przenosiłbym góry”. Tymczasem Jezus kieruje naszą uwagę w zupełnie innym kierunku – ku codzienności, ku zwykłym obowiązkom, ku postawie służby.

Przypowieść o słudze, który po całym dniu pracy nie siada do stołu, ale dalej służy swemu panu, może budzić nasz opór. Wydaje się niesprawiedliwa, sprzeczna z naszym poczuciem praw pracowniczych. Ale Jezus nie mówi tu o relacjach społecznych, lecz o postawie wobec Boga.

„Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać” – te słowa są kluczem do zrozumienia dzisiejszej Ewangelii. Wiara nie jest magiczną różdżką, która spełnia nasze życzenia. Prawdziwa wiara to postawa ufnego zawierzenia, która wyraża się nie w nadzwyczajnych czynach, ale w wierności w tym, co zwyczajne.

Gdy ogrodnik sadzi ziarno gorczycy, nie staje nad nim i nie wydaje rozkazów. Podlewa je, chroni przed chwastami, zapewnia dostęp do słońca – i czeka. Tak też jest z wiarą. Nie chodzi o to, by jej „mieć więcej”, ale by pozwolić jej wzrastać poprzez codzienne, często niewidoczne wybory.

Gdy przychodzimy do kościoła w niedzielę, mimo zmęczenia – to jest wiara.
Gdy przebaczamy komuś, kto nas zranił – to jest wiara.
Gdy modlimy się, chociaż wydaje się, że Bóg milczy – to jest wiara.
Gdy pozostajemy wierni swoim obowiązkom, chociaż nikt nie widzi i nie chwali – to jest wiara.

Wiara nie jest dodatkiem do życia, ozdobą na niedzielę. Jest korzeniem, który czerpie wodę życia nawet w czasie suszy. Jezus nie obiecuje nam, że dzięki wierze unikniemy trudności. Obiecuje coś znacznie ważniejszego – że nawet w najtrudniejszych chwilach nie będziemy sami.

W drugim czytaniu św. Paweł przypomina Tymoteuszowi: „Odnowię w tobie dar Boży”. To nie my jesteśmy źródłem wiary – to Bóg nieustannie ją w nas odnawia. Naszym zadaniem jest nie zagłuszać tego daru, nie odkładać go na później, ale przyjąć go i pozwolić, by kształtował nasze codzienne wybory.

Może dziś, słysząc tę Ewangelię, czujemy się rozczarowani. Spodziewaliśmy się, że Jezus da nam receptę na wielką wiarę, a On mówi o służbie i wierności. Ale właśnie w tym zawiera się najgłębsza prawda: wiara, która nie prowadzi do pokornej służby, jest jedynie iluzją wiary.

Nie prośmy dziś Boga: „Przymnóż mi wiary, abym dokonywał wielkich rzeczy”. Prośmy raczej: „Panie, przymnóż mi wiary, abym wiernie wypełniał moje codzienne obowiązki. Abym był dobrym mężem, żoną, rodzicem, dzieckiem, współpracownikiem. Abym w zwyczajności moich dni widział niebo”.

Prawdziwa wiara nie objawia się w spektakularnych cudach, ale w cichym szeleście rosnącego ziarna. W codziennym „tak” wypowiadanym Bogu w zwykłych sytuacjach. W postawie sługi, który wie, że wszystko, co ma, jest darem, a wszystko, co czyni, jest odpowiedzią na ten dar.

Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać”. Niech te słowa staną się dla nas źródłem pokoju, a nie frustracji. Wystarczy, że jesteśmy wierni. Resztę czyni Bóg.


6 innych propozycji homilii na podstawie czytań z XXVII Niedzieli Zwykłej roku C


Plan 1: Tytuł: Wiara, która przetrwała kryzys

Teza: Prawdziwa wiara nie jest wolna od wątpliwości i pytań, ale właśnie w nich się oczyszcza i umacnia, prowadząc do wytrwałego zawierzenia Bogu.

Wprowadzenie: Przedstawienie powszechności kryzysu wiary. Każdy człowiek wierzący doświadcza momentów, gdy Bóg wydaje się daleki i milczący wobec zła świata.

Pytanie Habakuka (I czytanie):

Analiza modlitwy proroka: “Dokądże, Panie?” – to wołanie pełne bólu i frustracji.

Habakuk nie poddaje się, ale prowadzi uczciwy dialog z Bogiem. Jego wiara jest na tyle silna, że może zmierzyć się z wątpliwościami.

Odpowiedź Boga i nasza postawa (I czytanie):

Bóg nie gani proroka za pytania. Daje odpowiedź: “Zapisz widzenie… jeśli się opóźnia, ty go oczekuj”.

Klucz: wiara to cierpliwe, wytrwałe oczekiwanie (czuwanie) na wypełnienie się Bożych obietnic, nawet gdy się “opóźniają”.

Wiara jako dar i zadanie (Ewangelia i II czytanie):

Prośba apostołów: “Przymnóż nam wiary” jest naszą prośbą. Jezus odpowiada, że nawet mała, jak ziarnko, wiara czyni cuda.

Paweł zachęca Tymoteusza, by “rozpalił na nowo charyzmat Boży” – wiara jest darem, który trzeba nieustannie ożywiać.

Zakończenie/Punkty do refleksji: Nasza wiara nie musi być wolna od pytań. Prawdziwa wiara to taka, która mimo kryzysów, trwa, woła, oczekuje i jest posłuszna Bogu jak sługa. Gdzie ja stawiam Bogu pytania jak Habakuk? Czy pielęgnuję i “rozpalam” dar mojej wiary?


Plan 2: Tytuł: Żyć wiarą, a nie widzeniem

Teza: Chrześcijanin jest powołany, by kierować się w życiu wiernością Bogu i Jego słowu, a nie widocznymi, natychmiastowymi efektami czy sukcesami.

Wprowadzenie: Pokusa, by oceniać wiarę i działanie Boga po ludzkich, spektakularnych sukcesach (uzdrowienia, rozwiązanie problemów). Gdy ich nie widać, wiara słabnie.

Wizja na czas oznaczony (I czytanie):

Bóg każe zapisać widzenie, które wypełni się w swoim czasie. Sprawiedliwy ma żyć “dzięki swej wierności”, a nie dzięki widocznemu triumfowi.

Nauka: nasze życie ma być wierne obietnicy, nawet gdy jej nie widzimy zrealizowanej.

Wiara gorczycy a życie codzienne (Ewangelia):

Jezus łączy wiarę zdolną do czynienia cudów z przypowieścią o zwykłej, codziennej służbie.

Przesłanie: Cudowna wiara znajduje swój wyraz nie w spektakularnych osiągnięciach, ale w wiernym wypełnianiu zwykłych obowiązków (“wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać”).

Strzeżenie depozytu wiary (II czytanie):

Paweł zachęca do strzeżenia “dobrego depozytu” wiary. Depozyt to skarb powierzony, a nie przez nas wytworzony.

Wierność polega na strzeżeniu i przekazywaniu tego depozytu, a nie na szukaniu nadzwyczajnych doświadczeń.

Zakończenie/Punkty do refleksji: Bóg pyta nas dziś o wierność w codzienności. Czy jestem wierny w małych obowiązkach, w modlitwie, gdy nie czuję natychmiastowej odpowiedzi, w moralności, gdy nikt nie widzi? To jest prawdziwy sprawdzian wiary.


Plan 3: Tytuł: Od bojaźni do mocy – duch chrześcijanina

Teza: Duch Święty, którego otrzymaliśmy, uwalnia nas od ducha lęku i obdarza mocą, abyśmy z odwagą świadczyli o Ewangelii w świecie pełnym trudności.

Wprowadzenie: Wszechobecna pokusa lęku: przed przyszłością, chorobą, opinią publiczną, prześladowaniem za wiarę. Jak temu zaradzić?

Dar, który mamy (II czytanie):

Stanowcze stwierdzenie Pawła: “Nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy, miłości i trzeźwego myślenia”.

To jest nasza chrześcijańska tożsamość. Lęk nie pochodzi od Boga. Mamy w sobie Jego moc.

Weź udział w trudach (II czytanie i I czytanie):

Paweł wzywa, by “wziąć udział w trudach… dla Ewangelii”. Habakuk opisuje świat pełen waśni i ucisku.

Chrześcijaństwo nie obiecuje życia bez trudności, ale daje moc, by je znosić z miłością i trzeźwym osądem.

Pokorna moc służby (Ewangelia):

Przypowieść o słudze pokazuje, skąd czerpać siłę: z postawy pokornej służby. Pycha i lęk idą w parze. Pokorna wiara oparta na Bogu jest wolna od lęku.

Wiara jak ziarnko gorczycy – mała, ale pełna Bożej mocy.

Zakończenie/Punkty do refleksji: W jakich obszarach mojego życia pozwalam rządzić się lękowi? Czy pamiętam, że mam w sobie Ducha Mocy? Przez chrzest i bierzmowanie otrzymałem ten dar. Czas go “rozpalić na nowo”.


Plan 4: Tytuł: Cierpliwe oczekiwanie w świecie instant

Teza: W kulturze natychmiastowości Bóg uczy nas cnoty cierpliwego oczekiwania, które jest aktywnym trwaniem w wierze i wierności.

Wprowadzenie: Żyjemy w świecie “instant” – wszystko chcemy mieć od razu: informacje, zakupy, rozwiązania problemów. To przenosi się na naszą relację z Bogiem.

“Jeśli się opóźnia, ty go oczekuj” (I czytanie):

To kluczowy fragment. Bóg nie działa zawsze w naszym tempie. Jego czas jest inny.

Czekanie Boga nie jest biernością z Jego strony, ale częścią Jego pedagogiki. Nasze zadanie to “oczekiwać” – czyli ufać.

Wiara, która nie wymusza (Ewangelia):

Prośba o więcej wiary jest dobra, ale Jezus koryguje rozumienie. Wiara to nie magiczna moc, by rozkazywać Bogu, lecz postawa zawierzenia, która pozwala Bogu działać.

Pokora sługi (“wykonaliśmy to, co powinniśmy”) to postawa człowieka, który wie, że nie wszystko zależy od niego i jego timeline’u.

Wytrwałość w cierpieniu (II czytanie):

Wezwanie do niesienia “trudów i przeciwności dla Ewangelii” to szkoła cierpliwości. To w trudnościach uczymy się najgłębiej ufać.

Zakończenie/Punkty do refleksji: Gdzie się niecierpliwię w mojej relacji z Bogiem? Modlitwa nie wysłuchana od razu? Rozwiązanie problemu, które się opóźnia? Bóg mówi: “Oczekuj z wiarą”. Cierpliwość jest aktem zaufania.


Plan 5: Tytuł: Wiara, która działa przez miłość

Teza: Autentyczna wiara, choćby najmniejsza, nie zamyka się w sobie, ale wyraża w konkretnej, pokornej służbie bliźniemu, inspirowanej miłością.

Wprowadzenie: Czasem oddzielamy wiarę jako sprawę “prywatną” od codziennych czynów. Dzisiejsze czytania pokazują ich nierozerwalny związek.

Wiara i morwa (Ewangelia – pierwsza część):

Jezus mówi o sile wiary, która dokonuje niemożliwego. To wiara, która ma realny wpływ na świat.

Wiara i służba (Ewangelia – druga część):

Natychmiast Jezus przechodzi do przypowieści o słudze. Moc wiary znajduje swój cel w służbie.

Czynienie cudów nie daje nam prawa do chwały. Jesteśmy “sługami nieużytecznymi” – nasza służba jest oczywistą odpowiedzią na otrzymaną miłość.

Moc, miłość i trzeźwe myślenie (II czytanie):

Dar Ducha to nie tylko moc, ale i MIŁOŚĆ. To miłość nadaje kierunek mocy wiary.

“Zdrowe zasady” i “trzeźwe myślenie” strzegą przed fanatyzmem i egoizmem. Wiara działa przez miłość w sposób roztropny.

Zakończenie/Punkty do refleksji: Moja wiara nie jest prawdziwa, jeśli nie przekłada się na konkretną miłość wobec bliźniego. Czy moja modlitwa, uczestnictwo we Mszy znajduje ciąg dalszy w mojej postawie w domu, w pracy, wobec potrzebującego?


Plan 6: Tytuł: Fundamenty życia chrześcijańskiego: Wiara, Nadzieja, Miłość

Teza: Trzy cnoty boskie – wiara, nadzieja, miłość – znajdują swoje mocne oparcie w dzisiejszych czytaniach, ukazując pełnię życia duchowego.

Wprowadzenie: Przypomnienie o trzech cnotach boskich: wiara, nadzieja, miłość. One są sercem życia chrześcijańskiego.

Nadzieja w działaniu Boga (I czytanie):

Habakuk uczy nadziei. Mimo obecnego zła, ufa obietnicy: “wypełnienie jego niechybnie nastąpi”. Nadzieja to cierpliwe oczekiwanie na Boga.

Wiara jako dar i odpowiedź (Ewangelia i II czytanie):

Wiara: Prośba apostołów i odpowiedź Jezusa. To dar, który mamy przyjąć i rozwijać. “Rozpalanie charyzmatu” (2 Tm) to troska o wzrost wiary.

Miłość jako zasada życia (II czytanie i Ewangelia):

Miłość: Paweł wzywa do wzorca “wiary i MIŁOŚCI w Chrystusie Jezusie”. Duch, którego otrzymaliśmy, jest Duchem miłości.

Przypowieść o słudze ukazuje miłość wyrażoną w konkretnej, pokornej służbie, bez oczekiwania na zapłatę.

Zakończenie/Punkty do refleksji: Te trzy cnoty są jak naczynia połączone. Głęboka wiara rodzi niezachwianą nadzieję w obliczu kryzysów, a ta wyraża się w czynnej miłości wobec Boga i bliźniego. Która z tych cnót wymaga dziś we mnie największej uwagi i troski?