czwartek, 10 kwietnia 2014

Piątek V tygodnia Wielkiego Postu


Liturgia Słowa:
I czytanie: Jr 20, 10-13
Psalm resp.: Ps 18(17), 2a-3. 4-6a. 7 (R.: por. 7)
werset: J 6, 63b. 68b
Ewangelia: J 10, 31-42

wybiórcza wiara …

Jezus w swojej dyskusji z Żydami rzuca na szalę jeszcze jeden argument, swoje czyny. „Nie może przynosić złych owoców drzewo dobre, ani dobrych owoców drzewo złe.” – wydaje się mówić raz jeszcze. (Mt 7:18) Swoje słowa potwierdza więc czynami, które także pochodzą od Ojca. Ostatecznie bowiem, to czyny, fakty są wyznacznikiem i sprawdzianem wartości słów. Ale faryzeusze wydają się być głusi i na tą argumentację. Oni już dawno sklasyfikowali Jezusa, jako niewygodnego mąciciela, którego trzeba się pozbyć i żadne, nawet najbardziej racjonalne i najbardziej przekonywujące argumenty nie są w stanie ich przekonać.

Ale można ten tok rozumowania odnieść także do sytuacji współczesnego świata.  Chrystus –poprzez swój Kościół- ma do zaproponowania światu zbawienie i życie wieczne. Świat współczesny jest być może gotów nawet uznać czyny Kościoła, który w naszych czasach stał się niemalże jedyną wiarygodną ostoją dla ubogich, pokrzywdzonych, zepchniętych na margines. Przyznaje Kościołowi rację w Jego staraniach o pokój, ale nauki za tym stojącej przyjąć nie chce. Odrzuca przykazania i normy moralne, krytykuje i oskarża Kościół o wstecznictwo i zacofanie w sprawach aborcji, eutanazji i związków homoseksualnych. A dlaczego? Bo jest to niewygodne, bo według współczesnego świata „ogranicza wolność”, a raczej samowolę człowieka. Sytuacja powtarza się niemal z detalami. „Nie oskarżamy Kościoła za dobre czyny, ale za to że bluźni i urąga naszemu zdrowemu rozsądkowi” – zdają się mówić liberałowie i racjonaliści spod sztandarów wszechwładnej ekonomii nastawionej na zysk. My chcemy żyć i postępować według naszych przekonań i Kościół z jego nauką jest nam po prostu niewygodny, narzuca nam zakazy i ogranicza naszą wolność. Co więcej, jest to nie tylko rozumowanie i argumentacja liberałów i masonów, ale także –niestety- znacznej części zdeklarowanych katolików, współczesnych faryzeuszów, odrzucających Kościół.

Nawet czyny Kościoła, tak przecież jednoznaczne i tak ewidentne w ciągu ostatnich pontyfikatów: Jana XXIII, Pawła VI, Jana Pawła I a szczególnie Jana Pawła II nie są w stanie przekonać współczesnych faryzeuszów. I oni także wydają się mówić: „My nie odrzucamy Kościoła za dobre czyny, ale za to co głosi, bo jest nam to niewygodne.”

A my? Panie, do kogóż pójdziemy?