Liturgia Słowa:
I czytanie: Jr 20, 10-13
Psalm resp.: Ps 18(17), 2a-3. 4-6a. 7 (R.: por. 7)
werset: J 6, 63b. 68b
Ewangelia: J 10, 31-42
wybiórcza wiara …
Jezus w swojej dyskusji z Żydami rzuca na
szalę jeszcze jeden argument, swoje czyny. „Nie może przynosić złych owoców
drzewo dobre, ani dobrych owoców drzewo złe.” – wydaje się mówić raz jeszcze.
(Mt 7:18) Swoje słowa potwierdza więc czynami, które także pochodzą od Ojca.
Ostatecznie bowiem, to czyny, fakty są wyznacznikiem i sprawdzianem wartości
słów. Ale faryzeusze wydają się być głusi i na tą argumentację. Oni już dawno
sklasyfikowali Jezusa, jako niewygodnego mąciciela, którego trzeba się pozbyć i
żadne, nawet najbardziej racjonalne i najbardziej przekonywujące argumenty nie
są w stanie ich przekonać.
Ale można ten tok rozumowania odnieść także do
sytuacji współczesnego świata. Chrystus
–poprzez swój Kościół- ma do zaproponowania światu zbawienie i życie wieczne.
Świat współczesny jest być może gotów nawet uznać czyny Kościoła, który w
naszych czasach stał się niemalże jedyną wiarygodną ostoją dla ubogich,
pokrzywdzonych, zepchniętych na margines. Przyznaje Kościołowi rację w Jego
staraniach o pokój, ale nauki za tym stojącej przyjąć nie chce. Odrzuca
przykazania i normy moralne, krytykuje i oskarża Kościół o wstecznictwo i
zacofanie w sprawach aborcji, eutanazji i związków homoseksualnych. A dlaczego?
Bo jest to niewygodne, bo według współczesnego świata „ogranicza wolność”, a
raczej samowolę człowieka. Sytuacja powtarza się niemal z detalami. „Nie
oskarżamy Kościoła za dobre czyny, ale za to że bluźni i urąga naszemu zdrowemu
rozsądkowi” – zdają się mówić liberałowie i racjonaliści spod sztandarów wszechwładnej
ekonomii nastawionej na zysk. My chcemy żyć i postępować według naszych
przekonań i Kościół z jego nauką jest nam po prostu niewygodny, narzuca nam
zakazy i ogranicza naszą wolność. Co więcej, jest to nie tylko rozumowanie i
argumentacja liberałów i masonów, ale także –niestety- znacznej części
zdeklarowanych katolików, współczesnych faryzeuszów, odrzucających Kościół.
Nawet czyny Kościoła, tak przecież
jednoznaczne i tak ewidentne w ciągu ostatnich pontyfikatów: Jana XXIII, Pawła
VI, Jana Pawła I a szczególnie Jana Pawła II nie są w stanie przekonać
współczesnych faryzeuszów. I oni także wydają się mówić: „My nie odrzucamy
Kościoła za dobre czyny, ale za to co głosi, bo jest nam to niewygodne.”
A my? Panie, do kogóż pójdziemy?